Zacisnąłem pięści powstrzymując się od ruchu, gdy odezwał się głos w rozgłośni. Nie podobało mi się, że nie miałem pojęcia o co chodzi, jednak szybko zdecydowałem się nie przejmować czymś, o czym jeszcze nie wiem. Nic na zapas... a przynajmniej nic nowego sobie nie dokładaj - prosta zasada?
Odłożyłem na razie wodę, by nie iść z nią do rozzarządzających, i poszedłem za Moli.
- Obyś na miejscu się lepiej zachowała rudzielcu. - Syknąłem do niej równając z nią kroku.
Dochodząc do gabinetu przytrzymałem przed nią drzwi, żebyśmy uchodzili przed górą za zgranych agentów.
Na początku nie zwróciłem zbytniej uwagi na stojących już w gabinecie ludzi, definitywnie w naszym wieku. Rzuciłem na nich okiem - i owszem. Zmierzyłem ich od stóp do głów, założyłem nawet że ten niższy to Wiatr a wyższa to Woda, ale nie przywiązując się do założeń - to było wszystko co o nich pomyślałem, a potem spojrzałem na laboranta. Jednak... gdy ten powiedziałem że to Wiatr i ZIEMIA... nie musiał mówić więcej, bo już z przerażeniem zdałem sobie sprawę co to znaczy. Patrzyłem jednak na niego by upewnić się że nie żartuje.
Kiedy Olivia mnie szturchnęła na boku łokciem, ocknąłem się, akurat by zobaczyć jak "Pavan" wita się czarująco z dziewczyną.
Wyciągnąłem do niego rękę odruchowo, mówiąc swoje nazwisko. Speszony odwzajemnił powitanie, zaraz potem znów wracając wzrokiem i z uśmiechem do Olivii, a ja przywitałem się tak samo z Ziemią - dłoń i nazwisko.
Po tych ceregielach dostaliśmy wszystkie potrzebne na ten moment wytyczne - siedzenie w bazie, trening, nauka włoskiego i zacieśnianie więzów... zanim zostaniemy wysłani na wspólną misję - to było oczywiste. Nie musiał tego mówić. Jedna, duża, długa, wspólna misja. Przyglądałem się płytce z kursem języka. Koniec sielanki.
Rzuciłem na Ogień kąśliwe spojrzenie gdy powiedziała o nas w liczbie mnogiej. Zaraz potem jednak wzruszyłem ramionami i chowając płytkę poszedłem za całą trójką. Czy chciałem czy nie musiałem się po prostu z tym pogodzić, a w takiej sytuacji byłem ciekawy z kim mi przystało pracować. Zwłaszcza że czerwonowłosa była Ziemią.
- Hej, skoro jesteśmy teraz razem to może potrenujemy jutro we czwórkę? - Zaproponowałem do Ziemi z delikatnym uśmiechem, idąc obok niej, tuż za Olivią i Pawianem.
- Na świętą Saraswati nie! Jej treningi są straszne! - Usłyszałem od razu pisk Wiatru, który szedł dalej, odwrócony tym razem jednak wpół do nas, nie do Olivii. - Nie chcesz mieć z nią treningu, uwierz mi. - Dodał jeszcze, dziwnie przyspieszając nagle kroku. w tym korytarzu.
Ostatnio zmieniony przez Minwet (05-03-2018 o 23h58)