Link do zewnętrznego obrazka
Leciałam samolotem do Londynu. Tak, dziś zaczynał się następny rok szkolny w liceum Wisdom, dla mnie drugi. Lot na szczęście już się kończył, nie mogłam się doczekać by wreszcie pójść do stajni w liceum, do klaczy która została mi przydzielona. Tak, zdecydowanie za bardzo tęskniłam za Francescą. 15 minut później już byłam na lotnisku. Gdy jeden z bagażowych wynajętych przez tatę brał moje bagaże od razu krzyknęłam:
- Uważaj na tę torbę! – wskazując na bagaż w którym był mój strój jeździecki i takie tam pierdoły na konie. Ta torba była najważniejsza. Podeszłam do niego i wyrwałam mu tą torbę i poszłam w stronę wyjścia z lotniska.
- Panienko, ojciec nie pozwolił Ci dźwigać tych bagaży –
- Skoro ty nie umiesz robić tego umiejętnie, ktoś musi to robić - powiedziałam. Wiem, byłam trochę za wredna ale nie potrafię być miła dla tych wszystkich ludzi, których wynajmuję tata.. Przed lotniskiem stał czarny samochód, na szczęście udało mi się namówić tatę by nie była to limuzyna, po prostu nie lubiłam pokazywać innym ludziom, że mam więcej niż oni. Szkoła to także pomysł taty, nie pozwolił mi chodzić do „pospolitej” jak to nazwał. Spakowałam torbę do bagażnika po czym usiadłam w samochodzie na tylnych siedzeniach. Po kilku minutach już byłam na miejscu. Wysiadłam z samochodu i spojrzałam na szkołę.. Znowu tu.. Podeszłam do bagażnika i wzięłam swoją „końską” torbę oraz bagaż z najpotrzebniejszymi rzeczami.
- Poradzę sobie – powiedziałam, ponieważ wiedziałam że za chwilę usłyszę jakąś uwagę, żebym się nie przedźwignęła. Wzięłabym wszystkie swoje torby sama, ale wiem, że nie dałabym rady dlatego pozwoliłam iść bagażowemu ze mną. Ruszyłam przez bramę i zobaczyłam pełno uczniów na dziedzińcu, pewnie pierwszoroczni. Gdy poszłam trochę dalej z daleka zobaczyłam chłopaka z fioletowymi włosami.
- Hej Saitou – powiedziałam mijając go. Chłopaka znałam z zajęć jazdy konnej. Ruszyłam w stronę recepcji.
- Victoria Bell – powiedziałam do pani za ladą.
- Pokój numer 4 – powiedziała podając mi klucze. Podziękowałam i pożegnałam się z nią po czym ruszyłam w stronę pokoju. Gdy otworzyłam drzwi i weszłam do środka, na jednym z łóżek zobaczyłam bagaż. W środku ucieszyłam się ponieważ w poprzednim roku miałam pokój bez współlokatorki, co nie było za ciekawe ale tak ustalił mój ojciec, w tym roku udało mi się go namówić na pokój z kimś. Położyłam swoje torby obok łóżka i czekałam aż to samo zrobi bagażowy, po czym pożegnałam się z nim, a gdy wyszedł i zamknął za sobą drzwi rzuciłam się na łóżko. Matko, jak tu gorąco.. Wstałam i podeszłam do okna po czym je uchyliłam gdy nagle zobaczyłam na szybie pająka.
- AAAAAAAAA! – wrzasnęłam tak głośno, że chyba każdy mnie usłyszał. Pośpiesznie wybiegłam z pokoju i oparłam się o ścianę obok drzwi na korytarzu. Próbowałam złapać oddech i wiedziałam, że pewnie jestem teraz biała jak kreda.. Pamiętam jak moja mama stwierdziła, że mam arachnofobie i ja, jak najbardziej też tak myślę.
Ostatnio zmieniony przez victoriaxbell (16-07-2013 o 22h02)
"I'm nobody! Who are you? Are you nobody, too? Then there's a pair of us - don't tell! They'd banish us, you know.
How dreary to be somebody! How public, like a frog. To tell your name the livelong day. To an admiring bog!" ~ Emily Dickinson