» Devin Bennett
/ Tu pozwoliłam sobie cofnąć czas lekko. Wiecie, co by nie było, że się wszyscy spóźnili, bo to by bez sensu było... + sterowanie Daercią za zgodą. /
- Dopiero piętnaście po siódmej - oznajmił, nim ta zaczęła się przygotowywać. To jest, nie wiedział, czy jej tyle wystarczy, ale dla niego to było naprawdę sporo czasu. W każdym razie chyba zdążyła się przyszykować - chwilę potem stała przy nim, w butach na obcasie. Niby zauważyć jakąś choćby minimalną różnicę powinien, ale robiła to tak często, że tak się nie działo. Z resztą, nie wiedział, po co ona tak robi. Hm, a może źle czuła się w klasie, właśnie z tego względu? W końcu nie tylko Devin był tam powyżej średniej, jeśli chodzi o wzrost. Ba, wysoko powyżej średniej, dużo było w klasie drugiej osób, do których nauczyciele mówili z głową zadartą do góry. I nie ważne, za jak bardzo słodkie by tego jej współlokator nie uważał, ona właśnie z tego powodu czuć się mogła źle w klasie. A mimo to, i tak odezwał się na ten temat.
- Musisz naprawdę lubić te buty - zagadnął, przez co spotkał się z jej pytającym wzrokiem, jaki sugerował, że nie bardzo wie, o co chodzi. - No wiesz, w porównaniu do większości osób z klasy jesteś całkiem... - nie, nie znalazł odpowiedniego słowa, zamieniającego to, o które mogła się obrazić. Zaciąwszy się zaczął się zastanawiać jednocześnie, po co w ogóle zaczynał ten temat, zaraz tego też strasznie żałując. - A-ale mam na myśli, że przez to jesteś tylko bardziej urocza! Chwila... Co? - dwa ostatnie słowa powiedział tak, jakby sam nie wiedział, co właśnie zrobił. Kiedy już po ułamku sekundy zdał sobie sprawę, zlał się rumieńcem. - T-to jest, chciałem powiedzieć... - i tu jakoś tak urwał, wyraźnie się poddał. Taa... Nie dla niego była rozmowa z ludźmi, a od samego rana robił tego zdecydowanie za dużo, przynajmniej w jego mniemaniu po zaistniałej sytuacji.
» Kornelia [Alice] Schneidemesser
Uznałam, że najwygodniej będzie mi uwiązać włosy w wysoki kucyk. Na razie przynajmniej, może potem zaplotę sobie warkocza? Albo... Nie, Amanda tego nie zrobi. Ech... Dlaczego zawsze, akurat po nocy morderstwa, zaczynam myśleć o niej? A przecież już dawno wytłumaczyłam sobie, że ona już nie wróci i nie ma co drążyć tematu, bo może to i smutne, ale i żałosne. W końcu nie można się wiecznie nad sobą użalać!
Na szczęście, Simon, może i nieumyślnie ale i tak dopilnował, by moja uwaga przeniosła się ze wczorajszej zbrodni na coś innego. A raczej nie, przepraszam - na kogoś innego! Mianowicie, choć już domyśleć się idzie, co było ów tematem-zamiennikiem, chodziło o nikogo innego, jak jego samego właśnie.
- Pf! - prychnęłam, nie wiem czy bardziej z irytacji, czy rozbawienia. Przyznać trzeba bowiem, że choć denerwował mnie niezliczoną ilość razy, nawet go lubiłam. Wiadomo, mieszkamy razem, to jakieś tam relacje mieć trzeba... Co nie przeszkodziło mi w trzepnięciu go w ten pusty łeb, kiedy przechodziłam obok. - Idź ty w cholerę, z tym Twoim "księżniczkowaniem"
No i w sumie, nawet lekko się uśmiechnęłam, a skoro już odwiódł mnie od poprzednich, czarnych myśli, starałam się pozostać w takowym stanie.
- Em, co mamy pierwsze? - spytałam, gdy już przyspieszonym krokiem szliśmy w kierunku szkoły.
W międzyczasie grzebałam jeszcze krótką chwilę w torbie sprawdzając, czy mam wszystko, przy okazji sama usiłowałam sobie przypomnieć, jakie i w której sali zajęcia mamy, bo w końcu Simon niekoniecznie wiedzieć musiał, a ja będąc już na miejscu wolałam nie błąkać się w poszukiwaniu kogoś z naszych pod klasą. Szczególnie, jeśli faktycznie mielibyśmy się spóźnić - wtedy byłoby to kompletnie pozbawione sensu. Kiedy okazało się, że miałam wszystko, ale przez ten pośpiech zapewne ani trochę nie potrafiłam skojarzyć, co mamy pierwsze, dopiero wpadłam na "genialny" pomysł sprawdzenia planu w komórce, bo przecież po coś go sobie na nią pobrałam już jakieś kilka tygodni temu...
W przyszłym poście, rzucę Wam najpewniej coś od mordercy (; Ewentualnie tutaj, ale potem.