Akatsuki Ayame
Znowu spóźniona!! Biegłam jak oszalała przez miejski park potrącając prawie każdego przechodnia. Nie wierze, jeśli spóźnię się na pierwsze zajęcia w szpitalu będę spalona u przełożonych. Ale znowu miałam tan dziwny sen, z którego tak ciężko było mi się obudzić. Ten potwór, Tengu i ja ranna. Nie mam pojęcia co to znaczy i dlaczego tak mnie to nęka. Może....Z rozmyślań nagle wyrwało mnie uderzenie w coś, a raczej w kogoś. Była to starsza kobieta z zakupami, która upadła i natychmiast zaczęła wyżalać nade mną żale. Przepraszałam ją tak długo aż uznała to za wystarczające. Zerknęłam na zegarek. Do zajęć praktycznych miałam zaledwie 5 minut i jeszcze trochę drogi przed sobą. Nie zastanawiając sie dłużej znów ruszyłam w pościg za czasem. Kiedy wpadłam do szpitala wszyscy studenci czekali już na nauczycielki. Odetchnęłam z ulgą, jednak nie jest ze mną tak źle. zziajana oparłam się o ścianę, wyjęłam z torby fartuszek i narzuciłam na siebie. Po minucie podeszły do nas trzy pielęgniarki, które podzieliły nas na grupy i zaczęły oprowadzać po szpitalu, a następnie przeszliśmy do sal gdzie wykonywały się zadania praktyczne.
Do domu wróciłam w późnych godzinach popołudniowych, kiedy jadłam obiad słońce już zachodziło. Powinnam iść do łaźni i rozwiązać zagadkę. Wstałam od stołu i posprzątałam po sobie. Weszłam jeszcze do pokoju i spakowałam w torbę kilka rzeczy i znalazłam się pod drzwiami
Mariko wychodzę do łaźni, niebawem wrócę
krzyknęłam i usłyszałam tylko głośne " OK ".
Zamknęłam drzwi i szybkim krokiem ruszyłam na przystanek, autobus akurat podjeżdżał. Zanim przecisnęłam się przez miasto dobiła godzina 20. Prężnym krokiem weszłam po schodach. Dziwne, nie ma tu dziś żywej duszy, to miejsce jakby opustoszało. Wędrowałam korytarzami łaźni w poszukiwaniu właścicielki.
- Pani Tanaka?!
Wołałam, jednak bezskutecznie. Weszłam na strefę źródeł, ale tu też nikogo nie zastałam. Podeszłam do zbiornika i kucnęłam przy nim.
Kappa, jesteś tu?
Zawołałam demona, lecz z jego strony również nie było odzewu. Wyprostowałam się i lekko cofnęłam gdy nagle usłyszałam świst a następnie coś wbiło się w pobliskie drzwi. Po moim policzku spłynęła ciepła ciecz. Otworzyłam szerzej oczy gdy zobaczyłam jak zza drzewa wychodzi wnuczka właścicielki Juni. Szeroko się uśmiechnęła i znów rzuciła w moją stronę nożem. Z trudem uniknęłam ciosu.
Juni co robisz?!
Krzyknęłam przerażona ona zaś zaśmiała i ruszyła niesamowitym tempem aby mnie zaatakować, gdy nagle pojawił się Kappa i wepchnął ją do wody zamykając na krótko w wodnej kuli. Demon po chwili padł na twarz, podbiegłam na niego przekręciłam go i mocno objęłam.
- Kappa trzymaj się!
Wykrzyczałam. Demon wyglądał jak mały chłopiec miał żabie stopy i ręce połączone błonami pławnymi, czarne króciutkie włosy a na nich kapelusz ze skorupki, z której się wykluł. Posiadał duże oczy, niewyrzeźbiony nos, a cechował go brak ust, chodź mimo to potrafił mówić. Stoczył wyczerpującą walkę, lecz okazał się być słabszy. Zerknęłam na Juni, udało jej się uwolnić. Wyskoczyła z wody i stanęła na kamieniu. Przyjrzałam się uważniej, dziewczyna była cała sina a oczy pozbawione blasku, a ręku trzymała miecz. W świetle księżyca dojrzałam, że odchodzą od niej cieniutkie niteczki i ciągną się aż do drzewa, zza którego wyszła.
Pokaż się !!
Warknęłam wściekle.
-Hahaha...Szybko mnie rozszyfrowałaś mała dziewczynko
Usłyszałam plugawy głos a za chwilę pojawił się ten sam potwór, którego widziałam wczoraj.
- To twoja sprawka? Ty to zrobiłeś Kappie i Juni?
Patrzyłam na niego z nienawiścią.
- A cóż to za piękne spojrzenie, patrz na mnie w ten sposób, dodajesz mi siły
- odpowiadaj, czy to ty?!
- Aleś ty niecierpliwa, oczywiście ze tak. Widzisz dostałem rozkaz aby cię wyeliminować. Twoje umiejętności i wiedza zagrażają naszemu tajemnemu światu więc muszę cię zabić. Jednak jest mały mankament, jako iż bogowie przyczynili się do twoich narodzin, my demony osobiście nie możemy zrobić ci krzywdy. Ale za to wy ludzie nie posiadacie skrupułów, potraficie idealnie krzywdzić się i zabijać na wzajem. A kiedy jeszcze walczycie o kogoś kogo kochacie...
Zaśmiał się a po policzku Juni spłynęła łza. To by oznaczało tylko jedno, Juni nie ma nikogo bliższego niż swoją babcie. W jej umyśle muszą dziać się straszne rzeczy.
- Dobra dosyć tego gadania. Zabije was oboje
Spoważniał i wyciągnął ręce a kobieta ruszyła na nas by odebrać nam życie.
Skuliłam się i mocniej przytuliłam do Kappy
Eiji !!! Krzyknęłam głośno w myślach nie mając bladego pojęcia dlaczego akurat w moim umyśle padło jego imię.