Vivian Steel
Miała wielką ochotę, aby się roześmiać, widząc jak to jej małżonek prawie nie spotkał się boleśnie z zimną podłogą jak to jeszcze niedawno zrobił Gustaw. Tak, tego również nie przeoczyła. Powstrzymała się jednak, aby to nie wyjść ze swojej wspaniałej roli. Pewnie długo to nie potrwa, ale zawsze warto jakoś przecież spróbować, prawda? Wytrwałość i te sprawy z tym związane. Zresztą nawet jeśli by spadł, to by mu pomogła. Po jakimś czasie, oczywiście. Jakby już zdążyła się nacieszyć widokiem. To nic osobistego, naprawdę.
Och, chyba troszkę się zdenerwował. Cóż, czasem tak bywa, niestety. I te zaspane oczy…przez chwilę był nawet i uroczy. Jednak ten krzywy uśmiech dało się zauważyć choćby nie wiem co. Wygląda na to, że nie za bardzo uwierzył w jej wersję, o zwykłym wypadku z tym zeszytem. Ależ dlaczego by nie miała mieć dziurawych rączek? Przynajmniej cela ma niezłego. Chociaż równie dobrze mogła uderzyć w jego głowę, jednak takie obudzenie też nie było najgorsze.
Widząc, że chłopak wstaje ruszyła już sobie śmiało dalej, lecz zatrzymały ją jego słowa. I od razu naszła ją myśl mówiąca ‘psia mać’.
-Nie no coś ty. Leżało to wzięłam, bo kto mi zabroni
Powiedziała sarkastycznie. Dobra mina do złej gry. Może uda się jakoś wyjść z tej sytuacji, bo jak na razie to jej się to wcale, a wcale nie podoba. To się dziać w ogóle nie powinno.
Oddaj mi go, jeśli zależy ci na twoim zdrowiu fizycznym, dobrze?
Zapytała podchodząc do niego bliżej i wyciągając rękę z uśmiechem. Że też musiała zapomnieć o takiej ważnej rzeczy. I że akurat on to zauważył. Normalny człowiek od razu by oddał grzecznie lub sama by zawróciła po swoją kochaną zgubę, ale nie! Nigdy nie chciała się dzielić swoimi opowiadaniami i nie zamierza, więc lepiej by było, aby jej to jednak zwrócił, a nie się po prostu wygłupiał.
Victor Steel
Miał nadzieję, że niewiele dziś będzie lekcji, jednak przypominając sobie, że po nich będzie musiał wrócić tak czy siak do pokoju, który będzie dzielił z Silvą…no trochę mu się odechciewa, bym powiedziała. Nigdy nie spędzał z nim zbyt wiele czasu, tak samo jak ze wszystkimi innymi, ale…Dobrze, najbliższą dla niego osobą jest Vivian i to zapewne ze wzajemnością nawet. Cóż, nigdy nie wplątywał się w jakieś głębsze relacje, a przynajmniej próbował. Ludzie mają do tego, że jak ktoś daje wrażenie, że ma wszystkich gdzieś głęboko, to oni zaczynają do niego lgnąć jak muchy do rzepu. Nie odpowiadało mu to, ale na szczęście z jego charakterem większość śmiałków odpadała już w przedbiegach.
I właśnie jak już znalazł się na korytarzu przed jego oczami pojawiła się szczerząca się twarzyczka jego małżonka. Musiał wcześniej zahamować, a żeby to na niego przypadkiem nie wpaść. Nie każdy ma taki dobry refleks. A jeśli już tak stoimy naprzeciwko i może trochę za blisko albinosa trzeba przyznać, że choć wzrostem się różnią prawie wcale, to postawą już trochę bardziej. Cóż, Victor z natury ma bardziej delikatną sylwetkę, a Silva…dość takie przeciwieństwo, można by rzec. Apollo zakichany. Zresztą ogólnie z wyglądu różnią się też pod wieloma innymi względami, i lepiej się w to nie zagłębiać, ponieważ nawet ślepy zauważy. Jeszcze te czerwone oczy, porcelanowa cera…wampir. Wampir, mówię wam. Albinizm to tylko jakaś chytra przykrywka i tyle z tego. Założę się, że taki kołek by załatwił spr--...zaraz, przecież normalnego człowieka by to również zgładziło, prawda? Tak samo, jak przyczepienie do nogi czarownicy kamienia i zrzucenia ją z klifu do morza. Jeśli się uratuje, to czarownica, a jeśli nie, to ludź. Średniowieczna logika.
-Jak możesz tak mówić! I jak śmiesz po tym mnie nazywać jeszcze ‘kotku’?!- skrzyżował ręce robiąc przy tym obrażoną minę.Jak Vic da mu kota, to się chłopak ze...no, się zdziwi, o. Aj, oczywiście słówka udawane, ale zacytował tylko pospolitą żoneczkę, nie? Jednak mało brakuje, aby naprawdę się wkurzył. Trzeba jakoś odwrócić sobie uwagę, prawda? A więc…och, no proszę, akurat na horyzoncie idzie sobie drogi Miles. Uśmiechnął się tylko do jego towarzyszki, żeby nie było i podszedł do szatyna od tyłu chowając się za jego plecami położywszy mu tym samym delikatnie głowę na ramieniu z jakże smutną minką.
-Milcio, jak ten wampir może zarzucać mi takie rzeczy? Przecież się staram. Nie pozwolisz mu na to, prawda?
Powiedział płaczliwym głosem. Chyba najwyższy czas wziąć się za aktorstwo, czy coś takiego, serio. A Miles się nie obrazi, że jest jego bohaterem, nie? Zresztą zdążył i tak nieźle pomóc, bo Silvuś zaczynał go troszeczkę irytować.