Fia
Gdy tylko Helios wspomógł jej wątły płomień swoim blaskiem, była w stanie przejrzeć się w tafli wody. Jej płomienie, zwykle niesamowicie jasne, teraz tliły się bardzo, bardzo leniwie. Wszystko przez to, że zamiast schować się w swojej grocie (jednym z niewielu schronień, do jakich mogła wejść bez ryzyka podpalenia czegokolwiek), całą noc spędziła na medytacji i autohipnozie. Zabiegi te bowiem mogły pomóc jej w odkryciu, co jej poprzednie wcielenia robiły w ciągu swojego życia. Może dzięki nim nauczyłaby się kontrolować płomienie? Nie może przecież ciągle polegać na towarzystwie magów, czy też przebywać w miejscach, którym nie grozi jej destrukcyjna przypadłość. Co prawda, kroczyć mogła wszędzie, jednak choćby przypadkowy dotyk mógł przynieść zgubę komuś lub czemuś, co miałoby kontakt z Żywiołaczką. Teraz jednak była słaba, przynajmniej dopóki światło dzienne nie przyniesie jej nowych pokładów ognistej energii.
A mimo to Fia bała się rozzłościć nimfy wodne, czy inne okoliczne stworzenia, gdyby jednak przez przypadek skrzywdziła jakąś roślinę czy stworzenie. By tak się nie stało, siedziała na piasku, tuż przy wodzie. Gdyby jej ogień miał taką siłę jak zawsze, z przyjemnością by się nim bawiła, jak to ma w zwyczaju. Dotyka wtedy palcem wilgotnej ziemi przy brzegu, a ta zaczyna parować. Niekiedy zabawiała też nimfy, manipulując swoim ogniem nad powierzchnią wody... Teraz jednak, jak już wspominane było, nie miała na to siły, nie oznaczało to jednak, że brak jej było rozrywek. Z chęcią przyglądała się kolorowym stworzeniom zamieszkującym podwodny świat. Różnokolorowe ryby, leniwe skorupiaki, piękne, fantazyjne rośliny... Cała ta kompozycja, zaprawdę, niesamowicie cieszyła jej oczy czarne, jak węgliki, aż dziw, że nie płonące przy wszechobecnym wokół nich żywiole.
Zaria
/ Od razu spieszę z ostrzeżeniami, co to by nie był jakiś sekret
mój i Asi - będzie to czarny charakter opka. /
Kiedy tylko Effie - urocza jak jej imię dziewczynka o ciele pokrytym błyszczącymi, smoczymi łuskami, której plecy zdobiła para imponujących skrzydeł, również przywodzących na myśl wyżej wymieniony gatunek - pomogła jej ubrać tak długą, jak i piękną suknię o barwie nocnego nieba, a także uczesać włosy w luźny warkocz, który choć z pozoru nie pasował do elegancji sukni, idealnie z nią współgrał tworząc niezwykły całokształt, księżniczka poprosiła ją, by odwołała wszelakie dzisiejsze lekcje czy spotkania tłumacząc się tym, że nie czuje się najlepiej. W rzeczywistości jednak Zaria chciała od nich zwyczajnie odpocząć. Etykieta, rozmowy o polityce, lekcje na tematy już od dawna jej nieobce... Wszystko to było dla niej niesamowicie nudne i nużące.
Wyjrzała przez okno, by przyjrzeć się niesamowitej urodzie krainy, w jakiej przyszło się jej urodzić. Elfy, magowie, driady, wróżki... Miejsce to tętniło wręcz życiem, radością i niezwykłą, magiczną wręcz energią dobra. Dobra i światłości, które nienawidziły zła i mroku. Nawet, jeśli tego nie okazywały, trzymały się od tego jak najdalej, uważały za coś niewygodnego, niechcianego. Wręcz najlepiej byłoby, gdyby tak naprawdę nie istniały. Ich przeciwieństwa, bez których tak kochana przez ów światłość i dobro harmonia, nie miałaby prawa bytu. Tak właśnie czuła - tego właśnie te dwie moce, tak bardzo przepełniające to miejsce, chciałyby się pozbyć.
Odwróciła się od ozdobionego przepiękną ramą z ciemnego drewna okna, by spojrzeć na swoje odbicie w stojącym przy ścianie lustrze. Ciemne włosy w nieładzie, blada twarz jaką zdobił szkarłat zalewający tęczówki jej oczu, czy choćby smukła sylwetka, odziana w materiał barwy jej ukochanego odcieniu błękitu.
Zło i mrok. To sobą reprezentowała. Nie pasowała do tego miejsca?
Rahtez
Wyspałaś... To słowo, któremu towarzyszył mocniejszy podmuch wiatru z zewnątrz, uderzyło w jej głowę tak, jak gdyby było wykrzyczane, co o dziwo, zamiast w umyśle, wywołało uczucie cierpienia w głębi jej serca. Kolejną noc, śnił jej się ten sam sen. A chociaż dzisiaj, skoro już się do tego przyzwyczaiła, tak bardzo chciała o tym nie myśleć... Przynajmniej na razie, bo tak czy inaczej wiedziała, że jej ukochany towarzysz prędzej czy później zorientuje się, że znów coś jest nie tak, a wolała, zamiast wywoływać u niego zmartwienie, dlaczego nic mu o tym nie mówiła, po prostu wyznać, co takiego przedstawia jej Kraina Morfeusza. Ten temat jednak był dla niej do tego stopnia nieprzyjemny, że postanowiła odłożyć go na później, dlatego też teraz całe swoje skupienie poświęciła pytaniu Zethara.
- Hm... - przez chwilę zastanawiała się nad odpowiedzią. Oczywiście, zamiar miała jeden: by znów uczył ją tego, co sam potrafi. Był o wiele bardziej uzdolniony od niej - podczas, gdy ten studiował magię, ona starała się opanować przemianę w formę wróżki, która jeszcze kilka lat temu odbywała się kompletnie wbrew jej woli. - Może pokazałbyś mi kilka zaklęć Magii Wody? Meredith z pewnością ucieszyłaby się, gdybym pokazała, że panuję nad jej żywiołem, a i Fii mogłoby się to spodobać. Tak strasznie się denerwuje, gdy coś podpali... - powiedziała, oczywiście nie chcąc w żaden sposób obrazić długowiecznego płomyka. Wręcz przeciwnie - strasznie żal jej było dziewczyny, jak i faktu, że pomimo tylu lat, wciąż kontrolowanie swoich umiejętności niezbyt jej szło.
Minęło trochę czasu, nim zasiedli przy śniadaniu. Z uśmiechem wzięła do ust kęs cudownie pachnącego, ciepłego jedzenia, jakie przygotował jej luby. Kiedy jednak już kawałek słodkiej potrawy zniknął w jej brzuszku, momentalnie posmutniała.
- Znów miałam TEN sen - powiedziała cicho, a gdy zaakcentowała słowo "ten", chłodny dreszcz przeszedł jej po plecach.
Ciemne, ciemne chmury...
Fajeczka w następnym, co byście się na śmierć nie zaczytały ;w;