Anastasia McConn
Podążałam za liskiem do budynku. Oczywiście bardziej zdziwiona być już nie mogę.
~Nie jestem zdziwiona, po prostu żyję na uboczu i tak wiele osób w jednym miejscu wprawia mnie w zakłopotanie.
Oczywiście to co powiedziałam mijało się trochę z prawdą, jednak po tonie mojego głosu nie dało się tego wyczuć. Mówiłam spokojnie, w takich momentach trzeba zachować spokój. Przy wejściu złożyłam parasolkę, która przed deszczem i tak mnie niezbyt ochroniła.
Starałam się nie okazywać emocji jakie mi towarzyszą właśnie w tej chwili. Zdziwienie, ciekawość i jednocześnie zagubienie w tej całej sytuacji.
Dziwi mnie to, że gadający lis tak jakby prowadzi mnie przez to wszystko. Zupełnie jakby miał być jakąś tarczą czy czymś w tym stylu, tak jakby miał mnie chronić przed złem tego świata. Głos owego lisa działał kojąco, był tak miły i melodyjny, że od razu się uspokoiłam. Nie wiem, może to tylko złudzenie. Jednak ten gadający lis przyciąga uwagę.
Hide
Wiaterek zaatakował mnie. Patrzyłem na dziewczynę z zdziwieniem. Na co ona sobie pozwala? W dodatku zarumieniła się, kobiety.
~Onieśmielam cię.
Stwierdziłem z uśmiechem. Zabawny wiaterek, jej wywody na temat tego, że wszyscy jesteśmy równi rozbawiły mnie.
~Słuchaj wiaterku, jak dla mnie na razie jesteś nikim. Jakimś tam bóstwem, mniej lub bardziej ważnym. Na razie jednak dla mnie nic nie znaczysz, więc nie widzę potrzeby w tym abym cię słuchał.
Ująłem ją za podbródek.
~Rozumiesz wiaterku?
Wręcz wbiłem się wzrokiem w jej oczy. Niech nie zapomina z kim ma do czynienia. Wiaterek a susza, to jest duża rozbieżność jeśli chodzi o pozycję. Jak dla mnie to ja mam wyższą.
Ostatnio zmieniony przez Sszyszka (15-03-2015 o 00h01)
|Ask|Blog|Instagram|
WRÓCIŁAM~~