Link do zewnętrznego obrazka
Poszłam do szkoły. Nie znosiłam jej, ale lepiej było chodzić na zajęcia, niż cały dzień siedzieć w domu i czekać, aż Inkwizycja zainteresuje się jakąś nastolatką, która porzuciła szkołę akurat wtedy, gdy jakiś Anioł uciekł z Nieba... Choć tak w sumie mogłabym już sobie darować, bo przecież jestem tu już dziesiątki, jak nie setki lat... Z drugiej strony teraz udawałam człowieka, a ludzie mają swoją inkwizycję, na którą moi znajomi ze szkoły mają multum określeń. Pały, gliny, psy, mendy, szmaty - można by wymieniać w nieskończoność, a w każde z nich oznacza oczywiście policję. A taka policja właśnie też mogłaby się taką osóbką zainteresować.
Z resztą, poza lekcjami, szkoła nie była takim złym miejscem.. No, nie dla mnie. W moim przypadku każdy wiedział, co to respekt, czasem nawet i nauczyciele. A jeśli ktoś się nie przyporządkował - jak choćby Eva, cholerna szkolna królewna z rodzicami o stanie konta równemu wiekowi Boga. Zauważyła mnie ostatnio z Danielem i rozpowiedziała w szkole coś, za co przepraszała mnie całą przerwę obiadową, kiedy to postanowiłam pomóc jej w nauce o kwasach na lekcję chemii. Oczywiście, że nikomu nie powtórzy, użyłam na niej przecież dezorientacji, przez co pewnie wciąż siedzi w klasie i myśli, że to ona sama się poparzyła... Oczywiście pamięta o tym, by plotkę zlikwidować, inaczej moja moc byłaby bezużyteczna.
Opuściłam szkołę jakąś godzinę po jej "wypadku", zaraz zauważając Araela... z Arashi. Co ona tam robiła? Nie wiedziałam, ale nagle poczułam się... Gorsza? To chyba dobre określenie. Mimo to i tak podeszłam, nie dam się wygryźć byle dzieciakowi. Udało mi się usłyszeć to, co mówiła, ponieważ była odwrócona do mnie plecami.
- Mówiłam Ci - zwróciłam się do Araela. Już w Niebie tłumaczyłam mu, że z nią jest coś nie tak. Nikt nie chciał mnie słuchać, a skoro nawet on, dałam sobie spokój. Teraz jednak wyszło na to, że miałam rację. - Czyli jednak miałam rację?