Link do zewnętrznego obrazka
Niecierpliwie czekałem w swojej ławce na pojawienie się Kathe, jednak nic takiego nie nastąpiło. Zasmuciłem się jej nieobecnością, jednak właściwie byłem na to przygotowany. Ostrzegała, że może jej nie być. Mimo to przez całą lekcję siedziałem jak na szpilkach, zastanawiając się gdzie może być. W domu? A może dyrektor wezwał ją w sprawie molestowania albo naszej ucieczki ze szkoły? Mi też oberwało się za to drugie, ale nie miałem większych problemów, bo jestem "świetnym uczniem, a poza tym to pierwszy i pewnie ostatni raz". Z nią może być jednak inaczej, bo opuściła także następny dzień. Wierciłem się zdenerwowany na krześle, nie wiedząc co robić. Nie miałem jej numeru, więc nie mogłem do niej napisać ani zadzwonić. Zostaje mi tylko poczekać do popołudnia, bo może mimo nieobecności w szkole na korepetycje do mnie przyjdzie.
***
Czas w szkole dłużył mi się niemiłosiernie. Nie mogłem się na niczym skupić i na przerwie omal nie olałem Rose, która podeszła do mnie akurat gdy trwałem w zamyśleniu. Zauważyłem ją dopiero gdy stanęła tuż przede mną, chociaż - jak twierdziła - wołała mnie przez korytarz. Poczułem galopujące wyrzuty sumienia, że jakaś "obca" dziewczyna rządzi moimi myślami. Zirytowałem się sam na siebie i na lunchowej przerwie po czwartej lekcji zabrałem Rose do kawiarni niedaleko szkoły. To właśnie tu pracowała Katherine... Ale nie było jej, więc chyba nie olała lekcji na rzecz pracy. Właściwie wybrałem to miejsce podświadomie, bo byłem tu dopiero drugi czy trzeci raz, a żarcie nie zrobiło na mnie większego wrażenia, tak samo jak i kawa. Mimo podirytowania spędziłem przerwę przyjemniej, niż przypuszczałem. Gdyby nie to, że ustawiłem sobie alarm w telefonie oboje z Rose spóźnilibyśmy się na piątą lekcję. Do szkoły dotarliśmy już po dzwonku. Nie byliśmy jedynymi, którzy nie byli jeszcze na lekcjach, więc darowaliśmy sobie czulsze pożegnania. Udałem się na matematykę i wszedłem do klasy chwilę przed nauczycielem. Już miałem usiąść tam gdzie zwykle, czyli w jednej z środkowych ławek ze swoim znajomym, gdy dostrzegłem siedzącą w ostatniej ławce Kathe. Zamarłem na sekundę, zastanawiając się co ona tu do cholery robi. Nigdy nie mieliśmy wspólnej matematyki. Z wahaniem spoglądałem to na nią, to na Alec'a, aż w końcu podszedłem do swojej ławki. W klasie wciąż panował chaos, mimo że nauczyciel siedział już za biurkiem. Wszyscy rozpakowywali książki i wymieniali się ostatnimi uwagami.
- Słuchaj, Alec, zostawię cię dziś, dobra? - wymamrotałem, pochylając się w stronę chłopaka. On uniósł pytająco brwi, więc brodą wskazałem siedzącą samotnie Katherine. Alec uśmiechnął się szeroko.
- Nie ma sprawy. Powodzenia życzę. Tylko pamiętaj o Rose, ta dziewczyna ma charakterek i możne znów urządzić ci awanturę - odpowiedział półgłosem. Wzruszyłem ramionami, mając zamiar wyjaśnić mu wszystko potem i podszedłem do ławki Kathe.
- Mogę się dosiąść? - spytałem, uśmiechając się do niej. Siniak na jej policzku był starannie schowany pod makijażem i ledwo go dostrzegłem, a i to pewnie dlatego, że wiedziałem, że tam jest. Starając się na niego nie gapić, przeniosłem wzrok na jej oczy.
Ostatnio zmieniony przez Majerankowa (06-03-2015 o 10h56)