Link do zewnętrznego obrazka
Alex podniósł stołek, wraz ze zdrajczynią ścierką, po czym usiadł na krześle, a szmatkę rzucił na blat, pilnując, by znalazła się dokładnie po jego drugiej stronie. Niby takie cóś, co nikomu wadzić nie powinno, a tyle kłopotów zrobić potrafi! Chociaż...
Spojrzał ukradkiem na krzątającą się obok dziewczynę.
Te kłopoty takie złe to chyba nie były.
Fran zaczęła się zachowywać jak normalna nastolatka, a nie narwany dzieciak, który chce zemścić się na Bogu winnemu człowieczynie o rzecz, która w najmniejszym stopniu nie była jego winą. Ba, w dodatku była jedną z ofiar tego żartu!
A teraz ukazała swoją ludzką stronę.
I z tego zamyślenia ocknęła go właśnie ta kobieta. Ukochana żoneczka. Dalej nie był przekonany co do tego ich "małżeństwa", ale jakoś nie podchodził do tego już z samymi negatywami na myśli. Nawet zauważył całą sytuację w jaśniejszych barwach. Przecież trafiła mu się w miarę ogarnięta dziewczyna, a nie facet pokroju Ryana, przez którego bałby się spać po nocach. A nawet za dnia. W ogóle w jednym pokoju z nim. Prędzej wyskoczyłby przez okno, niż spędził noc w tym samym pomieszczeniu. Ale Char chyba nie da się tak łatwo... nie?
I w sumie, jakby się nad tym zastanowić... to pary zaczęły się naprawdę dogadywać ze sobą. Nawet ta wybuchowa dwójka, chociaż jakaś część Alexa cieszyła się niezmiernie, że - chyba, jeśli nikt się nie przeprowadził - ich pokój nie jest położony w pobliżu jego.
Bo Fran będzie mieszkać u Parkera, tak?
Ale dobrze, wróćmy do żonki. Otóż stała nad nim, ale o dziwo - ani z wałkiem, ani z patelnią. Nie, przed jego twarzą nie wylądowały ostre noże, a jedynie... ciastko. Babeczka, która samym swoim wyglądem, a co dopiero zapachem, zachęcała do spróbowania.
- Mówisz, że jeszcze nie chcesz mnie zabić? - zapytał z uśmiechem, odbierając od niej słodkości.
Po prostu uwielbiał cukierki wszelkiego rodzaju. Bez większych oporów, Alex odebrał od Fran babeczkę, która i tak już stykała się z jego ustami. Nawet jeżeli jest zatruta...
Raz kozie śmierć.
Wow.
Już chciał mówić, że jest to naprawdę świetny wypiek, ale do jego uszu dobiegły kolejne słowa Pani-Kolorowe-Włosy.
I ostatecznie zaczął kaszleć, łapiąc oddech, po zakrztuszeniu się ciastkiem.
Forum - Missfashion.pl, gra o modzie dla dziewczyn!
#151 12-08-2014 o 02h31
#152 12-08-2014 o 14h05
Link do zewnętrznego obrazka
Radość jaka ogarnęła białowłosego wraz z ledwo słyszalnym potwierdzeniem Kou mogłaby być porównana do psa, gdy pochwalił go jego właściciel. Albo wrócił z pracy. Brakowałoby Lucasowi tylko ogona, który teraz merdałby jak oszalały - a on szczęśliwy i w skowronkach poświęcił się masowaniu napiętego ciała małżonka, dając w niego wręcz całe swe serce... Wróć. Czy on naprawdę tak pomyślał? Potrząsnął gwałtownie głową i dopiero teraz do jego świadomości dotarł fakt, iż Japończyk obserwował go uśmiechając się. Zanim się zorientował na jego opalone policzki wypłynął rumieniec, jednakże nie miał zamiaru uciekać przed tym co zamierzał zrobić Kou. Wręcz przeciwnie, jedna z jego dłoni już miała powędrować na kark czarnowłosego...
I wtedy o mało nie dostał zawału, gdy rozległo się głośne walenie do drzwi z ich pokoju. Natychmiast się poderwał niczym spłoszona zwierzyna cofając rękę z powrotem, rozpoznając kobiecy głos przeszkadzający im w tym momencie, należał do tej samej dziewczyny, która... hmm... uratowała im skórę po ich wyczynach w damskiej łazience. Bliźniaczka jego małżonka. Odwrócił stosownie głowę, gdy ten wynurzył się i począł owijać swoje biodra ręcznikiem... Wkrótce równie szybko go opuścił, a Lucas sam poszedł w jego ślady, trzymając się krawędzi wanny jakoś z niej wypełzł i począł wycierać mokrą skórę oraz włosy przyjemnym w dotyku ręcznikiem. Pięć minut później słychać było szczęk klamki oznajmiający, iż chłopak opuścił łazienkę. Z lekkim zdumieniem spojrzał na dziewczynę siedzącą na jednym z łóżek, wyraźnie oczekującą właśnie na niego. Jednakże nie to absorbowało jego uwagę, a mianowicie co innego...
Wiesz gdzie jest Kou?
Zapytał, wpatrując się w nią szmaragdowymi oczyma.
Link do zewnętrznego obrazka
Mruknął cicho, wsuwając telefon do jednej z licznych kieszeni w spodniach i zmuszając się do wstania z łóżka, wręcz wołającego do niego: "Wróc Taylor, wróóóóćććć!!~". No lecz niestety, teraz miał ważniejszą sprawę na głowie niż wylegiwanie się. Prostując się parę kości strzeliło mu zarówno w karku jak i rękach, a następnie przeniósł swoje spojrzenie na dziewczynę.
- Już idę...
Spomiędzy jego ust wydobyło się coś pomiędzy normalnie wypowiedzianym zdaniem, a mruknięcio-ziewnięciem. Jako tako doprowadziwszy łóżko do ładu i składu, wyrównując pościel co by nie zostawić jej pomiętolonej ruszył w stronę drzwi. Nacisnął na klamkę, otwierając je przed Giselle jak nakazywały mu jakieś zasady kultury osobistej. Dopiero przepuściwszy ją przodem przekręcił klucz w zamku i szarpnął kilka razy dla upewnienia się, czy aby na pewno pokój jest dobrze zamknięty.
Powolnym krokiem - co było pojęciem względnym gdyż jeden krok stanowił dla dziewczyny dwa, jeśli nie trzy - ruszył przed siebie korytarzem, przez ramię zerkając co jakiś czas czy nadąża nad jego tempem. Zwolnił jeszcze bardziej, zrównując się z nią i wkrótce też ukazały się ich oczom drzwi do miejsca, do którego ich wezwano. Pchnął przed siebie parę skrzydeł dość sporych, wykonanych z masywnego drzewna drzwi i tym razem puszczając przed sobą dziewczynę.
Link do zewnętrznego obrazka
Ledwo otrzymał swój pucharek, a natychmiast łyżeczka poszła w ruch nabierając odrobinę bitej śmietany oraz kawałków kiwi oraz winogrono, które zaraz zginęły w ustach Ryan'a będącego w siódmym niebie... Od dawna nie jadł jakiegokolwiek deseru, a ten był czystą rozkoszą dla jego kubków smakowych. Dopiero po krótkiej chwili poświęconej na dotarciu do lodów pod tą warstewką owoców zorientował się, iż rudowłose dziewczę siedzące przed nim go obserwuje. Udał, że tego kompletnie nie zauważył a wkrótce także i ta krępująca cisza została przez nią przerwana. Palce zatrzymały się na ułamek sekundy w locie nad pucharkiem i ostatecznie zanurzyła się w lodach.
- Cóż. Jeśli przeszkadza Ci muzyka w gamie od Rocka do Metalu, a może nawet ciut dalej to prawdopodobnie ostatecznie wieża będzie robiła jako podstawka dla gromadzącego się kurzu...
Na moment przerwał, gdyż nabrał kolejną porcyjkę lodów i dopiero ich skosztowawszy ponownie zabrał głos.
- Aby Ci bardziej przybliżyć... Hmm... Mówi Ci coś zespół Disturbed? System of a Down? A może Within Temptation? Co by tu jeszcze z tych częściej słuchanych... Skillet. Asking Alexandria. Czasami bywa również Slipknot oraz Seether...
Ponownie przerwał, tym razem rozkoszując się kolejnym smakiem lodów - nie śmietankowymi, a tymi o smaku toffi. Mimowolnie mruknął zadowolony czując jedne z swoich ulubionych, a następnie spojrzał na wyświetlacz telefonu podsuniętego mu pod nos przez Charlotte. Westchnął, zakreślając kółka łyżeczką w pucharku.
- Tylko skończymy i idziemy... Chyba nie mamy nic innego w planach?
Sam raczej żadnych innych spraw naglących czy pilnej wagi nie miał, a dziewczyna chyba poza książkami również nie... Teraz jednak czekał na reakcję rudowłosej, licząc iż dogadają się w guście muzycznym - i błagał w głębi duszy żeby nie słuchała Disco Polo, bo inaczej będzie błagał dyrektora na kolanach o separację.
Ostatnio zmieniony przez Ragnarei (12-08-2014 o 14h07)
#153 12-08-2014 o 16h35
Frances de Cardonnel
Dobrze to ujął, że jeszcze nie chcę go zabić, jednak i tak się strasznie niecierpliwiłam. Ale w końcu spróbował, co nie zmieniało faktu, że zamiast mi odpowiedzieć po moich słowach na temat piercingu zaczął się krztusić zamiast powiedzieć, czy mu smakuje. Chamstwo po prostu. Chociaż jak na to spojrzeć... Dobra, to moja wina, a w dodatku bladego pojęcia nie miałam co robić w takiej sytuacji. Pierwsza pomoc się kłania, nigdy na niej jakoś specjalnie nei uważałam. Tak na bieżąco, na zajęciach to się wiedziało co robić, ale nigdy poza nimi. Bo kto normalny spamiętałby to wszystko. Na medycynę iść zamiaru nie miałam.
Ach, tak... Zwykle klepali po plecach rodzice, czy coś takiego. Tylko ja nie miałam w tym wypadku zamiaru być delikatna i po prostu przyłożyłam mu porządnie w plecy. Hm, nadal mi nie powiedział czy mu smakuje, ale jeśli nie - mogłam go tak zostawić. I nei pomagać. Choć ciężko to nazwać pomocą, jakby nie patrzeć. Zrobiłam urażoną minę, że jeszcze muszę go ratować, a ten się krztusi moim wypiekiem. Niemal jednoznaczny, gdyby nie moje słowa, które towarzyszyły wcześniej jemu kaszlowi. Aż tak go piercing zaskoczył? Przecież to całkiem było normalne. A po reakcji rozumiem, że wie nawet o czym mówiłam.
- Więc powiesz czy ci chociaż smakowało? Bo jak nie to nie warto moich nerwów na ciebie. - powiedziałam niczym obrażona księżniczka. Naprawdę, teraz byłam pewna, że on w jakiś magiczny sposób przyciąga pecha, bo aż tak nieumiejętnym być nie można... Choć w sumie to kto wie.
#154 14-08-2014 o 12h19
S h i n o h a r a K o u j a k u & K a n r a
Kanra siedziała na łóżku, krwistoczerwone spojrzenie dziewczyny wędrowało leniwie po pokoju chłopców, który choć wyglądał dokładnie w ten sam sposób co jej, chwilowo zdawał się czarnowłosej niesamowicie ciekawy. Po wszystkim i tak nie miała nic lepszego do roboty tak długo, jak Lucas siedzi w łazience, a ona nie słyszy żadnego huku jęku i innych wskazówek na to, że mógł zemdleć czy umrzeć. Rozumiała dlaczego starszy o godzinę brat kazał jej zaopiekować się swoim partnerem biorąc pod uwagę ich wcześniejsze wyczyny, ale jednocześnie na miłość boską! To przecież dorosłe facety już są, powinni umieć sobie poradzić nawet w takiej sytuacji... Ale nieee. Lepiej wykorzystać siostrę, a potem zwiać do dyrektora. Typowe. Kanra westchnęła ciężko, wymachując nogami w przód i w tył starając się skupić na czymś, czymkolwiek. Szczęśliwie po kilku minutach tej piekielnej ciszy oraz nudy drzwi łazienki otworzyły się z cichym skrzypnięciem, ukazując przystojnego białowłosego mężczyznę ubranego jedynie w biały ręcznik zakrywający dolne partie ciała. Dziewczyna momentalnie zaszła intensywną czerwienią, po czym odwracając wzrok postanowiła odpowiedzieć mu na pytanie.
- P-Poszedł do dyrektora. Łysolek skapnął się, że coś się działo nawet pomimo moich starań. Znowu będzie próbował wywalić Koujaku ze szkoły - stwierdziła, jedną dłonią pocierając kark w wyraźnym zażenowaniu. Nie wiedziała o czym ma zacząć z nim rozmowę, więc po prostu czekała, aż sam się odezwie.
Czarnowłosy Japończyk przepychał się przez falę licealistów, którzy okupowali szkolne korytarze i tylko fakt, że był dość wysoki oraz rozpoznawalny pomagał mu w szybszym pokonywaniu tejże przeszkody. W końcu kto by się nie rozsunął widząc chłopaka, który w temacie niebezpieczności zajmował dość wysokie miejsca. No i miał za sobą całe Benishigure, która bardzo się rozrosła ostatnimi czasy. Coraz więcej młodych ludzi było zainteresowanych działalnością małego gangu pracującego pod czujnym okiem Kou, zajmującego się głównie działalnością uznawaną za dobrą i pomocną społeczeństwu. No i dzięki temu Shinohara miał as w rękawie, prawda? Wszedł do gabinetu starszego dyrektora niedbałym kopnięciem, na jego twarzy wymalowany szeroki uśmiech sugerujący, że całej tej sprawy nie bierze na poważnie. Bo w sumie nie brał. Usiadł w biurku naprzeciw łysego mężczyzny, który starał się mieć straszny wyraz lica, ale coś mu chyba nie wychodziło. Koujaku nasłuchał się jak to ponownie, z premedytacją złamał zasady, pogwałcił szkolny regulamin (i nie tylko) i tak dalej, i tak dalej. Jasny było jednak, że nie ważne jak bardzo dyrektor chciałby powiedzieć 'Nie masz już czego szukać w tej szkole', za każdym razem nie mógł. Jeśli wylałby Kou, Benishigure przestałoby ochraniać szkołę, a ostatnimi czasy wrogi gang zwany Morphine bardzo dawał się we znaki, nie dając dyrektorowi spać ze zmartwienia. O tym właśnie planował z nim porozmawiać, płynnie zmieniając temat. Japończyk przybrał wyraz powagi na dotąd roześmianą twarz, z uwagą wsłuchując się w każde słowo mężczyzny, który tłumaczył mu wszystko, co powinien wiedzieć.
#155 21-08-2014 o 16h56
Gisele Kjellberg
Wtedy właśnie pan Śpiąca Królewna odegrał swoją scenkę z jakże ciężkim opuszczaniem łóżka (w sumie... Chyba każdy zaznał niejednokrotnie czegoś takiego, budząc się po weekendzie w poniedziałek rano), której co prawda swoimi oczami nie potrafiłam zbytnio dostrzec, jednak po jego zachowaniu spokojnie mogłam wywnioskować, co biedny Tay, czy też może biedne, jego zdaniem stęsknione łóżko, czuć mogło. Zaraz, nie, dobra o czym ja w ogóle mówię?! Cholera, dziwny mój umyśle... Ogarnęłam się, gdy ten otworzył mi drzwi. Jak miło. Jednak, faktycznie, wówczas sobie przypomniałam, że muszę się przyzwyczaić do takich rzeczy. W końcu trafił mi się partner idealny, znany powszechnie również jako "Przynieś, wynieś, pozamiataj". Aż na samą myśl o tym, co mnie z nim tutaj czekać mogło, na moją twarz chyba po raz kolejny dnia dzisiejszego, wstąpił lekki uśmiech. Taak... To będzie dobry projekt...
- Dzięki - mruknęłam, jednak kiedy już byliśmy przy drzwiach do salonu, gdyż wcześniej mi się zapomniało. Z resztą, nie wiedziałam, czy to tak powinno się mówić, za każdym razem, jak ktoś Ci drzwi otwiera, a z resztą, przy jego tempie chodzenia nie miałam nawet czasu na to, by się nad takimi pierdołami zastanawiać. No, ale w sumie to teraz miałam, zamiast tego jednak na myśl przyszło mi tylko:
- A gdzie reszta? - spytałam mimowolnie, siadając na fotelu. Jakoś nie przyzwyczaiłam się do punktualności, czy też nawet - o dobry, Latający Potworze Spaghetti - bycia przed czasem! Czy to możliwe?! O rany, jakoś tak się nagle dziwnie poczułam... To takie fajne uczucie, być przed wszystkimi, a potem po zakończeniu zapewne wiedzieć wszystko od samego początku...
#156 22-08-2014 o 04h51
Szczerze mówiąc, to nie wiem jak ja funkcjonuje, kiedy to piszę, więc... Sama mam na twarzy wtf xD
Do reszty opowiadań postaram odpisać jak najprędzej ;-;
Link do zewnętrznego obrazka
Cóż, krztusić to się przestał dość szybko. Pozostał po tym jednak suchy kaszel, wraz z... niedowierzaniem? Tak, to chyba było niedowierzanie. Może z nutką przerażenia. Może nie miała na myśli zbyt.. drastycznych kolczyków - chociaż tunele zawsze go przerażały - ale naprawdę myślała o dziurawieniu sobie dalej ciała?
Wszystkie myśli jednak jak ręką odjął, przeminęły w trybie natychmiastowym. I to dosłownie, za pomocą dłoni. Mocne pierdyknięcie w plecy, przez które o mały włos ponownie by się nie przewrócił. Zdecydowanie akurat tego teraz potrzebował!
I nie, wcale go nie zirytowało to, że zamiast się w jakikolwiek sposób zmartwić, okazać współczucie, czy też najzwyklejszą chęć pomocy bez konieczności zadawania bólu, Fran zdecydowała się wybrać najbardziej irytujący go aktualnie repertuar. Bo przecież wypieki są najważniejsze!
Łapiąc oddech, posłał piorunujące spojrzenie do swej jakże uroczej i kochanej małżonki.
- T e r a z się martwisz o smak wypieków?
A co tam, niech się trochę pomęczy, nim wydobędzie od niego informacje o jakości ciastek. Jeśli ona może sprawiać sobie przyjemność biciem Alexa, to Alex sprawi sobie przyjemność irytowaniem Frances. A przynajmniej licznymi próbami.
Obawiał się tylko jednej rzeczy.
Może lepiej zabrać jej wszelkie potencjalne narzędzia tortur, gdyby nagle zechciała pobawić się w psychodeliczną dziewczynkę z jakiego animca? I za udzielenie niepoprawnej odpowiedzi na temat jej ciężkiej pracy, pobawić się w jego wnętrznościach?
Ostatnio zmieniony przez Madelleinee (22-08-2014 o 04h51)
#157 22-08-2014 o 14h43
James Campbell
Za szczęście można było uznać, że jakimś cudem zgubiłem rzepa, jakim był Gilbert. Szczerze mnie też nie interesowało gdzie on wsiąkł, po lekcjach po prostu poszedłem do Akademika, gdzie ze słuchawkami na uszach zabarykadowałem się w swoim pokoju. Słuchanie muzyki, spokojniej, a nie tego jazgotu, który to niektórzy lubili, mnie uspokajało. Mógłbym tak nawet zasnąć, jednak chyba nie było mi to w tym momencie dane. Dopóki nie dostałem sms'a od Frances, w którym to nam kazała się zjawić w salonie. Czyżbym przegapił jakieś ogłoszenie? Cóż, jak muzyka zagłusza wszystko inne, jest to całkiem możliwe. Ale na szczęście mieliśmy jeszcze trochę czasu do tego zebrania, a znając szczęście wszystkich minie on szybciej niż będzie nam się zdawało i ktoś się oczywiście spóźni. Prawie zawsze tak było, albo nie, zawsze. Za każdym razem znalazł się jakiś spóźnialski.
Niechętnie wyłączyłem muzykę, po czym odłożyłem mp4 na szafkę nocną. Przez chwilę jeszcze się nie ruszałem, dopiero po kilku minutach wstałem z łóżka, kierując się zaraz do salonu. Jakie było moje zdziwienie, gdy już kogoś tam ujrzałem. Tym bardziej, że jedna z tych osób była Giselle. Nic tylko się przeżegnać, bo świat w tym momencie zdecydowanie musiał się kończyć.
- Wiecie, że do spotkania jeszcze trochę czasu, nie? - zapytałem, zasiadając na jednym z foteli. Plus przyjścia przed czasem, wszystkie miejsca są nadal wolne. Potem trzeba wybierać w tym co zostało, a tego nie lubiłem.
Frances de Cardonnel
On naprawdę chciał mnie w tym momencie tylko zdenerwować. Bo naprawdę przecież inaczej bym mu tego niemal do buzi nie wsadzała, nie ważne, że jego życie mogło być na krawędzi. Powinien się udusić tą babeczką w takim razie. Wydęłam policzki niezadowolona, odsuwając się od niego. Jeszcze niech zacznie narzekać, że mu wcale nie pomogłam, albo że to moja wina, że się zakrztusił i targnęłam się w ten sposób na jego cenne życie, które teraz najchętniej bym ukróciła. Odwróciłam wzrok na piekarnik, patrząc jak ciasto powoli się piecze. To zdecydowanie było ciekawsze niż próba normalnej konwersacji z nim, bo z takowej widocznie nic dobrego wyjść nie może.
Oczywistym było, że martwiłam się tylko o smak wypieków, bo przecież nie o niego, nawet jeśli w pewnym momencie trochę się zmartwiłam, gdy się krztusił. A on teraz mnie uraził i koniec, nie będę się do niego odzywać. Choć nie... Tego nie mogę niestety brać pod uwagę, bo nie wyjdę z tej cholernej kuchni. Przez moment tylko jeszcze obdarzyłam go jadowitym spojrzeniem. Naprawdę, że musiał schować ten cholerny kluczyk tak, że nawet nie miałam najmniejszej ochoty próbować go mu zabrać.
I jeśli każdy by sądził, że po jego pytaniu wybuchnę, zdecydowanie się mylił, choć w pierwszym momencie właśnie taką ochotę miałam. Niestety szybko przeszło, bo poczułam się przez niego urażona i... I tyle z tego, bo się obraziłam. Niech się teraz stara, bo ja zdecydowanie się jako pierwsza nie miałam zamiaru do niego odzywać.
#158 23-08-2014 o 00h59
I Atsuko Sekine I
Szczerze powiedziawszy żart Stefci nieco zaskoczył Atsu, teraz nieco zadowolona zerwała się jednak z koca.
~Oczywiście Stefciu. Pomożesz mi złożyć koc? - zapytała ze słodkim uśmiechem. Włożyła wszystkie talerzyki do koszyka i zaczęła składać materiał na którym siedzieli. Stephen pomógł jej, choć zaskoczyło ją, że zarumienił się gdy ich dłonie przez przypadek się musnęły. Zaczęła zastanawiać się, czy aby nie była zbyt natarczywa chcąc zrobić warkoczyki towarzyszowi, którego nadal miała za dziewczynę. Tym razem to Stefek musiał ponieść kosz, gdyż Atsu wzięła koc pobrudzony trawą i ziemią przez co nie nadawał się do włożenia do koszyka.
~Więc interesujesz się sztuką. Malowaniem? Szkicem? Muzyką, a może tańcem? Bo widzisz, sztuka jest trochę zbyt ogólnym pojęciem.- Zaczęła nieśmiało swoje wywody niebieskooka. Była po prostu ciekawa i do tego chciała przeżyć spokojnie ten rok. Widziała jak część osób na siebie zareagowała, jej spory nie były na rękę, wręcz przeciwnie. W końcu dotarli do akademika trochę denerwowała ją ta cała nagła zbiórka, no bo co oni mogli chcieć? Może powiedzieć im, że projekt był tylko żartem? Może jednak sami będą dobierać się w pary? Popatrzyła na blondyna zastanawiając się, czy ich para mogła by zostać niezmieniona w razie czego.
#159 24-08-2014 o 18h21
Link do zewnętrznego obrazka
Wzrok szmaragdookiego spoczął na twarzy dziewczyny i zauważył rumieniec wypływający na jej blade policzki. Miał ochotę się palnąć za swoją głupotę. Wychodzić pół nagi w momencie kiedy w tym samym pokoju siedzi przedstawicielka płci żeńskiej. Burknął pod nosem słowa przeprosin, szybko otwierając jedną z szuflad komody wyciągając stamtąd na oślep pierwsze lepsze ubrania. Równie szybko zniknął - przeklinając własną głupotę, gdyż o mało nie został zmuszony do zjechania po pokrytej kafelkami ścianie, pojękując z bólu. Opierając się o nią plecami zaczął rozmyślać o wezwaniu Kou przez dyrektora. Nie miał pojęcia, skąd tak szybko dowiedział się o tym co porabiali w damskiej łazience *cóż, istnieje wciąż magia kamer zazwyczaj w takowych umieszczanych*, ale był niemal pewny, ba, wręcz przekonany iż mężczyzna nie wyrzuci Japończyka z ich szkoły. Pomimo tej właśnie pewności miał teraz zamiar pójść w ślady swojego małżonka. Skoro oboje nawarzyli sobie tego piwa, teraz oboje muszą je wypić - a nie jedynie Kou, przecież równa część winy spoczywała po stronie białowłosego.
Jednakże nie mógł również zostawić siostry bliźniaczki jego partnera samej, totalnie ją olewając i nie poświęcając jej uwagi. Bądź co bądź, to ona pomogła im zamaskować ich... wybryk. Ponownie rozległ się szczęk klamki, wychodząc już w pełni odziany aczkolwiek kulejący - bo jakże miałby nie mieć takichże to oto efektów ubocznych. Poprawił nieco pomiętolony róg czarnej koszulki z krótkim rękawem, siadając na łóżku obok Kanry, nie za blisko aby nie poczuła się jeszcze bardziej zawstydzona jego obecnością, a zarazem nie za daleko aby nie odniosła wrażenia iż zachowuje wobec niej chłodny dystans.
- Chciałbym podziękować a zarazem przeprosić, że musiałaś nam pomóc...
Owszem, ten fakt powodował iż nie czuł się z tym najlepiej. Żeby dziewczyna zajmowała się zakryciem śladów jakie po sobie zostawili... Uhh, zapewne nie było to dla niej najprzyjemniejsze. Wyraźnie teraz odczuwał skrępowanie, które ukazało się chociażby przez nerwowe pocieranie dłonią karku.
Ostatnio zmieniony przez Ragnarei (24-08-2014 o 18h23)
#160 29-08-2014 o 19h31
S h i n o h a r a K o u j a k u & K a n r a
Dziewczyna poczuła się uspokojona, kiedy białowłosy zrozumiał swój błąd i nieomalże od razu przeprosił, zabierając swoje rzeczy do przebrania, a następnie wracając do łazienki, ażeby zamienić ręcznik na coś więcej. Kanra westchnęła bezgłośnie, myśląc tak sobie, że co jak co, ale partnera to Koujaku ma przystojnego do tego stopnia, iż może nawet zaczęłaby mu zazdrościć. Wiedziała jednak jakim typem człowieka jest jej brat bliźniak, toteż uczuciem przez nią odczuwanym był jedynie narastający niepokój o tą dwójkę. Oczywiście najbardziej martwiła się o brata, bo to on na tej zabawie mógł stracić najwięcej i była tego świadoma, a nie chciała już widzieć jego smutku. Teraz zastanawiało ją czy lepiej jest trzymać język za zębami, czy też ostrzec Lucasa tym samym próbując nie dopuścić do ewentualnych problemów, jednak obie opcje miały dziury, a ona nie widziała w żadnej więcej plusów. W takim wypadku czekała na wyjście białowłosego chłopaka o dość egzotycznej urodzie z nadzieją, że jego twarz coś może zmienić w jej niezadecydowaniu.
Wreszcie chłopak wyszedł z łazienki, tym razem już całkowicie ubrany, ku uciesze Kanry, która patrząc na niego zaczęła się poważnie zastanawiać nad swoimi kolejnymi słowami, nie chcąc palnąć czegoś głupiego. Czegoś, czego miałaby potem żałować przez następne dni. Chłopak usiadł również na łóżku jej brata, pomiędzy nimi wyraźna odległość, którą Lucas dobrał idealnie do obecnej sytuacji.
- Nie masz za co przepraszać. Zrobiłam to z własnej woli, ponieważ Koujaku-nii-sama już bez tego nie ma łatwo, a jeszcze Ciebie zaczyna wciągać w swoje tarapaty - westchnęła po raz drugi, zaciskając palce na miękkiej w dotyku pościeli - Pozwól, że przed czymś Cię ostrzegę. Ponad wszystko pamiętaj, aby przez ten rok nie zakochiwać się w moim bracie oraz... Nie pozwolić mu się w sobie zakochać. To sprawiłoby i Tobie i jemu bardzo dużo kłopotów, a tego nie chcę - stwierdziła z powagą, jednak słysząc kroki oraz obracaną klamkę, umilkła momentalnie, obserwując Koujaku wchodzącego do pokoju z wesołym uśmiechem.
- Nic bardziej poważnego. Kilka interesów związanych z Benishigure, to tyle - oznajmił w wyraźnie dobrym nastroju, siadając tuż obok swojej siostry. Ta jednak od razu odskoczyła, po czym ukłoniła się uprzejmie i zniknęła za drzwiami udając, że czeka na nią coś pilnego - Co to chodzi po tej głowie, to ja nie wiem... - powiedział po jej wyjściu czarnowłosy, drapiąc się lekko po karku.
#161 29-08-2014 o 20h55
Link do zewnętrznego obrazka
Tu musiał jej przyznać rację, i bez tego Kou miał dość problemów. Zaplótł palce pod swoim podbródkiem, opierając go o nie wbijając spojrzenie w pustą przestrzeń przed sobą. Czuł się winny, iż sprawił niepotrzebne w zupełności kłopoty swojemu 'małżonkowi', przez własny popędy których nie potrafił kontrolować. Brwi białowłosego zmarszczyły się, a twarz odwróciła w kierunku ciemnowłosej dziewczyny. W jego oczach majaczyła nutka niedowierzania, a zarazem i skupienia, gdy wysłuchiwał jej słów. Już miał, w sumie już otworzył usta aby przemówić jednakże przerwał mu szczęk klamki oznajmiający czyjąś obecność. Nie wiedział, czy w tym momencie miał odczuwać ulgę czy skrępowanie z powodu przyjścia Koujaku, tym bardziej po tym co powiedziała mu jego siostra bliźniaczka - teraz opuszczająca pośpiesznie pokój.
Odprowadził ją zamyślonym spojrzeniem aż do drzwi, zastanawiając się czy jej słowa miały teraz jakiekolwiek znaczenie. Mogło być już zdecydowanie za późno na takie starania, bynajmniej z jego strony. Bo jakże miałby w tym momencie nakazać swojemu sercu przestać tak mocno bić, gdy czarnowłosy stał tuż obok niego? Jak miał powstrzymać łaskotanie w dolnej części brzucha i lekkość myśli, czując delikatność jego dotyku? Zaledwie po części zdawał sobie sprawę z skutków będących efektem takiego postępowania... Ale obawiał się iż dla niego było już za późno. Przełknął ślinę wstając, starając się nie okazywać własnego niepokoju, idąc w kierunku niewielkiej przybudówki będącej czymś w rodzaju małej kuchni.
- Chcesz coś do picia?
Zapytał starannie ukrywając drżenie głosu, który teraz brzmiał pewnie tak jak zwykle zresztą. Jednak nie można tego było powiedzieć o stanie umysłu... Może herbata pozwoli mu uporządkować myśli na ten temat, bo póki co stanowiły niepoukładaną plątaninę odbierającą mu siły i chęci na cokolwiek.
Ostatnio zmieniony przez Ragnarei (29-08-2014 o 20h55)
#162 30-08-2014 o 02h30
Link do zewnętrznego obrazka
Link do zewnętrznego obrazka
Link do zewnętrznego obrazka
// Imię Alexandra \\
// Nazwisko Hamilton \\
// Ksywki Brak [nienawidzi] \\
// Wiek 17 [lat] \\
// Data Urodzin 23 marca \\
// Znak Zodiaku Baran \\
// Wzrost 163 [centymetry] \\
// Kolor Oczu Atramentowy \\
// Kolor Włosów Kruczoczarny \\
// Długość Włosów Za pas \\
// Tatuaże Uroboros [nadgarstek] \\
// Kolczyki Brak \\
Link do zewnętrznego obrazka
Ostatnio zmieniony przez Vanitty (29-09-2014 o 22h28)
Bored.
"I cóż nie zostało mi już nic jak tylko życzyć Wam miłego korzystania z forum "- Piękna ironia.
#163 31-08-2014 o 23h26
Link do zewnętrznego obrazka
O dziwo, Fran nic nie odpowiedziała. I nawet jeśli przez krótką chwilę Alex widział w jej oczach niezaprzeczalną chęć mordu, to musiał przyznać, że niezwykle szybko zniknęła. Ot tak, jak za odjęciem czarodziejskiej różdżki.
Przewodnicząca najwyraźniej miała ochotę zajmować się czymś o wiele ciekawszym od jego życia, samopoczucia, czy w ogóle - jego osoby. Przecież ciasto właśnie powoli dochodziło w piekarniku do siebie, cóż za istotna część istnienia. Cóż, o wiele bardziej od niego. W sumie, to nie wiedział, dlaczego zirytowało go to. Pewno przez sam fakt, że chciał zobaczyć jej emocje. Cóż, wybuch, mord w oczach i pioruny z nieba też są uczuciami... I podświadomie chyba chciał je właśnie wywołać.
A tu nie. Fran zrobiła focha i teraz to on wyszedł na gorszej pozycji.
Już chciał się odezwać, ale jakoś tak zerknął na jej wyraz twarzy i... odwrócił się. Ona naprawdę jest urażona. Za przeproszeniem, co on jej takiego zrobił?
Zrezygnowany podszedł do okna i usiadł na parapecie. Chłód, jaki panował w tym skrawku kuchni był naprawdę przyjemny, w porównaniu z ciepłem dobiegającym z piekarnika. Może zimą, nocą, jest odwrotnie, ale nie w środku dnia.
Zastanawiał się, co teraz zrobić. Był zamknięty w jednym pomieszczeniu z obrażoną dziewczyną, oraz naprawdę wieloma ciastkami. Postanowił wpuścić do pomieszczenia trochę powietrza i otworzył okno. Jeszcze by się tu podusili, czy coś.
No ale to nie rozwiązało żadnego problemu. Co ona ma takie humorki dzisiaj? Może ma... no... te dni? On sam zresztą siebie dzisiaj nie poznawał. Szok pourazowy, czy coś.
Wiele osób zresztą interesująco zaczęło się zachowywać, także... to z pewnością jakieś chemikalia, które ulotniły się z pobliskiej fabryki i podróżują wraz z wiatrem!
Ale wracając do rzeczywistości...
- Coś ty taka obrażona, co?
#164 21-09-2014 o 10h10
Frances de Cardonnel
Powinien przeprosić, a przynajmniej ja tak uważałam. No bo to nie moja wina, że jest taką ciapą, że ani siedzieć, ani jeść nie potrafi, żeby czegoś nie spartaczyć. A ja się nawet tak ociupinkę o niego martwiłam. Powinien zgnić w piekle, tak symbolicznie za całe zło świata i krzywdy mi wyrządzone dzisiaj. Nie wiem jakim cudem którejkolwiek z dziewczyn udaje się dogadywać z płcią męską. Naprawdę momentami mam wrażenie jakby to był inny gatunek.
I dlaczego on musiał otworzyć to okno? Od razu zrobiło mi się chłodniej, i jakkolwiek pogoda była ładna, tak zdążyłam się wygrzać od piekarnika, więc z początku przeszła mnie gęsia skórka. Oczywiście nie miałam zamiaru zostać nadal 'pod nawiewem', tak wiec ukryłam się na podłodze za szafkami, gdy ten okropny wiatr nie docierał. I miałam ochotę łeb Alexowi ukręcić, bo sam przecież wcześniej wszystko pozamykał. Mógłby się na coś zdecydować przynajmniej.
Na jego pytanie zgromiłabym go wzrokiem... No, gdybym nie znajdowała się aktualnie w tak niedogodnej do tego pozycji, zamiast tego tylko fuknęłam pod nosem jeno obelgę. Niby czemu w ogóle śmie o to pytać, przecież oczywistym było kto był powodem moich humorków. I nadal mi nie powiedział czy smakowało, ale to już pół biedy, bo mnie się nie uraża, a skoro to zrobił... Tak, te piekło to jednak chyba było łagodne. Ale w tym momencie nadal nie miałam zamiaru się odzywać, czekając na właściwą jego wypowiedź. A nuż uda mu się wybrnąć z tej otchłani.
Zdecydowanie jestem zbyt łaskawa.
#165 21-09-2014 o 10h52
Gisele Kjellberg
Usiadłam na jednym z wolnych - heh, wolnych! - miejsc, które aż dziw, nie były w żadnym wypadku niczyimi kolanami, gdzie z reguły zwykłam się pakować. I jeszcze ta cisza, taka zadziwiająco przyjemna... Nagle bowiem przerwało ją wtargnięcie szanownego pana Campbella. Nie no, on w sumie nawet w porządku jest, to nie miałam mu tego za złe! ...Inna sprawa, że teraz to mógłby mnie naprawdę nieźle wkurzyć. Jego słowa brzmiały tak, jakby miał wobec mnie jakieś wyrzuty. Phi! A co to, to już nie wolno mi raz przyjść wcześniej, niż miałam to w zwyczaju?! Wypraszam sobie, będę chodziła tam, gdzie tylko mi się podoba, o tej porze, o której mi pasuje! I nie sądzę, by ktokolwiek, a już zwłaszcza któryś z facetów, mógłby mi tak po prostu ot, kazać cokolwiek zrobić. Do tego prawa nie ma nawet mój brat, a co dopiero ktokolwiek inny!
Niemniej jednak, teraz byłam zbyt zadowolona z faktu, że się nie spóźniłam, więc zamiast zaserwować Jamesowi bogatą w rozbudowane epitety litanię na temat mej wolności osobistej, spojrzałam na niego, mięśniami twarzy formując na ustach tryumfalny uśmiech.
- Wiem! - odparłam niemniej dumnie i niemniej radośnie, niż mówiła to moja mina.
Wyciągnęłam telefon i jeszcze raz spojrzałam na zegarek zastanawiając się raz jeszcze, po co tak właściwie nas tu zwołują. No błagam, chyba nie zrobiliśmy czegoś nie tak? To ledwo pierwszy dzień! Oczywiście wiadomo, jaka sytuacja mi się od razu na myśl nasunęła, jednak sama przed sobą nie chciałam się jakoś do tego przyznawać. No bo, taka prawda, że to dziwne by było, jakby nagle zaczęli zwracać na to uwagę...
Ostatnio zmieniony przez Lynn (01-10-2014 o 13h11)
#166 29-09-2014 o 20h54
James Campbell
Zdawało mi się, czy lekko uraziłem ta uroczą damę moimi słowami? Nie miałem na myśli nic złego, jednak cóż, mogło to tak zabrzmieć. Nietypowym było spotkanie jej przed czasem niemal wszędzie. A ta duma, która zdawała się z niej promieniować, była naprawdę w tym momencie urokliwa. I trochę zabawna, aż mi się humor po całym dniu polepszył. I nadal nie widziałem utrapienia, jakim był mój partner, więc była szansa na spędzenie jeszcze znacznej ilości czasu w spokoju. A jakby uczepił się kogokolwiek innego to już w ogóle byłby raj.
- Wybacz, jeśli moje słowa cię dotknęły w jakikolwiek sposób, Gisele. - odparłem, posyłając jej przepraszające spojrzenie. W końcu w zamiarze tego nie miałem, więc nie byłoby to jakimś wielkim kolcem dla mej dumy. A panna Kjellberg nie była jednym z takich natrętów, którym bym prędzej przyłożył niż ich przeprosił. Ale cóż, chyba każdy by tak zrobił, gdy ktoś go szczególnie denerwuje, więc to nic wielkiego nie było.
Zerknąłem moment na Taylora, ale zaraz odwróciłem wzrok do okna, obserwując pogodę. W sumie, nie zmieniła się prawie w ogóle od rana, więc można by było spędzić trochę czasu na zewnątrz. Nie, żebym był tego zwolennikiem. Już prędzej przesiedziałbym w swoim pokoju pisząc z siostrą niż samemu przesiedział, na przykład, kilka minut pod drzewem. W cieniu, przy lekkim wiaterku, który byłby kojący przy takim upale. Nie, zdecydowanie nie.
#167 09-10-2014 o 16h50
Przepraszam za moją nieobecność, ledwo znajduję czas na sen ostatnio... .-.
Link do zewnętrznego obrazka
Miał dziwne wrażenie, że chyba nie spodobał się jego tymczasowej partnerce jego pomysł z otworzeniem okna. Wydawać by się mogło, że zaraz do niego podejdzie, zrzuci go z parapetu - obojętnie w którą stronę zapewne - po czym zamknie to, co winno według niej zostać zamknięte. Z czwartej strony, może ona wolała przebywać w ciepłym miejscu? Ale za to z piątej - zapewne podusiliby się prędzej czy później. Naturalnie, lub też sami skacząc sobie do gardeł.
Cóż, jakby tego nie widział, jedna opcja byłaby idealnym rozwiązaniem. Separacja!
Fran jednak nie zrobiła żadnej rzeczy, o jakiej myślał. Zamiast tego burza kolorowych włosów zniknęła z jego pola widzenia, chowając się za blatami. Co ona tam chce robić? Szkło kontaktowe jej wypadło, czy co? Może bawi się w chowanego?
Zastanawiał się chwilę, co by tu zrobić. Otworzyć te cholerne drzwi, pójść do siebie i grać w jakieś gry? To nie byłby wcale taki głupi pomysł. Obawiał się tylko, że jeśli chociaż na chwilę spuści tę złośnicę z oka, ona zaraz mu się wymknie, poleci do jakiegoś innego faceta i obleją!
Chociaż, jakby się nad tym zastanowić... może pobiec do dziewczyny. A może ona woli płeć piękną i dlatego nie potrafi dogadać się z męską częścią świata?
Nie zapyta jej o to teraz. Jest już wystarczająco wkurzona, a co by było dopiero, gdyby jeszcze wszedł na delikatniejszy teren od smaku jej wypieków.
Właśnie! Ciastko! Całkiem o tym zapomniał w tym wszystkim...
Podszedł kilka kroków bliżej, oddalając się od przyjemnego chłodu parapetu.
- Tak właściwie... - zaczął, zatrzymując się dwa metry od blatu, za którym skryła się Fran. - To całkiem nieźle wyszły ci te ciastka - dokończył wypowiedź, siląc się jednak na neutralny ton, mówiąc jakby od niechcenia. Szybko pokonał ostatnią odległość dzielącą go od mebli i "położył się" na nich tak, aby mógł widzieć Fran tuż przed oczami. Uśmiechnął się promiennie, patrząc w jej różowe oczy. - Mam cię, teraz ty szukasz.
Chociaż nie ruszył się z miejsca.
#168 14-10-2014 o 21h25
Organizacyjnie~!
Uno ~ Wiecie taki samochód, model fiata... A wait, nie to! Uznaje się, że postacie osób, które odeszły z opowiadania, postanowiły odejść z tej cudnej klasy. Z uwagi na powstałą liczbę nieparzystą została do nich przeniesiona panna Hamilton, bo tak se nauczyciele wymyślili, a pary znów lekko przemieszane. A mówiąc "lekko", naprawdę mówię "prawie wcale".
Taylor x James
Giselle x Alexandra
To by było tyle!
Dos ~ hę? Wydawało mi się, że będzie tego więcej.
Coś a'la Narrator?
Po wyjaśnieniu pannie Hamilton, w jakich to okolicznościach może zostać przeniesiona do naszej cudnej klasy, oraz uzyskaniu jej zgody (w domyśle, bo tak naprawdę belfrzy czasu nie mieli by czekać na choćby jedną sylabę), przeprowadzono naszą bohaterkę przez dziedziniec do, wyróżniającego się na tle innych, akademika. A jej rzeczy do tego budynku miały zostać przetransportowane przez personel szkoły, oczywiście ten niższej rangi.
Nie zwracając uwagi, że uczniowie mieli jeszcze trochę czasu ogólnie do wyznaczonej godziny, profesor, który był w założeniu za nich odpowiedzialny, zjawił się z nową uczennicą w salonie. Przynajmniej byli tam wszyscy zainteresowani ogłoszeniem.*
- Oto nowa uczennica, która dołączy do waszej klasy, Alexandra Hamilton. W waszym projekcie będzie w parze z Giselle, z uwagi na ta zmianę Taylor został przydzielony James. Zmiany wprowadziliśmy z uwagi na nagłą dezercje części uczniów. Proszę przekazać informację pozostałym. A w ramach rozrywki wieczorem odbędzie się wyjście do lunaparku oraz pokaz fajerwerków
I gdy tylko ogłoszenia zostały podane, belfer pożegnał się i tajemniczo zniknął w kłębach dymu... No, przynajmniej się za nim kurzyło.
*tsa, dopisujcie sobie na spokojnie kto tam jeszcze doszedł, mi się nigdzie z tym nie śpieszy~
A post Fran dziś lub jutro, zależy od wielu czynników.
#169 14-10-2014 o 22h05
Charlotte Claire Frossard
Słuchała jego słów z coraz większymi oczami. Jak widać z muzyką nie będą mieli problemu, być może Ryan zdziwi się gdy zobaczy płyty zalegające na jej półkach. Uśmiechnęła się tylko i przytaknęła po czym wróciła do zajadania lodów. Kiedy skończyła popatrzyła na chłopaka i odsunęła od siebie pucharek, chwyciła torbę i postawiła ja na kolanach.
~ Zaraz wracam. - rzekła wstając od stolika i ruszyła do toalety. Stojąc przed lustrem sprawdziła czy czasem nie ma ubrudzonych ust. Przeczesała włosy i przeklęła się za brak błyszczyka czy innego mazidła gdy zauważyła że pękła jej warga i w rozcięciu zebrało się trochę krwi. Wytarła ją kciukiem i umyła dłonie. Wróciła do stolika, popatrzyła na chłopaka i wskazała głową kierunek z którego przyszli.
~ Idziemy? W sumie po drodze możemy wejść do cukierni, mam ochotę kupić coś na później. - mruknęła, zarzucając torbę na ramię. Rozejrzała się, a wtedy podmuch wiatru rozwiał jej włosy i rude loczki tańczyły w koło twarzy dziewczyny. Próbowała nad nimi zapanować, ale nieco na próżno, jakiś kosmyk zawsze wydostał się spod jej dłoni.
~ Jak mnie to wkurza.Chyba je zetnę - warknęła nieco zdenerwowana i zawstydzona. Popatrzyła na Ryana i zarumieniła się zdając sobie sprawę że gada do niego jak by przyjaźnili się od dłuższego czasu, a w sumie zaczęli ze sobą gadać kilka godzin temu. [/color]
Ostatnio zmieniony przez Ikuna (14-10-2014 o 22h06)
#170 14-10-2014 o 22h11
Frances de Cardonnel
Słyszałam wyraźnie lekkie kroki, coraz bliżej mnie, jednak nadal nie patrzyłam do góry, tylko obserwowałam to, co miałam na poziomie swojego wzroku. A wiele ciekawych rzeczy to to nie było, głównie rosnące ciasto, któremu nadal zostało trochę czasu do końca pieczenia. Co nie zmieniało faktu, że przyjemny zapach już zaczął rozchodzić się powoli po pomieszczeniu.
W sumie nie oczekiwałam, że się teraz odezwie, lecz musiałam mu przyznać, że trochę odratował swoją beznadziejną sytuację tymi słowami. Nawet jeśli zrobił to takim tonem, który... Z lekka mnie zdenerwował, jednak bardziej rozbawił. Chciał pokazać, że się aż tak tym nie przejmuje? Gdyby to nie był akurat Alex to może bym nawet to uznała za urocze, lecz w tym wypadku nie było o tym mowy. I dla mnie ta pochwała była, jak uznanie mojej władzy. Przecież nie pozwolę mu w żaden sposób się wywyższać, miał wcale nie mieć ze mną lekko. Przynajmniej w założeniu i liczyłam, że za szybko mu nie odpuszczę, nie chciałam nawet myśli o takiej opcji do siebie dopuścić.
Jak tylko dostrzegłam go, niemal leżącego na blacie i patrzącego na mnie, niemal od razu zarumieniłam się. I w tym momencie moja mina bardziej wskazywała na oburzenie niż cokolwiek innego, co sobie ten pajac mógł pomyśleć. I czy on w ogóle wiedział na czym polega zabawa w "chowanego"? Śmiałam wątpić, bo nie wyglądało by śpieszyło mu się chować.
- Jesteś naprawdę beznadziejny w tej grze. - przyznałam, kręcąc z głową z rozczarowania. - Jak już muszę tu z tobą tkwić, bo nie wygląda by ci się gdzieś śpieszyło, to chociaż powiedz coś o sobie. I niech to nie będzie nic, co mogę znaleźć w twoich papierach! - dodałam jeszcze, od razu zastrzegając granice. Przecież do papierów uczniów był za prosty dostęp. Psorzy zdecydowanie zbyt samorządowi ufali.
I liczyłam na to, ze jednak nie będzie chciał mówić o sobie, wiec otworzy te drzwi w końcu. A ja nie będę musiała mieć styczności z kluczem.
#171 15-10-2014 o 00h01
Link do zewnętrznego obrazka
Ohoho, Fran przybrała bardzo ciekawy odcień. Kolor iście dojrzałej piwonii. Byłoby to doprawdy urocze, gdyby nie to spojrzenie, którym zapewne najchętniej kogoś by uśmierciła. Kogoś o imieniu zaczynającym się na A, a kończącym na "er".
Czuł, że uśmiecha się głupkowato, ale nic na to nie mógł poradzić. Wzruszyłby ramionami na jej tekst o jego umiejętności gry w chowanego, ale zapewne skończyłoby się to upadkiem, czego wolał uniknąć. Wydał z siebie więc jedynie dźwięk, podchodzący pod "pff", czy też "tffyy"... albo coś podobnego do "tch" z zaciągnięciem na "pchi". Jakkolwiek by tego nie nazwać, było to ciche i ciężkie do określenia, ale sugerowało jego niezbyt wielkie przejęcie się ową uwagą.
Słysząc zaraz jej kolejną uwagę, stwierdził nagle, że skraj blatu wbija mu się nieprzyjemnie w klatkę piersiową. Zresztą, rozmowa w takowej pozycji byłaby prawdziwym utrapieniem, więc zmiana jej mogła być opłacalna pod każdym względem.
Podniósł się lekko, po czym - uważając na wszelkie przedmioty leżące na blacie - przeniósł swoje ciało na jego drugą stronę. Tę, po której siedziała Frances. Lądując cicho w przysiadzie, szybko usiadł obok dziewczyny, uważając jednak, aby nie było to za blisko. Aby jej nie dotknąć. Bał się trochę, że znowu coś jej strzeli do głowy, a już zaczęli rozmawiać!
Uśmiechnął się więc jak najbardziej przyjaźnie, zastanawiając się, co miałby powiedzieć.
- To dobry pomysł, w końcu praktycznie się nie znamy - zaczął, spoglądając na dziewczynę, jednak zaraz za punkt obserwacji obrał sobie jakiś przedmiot przed sobą.
Nie wiedział co miałby w ogóle powiedzieć. Nie chciał również, by milczenie przedłużało się zanadto. Najlepiej byłoby chyba zyskać odpowiedź na jedno pytanie, nim zacznie mówić.
- Hm... Nie wiem niestety, co już jest w papierach, Fran - powiedział spokojnie. - Możesz mi powiedzieć albo to, co już o mnie wiesz, albo co chciałabyś wiedzieć. Tak byłoby najwygodniej - stwierdził po krótkiej chwili.
No bo chyba nie zacznie jej opowiadać całego swojego życia, prawda? To by chyba tylko mogło zanudzić dziewczynę. Jeszcze by tu bidulka zasnęła czy co...
#172 06-11-2014 o 18h34
Frances de Cardonnel
Patrzyłam, niezbyt zainteresowana, jak przenosi się przez blat, by zaraz usiąść koło mnie. Przynajmniej nic przy tym nie zwalił, choć ja przez cały ten czas miałam wrażenie, że zaraz coś zleci na podłogę. I już miałam ochotę rzucić uwagę, że on w ogóle nie zna mnie, bo ja co nieco już o nim wiem, nie istotne już było to, jak tą wiedzą zdobyłam, ale... Tak, tamto to w większości puste informacje i równie dobrze mogli w nich coś przekręcić. Nie bez powodu nasi opiekunowie wykładali kasę na tą szkołę.
Uniosłam do góry jedną brew, co niekoniecznie było widoczne, jeśli wziąć pod uwagę to, że grzywka jak zwykle zasłaniała mi całe czoło. I ciut więcej. Nie wiedział co ma wpisane w papierach? Ja tam się tym interesowałam, tak jak i opiniami z poprzednich szkół, czasem były naprawdę ciekawe. A niektóre tak przesłodzone, że nic tylko rzygać tęczą.
Westchnęłam tylko, zastanawiając się o co mogłabym go zapytać, nie wysilając się przy tym zbytnio. I przy okazji nie musząc później zbyt wiele mówić o sobie. Cóż najwyżej maksymalnie okroje wszystkie moje odpowiedzi.
- Po prostu, powiedz co lubisz. Jeść, robić... I inny tryliard rzeczy, które mogą kryć się pod tym pytaniem. Tego za żadne skarby w papierach nie znajdę. - odparłam, wzruszając niemal niezauważalnie ramionami.
#173 07-11-2014 o 23h42
Link do zewnętrznego obrazka
Chwila milczenia nie przedłużała się długo, kiedy Fran w końcu postanowiła udzielić odpowiedzi. Nie pomogła ona może Alexowi w stu procentach. Dalej istniało całkiem spore pole do popisu... i nie wiedział, co będzie odpowiednie, aby trafić w jej gusta.
Nie miał zamiaru kłamać co do swoich zainteresowań. Po prostu wolałby nie mówić jej o rzeczach, których może nienawidzić, jako pierwszych.
Że też akurat trafiła mu się do pary dziewczyna, z którą miał całkiem mało do czynienia w zeszłym roku...
Cóż. Jakoś trzeba to przetrwać.
Fran lubiła piec ciasta. Słodycze powinny być więc w miarę bezpiecznym tematem. Tak na dobry początek, coś oczywistego. Przecież sama zapytała się go, co lubi jeść. Dopiero po chwili do niego dotarło, że czas nie stoi w miejscu, tylko ucieka, a on się nie rusza ani nic nie robi.
- Erm... - zaczął niezdarnie, wracając do rzeczywistości. - Co lubię jeść... Słodycze - powiedział z niemal ironicznym uśmiechem na twarzy. W sumie, w kuchni wypełnionej zapachem słodkich ciast, można była sięgnąć po ironię sytuacji. - Szczerze mówiąc, to wszelkie rodzaje. Prócz bez... a może bezów? To się w ogóle odmienia? - ściszył głos. - W każdym razie, te białe cukrowe przysmaki są dla mnie zdecydowanie zbyt słodkie. Ulubione danie... jakby się nad tym zastanowić, to nie mam czegoś takiego. Kiedyś przepadałem za lazanią mojej mamy... nie wiem jednak jak ona ją robiła. Lubię pić gorzką herbatę i wolę sok jabłkowo-miętowy od każdego innego. Z gazowanych napojów preferuję sprite, a alkoholi cydr. W ogóle lubię jabłka... A, no i nienawidzę kawy oraz szpinaku - zakończył wypowiedź i umilkł na chwilę. - No, chyba się trochę rozgadałem... he he... wybacz Fran - mówił z uśmiechem patrząc w jej kierunku. Zaraz zapytał się jednak: - A jak jest z tobą? Może jest jakaś potrawa, na którą nie możesz patrzeć?
#174 17-11-2014 o 20h17
Frances de Cardonnel
Po dłuższym zastanowieniu mogę przyznać, że myślenie mu chyba nie wychodzi, skoro tak długo się zastanawiał co ma mi odpowiedzieć. Przecież bym nic mu nie zrobiła, gdyby powiedział, że lubi coś za czym ja całkowicie nie przepadam. A takich rzeczy zdecydowanie było sporo. Choćby jego ignorowanie moich wystąpień przed klasą i tych wszystkich podawanych informacji. Jednak żył nadal, prawda? Więc aż taka zła nie mogłam być, jeśli go za to nie udusiłam na miejscu i tolerowałam to przez tak długi czas. Mógł dziś trochę ucierpieć fizycznie, ale z własnej winy, jak się zaczął bujać na krześle. Beztalencie.
- Lubię bezy, łatwo się je robi i szybko, a mają naprawdę bajeczny smak z bitą śmietaną, nie za słodką i są idealne do kawy. Przynajmniej moim zdaniem. - odparłam, wzruszając ramionami. Coś na co nie mogę patrzeć? Uśmiechnęłam się radośnie, będąc ciekawą jego miny na to co usłyszy. - Nie koniecznie to potrawa, ale... Nie mogę patrzeć na sok jabłkowy, w żadnej postaci, czy odmianie. Po prostu go nienawidzę i nie powiem już co mi przypomina w smaku. I bułki z nadzieniem jabłkowym, wyjątkiem są tylko rogale francuskie. A tak to uwielbiam jabłka. - zakończyłam. Co mogłam jeszcze powiedzieć? W sumie było wiele jeszcze rzeczy, o których mogłabym wspomnieć.
I nie wiem czy w ogóle ktoś przepadał za szpinakiem. Jasne, dorośli powtarzali jakie to wszystko zielsko jest zdrowe, ale czy sami je lubili to raczej nie mówili. A jak już o warzywach mowa... Choć nie wiem czy to się do warzyw zalicza, ale to szczegół.
- I nienawidzę grzybów. Nie tknę niczego co ma ich choć minimalną zawartość. To takie zło konieczne tego świata, ale ja nie będę mieć z nim do czynienia. - dodałam jeszcze, marszcząc lekko nosek. Na samą myśl o nich robiło mi się niedobrze, wiec cóż poradzić. Widzieć je czy cuć, to była tortura. - A co lubisz robić? - zapytałam na koniec. Chciałam jeszcze dodać, że poza spaniem, ale się od tego powstrzymałam.
#175 20-11-2014 o 21h30
// Alexandra Hamilton \\
- Ale ja...- "Nie chcę", dokończyła nieco zmieszana już we własnej głowie, następnie w tym samym miejscu wymyślając na temat swego oprawcy obelgi, jakich wypowiedzenia mógłby się powstydzić najmężniejszy mąż stanu. W naturze miała jednak przyjmowanie porażki z pokorą. W tamtym momencie przegrała z chorymi preferencjami dyrektora, który zapewne na oglądanie tej całej szopki czekał od lat.
Starała się iść pewnie w kierunku, w jakim powinna, jednak im dłużej przekonywała samą siebie, aby robić to dalej, tym głośniej wewnętrzny głos nakazywał Alexandrze zawrócić. Aż w końcu dotarła. Rozejrzała się. I westchnęła. Z takim zrezygnowaniem i na twarzy i wszędzie indziej, że sama sobie wtedy uświadomiła, jak bardzo wolałaby przebywać w domu, czytając książkę i popijając rozdziały truskawkową herbatą.
Wtem nastała niezręczność. Co zrobić? Pozostać dumną, usiąść i czekać, czy też może schować ją do kieszeni i przywitać z ów Giselle? Bo, szczerze, to nie miała ochoty na żadne z dwóch powyższych. Była tak źle nastawiona. Gotowa nawet zadzwonić do rodziców i przekonać do przeniesienia do innej placówki, ale... Nie chciała zgrywać księżniczki. Przynajmniej od jakiegoś czasu miała postanowienie, by zmienić powszechną opinię o swoim nazwisku, jakoś zintegrować (brr, to nawet brzmiało okropnie) z innymi i odrobinkę umilić sobie życie (jakby dotychczasowe jej nie pasowało). Lubiła stawiać sobie wyzwania. I, jak zawsze, miała zamiar podołać.
Ale nie od razu. Za wcześnie było, ażeby całkowicie wyzbyła się nawyków. Dlatego też usiadła na przeznaczonym do tego meblu i czekała, aż to jej "partnerka" podejdzie, coś zrobi... Cokolwiek. A jakże się musiała skupić i starać, coby rąk pod piersiami nie skrzyżować i nogi na nogę nie założyć. Istna katorga to ukazywanie swojej dobrej, lecz jak na razie nieistniejącej strony.
Bored.
"I cóż nie zostało mi już nic jak tylko życzyć Wam miłego korzystania z forum "- Piękna ironia.