Michel Rodriguez
Biegłem do obozu szybko więc na miejscu byłem po kilku minutach. Na schodach swojego domku siedział ojciec.
-O jaśnie pan się pojawił. Gdzie byłeś?
-Biegałem. Musimy porozmawiać.
-O czym chcesz porozmawiać? O tym dlaczego nie było Cię na pierwszym treningu?
-Nie, o tym dlaczego wysyłasz szpiegów do tamtego obozu. - Ojciec poczerwieniał na twarzy. Wstał i zaczął krzyczeć.
-Jakiego szpiega?? Chyba sobie ze mnie żartujesz? Jestem byłym sportowcem! Umiem grać fair w przeciwieństwie do tamtych! Nigdy więcej nie mów takich rzeczy! A teraz pójdziesz do kuchni pomóc przy obiedzie. Może to nauczy się troszkę rozsądku. - Spojrzałem tylko na niego przepraszającym wzrokiem i skierowałem się ku kuchni. Nie wiedziałem co myśleć, kim był ta dziewczyna? Przecież to nie mogła być zwykła śpiewaczka. Wszedłem do kuchni i ujrzałem coś co znacznie poprawiło mi humor. Na krzesełku siedziała poranna piękność z boiska i obierała ziemniaki. Uśmiechnąłem się pod nosem i pewnie wszedłem do kuchni. Jej włosy pięknie opadały na ramiona, a bladość w świetle kuchni była jeszcze bardziej intrygująca. Mógłbym tak patrzeć na nią godzinami, gdy nagle się odwróciła.
-Michel jestem. - powiedziałem.
„Wolę być niedoskonałą wersją samej siebie, niż najlepszą kopią kogoś innego."
Szybko zrezygnowałeś jak na kogoś, kto mówił, że jestem kobietą jego życia
— Guillaume Musso, "Kim byłbym bez Ciebie?"