Metta
Uśmiechnęłam się do niej lekko.
- Ja zazwyczaj nie śpiewam publicznie, ale jaśnie pan ma tą tendencję to tego że umie jednym zdaniem coś wymusić-powiedziałam żartobliwie. Podeszłam do niej i szepnęłam jej do ucha.
-Ale zrobił coś nie samowitego. Król się śmiał, i to szczerze-odsunęłam się od niej kawałek wpatrując się w nią. A widząc jej reakcje cofnęłam się jeszcze dalej.
Forum - Missfashion.pl, gra o modzie dla dziewczyn!
Strony : 1 ... 5 6 7 8 9 ... 13
#151 18-12-2013 o 20h47
#152 18-12-2013 o 21h45
-tak-odpowiedziałam. Modliłam się aby mi pomógł. Po chwili zabrakło mi sił. Zamknęłam oczy. Nie miała siły się ruszyć mówić lub oglądać świata. Zabije tych tempakow co zadali mi ten ból. Na razie się rozluznilam i leżałam.
#153 19-12-2013 o 15h21
|| Merril "Wella" Klyre ||
Posłałem Hirze uśmiech, który zarezerwowałem tylko dla przyjaciół. Trudno nie lubić tak wesołej osóbki, jak ona. W sumie to właśnie ją i Briana lubiłem najbardziej w całym tym zamku, nawet z braćmi nie miałem tak dobrego kontaktu. Głównie dlatego, że zwykle byli czymś zajęci. Tak zwane 'zaginęli w akcji', a żeby potem wspólnie usiąść i porozmawiać to już niekoniecznie.
- Nie wiem... Może to co ty lubisz najbardziej? - odpowiedziałem dziewczynie wesoło. Tak, zdecydowanie łatwiej spytać innych o ich zdanie niż samemu wybierać.
Powstrzymałem się przed skrzywiłem, gdy Metta wspomniała o moim ojcu. Bądźmy szczerzy, my już nawet od dawna nie rozmawialiśmy szczerze. I nie muszę tego robić póki nie przyjdzie czas na jakieś obowiązki.
- A zaśpiewasz nam coś? - spytałem Mettę.
#154 19-12-2013 o 15h49
Link do zewnętrznego obrazka
Wyrzuciłem wszystko, co miała w torbie na jeden ze stołów i zacząłem szukać Eliksiru Zdrowia. Była to mikstura szczególnie przydatna dla wojowników, jednak po dodaniu najzwyklejszego kopru i jeżówki purpurowej stawała się ona skutecznym antidotum na ten rodzaj trucizny zwany paraliżującym. Niby skład prosty i banalny, a jednak mało kto wiedział o ich właściwościach. Co prawda u Elsy znalazłem tylko koper, jednak w porę uświadomiłem sobie, że jeżówki hodowane są w pałacu, przy domku służby, gdzie zaraz poleciałem i zerwałem jedną z nich.
Gdy specyfik był już gotowy, podałem go Elsie, po czym pomogłem jej usiąść na krześle. Wciąż chyba czuła się źle...
- Trzeba trochę poczekać na efekt, trucizna pewnie zdążyła rozprowadzić się po ciele... Ale spokojnie, zaraz wszystko będzie w porządku - zapewniłem.
Link do zewnętrznego obrazka
Ja rozumiem, entuzjazm, bo lepsza praca i w ogóle. Ale żeby tak się ciągle cieszyć z powodu króla... To było dla mnie nie do pojęcia. Stary zbok, a myślałam, że to z Brianem jest coś nie tego, jednak on nie latał, jak król, z kwiatka na kwiatek (toś i książęta są braćmi przyrodnimi... Wszyscy o ile się nie mylę). Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że on chce Mettę najwyraźniej tymi wszystkimi prezentami kupić (choć jakby nie patrzeć, już wcześniej przecież była przez niego kupiona). I jak widać, udaje mu się... Różowowłosa cofnęła się, a ja zrozumiałam, że muszę wyglądać na wściekłą. Zaraz jednak Wella wkroczył ze swoim pytaniem, na które zaraz się rozchmurzyłam i zapomniałam o moich wyrzutach co do króla.
- Dobra, hm... - zamyśliłam się. Nie jadłam za wiele wykwintnych potraw, jakie przygotowywano w pałacu, ale zdarzało mi się przecież podjadać. Zaczęłam się więc zastanawiać nad jakąś potrawą, na którą nie mogłam sobie pozwolić. - No to zrobię omleta! - powiedziałam. Na samą myśl o pysznym placku miałam wrażenie, że robię się głodna. Do tego można go tak przyrządzić, by zrobić go na słodko... A Wella z tego co wiem lubi truskawki. Wyciągnęłam więc potrzebne składniki i patelnię.
- No właśnie, proszę, zaśpiewaj nam coś - powiedziałam, lejąc tłuszcz na patelnię. Z resztą, skoro sam książę ją o to poprosił, nie ma tu za wiele do gadania.
Ostatnio zmieniony przez Lynn (19-12-2013 o 16h08)
#155 19-12-2013 o 15h51
Metta
Spojrzałam na księcia z zdziwieniem by po chwili tak samo na wściekłą Hirę. Odwróciłam twarz.
-A-ale nie wiem za bardzo co bym mogła.-wydukałam i usiadłam na krześle. Zaczęłam intensywnie zastanawiać się nad tekstem piosenki kiedy mnie oświeciło, służące śpiewały mi tą piosenkę kiedy płakałam. Zamknęłam oczy i wzięłam wdech.
-Odkąd pamięta zawsze stała
Na toaletce obok lustra
W białych baletkach wychylona
W powietrzu uniesiona nóżka
Nudziła się wśród bibelotów
Kurz wyłapując w suknie złotą
I tylko z dołu perski dywan
Czasem jej puszczał perskie oko.
Laleczka z saskiej porcelany
Twarz miała bladą jak pergamin
Nie miała taty ani mamy
I nie tęskniła ani, ani.
Aż dnia pewnego na komodzie
prześliczny książę nagle stanął
Kapelusz miał w zastygłej dłoni
I piękny uśmiech z porcelany
A w niej zabiło małe serce
Co nie jest taką prostą sprawą
I śniła, że dla niego tańczy
A on ukradkiem bije brawo -zakończyłam najciszej jak mogłam i wpatrując się w podłogę wydukałam cicho.
-B-było dobrze? Niestety więcej nie pamiętam-kiedy skończyłam mówić popatrzyłam na nich kątem oka. Ja tak strasznie fałszuje. I nie wiem co oni w tym widzą.
#156 19-12-2013 o 18h15
|| Merril "Wella" Klyre ||
Metta zaczęła śpiewać. Moglem już nie znać się tak dobrze na muzyce, ale akurat trzeba było przyznać, ze ma ładny głos. I znałem tą piosenkę, jako jedną z niewielu, tym bardziej przyciągnęła moją uwagę. Różowowłosa urwała w połowie, co mnie nie zraziło.
- Potem znów jest refren, a następnie: Jej siostrą była dumna waza, a bratem zabytkowy lichtarz.Laleczka z saskiej porcelany, maleńka, śliczna pozytywka. - wyrecytowałem. Wiedziałem co było i dalej, ale nie uznałem by miało sens powtarzanie całego tekstu. - Nawet ładnie. - dodałem jeszcze po chwili, przenosząc swój wzrok na Hirę. Ta kobieta aż za dobrze mnie zna, ech~.
#157 19-12-2013 o 18h39
Kiedy podał mi płyn który miał mnie uzdrowić nie czułam rezultatu. Po chwili jednak wszystko zaczęło ustępować. Zaczęłam widzieć,słyszeć i czuć a przy okazji mogłam stać.
-Dziękuję ci za uratowanie mi życia-powiedziałam chowając zioła do torby.-Czas na mnie-powiedziałam i wyszłam z biblioteki. Poszłam do kuchni aby sprawdzić czy nie brakuje im jakiś ziółek.
-No proszę ile was tutaj-powiedziałam zaglądając do szafki z ziołami. Trochę brakowało. Jutro doniosę. Po sprawdzeniu szafek wyszłam z kuchni i poszłam do stajni. przypomniało mi się o liście. Wróciłam do kuchni i położyłam go na stole.
-Niech ktoś z was da to królowi. -powiedziałam i wróciłam do swojego konia. W środku była napisana moja akceptacja na bycie nadwornej zielarki. Nagle przypomniał mi się Brian. Zachował się bardzo szlachetnie. Dlaczego nie umiem powiedzieć mu prosto w twarz że mi się podoba. zamiast tego robię jakieś podchody z liścikami. W końcu dojechałam do domu. udałam się do nimf.
-No i co jak twój książę z bajki? Stał się człowiekiem?-zapytała jedna z nimf
-Uratował mi życie i nic nie wie o tym płynie. Za bardzo się bałam zostać z nim dłużej w pomieszczeniu.
-uu ktoś tu się zakochał-powiedziały wszystkie chórem-Jak to mu nie powiedziałaś? Przecież ten zamienny kwiat tego co tylko na jeden dzień zmienia w człowieka potrafi go zmienić na zawszę. To jest dla niego szansa.
-Oj że od razu go kocham...Coś do niego czuję ale...sama już nie wiem. Boję się że jak mu dam ten płyn to o mnie zapomni i zakocha się w jakiejś szlachciance i się z nią ożeni. -powiedziałam i położyłam się na trawie. One się tylko zaśmiały.
#158 19-12-2013 o 18h39
Link do zewnętrznego obrazka
Dodając trochę soli i masła, można zrobić omlet przypominający nieco biszkopt, miałam tylko nadzieję, że Merrilowi posmakuje. Nieczęsto zdarza mi się takie indywidualne zamówienie bez pośredników, heh. W końcu Metta zdecydowała się pokazać nam swe umiejętności, liczyłam tylko, że się nie obrazi, że śpiewa, a ja się po kuchni krzątam. Mimo to słuchałam uważnie. Głos czysty, piękny, choć widać wyraźnie, że nie szkolony. Co prawda byłam tylko służącą, ale jako takie pojęcie o rzeczach bezużytecznych posiadałam. W każdym razie, podobało mi się, szkoda tylko, że nie skończyła piosenki, którą znałam i końcówkę zaśpiewałam z Wellą... Tylko coś chyba poszło nam nie tak.
- Tam nie było "smutna", tylko "śliczna"? - spytałam, obracając placek na patelni. Jak mi się źle upiecze, to przysięgam, że znajdę sposób na to, jak wykręcić kark produktowi spożywczemu...
majkel325 haha, w tym samym czasie xD Zaraz Briana dodam
Ostatnio zmieniony przez Lynn (19-12-2013 o 19h55)
#159 19-12-2013 o 19h36
Metta
Uśmiechnęłam się tak promiennie jak nigdy. Ale zaraz posmutniałam przypominając sobie smutny szczegół. Nie umiem czytać co będzie skutkować tym iż nie będę mogła przeczytać tekstu. Oparłam dłoń na czole i pochyliłam się. A do tego tak bardzo chciałam coś zrobić. Nie mogłam siedzieć bezczynnie cały dzień. Spojrzałam na Hirę.
-Mogę ci jakoś pomóc?-zapytałam się.
#160 19-12-2013 o 20h32
Link do zewnętrznego obrazka
Na szczęście po niedługim czasie udało jej się odzyskać pełnię sił. Zaraz też wstała i podziękowała mi. Za "Uratowanie mi życia", aww, czuję się jak bohater~ Ale... Zaraz potem znowu sobie poszła. No pięknie... Może faktycznie, przerażałem ją jako duch? Na samą myśl o tym posmutniałem nieco. W sumie racja, za każdym razem, jak do niej przychodzę, reaguje tak samo, jak wszyscy inni, jedynie przebywa ze mną trochę dłużej... Próbuje być miła, hm?
Link do zewnętrznego obrazka
Przez cały czas nuciłam sobie cicho piosenkę, jaką zaśpiewała Metta. Teraz jej głos zapewne będzie mi siedział w głowie dłuższą chwilę... Ale to nie jest źle. W ogóle, mam jakiś szczęśliwy dzień chyba. Brałam udział w prywatnym występie, śniadanie ani trochę nie przypomina węgla, a jak jeszcze dostanę dziś wypłatę na czas, to już w ogóle będzie super... Bo przecież mam swoje zamiary, czyż nie?
Metta zaproponowała mi swoją pomoc. Uśmiechnęłam się, choć nie było to konieczne, toć ja się niemal zawsze uśmiecham...
- Nie trzeba, poradzę sobie. Kochana jesteś, ale dziękuję. - powiedziałam. To ja pomagałam zawsze innym. Zwykle to nie działało w tę drugą stronę.
Zdjęłam omlet z patelni łopatką i położyłam go na talerzu. Poza tymi, które były w jego środku, pokroiłam jeszcze dwie i udekorowałam nimi całokształt, dumna ze swojego dzieła. Odwróciłam się z talerzem w stronę Welli i pokazałam mu go z zadowoleniem.
- Pasuje? Um... Gdzie będziesz jadł? - zapytałam, kładąc go na blacie. Talerz był bardzo ciepły i nie mogłam go utrzymać za długo, czekałam jednak, aż książę rozkaże mi, dokąd mam zanieść jego śniadanie.
#161 19-12-2013 o 22h41
Obudziłem się wczesnym rankiem, w pierwszej chwili nie wiedziałem gdzie jestem, dopiero po jakimś czasie uświadomiłem sobie że to pokój mojej narzeczonej. Spała przytulona do mnie, w tej chwili przypomniałem sobie co działo się w nocy. W jednej chwili zrobiłem się na siebie trochę zły, ale później wszystko przeszło w końcu i tak jest moja. Objąłem ją i pocałowałem w czoło,gdy tylko pierwsze promienie słońca wpadły do sypialni, otworzyła oczy i popatrzyła na mnie.
- Będę musiał iść i dać wycisk kilku rycerzom na placu ćwiczebnym, wybaczysz mi że muszę Cię na chwilę opuścić?
Uśmiechnęła się i cmoknęła mnie w policzek, wstałem i założyłem ubrania oraz zbroję, wychodząc z pokoju odwróciłem się do niej,
- Liczę że nie rozmyślisz się teraz w kwestii ślubu, jeśli będziesz za mną tęsknić to szukaj mnie na placu ćwiczebnym, choć może to niezbyt odpowiednie miejsce dla damy.
Wyszedłem z jej pokoju, szybkim krokiem skierowałem się do swojego, zdjąłem elegancką zbroję i ubrania. Przebrałem się w inne rzeczy, bardziej praktyczne na plac ćwiczebny. Liczyłem że spotkam tam mojego młodszego brata, dał bym mu niezły wycisk za wczorajsze wymądrzanie. Może poślę po niego jakiegoś giermka w końcu ojciec zostawił na moich barkach wyszkolenie go w walce i musiał mnie słuchać w tych kwestiach, na moich ustach zabłysł złośliwy uśmiech tak to dobry pomysł. W pewnej chwili oświeciło mnie, skierowałem się do biblioteki,
- Brian! Gdzie jesteś? Mam do Ciebie prośbę.
Ostatnimi czasy nie odwiedzam tego miejsca zbyt często jako mały chłopiec potrafiłem przesiadywać w niej godzinami i słuchać co duch ma do powiedzenia na różne tematy. Przejechałem ręką po włosach, sięgały daleko za łopatki, przeklęte geny, kto by pomyślał że potomkowi demonów włosy będą rosnąć tak szybko. Teraz to nie ważne, liczyła się tylko ta jedna sprawa, a właściwie to moja nieodparta ciekawość.
Ostatnio zmieniony przez Ikuna (22-12-2013 o 22h20)
#162 20-12-2013 o 15h05
Link do zewnętrznego obrazka
Obudziłam się. Poczułam że ktoś mnie objął. Co?! Jak on... Oh to przecież Kaspian. Uśmiechnęłam się. Czy mu wybaczę? Oczywiście że tak! Pocałowałam go w policzek. Wstał i się ubrał. Eh... Straciłam z oczu jego piękne ciało. Gdy wyszedł położyłam się tam gdzie on spał i wtuliłam się w poduszkę wdychając jego zapach. Jestem dziwna. Popatrzyłam na swoją smoczą skórę która błyszczała na fioletowo. Do pokoju weszła służąca. Podniosła tylko brew a ja zaczęłam się śmiać. Nalała mi wody a ja weszłam do wanny aby się porozkoszować ciepłem. Nie zdążyłam nawet zacząć się myć gdy wpadł moja siostra i krzyknęła.
- Cat zobacz co mam! - wyciągnęła zieloną sukieneczkę a ja walnęłam się w czoło. Dlaczego ja?! Szybko się umyłam i wyszłam by sie ubrać w sukienkę od siostry. Ona sama miała na sobie podobną tylko że niebieską. Wyszłyśmy a ona jak w skowronkach gadała o moim ślubie. Spojrzałam na plac treningowy był tam ojciec spojrzał na nas a Cait przełknęła ślinę.
- Idź spotkamy się później. - szybko pobiegła w stronę drugiej połowy zamku. Ja podeszłam do ojca. Wziął miecz i rzucił w moją stronę. Złapałam. Będzie walczył o honor... Stary pacan. Ustawiłam się w pozycji wodnego tancerza a on luźno trzymał miecz. Zaatakował z łatwością odparłam atak. Ci co ćwiczyli przyglądali się z zainteresowaniem. Mam nadzieję że Kaspian tylko mnie nie zobaczy. Łatwo wydostałam się spod salwy ciosów i sama zaatakowałam. Trafiłam zimną stalą w raniony policzek. Zacisnął zęby. Uśmiechnęłam się. Czyli teraz wie że się z nim pobawię. To była nieodparta pokusa. My kochamy się bawić z ofiarą aby ją potem pożreć...
#163 20-12-2013 o 23h35
|| Merril "Wella" Klyre ||
Pokręciłem głową na pytanie Hiry, powtarzając jeszcze w myślach szybko tekst piosenki. Względnie szybko, bo dziewczyna w tym czasie podstawiłam mi jedzenie. Hm, a może to ja dziś taki wolny? Nie warto chyba się jednak nad tym zastanawiać. Przysunąłem talerz bliżej siebie, dziękując Sapphirze.
- 'Smutna' jest na samym końcu. - odpowiedziałem jej, biorąc kęsa omleta. I przyznam, że był pyszny i nadal ciepły, co również wpływało trochę na smak. Przynajmniej moim zdaniem. Przełknąłem go, a na moje usta wpłynął rozmarzony uśmiech. - Jak zwykle wspaniale ci wyszło. - pochwaliłem.
Nie śpieszyłem się z jedzeniem, raczej wolałem się delektować smakiem. Ta kobieta wie, co zrobić by przypadło mi do gustu... Jak skończyłem, odstawiłem talerz do mycia, ponownie dziękując.
- A znacie to: Tak cicha ma piosenka i łzy też w ciszy ronię. Czy moja mama słyszy, należę tylko do niej. Me serce zapłakane, mame w ciszy woła, lecz ona jest daleko usłyszeć mnie nie zdoła. - wyrecytowałem. Nie sądziłem bym umiał śpiewać i nigdy się do tego nie paliłem zbytnio. Choć już słuchać w miarę lubiłem, nawet jeśli się na tym nie znałem.
#164 21-12-2013 o 00h22
Link do zewnętrznego obrazka
Okazało się, że w nocy nie zamknąłem okna na antresoli. A że dopiero teraz zrobiło się dość wietrznie, usłyszałem, jak kilka książek spada z hukiem z regału na podłogę. Poleciałem tam szybko, by je wszystkie pozbierać... Nie, nie, nie nie!
Moja książka... Spadła razem z innymi, a sypiące się już kartki rozsypały się pod okładką. Jakoś jednak udało mi się je wyzbierać, jednak ułożyć już nie zdążyłem, gdyż usłyszałem na dole głos, którego już dawno nie było mi dane usłyszeć.
- Ach witam, szanownego księcia. Jak wczorajsza ceremonia? - spytałem licząc na to, że nie będzie mnie pytać, dlaczego mnie na niej nie było, zwłaszcza że jestem stałym bywalcem takowych imprez. Z resztą, nawet jeśli miałby mi to wypominać, ja go spytam, czemu w bibliotece go tak często nie ma, o!
Link do zewnętrznego obrazka
- Um, no tak - wymamrotałam, próbując w myślach przypomnieć sobie kompletny tekst piosenki... Faktycznie, uch. - A dziękuję, polecam się - uśmiechnęłam się szeroko na komplement. Ech... Jakie "polecam się", przecież niedługo już to nie ja będę za to wszystko odpowiedzialna... Nie wierzę, aż mi się smutno zrobiło z tego powodu, widząc zadowoloną z mojej pracy minę Welli.
Wyglądało na to, że nie ma zamiaru się stąd ruszyć. Ach, więc postanowił mi potowarzyszyć w kuchni, wcinając tutaj posiłek? Miałam tylko nadzieję, że bałaganu nie narobi, poza tym miło. Zaczął mówić o jakiejś piosence, której po tekście ani trochę nie znałam, ba, nawet słyszałam po raz pierwszy... Cóż, znałam przecież tylko te powszechniejsze piosenki.
- Niestety, ja nie bardzo... A może ty, Metto? - zwróciłam się do niej. W sumie to dopiero teraz zastanawiało mnie, czemu chciała mi pomagać. Bo przecież teraz, skoro jest nadworną śpiewaczką, nie będzie już musiała pracować tak, jak kiedyś, czyż nie?
#165 21-12-2013 o 00h59
- Witaj Brian, cóż można rzecz że się udała, mam do Ciebie małą sprawę. Oczywiście ma się rozumieć że wymaga pełnej dyskrecji, chyba że mam wysłać Shapphirę do naszego drogiego kata na kilka batów.
Oczywiście nie wysłał bym jej, ale duch miał słabość do tej dziewczyny.
- Znajdź mi wszystkie informacje o pół smokach jakie tylko mamy w bibliotece, wpadnę wieczorem , więc lepiej się postaraj.
Poczekałem aż duch przytaknie, wiedział że nie jestem aż tak zły by wysyłać kogoś na baty bez powodu, ale widział że jeśli nie będzie trzymał języka za zębami wścieknę się, a tego chcą unikać wszyscy. Usłyszałem hałas dobiegający z placu, co się tam dzieje. Wyjrzałem i nie mogłem uwierzyć, moja narzeczona wywijała mieczem jak najlepszy rycerz, jej przeciwnikiem był jej ojciec.
- Brain, powiedz czy to co widzę jest prawdą! Czy tam jest Catelyn?
Zobaczyłem jak jej ojciec ją atakuje, moje oczy stały się wściekle czerwone.
Wybiegłem z biblioteki jak oparzony, wkraczając na plac ćwiczebny musiałem wyglądać jak demon, wyjąłem mój miecz i podbiegłem do walczących.
- Dość tego!Co to ma być!
Złapałem w tali dziewczynę która teraz wściekle atakowała ojca. Zasłaniając ją mieczem. Kopnąłem jej ojca, upadł na ziemię i patrzył na mnie wściekły.
- Może ktoś mi wyjaśni co się tu dzieje. Co to ma znaczyć żeby atakować kobietę!Ja jestem jej narzeczonym i ja będę walczył za nią! I od kiedy kobieta posługuje się mieczem lepiej niż niejeden rycerz!
Stanąłem pomiędzy nią i jej ojcem, patrząc na niego. Jego twarz była czerwona i to nie tylko od krwi która broczyła z rozciętego policzka. Był upokorzony, sam się o to prosił, zaatakował narzeczoną księcia, mniejsza z tytułami, zaatakował moją kobietę.Obejmowałem ją w tali, przytulając do siebie, była moja i nie pozwolę by ktoś ją skrzywdził.Szarpała się, ale ja jej nie puszczałem, demoniczne geny dały mi nie tylko czerwone oczy i wybuchowy charakter, ale też siłę jakiej nie posiadali ludzie. Ujawniała się najczęściej w chwilach takich jak te, gdy moje oczy uzyskiwały barwę piekielnego płomienia.
Ostatnio zmieniony przez Ikuna (22-12-2013 o 22h20)
#166 21-12-2013 o 03h42
Link do zewnętrznego obrazka
No pięknie. Co ten szczeniak sobie wyobrażał? Przychodzi tutaj po nie wiadomo ilu latach i od razu, zamiast poprosić po prostu lub nawet rozkazać, grozi mi tutaj. A potem się dziwią, czemu wszyscy tak Merrila lubią, a jego starszego brata już nie bardzo.
Nie mogłem jednak okazać wściekłości, nie ważne, czy Hira poradziłaby sobie z bólem towarzyszącym torturom, w co oczywiście nie wątpiłem, jako że była ona mimo wszystko osobą dość silną. Haha, jak na Vitalisów przystało!
- Yes, my Lord. - zgodziłem się chłodno. Nawet, jeśli jest księciem niech nie liczy na jakieś inne traktowanie, jeśli tak wygląda jego stosunek do ludzi. Spojrzałem przez okno. Faktycznie, była tam tamta panienka, więc kiwnąłem lekko głową. Dziewczyna dobra jest w pojedynkach, jakby nie patrzeć. Gdyby tak Sapphira zechciała się uczyć choćby szermierki... Może wybiłaby sobie pomysł odejścia z pałacu przynajmniej na rok czy dwa.
Ostatnio zmieniony przez Lynn (21-12-2013 o 03h42)
#167 21-12-2013 o 10h17
Metta
Słuchałam słów recytowanych przez panicza Merilla. Pokręciłam przecząco głową.
-Nie. Nie znam tego.-przyznałam. Podniosłam się i przeprosiłam iż muszę już iść. Wyszłam więc i chodziłam po zamku, pierwszy raz w życiu nie musiałam sprzątać i harować jak wół. Przechodziłam obok wszystkich sal i komnat. Przechodząc obok jednej z nich umilkłam i przeszłam cicho obok. Słyszałam za drzwiami kłótnie wysoko postawionych ludzi. Wolałam by nie wiedzieli że tam byłam więc odeszłam jak najdalej by popatrzeć przez okno na okolicę. Wyglądało to tak pięknie że aż rozmarzyłam się jak zawsze.
#168 21-12-2013 o 10h22
Elsa
Siedziałam sobie nad stawem. Bardziej leżałam i nasłuchiwałam jęczenia nimf ze czemu mu nie powiem lub czemu jestem taka uparta. Miałam już dość. Pożegnałam sie z nimi i poszłam do chatki. Dobra czas wziąć się do roboty. Wyjęłam wielką księgę gdzie zapisywałam wszystkie zioła,leki, eliksiry,trucizny. Wzięłam koszyk ze stołu gdzie były zioła i położyłam go obok siebie. Uważnie się przyglądałam i zapisywałam z wielką uwagą aby nic nie pomylić. Aż w końcu natknęłam się na magiczny kwiatek. Ten który miał go zmienić w człowieka na zawsze. Zapisałam go. Oby nie przyszło mi do głowy zostawić na wierzchu tej książki.
Ostatnio zmieniony przez majkel325 (21-12-2013 o 10h23)
#169 21-12-2013 o 13h15
Link do zewnętrznego obrazka
Dopiero, kiedy Metta opuściła kuchnię, zauważyłam, że na blacie, przy którym siedziała, leżał talerz. Zapewne sama się obsłużyła, jeśli chodzi o śniadanie, a potem o nim zapomniała... Wzięłam go i podeszłam do zlewu. Co jak co ale w mojej kuchni żaden syf długo nie pobędzie. Spojrzałam jeszcze przelotnie na Merrila.
- Więc, jak mają się plany na dziś, Wella? - spytałam, przejeżdżając gąbką po śliskiej powierzchni naczynia. Niedouczonej osobie, takiej jak ja, nie powinno wytykać się rozpoczęcia zdania od "więc", ale to już pomińmy. Ważne było to, że chciałam sobie pogadać z nim ot tak, jak z człowiekiem, póki nie ma nikogo, kto zmuszałby nas do udawania jakichś innych relacji. Zwłaszcza, że z nim to było zaskakująco możliwe, pomimo jego wysokiego urodzenia. A ja, jako osoba krnąbrna od początku swoich dni, pokazywałam, że nie obchodzi mnie niczyje stanowisko... No, chyba że akurat było mi to na rękę.
#170 21-12-2013 o 13h50
|| Merril "Wella" Klyre ||
Nie wiem czemu, ale mimo wszystko wprawiło mnie w jeszcze lepszy humor to, że obie nie znały tej piosenki. Cóż, nie była ona znana, to trzeba przyznać, jednak wciąż pamiętam jak była mi ona kiedyś śpiewana.
Metta po chwili opuściła kuchnię, a Hira wzięła się za sprzątanie. Co nie przeszkadzało jej w prowadzeniu rozmowy. Naprawdę, ale ja nadal nie wiem, jak można by było jej nie lubić.
- Żadnych planów, co najwyżej mogę zamknąć w pokoju z książkami, chyba że proponujesz coś ciekawszego. - odpowiedziałem jej, puszczając jej oczko. - Ale zaczyna mnie ciekawić, czy mój ojciec i bracia w ogóle zauważyliby gdybym wyjechał na jakiś czas... - dodałem jeszcze. Tak, to by mogło być ciekawe. Ja bym sobie pojechał do kogoś znajomego w odwiedziny, bawił się w tym czasie, a czy oni zauważyliby, że mnie nie ma... Po jakimś czasie może i tak, ale ile by im to zajęło mnie teraz interesuje.
#171 21-12-2013 o 14h05
Link do zewnętrznego obrazka
Westchnęłam ciężko.
- Drogi mój, przykro mi ale jak ja Ci mogę coś zaproponować, skoro jestem póki co tak jakby w pracy - powiedziałam trochę smutno, nie odwracając się. Wciąż byłam zajęta talerzem, do którego przywarło coś, co nie chciało odejść, nie ważne po jakim zabiegu gąbką. Nagle moja ręka zatrzymała się po jego stwierdzeniu. Widziałam, jak robi się nieco czerwona z nerwów. Heh, więc jemu też to chodzi po głowie? A gdyby tak, w sumie to pieniędzy starczyłoby dla dwóch osób, zwłaszcza jeśli chcę muzykować za pieniądze, z resztą Wella byłby na pewno dobrym towarzyszem... Nie, Hira, wybij to sobie z głowy, idiotko. To książę, on tylko myśli na głos, a Twoja ucieczka nie ma z tym nic wspólnego. Poza tym, trzeba mu odpowiedzieć przecież, a dość długo tego nie robię. Przypomniałam sobie o tym, że przecież również pracuję, do czego wróciłam po chwili bezczynności przepełnionej ciszą.
- No co ty! Wszyscy by zauważyli, nawet sobie tak nie żartuj! Bez Ciebie przecież byłoby tu tak... Nudno... - stwierdziłam wesołym jak zawsze głosem. Jak dobrze, że nawet nie domyśli się, co właśnie zaczęło spływać mi po policzku... Nikt by przecież wiecznie wesołej Sapphiry o to nie podejrzewał.
#172 21-12-2013 o 15h36
Link do zewnętrznego obrazka
W końcu wyszli. Westchnąłem i rozsiadłem się na tronie. Pozostanę tutaj trochę bo co mam robić? Nienawidzę tej wszechobecnej nudy. Nie wiem ile tak siedziałem ale usłyszałem jakieś dziwne odgłosy z placu treningowego. Wyszedłem z sali. Spojrzałem przez okno. Smoczy lord walczył... Ze swoją córką! Wybuchnąłem śmiechem. Dziewczyna sprawnie posługiwała się mieczem. Rozpoznałem nawet styl w jakim walczyła. Ciekawe jaki wodny tancerz ją uczył. Był dobrym nauczycielem jeśli ona potrafi z taką gracją wywijać mieczem. Ona tańczyła podczas walki. Miły widok w dodatku była w tak krótkiej sukience. Nagle wpadł mój syn. No to zabawa skończona. Oderwałem się od okna i kątem oka zauważyłem różowowłosą służącą.
- Metta chodź ze mną. - dziewczyna na mnie popatrzyła ale za mną poszła. Zszedłem na dół i szybko wyszłem na plac właśnie wtedy gdy Targareyn zaatakował mojego syna który trzymał szarpiącą się smoczycę. Mój syn spokojnie odparował cios. Miecz lorda poszybował w powietrze a ten upadł na kolana. Podszedłem i powiedziałem do syna.
- Zabij go. - takie było prawo. Jeśli się atakuje kogoś z królewskiego rodu. Przynajmniej będę miał ułatwioną sprawę bo mój syn za pojutrze przejmie smoczą cytadele.
Link do zewnętrznego obrazka
Gdy już miarka się przebrała zaatakowałam ojca z całej siły. Nagle poczułam szarpnięcie. Kto śmie!? Spojrzałam na tą osobę. Kaspian... Przycisnął mnie do siebie. Chciałam się wyrwać ale on mi nie pozwolił. Co za dureń! Po chwili poddałam się. Nie mogę użyć smoczej siły bo zaraz by to zauważyli inni. Mój ojciec zaatakował i to był jego błąd. Książe nawet nie musiał się wysilić. Gdy lord padł na kolanach usłyszałam głos. JEGO głos. Coś się we mnie zagotowało. Ledwo co się powstrzymywałam żeby nie podpalić mojego narzeczonego. Jak on śmie! To nie w porządku.
#173 21-12-2013 o 15h46
Metta
Kiedy król powiedział że mam za nim pójść tak też zrobiłam. Wyszliśmy na plac treningowy, to co tam widziałam zbiło mnie z tropu. Chciałam coś cicho powiedzieć kiedy jaśnie pan stwierdził do księcia Kaspiana że ma go zabić. Przez moje ciało przeszedł dreszcz obrzydzenia. Owszem było takie prawo, ale ja nie miałam zamiaru tego oglądać. Zrobiłam najpierw z 3 kroki w tył, po czym szybko pobiegłam do pałacu. Same obrazy w głowie pokazujące krew i wiele innych sprawiły iż miałam mdłości. Zasłoniłam usta dłonią by nie zwymiotować, przez moje ciało przeszło wiele dreszczy, zrobiło mi się zimno mimo że na zewnątrz było ciepło.
#174 21-12-2013 o 16h20
Nagle wpadł ojciec i rozkazał mi zabić smoczego lorda, spojrzałem na niego.
-Ja tego nie zrobię, niech zadecyduje Catelyn, ona została zaatakowana pierwsza, ja tylko bronię mojej kobiety, choć włada mieczem lepiej niż nie jeden mężczyzna. Tak więc proszę.
Wyrwałem miecz z rąk dziewczyny i włożyłem w jej dłonie mój miecz z kryształowych grot znajdujących się w elfich krainach. Mój dziadek włada krainami kryształów podarował mi kilka z których krasnoludy wykuły miecz, matka wywodziła się z królewskiej rodziny więc jako członek ich rodu miałem prawo posługiwać się tym mieczem. Patrzyłem jak moja piękna narzeczona sprawnie trzyma ostrze w dłoniach i patrzy na mnie zaskoczona. Nie ważne czy zabije go ja, czy ona i tak to ja będę władał smoczą cytadelą razem z nią. Jej oczy zwęziły się, uśmiechnęła się nieco złośliwie, przejechała mi dłonią po policzku i podeszła do ojca, stałem dumny patrząc jak unosi ostrze nad swym ojcem. Mój ojciec również był zafascynowany, widziałem to, w życiu nie widział chyba kobiety o takim temperamencie, choć podobno moja matka miała dość wybuchowy charakter jak na elfkę, ale to opowiadał mi Brian, a co do jego opowieści czasem lepiej mieć dystans. Widziałem jak podstawia ostrze pod podbródek ojca, ciekawe czy się nie rozmyśli, jak by co ja będę musiał dokończyć dzieła.
Ostatnio zmieniony przez Ikuna (22-12-2013 o 22h20)
#175 21-12-2013 o 16h44
Link do zewnętrznego obrazka
Wyszli. Byli jak sępy. Widziałam to. Jeśli samiec alfa traci kontrolę oni tylko czekają aż ktoś silniejszy go zabije. Wzięłam miecz od narzeczonego i spojrzałam na niego zaskoczona. Czyli to ja mam go zabić? Uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Podeszłam do ojca. Ostrze było piękne i zabójcze. Tak naprawdę to ja teraz władałam smokami. Słyszałam ich głosy. Zabij, zabij.... ZABIJ! Można zwariować jeśli się już nie jest wariatem. Przystawiłam miecz do podbródka ojca i się uśmiechnęłam szeroko. Jego oczy zrobiły się ogromne widział moje kły i moją rządzę krwi.
- Pamiętam jak powiedziałeś "Tylko silni mogą rządzić słabszymi" a ty stałeś się słaby. Wiesz że dziadek był szalony ale dopiero po przejęciu władzy dowiedziałeś się dlaczego. Wiesz... Tylko szaleńcy mogą rządzić. - oblizałam usta. Wszystko powiedziałam w smoczej mowie by zrozumieli tylko poddani. Duża część parsknęła śmiechem. Mój ojciec nie mógł z siebie wydusić słowa. Nigdy we mnie nie widział tego szaleństwa ale jednak miałam je w sobie. Smok to smok tego nie da się zmienić. Podniosłam miecz. Walcząc ze swoją naturą stajemy się słabsi. Mój ojciec jest słaby ale ja nie będę. Jestem smokiem i nic tego nie zmieni. Miecz zatopił się w jego gardle jak w maśle. Uderzenie było tak szybkie że głowa dopiero po chwili się oddzieliła od ciała. Usłyszałam śmiech. Spojrzałam w tamtą stronę. To była moja macocha inni się uśmiechali. Klęknęli. Słyszałam w swojej głowie tylko jedno słowo. Jun co znaczy król. Podeszłam do mojego narzeczonego i oddałam mu miecz. Wyglądałam normalnie. Jak człowiek i raczej nikt nie zauważyłam żadnych zmian gdy skróciłam o głowę smoczego lorda. Moi poddani już się oddalili tak jak im przykazałam. Jestem teraz ich królową.
Link do zewnętrznego obrazka
Przyglądałem się całej scenie. Jednak ma charakterek. Mówiła coś w swoim języku do ojca. Ujrzałem przerażenie w jego oczach. Co ona mu powiedziała. podniosła miecz i skróciła ojca o głowę. Uśmiechnąłem się szeroko. Jest albo szalona ,albo miała swoje powody by to zrobić. Zauważyłem jak poddani jej ojca klękają jednak szybko powstali i się rozeszli. Zaklaskałem w dłonie.
- Brawo! Raczej zasłużyłaś by należeć do naszej rodzinki. - zaśmiałem się i oddaliłem. Czułem na plecach jej wzrok. Wszedłem do pałacu. Zauważyłem Mette.
- Co się dzieje? - powiedziałem gdy do niej podszedłem. Klęczała na podłodze a jej ciałem wstrząsały dreszcze. Nie mogła odpowiedzieć. Co się stało. Wziąłem ją na ramiona i zaniosłem do swojego pokoju. Tam odpocznie. Przecież musi się pozbierać. To była tylko jednorazowa egzekucja. Będzie ich jeszcze więcej. Położyłem ją na swoim łóżku i usiadłem obok. Zemdlała. Eh... Nie wiem co się dzieję. Naprawdę. Wziąłem książkę i zacząłem czytać i tak nie mam co robić więc czemu bym nie miał przy niej posiedzieć.
Ostatnio zmieniony przez Ewangelin (21-12-2013 o 17h33)