Za pozwoleniem Kloniaczowej Joe Scheherezady Dresiarskiej Gothic Lolity z Diabelskiego Śniegu (czyt. Nieve), rozpoczynam ów piekło <3
Garść informacji, co to powinniście wiedzieć:
1. Jakby ktoś się nie domyślił, akcja ma miejsce nad naszym pięknym, polskim morzem.
2. Jak coś by chciał narzekać to pragnę się pochwalić, iż moja magiczna moc GMa czyni wodę Morza Bałtyckiego mniej syfiastą.
3. Amerykanie się znają, oczywiście. Polacy też, bo mieszkają, albo mieszkali (wtedy prosiłabym, by przyjechali na wakacje do rodziny czy przyjaciół w to miejsce) w jednej okolicy.
4. I ostatnie, cudowna niespodzianka, jaką wykombinowałam jeszcze przed wstawieniem tu tego opka. Mianowicie przyjechawszy do hotelu okazuje się on tak koszmarny, że wymeldowują się i sami sobie szukają zakwaterowania, oczywiście nietrudno się domyśleć, w czyim sąsiedztwie je odnajdują. Powodzenia <3
M a x i m i l i a n " M a x " J o n e s
Parę godzin niezbyt ciekawego lotu, gdzie jedyną atrakcją mogło być albo nękanie moich znajomych, albo innych pasażerów. Z tym, że w pierwszym przypadku udawali, że śpią, a w drugim wzywali stewardessę. Nie wiem, co gorsze... To było takie nudne! Na szczęście potem jeszcze tylko krótka przejażdżka autobusem i taksówka prosto pod nasze miejsce zameldowania. A raczej byłe miejsce zameldowania, bo jeszcze nie tak dawno temu zrezygnowaliśmy z rezerwacji. Będąc już na miejscu.
Jakoś tak od niechcenia usiadłem na walizce. Wciąż byliśmy przed tym naszym hotelem, o ile... Tak to można nazwać. Ta, koniec końców wypad zapowiadał się na kompletną klapę, właśnie ze względu na niezgodność opisu z tym, co zastaliśmy na miejscu. Jednak nie można wierzyć we wszystko, co się znajdzie w Internecie.
Popatrzyłem po niezbyt szczęśliwych wyrazach twarzy moich znajomych. Gdybym miał moją bluzę z kapturem nieschowaną gdzieś w bagażach, a na sobie, prawdopodobnie ukryłbym się pod oczyma pandy, nie chcąc nigdy stamtąd wyjść. Ale no, to nie w moim stylu! Co ja będę, opierniczy słuchać! Z resztą, jakieś plusy są - część kasy za rezerwację nam zwrócili...
- Heeej no, uszy do góry! Coś się wymyśli nie? - powiedziałem, nie mając ochoty kolejny już raz ich przepraszać. Może to i dziwnie zabrzmi, ale nawet ja jakąś tam godność mam, więc się zachować powinienem.
D i a n a M a j e w s k a
W pociągu prawie całą drogę przegadałam z nie wiem, czy bardziej wykolczykowanym, czy sympatycznym chłopakiem, który niestety wysiadł dwa przystanki przede mną. Ale mimo to było bardzo fajnie! Choć aż się dziwię, że na te pozbawione sensu rozmowy o gitarze, muzyce, grach komputerowych i, jak się okazało, wspólnych znajomych ze szkoły, poświęciliśmy parę godzin. Nie oznacza to, że żałuję! Dawno tyle nie śmiałam się z osobą, którą poznałam tego samego dnia!
Ciocia napisała mi (wreszcie nauczyła się wysyłać SMSy, hehe), że muszę przyjechać sama i odda mi za taksówkę. Pewnie wypadło jej coś ważnego... Grr, a zawsze jej mówię, że za dużo pracuje! I nie tylko ja!
Było na tyle ciepło, a ja czułam się na tyle w pełni sił, że postanowiłam trafić tam sama, na piechotę. Z resztą, jak miałabym się zgubić... Przecież mieszkałam tu jeszcze rok temu! Nigdy nie zapomnę tego miejsca! Tu mi się tak podoba, aż szkoda że przenieśliśmy się na drugi koniec Polski. Najchętniej zostałabym tu na zawsze, ale mam nadzieję, że choć starczy mi czasu, by spotkać kilku starych znajomych.
Przyznam, że było całkiem gorąco i nim dotarłam na miejsce, zdążyłam się nieźle spocić, co poczułam dzięki przyklejającemu mi się do karku podkoszulkowi. Cholera, chyba jak już wejdę do domu, od razu wezmę prysznic, choćby dla samej ochłody.
- Cześć, Diana! - przywitała mnie ciocia... Jak to?
- Hej, nie w pracy? - krzyknęłam, zdejmując buty w korytarzu.
Przyszłam do kuchni i od razu powitał mnie uśmiech matki chrzestnej trzymającej w rękach talerz z ciastem czekoladowym. No tak... Zawsze to ciocia piekła mi tort urodzinowy. W tym roku nie było jak... Widocznie chciała to nadrobić.
- No, spóźnione może, ale najlepszego! Przepraszam, że nie pojechałam po Ciebie... Musiałam go udekorować, bo ta pierdoła się jeszcze nie obudziła
Zachichotałam, gdy podniosła głos, wspominając o wujku, po czym ucałowałam ją w policzek.
- Nic się nie stało. Dziękuję, ciociu! - rzuciłam.