Link do zewnętrznego obrazka
Nic już nie chciałam. Świat nagle nie istniał. Widziałam jedynie drzwi. Nawet nie wiedziałam gdzie dalej mam iść. W zasadzie trochę odpłynęłam. Już wyciągałam dłoń do klamki, gdy nagle ktoś ją chwycił. Poczułam lekkie pociągnięcie, a chwilę później stałam przytulona przez Soo. Gdy zorientowałam się co właśnie się stało, torba wypadła mi z ręki i znów zaczęłam szlochać. Przytuliłam się do niego i spróbowałam zapomnieć o wszystkim. Ale było to strasznie trudne. Nadal nie widziałam żadnego najdrobniejszego sensu. Po chwili zapaliła mi się w głowie lampeczka - A Mike? Pomyślałaś o nim? Jak myślisz, przeżyłby utratę kolejnej Katlin? - Nie... - wyszeptałam sama do siebie, po czym dodałam jeszcze - Przepraszam... - wtuliłam się mocniej w chłopaka, po czym wyszeptałam mu do ucha łamiącym się głosem - Soo, ja chcę do domu... - poczułam, że chłopak kiwnął lekko głową i wypuścił mnie z objęć. Trzymając mnie za rękę wyprowadzi mnie z sali. Nie patrzyłam na niego i miałam nadzieję, że włosy zasłaniają moją twarz. A przynajmniej lewą połowę twarzy. Szłam za nim w stronę wyjścia i patrzyłam jak moje łzy skapują na podłogę. - Soo... Mogę iść jeszcze do łazienki? - spytałam zachrypniętym głosem i spojrzałam na niego. Kiwnął głową i skręciliśmy. Został pod drzwiami, dzięki czemu mogłam spokojnie odgarnąć włosy z twarzy. Wyglądałam potwornie. Ciekawe, co Mike by powiedział, gdyby mnie teraz zobaczył. - Mike'y przepraszam - pokręciłam głową. Jak mogłam. Podeszłam do lusterka i przemyłam twarz zimną wodą, Nie chciało mi się nakładać spowrotem tego całego make-up'u ale widziałam już reakcję Mike'a, a on widział co się stało, więc wolałam nie widzieć reakcji Soo. Nawet jeśli ma dziewczynę, niewątpliwie widać było, że się o mnie troszczy. - I po co? I Dlaczego? - znów pokręciłam głową, nawet jeśli toczyłam tylko wewnętrzną rozmowę z samą sobą. Nałożyłam starannie fluid, żeby nie martwić Soo, z nadzieją, że wcześniej nic nie widział i wyszłam z łazienki. Stał tam. Oparty o ścianę ze smutnym spojrzeniem wbitym w podłogę. W ręku trzymał, różę, którą mi wcześniej dał. - Że też w przypływie nagłej desperacji nawet o niej zapomniałam. - Gdy to zobaczyłam poczułam, że znowu łzy napływają mi do oczu. Podeszłam bliżej i wyszeptałam. - Przepraszam. Znowu wszystko zepsułam. - miałam wielką ochotę go przytulić. Ale zdrowy rozsądek podpowiadał mi, że nie powinnam tego robić. Chociaż nie wiem, czy można to było nazwać ZDROWYM rozsądkiem...
Ostatnio zmieniony przez Ojsa (10-01-2015 o 17h57)