Ethan Lim
Mimo braku odzewu i jakiegokolwiek słowa ze strony Paula byłem pewny, że mnie słucha. Nie w jego naturze leżało ignorowanie innych, a w słuchaniu nie miał sobie równych. Po prostu było w nim coś takiego, że nie musiałem się powstrzymywać, słowa same płynęły mi z ust i przekazywały dokładnie to, co chciałem. - Długo ze sobą wytrzymali - zacząłem ponownie, a w moim głosie słychać było niechcianą kpinę wywołaną przez rozbawieniem całą tą sytuacją. Reakcja obronna, za którą się wstydziłem. - Od dziesięciu lat dawali sobie tę drugą, trzecią, czwartą, dziesiątą, piętnastą szansę ciągle powtarzając "dopóki oni nie podrosną". Wiesz, bardzo zabawne jest to, że jakoś ukrywanie wzajemnych relacji nie szło im najlepiej i jak teraz o tym myślę, to mogli już wtedy dać sobie z tym spokój. Przecież i ja, i Lenore wiedzieliśmy o tym, a oni byli święcie przekonani, że udaje im się obecny stan rzeczy zamaskować. Nie są doskonałymi kłamcami. Ale może to i lepiej? - zrobiłem tu krótką pauzę, zastanawiając się nad zadanym sobie pytaniem. - Mogłem się przygotować i niejako oswoić z myślą, o ich niechybnym rozwodzie. Tak właściwie święta nie są jedynym powodem, dla którego wróciłem z Austrii. I tu muszę ci się do czegoś przyznać, wcale nie wyjechałem, by wypocząć. Znaczy po części dlatego, jednak głównym celem było zapoznanie się z tamtymi realiami i miejscem, w którym prawdopodobnie będę mieszkać. Po zakończeniu procesu ojciec wyjeżdża właśnie do Austrii, a Lenore zostaje z matką, która sprzedaje ten dom i wprowadzają się do mieszkania. Z początku takie rozwiązanie mi pasowało, ojciec wspominał już kiedyś coś o wspólnym biznesie i chyba musiałem być bardzo podekscytowany i zamroczony możliwością zupełnie innego życia, że tak chętnie na to przystałem. Ale podczas tych miesięcy spędzonych poza granicami uświadomiłem sobie, że nie byłbym w stanie zostawić tu siostry. Jej kontakty z matką są mniej więcej na takim poziomie, co twoje z ciotką - nie zdążyłem ugryźć się w język, nim wypowiedziałem to, co pierwsze przyszło mi na myśl. Miałem szczerą nadzieję, że takie porównanie go nie zrani. Nie chodziło mi o wytknięcie mu czegokolwiek, broń boże! Ale chyba jednak trochę przesadziłem. - Przepraszam, złe porównanie... Ich relacja pozostawia wiele do życzenia - tak brzmiało znacznie lepiej i nie powinno nikogo obrazić. - Otrzymałem ofertę pracy w pobliskim salonie fryzjerskim i co raz mocniej przychylam się do przyjęcia jej. Miałbym jak dbać o siostrę i nie musiałbym się znów z tobą żegnać. Jedyny problem, jaki pozostaje, to mieszkanie... - umilkłem, by zastanowić się nad tym, co zaraz miałem powiedzieć. Nieświadomie bębniłem palcami o blat stołu. - Czy mógłbym wprowadzić się do ciebie? Oczywiście opłacałbym połowę czynszu, by nie być zbytnio ciężarem dla ciebie. O ile moja obecność nim nie będzie.