/ To było pisane lekcja przed polskim, nie bierz tego na poważnie!!! xD /
Po krótkim momencie rozległ się ten już monotonny dźwięk. Chwileczkę potem krzykaczka zapytała się czy może wyjść. Już chciałem krytykować ją na potęgę w myślach, gdy dorosła się zgodziła... oni są po prostu nie zbadani i tyle...
Dorosła zaczęła prowadzić nauczanie. Gdy zobaczyłem, że gryzoń pisze i ja chciałem zacząć - jednakże ledwo się do tego zabrałem, to rozdarłem stronicę paliczkiem. Postanowiłem więc darować sobie spisywanie, może dorosła nie zauważy.
Po chwili dorosła porozdawała nam małe książeczki... ale fajne. Uznałem, że najlepiej będzie ich na razie nie tykać, bo jeszcze zniszczę. Zamarłem totalnie, gdy dorosła zwróciła się do mnie per "pan". Szybko jednak wróciłem do rzeczywistości, bo przecież dorosłej nie można pozwolić czekać, tylko że... Nie chciałem otwierając tę książeczkę, która była własnością dorosłej, przypadkiem zniszczyć. A dorosła też oczekuje ode mnie powtórzenia jej słów, jednakże, kazała mi przeczytać... jak co to mi się oberwie, ale sądzę, że mniej, niźli bym zrobił to drugie...
- Wybacz mi pani, jednakże ośmielę się wykonać pani polecenie bez otwierania książki, w obawie o jej stan... - spojrzałem na jej usta, ale nie wyglądało, aby szykowały się do ataku - Kwiecień 1810 rok, dziennik Shichibannikki - o rety, niedobrze, zapomniałem się i datę, oraz źródło powiedziałem na początku - tak jak mnie uczyli za życia, a przecież tutaj dorosła powiedziała ją dopiero na końcu... dobra, już nic nie zrobię, lepiej kontynuować...
Powtórzyłem słowo w słowo to, co wcześniej dorosła wyrecytowała. Gdy skończyłem, oczekiwałem jej reakcji... a raczej kary...
Ostatnio zmieniony przez Minwet (17-03-2014 o 23h49)