Salem/ Bastian
Chciała sobie pogrywać? Czemu nie! Tak czy siak nie znajdzie skarbu rodzinnego który był teraz doskonale ukryty. Nie zdała sobie najwyraźniej sprawy, że będzie teraz jeszcze dokładniej obserwowana przez chowańca. W końcu dopiero teraz wpadł jej w ręce największy skarb tego domu. Dziecko siedzące obok niego grzecznie pałaszowało swoje śniadanko, nie wydawał się zaniepokojony obecnością lalki. Za to zielonooki wręcz przeciwnie, znów dostał kilka zadań od swojej pani. Korzystając więc z okazji pognał do pokoju w którym była lalka. Cicho otworzył drzwi i zamknął je za sobą.
~ Nie wiem co planujesz, ale wiedz, że jeśli skrzywdzisz dziecko to nie mój gniew będzie najgorszy. To czego szukałaś...nie znajdziesz tego uwierz. - bez słowa wyszedł z pokoju. Tym razem musiał udać się do miejscowej biblioteki. Ponad pół godziny jazdy w jedną stronę, był to stary około stuletni budynek z drewna. Znajdowały się w nim jeszcze starsze zbiory niż data budowy owego przybytku. Przy wielkim mosiężnym, mahoniowym biurku siedziała jedyna osoba w tym przybytku. Starsza elegancka kobieta w eleganckiej ciemnobrązowej garsonce. Zmarszczki pokrywały jej pociągłą twarz niczym siateczka gęstych pajęczyn, odznaczając się przy ustach i oczach. Wyraźnie zaakcentowane policzki, pokryte warstwą różu oraz wąskie usta umalowane ciemno czerwoną szminką. Włosy, wyraźnie świeżo ufarbowane spięte były w misterny kok. Za młodu musiała być bardzo piękna myślał chowaniec. To, że był chowańcem nie oznaczało, że był obojętny na takie rzeczy jak piękno. No może nie u siedemdziesięcioletniej staruszki. Szare oczy kobiety popatrzyły na niego bystro, zupełnie inaczej niż u większości osób w jej wieku. Dopiero gdy był blisko rozpoznał jedną z członkiń sabatu.
- Witam w czym mogę pomóc? - zapytała ukazując rządek równych zębów, zbyt prostych by mogły być prawdziwe.
~ Przybywam po dokumentację dla pani Williams. - odpowiedział grzecznie, kobieta tylko zmierzyła go wzrokiem i wstała z za biurka. Podeszła do drzwi wejściowych i zamknęła je. Później skierowała się do położonej przy ścianie półki na książki. Napis nad półkami mówił "Książki podaje pracownik". Dała mu znać głową by podszedł do niej bliżej. Kobieta chwyciła jedną z książek i zaraz w magiczny sposób półka rozpłynęła się w powietrzu ukazując pomieszczenie wypełnione dokumentami starszymi niż cały sabat razem wzięty. Rozglądał się po nim, było wysokie i utworzone za pomocą potężnej magii. Wieża wypełniona księgami ze spiralnymi schodami po środku była niewidoczna z zewnątrz. W powietrzu czuć było kurz, pergamin, słodką woń pleśni wydobywającą się z czerwonych kotar oraz magię, dużo silnej, złej jak i dobrej magii. Elegancka kobieta podała mu jakieś zawinięte w czerwony materiał papiery. Grzecznie podziękował i skłonił się. Dopiero wtedy spojrzał na nią i przeżył szok. Kobieta była bowiem młodsza o jakieś pięćdziesiąt lat. Patrzyła na niego rumiana młoda kobieta, ze zbyt mocno umalowanymi polikami,puchatymi kręconymi włosami wyplątującymi się z koka i ubrana w taką samą garsonkę jak stara bibliotekarka. Kiedy spojrzał w szare oczy zdał sobie sprawę, że to ta sama osoba. Przełknął ślinę i ponownie się skłonił. Miał rację za młodu jej uroda była chyba najpotężniejszym czarem miłosnym owiej wiedźmy. Wyszedł z pomieszczenia i czekał, aż zrobi to kobieta. Kiedy tylko przekroczyła próg pokoju znów była stara i pomarszczona. Spojrzała na chowańca i delikatnie się uśmiechnęła. Widząc ten uśmiech mimowolnie poczuł, że polubił kobietę, podziękował i skierował się do wyjścia. Kobieta zatrzymała go jednak i podała mu książkę zawiniętą w szary papier.
- To prezent. Dla ciebie, nie twojej pani. - powiedziała, po czym pożegnała go machając z okna budynku. Było to miłe o tyle, że rzadko dostawał coś od kogoś innego niż jego pani. Schował książkę do wewnętrznej kieszeni czarnej marynarki i wsiadł do auta wracając do czarownicy która go stworzyła. Chciał też porozmawiać ze swoją panią o tym kto został przydzielony do roli opiekunki małego panicza. W końcu chłopiec miał byś bezpieczny, a ona tego nie gwarantowała. Gdy znalazł się przy swojej pani, ta była zbyt zajęta, lekko poddenerwowana sytuacją związaną z sabatem. Pochwyciła dokumenty mówiąc, że porozmawiają później, a on może teraz zająć się sobą. Chciał wykorzystać to by znaleźć lalkę i chłopca. Ciekawiło go jak niejaka Lia sprawuje się w pracy.
Ostatnio zmieniony przez Ikuna (08-05-2016 o 19h35)