/ Długo trzeba był czekać, ale w końcu napisałam xP /
Link do zewnętrznego obrazka
Dzień się zaczynał, a jasnowłosa nadal spała w swoim mięciutkim łóżku. Zwinięta w kłębek i ściskająca w objęciach rąk kołdrę, przypominała słodko drzemiącego kotka, choć sama zamordowałaby z zimną krwią osobę, która wytoczyłaby takie porównanie. Tuż koło jej stóp leżała mała Mai, równie słodko drzemiąc co jej właścicielka. Ale jak to zawsze bywa w najpiękniejszych chwilach - coś musi je przerwać. I jak na zawołanie w pokoju rozbrzmiał budzik. Liv jedną ręką przycisnęła poduszkę do głowy, zaś drugą niezgrabnymi ruchami próbowała wyłączyć szatańską maszynę. Za którymś machnięciem zwaliła hałaśliwy przedmiot ze stolika nocnego, a ten nadal działał, a nawet zdawało się dziewczynie, że skrzeczał jeszcze głośniej. Eh.. Wiedziała, że będzie musiała pofatygować się o wstanie, aby wyłączyć to ustrojstwo. Niechętnie podniosła się z wygodnego materaca i wzięła do rąk budzik. Wcisnęła przycisk i znów nastała błoga cisza. Taki mały guzik, a może tak wiele.. Jednak i tak już się nie położy w równie wygodnej pozycji co wcześniej. Westchnęła spoglądając na godzinę na budziku, po czym go odstawiła na miejsce i wzięła na kolana Mai. Głaskała ją po łebku do puki nie dotarło do niej, która jest godzina. Spojrzała jeszcze raz aby się upewnić, że jej się nie zdawało. Szlag.. Spóźni się. Liv pokręciła tylko głową i zdjęła szczeniaka z kolan, kładąc go na podłodze. Jednak czy to byłoby normalne, gdyby przyszła na czas? W mniemaniu tej blond główki - nie. Uśmiechnęła się pod nosem i ruszyła wolnym krokiem do łazienki, rozciągając się przy tym. Skoro i tak nie ma już szans aby zdążyć, to nie musi się spieszyć. Wzięła szybki prysznic, po czym się wytarła ręcznikiem i zarzuciła na siebie wygodny szlafroczek. Włos tylko w miarę uczesała, pozwalając aby z kosmyków powoli kapała woda na posadzkę. Dziewczyna ruszyła w stronę lodówki i otworzyła ją na oścież. Pustka raziła w oczy.. Jednak cóż się dziwić - ojciec jadał na mieście, a jej się nie chce samej gotować, więc zamawia jedzenie przez telefon. Żyć nie umierać.. Liv sięgnęła drobną dłonią po karton soku pomarańczowego, który stał gdzieś w głębi i wypiła duszkiem parę łyków jakie zostały na jego dnie. Eh.. Nie ma wyboru - będzie musiała zrobić zakupy. Ale to później.. Wsypała trochę psiej karmy do jednej z misek, zaś do drugiej nalała wodę. Z uśmiechem patrzyła, jak Mai drepcze do kuchni i zaczyna zajadać się śniadaniem. Przynajmniej ona jakieś ma.. Dziewczyna wróciła do pokoju i podniosła z podłogi parę ubrań, które rzuciły jej się w oczy, po czym zaczęła się w nie przebierać. Ciemne, jeansowe szorty, szare zakolanówki, biały t-shirt, czarne conversy.. Przejechała dłonią po włosach. W miarę suche.. Mogą być. Liv ruszyła w stronę biurka i wybierając parę rzeczy wśród całej sterty, wrzuciła je do torby. Ta.. Chyba była gotowa. Wyszła z mieszkania i spacerkiem ruszyła do szkoły. Przynajmniej tak jej włosy do końca wyschną.. Mijając jakiegoś chłopaka oddalającego się od budynku szkoły, weszła do niej i podrapała się po głowie. Włosy były już suche, ale która to była sala.. Szybkim krokiem skierowała się w stronę pierwszej, jaka przyszła jej do głowy. Lekko pchnęła drzwi i weszła do środka. Cóż za fart.. Dobrze trafiła.
- Sory za spóźnienie i tym podobne.. -mruknęła od niechcenia i usadowiła się obok Mushiego. Potargała jego blond czuprynę na powitanie i posłała mu lekko wredny, acz przyjazny uśmiech.
Ostatnio zmieniony przez Arwen (21-02-2014 o 15h45)