Gdy spytał jak ma mnie nazywać zaczęłam się zastanawiać, czy przypadkiem nie ma sklerozy. Jestem wręcz święcie przekonana, że podawałam mu imię jakie ma stosować. Wiem, że jest mężczyzną i może mieć tendencję do zapominania wszystkiego co nie jest dla niego istotne, ale bez przesady. Niech wysili te szare komórki.
- Jeśli mnie pamięć nie myli podawałam Ci jak masz mnie nazywać.
Tym razem zachowywał się przy mnie inaczej co powodowało, że moja mała zemsta czy raczej żarcik był inaczej odebrany. Mimo iż wcześniej jasno dałam do zrozumienia, że więcej nic nie szukam i wszystko się skończyło na jednym razie to po prostu postanowił ten fakt zignorować. Nawet nie zdążyłam pomyśleć jak mu to uświadomić, jeśli ten szept przyprawił mnie o dreszcze. A pocałunek w ucho po prostu całkowicie mnie rozbroił. Moje serce postanowiło przyspieszyć tempo krążenia krwi i ostatkami sił trzymałam się swojej roli. Kiedy gestem pokazał bym usiadła mu na kolanach nie wykonałam tego. Moje nogi były jak z waty i gdyby nie biurko pewnie bym runęła na ziemię. Do tego nie chcę by zobaczył co się ze mną dzieje. Jednak muszę się jakoś zemścić za moje imię, ale coś czuję, że taką grą nic nie wskóram. Prędzej sama wpędzę się w kozi róg.
O dziwo mym zbawicielem był Feliciano, który wparował do gabinetu widocznie zdenerwowany. Mimo wieku musiałam przyznać, że jest to bardzo przystojny mężczyzna, który jeszcze nie dawno musiał podbijać serce każdej kobiety. Typowa karnacja dla Włocha, wysportowana sylwetka i ta zniewalająca twarz stanowczo się marnowały. Powinny z tego korzystać kobiety, a nie mężczyźni. Widziałam jak ma zamiar na nas krzyknąć co tutaj robimy, ale mój plan zakładał, że nawet się nie odezwie. Więc tak samo jak w przypadku służby mam zamiar nie pozwolić mu dojść do słowa.
- Ach! Ile można na pana czekać? Przez to niedopuszczalne spóźnienie ten mężczyzna zrezygnował ze wspólnych uciech z Panem. - Mówiąc to wskazałam na Luciano.
Widziałam jak przez chwilę Feliciano zlustrował go wzrokiem, ale nie pozwolę mu na zebranie myśli. Bez żadnych zahamowań usiadłam na kolanach członka Bovino i zaczęłam się bawić jego krawatem.
- Biedak będzie się musiał mną pocieszyć, a to przez twoje spóźnienie! Wiem, że masz dużo pieniędzy, w końcu nie każdego stać by zamówić kradzież takiego obrazu jak "Impresja, wschód słońca" i do tego zlecić wykonanie jego wręcz idealnej kopii. Nie wiem kogo znalazłeś ale brawa dla niego, razem z innymi znawcami spędziłam nad reprodukcją bardzo długi czas.
Nie umknęło mi jak nagle jego oczy stały się większe i skierowały swoją uwagę na wiszący obraz. Tak, niech chwilę pomyśli co teraz mu grozi. W końcu używając zwrotu "znawca" dałam mu do zrozumienia, że ma do czynienia z zawodowcem i do tego nie tylko ja o tym wiem. Jednak nie ma mowy by zdążył wymyślić jak może uniknąć kary.
- Tak sławny obraz a marnuje się tutaj, ale jestem pewna, że policja chętnie go obejrzy. W końcu zapłacenie za milczenie policji Włoskiej i Francuskiej oraz dużemu gronu znawców sztuki to jest wręcz majątek nawet jak dla Ciebie. Chyba że...
W końcu gdy nie mógł się odezwać mój tok myślenia wbił mu się w głowę i czekał jedynie na rozwiązanie. Wiele razy się przekonałam, że takie coś powoduje u innych brak samodzielnego myślenia. Budując napięcie nie martwiąc się, że zacznie coś kombinować zajęłam wodzeniem palcem po torsie Luciano. Wiedziałam, że pod kłębem myśli Feliciano kryje się ta dzika zazdrość o to co właśnie robię.
- Chyba, że... Postanowisz nie tracić bezsensownie pieniędzy na jakieś tam gangi. Przecież jesteś koneserem piękna a pomagasz takim osobą, które niszczą sztukę. A gdybym dała podpisany moim imieniem i nazwiskiem dokument o autentyczności obrazu i zaniósłbyś go na policję to nie groziłaby Ci żadna kara. To jak?
Odpowiedział mi skinieniem głowy, więc już wygrałam. Grzecznie poinformowałam go, że podeślę ów certyfikat autentyczności gdy dotrze do mnie informacja o zerwaniu układów z gangami. Wyznaczyłam mu dokładny termin, ładnie prosząc by się go trzymał, bo inaczej źle się to skończy. Na dowód przeprowadzonej "transakcji" wykonałam kilka zdjęć obrazu jako dowód, że się tutaj znajdował. Z uśmiechem spojrzałam na Luciano i tak samo jak weszliśmy, wyszliśmy w sposób energiczny. No przynajmniej ja. Miałam sama prowadzić rozmowę więc to zrobiłam i jak widać z dobrym skutkiem. Nawet jeśli chwilę to przemyśli to i tak nie znajdzie innego wyjścia. Wszystko starannie zaplanowałam. Gdy byliśmy przy samochodzie, w końcu puściłam ramię Luciano i zadowolona oparłam się o maskę.
- I co powiesz?
Zapraszam na mojego bloga *Klik*