Nah, Evvers, widzę, że nie doczytałeś - pisałam, że Xiu ochłodził twój napój. >.<
Link do zewnętrznego obrazka
Obserwowałem poczynania Ruby, która wyciągnęła z szafki lekko nadpsute masło. Rozbawił mnie nieco ten widok, ale jednocześnie zmartwił, bo to oznaczało, że mogę nie znaleźć nic, z czego będę mógł zrobić ciastka. Zagłębiłem się z powrotem w lodówkę, z której jakimś szczęśliwym trafem wyciągnąłem jajka. Skupiłem się na szukaniu kolejnych składników tak bardzo, że ocknąłem się z mojego "transu" dopiero gdy Jack rozwaliła krzesło. Nagły huk w środku naszej kuchni sprawił, że lekko podskoczyłem. Spojrzałem z wyrzutem na dziewczynę, ale była zbyt zajęta rozmową z Claytee i Octavą, żeby zwrócić na to uwagę. Nie zauważyła nawet, gdy Ruby zaczęła zamiatać szczątki krzesła. Nie bardzo interesował mnie temat ich konwersacji, więc zwyczajnie wróciłem do czynności kuchennych. Zacząłem rozbijać jajka, najpierw do osobnej miseczki, żeby sprawdzić, czy nie są zepsute. W końcu nie wiem, jak długo tu w ogóle leżały. Potem zająłem się resztą składników. Nagle w kuchni zapadła cisza, zbyt nienaturalna, żeby być po prostu wyczerpaniem tematu. Odwróciłem się w tamtą stronę w tej samej chwili, gdy milczenie przerwał chłodny głos Ruby. Zawsze staraliśmy się nad sobą panować, bo takie wybuchy jak ten nie kończyły się dobrze. Tak było i tym razem. Z drewnianej szczotki wypełzły korzenie, powoli oplatając rękę nieświadomej tego dziewczyny. Gdy przestała mówić, nikt się nie odezwał. Claytee nijak nie zaczął się bronić czy protestować przeciwko takim zarzutom. Nagle Sehun zerwał się z siedzenia, poklepał Ruby po ramieniu i rzucił uwagę, która chyba miała za zadanie rozładować atmosferę. Skwitowałem to nikłym uśmiechem, czego na szczęście znów nikt nie zauważył. Chłopak ulotnił się z pomieszczenia, a oczy Ru zaszły łzami. Zanim zdążyłem cokolwiek zrobić, dziewczyna wyszeptała przeprosiny i uciekła z kuchni. Zagryzłem wargi i odwróciłem się w milczeniu do jajek. Postanowiłem, że nie będę się wtrącał - może woli zostać sama? Pracowałem, nie zwracając uwagi na resztę. Zresztą, nie było na co zwracać uwagi. Dopiero po pewnym czasie wrócił Sehun z jedzeniem od jego mamy. Gdy dowiedział się, że nie ma Ruby, wziął jedną paczkę baozi i wymknął się prawdopodobnie do dziewczyny. Wstawiłem ciastka do piekarnika, szybko złapałem paczkę, która leżała najbliżej mnie i udałem się na poszukiwania spokojnego miejsca, w którym mógłbym zjeść. Przechodząc obok drzwi do pokoju Ru zawahałem się. Może zjem z nimi? Albo chociaż dowiem się, czy dziewczynie udało się okiełznać roślinność, która wyrosła ze szczotki.
- Wszystko w porządku, Ruby? Mogę wejść? - spytałem, pukając delikatnie. Usłyszałem ciche "proszę" i wszedłem do środka. Sehun zamienił swoje ciało w stal i pomagał Ruby wyplątać się z korzeni, których wciąż było coraz więcej. Jego koszulka leżała gdzieś na ziemi, a w jej stronę powoli pełzła mała gałązka, nie zauważona przez nikogo. Odłożyłem trzymane w ręku baozi i bez słowa podszedłem do roślinki. Skupiłem się i zamroziłem ją, a potem nadepnąłem nogą. Rozsypała się na drobne cząstki.
- Spróbuję zamrozić więcej, ale chyba nie dam rady zbyt wiele pomóc. Boję się, że zrobię krzywdę komuś z was. - Dotknąłem kolejnego korzenia, starając się nie narobić szkód. - Gdy poczujecie za dużo chłodu, krzyczcie. - Z maksymalnym skupieniem omijałem części ciała Ruby i Sehuna, zamrażając co tylko mogłem bez robienia im krzywdy. - Sehun-ah, mógłbyś zgniatać to, co zamrożę? Pójdzie szybciej. Jeśli dasz radę, możesz też odciągać trochę tych korzeni od niej, żebym mógł je zamrozić.