OGŁOSZENIE SPECJALNE!
Nieve ODCHODZI! Zgodziła się, abym przejęła jej postacie, ale nie oczekujcie, że będę potrafiła je prowadzić tak, jak robiła to Nieve (podejrzewam, że z zbyt wielkiej trudności, będę niestety musiała co nieco w nich pozmieniać, ale niewiele). Mam własny sposób, który różni się od jej. Jednakże zależy mi na tym RPG i chcę je kontynuować. Teraz pytanie, czy wy też? Oto moje dwa posty, które wymyśliłam (w pierwszym jest lekko domieszki pomocy Nieve) jej postaciami. Mam też trzeci długi, z całą strategią obronną, oraz kilka następnych pomysłów na np. strategię ataku (tylko te to już do napisania), więc jeśli chcecie i mi pozwolicie, to mamy duże szanse na uratowanie tego RPG.
Nie czekajcie na ten długi post z strategią - wstawię go dopiero wtedy, gdy napiszecie mi, że chcecie dalej w tym opowiadaniu uczestniczyć. A bynajmniej większość z was... Jeśli napiszecie posta, nawet krótkiego, z reakcjami waszych postaci na problem, który zaistnieje z poniższych dwóch postów - uznam to za zgodę. A jeśli nie, to proszę - pozwólcie mi przejąć wasze postacie, pisząc o tym na PW, abym mogła z pozostałymi to dokończyć. Osoby które nieznajdują się na zebraniu, niech nawet zgodzę napiszą mi na PW, chyba, że mają co w poście napisać. Z góry dziękuję.
Miło dokończmy tę historię.
Link do zewnętrznego obrazka
Do sali wprowadziły się jeszcze dwie osoby. Pomimo tego, skład osób najwyżej położonych w elfickiej hierarchii nadal nie był całkowicie zebrany. Mimo wszystko nie miałam zamiaru się tym przejmować, no bo w końcu co mnie obchodzą cudze problemy?
Katastrofa... zauważyłam, że wszyscy bredzą w kółko jedno i to samo, próbując wymusić na kimkolwiek innym rozpoczęcie zebrania. Nie powinnam się krzywić, ale inaczej się po prostu nie dało. Czułam się z nimi jak stado baranów, a nie jak najwyżej postawione osoby z szlacheckich elfich ras.
Już chciałam poprosić jakiegoś elfa, z za drzwi, aby zrobił nam wszystkim coś do picia, bo chyba po to się tu zebraliśmy - aby spędzić mile czas przy herbatce. Westchnęłam... nawet mój król nie wykazał się za bardzo, a myślałam że dzięki wiekowi jest już doświadczony... Westchnęłam drugi raz... szkoda, że nie ma tu Qatil'a. Pewnie uznał, że i tak elfy nie mają szans, więc od razu przeszedł na tę wygraną stronę. W sumie to się mu nie dziwię. Ciekawe czy i dla mnie znalazłoby się po tej drugiej stronie miejsce... Nie, nie mogłabym, muszę dbać o braciszka z tej strony.
Postanowiłam, że przedstawię wszystkim swoje przemyślenia, ale pod jednym warunkiem.
- Mogę przedstawić co o tym myślę, oraz moją strategię obronną, ale w zamian oczekuję zaprzysiężenia, że żaden elf... - spojrzałam na Tamlina - ani smok, ani jakiekolwiek inne stworzenie na elfickich usługach, nie skrzywdzi mego brata. Wiecie dobrze jak bardzo jestem z nim związana, więc nie powinien zdziwić was fakt, że bez tej przysięgi raczej wam nie pomogę - nie wstałam aby to powiedzieć, co dało większego przekonania mym słowom.
Kiedy to zaakceptują, tedy okażę im szacunek.
Link do zewnętrznego obrazka
Po wypowiedzi Estelmist zapadła ponownie cisza. Więź między rodzeństwem jest cudowna - pomyślałam w duchu. Tak bardzo chciałabym mieć brata, o którego mogłabym się troszczyć, tak jak Estel... albo chociaż siostrzyczkę. Niestety urodziłam się jedynaczką. Odpowiedziałam jej na siedząco, w ogóle nie rozumiem po co wszyscy wcześniej wstawali...
- Rozumiemy cię Estel. Zdajemy sobie z waszej więzi sprawę. Myślę, że zwłaszcza wie o tym Nocturne, skoro mianował właśnie ciebie głównodowodzącą waszej armii. Jednakże proszę zrozum też i nas. Twój brat jest zdrajcą - nie możemy zostawić go samego sobie - pomyślałam przez chwilę jak przekonać innych do propozycji Estel i zaczęłam dalej głośniej i bardziej zdecydowanie - Każdy napotkany wróg, ma być w ramach możliwości natychmiast zlikwidowany. Orki są zbyt głupie, zaś demony zbyt uparte, aby cokolwiek nam dało zostawianie ich przy życiu. Co innego twój brat... Jest jednym z nas, pomimo swej zdrady. Jeślibyśmy go schwytali ŻYWEGO - specjalnie zaakcentowałam to słowo dla niej - i mając jeszcze ciebie - jego siostrę, myślę że bez większych problemów dowiedzielibyśmy się co knuje ich przywódca, oraz jaki będzie jego następny ruch. Podejrzewam też, że uda nam się go sprowadzić spowrotem na naszą stronę. Tak więc niezabijanie Qatila przyniosłoby nam wiele korzyści - teraz trzeba tylko przekonać Estelmist, że wszyscy się do tego zastosują - Jeśli ktoś jest przeciwny, niech przemówi teraz lub potem posłusznie rozkarze swym poddanym nie zabijać Qatila, lecz próbować swytać go ŻYWEGO.
Łał... nie mogłam uwierzyć, że wypowiedziałam to wszystko tak spokojnym tonem. Prawdopodobnie wielkość więzi między Estel a Qatilem to sprawiła...
Ostatnio zmieniony przez Minwet (11-03-2014 o 01h16)