F e l i c i t y M o l l y H u f f m a n
Obdarzyła stojącego obok chłopaka zdziwionym spojrzeniem, przenosząc wzrok z lekko mieniących się w świetle dnia kawałków rozbitego szkła, wprost na Vizira. Dlaczego? Za każdym razem, cały czas, ciągle, stale był stanowczo przez zamkniętą na ludzi dziewczynę odtrącany, mimo to próbując wciąż się zbliżyć, jakby... Jakby naprawdę jasnowłosemu zależało. Ale przecież... Ona nie potrzebowała... Nikogo...
- Dlaczego dalej tutaj jesteś, Proszku?- A może mogła zaufać temu... Flirciarzowi, zarywającemu do właściwie każdej dziewczyny? Ale przecież normalny człowiek odpuściłby sobie już po jednym koszu. Ten dostał ich tyle, że i sto boisk by nie wystarczyło, żeby je tam rozmieścić.
I jeszcze... Jeszcze był taki miły, pocieszał, uśmiechał się... Może był chory? Albo przez tę całą sytuację i stale napiętą atmosferę sfiksował kompletnie. W końcu kto normalny czepia się takiej aspołecznej istoty nie do życia, jaką była Fel? No nikt, nikt właśnie. O to chodziło. Nikt też nie podchodził, jeżeli widział ją w takim stanie, jakim była. Człowieku, Vizirze, co z tobą?
E r i c k K a y l e H u f f m a n
Można powiedzieć, iż zanurzył swoje myśli w oceanie dźwięków, jakie wydobywała ze swojego gardła ta kobieta. Były tak czyste, iż morska toń o takiej przejrzystości pokazałaby nawet i ameby, których gołym okiem nikt nie był w stanie zobaczyć. Ten stan chwilowego ukojenia nerwów przerwała cisza, potem kroki. Współlokatorki, o czym nawet nie musiał się przekonywać, ale zrobił to, otwierając oczy.
Zszedł z parapetu, przyglądając się delikatnym rysom twarzy panny Hanae. Zdawała się idealnie pasować do swojego nazwiska. Rozkwitający, piękny, pełen wdzięku i gracji kwiat. Chociaż nie, te cechy mógłby przypisać zwierzęciu. Może... Gazeli? Sarnie? Któremuś z nich. Nie, nie zakochał się. Jedynie analizował w zamyśleniu, jak to zwykł robić często, dając swoim towarzyszom rozmowy czasem niemałe zakłopotanie.
Wiedział, iż zapewne zastanawiała się gdzie był. Wiedział, że wciąż nie potrafiła przyzwyczaić się do jego "ucieczek". Tak samo jak Erick nie był w stanie pogodzić się z faktem, że ktoś martwi się o niego. Siostra tego nie robiła, to ona była tą, o której trzeba było myśleć, czy wszystko jest w porządku. Natomiast Chiya... Nie wiedział dlaczego aż tak przejmowała się jego osobą. Fakt, lubili się. Ale czy to był powód.
- Następnym razem zostawię ci kartkę.- Mimo wszystko uśmiechnął się nieco pokrzepiająco, co w tamtych chwilach było ciężkie nawet i dla niego i poklepał jasnowłosą po głowie. Nie powinna sobie jej zaprzątać nim. Zwłaszcza, kiedy to życie wszystkich było w niebezpieczeństwie.
Bored.
"I cóż nie zostało mi już nic jak tylko życzyć Wam miłego korzystania z forum "- Piękna ironia.