Link do zewnętrznego obrazka
Przeszłam ulicę dalej i skręciłam w ciemną uliczkę. Po chwili zauważyłam, że jego samochód spokojnie przejechał dalej. Oddychałam ciężko.
- No pięknie Katherine, czy ty zawsze musisz wszystko zepsuć, gdy już dostajesz od życia szansę?
Pokręciłam głową. A mogło być tak pięknie...
Wyszłam z uliczki i zaczęłam iść w kierunku domu. W sumie nie byłam daleko. Trzy przecznice i moim oczom ukazała się stara, szara kamienica, w której mieszkałam wraz z rodzicami. Nasze mieszkanie znajdowało się na ostatnim - szóstym piętrze budynku. Oczywiście, jak przystało na starą Architekturę, o windzie nie było nawet mowy.
Wspinaczka na ogół jest dobra na wszelkiego rodzaju przemyślenia, tym razem nie mogłam przestać myśleć o biologu i o tym co mogło się wydarzyć. Gdy dotarłam na górę czułam, że mój mózg jest bliski eksplozji. Ledwo weszłam przez próg, a brutalna rzeczywistość wydarła mnie z jeszcze brutalniejszego świata wyobraźni.
Mocno wstawiony ojciec już kłócił się z matką, która głośno zawodziła.
Postanowiłam przemknąć do siebie tak by nie zauważyli. Tak też zrobiłam.
Gdy zamknęłam za sobą drzwi pokoju, rzuciłam plecak w kąt i wyciągnęłam swoje ulubione słuchawki. Jedyny "zdrowy" sposób odcięcia się od rzeczywistości. Wzięłam koc i wyszłam przez okno, po schodach pożarowych na dach. W razie gdyby ojciec jednak postanowił "sprawdzić czy nie wróciłam" najprawdopodobniej uzna, że mnie nie ma w domu.
Rozłożyłam koc, jednocześnie się nim przykrywając,
założyłam słuchawki na uszy i puściłam "Great shipwreck of life".
Już nie widziałam biologa w myślach. Nie widziałam też ojca.
W myślach siedział mi Soo Joon. Nawet nie dałam mu się ze mną pożegnać. Był tak miły, a ja potraktowałam go tak podle... Powtarzałam sobie nieustannie słowa piosenki:
"Do dzielnych i przerażonych
Wszyscy upadamy
Do niewolników i ucywilizowanych
Wszyscy upadamy
Do porzuconych kochanków
Złe dni, dobre noce
W wielkim wraku życia
Wszyscy upadamy"
***
Rano obudziłam się razem ze wschodem słońca. - No pięknie, noc spędzona na dachu. Jeszcze trochę i skończę jak mój ojciec... - Wszystko mnie bolało. Wciąż miałam na sobie wygniecione wczorajsze ubranie. Starzy jeszcze spali, więc weszłam szybko do swojego pokoju. Spojrzałam w lustro i nie mogłam się nie uśmiechnąć do potwora po drugiej stronie. Niewątpliwie przydałby mi się dłuuugi prysznic, i sporo płynu micelarnego...
***
Minęła może godzina i byłam już całkowicie doprowadzona do ładu. Nie było widać po mnie żadnych śladów wczorajszej zbrodni. Jedyne ślady jakie pozostały, były w moim wnętrzu. Zakładając oczywiście, że woźna posprzątała biologiczną...
***
Gdy przyszła na to pora udałam się do szkoły. Pierwszą lekcją miała być biologia. Pomimo wielkich oporów i barier jakie stawiał na mojej drodze mój mózg, postanowiłam iść, w końcu to jeden z nielicznych przedmiotów, na które chodziłam razem z Soo.
Weszłam do biologicznej która wyglądała tak jakby nic się tu nie wydarzyło. A może to wszystko mi się tylko przyśniło? Usiadłam jak zwykle w ostatniej ławce. Byłam pierwszą osobą, która pojawiła się w sali.
Ostatnio zmieniony przez Ojsa (10-01-2015 o 19h47)