Link do zewnętrznego obrazka
Spojrzałem zdziwiony na Kathe. Łamiącym się głosem powiedziała, żebym pomyślał o znajomych i o rodzinie. Czyżby aż tak martwiła się o to, czy wrócę do domu? Bez przesady, jestem dość zwinny i szybki, żeby zwiać napastnikom. Może dziewczyna ma i trochę racji, mówiąc, że na ogół nikt nie zaczepia "wielkich", ale wstawieni faceci mają takie szczegóły gdzieś.
- Ty także powinnaś myśleć o swojej rodzinie - powiedziałem schodząc po schodach. Nawet jeśli awaryjne zasilanie wciąż obsługuje windę, nie mam zamiaru do niej wsiadać... Przez najbliższe kilka miesięcy.
Forum - Missfashion.pl, gra o modzie dla dziewczyn!
Strony : 1 ... 6 7 8 9 10 ... 25
#176 22-10-2014 o 19h00
#177 22-10-2014 o 20h38
Link do zewnętrznego obrazka
Chłopak zaczął schodzić po schodach, więc ruszyłam za nim. Powiedział, że także powinnam pomyśleć o swojej rodzinie. Przystanęłam. Coraz bardziej piekły mnie oczy. - Nie każdy ma tyle szczęścia co ty. - Pomyślałam. Bolało, a nawet nie mogłam mu powiedzieć. - postawiłam kilka kroków i znów przystanęłam - A może jednak mogłabym? Nie.. Tyle lat to ukrywałam i niech tak zostanie - nie mogłam przecież powiedzieć o swoich rodzinnych problemach wczoraj poznanemu chłopakowi. - Ale byłoby mi łatwiej... - Nagle zorientowałam się, że chłopak czeka na mnie na półpiętrze, miał dziwny wyraz twarzy. - Przepraszam, zamyśliłam się... Mówiłeś coś? - powiedziałam szybkim krokiem pokonując dzielącą nas odległość.
Ostatnio zmieniony przez Ojsa (10-01-2015 o 18h24)
#178 23-10-2014 o 21h31
Link do zewnętrznego obrazka
Dziewczyna zatrzymała się na chwilę, ale zaraz ruszyła za mną, gdy zauważyła, że na nią czekam.
- Nie, w sumie to nie... - odpowiedziałem cicho. Po chwili byliśmy już na zewnątrz. Wkoło słychać było śmiechy, nawoływania, śpiewy. Ludzie wynieśli na ulicę radia na baterie, puszczali muzykę z telefonów lub innych przenośnych odtwarzaczy. Było całkiem jasno mimo powyłączanych lamp ulicznych, bo niemal każdy miał ze sobą latarkę albo inne źródło światła. Odwróciłem się do Kathe i uśmiechnąłem się lekko. Wyciągnąłem rękę w jej stronę.
#179 24-10-2014 o 00h26
Link do zewnętrznego obrazka
Niezbyt długo zajęło nam schodzenie. Gdy tylko otworzyły się drzwi klatki, moim oczom ukazał się istny harmider. Tłum ludzi szalał wokoło. Jedni tańczyli inni śpiewali, kolejni po prostu się śmiali. Pomimo, iż nie było prądu i latarnie nie świeciły, wszystko było dobrze widać, prze wzgląd na to, że praktycznie każda osoba znajdująca się na ulicy miała własne źródło prądu.
Czułam się obco. Wszędzie wokół ludzie dobrze się bawili i byli tacy szczęśliwi i radośni.
Nagle Soo, który szedł kilka kroków przede mną, obrócił się na pięcie i z szerokim uśmiechem na twarzy wyciągnął dłoń w moją stronę. Spojrzałam na niego pytająco. Nie mogłam wyczytać z jego twarzy intencji.
Pomimo, iż nie do końca wiedziałam co chłopak chce zrobić, wyciągnęłam niepewnie rękę w stronę jego dłoni. Była przyjemnie chłodna.
Ostatnio zmieniony przez Ojsa (10-01-2015 o 18h24)
#180 24-10-2014 o 16h14
Link do zewnętrznego obrazka
Kathe złapała moją dłoń, a ja w tej samej chwili usłyszałem, jak ktoś woła moje imię. Zaraz potem musiałem łapać dziewczynę, która z rozpędu na mnie wpadła. Puściłem przy tym rękę Katherine.
- Przemyślałam to - powiedziała Rose. Musiała być nieźle wstawiona, bo zwykle była bardziej powściągliwa i nie rzucała się na mnie. Teraz trzymała się mnie kurczowo, jakbym był jej ostatnią deską ratunku. - Byłam głupio zazdrosna o nic... Ale kocham cię i nie chcę cię tak naprawdę zostawić. - W oczach mojej byłej dziewczyny pojawiły się łzy. Milczałem zbyt zaszokowany tym co powiedziała, żeby coś jej odpowiedzieć. W jej oddechu czuć było alkohol. Wiadomo, że pijani ludzie mówią różne głupoty, ale zazwyczaj jest to prawda.
- Jesteś pijana... Chodź, odprowadzę cię do domu, dobrze? - powiedziałem miękko, odplątując sobie jej ręce z szyi. Moje spojrzenie padło na Kathe. - W którą stronę idzie się do ciebie? - spytałem ją. Rose stała w miarę pewnie, trzymając mnie za rękę.
Ostatnio zmieniony przez Majerankowa (28-10-2014 o 15h48)
#181 24-10-2014 o 18h05
Link do zewnętrznego obrazka
Ledwo sięgnęłam dłoń chłopaka i usłyszałam żeński głos wołający mojego towarzysza. Zanim mój mózg zdążył zrozumieć co się dzieje na szyi Soo wisiała jakaś dziewczyna. Była od niego sporo niższa. Dłoń Soo od razu puściła moją i znalazła się na jej włosach. To była jego była. Ta, prze którą tak bardzo cierpiał. Właśnie płacząc prosiła go o powrót. Stanęłam jak wryta. Powiedział, że ją odprowadzi, a w jego głosie pobrzmiewało tyle czułości i troski, że poczułam się dotknięta. - To mnie miał odprowadzić. - wyplątał się z objęć dziewczyny i spojrzał na mnie pytając, w którą stronę mieszkam. Nadal trzymał jej dłoń. Zaczęło mi się robić duszno.
- Jangnanhae neo dodaeche naega mwoya? - po tych słowach szybko się odwróciłam i rzuciłam się biegiem. Oczy miałam pełne łez. Nawet nie patrzyłam gdzie biegnę. Byle dalej od tej dwójki. - Co ja sobie w ogóle wyobrażałam? I czemu tak bardzo mnie to wszystko zabolało?
Przez łzy dostrzegłam znajomą okolicę. Podświadomość doprowadziła mnie do kawiarenki. Tak, właśnie do tej, w której pracuję. Otarłam łzy z oczu. Tu również sporo ludzi się bawiło. Wśród nich udało mi się dostrzec swojego szefa. Mike był niewiele starszy ode mnie i nigdy nie miałam z nim żadnych problemów. Nie interesowała go moja rodzina, ani nie pytał o moje życie prywatne. Wiedział tylko, że jest mi ciężko.
- Mike! - wykrzyknęłam. O dziwo mnie usłyszał i po chwili oderwał się od znajomych. Chwilę później udało mi się do niego dotrzeć. - Dwie sprawy. Mogę jutro wziąć dodatkowe godziny? - spojrzał na mnie zdziwiony, ale nie spytał o szkołę. Jak już mówiłam, nigdy nie pytał. - Masz szczęście. Margaret coś wspominała, że nie będzie mogła przyjść, więc spoko - puścił do mnie oczko. - A miałbyś coś przeciwko, gdybym dziś spała na tej kanapie na zapleczu? - na te słowa zrobił tak poważną minę, że bałam się, że się nie zgodzi. Jeszcze nigdy o to nie prosiłam. Po chwili namysłu wyciągnął kluczyki od kafejki z kieszeni i je do mnie wyciągnął. Widać było, że coś go gryzie. Tak jakby chciał mi zadać to pierwsze w życiu pytanie, ale zanim zdążył, wzięłam od niego klucze, rzuciłam krótkie "Dzięki." i ruszyłam w kierunku kafejki. Obróciłam się tylko, żeby sprawdzić, czy przypadkiem go nie uraziłam. Patrzył na mnie z nieco oszołomioną miną, więc posłałam do niego szeroki uśmiech. Pewnie już się przyzwyczaił do moich lakonicznych wypowiedzi - inaczej już dawno by mnie zwolnił. W zasadzie był jedyną osobą na tym świecie z którą udało mi się kiedykolwiek nawiązać kontakt. I to tylko dlatego, że musiałam by dostać pracę. A, że był człowiekiem raczej cichym i nie dociekliwym, bardzo mi to odpowiadało. Otworzyłam drzwi, weszłam do środka i szybko zamknęłam je za sobą. - W zasadzie był trochę jak brat. Znaczy... chciałabym mieć takiego brata.. - po omnacku skierowałam się na zaplecze. Przechodziłam tędy miliony razy, więc bez trudu udało mi się trafić. Ściągnęłam pospiesznie buty i usadowiłam się wygodnie na kanapie. - Ciekawe ile jeszcze potrwa ta awaria.. - i jak na zawołanie zapaliło się światło. - eh.. - wstałam, żeby pogasić wszędzie światło. Po drodze do wyłącznika mijałam lustro. To co dostrzegłam kątem oka, ścisnęło mi gardło. - Soo... - zgasiłam światło i od razu z oczu popłynęły łzy. Po ciemku łatwiej mi okazywać uczucia, bo i tak ich nie widać. Szybkim krokiem udałam się na kanapę. Jak najszybciej ściągnęłam z siebie bluzę chłopaka. Położywszy się, podłożyłam ją pod głowę. Wciąż pachniała właścicielem. Instynkt kazał mi uciekać, podczas gdy powinnam po prostu się pożegnać i oddać mu bluzę. - Co ja sobie w ogóle wyobrażałam? Nie powinnam z nim rozmawiać po wczorajszym... Zbytnio się do niego zbliżyłam...
- Po dłuższym czasie tego typu przemyśleń udało mi się w końcu zasnąć.
Ostatnio zmieniony przez Ojsa (10-01-2015 o 18h25)
#182 24-10-2014 o 19h43
Link do zewnętrznego obrazka
Kathe spytała w moim ojczystym języku, kim właściwie dla mnie jest i uciekła, zanim zdążyłem odpowiedzieć. Przekląłem w tym samym języku co ona. Chciałem za nią pobiec, jednak musiałem zająć się Rose.
- Nie jestem aż tak pijana, Soo - powiedziała spokojnie moja była, chociaż wciąż nieco plątał się jej język. - Co to właściwie była za dziewczyna? Jakaś nowa do korepetycji? - Jej głos był całkiem spokojny. Skinąłem głową, nie chcąc dłużej tłumaczyć.
- Ile wypiłaś? - spytałem z czułością w głosie, gładząc ją wolną ręką po włosach. Mam nadzieję, że Kathe nie spotka nic złego po drodze. Spojrzałem jeszcze raz w stronę, w którą odbiegła, ale już jej nie zobaczyłem.
- W barze niedaleko rozdają drinki za darmo i nie pytają, ile masz lat. Skorzystałam trochę, bo po tym z rana... Byłam nieco przybita.
- Tylko ją pocieszałem. Ja wciąż... Wciąż cię kocham - zająknąłem się nieco. Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie i wspięła się na palce, żeby mnie pocałować. Bez wahania objąłem ją, pochylając głowę niżej. Nie zdawałem sobie do końca sprawy z tego, jak bardzo za nią tęskniłem.
***
Szliśmy objęci, rozmawiając o wszystkim co uznaliśmy za ważne. Opowiedziałem jej o tym, jak poznałem Kathe. Wiedziałem, że zrozumie moje zachowanie i miałem nadzieję, że nie będzie miała pretensji o to, że umówiłem się z dziewczyną do kina. Oczywiście o ile to wciąż aktualne po tym, co się wydarzyło... Byliśmy już całkiem niedaleko domu Rose, gdy latarnie na ulicy rozjarzyły się światłem. Z tłumu wydobywały się jęki zawodu, ale większość bawiła się dalej. Mam nadzieję, że Katherine dotarła bezpiecznie do domu.
- Nie musisz iść dalej - powiedziała miękko moja dziewczyna. - Pewnie wciąż nie czujesz się dobrze po ataku paniki w windzie, prawda?
- Czuję się już dużo lepiej, naprawdę - skłamałem. Byłem zmęczony, bolała mnie głowa i powoli zaczynało mi się znowu robić niedobrze.
- Nie kłam, słabo ci to wychodzi. Przecież widzę jaki jesteś blady. Do domu, już! Nie chcę, żeby stało ci się coś poważnego. - Rose jest uparta, muszę to przyznać. Uśmiechnąłem się do niej.
- Tak jest, pani kapitan! - zażartowałem cmokając ją prosto w usta. - W takim razie... Do jutra, tak?
Dziewczyna skinęła głową i zmierzwiła mi włosy. Jej usta poruszyły się, jakby coś mówiła, ale nie usłyszałem. Pocałowałem ją jeszcze raz i odszedłem do domu.
Ostatnio zmieniony przez Majerankowa (28-10-2014 o 15h50)
#183 27-10-2014 o 22h01
Link do zewnętrznego obrazka
Otworzyłam oczy. Chwilkę zajęło mi zorientowanie się, że leżę na kanapie na zapleczu. Spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie. Była piąta. Przeciągnęłam się i poszłam do łazienki. Czułam ogromną potrzebę wzięcia prysznica, a że miałam jeszcze 3 godziny do otwarcia, mogłam sobie na to pozwolić. Miną jeszcze co najmniej 2,5 zanim któryś z pracowników się pojawi. Prysznic nie wyglądał zachwycająco, w końcu zapewne od lat nikt z niego nie korzystał. Według tego co mówił Mike na rozmowie kwalifikacyjnej, budynek przed przebudową był zwykłym domem. Ale to było co najmniej 5 lat temu. Gdy wyszłam z łazienki, zaskoczona spostrzegłam, że minęło niecałe 20 minut i mam jeszcze naprawdę mnóstwo czasu. Usiadłam na kanapie i wsparłam głowę na ramionach. Wbiłam spojrzenie w zegar. Czas tak wolno płynął... Moja głowa była bombardowana ogromną ilością myśli na raz. Zaczynając na Smith'u, kończąc na Soo. Nie starałam się nawet zrozumieć co sama do siebie mówiłam. To bolało. Życie już bolało mnie i tak wystarczająco, więc po co dokładać kolejne cegiełki do muru cierpienia. By zignorować te wszystkie myśli postanowiłam zaparzyć sobie herbatę. Gdy podeszłam do kuchennego arsenału, mój wzrok od razu padł na miętę.
"Pamiętasz?!" - do oczu napłynęły mi łzy - "Robisz się słaba!
- Zostawisz mnie wreszcie w spokoju?! - krzyknęłam, po czym zrobiło mi się głupio, że na głos uciszam swoje urojenia. Wzięłam melisę. Podobno działa uspokajająco, ale czy uspokoi moje myśli?
"Już sobie sama nie poradzisz."
Gdy zalewałam zioła, usłyszałam szczęk zamka. - Mike - To musiał być on. Nikt inny nie miał zapasowego klucza. Po chwili do kuchni wkroczył mój szef we własnej osobie.
- Przyszedłem zobaczyć jak żyjesz... - przerwał w połowie zdania. Spojrzałam na niego ze łzami w oczach. Patrzył tak na mnie w ten sam sposób, jak wtedy, gdy przychodziłam do pracy z jakimiś widocznymi siniakami, np. na twarzy. Zawsze myślałam, że to dlatego, że bał się, że odstraszę klientów, a to najwyraźniej była zwykła troska. Łzy ściekały mi powoli po twarzy - Mike... - wychrypiałam - Mogę tu zostać na dłużej?
Chłopak zrobił coś czego się nie spodziewałam. Na pewno nie po nim. Mianowicie podszedł i mnie objął. W tym momencie rozszlochałam się na dobre. - Masz rację Smith! Sama nie! - Mike przeciągnął mnie i posadził na kanapie. Sam usiadł obok i znów mnie przytulił, a ja (nie mam bladego pojęcia co we mnie wstąpiło) zaczęłam mu chaotycznie opowiadać wszystko. Zaczynając od rodziców, przez Smitha, aż po byłą Soo, a on cały czas głaskał mnie po plecach, szepcąc co jakiś czas uspokajające słowa. - Tego jest już po prostu zbyt wiele. Boje się, że tego nie udźwignę. Dlatego chcę zdjąć z wielkiego muru problemów cegiełki z rodzicami, przynajmniej dopóki się nie ogarnę się jakoś po tej sprawie ze Smithem... Rozumiesz mnie? - spojrzałam w jego zielone oczy. Patrzył przez dłuższą chwilę w moje, a mi głupio się zrobiło, że tak wybuchnęłam. Nie powinnam mu o tym wszystkim opowiadać. Jest moim szefem, a aktualnie to wszystko mocno komplikowało nasze relacje. - Niestety nie mogę pozwolić ci tu zostać, ale mam lepszy pomysł. - otworzyłam szeroko oczy. - Jak to? - uśmiechnął się pod nosem jakby usłyszał moje pytanie. - Mogłabyś... zamieszkać przez ten czas u mnie. Mam wolną kanapę. I w sumie miejsce w szafie też się znajdzie. - otworzyłam oczy jeszcze szerzej. - Nie mogę... - Przestań. - powiedział stanowczo - Wiem jak ciężko jest wyciągnąć rękę po pomoc. Sam byłem kiedyś... - tu urwał i się nieco skrzywił. - w podobnej sytuacji. Nie sądziłem, że kiedykolwiek mi powiesz o tym co się dzieje. - Wtuliłam się w niego. To dlatego nigdy nie pytał, nie naciskał i nie wnikał. Po prostu wiedział i rozumiał. - Jeśli chcesz, mogę ci pomóc zabrać się z rzeczami z domu. - odsunął mnie nieco od siebie i wytarł łzy z oczu. - A teraz powinnaś się nieco ogarnąć, zanim przyjdzie reszta. - spojrzałam na zegarek. Faktycznie zaczynało się już robić późno. Pokiwałam do chłopaka i poszłam do łazienki przemyć twarz. Takiego rozwiązania sytuacji się nie spodziewałam. - Mike... - Nie chciałam, żeby ktokolwiek musiał przechodzić to co ja... Ale mimo wszystko cieszył mnie fakt, że nie jestem sama.
Dzień pracy minął w miarę szybko. Zawsze myślałam, że w tygodniu jest mniej klientów, ale w praktyce nie było ich dużo mniej, tylko wiele zamówień było po prostu z dostawą do pracy, czy szkoły na przerwach. Przynajmniej duża ilość pracy nie pozwoliła mi na głębsze przemyślenia dotyczące tego co się wydarzyło. Już pomijając Smitha - nie miałam najmniejszej ochoty myśleć o Soo i jego byłej. Z resztą, moje zachowanie było skandaliczne. O przyszłości też nie chciałam myśleć. Trochę przerażała mnie perspektywa mieszkania u Mike'a, szczególnie biorąc pod uwagę nasze relacje pracownik-szef. Wyszłam z budynku. Czekał oparty o samochód. Na mój widok otworzył zwyczajnie drzwi od strony pasażera i wsiadł z drugiej strony. Niewiele myśląc wsiadłam i zamknęłam za sobą drzwi. - To dokąd? - spytał, a ja podałam mu adres.
- Mike... mogę cię o coś spytać? - obrzucił mnie szybkim spojrzeniem znad kierownicy. - Pytaj o co chcesz. - powiedział z kamienną twarzą. Widać, że o swoich rodzicach nie chciał rozmawiać, więc nie zadałam tego pytania, pomimo iż uparcie siedziało mi w głowie. - Na pewno nie będę ci przeszkadzać? - Wyraz jego twarzy złagodniał. Pokręcił przecząco głową. - Tym jak mi się odwdzięczysz też nie musisz się głowić. Wystarczy, że będziesz gotować dla nas obojga, bo mi raczej nie wychodzi. - Uśmiechnął się, a ja nie mogłam nie zrobić tego samego. W jego towarzystwie czułam się swobodnie. Jak nigdy wcześniej. O rodziców spytam go kiedy indziej. Zdaje się, że będziemy mieli jeszcze sporo okazji do rozmów.
Moim oczom ukazała się ta sama rozsypująca kamienica, w której spędziłam tyle lat. Mike zaparkował samochód nieopodal wejścia. - Iść z tobą? - Pokręciłam przecząco głową. Musiałam sama sobie z tym poradzić. - Jesteś pewna? Może jednak lepiej żebym był w pobliżu. - spojrzałam na niego. Na jego twarzy rysowała się troska. - Jeśli chcesz... W sumie, sama bagaży nie uniosę. - Pomimo strachu zaciskającego żołądek spróbowałam się uśmiechnąć. - Tylko porządnie zamknij samochód. To nie jest bezpieczna dzielnica. - Wysiedliśmy. Pierwsza łza strachu spłynęła mi po policzku. Chłopak złapał mnie za rękę, dając do zrozumienia, że nie jestem sama. Wspinaliśmy się po schodach w ciszy. Zadrżałam gdy dotarliśmy na samą górę. Wypuściłam dłoń chłopaka i spojrzałam mu prosto w oczy. - Cokolwiek by się nie działo, nie wchodź do środka. Proszę... - Spojrzał na mnie swoimi smutnymi oczami i kiwnął głową. Weszłam do środka. Było dziwnie cicho. Zbyt cicho. Przemknęłam szybko do siebie do pokoju. Dwie spore walizki czekały spokojnie, aż je spakuję, co zrobiłam w miarę szybko zważając na fakt, iż w szafie wszystko mam zawsze ładnie poukładane. 5 minut i wszystko ładnie zapieczętowane. Posłałam smutne spojrzenie sukience którą kupiłam na bal maturalny. Nie powinnam jej upychać do walizki, ale nie mogłam jej tu tak zostawić. Najwyżej będę musiała spędzić sporo czasu, by doprowadzić ją do stanu używalności. Wytachałam walizki na korytarz, ale życie byłoby zbyt piękne, gdyby nie napatoczył się tam mój wstawiony już ojciec. - Doo..kąd *hyc* sie wyybierasz? - Próbowałam go minąć, niestety zdążył zastawić mi drogę. - Nigdzie nie pójdziesz! - krzyknął, po czym uderzył mnie pięścią w twarz. Złapałam się za policzek i osunęłam się na kolana. Bolało, bardzo bolało. Ale nie uderzy mnie już więcej. Nie miałam zamiaru wracać, nie chciałam już nigdy więcej oglądać tej twarzy.
Już miało paść kolejne uderzenie, gdy otworzyły się drzwi i wkroczył Mike. Ojciec nie zdążył zareagować i leżał ogłuszony na podłodze. W oczach chłopaka dostrzegłam niemalże furię. Wyciągnął do mnie rękę i pomógł mi wstać. Krzyczał żebym się pospieszyła. Wziął obie walizki i szybko wyszedł, a ja zaraz za nim. Zamknęłam drzwi i zbiegliśmy szybko po schodach. Walizki wylądowały szybko na tylnym siedzeniu. I błyskawicznie opuściliśmy to miejsce. Nadal trzymałam się za twarz. - Czemu się nie broniłaś?! Myślałem, że jak każesz mi zostać za drzwiami, to znaczy że sobie poradzisz! - wykrzyczał. Był mocno zdenerwowany.
"Sama już sobie nie poradzisz!"
Łzy ściekały mi po policzkach, ale nie odpowiedziałam. Spojrzał na mnie i nieco zmiękł. - Przepraszam - odburknął. W ciszy dojechaliśmy do kamienicy w której mieszkał. W ciszy także opuściliśmy samochód. Chłopak wziął większą walizkę, i skierował się w kierunku klatki. Ja wzięłam mniejszą i udałam się za nim. Okazało się, że też mieszka na najwyższym piętrze. Otworzył drzwi, wkroczył do środka, postawił walizkę na środku korytarza i powiedział - No.. To czuj się jak u siebie. - dosyć nieśmiałym głosem, tak jakby wciąż było mu głupio, że na mnie wybuchnął. Podeszłam do niego i się przytuliłam. Było tak wiele rzeczy... a jedyne co udało mi się wypowiedzieć to - Dziękuję.. - Rozpłakałam się. To już był koniec? Mike odsunął mnie nieco od siebie i przyjrzał się uważnie mojej twarzy. - Oj.. będzie siniak... - Wtuliłam się w niego z powrotem. Miałam już dość wszystkiego na dziś.
Mieszkanie Mika nie było duże, za to przytulne i utrzymane w ciemnych barwach. Chłopak poszedł wziąć prysznic, a ja miałam się w tym czasie rozpakować. Okazało się, że faktycznie ma nie tylko "trochę wolnego miejsca" w szafie, ale że ma calusieńką pustą szafę w salonie, gdzie spokojnie zmieściły się wszystkie moje rzeczy i wtedy mogłam dopiero powiedzieć, że jest "trochę wolnego miejsca". Całe szczęście, suknia jakimś cudem się nie pogniotła.
Gdy wyszedł z łazienki, wyciągnął mi drugi komplet pościeli z szafy w swojej sypialni, powiedzieliśmy sobie po prostu "Dobranoc" i poszliśmy, on do siebie, ja do salonu. O dziwo sen przyszedł szybko, o wiele szybciej niż się tego spodziewałam.
Ostatnio zmieniony przez Ojsa (10-01-2015 o 18h25)
#184 28-10-2014 o 17h06
Ostrzegam: marność nad marnościami...
Link do zewnętrznego obrazka
Na drugi dzień poszedłem jak zwykle do szkoły, mimo że wciąż nie czułem się dobrze. Rano nieco zaspałem, więc musiałem zjechać windą na parking, bo schodzenie zajęłoby mi zbyt dużo czasu. O mało nie dostałem zawału serca, gdy zatrzymała się na jednym z pięter, ale to tylko ktoś chciał wsiąść. Kathe nie było na lekcjach. Zauważyłem to od razu po dzwonku na biologię. Czyżby to przeze mnie nie pojawiła się dziś w szkole? Może nie chce mnie już więcej spotkać? Nie, to bez sensu, pewnie postanowiła nie przychodzić w związku z tym co się wydarzyło w środę...
***
Popołudniu, gdy wychodziłem ze szkoły, zauważyłem Katherine wychodzącą z kawiarni naprzeciwko. Już chciałem do niej podejść i porozmawiać, gdy zauważyłem, że nie jest sama. Podeszła do jakiegoś starszego faceta i wsiadła z nim do samochodu. Nie był on jednak na tyle stary, żeby być jej ojcem. Poczułem dziwne ukłucie w piersiach. Czyżby miała chłopaka? Tylko co cię to obchodzi? Znasz ją od dwóch dni. I nie, to że się nią interesowałeś od początku szkoły się nie liczy. w sumie racja, przecież właściwie nic o niej nie wiem, a przykładem jest choćby ten mężczyzna. Równie dobrze może to być jej brat, co z tego, że ludzie ze szkoły twierdzili, że to jedynaczka. W końcu nie musieli wiedzieć wszystkiego. Patrzyłem przez chwilę, jak odjeżdżają, po czym poszedłem na parking. Obok mojego samochodu stała Rose. Miała bardzo niepewną minę. Uśmiechnąłem się na jej widok, próbując wyrzucić Kathe ze swoich myśli. Podszedłem do dziewczyny i na powitanie pocałowałem ją w policzek.
- I co, bardzo pijana wczoraj byłaś? - spytałem z rozbawieniem.
- Trochę... Ale nie aż tak, żebym nie była odpowiedzialna za to, co zrobiłam. Dobrze się stało, że po drinkach nabrałam odwagi... Normalnie nigdy bym się na to nie zdobyła. - Rose uśmiechnęła się i wtuliła się we mnie. Ja także ją objąłem, wdychając znajomy zapach jej szamponu. Tak dawno tego nie robiłem, że niemal zapomniałem jak to jest, gdy serce bije mi szybciej w jej obecności. Trwaliśmy tak przez chwilę, ale wszystko co dobre nie może trwać długo.
- Co jest, Soo? Dwie na raz? - Usłyszałem wyjątkowo złośliwy głos. No cóż, człowiek który nie ma wrogów podobno jest tchórzem.
- @#$%&^ - rzuciła moja dziewczyna, odsuwając się trochę ode mnie i miażdżąc wzrokiem Phila. Wciąż się uśmiechała, ale teraz był to zupełnie inny uśmiech - drapieżny, jakby miała zamiar rzucić się na chłopaka.
- Nie musisz mnie bronić - stwierdziłem rozbawiony, gdy mój "wróg" już poszedł. Rose wzruszyła ramionami, puszczając mi oczko.
- Wiesz, że muszę. Masz jakieś plany na popołudnie? - Pokręciłem głową. - To wpadnę do ciebie za jakieś półtorej godziny, co?
- Nie ma sprawy. - Pożegnaliśmy się chwilowo i pojechałem do domu. W biegu zjadłem obiad i odrobiłem trochę pracy domowej, zastanawiając się co takiego moja dziewczyna wymyśliła tym razem. Rzadko pozwalała mi się nudzić, zawsze miała jakiś plan działania. Zdziwię się, jeśli tym razem będzie inaczej.
Rose spóźniła się całe pół godziny, dając mi tym samym więcej czasu na zadanie z matmy. W końcu zjawiła się z podejrzanie wypchaną torbą, ale okazało się, że to na później. Umówiła się jeszcze z koleżanką. Dziewczyna zaproponowała mi, żebyśmy po prostu zostali u mnie i coś obejrzeli, co było nieco podejrzane - nie przepadała za tego typu spędzaniem czasu. Wybrała film, który z tego co pamiętam oglądała już w kinie, a potem usiadła z podkulonymi nogami na kanapie. Przed oczami stanęła mi Kathe, która siedziała tu wczoraj w tej samej pozycji. Odgoniłem od siebie tę natrętną wizję i usadowiłem się obok Rose, obejmując ją ramieniem. Szybko okazało się, że nie obejrzymy tego filmu spokojnie.
- Sorry - bąknęła dziewczyna, uderzywszy mnie łokciem w brzuch. Strasznie się wierciła i nie mogła się ułożyć.
- Coś nie tak? - spytałem z troską.
- Głupio mi, że zeszliśmy się gdy byłam pijana... - Nie odezwałem się, tylko po prostu ją pocałowałem.
- Takie przeżycia lepiej na trzeźwo, co? - spytałem po chwili, uśmiechając się i odgarniając jej włosy z oczu. Siedziała mi na kolanach, kurczowo obejmując moją szyję. Pokiwała powoli głową. - Spójrz na to z tej strony: gdybyś się nie upiła, żadne z nas nie miałoby odwagi powiedzieć tego, co czuje naprawdę.
Rose skinęła głową jeszcze raz, po czym wróciła do poprzedniej pozycji i skupiła się na filmie. Oboje lekko się uśmiechaliśmy.
***
Dziewczyna wyszła gdy tylko skończył się film, tłumacząc, że jej znajoma nie będzie na nią czekać. Skończyłem więc odrabianie lekcji i wziąłem się za post na bloga. Od tygodnia nic nie pisałem, trzeba się czytelnikom jakoś wytłumaczyć.
Ostatnio zmieniony przez Majerankowa (28-10-2014 o 17h07)
#185 29-10-2014 o 18h47
Link do zewnętrznego obrazka
Otworzyłam oczy i rozejrzałam się wokół. Strasznie bolała mnie głowa i nie do końca orientowałam się w sytuacji. Moje spojrzenie padło na bluzę Soo, bezwładnie wiszącą na oparciu od krzesła. Wszystko zaczęło mi się powoli przypominać. Krok po kroczku doszłam do tego gdzie jestem i dlaczego.
Wzięłam jakieś ubrania i poszłam do łazienki wziąć prysznic. Posiadanie tylko i wyłącznie czarnych ubrań ma ten plus, że jak nie chce ci się kombinować, to bierzesz pierwsze lepsze rzeczy z szafy i nie musisz się obawiać, że coś nie będzie do siebie pasować. Przynajmniej kolorystycznie, bo różnie to bywa...
Gdy wyszłam spod prysznica, natychmiast opuściłam łazienkę i zabrałam się za robienie śniadania. Po kilku minutach do kuchni wkroczył zaspany Mike.
- Cześć... - spojrzałam na niego i spróbowałam się uśmiechnąć. On natomiast szeroko wytrzeszczył oczy podszedł do mnie, wyłączył palnik i mnie objął. - Jestem głupi... Nie powinienem pozwolić ci tam samej wchodzić. - nagle skojarzyłam, że pewnie (tak jak mówił wczoraj) mam siniaka na twarzy. - Jest aż tak źle? - chłopak wypuścił mnie z objęć i spojrzał na mnie zdziwiony. - To jeszcze nie widziałaś? - pokiwałam przecząco głową, a on za rękę zaprowadził mnie do łazienki.
Gdy moje spojrzenie padło na lustro, zrobiło mi się słabo. Niemal całą lewą połowę mojej twarzy pokrywał intensywnie fioletowy siniak. Musiałam wesprzeć się na umywalce, żeby nie zemdleć. Przecież to będzie szpecić moją twarz co najmniej przez 3 tygodnie... Spojrzałam przerażona na chłopaka. - Tego nie da się ukryć prawda? - wpatrywał się we mnie z grobową miną. Mocno zacisnął pięść. - Mike... Nie dręcz się... to tylko i wyłącznie moja wina.. - przytuliłam go mocno. Chwilę to zajęło, ale w końcu rozluźnił mięśnie i też mnie objął. Wtulił twarz we włosy na czubku mojej głowy. Gdy się rozłączyliśmy dostrzegłam w jego oczach łzy. - Um.. Mike... to tylko ja. Na prawdę nie ma czym się przejmować. - spojrzał na mnie jak na idiotkę.
- "Tylko ty" powiadasz. A przyszło ci kiedyś na myśl, że możesz być dla kogoś ważna? - spojrzałam na niego pytająco, ale jego twarz znów przybrała grobowy wyraz. Z jego słów można było wysnuć jasne wnioski.
- Ale... dlaczego? - spytałam powoli nie do końca wiedząc jakich powinnam użyć słów. Spojrzał na mnie spode łba. Nie musiałam mówić, dobrze wiedział o co pytam.
- Nie ważne - odwarknął. Nie dałam za wygraną.
- W samochodzie powiedziałeś, że mogę pytać o co tylko chcę, więc pytam. Dlaczego mi pomagasz?! - zrobił tak zbolałą minę, jakbym mu wymierzyła policzek. Szybko się odwrócił i niemal wybiegł z łazienki. Dosłownie wryło mnie w ziemię. Wyciągnęłam rękę chcąc go zatrzymać, ale poruszała się ona jakby w spowolnionym tempie.
- Nie powinnam pytać. On nigdy mnie nie pytał... - w oczach pojawiły mi się łzy. Udało mi się oderwać stopy od podłogi i ciężkim krokiem zbliżyłam się do jego pokoju. Zapukałam do drzwi - nie odpowiedział. Powoli uchyliłam drzwi. Siedział skulony za łóżkiem. Na ten widok przeszedł mnie dreszcz. - Mike? - wypowiedziałam jego imie cicho i niepewnie, jakby to było pytanie. Powoli i po cichu przysiadłam się obok niego i lekko dźgnęłam go w ramię, mówiąc - Hej...przepraszam... nie musisz nic mówić jeśli nie chcesz... - Znów nie odpowiedział. Wtuliłam się w jego plecy. Nawet jeśli tego nie okazywał, wiedziałam, że tego potrzebuje. - Może to, że razem teraz mieszkamy, pomoże nie tylko mi?
Siedziałam tak dłuższą chwilę. W przeciwieństwie do sytuacji z Soo, nie czułam się ani trochę niezręcznie, ale zaczynały mnie już powoli boleć plecy. Chciałam wstać żeby zaparzyć herbatę ale Mike, gdy tylko poczuł, że się poruszyłam schwycił mnie za dłoń. Usiadłam z powrotem. Spojrzał na mnie zapuchniętymi oczami. Widać było, że chciałby coś powiedzieć, ale słowa nie przechodziły mu przez gardło. - Spokojnie. Nie musisz mi jeszcze nic mówić. - uśmiechając się delikatnie, wytarłam ostatnią łzę która właśnie spływała po jego policzku. On w odpowiedzi mnie objął. Po chwili zaczął opowiadać swoją historię. Tak jakby moje przyzwolenie na milczenie nagle otworzyło mu usta. Jego historia była podobna do mojej, ale miała tragiczne zakończenie. Chłopak miał siostrę, która tak jak ja postanowiła się wyprowadzić. Ją też przyłapał ojciec. W przypływie furii zbił dziewczynę do tego stopnia, że tego nie przeżyła. Był wtedy w moim wieku, więc gdy zamknęli jego ojca, opieka społeczna uznała, że jest wystarczająco samodzielny by sobie poradzić. Mówienie o tym sprawiało mu widoczną trudność, pomimo iż minęły już 4 lata. Cały czas głaskałam go uspokajająco po plecach, chociaż wiedziałam, że na niezbyt wiele się to zda. Gdy skończył swoją historię powiedział - Gdy tylko cię poznałem, wyczułem między nami więź. Nie mogłem patrzeć na twoje siniaki. Sprawiały mi ogromny ból, na nowo przypominając mi o Katlin. Dlatego teraz również bardzo boli mnie fakt, że ten %*&@^%# cię uderzył... chciałem cię ochronić, przez wzgląd na nią. Rozumiesz? - Rozumiałam. Byliśmy do siebie podobni. Dwoje zagubionych w życiu dzieci, pochodzących z patologicznych rodzin, które nie potrafią sobie poradzić samemu w życiu, ale radzących sobie - bo muszą. - Ta więź... Nadal ją czujesz? - spytałam, po czy zrobiło mi się trochę głupio. W odpowiedzi Mike pokiwał głową.
- Oppa... - wypowiadając to słowo, wtuliłam się w niego mocniej. Musiał wiedzieć co to znaczy, bo zaczął szlochać. Zapłakany odsunąl się ode mnie i ujął moją twarz w dłonie. - Nigdy więcej nie pozwolę cię skrzywdzić. - Nie do końca wiedziałam co powinnam teraz zrobić czy powiedzieć, więc po prostu się do niego przytuliłam. Siedzieliśmy wtuleni w ciszy jeszcze dłuższy czas, a potem oddech chłopaka się uspokoił. Wyplątałam się z jego objęć. Ta noc musiała być dla niego naprawdę trudna. Musiały wrócić te wszystkie bolesne wspomnienia, zapewne tłumione przez kilka ostatnich lat głęboko we wnętrzu. Wzięłam koc z jego łóżka i dokładnie go opatuliłam. Spojrzałam na zegarek. Zostało nie cale pół godziny do otwarcia kafejki. - Cóż...Sama się nie otworzy. - skierowałam spojrzenie z powrotem na śpiącego chłopaka. Całkiem uroczo wyglądał. Uśmiechnęłam się pod nosem. Przed wyjściem przemyłam jeszcze twarz i nałożyłam na nią dużą (a nawet bardzo dużą) ilość fluidu, by zakryć siniaka. Niestety wciąż trochę przebijał, ale dlatego rozpuściłam włosy. Reszta pracowników jest przyzwyczajona do tego, że przemykam jak cień i na ogół nie zwracają na mnie większej uwagi, więc nie powinni zauważyć.
Wzięłam klucze ze stołu, a na ich miejsce położyłam kartkę z wiadomością o treści:
"Spokojnie, ja się wszystkim zajmę.
O nic się nie martw i odpoczywaj.
~ Katherine"
Wyszłam zamykając delikatnie drzwi, żeby przypadkiem nie obudzić Mike'a. Przyda mu się odrobina nadprogramowego snu.
Otworzyłam kafejkę i po jakimś czasie zebrał się cały personel. Dzień przebiegał jak zwykle i tak jak myślałam, nikt nie zwrócił uwagi na ślad na mojej twarzy, a także na nieobecność Mike'a. Pewnie myśleli, że tak jak mu się czasem zdarzało otworzył i poszedł załatwić jakieś sprawy. Cały czas zastanawiałam się nad tym, jakim cudem udało mi się go poznać i jakie miałam szczęście z tego powodu. Nawet nie zauważyłam kiedy minęło to 10 godzin i była już pora zamykania. Gdy już byłam pewna, że wszyscy klienci oraz pracownicy wyszli, sama opuściłam budynek i zamknęłam drzwi.
Otworzyłem oczy i zdezorientowany rozejrzałem się wokół. Jakimś cudem leżałem na podłodze, ale bardzo szczelnie opatulony kocem. Spojrzałem na zegarek. Było już po 17. - O matko! Co ja powiem klientom?! A pracownikom?! - Szybko zerwałem się na równe nogi i pobiegłem do łazienki. Przepłukałem twarz zimną wodą i biegiem rzuciłem się w stronę stołu, gdzie powinny leżeć klucze od kafejki. Zamiast nich leżała tam kartka z wiadomością. - Właśnie! Gdzie jest Kathe? - szybko schwyciłem kartkę. Spodziewałem się wiadomości mówiącej, że się wyprowadza, bo nie potrzebuje mojej pomocy, albo czegoś w tym stylu, ale to co zobaczyłem z jednej strony bardzo mnie uspokoiło, a z drugiej ucieszyło. Czułem, że dziewczyna jest mi dziwnie bliska, chociaż do wczoraj raczej ze sobą nie rozmawialiśmy. Nawet nie wiem czemu tak bardzo ucieszyła mnie informacja, że się nie wyprowadza. To było dziwne. Bardzo dziwne... Ale z tego entuzjazmu, aż postanowiłem ugotować obiad. Nigdy mi to nie wychodziło, ale zdałoby się jej jakoś odwdzięczyć za to, że zajęla się kafejką.
Link do zewnętrznego obrazka
Otworzyłam drzwi i doszedł mnie zapach sosu pomidorowego. Pospiesznie zdjęłam buty i udałam się do kuchni, gdzie zastałam Mike'a przy garach. - Myślałam, że to ja gotuję, bo ty nie umiesz - powiedziałam uśmiechając się. Spojrzał na mnie i też się uśmiechnął. - Bo nie gotuję. Dziś to taki wyjątek... - spuścił wzrok i westchnął głęboko. - Dzięki... - Dużo lepiej już wyglądał. Nawet zeszła mu opuchlizna z oczu. Polecił mi usiąść w salonie przy stole, więc go posłuchałam. Po chwili przyszedł z dwoma olbrzymimi porcjami spaghetti.
- Chyba żartujesz! Nie dam rady tyle zjeść! - powiedziałam ze śmiechem, ale okazało się, że udało mi się wchłonąć wszystko. Byłam strasznie głodna, a spaghetti całkiem nieźle chłopakowi wyszło. Widziałam, że patrzy z satysfakcją na ta jak wcinam. - Tak jak ja na Soo - i znów to bolesne ukłucie. - Czy ja kiedyś się ogarnę?
- Pychotka - powiedziałam, gdy już skończyłam. Nagle padło pytanie którego się zupełnie nie spodziewałam. - To jak? Idziesz w końcu spotkać się z tym całym koreańczykiem? - spojrzałam zdziwiona na Mike'a. - Czemu miałabym iść? Wrócili do siebie z byłą... Pewnie nie przyjdzie... Albo przyjdą razem... - i znów zabolało. Tym razem mocniej. Mike spojrzał na mnie ciepłym wzrokiem. - Wiesz... może powinnaś jednak iść. Jako twój opiekun.. - tu puścił do mnie oczko - uważam, że zdrowo by było, gdybyś znalazła sobie jakichś znajomych poza mną. Poza tym, mogę iść z tobą. Jeśli postanowi nie przyjść, po prostu pójdziemy na ten maraton razem. A jeśli przyjdzie z nią, postaram się, żeby potem żałował, że podjął taką decyzję. - tu znowu puścił do mnie oczko. Nie mogłam się nie uśmiechnąć. - Wiesz, że jesteś uroczy? - też się szeroko uśmiechnął - Dla siostry wszystko. - po czym spuścił wzrok. Widać, że pomimo wszystko wspomnienie Katlin bardzo go bolało. Wstałam od stołu i się do niego przytuliłam. Nie do końca się tego spodziewał, ale odwzajemnił uścisk.
30 minut przed seansem już byliśmy w kinie. Stanęliśmy z Mik'iem za rogiem w cieniu, by upewnić się, że Soo nas nie zauważy. Strasznie się denerwowałam. Bałam się jak to wszystko się potoczy. Nawet nie wiedziałam co byłoby najlepszą opcją. Z jednej strony chciałam się z nim spotkać i go bliżej poznać, a z drugiej się bałam. Już i tak zbliżyłam się do niego zbyt bardzo. A potem (cytując jedną z moich ulubionych książek):
"Opłakuję coś, czego nigdy nie miałam. ".
W ogóle całe moje życie od tych 2 dni biegło strasznie szybko. Za dużo się działo. W zasadzie czułam się, jakby od dnia poprzedniego minęły co najmniej 2 lata. Mocno trzymałam dłoń chłopaka. - Dziękuję - wyszeptałam mu do ucha, a on pokiwał głową. Pocałowałam go w policzek. Soo nadal nigdzie nie było widać.
Ostatnio zmieniony przez Ojsa (10-01-2015 o 18h26)
#186 29-10-2014 o 21h17
Link do zewnętrznego obrazka
Cały weekend wolnego. Żadnej nauki, korepetycji ani innych form "czynnego" spędzania czasu. Przez całą sobotę mogę psychicznie przygotowywać się na to, że wieczorem prawdopodobnie nie spotkam się z Kathe. Nie sądzę, żeby miała ochotę na spotkanie po tym co zaszło. Ja pewnie po czymś takim czułbym się jak piąte koło u wozu. Tylko teraz nie wiem, czy pójście samemu do kina będzie dobrym pomysłem. Chyba zrobię tak, że jeśli dziewczyna się nie zjawi, to po prostu wrócę do domu. Przecież nie zabiorę ze sobą Rose, bo jeśli Katherine jednak przyjdzie, będzie czuła się jeszcze gorzej w towarzystwie nas obojga. A przecież chodzi o poprawienie jej humoru, a nie zepsucie go doszczętnie...
***
Jeszcze godzina, a ja już się denerwuję jak przed testami semestralnymi. Niby zwykły, koleżeński wypad do kina, a nerwy zżerają mnie od środka. Chyba odrobinę przesadzam.
Po raz tysięczny poprawiłem włosy. Właściwie mógłbym wyjść już w tej chwili, jednak nie chcę pojawić się na miejscu za wcześnie. Czekał bym tylko jak ten głupi przed kinem i zastanawiał się nad tym, czy ona przyjdzie jeszcze intensywniej niż w domu. Odpaliłem komputer, chcąc jakoś zabić czas. Poszukałem strony ze znaczeniem kwiatów, zastanawiając się co mogę jej dać. Chociaż, czy dawanie żywych kwiatów przed niemal całonocnym maratonem ma trochę sensu? Pewnie zwiędną przed końcem filmu. No dobra, najwyżej zostawimy je u bileterki. Może trafię na swoją znajomą, ona nie powinna mieć nic przeciwko temu.
***
Z pojedynczą, różową różą stawiłem się o umówionej godzinie przed kinem. Niecierpliwie rozglądałem się za Kathe, jednak nigdzie nie mogłem jej dostrzec. Czyżby jednak uznała spotkanie za odwołane? Może przyszło jej do głowy, że postanowię wykorzystać zamówione bilety na randkę z Rose... To niestety aż nazbyt prawdopodobne.
#187 29-10-2014 o 23h58
Link do zewnętrznego obrazka
Staliśmy za ścianą w kinie i wciąż wyglądałam, czy już przyszedł czy nie. I wciąż nie opuszczało mnie przeczucie, że w ogóle nie powinno mnie tu być. Spojrzałam na zegarek na ręce Mika. Do rozpoczęcia seansu zostało tylko 15 minut, a Soo wciąż nigdzie nie było widać. Serce waliło mi jak młotem i dłonie zaczęły i się pocić. Puściłam rękę Mike'a szepcąc "przepraszam" a on w odpowiedzi radośnie się uśmiechnął. - To normalne, że się denerwujesz. Ale spójrz... - kiwnął głową w kierunku przeszklonych drzwi wejściowych do kina. - Ten tam, co tak na zewnątrz czeka, to nie twój Koreańczyk? - spojrzałam w kierunku wskazywanym przez mojego "brata". Otworzyłam szeroko oczy. Faktycznie tam stał i czekał. Nerwowo się rozglądał i co chwila zerkał na zegarek. Może czekał na Rose? Nie, na pewno nie. Od razu by z nią przyszedł. Nagle poczułam lekkie dźgnięcie w bok. Podskoczyłam jak oparzona. - No na co czekasz? - spojrzałam na mojego przyjaciela i się do niego przytuliłam. - Mike.. Ja nie chcę... Proszę zabierz mnie stąd... - uśmiechnął się do mnie słysząc te słowa. - Idź. Będzie dobrze. - pocałował mnie w czoło i popchnął lekko w stronę wyjścia. Postawiłam kilka kroków, po czym zatrzymałam się jeszcze i spytałam jak wyglądam. Miałam na myśli to czy bardzo widać siniaka, ale Mike chyba zrozumiał to opacznie po powiedział tylko - Olśniewająco. - posłał mi smutny uśmiech - No idź, bo się spóźnicie.
Niepewnym krokiem doszłam do drzwi. Otworzyłam je delikatnie i stanęłam tuż za Soo. Serce waliło mi młotem. Jeszcze nie było za późno... Zawsze mogę jeszcze uciec. Wyciągnęłam powoli rękę i dźgnęłam go jednokrotnie ramię. Teraz już nie było wyjścia.
- Czekasz może na kogoś? - spytałam cicho i dosyć niepewnie. Może wciąż czekał na swoją dziewczynę. Spojrzałam w kierunku, gdzie stał wcześniej Mike, w poszukiwaniu jakiegoś mentalnego wsparcia, ale już go tam nie było, więc wbiłam spojrzenie we własne buty.
Ostatnio zmieniony przez Ojsa (10-01-2015 o 18h26)
#188 30-10-2014 o 15h52
Link do zewnętrznego obrazka
Odwróciłem się, czując jak ktoś dźga mnie w ramię. Za mną stała dziewczyna, na którą czekałem. Wbijała wzrok w ziemię, jakby nie chciała spojrzeć mi w oczy.
- Kathe! - rozpromieniłem się na jej widok. - Już się bałem, że po tym co ostatnio się wydarzyło uznasz nasze spotkanie za odwołane... Ale jednak jesteś! Proszę, to dla ciebie. - Wręczyłem jej różę, nie do końca wiedząc jak się zachować. Chyba nie powinienem jej przytulać? Myślę, że to sprawiłoby, że czulibyśmy się jeszcze bardziej niezręcznie. Szczególnie, że ona chyba nie ma zbyt dobrego humoru.
- Ładnie dziś wyglądasz. Dobrze ci w rozpuszczonych włosach - powiedziałem niepewnie.
Ostatnio zmieniony przez Majerankowa (30-10-2014 o 15h54)
#189 30-10-2014 o 21h03
Link do zewnętrznego obrazka
Chłopak przywitał mnie radośnie. Dziwnie się czułam. Naprawdę nie powinno mnie tu być. Nie byłam jeszcze gotowa... - Już się bałem, że po tym co ostatnio się wydarzyło uznasz nasze spotkanie za odwołane... Ale jednak jesteś! - bo nie zamierzałam przychodzić... - Proszę, to dla ciebie. - podniosłam zdezorientowana wzrok. Chłopak wręczył mi różową różę. Głupio mi się zrobiło i to bardzo. Czułam się niezręcznie. To napięcie między nami było nie do wytrzymania. - Ładnie dziś wyglądasz. Dobrze ci w rozpuszczonych włosach - powiedział, a w jego głosie dało się czuć mocną nutę niepewności. Pokiwałam głową czując, że się czerwienię. Czyli siniaka przez taką ilość podkładu nie było widać. - Dobrze, bardzo dobrze. - pewnie mojego buraka też nie było widać. - Um... dzięki... - powiedziałam równie niepewnie, wbijając wzrok w kwiat. - Jest śliczna. - po czym zrobiło mi się głupio słysząc jak to brzmi. Zupełnie nie wiedziałam jak się zachować.
- Czemu on w ogóle przyniósł mi kwiat?! - gardło mi się zaciskało i miałam wielką ochotę wybuchnąć płaczem.
- Nie powinien, zwłaszcza, że jest w związku...
- Może wejdziemy już do środka? Zdaje się, że zostało niewiele czasu - usłyszałam. Znów tylko pokiwałam głową i od razu poszłam przodem i stanęłam w kolejce po bilety. Chłopak stał obok mnie w milczeniu. Naprawdę nie czułam się z tym dobrze. Rozglądałam się wokół w poszukiwaniu Mike'a, ale najwyraźniej musiał już wyjść drugim wyjściem. Zrezygnowana wbiłam ponownie wzrok w podłogę. Unikałam kontaktu z Soo. Nie miałam ochoty wchodzić z nim w głębsze relacje po tym... no...znaczy...
Wciąż nurtowała mnie ta róża... może chciał mi przez to coś powiedzieć? Będę musiała sprawdzić znacznie tych kwiatów po powrocie do domu.
Gdy udało nam się w końcu dotrzeć do końca kolejki zostało nam już naprawde niewiele czasu do rozpoczęcia seansu. Soo podał swoje dane osobowe i dostał zarezerwowane bilety. Wkroczyliśmy szybko do sali. Chłopak zostawił mnie jeszcze na chwilę, w celu zakupienia popcornu.
Nie do końca rozumiałam sama siebie. Jeszcze przedwczoraj mogłabym się do niego tulić i cieszyć się z jego towarzystwa, a ta jedna głupia sytuacja sprawiła, że nagle coś się we mnie zablokowało. Po policzku spłynęła mi łza. Wytarłam ją szybko. W kinie było zbyt wielu ludzi, by się przy nich wszystkich mazać.
Ostatnio zmieniony przez Ojsa (10-01-2015 o 18h27)
#190 31-10-2014 o 11h55
Link do zewnętrznego obrazka
Dziewczyna niewiele się odzywała. Pewnie nie czuła się zbyt dobrze z tym, że umawia się z kimś, kto już kogoś ma... Ale w końcu to tylko koleżeńskie spotkanie, a nie randka. Odstaliśmy swoje w kolejce po bilety, po czym weszliśmy na salę kinową. Światła wciąż się paliły, a reklamy leciały w najlepsze. Przeprosiłem Kathe na chwilę i wyszedłem po popcorn. Nie musiałem czekać długo. Po chwili byłem już z powrotem. Moja towarzyszka siedziała z tyłu sali, na kanapie którą zarezerwowaliśmy. Wyglądała naprawdę nieswojo, jakby nie chciała tu być. Może to nie był jednak zbyt dobry pomysł, żeby ją tu zapraszać? To znaczy, wtedy to był dobry pomysł, ale po tym co zrobiła Rose i jak Katherine na to zareagowała lepiej by chyba było odwołać to póki był czas. Coś czuję, że teraz dziewczyna będzie tylko męczyć się w moim towarzystwie. Usiadłem obok niej z mega kubłem popcornu i uśmiechnąłem się do niej nieśmiało. Może mimo wszystko nie będzie tak źle? Zresztą, jest szansa, że film wciągnie ją na tyle, że dla niej nie będzie już różnicy z kim tu przyszła.
- Masz, włóż do środka różę - powiedziałem, podając jej butelkę niegazowanej wody. - Przynoszenie kwiatów do kina nie było z mojej strony zbyt inteligentne, ale symbolika tego kwiatu jest... No, nie ważne. - Może myślała, że to po prostu drobny gest z mojej strony? Teraz pewnie po powrocie do domu sprawdzi co takiego oznacza różowa róża. Szkoda, że zabrakło mi czasu, żeby doczytać co znaczy dawanie pojedynczej róży...
#191 31-10-2014 o 18h45
Link do zewnętrznego obrazka
Wierciłam się nie wiedząc jak do końca usiąść. Przeklęłam siebie, że zgodziłam się miejsce na kanapce.. Wtedy wydawał mi się to świetny pomysł, ale teraz...
Chłopakowi nie zeszło się długo z popcornem - pewnie nie było kolejki. Nie mogłam się nie uśmiechnąć na widok Soo niosącego wielki kubełek, tfu.. nawet kubeł popcornu a w drugiej ręce dzierżył jeszcze dzielnie butelkę wody. Uśmiechnął się nieśmiało. Podał mi butelkę polecając by wsadzić różę do środka. - Przynoszenie kwiatów do kina nie było z mojej strony zbyt inteligentne, ale symbolika tego kwiatu jest... - tu się jakby na chwilę zawahał, po czym stwierdził, że to w sumie nie istotne. Wlepiłam wzrok w kwiat. Czyli jednak nie bez przyczyny różowa róża. Będę musiała spytać wujka Googla i ciocię Wiki jak wrócę. - um.. - wydałam z siebie i przesunęłam się, żeby zrobić mu miejsce na kanapce. Butelkę z różą postanowiłam trzymać w ręku, dopóki nie będę pewna, że nikt jej nie zdepcze. Gdy nasz rząd się wypełnił i zgasło światło postawiłam ją w bezpiecznej odległości na podłodze i usiadłam z nogami podciągniętymi pod brodę. Starałam się wpatrywać spokojnie w film, ale nie wiem czemu serce waliło mi jak młotem.
- Jest tak blisko... Nie! - pokręciłam głową by odgonić te myśli.
- Katherine, Katherine, Katherine... Remember... "Don't get too close"... again.
Ostatnio zmieniony przez Ojsa (10-01-2015 o 18h27)
#192 31-10-2014 o 20h15
Link do zewnętrznego obrazka
Dziewczyna mruknęła tylko, gdy podałem jej butelkę z wodą. Trzymała ją w dłoni dopóki nie pogasły światła i dopiero wtedy odłożyła kwiat na podłogę. Widocznie zależało jej na tym, żeby przechodzący w tę i z powrotem ludzie nie uszkodzili rośliny. Z głośnika zamontowanego tuż nad naszą głową dobiegały dźwięki jednej z ostatnich reklam. Dziewczyna siedziała z podkulonymi nogami i wbijała wzrok w ekran, jakby nie bardzo chciała na mnie spojrzeć.
- Pilnuj mnie, żebym nie wyjadł nam całego popcornu przez pierwsze pół godziny filmu - poprosiłem cicho, uśmiechając się pod nosem.
#193 31-10-2014 o 22h05
Link do zewnętrznego obrazka
W końcu skończyły się reklamy i rozpoczął się film. Już zaczynałam wczuwać się w atmosferę filmu, zaczęłam podziwiać piękno Asgardu, gdy usłyszałam zza pleców - Pilnuj mnie, żebym nie wyjadł nam całego popcornu przez pierwsze pół godziny filmu - spojrzałam na niego, zabawnie wyglądał w półmroku uśmiechając się pod nosem. Jedno spojrzenie i całe napięcie runęło. Nie potrafiłam się na niego gniewać. Może w ogóle nie potrafiłam się długo gniewać. - Myślisz, że pozwolę ci to wszystko wchłonąć samemu? - wyciągnęłam rękę i z szerokim uśmiechem sięgnęłam sobie garść popcornu - Nie ma mowy! - powiedziałam i część popcornu wylądowała w moich ustach.
Ostatnio zmieniony przez Ojsa (10-01-2015 o 18h27)
#194 01-11-2014 o 12h53
Link do zewnętrznego obrazka
Dziewczyna roześmiała się i stwierdziła, że nie da mi zjeść wszystkiego. Sięgnęła sobie trochę przysmaku i wróciła do oglądania filmu. Całe napięcie między nami zniknęło w jednej chwili. Uśmiechnąłem się szerzej. Czyli jednak nie jestem takim beznadziejnym kompanem.
- Dobrze, że kupiłem największy kubeł popcornu jaki mieli. Inaczej nie starczyłoby go dla takich żarłoków jak my - stwierdziłem, także się częstując. Siedzący obok nas ludzie syczeli cicho i spoglądali krzywo w naszą stronę, zdenerwowani naszą krótką rozmową. Co im za różnica, przecież film nie zaczął się jeszcze na dobre...
#195 01-11-2014 o 17h19
Link do zewnętrznego obrazka
Chłopak stwierdził, że dobrze, że wziął największą porcję popcornu, bo inaczej mogłoby dla nas nie starczyć. Widać było, że ludziom wokół nas nie podoba się nasza pogawędka, więc przysunęłam się trochę bliżej.
- A myślisz, że starczy do końca filmu? - wyszeptałam mu do ucha śmiejąc się cicho. Naprawdę moglibyśmy się zaprzyjaźnić, tak jak radził Mike... To byłoby miłe. - Mogłabym się o ciebie oprzeć? Tak jak wtedy?
- spytałam, chociaż wspomnienie tamtej chwili sprawiło, że poczułam ból z lewej strony klatki piersiowej.
Spojrzał na mnie i z radością wyrysowaną na twarzy - Nie ma sprawy. - odpowiedziałam mu uśmiechem, po czym oparłam się zupełnie w ten sam sposób, co wtedy, gdy oglądaliśmy "cud w celi nr 7". Jego zapach był tak intensywny, że nie mogłam się skupić na oglądaniu filmu. - Cóż.. Może Loki się nie pogniewa...
Oglądaliśmy już jakiś czas, gdy jego głowa nagle padła na moją. Oddychał miarowo. - Śpi? - to by wyjaśniało, czemu od dłuższego czasu nie sięgnął po popcorn... Uśmiechnęłam się pod nosem. To prawie jakby się na mnie mścił. - Jest pewnie dopiero coś ok 22... Ciekawe, co robił w nocy, że teraz odsypia... - Nie.. stanowczo nie chciałam o tym myśleć. Starając się nie poruszyć górną częścią ciała, opuściłam nogi z powrotem na podłogę. Zestawiłam "wiadro" z popcornem z kolan chłopaka gdzieś obok na kanapie, po czym delikatnie ujęłam jego głowę w dłonie, usadowiłam się wygodnie i położyłam ją sobie na kolanach. Spojrzałam na jego twarz. Tak uroczo wyglądał gdy spał. Miałam wielką ochotę przeczesać mu palcami włosy, albo chociaż pogłaskać po głowie. - Kathe! Uspokój się! Po pierwsze miałaś się do niego zbytnio nie zbliżać! A po drugie pamiętaj, że już i tak jest zajęty! - pokręciłam smutno głową i napełniłam usta popcornem.
Gdy pierwszy film się skończył, zostałam oślepiona przez światła kinowe. Przymrużyłam oczy, by mogły się przyzwyczaić. Spojrzałam na chłopaka. Powoli otwierał oczy. Miał tak zdezorientowaną minę, że nie mogłam się nie roześmiać. - Jak ci się spało? - spytałam uśmiechając się ciepło.
Ostatnio zmieniony przez Ojsa (10-01-2015 o 18h27)
#196 01-11-2014 o 22h04
Link do zewnętrznego obrazka
Dziewczyna spytała, czy może oprzeć się o mnie tak jak wtedy, gdy wspólnie oglądaliśmy film u mnie. Uśmiechnąłem się i z radością zgodziłem. Czyli raczej wybaczyła mi tę sytuację z Rose. Kathe położyła mi się na ramieniu i wróciliśmy do filmu. Wciągnąłem się w fabułę, jednak po pewnym czasie zachciało mi się spać. Nie mogłem powstrzymać się od ziewania. Przekląłem w myślach noc spędzoną na słuchaniu muzyki i pisaniu z Rose. Całą siłą woli starałem się skupić na tym, co dzieje się na ekranie, ale moja uwaga rozjeżdżała się na wszystkie strony. W pewnej chwili złapałem się nad tym, że zamiast wpatrywać się w film, patrzyłem na dziewczynę siedzącą obok mnie. Trochę popłynąłem... Zażenowany wlepiłem wzrok w film, walcząc z sennością. W kinie było jednak tak przyjemnie ciepło, że wkrótce poddałem się i usnąłem.
***
Obudziło mnie silne światło, znienacka atakujące mój wzrok. Bezlitośnie przedarło mi się przez powieki. Jęknąłem cichutko i otworzyłem oczy. Nad sobą zobaczyłem twarz Kathe, która spytała mnie, czy dobrze mi się spało. Uśmiechnąłem się lekko, uświadamiając sobie, że leżałem z głową na kolanach dziewczyny.
- Jak dużo straciłem? - spytałem, siadając normalnie. Sala powoli pustoszała, widzowie korzystali z przerwy w seansie.
- Hm... Nie... Ominęło cię tylko trochę ponad połowę filmu.
Ponownie jęknąłem.
- Chyba muszę napić się kawy albo napoju energetycznego - powiedziałem wstając ostrożnie. Nie do końca pamiętałem, gdzie leży butelka z różą i nie chciałem jej potrącić. - Myślisz, że znajdziemy gdzieś w pobliżu coś takiego?
#197 01-11-2014 o 22h54
Link do zewnętrznego obrazka
Nie odpowiedział na moje pytanie, uśmiechnął się jedynie szeroko i usiadł normalnie.
- Ciekawe co mu się śniło. - Pomyślałam, po czym szybko odegnałam tę myśl. - Co cię to interesuje?
Spytał mnie jak wiele stracił, a ja uśmiechając się, odpowiedziałam sarkastycznie. On w odpowiedzi jęknął, jak mały chłopiec, któremu wmusza się brukselkę. Uśmiechnęłam się widząc oczyma wyobraźni małego Soo z naburmuszoną miną, któremu mama próbuje wcisnąć do ust nadzianą na widelec brukselkę. Nagle jak prze mgłę usłyszałam jego pytanie. - Hm.. chyba przy wejściu, tam gdzie się kupuje popcorn można było zamówić kawę. Energetyk też się tam pewnie znajdzie. - puściłam do niego oczko. - A przy okazji, lubisz brukselkę? - Kathe! Hamuj się! - Zaczerwieniłam się i spuściłam wzrok. - Jak mogłam o to spytać?! Najwyraźniej późne wieczorne pory tak na mnie wpływają...
Ostatnio zmieniony przez Ojsa (10-01-2015 o 18h28)
#198 01-11-2014 o 23h14
Link do zewnętrznego obrazka
Kathe powiedziała, że takie rzeczy prawdopodobnie sprzedają tam gdzie i popcorn, po czym spytała mnie czy lubię brukselkę. Wbiła wzrok w podłogę, więc kucnąłem przed nią, chcąc żeby na mnie spojrzała.
- Co ci chodzi po głowie, Katherine? - spytałem, unosząc brwi. Starałem się zachować powagę, jednak nie mogłem powstrzymać uśmiechu. - Mogę być z tobą szczery? Nigdy w życiu nie jadłem brukselki. - Przyłożyłem dłoń do serca. Chyba czas nadrobić te braki, skoro to jest jedna z rzeczy, która interesuje dziewczyny. - A teraz chodźmy, dobrze? Inaczej będziesz mnie zbierać z podłogi. Rozpylają tu jakiś nielegalny gaz usypiający, czy jak? - Wstałem i wyciągnąłem do Kathe rękę, drugą łapiąc popcorn. Nie chciałem wrócić i go nie zastać. Co ze mnie za żarłok...
Ostatnio zmieniony przez Majerankowa (01-11-2014 o 23h14)
#199 02-11-2014 o 09h36
Link do zewnętrznego obrazka
Chłopak ukucnął przede mną, zmuszając mnie, bym na niego spojrzała i spytał co mi chodzi po głowie. Wtedy zaczerwieniłam się jeszcze bardziej i odwróciłam wzrok w bok. - Rety... czemu on na mnie tak wpływa? - chłopak szeroko się uśmiechał. Najwyraźniej moje pytanie mocno go rozbawiło, ale przyznał uczciwie, że nigdy wcześniej nie jadł brukselki. - Szkoda... - pomyślałam, po czym spojrzałam na jego twarz. Była tak blisko mojej... I znów się zakłopotałam. Myśli mnie bombardowały z prędkością światła, przywołując mnie do porządku. Przygryzając wargę, by nic więcej już nie palnąć, patrzyłam w jego oczy. - A teraz chodźmy, dobrze? Inaczej będziesz mnie zbierać z podłogi. Rozpylają tu jakiś nielegalny gaz usypiający, czy jak? - po tych słowach wstał i wyciągnął dłoń w moją stronę, drugą sięgając popcorn. Przez krótką chwilę wahałam się, czy schwycić tę dłoń, ale w tym momencie przypomniało mi się, co się stało ostatnim razem, gdy to zrobiłam. Poczułam bardzo silne ukłucie pod sercem. Smutno pokiwałam głową i wstałam. - Chciałabym zauważyć, że na chwilę obecną jest to dosyć niestosowne zachowanie z twojej strony... Biorąc po uwagę fakt, że jesteś zajęty. - starałam się, żeby głos mi nie zadrżał, co nawet mi się udało, ale zabrzmiałam raczej chłodno i formalnie. Wbiłam wzrok w podłogę, przygryzając wargę. Znów zrobiło się między nami niezręcznie.
Ostatnio zmieniony przez Ojsa (10-01-2015 o 18h28)
#200 02-11-2014 o 12h00
Link do zewnętrznego obrazka
Dziewczyna wstała nie przyjmując mojej drobnej pomocy. Spojrzałem na nią z niedowierzaniem, słuchając jak przypomina mi o tym, że jestem w związku. Chyba źle zrozumiała mój gest. Poczułem się niespodziewanie głupio, bo chciałem dobrze, a wyszło... No cóż, niemal tak jak ostatnio.
- Kathe, to miał być zwykły, przyjacielski gest. Nie musisz się martwić o to, że mam dziewczynę, bo nie mam zamiaru jej zdradzać. Spotykam się z tobą w zupełnie innym celu. Polubiłem cię, ale nie ma w tym nic romantycznego - nic, czego mogłabyś się obawiać - powiedziałem stanowczym tonem, jednocześnie patrząc na nią błagalnie. Nie chciałem, żeby zamartwiała się myślami o tym, że nie jestem singlem.