Ensei Yura
Gdy w końcu dotarł do domu i stanął w przedsionku z ubrań ściekała woda, tworząc w jego nogach kałużę. Klnąc pod nosem zdjął buty i ruszył do kuchni, gdzie na grzejniku je odstawił, by wyschły. Jednak czując zimny metal kaloryfera, ciężko westchnął i zdejmując z siebie przemoczoną bluzę oraz koszulkę, udał się do kotłowni. Otwierając drzwiczki pieca, nawet nie dostrzegł już żaru, więc musiał od początku rozpalać ogień. Kucał pod piecem i czekał, aż zatli się ogień i będzie mógł dorzucić drewna. Wiedział, że jeśli teraz sobie odpuści to w domu będzie zimno, a woda do kąpieli się nie nagrzeje, a właśnie o tym teraz marzył. Chciał wejść pod gorący prysznic i zmyć z siebie ten cały bród, który do niego przylgnął podczas pracy. Gdy w końcu poczuł lekki żar, sięgnął po porąbane kawałki drewna i zaczął je pojedynczo wrzucać. Gdy uznał, że tyle opału wystarczy zamknął drzwiczki i dla pewności spojrzał na termostat. Kiwnął zadowolony głową i wyszedł z kotłowni, czując się jeszcze bardziej brudnym. Znaczy się nigdy mu to nie przeszkadzało, w końcu kiedyś w gorszych warunkach musiał wytrzymać i to dniami, gdy tego wymagała jakaś akcja. Jednak będąc całkowicie przemoczonym, brudnym od sadzy i jeszcze czując zimno, które pojawiło się gdy alkohol wyparował, pragnął odpocząć. Była to chwilowa zachcianka i miał pewność, że po tym wszystkim będzie szukał jakiegoś zajęcia.
W momencie gdy grzała się w bojlerze, Ensei nastawił wodę na herbatę i zdjął także mokre spodnie co skończyło się tym, że chodził w samych bokserkach. Mokre ubrania powiesił na suszarce, a czyste zaniósł do łazienki. Nie chciał ich pobrudzić, w końcu sam musi robić sobie pranie. Słysząc gwizd czajnika powrócił do kuchni i zalał torebkę z herbatą. Oparł się o parapet i spoglądał na pogrążoną w ciemności wieś. Było to bardzo spokojne miejsce, jednak co jakiś czas ktoś przechodził a w kilku domostwach było widać większe zgromadzenia. Przybycie nowych właścicieli zamku zniszczył panujący tutaj spokój i ciszę. Na językach wszystkich były plotki odnośnie nowo przybyłych. Chcąc na chwilę zapomnieć o tej sprawie udał się pod prysznic. Gdy mył akurat głowę usłyszał trzask i dźwięk tłuczonego szkła. Szybko zakręcił kurek z głową i sięgnął po ręcznik, który owinął wokół bioder. Gdy wychodził na korytarz, stawiał cicho kroki i udał się pierw do pokoju po broń, w razie gdyby ktoś się włamał. Nie miał czasu by się ubrać, więc tak jak wyszedł z łazienki udał się do pokoju, gdzie wydawało mu się miał miejsce hałas. Gdy dostrzegł rozbite okno, poczuł jak zalewa go fala gniewu. Podszedł do niego i chciał krzyknąć w ciemność, że przetrzepie skórę temu kto to zrobił, gdy stanął na kamień. Ciągle trzymając broń w pogotowiu schylił się jednak w ostatniej chwili zrezygnował z tego. Wyjrzał za okno, by upewnić się że nikogo nie ma po czym poszedł ubrać coś na siebie. Nie zapowiadało się na włamanie, więc wycierając głowę ręcznikiem, zakładał bokserki a później spodnie dresowe. Koszulkę wciągnął na sam koniec, a po niej szelki z kaburą do której włożył pistolet. Tak powrócił do pomieszczenia z rozbitym oknem, zabierając po drodze plastikową torebkę, pęsetę oraz jednorazowe rękawiczki. Było to spowodowane nawykiem z policji i zakładając rękawiczki dopiero odwinął papier, na którym widniała wiadomość. Przeczytał ją uważnie po czym włożył do foliowej torebki. Dokładnie obejrzał kamień jak i pomieszczenie, gdy był już pewny, że nie ma więcej dowodów, zaczął sprzątać rozbite szkło. Jednak nie wyrzucił je do kosza tylko szufelkę położył w kącie pokoju. Zapalił wszystkie światła i wyszedł na zewnątrz, wcześniej zakładając jakieś suche buty. Obszedł dom i zatrzymał się pod oknem, gdzie świeciło się światło. Rozejrzał się po okolicy szukając śladów, ale niestety deszczowa pogoda i ciemność utrudniały sprawę. Wyciągnął z kieszeni małą latarkę, którą wziął wychodząc z domu i zapalił ją, kierując strumień światła na ziemię. W błocie było kilka śladów, ale z powodu położenia domu mógł podejrzewać każdego. W końcu droga idzie tuż obok a sporo osób sobie skrócało ścieżkę przechodząc przez jego podwórko. Wyciągnął papierosa i odpalił go, nie przejmując się mżawką. W końcu i tak miał mokre włosy, a zimno na chwilę obecną mu nie doskwierało. Dokładnie przeczesał okolicę, by zatrzymać się na ganku.
- Cholera... Muszę teraz zabić te okno dechami.
Powiedział do siebie i dopalał kolejnego papierosa nie odrywając wzroku od sylwetki zamku, w którym świeciły się światła. W końcu wiadomość właśnie tego dotyczyła.
Zapraszam na mojego bloga *Klik*