Kiedy Sorano wyskoczyła ze swoim wyznaniem o niechęci zapomnienia mojej skromnej osoby, przysięgam, że twarz zrobiła mi się w kolorze soczystych pomidorów. Naprawdę sentymentalna z niej osoba... A na dodatek potrafi doprowadzać mnie do gorączki, ale nie białej. Takie zdania, pełne uczuć i tęsknoty, naprawdę mnie zawstydzały, bo nie byłem do czegoś takiego przyzwyczajony. Nigdy jeszcze nie złapałem z kimś takiego kontaktu TAK SZYBKO. Znałem ją maksymalnie 2 godziny, a już wkupiła się w moje łaski. Masakra normalnie.
- Nie martw się, mnie się nie da zapomnieć tak łatwo - wymruczałem z łagodnym uśmiechem, ponownie opatulając ją ramieniem. Nie wierzę normalnie... Czyżby zebrało mi się na romanse? Uczucia? Z dziewczyną, którą znam jeden dzień? Szok, po prostu szok! Nie dość, że stałem się strasznym romantykiem, to na dodatek ukazuje się moje serce szczeniaka, które bardzo łatwo wykorzystać. Ale Sorano by tego nie zrobiła. Patrząc na jej charakter, ona to tylko doceni. - A jakbyś mnie zapomniała, to spotykamy się natychmiast i wszystko odżywa. Zawsze tak robiłem z moimi kumplami, kiedy dawno się nie widzieliśmy i powoli wszystko zaczęło się zamazywać.
Piękną, nastrojową chwilę, której ciąg dalszy zacząłem sobie układać w głowie (zakończenia były różne, ale zawsze przyjemne), przerwała nam ponownie wodna elfka. Juvia niespodziewanie do nas przybiegła, lecz miała takie dziwne ogniki w oczach. Spojrzałem na jej dłonie. Uff... Chyba bym się na nią rzucił, gdyby ponownie miała taką pozycję jak wcześniej.
- A czemu byłaś smutna? - zapytałem, odsuwając się na tyle od Sorano, aby patrzeć na elfkę swobodnie. Posłałem posiadaczce mojego pierścienia lekki uśmieszek. - Nie warto się smucić, bo nas wszystkich zmoczysz.
Uśmiechnąłem się do niej szeroko, lecz kiedy Juvia kucnęła obok nas, mówiąc o zaręczynach, mimowolnie otworzyłem usta w kompletnym szoku. ZARĘCZYNY? Słucham?! Nie, o nie. Nie, że Sorano mi się nie podobała, bo podobała i to bardzo, ale nie jestem gościem który tak szybko chce oddać swoje życie w ręce kobiety. Ja się nie mogę ustatkować. Nie teraz przynajmniej! Boże, nie wierzę, że to tak wyglądało... Pewnie ci wszyscy uczniowie, co nas mijali, jutro będą składać nam życzenia na ,,nowej drodze życia". Niech to szlag!
Zdradliwy rumieniec wdarł mi się na policzki, kiedy tylko zerknąłem na swoją towarzyszkę. Co ta Juvia sobie wyobraża? Przecież nie jestem pantoflarzem, ani tym bardziej typem, który jak się zakocha, to na śmierć i życie. Po pierwsze, moich uczuć do Sorano jeszcze nie można nazwać miłością, bo bym to słowo obraził. Podobała mi się, byłem z nią lekka zauroczony, bo odpowiadał mi jej charakter - była władcza i inteligentna, umiałaby mnie trochę ujarzmić, ale co do ślubu... Ja ją dopiero poznałem, na Boga. Nie chcę się żenić! Wizja mojej osoby w garniturze mnie kompletnie przerażała! Gdzie wtedy znajdę czas na inne panienki? Zero podrywów, zero facetów, zero kobiet, tylko żona. I potem jeszcze dzieci... O nie, to nie dla mnie, nie dla mnie!
- Ej, Juvia! To nie żadne zaręczyny! Ja tylko dałem jej pierścionek, to nic z tych rzeczy! - krzyczałem, kiedy elfka się od nas oddalała. - Juvia, wracaj tu! Ja nie mam zamiaru się żenić! Jeszcze! Ale póki co to nie! Juvia no!
Czerwony jak burak spuściłem wzrok, ponieważ głos z lekka zaczął mi siadać. Dawno nie czułem się tak zakłopotany jak w tym momencie. Zdawało mi się, że żar płynący z ciała Sorano wzmógł się na tyle, że był nie do zniesienia.
- Wiesz co, może do niej pójdziemy? - zapytałem, wskazując palcem w kierunku, gdzie pobiegła Juvia. Napotykając wzrok Sorano zarumieniłem się jeszcze bardziej, niż dotychczas (czy to w ogóle możliwe?!). - Ona chyba szuka przyjaciół. A że my już jesteśmy przyjaciółmi, to w trójkę będzie raźniej, nie?
Ostatnio zmieniony przez Tanay (21-06-2014 o 12h45)