Charis Aria Phyllis
Gdy tylko przekroczyłam próg szkoły, zaczęłam myśleć, czy od szykowania obiadu uda mi się wymigać. W końcu zawsze mogłam coś zamówić, rodzice zostawili mi wystarczająco dużo kasy na to, jednak... Nic nie smakuje lepiej niż domowe jedzenie. A ja też aż taką nogą z gotowania nie byłam, zwyczajnie nie przepadałam za takim spędzaniem czasu. No, ale skoro już o tym wspomniałam to przygotować to jednak by wypadało, ne? Tak więc, w drodze do domu odwiedziłam sklep, nakupując przydatnych składników. Bo znałam swoje zwyczaje w uzupełnianiu lodówki i tak właściwie... To nie, nie miałam tego w zwyczaju robić. Chyba, że rodzice mieli jeść w domu, to wtedy trzeba było sprawiać pozory, że opiekowanie się domem, gdy ich nie ma, idzie mi świetnie i niczego mi nie brakuje. Oczywiście.
Będąc już w domu, zaczęłam wszystko wypakowywać i co nie było mi w tym momencie potrzebne, chować do lodówki. Oczywiście, pierwszym za co się wzięłam było pokrojenie mięsa. A gdy to zrobiłam, wrzuciłam je w panierkę, by trochę poleżało. Chyba każdy wiedział, że jednak lepsze jest, jak tymi wszystkimi przyprawami trochę zawczasu przesiąknie. Z uwagi na to, że zwolenniczką kartofli nie było, to następnym moim zajęciem było przygotowanie frytek. Bo kto ich nie lubi? Tym bardziej domowych! Tu co prawda też bez odrobinki przypraw się nie obeszło, ale tylko po to by miały lekko ziołowy posmak. Zresztą, wtedy idealnie się niemal komponowały smakowo z kurczakiem, bo innego mięsa praktycznie rzecz biorąc, poza białym, nie jadałam. I kij z tym, że samo przygotowywanie tego szło mi opornie, jak chcę to się umiem pośpieszyć. Gorzej z tym, że nie pośpieszę ani frytek, ani mięsa by się szybciej robiły. Za to, jak już i to, nastawiłam, mogłam się wziąć za sałatkę do naszykowania. Na szczęście akurat krojenie sałaty, zaraz po jej umyciu, i innych warzyw, szło szybciutko. Tylko w międzyczasie trzeba było też frytek pilnować, co bym ich w tej frytkownicy nie zjarała, bo byłam do tego zdolna. I zmieniać porcję, gdy pierwsza już była gotowa i trafiła do miski.
Tak, zdecydowanie z gotowaniem było za dużo zachodu.
W sumie, gdy ledwo skończyłam sałatkę, usłyszałam pukanie do drzwi. Ta to ma wyczucie... Obmyłam szybko ręce, po czym poszłam do drwi, w lustrze po drodze lekko poprawiając włosy. Serio, jakbym była facetem stresującym się przed pierwszą randką... Nie, to zdecydowanie do mnie nie pasuje. Otworzyłam drzwi, uśmiechając się lekko do mojej partnerki.
- Hej, wejdź. - mruknęłam, przepuszczając ją w drzwiach, a gdy już znalazła się w środku, zamknęłam je na powrót. - Zaraz skończę szykować obiad, możesz się rozgościć przez ten czas. - powiedziałam, po czym na powrót zniknęłam w kuchni, uśmiechając się tylko przepraszająco na swoje usprawiedliwienie. Cóż, na przeciw kuchni był jeszcze spory salon, więc mogła zadomowić się tu, lub przy wyspie w kuchni. Albo pozwiedzać dom, bo za to bym się nie obraziła z pewnością. Ale, ale, teraz musiałam się skupić na dokończeniu tego obiadu i ułożeniu go na stole.. To znaczy... W sumie wszystko było już gotowe, tylko kurczaka i frytki wyjąć jeszcze. Przy czym te drugie należało odrobinę z tego tłuszczu odsączyć.