Strona główna

Forum - Missfashion.pl, gra o modzie dla dziewczyn!

Dyskusja zamknięta

Strony : 1 2

#1 29-08-2015 o 18h11

Miss'Fuzja
Ojsa
Martwa, lecz nieumarła, nieczuła całka nieoznaczona~
Miejsce: Somewhere in the darkness of my room. Under the blanket.
Wiadomości: 5 624

Od razu moi drodzy proszę was o wybaczenie mi, mojej ułomności i całej reszcie. To "coś" jest pisane dla własnej "przyjemności". Także tego. Czytacie na własną odpowiedzialność. Jak wam wyżre oczy, mózg bądź serce, to proszę nie mieć pretensji. Uprzedzałam.
A! Krytykę przyjmuję, jak najbardziej. To pozwala się rozwijać. Więc jeśli chcesz mi coś wytknąć, to śmiało wytykaj. Będę wdzięczna ^^


https://41.media.tumblr.com/25dabb84f617f003b5c968c50ab21028/tumblr_ntubcrDYjF1udtks9o1_400.png

https://41.media.tumblr.com/c016984462eaf5c2cdbcc7b77681b643/tumblr_ntubcrDYjF1udtks9o2_100.png


      Siedziała jak zwykle na przerwie na swoim miejscu, z nosem schowanym w książce, nawijając pasmo długich, ciemnych włosów na palec. Sprawiała wrażenie osoby zupełnie niezainteresowanej tym, co się dzieje wokół, co nie było do końca prawdą. Po prostu gdy tylko zaczynała czytać, zagłębiała się w "tamtym świecie" tak bardzo, że ciężko było ją stamtąd wyciągnąć. Ale niektórzy potrafili. Dla przykładu "delikatnie" waląc ją po plecach.
      - Oppa! Jak mogłeś?! - wykrzyknęła krzywiąc się przy tym, jakby zobaczyła coś naprawdę nieprzyjemnego.
      - O co chodzi? - spytała przywołując na usta niemrawy uśmiech - piekły ją plecy.
      Lekko puszysty chłopak uśmiechnął się delikatnie i wzruszył ramionami, ale w jego oczach dało się dostrzec złośliwe ogniki.
      - Chciałem tylko wiedzieć, co takiego czytasz. Nie musisz od razu się na mnie drzeć! - odparł z szerokim uśmiechem. Dziewczyna szturchnęła go w ramię, robiąc obrażoną minę.
      - Nie mam pojęcia. Tego Pratchetta od ciebie to pewnie pożyczyłam, żeby na półce stał - rzuciła ironicznie.
      Podyskutowali jeszcze chwilkę na temat książki, aż zadzwonił dzwonek. Michał, bo tak miał na imię "oppa", wrócił na swoje miejsce po drugiej stronie sali. Dziewczyna rozejrzała się wokół. Zdawało się, że kogoś brakowało... Szczególną pustką wiało z pewnego miejsca, które niegdyś zajmował ktoś ważny... Zdjęła okulary, przymrużyła oczy i przechyliła głowę. Tylko w ten sposób była w stanie zobaczyć słaby zarys długowłosej blondynki. Założyła okulary i musiała się znów zderzyć z rzeczywistością. Nikogo tam nie ma. Nikt tam nie siedzi. Ona już tam nigdy nie usiądzie. Ale niedługo usiądzie ktoś inny.

~ Pustka zostanie zapełniona. Zapomnisz. ~
      Problem polegał na tym, że brunetka nie chciała zapełniać pustki w swoim sercu. Ta pustka w żadnym wypadku nie przypominała miejsca. Była bardziej jak wyrwa skalna - wielka dziura, porównywalna do przepaści. Ktokolwiek chciałby zająć to "miejsce", natychmiast spadłby głęboko w otchłań. A stamtąd nie było powrotu.
      Otarła łzę z oka. To nie był dobry moment na wspominki. Jeszcze godzina i będzie na to czas. Jeszcze godzina i będzie mogła w domu na spokojnie przypomnieć sobie wszystko i zagłębić się w wypełniającej ją pustce. Ale jeszcze nie teraz. Teraz musiała jeszcze jedną godzinę szeroko się uśmiechać i udawać, że wszystko jest w porządku.
      Otworzyła zeszyt i, ignorując zupełnie wykład nauczycielki na temat zasad bezpieczeństwa, szkicowała. Była jak zaczarowana. Nie myślała o niczym - nawet o tym, co rysuje.
      Z transu wyrwał ją dopiero dzwonek. Otrząsnęła się i spojrzała na swoje "dzieło". Twarze, sylwetki... wszystkie zdawały się należeć do niej.  Zatrzasnęła zeszyt i schowała do torby. Spojrzała na sufit. Nie spieszyło jej się. Chciała wyjść ostatnia, by nikt już nie widział jej twarzy. By nikt nie musiał na nią patrzeć.

~ Ale obiecaj mi, że za mną nie pójdziesz! ~
      Zacisnęła dłonie w pięści. Po co obiecywała? Gdyby nie obiecała, może blondynka wciąż by żyła. - Może czas zostałby przepisany, a losy odmienione. Może nie poszłaby ze względu na mnie - pomyślała dziewczyna z wyrzutem.
      Ale czas nie został przepisany. Bieg zdarzeń nie został odmieniony, a ona została sama, z bólem i wyrwą w sercu. I nie może umrzeć, by nie złamać złożonej przysięgi.
      Przeszła do szatni, zabrała swoje buty i zmieniła je już przed budynkiem szkoły. Oppa jak zwykle odprowadził ją na przystanek, rozprawiając na temat jakiejś nowej gry, ale nie poczekał z nią na autobus, bo miał pewną sprawę do załatwienia. Ciemnowłosej było to w zasadzie na rękę, bo mogła szybciej ściągnąć z twarzy maskę dobrego humoru. Nałożyła słuchawki na uszy i odpłynęła. Gdy autobus przyjechał automatycznie do niego wsiadła. Nawet o tym nie myśląc. Jak robot.
      Od śmierci Anki minął ponad rok, a ona wciąż nie mogła się pozbierać. Wszystko o niej przypominało. Nawet "stary rzęch" (tak nazywała autobus blondynka), którym tak często razem jeździły. Zabawne, że wcześniej brunetka go nienawidziła. W tamtej chwili nie wiedziała, czy mogłaby wracać czymkolwiek innym.
      Wyjrzała przez okno. Pierwsze krople deszczu zdobiły już szybę autobusu, informując dziewczynę, że trochę zmoknie, zanim dotrze do domu.
      Zupełnie się tym nie przejmując, wysiadła na swoim przystanku. Nie rozglądając się specjalnie i nie idąc zbyt szybko, pozwalała kroplom deszczu zmoczyć ubranie. Zbliżała się zima, więc robiło się coraz chłodniej, ale ona nie zwracała na to uwagi. Nadal zakładała tylko letni sweter. Żyła w przekonaniu, że skoro sama nie może się zabić, to śmierć wywołana chorobą nie będzie złamaniem obietnicy. Ani przypadkowe wpadnięcie pod samochód. Ale jeśli o tym myślała, to już nie byłby przypadek.
      Zatrzasnęła za sobą drzwi domu. Zostawiła torbę w przedpokoju i ignorując głos krzyczącej coś do niej matki, weszła na piętro. Futryny drzwi jej pokoju, zadrżały strwożone, nie wiedząc wcześniej, że da się tak mocno zatrzasnąć.
      Dopiero wtedy nadszedł czas, kiedy dziewczyna mogła odrzucić wszystkie oblicza dnia dzisiejszego. Kiedy mogła spokojnie pomyśleć. Powspominać. Zagłębić się w pustce i odbyć żałobę. Odpokutować.
      Nawet się nie przebrawszy, zwinęła się w kłębek na środku podłogi i słuchała ich piosenki.
      - Musisz chociaż jeść! - dochodził zza drzwi głos matki. Matki, która jako jedyna wiedziała. I teraz żałowała, że nie chciała wiedzieć wcześniej. Bo teraz już nie będzie w stanie nic zrobić, by cokolwiek zmienić. Już nigdy.
      Dziewczyna nawet jej nie słyszała. Jedynie niemo powtarzała słowa piosenki.

~If you follow me
you will only get lost.
If you try to get closer
We'll only lose touch
But you already know too much
And you're not going anywhere~




*Bring me the horizon - Don't go

Ostatnio zmieniony przez Ojsa (01-09-2015 o 16h55)


https://68.media.tumblr.com/c11d596a002e56fcb7da0f3fc671fd61/tumblr_o0dqnnhbw31udhucno1_500.gif

Offline

#2 30-08-2015 o 14h32

Miss'Żółtodziób
...
Wiadomości: 0

*czyta opo z pokerową twarzą, po czym przenosi wzrok na Ojsę* A spróbuj mi kiedyś powiedzieć, że nie masz talentu (tak, to groźba~). Oczywiście nie muszę mówić, że uwielbiam jak piszesz, co nie? Ale matko jedyna, po tym opowiadaniu chyba stanę się twoją wielką fanką~ Prolog jest świetny, naprawdę~ Idealnie pokazałaś tę wciąż utrzymującą się żałobę głównej bohaterki - "zwidy" po ściągnięciu okularów, tekst o pustce, nieświadome rysowanie, ta chęć zginięcie "przez przypadek" - no po prostu wspaniałe wprowadzenie do historii. Och, i ja wiem, że to raczej poważnie się zapowiada, ale nic nie poradzę, że to przezwisko "Oppa" ciągle mnie śmieszy~ xD Jeśli reszta opowiadania będzie tak świetna jak prolog, to ja chcę zobaczyć wersję książkową na mojej półce~ Twój styl niezwykle przypadał mi do gustu~

tak swoją drogą, świetna jest ta piosenka na końcu~ :3

Offline

#3 18-09-2015 o 19h12

Miss'Fuzja
Ojsa
Martwa, lecz nieumarła, nieczuła całka nieoznaczona~
Miejsce: Somewhere in the darkness of my room. Under the blanket.
Wiadomości: 5 624

Kunegunda ~ dziękuję bardzo! Strasznie mi miło to widzieć, aczkolwiek wiesz co o tym myślę. Nie możesz mi tak dużo słodzić, bo wiem, że dobrze nie jest - ba! Bywa bardzo źle. Talentu ni mam ni krztyna, ale strasznie się cieszę, że moje emosowe wypociny ci się podobają ♥ Dlatego będę się bardziej starać, żeby ci nie wypaliło oczu. Ale nic nie obiecuję. Wiesz jak jest ~ ale dam z siebie wszystko. Od razu przepraszam, że tym cię zawiodłam/zawiodę.


Od razu uprzedzam, że ten "rozdział" może być wielkim rozczarowaniem, dla wszystkich, którym spodobał się prolog. Od razu was wszystkich za to przepraszam. Jednocześnie bardzo dziękuję tym kilku cudownym osóbkom, które mnie wspierały i motywowały do dalszego pisania. Jesteście na prawdę kochane. ♥



https://41.media.tumblr.com/25dabb84f617f003b5c968c50ab21028/tumblr_ntubcrDYjF1udtks9o1_400.png


      "Obca" z Greki, "okrutna" z włoskiego - oto moje imię, Barbara. Nie wiem, czy moja matka miała na ten temat jakiekolwiek pojęcie, kiedy je wybierała, ale śmiem twierdzić, że pomimo iż go nienawidzę, pasuje do mnie idealnie. A w zasadzie to nie. Bo żeby być okrutną, bądź obcą musiałabym najpierw istnieć.

      Westchnęła, zgniotła kartkę i wyrzuciła do kosza. - Autocharakterystyka, kto to wymyślił? - pomyślała, po czym z kolejnym westchnięciem wgryzła się w ołówek. To był jej odruch bezwarunkowy, gdy tylko się nad czymś głęboko zastanawiała.
      Nie lubiła mówić o sobie, więc i pisanie na ten temat nie sprawiało jej najmniejszej przyjemności. Nie mogła zignorować tego wypracowania, bo nauczycielka chciała przeczytać wszystkie, by lepiej poznać poznać klasę. Dziewczyna nie chciała też kłamać. Była przekonana, że to jeszcze nigdy nikomu na dobre nie wyszło. W konsekwencji w wypracowaniu zawarła tylko szczątkowe informacje o sobie - nie wchodząc w szczegóły. Chociaż prawdę mówiąc, sama nie była pewna, czy to co pisała było do końca prawdą, bo ciężko pisze się o kimś, kogo praktycznie się nie zna. A ona siebie nie znała. Była w stanie podać suche fakty - o matce, ojcu (których to z resztą aspektów wolała nawet nie poruszać, bo nie było o czym mówić), ale nie była w stanie postawić żadnej obiektywnej opinii. Do tego są potrzebni nam inni ludzie. Bo ocena własna nigdy nie jest w pełni obiektywna.
      Dziewczyna nigdy nie była nikomu szczególnie bliska. Całymi dniami i nocami mogła czytać książki, szkicować i udawać, że ma znajomych w internecie. Co wcale nie znaczyło, że nie doskwierała jej samotność. Wręcz przeciwnie. Po prostu kiedy był czas na naukę życia społecznego była odtrącana, co wyrobiło w niej nawyk nieodzywania się bez potrzeby. Od czasu do czasu gorzko patrzyła na swojego pluszowego misia i wzdychając powtarzała "Szkoda, że nie umiesz mówić.". Oczywiście on nigdy jej nie odpowiedział. Bo czemu miałby to robić? Był tylko misiem.
      Od dzieciństwa niespecjalnie pasowała do rówieśników. Zawsze była "tym odstającym elementem" i "czarną owcą" - jak nazywały ją opiekunki w przedszkolu. Dorośli już tacy są. Myślą, że dziecko nie słyszy albo nie rozumie i nie przejmują się jego obecnością. A w jego serduszku gdzieś na samym dnie koduje się "odstajesz", "jesteś inna niż wszyscy", "nigdy nie będziesz w stanie normalnie funkcjonować wśród ludzi"... itd. Dziewczynce właśnie tak się zakodowało i nawet po wielu latach, nie będąc zupełnie  świadomą faktu, że to nie jej wina, podświadomie odcinała się od świata rówieśników. Zresztą - nigdy jej nie interesował.
      Czasem świadomość samotności była nie do zniesienia. Przeszywała dziewczynę na wskroś, wywołując uczucie tępego bólu i poczucia winy. Zewsząd obejmowały ją czarne myśli wołające w kółko "Jesteś nikim!", "Nie pasujesz tutaj!", "Nikt cię nie potrzebuje!" i "To twoja wina! Gdybyś była inna, gdybyś się zmieniła, na pewno byłoby inaczej!". Ale czy inaczej znaczy lepiej?
      Fakt faktem, że nie była nikomu specjalnie potrzebna. Odstający element w grupie jest potrzebny tylko po to, by odstawał. Żeby stereotypy działały. Może gdyby się odzywała, nie odstawałaby tak bardzo i znalazłaby jakichś znajomych. Ale nie potrafiła.
       W domu była jedynie maszyną sprzątająco-gotującą. Gdyby spojrzeć na jej rodzinę z zewnątrz... nie wyglądali na nieszczęśliwych. Ale jak wiadomo, pozory często mylą. Całkiem spory dom - niewykończony, ale wciąż nad nim pracowali. Ojciec miał przeciętne dochody, ale jak wiadomo, to nie o pieniądze w życiu chodzi. Mężczyzna całe dnie spędzał w pracy, a matka dziewczyny... na zatruwaniu innym życia. Była typową plotkarą, która musiała dosłownie wszystko wiedzieć. Wszystko o wszystkich. Za wyjątkiem swojej jedynej córy oczywiście. Kiedyś wpadła na genialny pomysł posiadania dziecka, ale gdy okazało się, że to nie tak fajne jak się wydawało, bo dziecko to tylko kłopoty i wzmożona odpowiedzialność, przestała się interesować swoją pierworodną. Ważne tylko, żeby od czasu do czasu coś zrobiła. Posprzątała, wyszorowała, wyczyściła, wypucowała. Sama w sobie nie stanowiła wartości.
      Gdy minimalistyczne wypracowanie zostało już skończone, brunetka po prostu położyła się spać. Musiała mieć siłę, by następnego dnia jak zwykle odstawać. Psycholożka - przepraszam - pani psycholog dziecięca (do której dziewczyna została wysłana za pośrednictwem wychowawcy jeszcze w podstawówce, ze względu na swoje niemówienie) miała w zwyczaju powtarzać, że "z tego się wyrasta”. Ale od tamtej pory minęło dziewięć lat, a Baśka wciąż "nie wyrosła”.
      Rano z trudem zwlekła się z łóżka. Wyszykowała się w ekspresowym tempie, co i tak pozwoliło jej ledwo zdążyć na autobus.  Miała prawdziwe szczęście, że przypadkiem nie musiała rano użerać się z jakimś absurdalnym zadaniem od matki. Gdyby tak było, na pewno by nie zdążyła. Przeczesała palcami włosy wyglądając przez okno autobusu - na prawdę mało brakowało.
      Lekcje mijały jej szybko. Skupiała się głównie na tym, co ją interesowało, a podczas pozostałych godzin lekcyjnych, po prostu szkicowała. Nieraz zdarzyło jej się za to "oberwać" - niektórych nauczycieli strasznie irytowało bycie ignorowanymi. Dlatego właśnie dziewczyna zawsze siadała na samym końcu po prawej stronie. W miejscu, gdzie była najmniej widoczna.
      Na przedostatniej godzinie lekcyjnej był polski, a polonistka była jednym z tych nauczycieli. I Baśce się "oberwało" - musiała zebrać zeszyty i zostać po lekcji. Słuchając wykładu na temat swojej bezczelności ustawiała krzesła na ławki - to również była część jej kary.
      Słowa polonistki wbijały się głęboko w świadomość dziewczyny - jak odłamki tłuczonego szkła - pomimo że nie słyszała ich po raz pierwszy. Że jest niekulturalna. Że co ona sobie wyobraża... Gdy nauczycielka skończyła, jedynie kulturalnie przeprosiła i wyszła. Niczego po sobie nie pokazując.
      Praktycznie nigdy nie okazywała uczuć. Wiedziała, że przez to przylega do niej określenie nieczułego potwora. Sama tak się czuła i określała - niezależnie od tego jak wiele bólu czuła. Bo nie czuła nic innego. Bo nikt jej nie nauczył...
      W każdym razie wykład nauczycielki zajął praktycznie całą przerwę i dziewczyna, ukradkiem ocierając łzy, biegła do swojej sali już po dzwonku. I dobiegłaby niedługo później, ale na jej trasie wyrosły nagle plecy.
      Pewnie gdyby nie biegła pochylona, na nikogo by nie wpadła. Ale cóż. Baśka to jednak jest Baśka.
      - Przepraszam! - rzuciła automatycznie, omijając przeszkodę w postaci starszego o rok rosłego chłopaka. Prawdopodobnie nawet nie zwrócił na nią uwagi. Za to brunetka kątem oka dostrzegła to, czym był tak zaabsorbowany. Naprzeciw chłopaka stała raczej drobna blondynka z klasy Baśki, zaciskając mocno dłonie w pięści. Z oczu sączyły się jej łzy i krzyczała coś niezbyt wyraźnie. Brunetkę z wrażenia zatkało. Zatrzymała się i wyjrzała z za rogu by się upewnić czy dobrze widziała.
      - A może ja już po prostu nie chcę z tobą być, co?! Tak trudno to zrozumieć?!
      Brunetka skrzywiła się i pokonała ostatnich kilka metrów dzielących ją od sali. Nie znosiła takich sytuacji - branych żywcem z telenoweli. Wydawały jej się cholernie sztuczne. A jednak łzy w oczach Anki były prawdziwe, a Baśce zrobiło się z niewiadomych przyczyn przykro. Minęła się w drzwiach z nauczycielką, która słysząc krzyki z korytarza postanowiła sprawdzić o co chodzi. Ciemnowłosa była dziwnie poddenerwowana i siedząc w ławce odruchowo przygryzała ołówek.
      Po kilku minutach nauczycielka wróciła do sali. Sama. Dziewczynę zdziwił ten fakt. Była pewna, że nauczycielka wróci z Anką. Spróbowała jakoś zignorować to dziwne uczucie. Tylko... przed oczami wciąż miała tę zaczerwienioną, pokrytą łzami twarz jasnowłosej dziewczyny.
      - Basia. Basia! Słyszysz co do ciebie mówię? - Głos nauczycielki przebił się nagle przez bramę świadomości dziewczyny, która natychmiast poderwała wzrok w kierunku kobiety - Prosiłam cię, żebyś sprawdziła czy u Ani wszystko w porządku. Powinna być w łazience.
      Dziewczyna pokiwała lekko głową i bez słowa wyszła z sali. Stawiając jak najciszej kroki weszła do damskiej łazienki. Drzwi do wszystkich kabin były lekko uchylone. Baśka zajrzała dyskretnie do środka, i przekonując się, że nikogo tam nie ma, przeszła do kolejnych. I w ten sposób dotarła do ostatniej kabiny, w której znalazła siedzącą na podłodze Ankę, chlipiącą we własne kolana. Ciemnowłosa nigdy nie widziała jej w takim stanie. Zawsze sprawiała wrażenie lekko buntowniczej, radosnej i zdystansowanej. Widok jej łez był dla brunetki sporym szokiem. Nie mówiąc już o pozycji embrionalnej na podłodze w damskiej łazience. Delikatnie położyła jasnowłosej dłoń na ramieniu.
      - Hej, wszystko w porządku? - spytała zatroskanym tonem. Dziewczyna siedząca na podłodze nagle jakby się ocknęła. Pokiwała głową i otarła łzy papierem toaletowym.
      - Yhym, wszystko w porządku. Wracamy do sali? - spytała jasnowłosa, wstała, uśmiechnęła się i od razu ruszyła w kierunku drzwi. Najwyraźniej wiele razy już udawała, bo w uśmiechu nie dało się dostrzec ani krzty sztuczności. Tylko w oczach pobłyskiwał smutek... Brunetka niewiele myśląc chwyciła jej dłoń.
      - Nie musimy tam jeszcze iść. Najpierw się trochę uspokój. - powiedziała cicho, tonem nie znoszącym sprzeciwu. Blondynka spojrzała na nią zdziwiona. Ciemnowłosa puściła jej dłoń.
      - Obmyj chociaż twarz chłodną wodą. To powinno ci trochę pomóc. - powiedziała, przywołując na usta delikatny uśmiech i czerwieniąc się lekko z zażenowania. Chwycenie za dłoń jasnowłosej wydało jej się jedynym logicznym wyjściem w tamtym momencie, pomimo iż tak na prawdę przeczyło normom w zachowaniu brunetki.
      Jasnowłosa skinęła głową i podeszła do umywalki. W tym czasie ciemnowłosa oparła się o drzwi jednej z kabin, próbując uspokoić rozbiegane myśli.
      Dziewczyna przed nią reprezentowała średniowieczne ideały piękna. Była dosyć drobna, ale nie wyglądała licho. Blada cera, długie, proste jak struna, jasne włosy i ciemnoniebieskie oczy...
      Ciemnowłosa odwróciła wzrok. Po co się katować. Ale gdy na nią nie patrzyła, przed oczami automatycznie stawał jej widok z korytarza. Dziewczyna czuła, że powinna coś powiedzieć. Jakoś zagaić rozmowę. Przerwać ciszę. Ale nic nie przychodziło jej do głowy.
      Gdy jasnowłosa posłała jej smutne spojrzenie, mówiąc "już", po prostu kiwnęła głową i przeszły do sali. Nauczycielka jak gdyby nigdy nic, kontynuowała rozprawę na temat relacji międzyludzkich.
      Nie powinnam się tym tak przejmować. To nie moja sprawa. - ganiła się ciemnowłosa w myślach, ale zapłakana twarz blondynki nie chciała jej zniknąć sprzed oczu. W zasadzie samą ją zdziwił fakt, jak bardzo się tym wszystkim przejęła. A przecież tak na prawdę w ogóle jej to nie dotyczyło, a Anki nawet specjalnie nie znała. Ba! W ogóle jej nie znała. A jednak nurtowało ją to bardziej, niż gdyby sama miała problem.
      Po lekcji (której tak na prawdę zostało może 10 minut), dziewczyna spokojnie się spakowała. Poczekała chwilę, aż wszyscy wyjdą i z obojętną miną wyszła z sali. Zmieniła obuwie i wyszła ze szkoły, jak gdyby nigdy nic. A jednak w środku jej głowy panował zamęt jak nigdy dotąd.


https://68.media.tumblr.com/c11d596a002e56fcb7da0f3fc671fd61/tumblr_o0dqnnhbw31udhucno1_500.gif

Offline

#4 20-09-2015 o 09h52

Miss'Żółtodziób
...
Wiadomości: 0

NO, nareszcie~! Tyle się człowiek naczekał, ale w końcu dostał porządny rozdział, porządnej długości~ ^^
Hm... A więc główna bohaterka ma na imię Barbara... Ohoho, rozumiem~ W życiu bym nie pomyślała, że za tym całkiem fajnym imieniem kryje się takie "obce" i "okrutne" znaczenie~ może się zainteresuję dzięki temu znaczeniami imion~ Ale pierwsza myśl jaka mnie naszła po przeczytaniu tego rozdziału była taka, że mogłoby się to nadawać na jako taką powieść psychologiczną~ Muszę ci powiedzieć, że sprostałaś moim oczekiwaniom - wcale się nie zawiodłam, a co więcej jakimś cudem nie wypaliło mi oczu~ x3 Moja droga, jak dla mnie rozdział wyszedł ci świetnie, zresztą jak i prolog i ogólnie wszystko co miałam okazję od ciebie przeczytać~ (ja naprawdę nie słodzę, bo muszę ograniczać cukier~ Gadam tylko gorzką prawdę~) Liczę na o wiele więcej interakcji Baśki z Anką w przyszłych rozdziałach, azaliż ich potencjalna znajomość mnie niezwykle zaciekawiła~ No i coraz bardziej chcę mieć tę książkową wersję twej powieści~ :3

Offline

#5 07-11-2015 o 03h46

Miss'Fuzja
Ojsa
Martwa, lecz nieumarła, nieczuła całka nieoznaczona~
Miejsce: Somewhere in the darkness of my room. Under the blanket.
Wiadomości: 5 624

Kunegunda ~ To w tym momencie niestety cię bardzo zawiodę. Rozdział był "porządnej długości", tylko i wyłącznie dlatego, że skleiłam 2 planowane rozdziały...
Num. Ale tak właściwie jest jego nie znaczenie, a dosłowne tłumaczenie. Ewentualnie etymologia. Znaczenie jest troszkę bardziej skomplikowane. Ogólnie nie wiem czy ci mówiłam, ale miała się nazwać Berta... Ale Barbara lepiej do niej pasuje właśnie przez etymologię...
Jesteś pewna, że nie wypaliło oczu? Za to pewnie wyżarło mózg T^T
I widzę, że to, że ograniczasz cukier, nie sprawia, że skąpisz go innym xD
*Chlipie cicho, bo od cukru się tyje, a ona i tak ma wymiary szafy*


Nowy "rozdział" niestety niemal dwa razy krótszy od poprzedniego. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie, ale łączenie z następnym odebrałoby mi to troszkę możliwości, a także wydłużyłoby go do troszeczkę przydługich rozmiarów - bo jak wiadomo, to tylko głupie internetowe opko, nie książka. W każdym razie, przepraszam, że ranię oczy, serduszka i duszyczki. I przypominam, że czytacie na własną odpowiedzialność. Nie odpowiadam, za utratę cennych kończyn, organów wewnętrznych, ani samobójstwa.
*osłania głowę przed lecącymi w jej stronę butelkami, jajkami, pomidorami itp.*





      Kolejne dni mijały, a czas posuwał się mozolnie do przodu. I można by powiedzieć, że nic się nie zmieniło, gdyby nie ukradkowe spojrzenia brunetki w stronę trzeciej ławki z lewej strony. Dziewczyna nawet nie zauważała kiedy zaczynała się na nią gapić, a kiedy już się na tym złapała, robiło jej się głupio. A jeszcze gorzej było, gdy przypadkiem krzyżowała spojrzenia z Anką. Nawet jeśli kończyło się to niezręcznym uśmiechem i kiwaniem głową, ciemnowłosa dziwnie się z tym czuła. A przecież patrzyła też na innych ludzi i nigdy nie widziała w tym nic dziwnego, ani niezręcznego...
      Tamto dziwne wydarzenie, którego świadkiem przez przypadek się stała, sprawiło, że podświadomie chciała patrzeć na blondynkę i kontrolować jej stan psychiczny. Chciała wiedzieć, czy na pewno wszystko jest w porządku... Po co? Nie miała bladego pojęcia. Jednak za każdym razem, gdy widziała na WF-ie bądź basenie idealną sylwetkę dziewczyny, czuła, że coś w niej zamiera. To nie była zazdrość, ani zwykły podziw. Baśka już od dawna była pogodzona ze swoim ziemniaczanym wyglądem i nawet nie wyobrażała sobie siebie w innej figurze. To było coś innego. Coś dziwnego, w co brunetka wolała po prostu nie wchodzić. Dla własnego bezpieczeństwa...
      Jednak jej wzrok sam uciekał w tamtą stronę, a im dłużej obserwowała Ankę i jej zachowania, tym więcej podobieństw do niej samej była w stanie znaleźć. Anka wbrew pozorom też "odstawała". Niby była w grupie, ale tak na prawdę stała poza obrębem. Rozmawiała ze wszystkimi, śmiała się, ale jej oczy pozostawały smutne.
      Te oczy intrygowały brunetkę... Były przeciętnego rozmiaru, o regularnym kształcie, ale było w nich coś dziwnego. Wydawały się strasznie głębokie, ale jednocześnie puste. Brakowało w nich życia.
      Kiedy ciemnowłosa siedząc w domu miała chwilę wolnego, starała się przywołać ich widok. Ale nie potrafiła. Chciała je naszkicować, ale nigdy nie mogła ich sobie dokładnie przypomnieć. Były tajemnicą - zagadką, której nie była w stanie rozwiązać. Pytaniem, na które nie umiała odpowiedzieć, ani którego nie była nawet w stanie sformułować. Dlatego tak często starała się w nie zajrzeć. A czasem i te oczy zaglądały w nią. Zdawały się wtedy przenikać wszystkie myśli i wspomnienia. Tak jakby były w stanie zobaczyć dokładnie wszystko, łącznie z tym, czego brunetka wolałaby nikomu nie pokazywać.
      Ale nie zawsze tak było. Czasem nie dawało się pochwycić wzroku Anki. Wtedy zazwyczaj był szklisty, a jego właścicielka jakby nieobecna. Te momenty martwiły brunetkę, ale nie potrafiła nic wtedy zrobić. Nie była w stanie podejść i zapytać. To było ponad jej siły. Normalnie bała się rozmowy, a w sytuacjach, gdy jasnowłosa była "gdzie indziej", a jej oczy lśniły od łez, które nie płynęły, Baśkę ogarniała podwójna niemoc.
      W jednym z takich dni, grudniowym, brunetka czekała jak zwykle na przystanku. Czas do przyjazdu autobusu zaczynał jej się dłużyć. Co chwila wyciągała dłonie z kieszeni i chuchając próbowała je jakoś ogrzać. Tak - Jak zwykle zapomniała rękawiczek. Nie raz już z tego powodu odmroziła sobie dłonie, a potem spędzała godziny na tym, by mocnymi pilingami i toną kremów nawilżających doprowadzić je do "stanu użyteczności". Co z tego? Zanim udawało się je "w miarę ogarnąć", dziewczyna i tak zapominała rękawiczek, i znów brutalnie i boleśnie traktowała swoje dłonie mrozem.
      W ten właśnie sposób czekała sama na autobus. Sama z wypełniającą ją pustką i niemocą. I wokalem Oliego Sykes'a rozbrzmiewającym w słuchawkach. A raczej jego krzykiem. Zabawne... nienawidziła, gdy ktoś krzyczał. Zwłaszcza w złości. Wtedy słowa tak często zadawały głębokie rany - głębsze niż zwykle. Tak jakby w tym momencie przestawały być jednie przekaźnikami myśli, a stawały się bronią. Ale lubiła słuchać "muzyki krzyku". To był innego rodzaju krzyk. Nie miał na celu poniżania, niszczenia czy ranienia. Był krzykiem o pomoc. Wyrażeniem siebie...
      Czasem, kiedy wiedziała, że matka wyszła z domu na "ploteczki", zamykała drzwi i okna i sama, z wielką nadzieją, że nikt tego nie słyszy, wtórując wokaliście dawała upust swoim emocjom.
      Nie chciała by ktokolwiek wiedział. Wolała już być pustą, zimną cegłą według opinii publicznej niż pokazać, jak łatwo ją zranić. Gdyby pokazała, prawdopodobnie pierwsza lepsza osoba by to wykorzystała. Wzięłaby co z niej najlepsze, wyssała, zgniotła resztę i pozostawiła z niczym. Jak puszkę po napoju, którą ktoś opróżnił, zdeptał i zostawił na środku ulicy. Bo tacy właśnie są ludzie.
      A jednak gdy patrzyła w głębokie a zarazem puste oczy Anki, czuła, że może ona jest inna. Tak jak Baśka jest "obca". Nieprzystająca. Chciała móc ją poznać, zaufać jej i uchronić przed tym, co tak bardzo ją wyniszczało. Chciała w końcu przestać być tylko śmieciem. Chciała być do czegoś przydatna. Chciała, by komuś na niej zależało. I zrozumiała to właśnie wtedy - mroźnego, grudniowego dnia, kiedy autobus się spóźniał, a brunetka po raz kolejny odmrażała sobie dłonie przez własną głupotę. A kiedy to do niej dotarło, łzy samoczynnie popłynęły. Bo wiedziała, że niezależnie od tego jak bardzo by tego w środku nie chciała i tak stchórzy. A nawet jeśli nie stchórzy, prawdopodobnie się pomyli i i tak zostanie zraniona. I znów będzie rozdeptaną puszkę - niechcianym i niepotrzebnym nikomu śmieciem.
      I właśnie wtedy, gdy łzy popłynęły, jak na złość podjechał autobus. Brunetka otarła je i wkroczyła do środka niepewnym krokiem, razem z innymi czekającymi. W myślach przeklęła MZK - jak zwykle "na czas" i oczywiście w najodpowiedniejszym momencie.
      Wchodząc do autobusu obejrzała się za siebie. Jej źrenice się rozszerzyły, a gardło ścisnęło - zobaczyła Ankę. Była z tym samym chłopakiem co wtedy w szkole. Trzymał ją mocno za nadgarstek. Wyglądało to tak, jakby coś do niego krzyczała, a w jej oczach lśniły łzy. Tak jak wtedy... Dziewczyna wyszarpnęła się chłopakowi, w tym samym momencie, w którym drzwi autobusu zaczęły się zamykać. Brunetka bez namysłu przytrzymała je nogą i wybiegła.
      Chłopak był czerwony na twarzy i też krzyczał. Wyglądał, jakby brał zamach pięścią w stronę drobnej dziewczyny. Ciemnowłosa ze łzami w oczach pokonała dzielący ich dystans tak szybko, jak tylko potrafiła. Czuła się tak, jakby serce miało jej zaraz wyskoczył z piersi. Nie dlatego, że biegła. Dlatego, że się bała. I nie miała bladego pojęcia dlaczego biegnie, zamiast spokojnie siedzieć w "emzetce".
      Wbiegła między skłóconą dwójkę i lodowatymi dłońmi chwyciła twardą pięść chłopaka. Na jego twarzy strach mieszał się ze zdziwieniem. I pewnie brunetkę rozbawiłby ten widok, gdyby nie fakt, że ciemnowłosa sama była dosyć mocno przerażona.
      Zanim chłopak doszedł do siebie i dotarło do niego, co się stało, został mocno kopnięty kolanem w brzuch, a obie długowłose dziewczyny były już w połowie drogi na przystanek. Brunetka ciągnęła zdezorientowaną blondynkę za dłoń okrytą czarną rękawiczką. Błagała w myślach, żeby następny autobus nie spóźnił się tak bardzo jak ten poprzedni. Gdyby był na czas, już mogłyby do niego wsiąść. Obróciła się i dostrzegła zapłakaną twarz jasnowłosej, ale bardziej interesował ją widok za jej plecami. A mianowicie widok napastnika, który chyba już zorientował się w sytuacji, zebrał na równe nogi i, głośno klnąc, biegł za nimi.
      - Błagam cię, stary gruchocie, przyjeżdżaj. Wiem co mówiłam wcześniej o MZK. Cofam, tylko błagam, przyjedź! - powtarzała w myślach, przenosząc ciężar z nogi na nogę. Przed sobą miała tylko zapłakaną, zaróżowioną od mrozu twarz blondynki, z szeroko otwartymi oczami i lekko rozchylonymi ze zdziwienia (bądź strachu) ustami, ale także nieustannie powiększający się ciemny punkt w oddali. Ciemnowłosa miała wielką ochotę po prostu przytulić blondynkę - ochronić ją swoim ciałem, ale wiedziała, że w tym momencie to nie najlepszy pomysł. Jako żywa tarcza nie sprawdziłaby się długo, a chłopak ewidentnie stracił panowanie nad sobą.




https://68.media.tumblr.com/c11d596a002e56fcb7da0f3fc671fd61/tumblr_o0dqnnhbw31udhucno1_500.gif

Offline

#6 09-11-2015 o 21h55

Miss'Superstar
Mineo
Feel like nobody else is here.
Wiadomości: 22 855

Spodobało mi się jak opisujesz muzykę, a aktualnie ostatni rozdział najbardziej mnie zainteresował. Co będzie potem? Uda im się uciec? Będą się bić? Chce wiedzieć jak najszybciej Oso xD. Bardzo też przypadło mi do gustu to, że ironizujesz niektóre sytuacje.
Chociaż to tylko opowiadanie internetowe, to czuję, że jest tematyki psychologicznej. Boli mnie w jaki sposób przedstawiany jest świat uczuć Baśki. Nie mam na myśli, że robisz to źle. Po prostu robi mi się przykro i pewnie każdy czytelnik chciałby jakoś jej pomóc z Anną.

No i nie przepraszaj cholercia za długość! Wstaw niebawem kolejny rozdział, żeby zaspokoić mą ciekawość!

Ostatnio zmieniony przez Mineo (09-11-2015 o 21h56)


We are in noir
https://i.imgur.com/iiebOWg.gif https://i.imgur.com/XfRlwOz.gif https://i.imgur.com/tUzQc3d.gif https://i.imgur.com/7lf3FsO.gif

Offline

#7 10-11-2015 o 16h28

Miss'Żółtodziób
...
Wiadomości: 4

Dobry, mam na imię Marta i jestem niesympatyczna.

Dziewczyna nawet nie zauważała kiedy to robiła, a kiedy już się na tym złapała, robiło jej się głupio. A jeszcze bardziej głupio robiło się jej, gdy zostawała na tym przyłapywana.
Powtórzenie.
I tak ją przyłapywano, przyłapywano, ale przyłapać nie było możliwości? /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/wink.png

Baśka już od dawna była pogodzona ze swoim ziemniaczanym wyglądem i nawet nie wyobrażała sobie siebie w innej figurze. To było coś innego.
Eeee... What? Ziemniaczany wygląd brzmi cokolwiek dziwnie.

Jednak za każdym razem, gdy widziała na w-f'ie
http://sjp.pwn.pl/poradnia/szukaj/wf.html Odmiana  słowa WF lub wf.

Wydawały się strasznie głębokie, ale i jednocześnie puste.
1) Ale i puste.
2) A/i jednocześnie puste

Był krzykiem o pomoc.
Lubość do słuchania krzyku o pomoc może już podchodzić pod sadyzm/masochizm (o ile to jej krzyk)

I właśnie wtedy, gdy łzy popłynęły, jak na złość podjechał autobus. Brunetka otarła łzy

- Błagam cię, stary gruchocie, przyjeżdżaj. Wiem co mówiłam wcześniej o MZK. Cofam, tylko błagam, przyjedź!
Skoro widziała źrenice odległość jest niewielka - na jej pokonanie potrzeba kilka sekund, autobus musiałby już jechać. Już pomijając, że powinny iść w prostą do losowego sklepu/miejsca, skąd można zadzwonić po policję.

Odczucia Baśki wydają mi się nieco... Okey - są skromnie opisane, choć fakt faktem - w stresie raczej się nie myśli, a działa, więc zdaje to egzamin. Akcja dzieje się w Polsce, co jej plusem. Pominę formatowanie (widziałaś kiedyś wyśrodkowaną prozę? [pomijamy awangardowe prologi i epilogu]) - jest dobrze, ale są błędy - zawsze są.
Weny /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/wink.png  /modules/forum/img/smilies/bimbo/clein-d-oeil.gif

Offline

#8 10-11-2015 o 17h19

Miss'Fuzja
Ojsa
Martwa, lecz nieumarła, nieczuła całka nieoznaczona~
Miejsce: Somewhere in the darkness of my room. Under the blanket.
Wiadomości: 5 624

Mineo, tyle miłości :33 Tak tylko przypominam, że ironia to moje drugie imię. A przynajmniej takie by było, gdybym miała drugie imię x'D

Lagusiak -  jak miło, że ktoś jednak błędy wytyka!
Jednak, muszę cię zasmucić. Sformułowania pokroju ziemniaczany wygląd są po prostu dla mnie typowe. Jak wyglądasz jak ziemniak, to wyglądasz jak ziemniak. Kropka.

Lubowaniu się krzykiem o pomoc (jak to określiłaś) chodzi o odczuwanie tego samego. Miło słuchać, że ktoś krzyczy to, czego ty nie masz odwagi wykrzyczeć i nie ma to nic wspólnego z sadyzmam ani masochizmem. ( Polecam posłuchać, może zrozumiesz o co chodzi c; )

Autobusu nie widziała, ponieważ... Uwaga... Stała tyłem do ulicy.
+ Kto by poszedł dzwonić na policję ten by poszedł. One są z pierwszej licealnej, on z drugiej. Znają się, a przynajmniej kojarzą. Może ty byś dzwoniła w takiej sytuacji na policję, ale ja nie.

Odnośnie uczuć... Ana stwierdziła, że i tak jest zbyt dużo, więc teraz już nie wiem jak mam żyć. A nie. Już wiem. Będę pisać jak zawsze, bo tak lubię x'D
(I będzie wycentrowane, bo tak też lubię. Za to nie lubię od lewej. I jestem uparta x'D)

Błędy (te które faktycznie za błędy uznaję) zaraz poprawię.
Więc generalnie, jeszcze raz dzięki, wena się może przydać ^^


https://68.media.tumblr.com/c11d596a002e56fcb7da0f3fc671fd61/tumblr_o0dqnnhbw31udhucno1_500.gif

Offline

#9 11-11-2015 o 16h36

Miss'Żółtodziób
...
Wiadomości: 4

Nie mówiłam, że ziemniaczany wygląd to błąd - ale i tak brzmi dla mnie dziwnie. ''Jeźdź też'' brzmi dziwnie, a jest poprawne /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/wink.png

W lubowaniu się krzykiem może chodzić o to - ale skąd mam wiedzieć? (może ja jakieś niekumate, ale czego ma w opisie...) Nie jest to opisane, mogę to rozumieć jak chcę.

Z autobusem będę się kłócić - z przystanku widzi rozszerzone źrenice, a potem widzi tylko ciemny punkt. Dla mnie to jakieś zakrzywienie przestrzeni - w dalszym ciągu. Ale stanie tyłem - okey, tu ja nie pomyślałam, wybacz.

Centrowanie jest... Kurza mać - mogę lubić niepisanie od akapitów, ale i tak będzie to błędem. Dla mnie formatowanie jest takie jak gramatyka i ortografia - ale to forum, więc jeszcze ujdzie /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/wink.png

Offline

#10 12-11-2015 o 17h16

Miss'Fuzja
Ojsa
Martwa, lecz nieumarła, nieczuła całka nieoznaczona~
Miejsce: Somewhere in the darkness of my room. Under the blanket.
Wiadomości: 5 624

Lagusiak - Więc nie rozumiem idei wytykania mi tego.

W tym przypadku również. Rozumiesz jak chcesz, więc nie widzę sensu wyciągania tego na światło dzienne. Nie biję za błędną interpretację moich słów. Nie rozumiem czepiania się autora za to, że my inaczej widzimy jego słowa, niż on sam.

Ok. To tu ja wytknę ci błąd. - "Jej źrenice się rozszerzyły, a gardło ścisnęło - zobaczyła Ankę. Była z tym samym facetem co wtedy w szkole." - Baśka nie widziała rozszerzających się źrenic. To jej źrenice się rozszerzyły. Czytanie ze zrozumieniem. Nie rozumiesz? To nie wytykasz błędów, których tak na prawdę nie ma.

Dziękuję za wskazanie mi błędów, które faktycznie nimi są.
Ale reszta to po prostu lekkie czepialstwo, nie sądzisz? /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/wink.png


https://68.media.tumblr.com/c11d596a002e56fcb7da0f3fc671fd61/tumblr_o0dqnnhbw31udhucno1_500.gif

Offline

#11 12-11-2015 o 17h51

Miss'Żółtodziób
...
Wiadomości: 4

A jednak uważam, że mogę wyrazić swoje zdanie na temat jakiegoś określenia. W języku literackim by to nie przeszło - tak jak fajny. De facto ma to swoje uzasadnienie.

Tu również ma to uzasadnienie - ma to miejsce w twojej głowie, co i tak jest luką logiczną, ja tak na to patrzę. Nie zostawiłaś tego do wolnej interpretacji, miało wywołać określoną - jednak się nie sprawdziło. Jeśli napiszę powiedzmy taki fragment:

- Nienawidzę cię, rozumiesz, Kuba? Nie powinniśmy nigdy tego zaczynać! - krzyknęła Wiktoria, zakładając ręce pod biustem.
- Naprawdę?! - krzyknął, a potem uderzył z całych sił, aż ścierpła mu dłoń. Wiktoria pisnęła przerażona.

Domyślnie Kuba uderzył Wiktorię. W moim zamyśle uderzył w ścianę lub w stół. Ale to nadal jest luka - ty tego nie wiesz, czytelnik tego nie wie, wiem to ja. Oczywiście istnieją fakty, które są oczywiste, takie jak zakładanie butów [wiadomo, że na stopy] czy pakowanie zakupów [wiadomo, że do torby] lub nieistotne jak nalewanie wody [do butelki, szklanki, kubka]. Mimo wszystko uczucia należy rozwinąć, też mnie nieraz ochrzaniono za to - ponieważ opko było beznadziejne, aktualnie jest usunięte, ale określono to jako 'historię, która dzieje się w mojej głowie' i chodziło o uczucie zażenowania. I tak - to jest już luka, nie tyle błąd, co luka.

Okey, pomyliłam się, ze źrenicami, but still - Wyglądało to tak, jakby coś do niego krzyczała, a w jej oczach lśniły łzy.

Oczywiście nie mówię, że nie mogę się pomylić, ale skoro nikt inny tutaj się nie wypowie, zwracam uwagę i na fragmenty, co do których ma wątpliwości. Poza tym wypisuję to, co zwróciło moją uwagę. To nadal komentarz i opinia, nie analiza - przynajmniej ja tak to traktuję.
Nawet się podpisałam - jestem niesympatyczna. Mogłaś się spodziewać czepialstwa /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/wink.png

Offline

#12 12-11-2015 o 17h52

Miss'Sensei
Saeniver
...
Wiadomości: 1 172

Och, dobra, wtrącę się, bo mnie już szlag trafia.

Ojsa napisał

Ale reszta to po prostu lekkie czepialstwo, nie sądzisz? ;)
Tak, to czepialstwo. Gdyby Lagusiak naprawdę chciała Ci wytknąć wszystkie błędy, w oczywistym celu pomocy, poprawy Twojego stylu pisania i szlifowaniu rzemiosła, odniosłaby się także np. literówek i błędów interpunkcyjnych, które ja widzę nawet nie starając się ich dostrzec, we wszystkich częściach opowiadania. Prawdziwe zwracanie uwagi na błędy, wzbogacone o merytoryczne uwagi i konstruktywną krytykę, wygląda trochę inaczej - bardziej jak mozolna praca polonistki walczącej z wypracowaniami albo redaktora ślepiącego nad jakimiś grafomańskimi wypocinami. I wypisanie tego zajmuje na forum masę czasu (ja np. cały ranek spędziłam kiedyś pisząc uwagi do tego opowiadania, zachęcona gotowością na krytykę autorki, jak widać prawdopodobnie fałszywą, bo jak do tej pory odzew jest zerowy, dzięki czemu ogólnie zniechęciłam się do krytykowania jakiegokolwiek opowiadania na tym forum - najwyraźniej w większości przypadków autorki oczekują raczej achów i ochów, więc nieufnie podchodzę do zwrotów "krytykę przyjmuję chętnie"; chociaż Ojsa chyba jest wyjątkiem).

Przyczepianie się do pierdół w celu podwyższenia sobie samooceny i okazania swojej wyższości jest nie fair w momencie, kiedy autor jest świadom swoich niedostatków i szczerze prosi o krytykę.


https://photo.missfashion.pl/pl/1/104/moy/82627.jpg

Offline

#13 13-11-2015 o 16h49

Miss'Żółtodziób
...
Wiadomości: 4

Nie podwyższam sobie samooceny, uwierz mi. Po prostu literówki, błędy interpunkcyjne (dobra, nie oszukujmy się - jakiekolwiek poprawianie interpunkcji mogłoby wyjść gorzej niż lepiej) są dla mnie mniej zauważalne niż zakrzywiona czasoprzestrzeń i w sumie może być to spowodowane i tym, że zarówno w Internecie jak i twarzą w twarz (pozdrawiam przyjaciółki i polonistkę) również wytykają mi głównie to.(i moje cudowne błędy rzędu latającej wody) Plus - traktuję to jako luźne dygresje i odczucia do tekstu [czyli będę przedstawiać swoje stanowisko, z czego nie upieram się, że jest słuszne [moja racja jest 'mojsza' i te sprawy, nie korektę - choć może i jestem w błędzie

Offline

#14 13-11-2015 o 20h35

Moderator
ErinBlack
...
Miejsce: Częstochowa
Wiadomości: 3 992

Drogie Panie...
Wymianę wszystkich waszych poglądów na dane tematy, która powoli zaczyna być luźną dyskusją na temat opowiadań, a nie tego danego opowiadania przenieście na pw. Bo niestety, ale zaczynacie iść w kierunku kłótni, a za to można to można oberwać przypomnieniem po uszach lub też wyjechać na przymusowe wakacje.
Uwagę kieruję w szczególności do Lagusiak. Jeśli ktoś pisze do ciebie na pw, bo akurat nie chce tworzyć zbędnego offtopu na forum, to wypadałoby odpisać.


"Do not take life too seriously, you will never get out of it alive."

Gdzie możesz mnie znaleźć?
ASK || SF

Offline

#15 15-11-2015 o 12h25

Miss'wtajemniczona
Dasharia
...
Wiadomości: 2 069

To i ja się dorzucę, jako że zerwałam się przed świtem i nie mam nic do roboty. ^^ A że się rozkręciłam, machnę od razu wcześniejszy rozdział i prolog, a co mi tam. :3

Po pierwsze i najważniejsze - wyśrodkowanym tekstom stanowcze i zdecydowane nie. Źle to wygląda i fatalnie się czyta, niezależnie od tego, jak dobry warsztat posiada autor. Rozumiem, że taki zabieg ma na celu uatrakcyjnienie wizualnej strony tekstu, ale, na wszystkich prasłowiańskich bogów, tekst nie ma być wizualnie atrakcyjny, tylko przejrzysty i czytelny. Wyśrodkowanie powoduje, że akapity się gubią, opisy mieszają z akcją, a dialogi wydają się wyskakiwać znienacka. W efekcie tekst czyta się ciągiem, gubią się akcenty (do nich przejdę jeszcze za chwilkę), a czytelnik ma pod górkę ze zrozumieniem, co właściwie czyta. Jeśli nie ma żadnych logicznych przesłanek ku temu, by stosować centralizację, to lepiej tego nie robić, bo zakrawa to o błąd typu przecinka przed "i" lub rozpoczęcia zdania małą literą. I, niestety, nigdzie nie przejdzie tłumaczenie, że "tak lubię". Niektórzy lubią pisać, używając tylko wielkich liter. Inni lubią zjadać przecinki. To niestety nie jest kwestia preferencji, tylko poprawności. No i myślenie jest ździebko egoistyczne: koniec końców to czytelnikowi ma się przyjemnie płynąć przez tekst, a autor ma mu to ułatwiać, a nie utrudniać, "bo tak lubi".

No i kwestia akcentowania poszczególnych słów. Trochę razi mnie używanie rozszczelnienia. Po pierwsze dlatego, że jest raczej odradzane w przypadku tekstów literackich (za to sprawdza się w opracowaniach naukowych i kiepskich brukowcach), a po drugiego dlatego, że to dość tani chwyt, polega bowiem na położeniu akceptu poprzez wykorzystanie wizualnej strony tekstu. Osobiście wolę, gdy to konstrukcja i gra słów dają do zrozumienia, na który fragment położyć nacisk. Przykładowo:

Ojsa napisał

Twarze, sylwetki... wszystkie zdawały się należeć do  n i e j.


Gdyby fragment przed wielokropkiem rozbudować do liczącego dwa, może trzy zdania opisu (a bardzo pasowałby tu opis impresjonistyczny, trochę malarski, będący bardziej uchwyceniem wrażeń niż oddający detale rysunku), to pozostałą część można by, jako nowe zdanie, wyrzucić do nowego akapitu. Akcent taki sam, a nawet mocniejszy, za to ciekawszy literacko i mniej wątpliwy pod kątem poprawności zapisu.

Inna sprawa: nadużywanie kolorów włosów. No ewidentnie nadużywasz, co po pewnym czasie robi się uciążliwe. Fakt, napisanie o postaci po prostu "blondynka" pozwala na przekazanie informacji odnośnie wyglądu bez konieczności stosowania osobnego opisu, ale naprawdę nie musisz czytelnikowi co chwilę przypominać, jaki kolor włosów ma ta czy inna postać. Czytelnik przeczytał raz, odnotował i zapamiętał. ^^ Najlepiej pisać o bohaterach po imieniu, a do przemycania detali wyglądu uciekać się wtedy, gdy zagęszczenie imion na akapit przekracza zdroworozsądkową normę. Za to gdy przez dłuższy czas mamy do czynienia tylko z jedną postacią (jak w przypadku prologu, gdzie dominuje główna bohaterka), zarówno imiona, jak i wszelkie ksywki, detale wyglądu czy zaimki osobowe można ograniczyć do niezbędnego minimum.
Zresztą ludzie składają się z czegoś więcej niż tylko włosy. Cechą charakterystyczną może być wiele aspektów wyglądu. U jednej osoby charakterystyczne będą właśnie włosy, ale inna może mieć szczególną karnację, piegi, nietypowy kształt lub kolor oczu, wyraz twarzy przypominający spłoszoną wiewiórkę albo odstające uszy... Jest w czym wybierać. /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/wink.png

Ojsa napisał

(...) nawijając pasmo długich, chłodnych i ciemnych włosów na palec.

Na początku uznałam to za błąd, ale po namyśle nie jestem pewna, czy dobrze zinterpretowałam to zdanie. O co chodzi z chłodem? Jeśli masz na myśli, że włosy były chłodne w dotyku, to ok - brzmi to strasznie naiwnie i trochę... ekhm, głupio w stosunku do kontekstu, ale jest poprawne. /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/big_smile.png Za to jeśli chodziło Ci o temperaturę barwy, to absolutnie nie może być tak zapisane. "Długie, ciemne włosy o chłodnym odcieniu" jak już.

Ojsa napisał

(...) zobaczyła coś na prawdę nieprzyjemnego.

"Naprawdę".

Ojsa napisał

Z deka puszysty chłopak (...)

Nie mam nic przeciwko stosowaniu lekkiego, codziennego języka w prozie, ale "z deka" brzmi zbyt kolokwialnie nawet jak na moje standardy. Może przeszłoby w dialogu między postaciami. W narracji wygląda bardzo prostacko.

Ojsa napisał

- Z deka puszysty chłopak uśmiechnął się delikatnie i wzruszył ramionami, ale w jego oczach dało się dostrzec złośliwe ogniki - Chciałem tylko wiedzieć, co takiego czytasz.Nie musisz od razu się na mnie drzeć! - odparł z szerokim uśmiechem. Dziewczyna szturchnęła go w ramię, udając obrażoną minę. - Nie mam pojęcia.
[/color]
Dialogi zawsze, zawsze od nowej linijki! No dobra, nie zawsze, są wyjątki, ale powyższy fragment na pewno do nich nie należy. Co więcej, zdanie zaczynające się od "dziewczyna szturchnęła" w pewnym sensie rozpoczyna nową myśl i również powinno być przeniesione do nowej linijki. A więc "enter" po: "chciałem tylko...", "dziewczyna szturchnęła..." i "nie mam...".
Jeszcze jedno: nie można udać obrażonej miny. Taki zapis oznacza, że istnieje coś takiego (a może ktoś taki?) jak mina i to coś (ten ktoś?) się obraziło (się obraził?), a jakiś inny ktoś tę obrażoną minę udaje... Trochę pokręcone to moje tłumaczenie, wiem. /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/big_smile.png Ale to wynika tylko z tego, że Twój zapis jest równie pokręcony. "Szturchnęła, udając obrażoną", po prostu. Żadna mina w tym zdaniu nie jest potrzebna. ^^
Ewentualnie - stwierdzam po namyśle - obrażoną minę można zrobić. /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/smile.png

Ojsa napisał

Dziewczyna rozejrzała się po wokół.

Wkradło Ci się zbędne "po".

Ojsa napisał

Szczególną pustka wiało (...)

Zjadłaś ogonek. :3

Ojsa napisał

~ Pustka zostanie zapełniona. Zapomnisz. ~

Ni cholery nie mogę zrozumieć, o co chodzi z tymi zdaniami i dlaczego zostały wyróżnione w taki, a nie inny sposób. Według mnie jest to rodzaj echa z przeszłości, coś między wspomnieniem, cudzą myślą a szeptem (dobrze interpretuję?). Coś takiego można zapisać podobnie, jak zapisuje się myśli (i tutaj już bywa różnie, niektórzy stosują zwykły zapis dialogowy, inni cudzysłów, jeszcze inni - kursywę). Ty użyłaś kursywy i koloru - no spoko. Tylko po kiego grzyba te zawijane dziwolągi na początku i na końcu? O.o Wyglądają tak jakoś nie na miejscu. Nawet jeśli nadwyrężyć wyobraźnię i uznać, że pełnią taką samą funkcję, co myślniki w dialogach, to i tak ten drugi jest zbędny. A najlepiej... weź je wywal w kosmos. Jest kursywa, jest kolor, wystarczy.

Ojsa napisał

Ta pustka w żadnym wypadku nie przypominała miejsca.

Coś nie gra. Logika trochę leży. Brakuje rozwinięcia, czegoś w stylu "ta pustka w żadnym wypadku nie przypominała miejsca, które można by zająć".

Ojsa napisał

Była bardziej jak wyrwa skalna - wielka dziura z ogromną przepaścią w środku.

Że jak? Że jest dziura i ta dziura ma w środku przepaść? Wuf? O.o
Albo dziura, albo przepaść. Może być też jedno i drugie, ale na pewno nie jedno w drugim.

Ojsa napisał

Otworzyła zeszyt, i ignorując zupełnie wykład nauczycielki na temat zasad bezpieczeństwa, szkicowała.

Przecinek powinien stać za "i", a nie przed. Samo "szkicowała" brzmi tak jakoś pusto i niezbyt się klei z poprzednią czynnością (tzn. otwarciem zeszytu). Może "zaczęła szkicować"?

Ojsa napisał

Chciała wyjść ostatnia, by nikt już nie widział jej twarzy. By nikt nie musiał.

By nikt nie musiał co? Pocieszać bohaterkę? Wyjść z sali? Napić się herbaty? ^^
Zapewne chciałaś zastosować trik, w którym to, czego brakuje w drugim zdaniu, zostaje powiedziane w poprzednim (ta, też lubię pogrywać w ten sposób xD). Ale żeby taka sztuczka wyszła, odmiana wszystkich wyrazów musi się pokrywać. Niestety, "polska język - trudna język", bo odmienia się u nas niemal wszystko, trudno więc zastosować ten manewr.
Ech, chyba znowu tłumaczę na okrętkę. ^^ Może łatwiej będzie na przykładzie.

Nikt nie chciał przyjaźnić się z Romkiem. Nikt nawet nie próbował.

Oba zdania "kręcą się" wokół fragmentu "przyjaźnić się z Romkiem". Można go w niezmiennej formie stosować i w pierwszym, i w drugim przypadku. Jeśli dokleiłabym go do drugiego zdania, wyszłoby coś takiego:

Nikt nie chciał przyjaźnić się z Romkiem. Nikt nawet nie próbował przyjaźnić się z Romkiem.

Oczywiście, w ten sposób powstaje brzydkie powtórzenie, którego można się pozbyć na kilka sposób. Jeden z nich polega właśnie na tym, by "część wspólna" obu zdań znalazła się tylko w jednym z nich - wtedy drugie pozostaje nierozerwalnie związane z pierwszym, a przy okazji mamy fajny, pisarski "myk".
No właśnie - to działa tylko, kiedy powtarzający się fragment pozostaje kompletnie niezmienny. Gdyby w przypadku Twoich zdań skopiować "część wspólną" tak, jak zrobiłam to wyżej, wyszłoby:

Chciała wyjść ostatnia, by nikt już nie widział jej twarzy. By nikt nie musiał widział jej twarzy.

Innymi słowy: coś trzeba tu zmienić, żeby całość miała ręce i nogi. A najlepiej po prostu dopisać "by nikt nie musiał oglądać smutku na jej twarzy" czy coś podobnego.
Zaznaczyłam też "już", bo nie leży w kontekście. To trochę tak, jakbyś sugerowała, że wcześniej zwrócono uwagę na twarz/minę/emocje bohaterki (ktoś ją rozszyfrował? Ktoś próbował ją pocieszać?), a taka sugestia jest bardzo dziwna, zważywszy, że wcześniej nie pojawiła się żadna wzmianka o tym, jakoby zwrócono na nią uwagę.

Ojsa napisał

~ Ale obiecaj mi, że za mną nie pójdziesz! ~

To samo, co wcześniej.

Ojsa napisał

Po co obiecywała. Gdyby nie obiecała, może blondynka wciąż by żyła.

O ile drugie zdanie można jeszcze podciągnąć pod oznajmujące, o tyle pierwsze ewidentnie jest pytaniem, a na końcu pytań stawiamy znak zapytania. Jeśli chciałaś w tym miejscu postawić stwierdzenie, to musiałabyś użyć innych wyrazów (np. "niepotrzebnie obiecywała").

Ojsa napisał

- Może czas zostałby przepisany, a losy odmienione. Może nie poszłaby, dla mnie. - pomyślała dziewczyna z wyrzutem.

Nie rozumiem tej wstawki "dla mnie". Do czego ona się odnosi? Jeśli chodziło o to, że Anka nie poszłaby gdzieś-tam ze względu na bohaterkę, to spoko, tylko zapis nie ten. "Może nie poszłaby ze względu na mnie", "Może zostałaby dla mnie" - ot, dwie pierwsze-lepsze propozycje, żeby uczynić to zdanie lepiej przyswajalnym. ^^ No i kropka. Nie powinno jej być, skoro w dalej pojawiają się didaskalia pisane małą literą.

Ojsa napisał

Chłodno-włosej było to w zasadzie na rękę (...)

I znowu ten chłód, którego nie mogę zrozumieć. O.o Uwaga w zasadzie ta sama, co na początku. Jeśli chodzi o temperaturę włosów (o babciu, jak to brzmi... xD), to jest głupio, ale może zostać. Jeśli idzie o odcień - zdecydowanie trzeba zmienić. Inna sprawa, że w zapisie nie powinien znaleźć się myślnik ("chłodnowłosa", tak samo jak "blondwłosa" czy "bezwłosa" xD).

Ojsa napisał

A teraz nie wie, jak mogłaby wracać czymkolwiek innym.

Wysuwam pazury i szczerzę kły, ilekroć w narracji pojawia się to przeklęte "teraz". Dlaczego? Bo wprowadza dysonans czasowy, który drażni jak zbłąkany włosek, próbujący wcisnąć się do oka. "Teraz", czyli "w tej chwili, która właśnie trwa", wymaga użycia czasu teraźniejszego (czyli tak, jak to zapisałaś). Tyle że całość narracji jest w czasie przeszłym, a tu nagle bach - teraźniejszy. Teoretycznie błąd. Ale przecież nie można napisać "teraz nie wiedziała", bo niby też błąd (choć się z tym zetknęłam kilka razy). Kwestia jest dyskusyjna. Jak sobie z nią poradzić? Wywalić "teraz" i zamiast niego używać czegoś bardziej neutralnego czasowo, np. "w tamtej chwili".

Ojsa napisał

Pierwsze krople deszczu zdobiły już szybę autobusu, informując dziewczynę, że zanim dotrze do domu trochę zmoknie.

Zjadłaś przecinek między "domu" a "trochę". Szyk się troszkę poprzestawiał.
"Pierwsze krople deszczu zdobiły już szybę autobusu, informując dziewczynę, że trochę zmoknie, zanim dotrze do domu."
Nie jestem też pewna, czy krople deszczu mogą informować.

Ojsa napisał

(..) pozwalała kroplom deszczu namoczyć ubranie.

Eee... "zmoczyć ubranie"? "Wsiąkać w ubranie"? Na pewno nie "namoczyć". Chyba, że krople deszczu zabrały jej ubranie i wrzuciły je do miski z wodą i dodatkiem proszku celem wywabienia trudnym plam. /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/big_smile.png

Ojsa napisał

Ale jeśli ona o tym myśli, to  n i e   b y ł b y przypadek.

"Ale jeśli o tym myślała...", brakuje mi też czegoś w drugiej części zdania ("to chyba nie byłby" albo "to jednak nie byłby", opcjonalnie " to chyba nie można byłoby uznać jej śmierć za przypadkową").

Ojsa napisał

Zatrzasnęła za sobą drzwi, zostawiła torbę w przedpokoju i ignorując głos krzyczącej coś do niej matki weszła na piętro i zatrzasnęła kolejne drzwi. Zamknęła je na klucz.

Za dużo czynności, za mało przecinków.
Przecinki przed "ignorując" oraz "weszła".
"Zatrzasnęła", "zostawiła", "weszła", znowu "zatrzasnęła", "zamknęła". Zrobiło się trochę monotonnie.

Torbę rzuciła w kąt, gdy tylko przestąpiła próg domu. Ignorując dobiegające z kuchni nawoływanie matki, wbiegła na piętro. Trzasnęły drzwi, szczęknął przekręcany w zamku klucz.

To tylko przykład, jak można pokombinować z tekstem, żeby przerwać monotonię tych wszystkich czynności. ^^

Ojsa napisał

(...) kiedy może spokojnie odrzucić wszystkie oblicza dnia dzisiejszego.

"Mogła". Ciągle jesteśmy w czasie przeszłym.
Wszystkie oblicza dnia dzisiejszego... Brzmi to na swój sposób poetycko i zaryzykuję stwierdzenie, że nawet fajnie, ale do kontekstu ma się nijak. Niestety, nie mam pojęcia, jak to skorygować, bo nie mogę rozgryźć, co chciałaś w tym fragmencie przekazać.

Ojsa napisał

Nawet się nie przebrawszy zwinęła się w kłębek (...)

Przecinek przed "zwinęła".

Ojsa napisał

- Musisz chociaż jeść! - krzyczał zza drzwi głos matki.

Kwestia wypowiadana przez matkę od nowej linijki.
Głos nie jest osobą i krzyczeć nie może. Człowiek może krzyczeć, używając do tego głosu. Innymi słowy: nie głos krzyczał, a matka krzyczała (oczywiście, można dodać, że "drżącym głosem" lub "z rozpaczą w głosie" :3).

Ojsa napisał

Obca z Greki, Okrutna z włoskiego (...)

"Obca" z greki, "okrutna" z włoskiego...
W tym miejscu mam uwagę, którą niezwykle rzadko zdarza mi się stosować w odniesieniu do konkretnych fragmentów, ale tym razem aż się o nią prosi. Bardzo podoba mi się ten wstęp, a zwłaszcza pierwsze zdanie pierwszego rozdziału. Rewelacyjny początek, po którym aż czytelnika pali, żeby dowiedzieć się czegoś więcej o postaci. /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/smile.png

Ojsa napisał

Nie mogła olać tego wypracowania, bo nauczycielka chciała przeczytać wszystkie, by lepiej poznać poznać klasę, ale nie chciała też ściemniać.

Za duży natłok kolokwializmów. Dobrze byłoby zamienić je na coś mniej "prostackiego".

Ojsa napisał

A ona się nie znała.

Na czym się nie znała? Na pisaniu wypracowań, na gotowaniu, na sztuce sumeryjskiej?
W odniesieniu do kontekstu chodziło chyba o to, że "nie znała samej siebie".

Ojsa napisał

Była w stanie podać suche fakty - o matce, ojcu (których z resztą wolała nawet nie tykać, bo nie było o czym mówić) (...)

Wolała nie tykać faktów, czy może wolała nie tykać ojca i matki? Zresztą samo "tykać" nie jest tutaj najszczęśliwsze, trochę mąci z sensie zdania. Na pewno znajdzie się lepiej pasujący czasownik.

Ojsa napisał

Po to są potrzebni nam inni ludzie.

"Do tego"?

Ojsa napisał

(...) patrzyła na swojego pluszowego misia i wzdychając powtarzała - Szkoda, że nie umiesz mówić. - ale oczywiście on nigdy jej nie odpowiedział.

Po "powtarzała" dwukropek, "szkoda" od nowej linijki. "Ale" wywalić, "oczywiście" od nowej linijki i wielką literą. Uff.

Ojsa napisał

Myślą, że dziecko nie słyszy, albo że nie rozumie i nie przejmują się jego obecnością.

Zbędny przecinek. "Że" też w sumie zbędne.


Ojsa napisał

Z resztą - nigdy jej nie interesował.

"Zresztą". W tym znaczeniu zawsze piszemy razem.
Przykład sytuacji, gdy należy napisać "z resztą":

Ci uczniowie, którzy zachowywali się najlepiej, w nagrodę poszli ze mną do kina. W tym czasie pani G. została w ośrodku z resztą wycieczki.


Ojsa napisał

Zewsząd obejmowały ją czarne myśli wołające w kółko (...)

Raczej "otaczały", choć też nie brzmi zbyt dobrze. No i myśli nie mają głosu, nie mogą wołać. Może coś w stylu:

Nachodziły ją wówczas czarne myśli, w uszach dźwięczały te okrutne słowa...

To tylko przykład. ^^

Ojsa napisał

Faktem fakt, że była specjalnie potrzebna nikomu nie była.

Wkradł się niepotrzebny wyraz. No i szyk znowu się poprzestawiał.

Fakt faktem, że nie była nikomu specjalnie potrzebna.

Ojsa napisał

Mężczyzna całe dnie spędzał w pracy, a matka dziewczyny... na truciu innym życia.

"Na zatruwaniu życia innym ludziom".

Ojsa napisał

(...) do której została wysłana przez wzgląd na swoje n i e m ó w i e n i e  za pośrednictwem wychowawcy (...)

Nie mówiła za pośrednictwem wychowawcy i za to została wysłana do psychologa? O.o

Ojsa napisał

(...) od tamtej pory minęło 9 lat (...)

Dziewięć. Literatura lubi słowne zapisy.

Ojsa napisał

Rano z trudem zwlekła się z łóżka i wyszykowała tak szybko, jak tylko była w stanie, co i tak pozwoliło jej  l e d w o  zdążyć na autobus.

Bardzo nietrafiony dobór wyrazów i poplątany szyk - nie wiem, czy bardziej opłaca się go rozplątywać, czy po prostu zmienić całość.


Ojsa napisał

Lekcje mijały jej szybko. Skupiała się głównie na tym, co ją interesowało, a kiedy jej to nie interesowało, całą godzinę szkicowała.

Czytam to zdanie, czytam i czytam i sensu znaleźć nie mogę. Logika każe domniemywać, że w szkole dziewczyna skupiała się na tym, co ją interesowało, natomiast szkicowała, gdy nie interesowało jej to, co ją interesowało... Zaraz, co? O.o

Ojsa napisał

Nie raz zdarzyło jej się za to "oberwać" - niektórych nauczycieli strasznie irytował fakt, że są ignorowani.

"Nieraz", razem. Ponadto dwa różne czasy w jednym zdaniu. Może lepiej napisać, że irytowało ich bycie ignorowanymi?

Ojsa napisał

(...) pomimo, że nie słyszała ich po raz pierwszy.

"Pomimo że" stanowi związek, którego lepiej przecinkiem nie rozdzielać. Przecinek albo przed "pomimo", albo po "że" (w zależności od konstrukcji zdania), ale nigdy pomiędzy.

Ojsa napisał

Ale gdy nauczycielka skończyła, jedynie kulturalnie przeprosiła i wyszła. Nic po sobie nie pokazując.

Można zaczynać zdanie od "ale", o ile pozostaje ono w logicznym związku z poprzednim zdaniem. W tym wypadku związku brak, więc "ale" powinno zniknąć.
Często oddzielasz części zdań, czyniąc z nich krótsze zdania lub równoważniki. Ok, tak się robi z różnych powodów, ale trzeba uważać, żeby nie przedobrzyć. W tym wypadku to już przedobrzenie: ani to nie wygląda, ani nie brzmi, zrobienie jednego zdania z tych dwóch zdecydowanie wyszłoby na plus. Mam też wątpliwości co do "nic" - nie powinno tam przypadkiem być "niczego"?

Ojsa napisał

(...) dziewczyna ukradkiem ocierając łzy biegła do swojej sali (...)

Przecinki po "dziewczyna" i przed "biegła".

Ojsa napisał

- Przepraszam! - rzuciła automatycznie (...)

Co prawda sama kwestia jest zapisana od nowej linijki, ale myślnik został jeszcze w poprzedniej, więc to chyba edytorski przypadek... W każdym razie całość (łącznie z myślnikiem) powinna znajdować się w nowym wersie.


Ojsa napisał

Na przeciw chłopakowi stała (...)

"Naprzeciw" i zdecydowanie nie "chłopakowi", a "chłopaka".


Ojsa napisał

- A może ja już po prostu nie chcę z tobą być, co?! Tak trudno to zrozumieć?! - brunetka skrzywiła się i pokonała ostatnich kilka metrów dzielących ją od sali.

Obowiązują pewne zasady odnoście zapisu kwestii narratora, które pojawiają się "między" dialogami. Przede wszystkim didaskalia można zacząć z małej litery wówczas, gdy odnoszą się one tego, co i w jaki sposób powiedziała postać. Wówczas też wypowiedzi postaci poprzedzającej didaskalia nie kończy się kropką (wyjątek w przypadku zdań pytających i wykrzyknikowych), za to w samych didaskaliach odwraca się szyk zdania (najpierw zapisujemy orzeczenie, potem podmiot). Przykład:

- Widać, że nie włożyłaś w ten projekt ani odrobiny serca - zauważyła Marta.
- No i co z tego? - burknęła Olka, wywracając oczyma.


Jeśli didaskalia zawierają informacje nieodnoszące się do wypowiedzi postaci, wówczas kwestię postaci zamyka odpowiedni znak, a po myślniku należy zacząć zdanie wielką literą i według "standardowego" szyku.

- Widać, że nie włożyłaś w ten projekt ani odrobiny serca. - Marta pokręciła głową.
- No i co z tego? - Olka wywróciła oczyma.


A to wszystko i tak przy założeniu, że wtrącenie ma jakikolwiek związek z tym, co mówią bohaterowie. Narracja, która nie ma kompletnie nic wspólnego z wypowiedziami bohaterów (np. dotycząca innej postaci), powinna znajdować się w osobnym akapicie.


- Widać, że nie włożyłaś w ten projekt ani odrobiny serca - zauważyła Marta.
     Patryk wyraźnie usłyszał wyrzut w jej głosie. Sytuacja zmierzała w stronę kłótni.
- No i co z tego? - burknęła butnie Olka, wywracając oczyma.
     Chłopak zebrał swoje rzeczy i pospiesznie opuścił salę, nie chcąc być świadkiem starcia.


Piszę o tym, bo we fragmencie, który zacytowałam, sugerujesz, że to Baśka się odezwała (wykrzywiając przy okazji twarz) i zaraz czmychnęła do sali. Wszystko od "brunetka" powinno być przeniesione do nowego akapitu, inaczej strasznie gmatwa się sens tego, kto, co i po co powiedział.

Ojsa napisał

A jednak łzy w oczach Anki były prawdziwe, a dziewczynie zrobiło się z niewiadomych przyczyn przykro.

Na samym początku tego wpisu (albo elaboratu... ^^) pisałam o tym, że warto czasami posługiwać się imionami bohaterów. I oto klasyczny przykład, co się dzieje, gdy się ich nie stosuje. Oczywiście można się domyślić, że pod "dziewczyną" ukrywa się Baśka. Niemniej równie dobrze można zakładać, że określenie odnosi się do Anki (bądź co bądź płeć ta sama, a i logicznie to zdanie miałoby sens). Czytelnik ma wszelkie prawo zastanawiać się, o kogo właściwie chodzi. W takiej sytuacji lepiej posłużyć się imieniem i rozwiać wątpliwości.

Ojsa napisał

Była pewna, że Nauczycielka wróci z Anką.

Nazwy zawodów zaczynamy małą literą.

Ojsa napisał

- Basia. Basia! Słyszysz co do ciebie mówię? - głos nauczycielki przebił się nagle przez bramę świadomości dziewczyny, która natychmiast poderwała wzrok w jej kierunku.

Kwestię narratora zaczynamy wielką literą.
Kwestia logiczna: Baśka poderwała wzrok na... bramę? O.o Trochę przekombinowałaś z poetyckością i wyszło trochę bez sensu. ^^


Ojsa napisał

Wszystkie kabiny były pouchylane, więc zapukała do każdej po kolei. Z której nie słyszała odzewu, zaglądała do środka.

Tutaj nawet trudno wypisać mi, co konkretnie nie zagrało. Całość do przeredagowania.

Drzwi do wszystkich kabin były nieznacznie uchylone. Baśka ostrożnie zapukała do najbliższej, dyskretnie zerkając przez szparę. Pusto. Podeszła do kolejnej...

Ojsa napisał

W tym czasie, ciemnowłosa oparła się o drzwi jednej z kabin (...)

Zbędny przecinek.

Ojsa napisał

Gdy jasnowłosa posłała jej smutne spojrzenie, mówiąc - Już - po prostu kiwnęła głową i przeszły do sali.

Jeśli chcesz tutaj zachować tę drobną kwestię postaci, musisz radykalnie zmienić zapis całego fragmentu. Ewentualnie można zrobić prościej: usunąć myślniki, "już" zapisać małą literą i w cudzysłowie. Warto też dodać, kto kiwnął głową - kurczę blaszka, sypiesz podmiotami jak z rękawa, kiedy są zbędne, a nie wstawiasz ich tam, gdzie się o nie niemal rozpaczliwie prosi. ^^

Ojsa napisał

(...) zapłakana twarz blondynki nie chciała jej zejść sprzed oczu.

Mam wątpliwości co do "zejścia sprzed oczu". Raczej "zejść z oczu", choć w kontekście zdania też brzmi tak sobie...

Ojsa napisał

(...) czas posuwał się mozolnie na przód.

Naprzód. Choć można się kłócić, czy przypadkiem nie wyszło Ci masło maślane. Ostatecznie wiadomo, że czas może posuwać się/płynąć/biec wyłącznie do przodu, bo przecież nie w tył...

Ojsa napisał

I można by powiedzieć, że nic się nie zmieniło, gdyby nie fakt ukradkowych spojrzeń brunetki w stronę trzeciej ławki z lewej strony.

Nie, nie brzmi tutaj ten "fakt". "Gdyby nie ukradkowe spojrzenia..."


Ojsa napisał

Dziewczyna nawet nie zauważała kiedy zaczynała się na nią gapić, a kiedy już się na tym złapała, robiło jej się głupio. A jeszcze bardziej głupio robiło się jej, gdy zostawała na tym przyłapywana.

Czepialstwo czy nie, to jednak Lagusiak miała sporo racji w przypadku tego fragmentu. Dużo tutaj zgrzytów.
"(...) na nią (...)" - tzn. na kogo? Tak, w domyśle mamy, że chodzi o Ankę, ale warto wymienić ją z imienia, coby rozwiać wątpliwości.
Powtórzenia: "robiło," "głupio".
No i to przyłapywanie... Najlepiej chyba całkiem z niego zrezygnować i przeredagować drugie zdanie.

Jeszcze gorzej było, gdy nieopatrznie skrzyżowała spojrzenia z Anką.

Może coś bardziej w ten deseń?

Ojsa napisał

Baśka już od dawna była pogodzona ze swoim ziemniaczanym wyglądem (...)

Tutaj także zgadzam się z poprzedniczką. Ziemniaczany wygląd? Jeśli dziewczę ma twarz jak ziemniak, to napisz, że ma twarz jak ziemniak. Jeśli jej figura przypomina ziemniaka, to napisz, że ma figurę foremnością przypominającą ziemniaka. Czytelnik może to sobie zinterpretować i wyobrazić. Natomiast "ziemniaczany wygląd" podchodzi mi pod błąd stylistyczny.

Ojsa napisał

(...)tym więcej podobieństw do niej samej była w stanie wyróżnić.

A tutaj się nieco uśmiałam, bo wyjątkowo komicznie dobrały się słowa. Wyróżnić podobieństwa. Brzmi troszkę jak cofanie się do przodu. ^^ A tak na poważnie, to można napisać, że "tym więcej podobieństw między nią a sobą dostrzegała" albo "tym bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że wiele je łączy".

Ojsa napisał

W jednym z takich dni, grudniowym, brunetka czekała jak zwykle na przystanku.

Do czego odnosi się "grudniowym"? Pytam, bo mi coś zgrzyta i najpewniej chodzi o to słowo, ale nie mogę go odnieść do niczego sensownego, żeby jakoś przeredagować to zdanie. Może chodziło o grudniowy dzień? Kurczę, nie wiem, jak to poukładać, żeby miało sens. "W jeden z takich grudniowych dni"? Nie, też nijak. Kurczę, nie wiem... O.o

Ojsa napisał

Nie chciała by ktokolwiek wiedział.

"(...)by ktokolwiek o tym wiedział" - zabrakło dopełnienia.

Ojsa napisał

Wolała już być pustą zimną cegłą w opinii publicznej niż pokazać jak łatwo ją zranić.

Między "pustą" a "zimną" - przecinek. I tak jakoś dziwnie to brzmi: "pusta cegła w opinii publicznej", coś jak "pusty dom w sercu lasu". "Wolała już, by opinia publiczna uznawała ją za pustą, zimną cegłę (...)" - tak ma więcej sensu. /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/smile.png
Między "pokazać" a "jak" brakuje chyba przecinka.

Ojsa napisał

Była z tym samym facetem (...)

"Facet" stanowczo bardziej pasuje mi do dorosłego mężczyzny, a skoro mowa o licealistach, to równie dobrze można określić go jako "chłopaka".

Ojsa napisał

Wyglądał, jakby zamachiwał się na drobną dziewczynę z pięścią.

Dwie rzeczy, na które chciałabym zwrócić uwagę w tym zdaniu to "zamachiwanie" i "dziewczyna z pięścią". Pierwsza sprawa: rozumiem, że chodziło o to, że "chciał wziąć zamach pięścią" lub "wziął zamach", a to stanowczo nie to samo, co zamachiwał. Dwa, ta pięść powinna być wspomniana wcześniej, bo wyszło na to, że to dziewczyna ją ma. To znaczy, na pewno ma i to dwie ( xD), ale raczej to nie jej pięść miałaś tu na myśli...

Ojsa napisał

(...) zebrał na równe nogi i klnąc głośno biegł za nimi.

Przecinek po "i" oraz przed "biegł", "klnąc" i "głośno" powinny zamienić się miejscami.

I to chyba tyle z moich uwag... Jeśli było coś jeszcze, co należałoby skorygować, to musiało mi umknąć.

Uwaga ogólna, do całości tekstu: rozpisałaś się trochę o stronie emocjonalnej, o życiu bohaterki i jej trudnościach, ale "zjadłaś" całą akcję. Mam wrażenie, że wydarzenia toczą się jakby przy okazji opisów, a żeby dany fragment mógł pretendować do miana "rozdziału" powinno być odwrotnie. W zasadzie gdybyś połączyła w jeden rozdział to, co wrzuciłaś jako dwa osobne, to nie miałabym się czego przyczepić - coś się dzieje, jest akcja przeplatana opisami uczuć, wszystko gra i trybi. W tej formie każdy z tych rozdziałów jest w zasadzie "o niczym". Emocje, opisy i przeżycia bohatera są spoko, ale nie mogą dominować nad wydarzeniami - zwłaszcza, jeśli rozdziały i tak są króciutkie, bo opowiadanie cierpi wówczas na przerost formy nad treścią. Za to obecny podział może być, jeśli potraktujesz oba fragmenty jako podrozdziały - wtedy spoko.

Co do pozytywów: masz niezły styl. Jest całkiem lekko, ani nie piszesz zbyt rozwlekle, ani zbyt "wyrywkowo". Brnie się przyjemnie, czytelnikowi krew z oczu nie leci, co jest dużym plusem. ^^ Ciekawie ujmujesz aspekt uczuciowy - można samemu się wczuć i zrozumieć emocje bohaterki, ba, można się z nimi utożsamiać, bo czasami, że tak to ujmę, "każdy ma podobnie". Ale mieć i znać to jedno, a umieć oddać w słowach to zupełnie co innego, a Tobie idzie to bardzo zgrabnie.

Ostatnio zmieniony przez Dasharia (15-11-2015 o 15h07)


https://cdn.shopify.com/s/files/1/1158/9490/collections/pennywise-collection-banner_1400x_e89e2ea8-cdda-4b5c-9467-fd50e5b47012_1400x.jpg?v=1509661904

Offline

#16 16-11-2015 o 07h47

Miss'Żółtodziób
...
Wiadomości: 0

*paczy się na powyższe komentarze* O łał, człowieka nie ma na forum przez jakiś czas i tyle się dzieje~ podziw dla Dasharii, za tak długi i konstruktywny komentarz~! Jako, że jestem chora, przeczytałam go całego i dochodzę do wniosku, że takie rady przydadzą się nie tylko Osie, ale także mnie, i każdemu pisarzowi~! Składam Ci pokłony Dashario! Niech żyje konstruktywna krytyka~!

Ale do rozdziału przechodząc, Oso! Znowu Ci się udało~! Nie dość, że widzę swój upatrzony ship (rozmarzony wzrok) to jeszcze ten twój opis "muzyki krzyku" totalnie mnie oczarował~ A do tego akcja się rozkręca, rozkręca! Jedno mam ci za złe... Tak, dokładnie, chodzi mi o tą nieszczęsną długość rozdziału! Dlaczego przerwałaś w takim momencie!? Teraz czekać przez miesiąc na dalszy rozwój dziejów Baśki i Anki~? O nie, ja zgłaszam sprzeciiiiiiiw!! Ty niedobry człowieku!! ;^; (Oj moja droga, ty wiesz, że cieszę się z każdego słowa napisanego przez ciebie, ale akurat teraz przemawia przeze mnie delikatna frustracja i chore zatoki, tak też przepraszam za te niemiłe słowa~ :'D)

Ostatnio zmieniony przez Kunegunda (16-11-2015 o 07h50)

Offline

#17 01-12-2015 o 20h40

Miss'Fuzja
Ojsa
Martwa, lecz nieumarła, nieczuła całka nieoznaczona~
Miejsce: Somewhere in the darkness of my room. Under the blanket.
Wiadomości: 5 624

Kunegunda - Zamilcz Kundzia! Nie dość, że jak zwykle słodzisz tam, gdzie nie zasługuję, to jeszcze przepraszasz za "niemiłe słowa" x'D Miłość Bardzo <3


Dasharia - O matulu, Dash, że też ci się chciało! Dziękuję ci bardzo, za poświecenie na moje denne opo tyle czasu i siły T^T
Obiecuję z łapką na serduszku, że gdy tylko znajdę odrobinkę czasu, to to wszystko poprawię. No poza paroma kwestiami, ale to objaśnię później na bieżąco, jak już będę to wszystko poprawiać. Teraz jestem w stanie tylko przeprosić cię za krwawiące od błędów oczy i prostacki styl - niestety kolokwializmy jak się pojawiały, tak będą się pewnie pojawiać, bo osa człek prostacki, więc i prostacko pisze. Ale postaram się!
O dziwo udało ci się mnie przekonać do tego, żeby nie centrować - gratuluję.
Więc dziękuję ci bardzo jeszcze raz i postaram się nie popełniać znów tych samych błędów. Gomena ~
Może ja ci będę podsyłać rozdziały do kontroli przed publikacją? ^^
Spokojnie, tylko żartuję x'D


EDIT: Co do tak zwanego rozstrzelonego tekstu, musisz obwinić Murakamiego. Jest to element, który po prostu pokochałam w jego stylu pisania. Minimalizm jeśli chodzi o opisy, a także ten właśnie rozstrzelony druk.

Dasharia napisał

Inna sprawa: nadużywanie kolorów włosów. No ewidentnie nadużywasz, co po pewnym czasie robi się uciążliwe.

Przyznaję się do paskudnego błędu. Po prostu nie znoszę używania imion - taki delikatne zboczenie we mnie mieszka, a poza tym, chciałam by bohaterki były jak najbardziej anonimowe, dlatego starałam się używać jak najmniej personalnych atrybutów. A jeśli już, to jak najrzadziej.
Wsiądziesz o autobusu i część osób to blondynki, część szatynki, kilka brunetek, rudych i siwych. Nijaki podział nijakich ludzi. - I właśnie takie miały być bohaterki. Przeciętne. Nijakie. W pierwotnej wersji planów opowiadania, jeszcze zanim zaczęłam je pisać, miały w ogóle nie mieć imion.
Ale rozumiem, przemyślę to trochę i postaram się w jakiś inny sposób uzyskać ten efekt.

Dasharia napisał

Ojsa napisał

~ Pustka zostanie zapełniona. Zapomnisz. ~

Ni cholery nie mogę zrozumieć, o co chodzi z tymi zdaniami i dlaczego zostały wyróżnione w taki, a nie inny sposób. Według mnie jest to rodzaj echa z przeszłości, coś między wspomnieniem, cudzą myślą a szeptem (dobrze interpretuję?). Coś takiego można zapisać podobnie, jak zapisuje się myśli (i tutaj już bywa różnie, niektórzy stosują zwykły zapis dialogowy, inni cudzysłów, jeszcze inni - kursywę). Ty użyłaś kursywy i koloru - no spoko. Tylko po kiego grzyba te zawijane dziwolągi na początku i na końcu? O.o Wyglądają tak jakoś nie na miejscu. Nawet jeśli nadwyrężyć wyobraźnię i uznać, że pełnią taką samą funkcję, co myślniki w dialogach, to i tak ten drugi jest zbędny. A najlepiej... weź je wywal w kosmos. Jest kursywa, jest kolor, wystarczy.

Interpretujesz poprawnie. Prawie poprawnie. Są to cudze słowa z przeszłości, które wkradają się do myśli bohaterki.
A te "dziwadła" z końca i początku, potraktuj jako jakkolwiek nieudolną próbę ucieczki przed formą. Tu odsyłam do Gombrowicza i paskudnej "Ferdydurke".

Dasharia napisał

Ojsa napisał

Ta pustka w żadnym wypadku nie przypominała miejsca.

Coś nie gra. Logika trochę leży. Brakuje rozwinięcia, czegoś w stylu "ta pustka w żadnym wypadku nie przypominała miejsca, które można by zająć".

Jeśli wyrwiesz to zdanie z kontekstu, owszem, logika leży. Ale było ono użyte w kontekście miejsca które można zająć zdanie, a także 2 wcześniej.

A jeśli chodzi o "dziurę z przepaścią w środku". Wybacz. Mój mózg jest dziurą w przepaścią w środku x'D


Dasharia napisał

Ojsa napisał

Zewsząd obejmowały ją czarne myśli wołające w kółko (...)

Raczej "otaczały", choć też nie brzmi zbyt dobrze. No i myśli nie mają głosu, nie mogą wołać. Może coś w stylu:

Nachodziły ją wówczas czarne myśli, w uszach dźwięczały te okrutne słowa...

To tylko przykład. ^^

Personifikacja - one żyją własnym życiem. Otaczają, obmacują, narzucają się, krzyczą. Myśli bohaterki stawały się jakby odrębną osobą.

Dasharia napisał

Ojsa napisał

(...) do której została wysłana przez wzgląd na swoje n i e m ó w i e n i e  za pośrednictwem wychowawcy (...)

Nie mówiła za pośrednictwem wychowawcy i za to została wysłana do psychologa? O.o

Prawdę mówiąc nad tym fragmentem zdania długo się zastanawiałam, bo nie miałam bladego pojęcia jak to przekształcić, żeby całość zachowała taki sens, jaki chciałam.

Dasharia napisał

Ziemniaczany wygląd? Jeśli dziewczę ma twarz jak ziemniak, to napisz, że ma twarz jak ziemniak. Jeśli jej figura przypomina ziemniaka, to napisz, że ma figurę foremnością przypominającą ziemniaka. Czytelnik może to sobie zinterpretować i wyobrazić. Natomiast "ziemniaczany wygląd" podchodzi mi pod błąd stylistyczny.

Przy ziemniaku zostanę. Takie są odczucia bohaterki - każdy może po swojemu uważać, czy chodzi o kartoflany nos, sylwetkę czy stopy. Co komu najbardziej przeszkadza. Wybacz, ale z tego sformułowania nie zrezygnuję. Możesz mówić, że to egoistyczne, ale jak już pisałam, jestem zimną "damską wersją pieska". Dziękuję Kunegundzie, za najpiękniejsze eufemizmy mojego życia x'D

Dasharia napisał

Ojsa napisał

W jednym z takich dni, grudniowym, brunetka czekała jak zwykle na przystanku.
Do czego odnosi się "grudniowym"? Pytam, bo mi coś zgrzyta i najpewniej chodzi o to słowo, ale nie mogę go odnieść do niczego sensownego, żeby jakoś przeredagować to zdanie. Może chodziło o grudniowy dzień? Kurczę, nie wiem, jak to poukładać, żeby miało sens. "W jeden z takich grudniowych dni"? Nie, też nijak. Kurczę, nie wiem... O.o

Jeden z takich dni - takich kiedy oczy Anki były szkliste a Baśka nie wiedziała co robić. Jak powyżej.
Grudniowym jest wtrąceniem, mówiącym tylko i wyłącznie o czasie akcji x'D


Jeśli chodzi o miejsca bez mojego pyskowania... Bardzo cię przepraszam za kolokwializmy, zjadanie znaków zapytania, ogonków i innych dziwnych rzeczy, których jeść nie powinnam bo to niezdrowo, za kolokwializmy i przecinki "z dupy wzięte", za szyk przestawny i zupę czasową... T^T
Po prostu jestem zwyczajnie ułomna. Czasem nie wiem co robić, a czasem nawet nie zauważam. I mogę ten sam fragment czytać 5-6 razy, ale dopóki ktoś mi palcem nie pokaże "zobacz ułomie, co żeś odwalił" to po prostu nie zauważę. A potem mieszkają we mnie uczucia pokroju "Boru... przecież wiem, ze tak nie powinno być..."
Postaram się walczyć ze swoim stylem dalej. Ktoś mi kiedyś powiedział, że im więcej się pisze, tym lepiej to wychodzi. I generalnie między innymi przez tę osobę piszę tu to wszystko. Żeby kiedyś może napisać coś, z czego byłabym sama zadowolona ^^

Zjadanie akcji to moja specjalność. Po co cokolwiek ma się dziać w opowiadaniu? x'D
Wybacz, że to powiem, ale nie taki był cel pisania tego wszystkiego. Od początku jest to głównie sposób "wyżycia się" - pozbycia nadmiernych emocji przelewając je na postać fikcyjną. Zwłaszcza kiedy w RPG'ach ludzie nie odpisują, bo mają dość mojej twórczości x'D.
W sumie wyżywam się też trochę na samych postaciach, nie tylko na pisaniu.

I dziękuję... miło jest usłyszeć jednak coś miłego pod koniec. No i oczywiście jeszcze raz, bardzo ci dziękuję za ogarnięcie tego wszystkiego, bo na prawdę nie wiem jakim cudem ci się "chciało". Ani jakim cudem udało ci się to przeżyć /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/wink.png
*Cieszy się, bo może w końcu ogarnie jak powinno się poprawnie dialogi wprowadzać.*


https://68.media.tumblr.com/c11d596a002e56fcb7da0f3fc671fd61/tumblr_o0dqnnhbw31udhucno1_500.gif

Offline

#18 02-12-2015 o 09h52

Miss'wtajemniczona
Dasharia
...
Wiadomości: 2 069

To jeszcze w ramach dopowiedzenia - absolutnie nie masz za co przepraszać. Teksty mają to do siebie, że potrafią skrzętnie ukrywać błędy przed oczami autora i sama dobrze znam ten problem (potrafię przeglądać jeden fragment setki razy, a nie zauważę jakiegoś wyjątkowo głupiego błędu, dopóki ktoś mi go paluchem nie wskaże xD). Dzięki za odniesienie się do moich "wytyków" - nie ze wszystkim się zgadzam, ale przyjmuję argumentację. /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/wink.png No i na pewno nie chciałoby mi się wyszukiwać byczków i kwiatków, gdyby w Twoim stylu nie było potencjału. Potencjał jest, więc jest też sens robienia uwag, które mogą pomóc mu się rozwijać, ot i cała filozofija. ^^ Na część dalszą czekam niecierpliwie, bo zrobiłam już sobie schemat przebiegu wydarzeń i zastanawiam się, na ile "trafiłam". /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/wink.png


https://cdn.shopify.com/s/files/1/1158/9490/collections/pennywise-collection-banner_1400x_e89e2ea8-cdda-4b5c-9467-fd50e5b47012_1400x.jpg?v=1509661904

Offline

#19 21-12-2015 o 00h00

Miss'Fuzja
Ojsa
Martwa, lecz nieumarła, nieczuła całka nieoznaczona~
Miejsce: Somewhere in the darkness of my room. Under the blanket.
Wiadomości: 5 624

Dasharia ~ Prawdę mówiąc, gdybym wiedziała, że podziękujesz mi za pyskowanie, pyskowałabym bardziej. Bo sporą część uwag i objaśnień zachowałam dla siebie. Ale zapamiętam na przyszłość ♥
I awwwwwww, i tak ci nie wierzę, ale dziękuję za miłe słowa ♥ Prawdę mówiąc, już chciałam to rzucić, ale zmotywowałaś mnie do tego, żeby się ruszyć i dalej pisać.
Co do przebiegu wydarzeń... miałam piękny plan w głowie. Pod koniec sierpnia. A potem się rozmył.
Pamiętam tylko, że miałam 3 możliwe zakończenia. Z czego w głowie pozostało tylko to jedno, które było oznaczone wielką kartką z napisem "NOPE". I pamiętam tylko urywki rozmów i zdarzeń. Jak wspomnienia z własnej odległej przeszłości. I gdyby nie fakt, że nie lubię opowiadań z wymieszaną chronologią, może bym takie zrobiła. A w sumie, nie mówię nie x'D
Mój mózg chyba naprawdę jest wielką dziurą z przepaścią w środku...



Chciałam wam wszystkim podziękować. O ile pisanie samej dla siebie jest w porządku przez jakiś czas, pisanie dla kogoś jest dużo łatwiejsze, kiedy nie chce się już pisać dla siebie. Więc dziękuję bardzo wszystkim, którzy mnie wspierają i motywują. Zwłaszcza dziękuję tym „cichociemnym” ♥
A teraz do wszystkich - powiem wam w sekrecie, że tu zaczną się schodki, bo zawsze miałam problem z relacjami międzyludzkimi. "Jak to wygląda" i "skąd to się bierze" jest dla mnie odrobinkę czarną magią. Dla Baśki niby też, ale to nie do końca to samo.
Przepraszam znów z góry, za wszystkie niedociągnięcia i błędy logiczne, które zwłaszcza z tego jednego powodu popełnię. Znośnego czytania i nieodpadających kończyn wam życzę ♥
I w sumie wesołych świąt, tak przy okazji x'D




      Pozostawało jej tylko z przerażeniem stać i patrzeć. Przeciągnęła dziewczynę i ukryła za swoimi plecami. Kolana drżały jej bardziej niż kiedykolwiek. Czerwona ze złości twarz zdawała się być coraz bliżej. Brunetka wstrzymała oddech. Wzrok płatał jej figle. Raz widziała, że chłopak jest kilkadziesiąt metrów od nich, a moment później czuła się tak, jakby była już w zasięgu jego pięści...
      Nagle usłyszała za sobą dobrze znany, choć niezbyt przyjemny odgłos hamującego autobusu - właśnie podjechał z drugiej strony ulicy. Niewiele myśląc i ignorując zupełnie fakt, że tym busem nie dotarłaby do domu, niemal brutalnie przeciągnęła blondynkę przez ulicę, wepchnęła do środka żółto-niebieskiej machiny i sama wparowała do środka. Odetchnęła z ulgą widząc, że drzwi zamknęły się zanim chłopak zdążył do nich dobiec.
      - Może czasem to jednak dobrze, że autobusiarze to chamy i nie czekają na wszystkich, którzy odrobinkę zbyt późno wyszli z domu... - przemknęło jej przez myśl,  po czym przypomniała sobie o blondynce - prawdziwej przyczynie całej sytuacji. Anka stała teraz na środku prawie pustego autobusu i wyglądała na prawdę żałośnie. Z jej podpuchniętych oczu wciąż spływały łzy i niestety z nosa też odrobinę ciekło...
      Ciemnowłosa chciała pociągnąć ją za ramię i zmusić do tego by usiadła, zwłaszcza że jechały starym, dosyć mocno zarzucającym na zakrętach typem autobusu, ale Anka przeniosła na nią swoje spojrzenie. Nim brunetka zdążyła wykonać jakikolwiek ruch, jasnowłosa zarzuciła jej ręce na szyję i mocno się do niej przytuliła, chlipiąc coś nie do końca zrozumiałego. Baśka przez chwilkę stała jak wryta, bo nie spodziewała się takiej reakcji. Ale czego mogła się spodziewać osoba w ogóle nieznająca się na ludziach? Objęła dziewczynę niezręcznie i pogłaskała po plecach, szepcząc:
      - Shh... spokojnie. Ciii... porozmawiamy, jak już do mnie dojedziemy, dobrze? - Ale, mówiąc szczerze, niezbyt widziała się w takiej rozmowie. Nie potrafiła rozmawiać z ludźmi  w  o g ó l e, a już na pewno nie o ich problemach.
Czując, że dziewczyna nie zwalnia uścisku, dodała jeszcze:
      - Będziemy musiały się przesiąść, bo zdaje się, że jedziemy nie w tę stronę co trzeba.
O dziwo, na te słowa blondynka zareagowała. Odsunęła się trochę i pokiwała powoli głową. A autobus w tym momencie ostro skręcił, sprawiając, że Anka wylądowała na ścianie przygnieciona ciałem Baśki. Ta druga wymamrotała nerwowe przeprosiny i, by zapobiec następnemu takiemu "wypadkowi", po prostu zajęła najbliższe miejsce siedzące.
      Dziewczyny w milczeniu czekały na pierwszy lepszy przystanek, gdzie wysiadły i po paru minutach trafiły do upragnionej "piątki". Baśka wyglądała przez okno, przyglądając się spadającym z nieba płatkom śniegu. Były malutkie i piękne, ale jednocześnie tak kruche i ulotne. Gdy tylko jeden zatrzymywał się na szybie, od razu się rozpływał, zamieniając w kroplę. Westchnęła tylko. Nie mogła nic zrobić, by je uchronić.
      - Tu wysiadamy - rzekła dosyć cicho gdy zbliżały się na miejsce. Niebieskooka pokiwała tylko głową i już chwilę później pokonywały pieszo odcinek dzielący dom brunetki od przystanku. Baśka wciąż obserwowała drobne śnieżynki, zastanawiając się nad tym, co w nią wstąpiło zmuszając do tak brutalnego wtrącenia się w sprawy dziewczyny, z którą zamieniły w całym swoim życiu może trzy zdania. I dlaczego teraz tamta szła z nią do domu. Przecież w zasadzie nie miała ku temu żadnych powodów. Mogła spokojnie iść do siebie, kiedy wysiadły na pierwszym lepszym przystanku... Ona sama zresztą również nie miała żadnych powodów, by jasnowłosą tu ciągnąć.
I tak, powolnym krokiem, zbliżały się do szarego domu na końcu ulicy, nadal nie zamieniwszy ani słowa. Przekroczyły próg, ściągnęły buty...
      - Jesteś głodna? Napijesz się czegoś? Mięty? Herbaty? - spytała brunetka wchodząc do kuchni. Podążająca za nią blondynka wyglądała, jakby czuła się naprawdę niezręcznie. I pewnie na prawdę tak było.
      - Poproszę to samo, co ty będziesz pić. - odparła cicho, zupełnie ignorując pytanie o głód. Ciemnowłosa zmarszczyła czoło. Pomimo swoich codziennych obserwacji, jeszcze nigdy nie widziała, żeby Anka cokolwiek jadła.
      Czekając, aż zagotuje się woda na herbatę, próbowała ocieplić dłonie pod ciepłym strumieniem z kranu. Trochę szczypało - jak zwykle zresztą, ale za ułomność się płaci.
      Baśka zaparzyła cały dzbanek swojej ulubionej orientalnej liptonki i zaciągnęła się jej zapachem. Podała blondynce dwa kubki, i trzymając pełen dzbanek, zaczęła wspinać się po schodach.
      - Czuj się jak u siebie i... wybacz bałagan - powiedziała cicho, wpuszczając dziewczynę przodem. Pokój był skromny. Utrzymany w odcieniach szarości. Największą jego część zajmowała kanapa, na której brunetka spędzała w zasadzie większość swojego nudnego życia. De facto kanapa była rozłożona z porozwalanymi na wierzchu kocami, pozostającymi w dokładnie takim samym ułożeniu, w jakim były, gdy wygrzebała się z nich rano.
      Dziewczyna napełniła kubki, które trzymała Anka i odstawiła dzbanek na niewielki stolik znajdującym się na środku pokoju.
      - Nie wiedziałam, że lubisz storczyki - stwierdziła nieśmiało jasnowłosa, przyglądając się przysychającym bądź zwiędłym kwiatom w doniczkach. A raczej w większej części suchym łodygom sterczącym z wielkich, pokrytych kurzem liści.
      - Uwielbiam. Są... inne. Wyjątkowe - odparła ciemnowłosa, myśląc gorzko, że kwiaty jej nienawidzą. Mogły stać na parapecie rok, dwa lata, ale nigdy nie chciały wypuszczać świeżych pędów.
      Po chwili, pociągnąwszy pierwszy łyk ze swojego kubka i rozkoszując się dobrze znanym, przyjemnym uczuciem świeżości w ustach, przyznała:
      - Ale kompletnie nie umiem o nie dbać.
      - Ja też. Postoją trzy-cztery tygodnie, usychają i, niezależnie od tego co robię, czy podlewam, czy nawożę, nigdy nie chcą zakwitnąć po raz drugi... - wymamrotała jasnowłosa, po czym, podchwytując wzrok brunetki, lekko się zaczerwieniła.
      - Dziękuję ci za to... no... - zaczęła, ale ciemnowłosa szybko ucięła mówiąc tylko:
      - Nie ma o czym mówić. - Po czym skrzywiła się w duchu, bo może to właśnie była okazja, żeby jednak porozmawiać...
      Siedziały chwilę, popijając herbatę w milczeniu. Dwie prawie obce sobie osoby, milczące razem w małym pokoju. Ale nie było to niezręczne. Ani jednej, ani drugiej dziewczynie milczenie ani trochę nie przeszkadzało. Obie i tak zdawały się być myślami jakby gdzieś indziej.
      - Umm... - Brunetka postanowiła w pewnym momencie jednak przerwać tę przejmującą ciszę. Może nie wydawała się nieprzyjemna, ale na dłuższą metę zaczynała dławić człowieka. Dusić go, upychając mu w głowie coraz więcej wyobrażeń i domysłów - najczęściej błędnych, a katowanie się czymś, co nawet nie jest prawdą, nie ma najmniejszego sensu.
      - Nie masz może ochoty czegoś posłuchać? - spytała nieśmiało. Anka odpowiedziała jej jedynie skinieniem głowy, dlatego wstała i wyciągnęła dwie pary słuchawek. Spięła je razem i już po chwili obie dziewczyny leżały na kanapie ułożone w przeciwne strony, ale z głowami obok siebie. Baśka zamknęła oczy.

Because we all walk alone on an empty staircase
Silent halls and nameless faces
I am powerless...

Everybody wants to go to Heaven
But nobody wants to die
I can't fear death no longer
I've died a thousand times *



      Spod powiek wypływały powoli łzy. Słowa i dźwięki zdawały się wchodzić w nią głęboko i poruszały po kolei każdy zesztywniały nerw. Dźgały je, zadając ból. Przyjemny ból. Dotkliwy, ale twórczy - poruszający i motywujący. Obezwładniający całe ciało, ale pozwalający, by umysł kroczył inną ścieżką. By opuścił tę nędzną kupę mięsa, tłuszczu i kości, i przeniósł się do innej rzeczywistości. Rzeczywistości, w której miłość i bezinteresowność nie są tylko i wyłącznie fikcją literacką. Do świata, w którym samemu dokonuje się wolnych wyborów, pomimo że czasem przeznaczenie ma inne plany. Ale tam też nie tłamsi człowieka. Nie miażdży go jako jednostki. Nawet jeśli jest elementem obcym. Niepasującym. Ale ból przypominający też o tym, że tamten świat nie istnieje...
      Dziewczyna otworzyła oczy i spojrzała na twarz blondynki, znajdującą się tuż obok jej twarzy. W tym momencie i ona również patrzyła na ciemnowłosą. I z jej oczu też płynęły łzy.
W ten oto sposób, dwa niepasujące do świata elementy, leżące nieświadomie w tym małym szarym pokoju na skraju średniej wielkości mieściny, zostały połączone niewidzialną, podobną do pajęczej nicią. Nicią choć cienką, to niezwykle elastyczną i wytrzymałą. Nie będącą jednak niezniszczalną i mającą swoje ograniczenia...


*Bring me the Horizon - hospital for souls


https://68.media.tumblr.com/c11d596a002e56fcb7da0f3fc671fd61/tumblr_o0dqnnhbw31udhucno1_500.gif

Offline

#20 04-01-2016 o 16h27

Miss'wtajemniczona
KanapkaczusHighus
Czas by uratować naszą społeczność. .
Wiadomości: 1 776

Ojsa, świetnie, pisz dalej.


https://discord.gg/XyTtcas

Offline

#21 28-02-2016 o 16h19

Miss'Fuzja
Ojsa
Martwa, lecz nieumarła, nieczuła całka nieoznaczona~
Miejsce: Somewhere in the darkness of my room. Under the blanket.
Wiadomości: 5 624

Może zacznę od tego, że ostatnio było ze mną... ciężko. I obawiam się, że nic już nigdy nie będzie takie samo jak kiedyś. Ani ja, ani mój styl. Tak jak pisanie było jedną z nielicznych czynności, które pozwalały mi się wyżyć, tak aktualnie obawiam się, że straciłam kompletnie motywację. I nie tylko do pisania. Ale oszczędzę wam tego osobistego shita (zakładając, że ktokolwiek w ogóle to czyta). Pisane impulsywnie, gdy pojawiła się taka potrzeba, dawno, przepisywane i poprawiane 393792 razy, i wyjątkowo jestem 100% pewna, że to gówno. Poniżej poziomu XXw. romansideł. (Yup, nie poniżej XXIw. bo nawet ja się tak nisko nie cenię x'D)

Klasycznie – jeśli tu jesteś i wypadną ci oczy, nie biorę za to odpowiedzialności.

Jeśli chcesz wytknąć mi błędy – śmiało i bez krępacji, ale uprzedzam – pyskuję :')

A i zapomniałabym – zdecydowałam się jednak skotłasić trochę fabułę i chronologię, chociaż sama tego nie znoszę. Bo to w sumie opo, które miało służyć wyżyciu się. Nie celom artystycznym.
+ Planuję je przenieść też na tumblra. Jak już znajdę na to czas, link pewnie będzie dostępny u mnie na profilu.
(Gdyby ktoś był zainteresowany. *Ociera łezkę z ironicznego śmiechu.*)
                                            „Miłej” lektury życzę.






Był mizerną istotą, kochającą idealną miłością...



    Co się z nim właściwie działo? Sam nie wiedział. Nie potrafił rozróżnić, w którą stronę idzie. Niby przesuwał się do przodu, ale zdawało mu się, że ściany wokół sugerowały coś dokładnie odwrotnego. Oparł się o jedną z nich. Ucisk w klatce piersiowej był nie do zniesienia. Chłopak nie był w stanie wziąć normalnego, pełnego oddechu. Tak jakby miał stalowe żebra, do których odginania potrzebna była nieludzka siła. Obraz przed oczami ciemnowłosego wirował w tańcu rozmytych krawędzi i konturów. Szarooki musiał przytrzymywać się ściany, żeby wiedzieć jak wygląda pion i w którą w zasadzie stronę powinien iść.
    Jeszcze tylko kilka kroków. Potem zakręt. Zrzucić ubrania. Wejść do kabiny. Odkręcić wodę i skulić się na dnie. Prysznic powinien pomóc. Tak... Prysznic zawsze pomaga.
    Woda spływała po jego obolałym ciele. Nigdy w życiu nie sądził, że coś może tak boleć. Że ktokolwiek będzie w stanie zadać mu tak ogromny ból... A na pewno nie przypuszczał, że ktoś zrani go to tego stopnia, używając tylko i wyłącznie słów. A w zasadzie nawet nie – operując ciszą. Znikając z jego życia.
    A przecież tyle robił, tak bardzo się starał, żeby wszystko naprawić. Żeby wszystko pozbierać do kupy. W jedną wielką wspólną całość. Ale kawałki należące do osoby, z którą tak bardzo pragnął się scalić, nie chciały połączyć się z odłamkami należącymi do niego. Początkowo myślał, że spoiwo było zbyt słabe, ale nie. Było wystarczająco silne, by ją utrzymać. Było na tyle mocne, by odrywanie każdego jej fragmentu, rozrywało jakiś kawałek jego.
    Gdy odchodziła, zabierała ze sobą jakąś jego część - był rozrywany na strzępy. To on był zbyt słaby. To on był niewystarczający. To on nie mógł jej przy sobie utrzymać. Był nikim. Jedynie słabym wrakiem człowieka, nie potrafiącym nic porządnie zrobić. Jedyne co potrafił to kochać. Chciał dać jej wszystko. Wszystko co miał, a nawet więcej. Bezwarunkowo. Nie chciał nic w zamian. Chciał tylko by to przyjęła.
    Wiedział, że to toksyczne. Wiedział, że to niezdrowe, ale nie mógł nic na to poradzić. Nie potrafił myśleć o niczym innym jak tylko o niej. Jej słowa były dla niego wszystkim. Nawet jeśli wymawiała ich tak niewiele. Gdy tylko słyszał dźwięk jej głosu, przez chwilę czuł, że ma ochotę żyć. Bo ma dla kogo żyć. Więc dlaczego wszystko toczyło się nie po jego myśli?
    Leżał skulony na dnie kabiny prysznicowej. Rozstrzelony na miliony kropli strumień wody spadał na chłopaka i obmywał jego zmęczone, i obolałe ciało. Brunet czuł każdą, pojedynczą, spadającą kroplę – tak jakby były zrobione z ołowiu. Uderzały w jego skórę i dźwięcząc cicho odbijały się od niej, zadając mu ból. Woda była tak gorąca, że w łazience para kłębiła się bardziej niż w tureckiej łaźni. Woda go parzyła, a jednocześnie wciąż było mu zimno. Dlaczego w środku było mu tak zimno?
    Nadal nie mógł oddychać. Dławił się własnymi łzami, które nie mogły znaleźć ujścia. Nie widział sensu tego wszystkiego. Każdego dnia budził się z myślą o niej. Potem, z tą samą myślą wykonywał każdą czynność dnia. I kładąc się spać, w jego głowie wciąż królowało jej oblicze. Żył tylko dla niej i tylko dla niej  chciał żyć. Ofiarował jej siebie w całości, ale ona nie przyjęła tego daru. Była chłodna jak lód. Nie miała uczuć.
    A jednak za każdym razem płakała, gdy z nim rozmawiała. Odrzucała go z kamienną twarzą, ale wiedział... Oczy zawsze ją zdradzały. Dlatego właśnie, ze zgubną nadzieją próbował dalej. Przecież tyle chwil razem spędzili. Tyle sobie obiecywali... To wszystko nie mogło być sztuczne. Ale co jeśli było prawdziwe tylko z jego strony? Jeśli tylko on czuł to delikatne połączenie między nimi? Ale czy ona płakałaby, gdyby naprawdę nie potrafiła czuć?
    Przed oczami wciąż miał te autentyczne, ciepłe łzy spływające z jej zmarzniętych policzków. Żałosne „Proszę” dobywało się z gardła. „Proszę, zrozum”... - Ale on nie potrafił zrozumieć. Stanowczo zbyt wiele razy słyszał słowa: „Chciałabym, by ktoś mnie pokochał tak, jak ty kochasz ją”. Słowa, które za każdym razem rozrywały go wewnętrznie. Nawet nie mógł się nienawidzić za to, że był odrzucany - bo to nie była jego wina. Dotychczas wszystko było jego winą. Zawsze. Może dlatego tak ciężko było zrozumieć odrzucenie i się z nim pogodzić.
    A ból z dnia na dzień tylko narastał. Wszelkie próby pozbycia się jej z głowy i zastąpienia czymkolwiek innym, spełzały na niczym. Ona wciąż tam była, a on brzydził się siebie coraz bardziej po każdym podejściu. Czasami jedyną opcją wydawało mu się pozbycie własnej głowy. Wtedy na pewno nic już by nie czuł. Już nigdy by o niej nie pomyślał. Zakończyłyby się jego bezsensowne męczarnie.
    Może po prostu chciała więcej? Może potrzebowała prawdziwego mężczyzny, z którym czułaby się bardziej kochana i doceniana? Mężczyzny, na którego zasługiwała... Nie jakieś wylęknione chuchro, które trzymało się jej jak ostatniej deski ratunku, które ciągle ściąga w dół... Może faktycznie tylko zawadzał. Może nadal zawadza. Może od dawna chciała go zostawić. Może nawet nie chciała z nim być. A on tylko przeszkadzał jej w życiu. W zasadzie nawet nigdy nie powiedziała mu, że go kocha. Mówiła, że go potrzebuje. Nic więcej.
    Gdy byli razem też często się smuciła. I czasem płakała. Ale nigdy nie chciała powiedzieć dlaczego. Generalnie rzadko mówiła, o uczuciach. Praktycznie nigdy. Miewała gorsze dni - jej oczy były smutne, a jej ciało zdawało się trząść. Ale nigdy nie chciała o tym rozmawiać. Czasem chciała się przytulić. Albo prosiła, żeby został na noc, bo nie chciała spać sama. Bo się bała. Ale nigdy nie wyjaśniała o co chodzi. Była jedną wielką chodzącą tajemnicą. I to go niezwykle pociągało. Chociaż w tym wypadku, pociągało to chyba nie najlepsze słowo. Gdyby tylko o pociąg chodziło, zapewne nie leżałby teraz na dnie prysznica, oblewając się wrzątkiem. To była poważniejsza sprawa. Kochał ją. Niezależnie od tego, jak bardzo ciężkie było to słowo i jak wiele się z nim wiązało. On ją po prostu bardzo głęboko, mocno i dobitnie kochał. Był tylko głupcem, kochającym tak, jak nie kocha już prawie nikt na tej Ziemi. Miłością, w którą prawie nikt na tej Ziemi już nawet nie wierzy.
    Słysząc walenie do drzwi łazienki ledwo znalazł w sobie siłę by unieść rękę i zakręcić wodę. Podniósł się i wyszedł. Nawet nie podejmował prób by się ubrać. Owinął się ręcznikiem, minął w drzwiach młodszego brata i, lekko się zataczając, trafił do własnego pokoju. Rzucił się na łóżko i zwinął w kłębek. A myśli wciąż go nachodziły i atakowały z każdej strony. Był nikim. Śmieciem. Kościstym chuchrem, które chciałoby ją chronić przed złem całego świata. Czy to nie było śmieszne? Oj, było śmieszne. I głupie.
    Dreszcze przebiegały mu po całym ciele i czuł niewyjaśniony ból w naczyniach krwionośnych. Głównie na rękach i nogach. Tak jakby krew miała problem z przepływem. Uniósł ręce do światła, tak by móc na nie spojrzeć i z przerażeniem stwierdził, że jego żyły (zarówno te na dłoniach, jak i na nadgarstkach) były nienaturalnie odstające i widoczne. Przez głowę, i tak już przeciążoną masą myśli, przemknęła mu jedna, mówiąca, że wyglądają niezwykle kusząco. A za nią druga, że tak jakby same prosiły się na zewnątrz, żeby uciec z tego potwornego, nieuporządkowanego ciała. A za nimi, efektem domina, posypała się lawina kolejnych, coraz bardziej krwawych i wyrazistych wyobrażeń.
    Zwinął się z powrotem w kłębek, zaciskając z całej siły uszy, tak jakby myśli pochodziły z zewnątrz. Czy to wszystko miało się kiedykolwiek zakończyć?


https://68.media.tumblr.com/c11d596a002e56fcb7da0f3fc671fd61/tumblr_o0dqnnhbw31udhucno1_500.gif

Offline

#22 29-02-2016 o 14h50

Miss'wtajemniczona
Dasharia
...
Wiadomości: 2 069

Dobra, wreszcie znalazłam czas na nadgonienie zaległości. A to może oznaczać tylko jedno... ^^


Ojsa napisał

Raz widziała, że chłopak jest kilkadziesiąt metrów od nich, a moment później, czuła się tak, jakby była już w zasięgu jego pięści...

Zbędny przecinek po "później".

Ojsa napisał

Z wielką ulga przyjęła fakt, że drzwi zamknęły się zanim chłopak zdążył do nich dobiec.

Przecinek przed "zanim". Troszkę drażni użycie wyrazu "fakt", który pojawił się także w poprzednim zdaniu. Może przeredagować to na coś w stylu "odetchnęła z ulgą, gdy drzwi zamknęły się...", żeby nie bić po oczach powtórzeniem?

Ojsa napisał

(...) po czym przypomniała sobie o blondynce - prawdziwym źródle całej sytuacji.

To "źródło" jest tu jakieś takie... O.o Co chciałaś w tym fragmencie przekazać? Może chodziło Ci raczej o "prawdziwy powód całego zamieszania"? /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/smile.png

Ojsa napisał

(...) wyglądała na prawdę żałośnie.

"Naprawdę". Forever together. /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/wink.png

Ojsa napisał

(...) zwłaszcza, że jechały starym, dosyć mocno zarzucającym...(...)

"Zwłaszcza że" to związek nierozdzielalny przecinkowo. ^^ Innymi słowy: przecinek zawsze albo przed, albo po całym wyrażeniu. NIGDY pośrodku.

Ojsa napisał

(Ale czego mogła się spodziewać osoba w ogóle nieznająca się na ludziach?)

Zupełnie bezsensownie wzięłaś to zdanie w nawias. Po grzyba? Rozumiem, gdyby było wtrąceniem w poprzednim zdaniu. Ale skoro jest odrębnym zdaniem, to nawiasy są zbędne. To trochę tak, jakby zapisać działanie:
2+2+3=7

w ten sposób:
(2+2)+3=7

Niby można, ale po cholerę? xD

Ojsa napisał

(...)porozmawiamy jak już do mnie dojedziemy, dobrze? - ale mówiąc szczerze - niezbyt widziała się w takiej rozmowie.(...)
[/color][/b]
Przecinek przed "jak". "Ale" powinno być zapisane wielką literą, ponieważ didaskalia nijak mają się do sposobu wypowiedzi. "Mówiąc szczerze" jest tutaj wtrąceniem i powinno być oddzielona przecinkami po obu stronach (w sumie myślniki chyba też mogą być, byle znalazły się i przed wtrąceniem, i po nim).

Ojsa napisał

Ta druga wymamrotała nerwowe przeprosiny i by zapobiec następnemu takiemu "wypadkowi" po prostu zajęła najbliższe miejsce siedzące.

Znów wtrącenie wymagające interwencji przecinków. ^^ A więc przecinki lądują po "i" oraz po "wypadkowi".

Ojsa napisał

Dziewczyny w milczeniu czekały na pierwszy lepszy przystanek, gdzie wysiadły i po paru minutach czekania trafiły do upragnionej "piątki".

Wywal to "czekanie". Sens zdania się nie zmieni, nadal będzie wiadomo, o co chodzi, a zniknie brzydkie powtórzenie.

Ojsa napisał

Tu wysiadamy. - odparła dosyć cicho gdy zbliżały się na miejsce.

Ech, jazda z didaskaliami... Jak ja to kocham! ^^ Kwestii Baśki nie powinna w tym wypadku kończyć kropka.
Inna uwaga: "odparła". Na logikę odeprzeć można "coś" i tego "cosia" tutaj zabrakło. Chodzi o to, że użycie tego wyrazu odnośnie wypowiedzi bohatera ma sens wtedy, kiedy inna postać powiedziała wcześniej coś, co można odeprzeć. Przykładowo, żeby była jasność (bo swojego tłumaczenia to sama bym pewnie nie ogarnęła xD):

- Nie powinieneś był tego mówić. Aśce zrobiło się przykro - powiedział Tomek.
- Mam to w nosie - odparł Jurek.


Musiałabyś to zastąpić czymkolwiek, co nie wymaga pojawienia się wcześniej jakiejś kwestii. "Powiedziała", "rzekła", "poinformowała"?

Ojsa napisał

(...) z którą zamieniły w całym swoim życiu może 3 zdania.

Słodka matulu. Trzy! Cyferki są be. /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/sad.png


Ojsa napisał

I tak, powolnym krokiem, zbliżały się do szarego domu na końcu ulicy, nadal nie zamieniając ani słowa.

"Nie zamieniwszy".

Ojsa napisał

Podążająca za nią blondynka wyglądała jakby czuła się na prawdę niezręcznie.

Przecinek po "wyglądała". I "naprawdę".

Ojsa napisał

Czekając aż zagotuje się woda na herbatę, próbowała ocieplić dłonie, pod ciepłym strumieniem z kranu.

Ten przecinek, który zupełnie od czapy zaplątał się po "dłonie", powinnaś przestawić przed "aż". Tam jest bardziej potrzebny. /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/wink.png

Ojsa napisał

Podała blondynce dwa kubki i trzymając pełen dzbanek, zaczęła wspinać się po schodach.

Przecinek po "i".

Ojsa napisał

- Czuj się jak u siebie i... wybacz bałagan - odparła cicho, wpuszczając dziewczynę przodem.

Znów niczym nieuzasadnione odparcie.

Ojsa napisał

De facto kanapa była rozklapiona z porozwalanymi na wierzchu kocami, pozostającymi w dokładnie takiej samej pozycji, w jakiej były, gdy wygrzebała się z nich rano

Zapożyczenia z obcych języków wypada jakoś zaznaczyć, najlepiej kursywą (mowa o de facto). I co, u jasnej ciasnej, oznacza "rozklapiona"? O.o Średnio też leży ta "pozycja". Pozycję może przyjąć żywa istota, ewentualnie określona liczba pozycji może zawierać się w zbiorze. Tobie chodziło raczej o ułożenie.

Ojsa napisał

Dziewczyna napełniła kubki, które trzymała Anka i odstawiła dzbanek na niewielkim stoliku znajdującym się na środku pokoju.

Jeśli "odstawiła", to zdecydowanie "na niewielki stolik".
A jeśli "na niewielkim stoliku", to zdecydowanie "postawiła".
Deklinacja ma znaczenie, skubana. xD Aktualny zapis oznacza mniej więcej coś takiego:

Dziewczyny znajdowały się na niewielkim stoliku znajdującym się na środku pokoju. Będąc na nim Baśka najpierw napełniła kubki, a potem odstawiła dzbanek.

Ojsa napisał

- Nie wiedziałam, że lubisz storczyki. - stwierdziła nieśmiało jasnowłosa, przyglądając się przysychającym bądź zwiędłym kwiatom w doniczkach. A raczej w większej części suchym łodygom sterczącym z wielkich liści, pokrytych kurzem.
- Uwielbiam. Są... inne. Wyjątkowe. - odparła ciemnowłosa, myśląc gorzko, że kwiaty jej nienawidzą. Mogły stać na parapecie rok, dwa lata, ale nigdy nie chciały wypuszczać świeżych pędów.
      Po chwili, pociągnąwszy pierwszy łyk ze swojego kubka i rozkoszując się dobrze znanym, przyjemnym uczuciem świeżości w ustach, przyznała:
- Ale kompletnie nie umiem o nie dbać.

Wywal kropki po kwestiach bohaterek.
Niepotrzebnie przestawiłaś szyk. "Z wielkich, pokrytych kurzem liści".
A tak generalnie to wyszedł Ci w tym miejscu kawał niezłego dialogu. Jest to jakaś ukryta ironia. No i nareszcie dobrze użyte odparcie! xD

Ojsa napisał

- Ja też. Postoją 3-4 tygodnie, usychają, i niezależnie od tego co robię, czy podlewam, czy nawożę, nigdy nie chcą zakwitnąć po raz drugi... - wymamrotała jasnowłosa, po czym podchwytując wzrok brunetki lekko się zaczerwieniła.

Trzy-cztery, goddamnit, trzy-cztery! Cyferki be!
A przecinek, który postawił się przed "i" (sic!) postaw za "i". Dodaj przecinki przed "podchwytując" i "lekko". I będzie git.

Ojsa napisał

- Umm... - brunetka postanowiła (...)

Didaskalia wielką literą.

Ojsa napisał

Może nie wydawała się nieprzyjemna, ale na dłuższą metę zaczynała dławić człowieka. Dusić go, upychając mu w głowie coraz więcej wyobrażeń i domysłów - najczęściej błędnych. A katowanie się czymś co nawet nie jest prawdą nie ma najmniejszego sensu.

Drugie zdanie brzmi co najmniej kulawo. Wydaje mi się, że lepiej byłoby połączyć je z pierwszym. Po prostu wywal kropkę i będzie dobrze. /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/smile.png
Przecinki po "czymś" i "prawdą".

Ojsa napisał

(...)  dlatego wstała i wyciągnęła 2 pary słuchawek.

Bo się popłaczę... ;_; DWIE!

Ojsa napisał

(...) ale pozwalający by umysł kroczył inną ścieżką.

Przecinek przed "by".

Ojsa napisał

(...) w którym samemu dokonuje się wolnych wyborów, pomimo, że czasem przeznaczenie ma inne plany.

"Pomimo że" jest taką samą, nierozłączną parą jak "zwłaszcza że".

Ojsa napisał

Nie pasującym.

Dzień dobry, podstawówko! /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/tongue.png "Nie" z czasownikami pisze się osobno. Z całą resztą - zawsze razem.

Ojsa napisał

W ten oto sposób, dwa niepasujące (...)

Zbędny przecinek.
O, słowy zapis cyfry! Alleluja! ^^

Ojsa napisał

Był mizerną istotą, kochającą idealną miłością...

Spoiler (kliknij, aby zobaczyć)



Ojsa napisał

Nie potrafił rozróżnić w którą stronę idzie.

Przecinek przed "w".

Ojsa napisał

To  o n  był zbyt słaby. To  o n  był niewystarczający. To  o n  nie mógł jej przy sobie utrzymać.

To paskudne rozszczelnienie wreszcie się zemściło! /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/tongue.png Mam koronny argument przeciw stosowaniu tej metody: w którymś z powyższych zdań wyraz "on" został rozbity tak, że "o" znalazło się na końcu pierwszego wersu, a "n" przeskoczyło na początek kolejnego. Z edytorskiego punktu widzenia jest to, jakby powiedział Cytryndor, nie-do-pusz-czal-ne!

Ojsa napisał

Każdego dnia budził się z myślą o niej. Potem, z tą samą myślą wykonywał każdą czynność dnia. I kładąc się spać, w jego głowie wciąż królowało jej oblicze. Żył tylko dla niej i tylko dla niej  c h c i a ł  żyć.

Dobra, w tym momencie przegięłaś. I to grubo.
Dwie zasady pisania: po pierwsze, tekst ma być przejrzysty, a po drugie, decydując się na jakąś formę zapisu, należy być konsekwentnym. Przejrzystość i konsekwencja. Właśnie podeptałaś obie te zasady.
Zdecydowałaś się na akcentowanie poprzez stosowanie rozszczelnienia. Nadal uważam, że to kiepski pomysł, ale ok, masz prawo. Z tym, że powinnaś się trzymać tej jednej metody, a nie mieszać ją z innymi, a w powyższym fragmencie akcent kładziesz raz poprzez rozszczelnienie, a raz poprzez kursywę. Widzę w tym pewną logikę, bo w określony sposób akcentujesz określone wyrazy, ale nie zmienia to faktu, że takie mieszanie to zbyt mocno idąca wizualizacja tekstu. Raz, czytelnik dostaje oczopląsu, bo raz zapisujesz tak, a raz siak... Dwa, tekst ma działać słowem, a nie obrazem. Trzy, jeśli już musisz zaznaczać akcent, to, na babcię Jadzię, zawsze jednym sposobem.

Ojsa napisał

A jednak za każdym razem, gdy z nim rozmawiała, płakała. Odrzucała go, z kamienną twarzą, ale wiedział, że płakała.

Kolejność w tym zdaniu też płacze. ^^
A jednak płakała za każdym razem, gdy z nim rozmawiała.

Zbędny przecinek po "go". I nie trochę za dużo płaczu jak na dwa zdania pod rząd?

Ojsa napisał

To wszystko nie mogło być sztuczne. Musiało być prawdziwe.

Masło maślane. Jeśli coś nie jest sztuczne, to jasne, że musi być prawdziwe. Logika. Nie ma sensu zaznaczać tego w osobnym zdaniu.

Ojsa napisał

W zasadzie, nawet nigdy nie powiedziała mu, że go kocha.

Pierwszy przecinek do wywalenia.

Ojsa napisał

Gdy byli razem też często była smutna.

"Byli", "była"... Nie za dużo? Może po prostu "też często się smuciła"?

Ojsa napisał

Ale nigdy nie wyjaśniała o co chodzi.

Przecinek przed "o".

Ojsa napisał

On ją po prostu, bardzo głęboko, mocno i dobitnie kochał.

A tu znowu zbędny przecinek przed "bardzo".

Ojsa napisał

Był tylko głupcem, kochającym tak, jak nie kocha już prawie nikt na tej Ziemi. Miłością, w którą prawie nikt na  t e j  Ziemi już nawet nie wierzy.

"Ta Ziemia", zapisana z wielkiej litery, sugeruje, że mówisz o Ziemi-planecie, w kontekście wszechświata, Układu Słonecznego i tak dalej, bla bla. Ale chyba nie było Twoim zamiarem kluczenie po definicyjnej siatce astronomii, co? /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/wink.png W tym kontekście (np. "nikt na tej ziemi nie był tak szczęśliwy"), ziemię zapisujemy z małej litery.
Chyba że jednak chodziło Ci o zagwozdki astronomiczne. Bo ten nieszczęśliwy akcent w drugim zdaniu sugeruje, że oprócz "t e j Ziemi" - jest jeszcze jakaś inna... O.o

Ojsa napisał

Nawet nie podejmował prób by się ubrać.

O ile chłopak nie jest głęboko upośledzony fizycznie, to ubieranie się nie powinno stanowić wyzwania na tyle poważnego, by wymagało jakichkolwiek prób (a to właśnie zasugerowałaś). Wskoczenie w jeansy to nie wspinaczka na Mount Blanc, do koćset! xD Zwyczajnie, "nawet się nie ubrał" - bez żadnego "próbowania". /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/tongue.png

Ojsa napisał

Owinął się ręcznikiem, minął w drzwiach młodszego brata i lekko się zataczając trafił do własnego pokoju.

Przecinki po "i" oraz przed "trafił".

Ojsa napisał

Przez głowę i tak już przeciążoną masą myśli (...)

Przecinek po "i".

Ojsa napisał

A za nimi efektem domina (...)

Przecinek po "nimi".


No, to tyle. Czyli głównie przecinkologia. Z innych uwag mam dwie. Nadal mocno irytują te powtarzające się w sporym nadmiarze kolory włosów. Do "brunetek" i "blondynek" zniechęciłaś mnie tak skutecznie, że grube miesiące upłyną, nim sama znów użyję tych określeń. Nadal obstaję za tym, by częściej posługiwać się imionami postaci, skoro już je mają.

W drugim fragmencie doszedł jeszcze problem przesycenia zwrotami "ona", "on". W większości miejsc są po prostu potrzebne jak łysemu szczotka. Cały ten fragment odnosi się tylko do dwóch osób przeciwnej płci - i to jest szalenie ważne, ponieważ rodzaj w naszym języku uzależnia np. odmianę czasowników czy formy przymiotników, a po tym można rozpoznać, kto zacz. Zaimek staje się zbędny. Przykładowo w tym zdaniu:

Ojsa napisał

Może ona po prostu chciała więcej?


Po formie orzeczenia bez problemu można określić, która z dwóch osób pojawiających się w opisie jest podmiotem. Wywalenie zaimka ani nie zmieni sensu zdania, ani nie utrudni czytelnikowi zrozumienia, za to sprawi, że z tekstu zniknie nieprzyjemny "zgrzyt". Takich zgrzytów, niestety, wkradło Ci się sporo.

Jeszcze jedna uwaga do ostatniego fragmentu. Nasadziłaś tam masę krótkich zdań, mam wręcz wrażenie, że dorwałaś się do tekstu z nożyczkami. Spoko, króciutkie zdania, które sprawiają wrażenie fragmentów oderwanych od dłuższych zdań, mają swój urok i to też jest pewnego rodzaju literacki zabieg. Ale stosujmy go z umiarem. Za mocno poszalałaś i w efekcie przez tekst się nie płynie, a raczej jedzie jak przez rozkopaną robotami drogowymi ulicę. Dobrze byłoby część tych króciutkich zdań połączyć w bardziej rozbudowane.

Nadal fajnie opisane uczucia, które są bardzo żywe i wręcz namacalne. Opis stanu emocjonalnego chłopaka wręcz tchnie beznadzieją i daje ciekawy efekt - wcześniej był ledwie zauważany, do tego przeważnie przedstawiany jako oprawca (o ile to ten sam typek, ale wydaje mi się, że tak ^^), a tu nagle stawiasz go w dość jaskrawym i zupełnie innym świetle.
No cóż, czekam na rozwinięcie... ^^

Ostatnio zmieniony przez Dasharia (29-02-2016 o 14h52)


https://cdn.shopify.com/s/files/1/1158/9490/collections/pennywise-collection-banner_1400x_e89e2ea8-cdda-4b5c-9467-fd50e5b47012_1400x.jpg?v=1509661904

Offline

#23 04-03-2016 o 10h16

Miss'Fuzja
Ojsa
Martwa, lecz nieumarła, nieczuła całka nieoznaczona~
Miejsce: Somewhere in the darkness of my room. Under the blanket.
Wiadomości: 5 624

Dasharia~


https://68.media.tumblr.com/c11d596a002e56fcb7da0f3fc671fd61/tumblr_o0dqnnhbw31udhucno1_500.gif

Offline

#24 06-03-2016 o 18h06

Miss'Żółtodziób
...
Wiadomości: 0

O mój Zeusie… Wybacz mi Oso za brak komentarza pod poprzednim rozdziałem! Następnym razem powinnam się upewnić, że na pewno wysłałam komenta, albo chociaż zrobić kopię… No nic, po prostu skomentuję dwa posty pod rząd~
Jak czytałam poprzedni rozdział to miałam w myślach coś takiego: "Och, jak miło! Baśka nareszcie znalazła jakieś światełko w tunelu, a to światełko ma blond włosy~". Scena z słuchaniem muzyki była taka piękna i urocza i w ogóle wszystko zdawało się pięknie układać (w pewien smutny i delikatnie sposób), zaczynałam już czuć zapaszek uschniętych storczyków, a tu nagle takie "BAM" i przechodzimy do depresji antagonisty (tak myślę, że to on, ale zawsze mogę się mylić, ja nie mam zdolności interpretacyjnych~ ^^"). To się, kurcze blade, nazywa rollercoster uczuć, moja droga~ Najpierw się człowiek cieszy z jego przegranej (i kopniaka od Baśki~), a potem nagle mu się go trochę żal robi, tym bardziej, że teraz jego agresja jest bardziej zrozumiała (wiesz, to pokazuje jak bardzo jest zdesperowany, itd., itp.). I like it~ Dobrze, że pokazałaś, że nawet pozornie "czarne charaktery" też mają uczucia i mogą się czuć zagubieni~ No i coraz bardziej Anka mnie interesuje - jej motywy i co takiego planuje zrobić ze swoim facetem~
ARGH! Po tak długim braku rozdziału (za co Cię Osiu absolutnie nie obwiniam, brak czasu jest jak najbardziej zrozumiały~) dostałam taką "iskrę", która mnie normalnie napaliła na dalszy przebieg akcji i jak los (czyli w tym przypadku Ojsa) zaplanował dalsze dzieje tych postaci~! Tym bardziej, że teraz już sama nie wiem, po której stronie powinnam stać~! :'D

Offline

#25 08-03-2016 o 22h00

Miss'wtajemniczona
Dasharia
...
Wiadomości: 2 069

Posłowie do posłowia xD

Ojsa napisał

Wiesz Dashu jak mój mózg zinterpretował twoje słowa? Postawił przecinek po wyglądała, naprawił "na prawdę", a potem postawił tam jeszcze przecinek i zastanawiał się, w jakim celu kazałaś go tam postawić. Dopiero po przeczytaniu tego sformułowania kilka razy, dotarło do mnie, że chciałaś tylko zasugerować, że to "naprawdę" pisze się razem. (Po raz kolejny zresztą... Przepraszam T^T). Osa potrafi nawet korektę zepsuć...

Nawet nie pomyślałam, że można to tak zinterpretować i dopiero teraz widzę, że można. Mea culpa, bo to nie Twoje "zepsucie korekty", tylko moje gapiostwo. Ale... gratuluję czujności! xD

Ojsa napisał


Czekaj. Ironia jest w tym, że zrobiłam dialog? Czy ironię wskazałaś w swoim zdaniu, sugerując, że dialog był jednak słaby/krótki. Albo, że dialogów powinno być więcej, bo to one powinny budować relacje między bohaterami i ... o matulu już mi się mózg przegrzał. T^T

Śpieszę z akcją chłodzącą. Ironiczna według mnie była sama sytuacja, w której jedna dziołcha rzuca uwagę o lubieniu storczyków, patrząc na - jakby nie było - uschnięte badyle. xD Wygląda to trochę na taką nieśmiałą próbę "zagadania". Generalnie chodziło tylko o to, że ten fragment mnie totalnie kupił, bo dialog jest fajny i ładnie osadzony w kontekście biednych, uschniętych storczyków. /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/wink.png Dash lubić, Dash aprobować, dialog tak bardzo wow! xD

Ojsa napisał

Uwaga, teraz może cię zaskoczę, ale to był w pełni świadomy zapis. To jeden z nielicznych takich przypadków, kiedy mogę powiedzieć śmiało - tak właśnie miało być.

Jeśli tak miało być, to cofam uwagę. ^^

Ojsa napisał

Gdy zobaczyłam te słowa, prawie się popłakałam ze wzruszenia, wiesz? Na prawdę, bardzo ci dziękuję...

A proszę uprzejmie. ^^ Prawda jest taka, że wkręcam się w tę historię. Z uwagami co do fabuły będę przychodzić, jak ta się rozwinie, ale mam przeczucie, że całość zmierza w dobrym kierunku (dobrym niekoniecznie dla bohaterów, sama jestem zwolenniczką sadystycznego pastwienia się nad psychiką postaci; chodzi o to, że wyczuwam tutaj jakąś "grubszą akcję" i ciekawy bieg wydarzeń), dlatego póki co skupiam się na "technicznej" stronie tekstu. I uwierz mi, nie jestem altruistką, która przebrnie przez ścianę grafomanii - zaglądam do tego wątku, bo wciągnęła mnie historia, a Twoje opisy emocjonalnych stanów bohaterów mają "to coś".
A byczki zawsze się wkradną - ot, złośliwa natura słowa pisanego... Ile by się nie ślęczało nad poprawkami, to i tak się wszystkich nie ogarnie... /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/wink.png


https://cdn.shopify.com/s/files/1/1158/9490/collections/pennywise-collection-banner_1400x_e89e2ea8-cdda-4b5c-9467-fd50e5b47012_1400x.jpg?v=1509661904

Offline

Dyskusja zamknięta

Strony : 1 2