Link do zewnętrznego obrazka
Powoli odpływałem w nieznane, starałem się zapomnieć o bólu i odciąć od rzeczywistości, a ta tu zawraca mi głowę załatwianiem czegoś. Miło by było, gdybym jeszcze usłyszał czego. Niestety dudnienie nasilające się wewnątrz mojej głowy skutecznie utrudniało podjęcie jakiejkolwiek próby dopytania się o to, co dokładnie Izzy mówiła. Nim zdążyłem zebrać myśli, powoli wygrzebać się spod kołdry mgły spowijającej mój umysł i w miarę ogarnąć rzeczywistość Europejka zdążyła już zniknąć. Świetnie, ja tu wybudzam się specjalnie dla niej, a ta zwiewa, nie dając mi szansy na zorientowanie się w sytuacji.
Ponownie zamknąłem oczy i starałem się przekonać swój organizm, że na prawdę może zaprzestać utrzymywania świadomości i pozwolić mi z ulgą popaść w morze błogiego odprężenia. Ale jak to bywa w takich chwilach oczywiście musiało stać się zupełnie odwrotnie i zamiast potrzebnej ulgi i odpoczynku został mi podarowany czas na myślenie, a raczej zadręczanie się pytaniami i wspomnieniami. I na nic tu były moje usilne starania, wszystko zaczęło się od malutkiej myśli, której nie zdążyłem w porę zgasić. Pociągnęła ona za sobą lawinę spostrzeżeń, nowych rozwiązań i jakże genialnych pomysłów na przyszłość. Między tymi zbytnio nie odbiegającymi od moich zamierzeń, znalazły się również zupełnie odmienne i dość odważne, a im więcej ich było, tym coraz większą uwagę im poświęcałem. Były... Interesujące. W ogóle nie myślałem, że coś takiego mógłby mi w ogóle wpaść do głowy. Z początku mój plan był prosty i zakładał tylko dwa etapy - zwinąć im Izzy, a potem wymienić ją na tę ważną dla mnie osobę. Łatwe, prawda? Im zależało na Europejce przebywającej u mnie w mieszkaniu, a mi na dziewczynie tej samej narodowości od paru lat więzionej przez nich. Ale czy na prawdę tego chce? Tak, to było to, co mnie w tym natłoku najbardziej zszokowało. A straszniejsza była myśl, że może faktycznie powinienem się dokładnie nad tym zastanowić. Nim będzie za późno i tak właściwie nie będzie odwrotu. Teraz ciągle jest jakieś rozwiązanie, więc tylko trzeba dobrze wybrać. Jak na razie wybrałem sen. Oczy w końcu same mi opadły i usnąłem z pomieszanym obrazem dwóch Europejek pod powiekami.
***
Świat nie zdążył jeszcze dobrze zasnąć, a ja już przewracałem się bez celu w łóżku, co było rzadkością, biorąc pod uwagę produkt deficytowy, jakim był sen. Akurat, gdy mogłem bezkarnie odespać nieprzespane lata swojego jakże aktywnego życia, musiałem zbudzić się przed czwartą. Tak, nawet czwartej jeszcze nie było! Szybko jednak odkryłem przyczyny tego niepożądane zjawiska. Były to ból i głód, mieszanka równe denerwująca, co pocieranie styropianem o styropian. I tak jak to pierwsze dało się prawie zignorować - prawie, bo jak można kompletnie olać coś, co przypomina o sobie przy każdym ruchu? - tak ssanie w żołądku było nie na moje siły. Niechętnie zwlokłem się z łóżka, sycząc, stękając i przeklinając cały świat. Podpierając się ściany dokuśtykałem do kuchni i otworzyłem lodówkę. Jej zawartość nie prezentowała się ciekawie, ale koniec końców zdecydowałem się na mleko sojowe. Może i nie było zbyt pożywne, ale ze wszystkiego, co znalazłem, tylko na to miałem ochotę. Powoli, by nie nadwyrężać nogi, dotarłem do salonu, gdzie stanąłem przed dużym oknem. Przez chwilę w zamyśleniu wpatrywałem się w miasto rozciągające się w którą stronę się nie spojrzy. Nie mogłem powiedzieć, że nie lubiłem tego widoku, był w pewien sposób uspokajający i kojący. Stałem tak jeszcze chwilę, rozmyślając nad zupełnie nieistotnymi sprawami, po czym zasłoniłem rolety i odwróciłem się tyłem do okna. Mój badawczy wzrok padł na sofę i zwiniętą na nią postać. Kuśtykając doszedłem do śpiącej dziewczyny. Koc leżał na podłodze, prawdopodobnie spadł, gdy się wierciła, a Izzy obejmowała się rękami, jakby było jej zimno. Pochyliłem się nad nią i odgarnąłem z twarzy dziewczęcia niesforny kosmyk włosów.
- Stajesz się miękki - wyszeptałem do siebie przykrywając dziewczynę kocem. Niepewnie przysiadłem na brzegu kanapy i wpatrywałem się w nią, a tysiące sprzecznych myśli rozbijało mi się o wnętrze czaszki. - Naprawdę muszę być wariatem, pozwalając sobie na czucie do ciebie tego samego, co do niej. Naprawdę muszę być wariatem - powtórzyłem, trochę rozśmieszony sensem swoich słów. Chyba postanowiłem, co zrobię. Poczekam parę dni, aż z ranami będzie względnie dobrze, a potem odstawię ją do ojca. Tak będzie lepiej, w końcu byłem świadom, jak może skończyć się dla niej zostanie u mnie. A jeśli zrezygnowałem z pomysłu wymiany, to nie powinien jej tu trzymać. Dla jej dobra. Bo co z tego, że najchętniej nie pozwoliłbym jej odejść? To było tylko i wyłącznie moje samolubne pragnienie, które nie powinno w ogóle zaistnieć w moim życiu.
Westchnąłem i powiodłem wzrokiem po pokoju. Gdybym tylko nie zasłonił okna, miałbym teraz piękny widok na nigdy niezasypiające miasto. Ech, własna nadgorliwość i przyzwyczajenie. Przymknąłem oczy i odtworzyłem w myślach ten niesamowity obraz. Pomarańczowo-niebieska łuna spowijała strzeliste dachy wieżowców, światła w małych z tej odległości okienkach wyglądały jak skrzące się gwiazdy i dało się odczuć, jak życie delikatnie zwalnia. Delikatnie, bo do spokoju temu było daleko. Otrząsnąłem się z zamyślenia i paroma mrugnięciami przywróciłem światu ostrość. Powiodłem lekko zdezorientowanym wzrokiem po pokoju i natrafiłem na leżącą na stole torebkę z narkotykami. Coś we mnie się zagotowało. Ćpała. I nagle, zamiast obecnemu jeszcze chwilę temu rozmarzeniu i niespotykanej czułości, ogarnęło mnie uczucie zdegustowania i zgorszenia.
Ostatnio zmieniony przez Misa-chan1906 (14-04-2015 o 19h33)