Strona główna

Forum - Missfashion.pl, gra o modzie dla dziewczyn!

Dyskusja zamknięta

Strony : 1 2

#1 12-08-2014 o 19h48

Miss'gadułka
Lynn
Powinni zrobić anime o ojcu Boruto!
Miejsce: Gdzieś między sadyzmem a przerwą obiadową
Wiadomości: 3 258

Link do zewnętrznego obrazka

- Dajcie spokój, przecież nikogo tu nie było od lat!
- Tak? To jak wyjaśnisz palące się tam co noc światła?!


Link do zewnętrznego obrazka

Fabuła

Wakacje, grupka znajomych wybiera się na wycieczkę
do jednego z Miast Duchów - od dawien dawna już opuszczonego.
Jak się już na miejscu okazuje, znajdowało się tam także wesołe miasteczko,
Które grupka nieświadomych dzieciaków postanawia oczywiście zwiedzić.

Tam właśnie zaginęła jedna z dziewcząt.

Zwykle historię takie obserwuje się ze strony właśnie tej grupy,
Która albo zamierza ją odnaleźć, albo też ucieka w popłochu,
Nie chcąc kolejnych ofiar. Co się jednak dzieje wówczas z dziewczyną?
A co, jeśli się okaże, że od samego początku nie byli tam sami?


Role

Występują:

Lynn jako jedna z wybitnie nieustraszonych nastolatów...
... I Ikuna w roli cyrkowej niespodzianki.

Well, now... Let's enjoy the show~!

Ostatnio zmieniony przez Lynn (12-08-2014 o 21h47)



https://data.whicdn.com/images/302401948/original.gif

Offline

#2 12-08-2014 o 19h55

Miss'OK
Ikuna
:>
Miejsce: Nibylandia
Wiadomości: 1 502

Tu moja cyrkowa niespodzianka się pojawi  :3


Link do zewnętrznego obrazka

Godność | Raven
Wiek | Nieznzny
Płeć | Mężczyzna
Rola | Cyrkowa niespodzianka
Obywatelstwo | Nieznane
Data Urodzenia | 31 października
Znak Zodiaku | Skorpion

Link do zewnętrznego obrazka

Wzrost | 190cm
Waga | 76 kg
Kolor włosów | Czerwone
Kolor oczu | Jedno żółte, drugie cóż przekonajcie się sami
Cera | No cóż...jaka widnieje na obrazku powyżej?
Sylwetka | Szczupła
Tatuaże | Brak, albo jakieś pozostałości
Kolczyki | W uszach. W prawym dodatkowo industrial i mały tunel, jeden w języku.

Link do zewnętrznego obrazka

Ostatnio zmieniony przez Ikuna (12-08-2014 o 22h27)

Offline

#3 12-08-2014 o 20h28

Miss'gadułka
Lynn
Powinni zrobić anime o ojcu Boruto!
Miejsce: Gdzieś między sadyzmem a przerwą obiadową
Wiadomości: 3 258

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Link do zewnętrznego obrazka

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Godność | Roux Everett Hepburn
Wiek | 17 lat
Płeć | Kobieta
Rola | Bo-dzieciom-się-nudziło
Obywatelstwo | Amerykańskie
Data Urodzenia | 3 listopada
Znak Zodiaku | Skorpion

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Link do zewnętrznego obrazka

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Wzrost | 168 cm
Waga | 56 kg
Kolor włosów | Brązowe
Kolor oczu | Zielone
Cera | Jasna
Sylwetka | Szczupła
Tatuaże | Brak
Kolczyki | Lobe i corset

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Link do zewnętrznego obrazka

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Ostatnio zmieniony przez Lynn (13-08-2014 o 12h14)



https://data.whicdn.com/images/302401948/original.gif

Offline

#4 12-08-2014 o 22h20

Miss'OK
Ikuna
:>
Miejsce: Nibylandia
Wiadomości: 1 502

Raven

Grupka nastolatków przekroczyła właśnie bramy opuszczonego Miasta Duchów. Czasy świetności tego miejsca minęły lata temu. Teraz stanowiło ono jedynie atrakcję dla takich oto osób szukających adrenaliny. Nie interesował się nim nikt po za nastolatkami szukającymi wrażeń lub miejsca gdzie mogą poużywać życia bez karcącego wzroku rodziców czy policji.  Miejsce które nadawało się tylko do rozbiórki, a nie robiono tego z powodu braku funduszy. Taniej było poczekać, aż wielkie konstrukcje zawalą się w drobny mak. Jak na złość jednak nie śpieszno im było do tego. Dzieciaki mijały własnie kolejne zardzewiałe konstrukcje i przeżarte przez kroniki do cna baraki w których dawniej przyjmowały wróżki czy mieszkali artyści.
Roześmiana grupa nawet nie podejrzewała, że może być obserwowana. Tym czasem z ukrycia bacznie śledziło ich ruch bursztynowe oko. Choć tak właściwie patrzyło ono tylko na jedną osóbkę. Śliczną dziewczynę, której uroda go oczarowała. Przyciśnięty do szyby patrzył na nią. Był jak ich cień, mogli go zobaczyć, ale tego nie robili, nie zdawali sobie sprawy z jego obecności. On postanowił to wykorzystać. Próbował ją schwycić, ale nie mógł tego zrobić przy grupie, bo został by nakryty. Zniknęli mu na chwilę z oczu, ale to nic. On zna to miejsce jak własną kieszeń, odnajdzie ich gdy tylko będzie chciał. Teraz był mu potrzebny Syriusz. O tak. On chętnie mu pomoże.
Szybko odnalazł czarnego jak smoła kota. Tak o ironio co za geniusz nazywa kota imieniem psiej gwiazdy.
~ Pomożesz mi prawda? - zaczął szeptać kotu na ucho cały plan działania.  Kot bystrze patrzył się w przestrzeń swoimi zielonymi ślepiami. Szybko odnalazł ich przy gabinecie strachu> Zwierzątko zeskoczyło z jego ramion i podbiegło do dziewczyny. Łasił się przez chwilę no jej nóg, po czym "wystraszył się" przewracających się koszy, które oczywiście były zasługą Ravena. Syriusz w popłochu uciekł do gabinetu strachu, gdzie czekał już Raven.

Offline

#5 12-08-2014 o 22h52

Miss'gadułka
Lynn
Powinni zrobić anime o ojcu Boruto!
Miejsce: Gdzieś między sadyzmem a przerwą obiadową
Wiadomości: 3 258

IKU, TO ZAJMIE MIEJSCE NA PODIUM PRZY HERBATCE I UNBREAKABLE ;^; ;^; ;^;

Roux

Teraz to jest mi kompletnie głupio, że w ogóle dałam im się wyciągnąć na ten wyjazd. To miejsce było wręcz potworne! Nie, żebym się bała, raczej... Brzydziło mnie to. Już wolałam miejsca z jakiegoś powodu opuszczane w pośpiechu. Tam nie było tego... Zapachu śmierci. A może to nie on? Po prostu, źle się tu czułam. Miałam poza tym wrażenie, że ktoś mnie ciągle obserwuje. To było już z lekka niepokojące. Jakby był tu ktoś jeszcze poza nami...
- Też macie wrażenie, jakby ktoś nas obserwował? - zagadnął Gabriel.
- Noo, nie zdziwiłbym się, jakby zaraz wyskoczył stąd jakiś potwór, czy coś! - stwierdził niezwykle zadowolony ze swej wypowiedzi Michael, po czym objął mnie ramieniem. - Ale nie macie się co bać, my Was obronimy! Nie, Gabe?
Wykorzystałam chwilę, gdy ten czekał na jego odpowiedź, by strącić z siebie jego ramię.
- Doskonale sama umiem o siebie zadbać - warknęłam.
Nie miałam pojęcia, po jaką cholerę Gabe, mój brat, zabrał tego głupka na wyjazd. Ciągle się do mnie przystawiał, nawet jeśli dawałam mu ciągle do zrozumienia, że idioci tacy jak on nigdy nie będą w gronie mnie interesujących. W ogóle, to mnie nawet dziwiło. Brunet był jedną z tych osób, które zmieniają dziewczyny częściej niż skarpetki, a przecież starsi bracia, nawet adopcyjni, powinni bronić przed takimi typami, jak on, a nie jeszcze swatać zniechęcone do takowych ludzi siostry.
Oddaliłam się, by już nie słuchać jak to ten oblech uwielbia takie odważne i nieprzystępne dziewczyny. Może to i nawet lepiej... Przynajmniej znalazłam sobie idealne towarzystwo - czarnego kotka. Ponoć przynosiły one pecha, ale zawsze miałam gdzieś zabobony! Pogłaskałam go, zaraz on jednak spłoszył się hałasem nieopodal.
- Co to było?!
- Dajcie spokój... To pewnie wiatr. Chodźmy dalej.
Nie zauważyli, że nie poszłam za nimi, więc postanowiłam podążyć za zwierzątkiem, może bym go trochę uspokoiła. Niestety, w tamtym pomieszczeniu było tak ciemno, że nic nie widziałam... Zmrużyłam oczy, robiąc krok wewnątrz, jednocześnie cicho nawołując kotka.
- Kicikicikici - rozglądałam się za nim, dopóki nie rąbnęłam w coś metalowego. - Auć... - złapałam się za głowę, jednak na jej ból nie było czasu. Poczułam, jakby coś mnie dotknęło, przez co serce nieomal podleciało mi do gardła. Coś. Tu. Jest. I. Mnie. Tyka. Nie krzyknęłam jednak, bo nie miałam kiedy, zaraz bowiem usłyszałam:
- Hej, Roux, idziesz?
- Tak tak, już! - krzyknęłam i szybko wycofałam się z tego miejsca. Dopiero wtedy zrozumiałam, że to był gabinet strachu. No, udało im się!



https://data.whicdn.com/images/302401948/original.gif

Offline

#6 13-08-2014 o 19h07

Miss'OK
Ikuna
:>
Miejsce: Nibylandia
Wiadomości: 1 502

Raven

Nachylił się i delikatnie musnął jej ciepły policzek. Od jak dawna on nie czuł tego przyjemnego ciepła? Jej skóra była taka miła w dotyku, delikatna w porównaniu do jego. Pokrytej bliznami i szwami. Następnie musnął jej śliczne włoski. Tak inne niż u lalek z domu woskowych ciał. Zamiast sztucznego szorstkiego plastiku miłe w dotyku, niczym jedwab włoski.Wtedy ktoś krzyknął, a ona, ona uciekła. Bursztynowo-żółte oko śledziło jej ciało. Na ustach pojawił się uśmiech ukazując rządek równych jak by przypiłowanych zębów. Jednak nie był to uśmiech, raczej grymas niezadowolenia. Postać natychmiast wyszła bezszelestnie z gabinetu strachu i ruszyła za grupką. Założy się, że obejdą całe miasteczko, by dojść do głównego punktu miejsca. Stary, zardzewiały diabelski młyn. Nikt nie widział, jakim cudem on nadal się trzyma. Przecież lata temu powinien rozpaść się i zostać rozkradziony przez złomiarzy.  Wszyscy tam chodzili. Hmm może powinien urządzić im małe przedstawienie? Teraz poruszał się za nimi jak cień. Szybko wdrapał się na pierwszy lepszy budynek i obserwował ich z góry. Nagle obok niego pojawił się kot, zupełnie jak by wyskoczył z cienia, ale czyż to nie naturalne dla kotów pojawiać się nie wiadomo skąd? Usiadł obok postaci w kapturze.
~ Widzisz Syriuszu, trochę zajmie mi wypłoszenie ich. Myślisz, że już powinniśmy zapalić światła czy jeszcze trochę pozwolić im pokręcić się tu?- popatrzył na kota i znów na grupkę.
~ Choć ich obecność może zdenerwować pozostałych. Mogę jeszcze trochę się z nimi pobawić Syriuszu?
Kot tylko cicho mruknął po czym znów zniknął w ciemności. Postać znów ruszyła za grupką. Przez chwilę trzymał się wystarczająco blisko nich by dotknąć włosów dziewczyny. Oni byli tacy wspaniali, cieszyli się życiem. Choć co głośniejsi zaczynali go powoli irytować. Nie wiedzą, że gdy idzie się w gości trzeba zachować kulturę? Cóż on się dziwi, czasy się zmieniły, choć właściwie to ludzie, nie czasy. Podsłuchiwał ich rozmowy z największym spokojem. Oni nie zdali sobie wcale sprawy że są obserwowani. To takie zabawne. Wszystko zgonią na aurę otaczającą to miejsce. On zaś za chwilę przystąpi do realizacji planu, ale może najpierw zaciągnie ich do gabinetu woskowych ciał? Tak to dobry pomysł. Pognał bocznymi uliczkami, pomiędzy zatęchłymi barakami a rozwalającymi się budynkami. Otworzył szeroko drzwi domu i skrył się za jedną z na wpół zjedzonych przez mole kotar, czekając aż reszta tu zawita. Był niemal pewien, że tu zajrzą. O tym domku krążyła wśród młodzieży legenda i nie raz urządzali sobie próby odwagi. Może i ona się skusi? Liczył na to z całego serca.

Offline

#7 13-08-2014 o 20h08

Miss'gadułka
Lynn
Powinni zrobić anime o ojcu Boruto!
Miejsce: Gdzieś między sadyzmem a przerwą obiadową
Wiadomości: 3 258

Roux

Kolejny przystanek - na szczęście już nie gabinet strachu, a kilka pomniejszych atrakcji jak stoiska z zepsutym już jedzeniem czy zardzewiałe i wyblakłe, takie wisiorki i inne pierdółki. Był nawet automat do zdjęć, ale próba jego uruchomienia (czytać: jebut w blachę) skończył się jedynie wypluciem przez niego części wrzuconych tam pieniędzy. Haha, zawsze coś! Choć tak naprawdę nie miały już one swojej wartości, i to nie tylko dlatego, że wyżarte były w większości przez rdzę i inne czynniki zewnętrzne. Wyglądały na inne od współczesnych, więc nie ważne, w jakim stanie, i tak z pewnością były już bezwartościowe.
Dobra, bo zaczynam brzmieć jak jakaś płytka materialistka... Może więc zamiast tego opowiem, co działo się potem? No, bo zrobiło się ciekawie.
Przed domem figur woskowych postanowiłam spiąć włosy, bo gdzie nie podeszłam tam zaraz mi się o coś zaczepiały. Wszędobylskie jedne, hehe. Oczywiście nie obeszło się też bez kolejnej wymiany zdań, mającej nas niby jakoś przerazić.
- Wiecie, że podobno jedna z tutejszych figur wcale nie jest z wosku? - rzuciła Selena... Serio? Ja rozumiem, chłopakom dzisiaj coś odbiło, ale ona? Popatrzyłam z nadzieją na Martina - chyba tylko on został tu jako jedyny normalny... No, poza mną, choć zapewne niedługo od nich zeświruję.
- Taa, a jak się go dotknie, samemu zmieni się w figurę - powiedziałam, nieomal ziewając. No błagam, ale serio, jak można się czegoś takiego wystraszyć! - Mówiliście to już w samochodzie. Prawie tak straszne jak realne.
- Taka jesteś odważna? To może sprawdzisz? - zaproponował Michael, którego głupota dzisiaj chyba mnie niejeden raz zaskoczy. Westchnęłam ciężko.
- Jesteście głupi. Przecież to oczywiste, że to niemożliwe.
- Ach, rozumiem. Jednak się boisz? - spytał, będąc tak blisko mnie, że miałam mu ochotę przywalić z taką siłą, że wylądowałby przy wyjściu, ograniczyłam się jednak tylko do, ups, przypadkowego nadepnięcia stopy. Jakoś musiałam rozładować złość, nim westchnęłam ciężko:
- Ech... Dobra, niech Wam będzie! - po czym pierwsza wkroczyłam do ów miejsca pełnego ludzi z wosku. - Czyli, co mam zrobić? - spytałam tak chłodno, jakbym była zapowiedzią nadchodzącej epoki lodowcowej.
- Ojj, Roux, przestań! Nie rozumiesz? Jesteśmy tu DLA ROZRYWKI. Choć, to będzie fajne, zrobię Ci zdjęcia! - próbowała zachęcić mnie Selena.
- O niczym innym nie marzę... Dobra, chodź do tego najpierw. Wygląda na bardzo żywego. - stwierdziłam sarkastycznie, podchodząc do jednej z figur.

Ostatnio zmieniony przez Lynn (13-08-2014 o 20h09)



https://data.whicdn.com/images/302401948/original.gif

Offline

#8 13-08-2014 o 22h05

Miss'OK
Ikuna
:>
Miejsce: Nibylandia
Wiadomości: 1 502

Raven

Czekał, nasłuchując coraz to wyraźniejszych odgłosów nastolatków. Więc jednak skusili się na legendę o żywej lalce. Jeden jedyny raz nie udało mu się ustać jak kołek i od razu się zaczęło. Co on biedny im zrobił. Spojrzał na nadgarstek na którym znajdował się stary, podniszczony zegarek. Nadchodziła pora pobudki. Nie mogli dłużej czekać, bo mu się dostanie. Choć pięć minut, dostrzegł jednak sylwetki zbliżających się ludzi. Nie wychodził, nie chciał się im pokazać bo i po co. Znów nie wytrzyma i wybuchnie śmiechem widząc ich miny i uciekną jak głupi. Co z tego że ostatni taki wybryk miał miejsce 20 lat temu. Został żywą legendą i o to chodzi nie? Obserwował ich, ojej nie bali się? Dopiero zaczną jeśli tylko reszta się obudzi. Teraz podziwiało ich ciemnoniebieskie oko, a to oznaczało jedno. Już czas najwyższy. Jeszcze pół godziny maksymalnie i biedne dzieci będą uciekać w podskokach.
Patrzył na śliczną dziewczynę i wydawało mu się, że zauważył jak jeden z chłopców przygląda się jej z hmm jak nazywało się to uczucie? POgarda? Nienawiść? Oni są tacy śmieszni. Wtedy zobaczył Syriusza skradającego się po jednej z bali pod sufitem. Stary spryciarz chciał ich nastraszyć. Zeskoczył niezauważony w stertę starych rupieci. Po chwili przewaliła się wprost przed nadchodzącego chłopaka. Liczył, że teraz uciekną i będzie mógł spokojnie obudzić resztę. Może nawet uda mu się zrealizować jego plan. To było by wspaniałe, zwłaszcza że on się zgodził. Teraz podziwiał jak kot znów znalazł się na bali i obserwował efekt swojego działania. Tak samo jak on ukryty za kotarą.

Offline

#9 13-08-2014 o 22h52

Miss'gadułka
Lynn
Powinni zrobić anime o ojcu Boruto!
Miejsce: Gdzieś między sadyzmem a przerwą obiadową
Wiadomości: 3 258

Roux

Zaczynało się już ściemniać, kiedy przez kilka dobrych minut chodziłyśmy od figury do figury, a każdą z nich albo obejmowałam, albo udawałam coś, jak przybijanie piątki czy prowadzenie konwersacji. Oczywiście były to całkowicie wygłupy, uwieczniane na fotografiach przez Sel. Przyznam szczerze, nawet się wtedy rozluźniłam. Jakoś tak nawet przestało mnie przejmować to, o co się wcześniej wkurzałam. Wszystko było super. Wszystko było w porządku.
Dopóki znów nie miałam wrażenia, że coś mnie obserwuje.
Nie chodziło mi tu o moich znajomych. Martin i Michael o coś się sprzeczali, Gabe zniknął mi na moment z oczu, a Selena najwyraźniej zachwycała się tym, co to miała w aparacie. Ktoś tu był, ktoś jeszcze...
Właściciel niebieskich oczu. A przynajmniej oka, jak się potem okazało. Wtedy jeszcze jednak o tym nie wiedziałam. W każdym razie jednak, nie byłam pewna, czy to nie jedna z tych figur, a jedynie ukryta za zasłoną z materiału. I była to najoczywistsza z opcji, w końcu normalnie nikt nie ma tęczówek o tak dziwnie intensywnym kolorze. Przetarłam swoje oczy gdy wydało mi się, że tamto się poruszyło. Może naprawdę ktoś tam jest?, pomyślałam wtedy, po czym wyciągnęłam dłoń, by odsunąć kotarę.
Wtedy też Sel wydała z siebie krzyk tak przeraźliwy, że gwałtownie się obróciłam i wróciłam do niej. Nie wiedziałam wówczas, czy na pewno postąpiłam dobrze, bowiem - przysięgam, ale naprawdę przysięgam - figury zaczęły się poruszać.
Oczywiście zaraz też wszyscy wybiegliśmy z krzykiem, jednak po chwili wszyscy zaczęli się przekrzykiwać entuzjastycznie, jakie to świetnie nie było. Osobiście? Byłam w takim nastroju, że mogłam to robić razem z nimi. Ale musiałam. Musiałam się wtedy odwrócić! Mianowicie wychodząc, a raczej wybiegając z domu, obróciłam się jeszcze, by spojrzeć na mój obiekt zainteresowania - niebieskie oko za kotarą. Niestety, jego już tam nie było.



~*~*~*~

Haha! Wreszcie, wróciła stara ja! Jędza, której nic się nie podoba. No dobra, ale wracając do mojego towarzystwa, mogę już zacząć ich hejtować? Dziękuję, a więc:
Idioci, banda idiotów.
Ciemno wszędzie tak, że przyświecamy sobie ledwo żywymi latarkami, nawet boję się sprawdzić, która godzina (co jak co, może i wróciłam, ale po dzisiejszych sensacjach wolałabym nie doczekać się dwudziestej drugiej dwadzieścia dwa), a tym kretynom jeszcze nie starczy wrażeń. A tak naprawdę, to już zwłaszcza przez to, co zobaczyli wówczas przy figurach woskowych. Jeszcze starali się to powtórzyć, w sensie, chcieli tam wrócić, na szczęście Sel była tym na tyle przerażona, by i sama jak ja zyskać zdrowy rozsądek i dołączyć do mnie w dezaprobacie. Niestety, nie zdołałyśmy odwieść ich od reszty durnych pomysłów... Całe szczęście, został nam jedynie Diabelski Młyn. Całe nieszczęście - mój genialny braciszek zechciał wykorzystać to jako wieżę widokową. Jeszcze calsze nieszczęście - już dawno mój lęk wysokości nie był wystawiany na taką próbę. Wiedział, idiota wiedział... I co on niby, chciał tym wszystkim osiągnąć?!



Spokojnie, nie tutaj wprowadzamy nasz plan w życie XD

Ostatnio zmieniony przez Lynn (13-08-2014 o 22h54)



https://data.whicdn.com/images/302401948/original.gif

Offline

#10 14-08-2014 o 22h17

Miss'OK
Ikuna
:>
Miejsce: Nibylandia
Wiadomości: 1 502

Raven

Omal nie został odkryty, cóż nie miał się czym denerwować. W końcu jednak reszta się przebudziła,a on wykorzystał to by się lepiej ukryć.Wszystko budziło się  zupełnie jak w zegarku, który służył za jego oko. Wszystko punktualnie i z czasem. Ludzie wybiegli wystraszeni. Poszedł za nimi, reszta zanim się rozrusza minie trochę czasu, a oni mogą uciec i znów nie dostanie czego chce.Szybciej niż oni znalazł się przy starych karuzelach i obecnie ukryty w jednej z nich czekał aż wejdą na diabelski młyn. Czuł po kościach, że coś będzie nie tak. Obserwował dziewczynę i chłopaka, który wpatrywał się w nią z wrogością gdy był przekonany że nikt go nie obserwuje. Śmieszny. Czarny kot znów pojawił się obok niego. Pogłaskał jego puchaty łepek i wpatrując się w grupkę zaczął do niego szeptać.
~ Też czujesz śmierć w powietrzu co?
Wiedział już, że ktoś ma jakieś złe zamiary. To miejsce ogólnie było dość...specyficzne. Tak to dobre słowo. Wrażliwsi ludzie mdleli po kliku minutach spaceru, lub czuli dreszcze przechodząc przez bramę. Wszyscy jak jeden mąż uważali, że to miejsce jest straszne. Dawne miasteczko, tętniące życiem słynące z bycia miasteczkiem strachu obecnie naprawdę stało się miastem duchów. Straszącym samą obecnością. Oni odważni, po coś tu przybyli, a właściwie jedno z nich. Jeśli dobrze by to rozplanować...czemu nie. Chłopak natychmiast zniknął gdzieś jak by zapadł się pod ziemię. Przygotował swój plan i wiedział, że może spełnić się szybciej niż myśli. Zadowolony wrócił na swoje miejsce, gdzie czekał na niego kot.
~ Wszystko gotowe. Naprawdę myślisz, ze to może się udać ?
Kot tylko mruknął cicho, jak gdyby odpowiadał chłopakowi, którego twarz ukryta była pod kapturem. Teraz pozostało im tylko czekać na bieg wydarzeń i ujawnić się w odpowiednim momencie.

Offline

#11 15-08-2014 o 17h28

Miss'gadułka
Lynn
Powinni zrobić anime o ojcu Boruto!
Miejsce: Gdzieś między sadyzmem a przerwą obiadową
Wiadomości: 3 258

Roux

Rdza dosłownie sypała się ze starej, monstrualnej maszyny, która samą swą obecnością w tym miejscu wydawała się sporym zagrożeniem. Przynajmniej dla mnie, reszta już siedziała na samym jej szczycie.
- Nie ma mowy! - powiedziałam tylko, gdy brat po raz en-ty próbował mnie namówić na dołączenie do szalonej, czy może i wręcz samobójczej "zabawy". Pomijając już, że łzy same cisnęły mi się do oczu. Ten wyjazd to miało być przypomnienie wszystkich wspaniałych wycieczek, jakie mieliśmy jako dzieci... Nie zaliczało się do nich oglądanie otoczenia z wysokości, która przecież, jak już wspominałam, nie była dla mojej psychiki litościwa. - D-dobrze wiesz, że się boję! - powiedziałam, starając się nie załamywać głosu.
Gabriel westchnął ciężko, po czym odwrócił się.
- Racja, wiem o tym. Myślisz, że chciałem Cię tam zabrać, żebyś się bała?! Chciałem Ci pomóc. Masz rację - nic już nie będzie takie, jak kiedyś. No, poza tą Twoją cholerną fobią. - po czym z rękoma w kieszeniach poszedł w stronę przestarzałej atrakcji turystycznej.

~*~*~*~

Miał rację, a ja już wyjaśniam, o co chodzi. Otóż, jako dzieci, choć tak naprawdę jego rodzice mnie przygarnęli, byliśmy nierozłączni. W szkole na przerwie zawsze szłam do niego, spędzaliśmy czas razem, mieliśmy wspólnych przyjaciół, w jego wieku. Aż w końcu musiał nadejść ten moment, kiedy on poszedł do gimnazjum - jest ode mnie o dwa lata starszy. Ja jednak - zawsze radziłam sobie świetnie w szkole. Ba, byłam prawdziwą prymuską, złotym dzieckiem. Chodziłam do klasy dla specjalnie uzdolnionych, co pozwoliło mi przeskoczyć jedną klasę. Zarówno ja, jak i on, ogromnie się z tego cieszyliśmy. To oznaczało, że spędzimy razem w szkole rok dłużej, niż powinniśmy!
... Niestety, to zapowiadało tylko nieunikniony rozpad naszej przyjaźni.
Rodzice bowiem uznali, że nie mogę marnować swojego talentu i potencjału w tak "niegodnym" miejscu, przez co posłali mnie do renomowanej szkoły prywatnej. Z internatem. Dwieście kilometrów od domu, dwieście kilometrów od brata.
Nie wiedziałam, co się potem z nim działo. Po moim wyjeździe rozmawialiśmy raz, może dwa, potem nie miałam na to czasu. Rodzice wydawali mnóstwo pieniędzy na moją edukację - poza szkołą, miałam też całe dnie zajęć dodatkowych. Skrzypce, śpiew, jazda konna... Lista ciągnęła się w nieskończoność, a choć ze wszystkim radziłam sobie naprawdę dobrze - wszystko, by zadowolić rodziców i być dumą ukochanego braciszka - to jednak z tym drugim właśnie oddalaliśmy się coraz bardziej. Nie przyjeżdżał do mnie razem z rodzicami, a kiedy ja byłam na wizycie w domu, ten zawsze miał coś do załatwienia. Mama i tato z resztą nie chcieli o nim rozmawiać, a jeśli już to tak niepochlebnie, że miałam ochotę płakać pod wpływem samych ich słów. Podobno w liceum wplątał się w niezłe kłopoty, przez co musiał zmienić szkołę. Nie wiedziałam, o co chodziło. Nikt nie chciał mi powiedzieć.
Dopiero teraz, kiedy oboje skończyliśmy szkołę (nie, nie przeskoczyłam kolejnej klasy... To on oblał rok), rodzice nawet jeśli niechętnie, zgodzili się, bym pojechała z nim gdzieś na wakacje. Cieszyłam się niesamowicie, nawet jeśli nie mieliśmy być sami. To miało być takie spotkanie najlepszych przyjaciół na zawsze po latach. A tak naprawdę, tylko powiększało to przepaść między nami.

~*~*~*~

- Dobra, ale nie na samą górę, okej? - powiedziałam (nie tylko dlatego, że chciałam uniknąć głupich uwag pewnego podrywacza od siedmiu boleści), na co on westchnął ciężko i odwrócił głowę na chwilę.
- Jak chcesz - powiedział tylko i gestem wskazał, bym poszła za nim.
Wspinając się po drabince, jaka była fragmentem maszyny, z całej siły starałam się nie patrzeć w dół. Stopą na oślep starałam się wyszukiwać kolejnego, zardzewiałego szczebla jak najszybciej, bo miałam wrażenie, że drżące ręce zaraz puszczą inny. A kiedy wiatr zawiał mocniej, czy też stopa trochę mi się osunęła, miałam wrażenie, że zaraz zginę na miejscu. Tyle, że na zawał.
Potem poszliśmy w prawo. Pomimo zapewnień Gabe'a, że teraz powinno być łatwiej, było jeszcze gorzej. Dopiero co moje obolałe już ręce przyzwyczaiły się do kształtu drążków drabinki, a już musiałam trzymać się zamiast nich (były teraz ustawione prostopadle) rusztowania, które dodatkowo gdzieniegdzie miały niegdyś ozdoby, obecnie potłuczone żaróweczki, na które szczególnie uważałam, choć i tak, gdy byliśmy już na miejscu, miałam nie dość, że brudne od rdzy, to jeszcze całkiem pokaleczone ręce.
- Zostawiłem plecak na dole - powiedział Gabriel, gdy zauważył, że się tym niepokoję - więc jak zejdziemy, przemyjesz je sobie wodą, dobrze?
Kiwnęłam głową, po czym usiadłam i wpatrzyłam się w dal. Nie było tak źle, nawet jeśli trzęsłam się jak osika, co usiłowałam opanować, jak całą moją fobię. Myślałam, że jest mi już wszystko jedno, ważne, że byłam na miejscu. Tam, gdzie chciał mój brat.
- Więc - powiedziałam, siadając na dachu kabiny, gdzie siedzieliśmy - Tak wygląda z góry miejsce, w którym spędziliśmy cały dzień?
- Taa... - mruknął, opierając się na wyprostowanych za plecami rękach. - Patrz, a tam zaczęliśmy.
Wytężyłam wzrok. Okolice oświetlał jedynie słaby blask księżyca, więc choć noc była bezchmurna, ciężko było cokolwiek zobaczyć. Ale faktycznie, w oddali rysował się kształt bramy, jak i samochodu Martina.
Nagle usłyszeliśmy krzyk z góry.
- Hej! - spojrzeliśmy w górę. Widzieliśmy tylko trzy cieniste sylwetki, jednak bez wątpienia odzywającą się była dziewczyna o włosach w kolorze chyba wszystkich kolorów tęczy. - My już schodzimy, jak coś. Okej?
Gabe odkrzyknął tylko, że my zaraz też, po czym wstaliśmy. Już chciałam odejść od krawędzi, kiedy ten mnie zatrzymał.
- Czekaj, mam coś dla Ciebie. Tylko wyciągnę z plecaka. Ale nie podglądaj, dobra? Zamknij oczy i policz do dziesięciu.
- Naprawdę? Okeej~ - powiedziałam tak, jakbym znów była dziesięciolatką ze swoim dwunastoletnim bratem, po czym zamknęłam powieki. - Raz, dwa... Gabe, zostawiłeś plecak na dole! - powiedziałam, po czym odwróciłam się do niego.
Wciągnął głośno powietrze.
- No tak, cholera... Już się bałem, że spadł, dlatego nie mogę go znaleźć.
Zaśmialiśmy się obydwoje, po czym jednak zeszliśmy. Biedny, wydawał się niesamowicie zdenerwowany...
- Hej, nie przejmuj się tym tak, dobra? - powiedziałam, uśmiechając się pokrzepiająco. - Jak zejdziemy, to mi dasz, okej?
- Nie no, to się nie będzie już liczyło - powiedział.



https://data.whicdn.com/images/302401948/original.gif

Offline

#12 15-08-2014 o 18h51

Miss'OK
Ikuna
:>
Miejsce: Nibylandia
Wiadomości: 1 502

Raven

Obserwował ich. Wszystkich. Dokładnie tak jak przewidział, wspinali się na metalową konstrukcję. Jego niebieskie oko widziało wszystko bardzo, bardzo dokładnie. W końcu to nie było normalne oko. To nawet nie było oko. Teraz chłopak chciał usłyszeć o czym rozmawiają młodzi ludzie. Byli tacy radośni, choć nie nie wszyscy. Obserwował dwójkę która weszła na niższy wagonik. Dziewczyna wyglądała jak by się bała, a on. Gdy zamknęła oczy był pewien że zrobi coś złego. Ta po chwili je otworzyła i chłopak odskoczył jak oparzony. Kot prychnął, tuż po tym ręka chłopaka znalazła się na głowie futrzaka.
~ Też to widziałem Syriuszu. - zaczęli się zbierać. Chciał podejść bliżej nich, ale teraz nie miał jak. Niedługo w tym miejscu będzie pełno pozostałych. Oni byli by zachwyceni gośćmi, ale goście nie zawsze cieszyli się na ich widok. Wręcz potrafili uciec z krzykiem, nieraz wracali następnego dnia z ekipami telewizyjnymi, albo nasyłali policję. Wszystko zawsze tłumaczone było psikusami nastolatków, albo przez miejscowych duchami. Właściwie to ani jedno, ani drugie tłumaczenie nie było prawdziwe. Jednak nie wiedział o tym nikt prócz mieszkańców. Raven zamyślił się, ocknął się dopiero gdy kot trącił go łebkiem. Poszedł więc poszukać gości, nie chciał bowiem stracić okazji do poznania kogoś. Zwłaszcza tej ślicznej dziewczyny.

Offline

#13 15-08-2014 o 19h09

Miss'gadułka
Lynn
Powinni zrobić anime o ojcu Boruto!
Miejsce: Gdzieś między sadyzmem a przerwą obiadową
Wiadomości: 3 258

Roux

Potem, czyli schodząc, po raz kolejny skupiłam się już na strachu związanym z drabinką, a jeszcze później - radością, że znów jestem na stałym podłożu. Potem jeszcze musiałam zmagać się z Michaelem, który uznał, że "Skoro się bałam, mogłam skoczyć, chętnie by mnie złapał~", ale szybko odpuścił, bo mój brat po raz pierwszy mnie obronił, zmęczonym głosem mówiąc tylko "Dobra, daj już spokój". Trochę się zdziwiłam. Wydawał się czymś zniechęcony. Nie miałam jednak już jak go spytać, bo padła propozycja:
- Hej! A co wy na to, żebyśmy przespali się gdzieś tutaj?
Popatrzyłam na Martina. Czyli jemu już też odbiło?! Choć w sumie... Spanie w ciasnym wanie, albo namiocie, faktycznie było już trochę męczące. Mogliśmy tu przynieść jakieś rzeczy i położyć się, a bo ja wiem, chociaż na miejscach w opuszczonych wozach. Chociaż... Czy oni już naprawdę zapomnieli?
- A co, jeśli stanie się to samo, co przy figurach z wosku? - spytałam.
- Jeśli tak, tym razem będziemy już przygotowani. - odparł. - Błagam, nigdy nie chciałaś sama przeżyć zombie apokalipsy?
Czyli jednak, i on zwariował.
- Hej, a pamiętacie ten dom ze sceną? Wydaje się w porządku. No i, strefa wolna od trupów... Możemy się tam zabarykadować - powiedziała Sel.
Wszyscy zgodziliśmy się na ten pomysł. Nawet ja, ale tylko dlatego, że Gabe był już wystarczająco zły wcześniej, dlatego wolałam, by nie przelewał już tego na mnie.
Do "domu ze sceną", jak to pięknie określiła Selena, poszliśmy razem, tam jednak się rozdzieliliśmy.
- To... Ja pójdę poszukać jakiegoś odpowiedniego miejsca.
- Sama? - spytał Michael, zaraz jednak Gabe (na szczęście) dokończył za niego.
- Pójdę z Tobą. - miałam ochotę zarzucić mu się na szyję, kiedy tylko to powiedział, jednak tylko zgodziłam się kiwnięciem głowy, tymczasem rozczarowany Michael spojrzał na niego wzrokiem mówiącym "Serio?!", zaraz jednak odwrócił się i razem z pozostałymi poszedł po rzeczy do samochodu.
- Dzięki... - powiedziałam cicho.
- Dobra, daj spokój. Widzę, że niespecjalnie go lubisz. Chodźmy już lepiej.

~*~*~*~

Próbowałam wyobrazić sobie, jak wyglądało to miejsce lata temu. Mogło tu być coś w rodzaju cyrku czy może raczej teatru. Spektakle w takim miejscu? Pomysłowe... Zapewne przyciągało wiele ludzi, bo zarówno starsi, jak i młodsi, mogli się zainteresować takowymi występami. W tym przekonaniu utwierdziło mnie wyraźne za dnia powiększenie sali, jak i miejsc siedzących. Jednak nawet, jeśli wówczas robiło to niemałą furorę, teraz w większości tak naprawdę nie nadawało się do niczego. Drewniana posadzka w niektórych miejscach była tak zniszczona, że odkrywała gdzieniegdzie pomieszczenia pod nimi, jednak nie na tyle, by zobaczyć, co faktycznie się tam znajdowało. Zaczęłam się zastanawiać, czy to faktycznie był taki dobry pomysł.
- A co, jeśli budynek się zawali? - spytałam z wątpieniem.
- Akurat pod nami?
- No, sam widzisz podłogę...
- Hm... Ale ta w loży na górze wydawała się stabilna, nie?
- Czyli tam? - powiedziałam z westchnięciem. Naprawdę, nawet teraz nie byłam zbytnio przekonana.
- Przestań tak we wszystko wątpić. Przykro mi, że nie stać mnie na hotel pięciogwiazdkowy.
Cholera, chyba spartoliłam. W końcu już wcześniej był zły, nie chciałam jednak, by był zły na mnie. Przecież przyjaźniliśmy się, a ja chciałam, by było tak nawet mimo upływu czasu, jaki nas podzielił.
- Ale przecież nic nie powiedziałam - zaraz chciałam się zrehabilitować. - Chodź, pójdziemy tam, dobrze?
Zaraz się zgodził, i tam też poszliśmy. Co prawda balustrada, przy której teraz stałam, nie wydawała mi się zbyt wytrzymała, ale miejsce to było dość głębokie, by nikt nie spał przy krawędzi.
Gabriel odłożył plecak. Może jednak jestem materialistką? Bo zaraz przypomniało mi się to, co chciał zrobić na Diabelskim Młynie. Może chodziło mu o to, że głupio mu było w towarzystwie znajomych? No w sumie, rozkliwianie się przy nich z młodszą siostrą, mogło nie skończyć się dla niego najlepiej.
- Co takiego chciałeś mi wtedy dać? - postanowiłam, jak upierdliwa siostra, przypomnieć mu o tym.
- Chcesz? W sumie... - przez chwilę miałam wrażenie, że nie patrzy na mnie, a na coś za mną. Nim jednak się odwróciłam, on mówił dalej. - Dobra, ale znów: zamkniesz oczy?
- I liczyć? - spytałam. Kiwnął głową, więc zrobiłam oczywiście to, co mi polecił. Ostatnie, co zobaczyłam, to jego zadowolony wyraz twarzy.
- Jeden...
Biorę głęboki wdech i uśmiecham się, sama do siebie. Chciał mi zrobić niespodziankę!
- Dwa...
Zaczynam żałować, że nie udało mu się to za pierwszym razem. Pewnie dlatego był taki rozdrażniony.
- Trzy...
Przebieram lekko palcami, które drętwieją od ciągłego, wymuszonego nicnierobienia. Słyszę jego kroki.
- Cztery...
Nie ważne, co by to było... I tak strasznie się cieszę!
- Pięć...
Ciekawość mnie zżera... Czemu to trwa tak długo?



https://data.whicdn.com/images/302401948/original.gif

Offline

#14 15-08-2014 o 21h05

Miss'OK
Ikuna
:>
Miejsce: Nibylandia
Wiadomości: 1 502

Raven

Znalazł ich niezwykle szybko. Idioci, chcą tu zostać na noc? Och proszę bardzo. On chętnie się pośmieje widząc jak ci wielce odważni chłopcy uciekają w popłochu zostawiając dziewczyny. Obserwował ich, gdy po chwili rozdzielili się. On ruszył za swoją wybranką i tym chłopakiem, który nie wydawał mu się zbyt sympatyczny.
Weszli na jedną z loży, barierki w już dawno nadawały się tylko i wyłącznie do przerobienia na żyletki. Ukryty na drugiej loży, za kotarą obserwował jak dziewczyna cofa się, będąc niebezpiecznie blisko przerdzewiałej barierki. Bezszelestnie zbiegł  po schodkach i ukrył się pod sceną. Jeśli dziewczyna będzie cofać się dalej, spadnie. Wprost na zapadnie. Musiał by tylko zrobić coś z barierką, by ta krucha istotka nic sobie nie zrobiła. W końcu ludzie są delikatniejsi i bezbronni, ale też są gorsi niż inne stworzenia chodzące po ziemi. Znalazł się tuż pod zapadnią, odsunął klapę i obserwował jak dziewczyna powoli cofa się. Miał jeszcze sporo czasu, Olśniło go co może zrobić. Musiał uważać jednak by go nie zauważyli. Wspiął się po ścianie, która dawniej była bogato zdobiona płaskorzeźbami. Przywiązał barierkę z jednaj strony do kotary. Musiał bardzo uważać, by nikt go nie zauważył. Nie chciał przecież ich wystraszyć. Nie teraz. Na zwisającej z sufitu linie zjechał na dół. Szybko wczołgał się pod scenę. Pod klapą rzucił kupkę przeżartych przez mole kostiumów. Właściwie nie wiedział co one tam robiły, ale cieszył się z takiego obrotu sprawy. Teraz czekał. Gdyby pamiętał jak to się robi pomodlił by się, by jego plan się udał. Choć właściwie jeśli się nie uda to w sumie też mogła by zostać z nim na zawsze, ale to już nie to samo.

Offline

#15 15-08-2014 o 22h06

Miss'gadułka
Lynn
Powinni zrobić anime o ojcu Boruto!
Miejsce: Gdzieś między sadyzmem a przerwą obiadową
Wiadomości: 3 258

Roux

- Sześć...
Nie powiedziałam już siedem. Właściwie, to nie byłam nawet w stanie powiedzieć czegokolwiek więcej, kiedy po wypowiedzeniu tamtego słowa poczułam, że ktoś mocno odpycha mnie do tyłu, przez co zaparło mi aż dech w piersiach, co, jak wiadomo, było powodem uniemożliwienia powyższych czynności. Wraz z dźwiękiem wciąganego przeze mnie głośno powietrza, usłyszeć się też dało przeciągły, straszny zgrzyt, którego źródło ciągnęło się od ściany do jednego z filarów, a także zahaczało o moje plecy, co z resztą i z łatwością wyczułam, upadając - wraz ze mną na dół poleciała i zardzewiała, żelazna balustrada.
Wszystko działo się tak szybko, że nie potrafiłam za tym nadążyć. Kiedy tylko straciłam równowagę, a moje nogi oderwały się od podłoża, jakim była podłoga loży, popatrzyłam w górę - nie zauważyłam tam już nikogo, bo pomijając, że patrzyłam się już wówczas na sufit, to i tak łzy niemal całkowicie utrudniły mi widoczność. Dlaczego? Co ja zrobiłam? I co najważniejsze, kto zrobił mi coś takiego? Do głowy przyjść mi potrafiła tylko i wyłącznie jedna osoba. Tak, ten sam człowiek, który cały czas tam był ze mną, usilnie chcąc, bym przy krawędzi wysokości zamknęła oczy i nabrała do niego zaufania...
Nie, to nie mógł być on! - tak krzyczałam wewnętrznie na samą siebie, tocząc bitwę z własną podświadomością i umiejętnością logicznego myślenia. Przecież mieliśmy sie zjednoczyć, znów być przyjaciółmi jak kiedyś! Co się dzieje? Coś mnie boli? Tak... Na pewno tak.
Najpierw zabolało mnie serce, na samą myśl o tym wszystkim. Potem poczułam silny, rwący ból w nodze, przez który aż krzyknęłam. Mój wrzask z kolei został jednak urwany w połowie, kiedy upadłam na podłogę proscenium... A raczej pod nią, bo się przede mną zapadła, jednak zrozumiałam, że zdążyłam przedtem uderzyć w nią nogą. A potem jeszcze ten smród starych ubrań... Nie wiem, czy to przez nie, czy przez mój stan, ale potem po prostu mój wzrok zaszedł głęboką czernią, a ja straciłam przytomność.



https://data.whicdn.com/images/302401948/original.gif

Offline

#16 15-08-2014 o 23h42

Miss'OK
Ikuna
:>
Miejsce: Nibylandia
Wiadomości: 1 502

Raven

Jego plan sprawdził się, wszystko potoczyło się tak jak przewidział. Przez chwile jednak bał się, że barierka zleci zaraz z dziewczyną. Gdy ta spadła wydała z siebie głuchy łoskot. Tak jak by coś pękło. Mniejsza z tym, teraz trzeba było zająć się chłopaczkiem. Raven stanął na środku sceny, zrzucił z siebie czarny płaszcz i popatrzył w górę. Uśmiechnął się szaleńczo i zobaczył chłopaka. Ten z początku go nie dostrzegł. W oczach chłopaka dostrzegł błysk. Zadowolenie co? Och będzie zadowolony gdy czerwonowłosy pogoni go z tego miejsca. Wtedy też niedoszły morderca popatrzył na niego. Dwukolorowe oczy wpatrujące się w jeden punkt i twarz pokryta bliznami i szwami wystraszyła by każdego. Do tego jeszcze dochodził sadystyczny uśmiech którym Raven chciał przestraszyć chłopaka. Jeszcze by dobił jego gościa spoczywającego sobie wygodnie w podziemiu. Tego by nie chciał. Jest tu wystarczająco samotny. Wpatrując się w chłopaka na loży jego głowa przyjmowała nienaturalne kąty i poruszała się jak by była mechanizmem.
~ Bu - wydobyło się z trupio bladych ust. Wtedy to przyszywany brat dziewczyny zbladł i upadł na ziemię krzycząc.
- Zostaw mnie! Zostaw mnie potworze!
Raven słysząc to tylko zaśmiał się pod nosem podszedł do chłopaka i złapał go za kołnierz ściągając po schodach jak worek ziemniaków.
~ Żebym...- stopień , ~Ja tu ciebie więcej nie widział. - wyciągnął go z budynku i wyrzucił go jak śmieć na ulicę. ~ Jeśli się tu pojawi ktoś z was, pamiętaj poruszające się ciała w domu woskowych lalek  to nie sztuczki. Jest nas znacznie więcej. Będziemy czekać. - złapał chłopaka za włosy i ciągnął w górę do póki ten nie wstał.  Nagle z domku nieopodal wybiegła reszta, a za nią cóż właściciele domostwa. Stary dyrektor teatru i jego żona.  Wszyscy z krzykiem pobiegli do bramy. On skłonił się nisko mieszkańcom i wrócił do teatru. Trochę zajęło mu nim miejscowy medyk dotarł tu i poskładał dziewczynę.  Zaniósł ją do przygotowanego specjalnie na te okazję pokoju. Sam usiadł przy jej łóżku czekając aż się obudzi. Obok niego usiadł kot, po czym wskoczył na brzuch dziewczyny i cicho mruczał.
~ Syriuszu nie męcz naszego gościa. - w odpowiedzi w pomieszczeniu rozległ się tubalny, niski męski głos.
Męczyć. Pfff.... jestem kotem. Ludzie lubią koty.
Jakież było by zdziwienie normalnego człowieka słysząc głos wydobywający się z kociego pyska? Pewnie od razu wylądował by w kaftanie i robili by mu testy z plam, albo sprawdzili czy nie obił sobie głowy, lub nie przedawkował serialu o pewnej nastoletniej czarownicy. Jednak ten kot mówił, choć właściwie czarna kulka która teraz przyjemnie mruczała na brzuchu dziewczyny nie była kotem. Kiedyś był to burmistrz tego szalonego miasteczka.
O właśnie chłopcze lepiej znajdź jakąś maskę, trzeba ją stopniowo przyzwyczaić do naszego świata. I znajdź jej coś do jedzenia. Ludzie muszą jeść.
Raven tylko pokiwał głową, wstał i wyszedł z pomieszczenia. Szybko znalazł odpowiednią maskę. Jednak problemem było jedzenie dla dziewczyny. Skąd on je wytrzaśnie. Będzie chyba jednak musiał poprosić Syriusza o pomoc. Wrócił więc do pomieszczenia i usiadł przy wielkim, eleganckim łóżku z baldachimem.  Materiały na nim były starsze niż dziewczyna na nim śpiąca,podgryzione przez upływający czas i myszy,  ale dla chłopaka było istnym dziełem sztuki w tym starym zniszczonym przez czas miejscu. Zaczął powoli i delikatnie odgarniać włosy z twarzy dziewczyny. Miała taką miłą skórę i była tak delikatna w porównaniu do zimnej skóry chłopaka, blizn pokrywających cale ciało nieumarłego.

Offline

#17 16-08-2014 o 01h44

Miss'gadułka
Lynn
Powinni zrobić anime o ojcu Boruto!
Miejsce: Gdzieś między sadyzmem a przerwą obiadową
Wiadomości: 3 258

Roux

Usłyszałam jeszcze tylko, jak mój brat coś mówi, jednak tak trochę... Jakby krzyczał do mnie, ale przez szybę, więc nie potrafiłam zrozumieć. Co on mówił...? Potem, gdy jego głos zastąpił inny, ten już mi jednak kompletnie nieznany, dotarło do mnie, co takiego wcześniej mówił, a raczej wrzeszczał, Gabriel. Nie... Błagam, ktokolwiek, niech ktoś go uratuje... Proszę... Albo ja... Ale ja nie mogę. Coś mi się stało w nogę... Prawda? Bardzo boli... I jeszcze, nie mam siły...
Znów padłam nieprzytomna.
Kiedy się jednak znów obudziłam, minęło chyba znacznie więcej czasu, niż poprzednio. Poza tym, za drugim razem, już nie chciałam tak bardzo się obudzić. Czułam, jak ktoś dotyka mojego policzka. Pierwsza na myśl przyszła mi moja mama, przy której nieraz już budziłam się w ten sposób, w szpitalu czy nawet podczas wizyty w domu. Szybko jednak odrzuciłam od siebie tę myśl: dłonie mamy nigdy nie były takie zimne i nieprzyjemne. To było trochę tak, jakby... Dotyk samej Śmierci. Wówczas przypomniałam sobie wszystko, co zaszło przed moją... Cóż, nazwę to. chwilową niedyspozycją. Może... Ja naprawdę, właśnie umarłam?
Więc tak wygląda śmierć?
To znaczy, nie chodziło mi o wygląd, ba, nawet przez chwilę zaciskałam mocniej powieki, bardzo nie chcąc otworzyć oczu, a jeszcze bardziej bojąc się, co mogłabym przed sobą zobaczyć. Kiedy tutaj nagle bum! Kolejna retrospekcja. Tym razem natomiast uświadamiająca mi, że znam to uczucie... Tak samo szorstką, chłodną dłoń spotkałam w gabinecie strachu. W momencie, gdy przypomniałam sobie szok z tamtym związany, natychmiast się ocknęłam.
Wtedy zobaczyłam JEGO. Co prawda, za cholerę pojęcia nie miałam, kim do cholery jest ten 'on', jednak kto normalny na widok zamaskowanej osoby jak gdyby nigdy nic spytałby "O, cześć, widziałeś mojego brata?", zamiast, jak ja, poderwać się do góry z łóżka, cudem nie krzycząc?!
Jakby tego było mało, przez to moje nagłe, nieoczekiwane przejście z pozycji leżącej w siedzącą, dopiero zauważyłam czarnego kota, który teraz szybko odskoczył ode mnie, wyglądając na całkiem oburzonego. Ja jednak bardziej skupiona byłam na tajemniczym jegomościu. Nie, nie obserwowałam go z równym zaciekawieniem, co on mnie. W sumie, to wolałabym nawet, by zniknął. Nie ukrywam, bałam się go.
- Nie pochodź! - powiedziałam, starając się nie brzmieć jak histeryczka. Rozejrzałam się gorączkowo. Za mną, na stoliku, stał pusty świecznik. Niewiele myśląc, chwyciłam go i wymierzyłam w człowieka przede mną. - Nie zbliżaj się, powiedziałam - O tak, teraz mój głos brzmiał o wiele pewniej... Za sprawą starego świecznika. Da.
Po chwili zdałam sobie sprawę też z tego, że nie tylko przez świecznik mogę wyglądać żałośnie. Także broniąc się, pełzając po łóżku, wyglądać musiałam niezbyt przekonująco, postanowiłam więc jak najszybciej się podnieść. I się zaczęło... To jest, najpierw szło mi w miarę dobrze - przykucnęłam na jednej nodze, pół biedy. Kiedy ją jednak wyprostowałam, potem chcąc oprzeć ciężar ciała też na drugiej, zrozumiałam, że wcześniej nie bolała mnie bez powodu. A dalej... Dalej to już jak długa upadłam przed siebie...

Ostatnio zmieniony przez Lynn (16-08-2014 o 09h31)



https://data.whicdn.com/images/302401948/original.gif

Offline

#18 16-08-2014 o 19h14

Miss'OK
Ikuna
:>
Miejsce: Nibylandia
Wiadomości: 1 502

Raven

Kilka godzin później dziewczyna ocknęła się. Jak przewidział Syriusz nie była najszczęśliwsza na świecie.  Rzucała się jak ryba wyjęta z wody. Westchnął widząc jej zachowanie. Chwyciła stary świecznik i chciała użyć go jako broni. Raven i Syriusz obserwowali ją. Kiedy zaczęła schodzić z łóżka podszedł bliżej. Jej groźny szczerze go rozbawiły. Chwycił ją w ostatniej chwili ratując przed upadkiem. Świecznik upadł z łoskotem na ziemię, pozostawiając w pomieszczeniu cichy łoskot odbijający się przez chwilę wśród ścian.
~ Nie wolno ci wstawać. Masz złamaną nogę, mocno się pokiereszowałaś spadając.
Położył ją na łóżku, nie było to trudne zważywszy na jego siłę fizyczną. W porównaniu z nim ludzie byli jak małe dzieci. Odgarnął jej włosy z czoła.
~ Doktor zabronił ci wstawać. Przyjdzie do Ciebie dziś wieczorem i sprawdzi jak Twoja noga.
Wrócił i usiadł na krześle, ona chyba podejrzewała, że została przez nich porwana. Przecież ona należy już do ich świata prawda? Spojrzał na Syriusza, ten jednak zawinął się w kłębek na brzegu łóżka. No tak wcześniej mówił, że jeśli Raven kogoś sprowadzi to sam będzie się nim zajmował. Westchnął i popatrzył na dziewczynę.
~ Jak się nazywasz? Ja jestem Raven. A kot to Syriusz.
Chciał wyciągnąć dłoń  w jej kierunku, ale był pewny, że nie odpowie na przyjazny gest. Trochę potrwa nim się do niego przyzwyczai. On też przez jakiś czas był w szoku, tak jak i reszta. Jednak do wszystkiego idzie się przyzwyczaić, ludzie mają to do siebie, że łatwo adaptują się w nowych sytuacjach. Miał taką nadzieję.
~ Mam nadzieje, że podoba ci się tum bo od teraz to twój nowy dom. - rzekł z uśmiechem na ustach, choć dziewczyna nie mogła go zobaczyć, bo pokryta szwami twarz ukryta była pod maską.

Offline

#19 16-08-2014 o 21h11

Miss'gadułka
Lynn
Powinni zrobić anime o ojcu Boruto!
Miejsce: Gdzieś między sadyzmem a przerwą obiadową
Wiadomości: 3 258

Roux

Niestety, choć w podniesienie się z łóżka oraz opór, jaki okazywałam, włożyłam dość sporo wysiłku, wszystko to było po prostu daremne. Koniec końców do tego, człowiek, którego jeszcze przed sekundą próbowałam zaatakować (o ile tak nazwać można chęć obrony starym kawałem żelastwa), musiał mi jeszcze pomóc. Sama nie wróciłabym na miejsce. Jak po chwili od niego dowiedziałam, moja noga była złamana. Byłam więc skazana na to miejsce, z czego zaraz również zdałam sobie sprawę.
Im więcej patrzyłam po otoczeniu, a także im więcej myślałam, tym bardziej w środku coś niesamowicie mnie bolało, a w głowie bardzo, ale to bardzo starałam się powstrzymać płacz. Z pewnością teraz trzęsłam się jak osika, przez co dodatkowo jeszcze było mi okropnie wstyd, przed zamaskowanym, który widział przecież przed chwilą, jak bardzo wojownicza byłam, a teraz miałam się rozkleić?! O nie. Nie mogłam. Duma mi nie pozwalała...
Aż ten mi nagle powiedział, że to miejsce jest moim nowym domem. Odwróciłam wzrok, udając że spoglądam teraz na kota, po czym przyłożyłam dłoń do twarzy, kiedy oczy zaczęły szklić mi się łzami. Tutaj? Nie, ja po wakacjach miałam wrócić do domu! Zamieszkać znów z rodzicami! Z bratem... Właśnie, co się z nim teraz dzieje?! Co z jego przyjaciółmi?! Szukają mnie? A może...
Może myślą, tak jak ja przed chwilą, że nie żyję.
W tym momencie przypomniałam sobie, co mój brat... To znaczy, co zaszło, kiedy byłam sama z bratem, bo w końcu on nie mógł tego zrobić! A więc kto? Może ten, kto wówczas z nim rozmawiał?
Na samą myśl o tej osobie, żal zastąpiła straszna złość. Łza z prawego oka, przy którym miałam dłoń, popłynęła po jej wierzchu, zamiast po policzku, a po przebyciu całej drogi skapnęła na moją bluzkę, znikając wśród włókien. Otarłam szybko oczy i westchnęłam cicho.
- Jestem Roux - przedstawiłam się, znów odważając się spojrzeć na osobie siedzącą przy łóżku. - Gdzie jesteśmy? - spytałam też zaraz dość chłodno, już nie musząc nawet silić się na jakikolwiek ton.
Zastanawiało mnie to, czy wciąż jestem na terenie miasteczka. Jeśli Raven, jak się przedstawił, nie jest tu jedyną osobą, w końcu jak wspomniał, jest tu także jakiś doktor, może więc i być osoba... Osoba, która mi to zrobiła. To nie był mój brat. Nie mógł.



https://data.whicdn.com/images/302401948/original.gif

Offline

#20 19-08-2014 o 19h20

Miss'OK
Ikuna
:>
Miejsce: Nibylandia
Wiadomości: 1 502

Raven


Uśmiechnął się szeroko gdy przedstawiła się. Gibał się na krześle i podziwiał ją z dziecięcą ciekawością.
~ Roux śliczne imię. Naprawdę. - obserwował jej twarz, wydawała się smutna. Zmartwiło go to. Może coś ją bolało? Może była głodna, albo bała się. Wtedy też zapytała gdzie są.
~ W Twoim nowym domu Roux. Dawniej zwano to miasteczko Salem, później cóż później to miejsce miało wiele nazw. Obecnie znane jest jako Miasteczko Duchów.
Wpatrywał sie w nią dalej. Nie mógł nacieszyć się jej obecnością. Choć w nocy miał towarzystwo w dzień był strasznie samotny. Niby miał zajęcia, ale to nie było to samo. Zresztą w nocy mieszkańcy woleli wykonywać swoje obowiązki i nie mieli czasu dla niego. Nie było tu też zbyt dużej liczby osób w jego wieku. Albo dorośli, albo dzieci.  Dorośli pracowali, dzieci bawiły się. Właściwie jego jedynym towarzyszem był ten stary wyliniały kot Syriusz.  ten jednak potrafił zniknąć na tydzień, wracał kiedy chciał, lub nie wracał. Pół dnia przesypiał, drugie pół marudził. Przecież on też się nie starzeje, więc nie wiedział skąd takie zmiany. Może to przez to, że zbliżał się kolejny sabat, albo przyjął kocią naturę.
~ Roux co lubisz robić? Grywasz w szachy? Warcaby? Może lubisz czytać i chciała byś bym przyniósł ci jakieś książki? Albo jesteś głodna? 
Wtedy wstał Syriusz, przeciągnął się i podszedł do niej łasząc się. Po chwili mruknął dając mi do zrozumienia, że mam go stąd zabrać.
~ Wybacz na chwilę.
Wyszedłem, a kot za mną. Oddaliliśmy się od pokoju i wtedy znów zaczął mówić.
- Nie zamęczaj jej. To człowiek oni inaczej reagują na takie sytuacje. Już nie pamiętasz? W Twoim pokoju są konserwy, ciastka i jakieś inne rzeczy. Przynieś je jej. Pewnie jest głodna.
Kot poszedł w swoją stronę, a czerwonowłosy ruszył do swojego pokoju znajdującego się niedaleko. Przywykł że całe podziemia należą do niego to też czuł się dziwnie wiedząc, że ktoś po za nim tu jest. Chwycił torbę przyniesioną przez kota i wrócił do pokoju Roux.

Offline

#21 21-08-2014 o 00h06

Miss'gadułka
Lynn
Powinni zrobić anime o ojcu Boruto!
Miejsce: Gdzieś między sadyzmem a przerwą obiadową
Wiadomości: 3 258

Roux

Czułam się... W sumie, nie potrafię znaleźć żadnych dobrych określeń, jakie pasowałyby by do mojego zdania odnośnie sytuacji, w jakiej się znalazłam. Byłam... Hm, zdenerwowana? Może raczej zirytowana dezorientacją? Zszokowana? A może bardziej zrozpaczona? Ciężko mi było poukładać sobie w głowie wszystko to, co w chwili obecnej działo się dookoła mojej osoby. Czułam się trochę tak, jakbym była postrzegana przez los jak jakiś bezmyślny, bezuczuciowy przedmiot, który może w dowolnym momencie trafić w dowolne miejsce, miotać mną aż nie trafię... No, właśnie. Tu i teraz. Ale... Czemu akurat tu, i czemu akurat teraz? Nie chciałam tak. Nie lubiłam tego miejsca, zdecydowanie mi się nie podobało. Chciałam wracać do domu, jak to mieliśmy w planach, po paru dniach podróży. Bo przecież jeszcze nie tak dawno byłam tutaj, w tym miejscu, z moim bratem. Moim bratem i jego przyjaciółmi. Którzy z resztą, stać się mieli także i moimi przyjaciółmi, na tej wyprawie. Miałam ich wszystkich poznać. A także poznać na nowo Gabe'a. To miała być podróż życia. Skromna, ale emocjonująca. Nie w taki sposób. To miała być po prostu zabawa.
A teraz? Teraz siedziałam w jakimś obskurnym miejscu, przy osobie, która w zdecydowanie niezbyt podobający się mi sposób wręcz pochłaniała mnie wzrokiem. Szczególnie tego, pomijając już jego wygląd i zachowanie, miałam serdecznie dość. Czułam na sobie jego wzrok, zupełnie jak wtedy, gdy miałam wrażenie, że ktoś obserwował mnie wcześniej, podczas zwiedzania Miasta Duchów. Czy to mógł być on? Cóż, po jego słowach albo zachowaniu niezbyt jestem w stanie to wywnioskować, choć jakby się uprzeć to swoje przypuszczenia oprzeć bym mogła nawet samym fakcie, że porównałam obserwowanie mnie teraz z jego strony do tego dziwnego zjawiska, towarzyszącego mi cały dzień. Mogłam więc spokojnie stwierdzić, że to całe zamieszanie wówczas to była także była jego sprawka. I jeszcze te dłonie, to paskudne uczucie porównywalne do przypadku, jaki czekał mnie w gabinecie strachu. Chwila moment. Nie, żeby zaraz odzywało się moje aroganckie ego, albo jestem zarozumialcem z manią prześladowczą, ale może chciał mnie tu złapać od samego początku...?
Nagle do głowy przyszła mi jeszcze jedna myśl.
Jeżeli tak by rzeczywiście było, to jakie mam jeszcze wątpliwości odnośnie jego winy co do tamtego wypadku w teatrze, przy którym złamałam nogę?
Co prawda głęboko w mojej podświadomości tkwiła cała prawda o tamtym zajściu, jednak ja wówczas wolałam być święcie przekonana, że winny temu był właśnie nikt inny jak Raven. Właściwie, to dzięki temu wszystko mi się zgadzało. Nawet głos miał podobny do tej osoby, która groziła mojemu bratu. Co ja mówię! Choć nie słyszałam go najwyraźniej, to mogę się założyć, że czerwonowłosy jest tą samą osobą, co tamten!
Podczas, gdy on zasypywał mnie falą pytań (na które z resztą nie zdążyłam odpowiedzieć), w moich oczach potęgowała się nienawiść do całej jego osoby. Na szczęście, nim zdążył się zorientować, wyszedł razem z poszkodowanym uprzednio przeze mnie futrzakiem. I wtedy serce nagle zabiło mi mocniej, kiedy poczułam w nim iskierkę nowej nadziei. Kiedy tylko zniknęli z mojego pola widzenia, zaczęłam gorączkowo rozglądać się za czymkolwiek, co pomogłoby mi stamtąd uciec. Już chciałam wstać, kiedy nie ból, a sam zdrowy rozsądek przypomniał mi coś istotnego. Przecież miałam złamaną nogę. Co ja teraz mogę zrobić, no co...
Rozglądałam się wciąż po pokoju. Niestety, zdało się to na nic, w półmroku nie potrafiłam dostrzec absolutnie nic. Za to potrafiłam wyczuć, choć w sumie to już było niemal zupełnie przypadkowe, i tak dało mi nadzieję na następną chwilę. W jednej z moich kieszeni bowiem wyczułam jakiś twardy przedmiot. Aż na chwilę wstrzymałam oddech, nie ukrywam że z jakiegoś dziwnego rodzaju ekscytacji. No tak! Przecież mam komórkę!
Popatrzyłam szybko przed siebie, jakbym bała się, że zaraz zostanę przyłapana na gorącym uczynku. Mogłam odetchnąć z ulgą. Na szczęście ani nie widziałam, ani nie słyszałam nic, co mogłoby mnie zaniepokoić. Szybko więc wyciągnęłam telefon i pierwsze, o czym pomyślałam, a także co zrobiłam, to popatrzyłam na stan baterii. W końcu nie ma szans, bym mogła ją tu naładować, a jest to prawdopodobnie moja ostatnia deska ratunku... Na szczęście nie zapowiadało się na to, bym miała z tym problem, przynajmniej przez jakiś czas... Z obecnym poziomem ładowania, jeśli będę ją traktować niezwykle, niezwykle oszczędnie, da radę przetrwać... Jakiś dzień, no może nawet dwa, ale góra... Jeden problem z głowy. Inny był taki, że... Kompletnie nie miałam zasięgu. A Internet? Ech... wyczerpałam dane komórkowe. Niech to szlag!
Czułam, jak te siły, które przed chwilą we mnie wręcz kipiały, opuszczają mnie właśnie szybciej, niż się pojawiły... By zaraz powrócić. Szybko się bowiem okazało, że zasięg w dziwny sposób się waha - w większości nie było go wcale, zaraz jednak - tu możecie wyobrazić sobie moją epicką ekstazę z tego względu - widać było jedną kreskę, dwie... I znowu brak. Poczułam, że mam dość życia, ale starałam się dalej. Podniosłam go najwyżej jak mogłam. Znów jedna. Tak się ucieszyłam, że aż ręka mi zdrętwiała, przez co odruchowo opuściłam ją. I znów brak. Już miałam ochotę rozebrać go na czynniki pierwsze poprzez bliskie zapoznanie go z jedną z tutejszych ścian, aż tu nagle... Chwilę potem trzy, cztery. Aż nie mogłam w to uwierzyć. Znowu trzy. Nie chcąc zwlekać, szybko zadzwoniłam. Do brata. To jest, zadzwoniłabym, ale nie zdążyłam, ponieważ usłyszałam ciche skrzypienie otwierających się drzwi. Z prędkością światła wsunęłam telefon pod jedną z poduszek, oddychając wewnętrznie z ulgą, widząc w przejściu jedynie kota. Wolałam jednak nie ryzykować, bo w każdym momencie przecież po nim mógł pojawić się i jego przypuszczalny właściciel, nie wyciągałam więc więcej urządzenia. I miałam rację, choć przyznaję ją sobie z niechęcią - osoba wyżej wymieniona pojawiła się tu niedługo potem, z jakąś torbą w ręku. Przyznać muszę, że na chwilę nawet zamiast patrzeć na niego ze wstrętem, zaczęłam lekko się ciekawić, mianowicie zawartością ów bagażu. Co mogło tam być? Starałam się jednak także pozostać czujna, nie mogłam sobie pozwolić na zbyt długą koncentrację na tym przedmiocie. Przybrałam więc twarz pozbawioną jakiegokolwiek wyrazu. Niech nie myśli, że mnie to cokolwiek obchodzi. Właśnie, może jak będę się tak zachowywać, przestanie się mną interesować?



Wacław w trakcie pisania wybierał sobie tak "idealne" miejsca do spania, że podam to za powód takiego zwlekania z postem. (Jestem taka szczęśliwa <3)

Ostatnio zmieniony przez Lynn (21-08-2014 o 00h06)



https://data.whicdn.com/images/302401948/original.gif

Offline

#22 22-08-2014 o 18h09

Miss'OK
Ikuna
:>
Miejsce: Nibylandia
Wiadomości: 1 502

Raven

Szedł do pokoju pełen nadziei. Właściwie to można rzecz, że teraz tylko ona podtrzymywała jego dobry nastrój. W myślach już planował, że pokaże jej miasteczko gdy tylko wyzdrowieje. Przedstawi ją mieszkańcom. Wbrew pozorom nie są tacy straszni jak się wydawało. W sumie to zmienił się tylko ich wygląd nie charaktery. Gdy wszedł do pokoju jego uwadze nie umknęło jej przyglądanie się. Była ciekawa co jest w torbie uśmiechnął się. Podszedł po posłania i położył torebkę obok niej. Nic specjalnego. Kilka puszek z konserwami,  napojami i jakieś hermetycznie zapakowane ciastka. Liczył, że o wystarczy.W tej chwili go olśniło. Jeśli będzie trzeba ukradnie jakieś warzywa z ogródka cioteczki Marg, chyba się nie obrazi jeśli ktoś w końcu by je zjadł? Na pewno nie! Wciska je wszystkim na lewo i prawo. Nocami jej ulubionym zajęciem było grzebanie w ziemi i zachwycanie się marchewką którą posadził. Dawniej pracowała jako bileterka więc teraz nie miała za wiele pracy.   
- Mam nadzieję, że to ci wystarczy Roux. Następnym razem przyniosę ci lepsze rzeczy.
Rzekł to cicho, ale nadal zachwyconym tonem. Po prostu nie mogło dotrzeć do niego, że jego plan jednak się udał. Był jak małe dziecko które dostało szczeniaka. Cieszyło się z niego, kochało go, ale widziało, że piesek jest nieszczęśliwy jednak nie mogło zrozumieć, że piesek tęskni za bliskimi. Tak też było w tym wypadku, choć Raven nie miał zamiaru traktować Roux jak szczeniaka. Choć w sumie gdyby mógł chciał by jej dać teraz gwiazdkę z nieba by zobaczyć uśmiech na jej twarzy, zamiast zimnej pogardy i obojętności.

Offline

#23 23-08-2014 o 01h15

Miss'gadułka
Lynn
Powinni zrobić anime o ojcu Boruto!
Miejsce: Gdzieś między sadyzmem a przerwą obiadową
Wiadomości: 3 258

Herbatka - jest. Kiciuś na kolanach - jest. Wena - E... Znajdzie się po drodze. Piszemy!

Roux

Choć osoba, przy której powinnam zachowywać się jak najbardziej dyskretnie i naturalnie, byleby tylko nie wywęszyła mojego sekretu, znajdowała się właśnie w jednym pomieszczeniu ze mną, i tak myślałam, że zaraz umrę od palpitacji serca. Serio, a wszystko dlatego, że myślami wciąż byłam przy zbawiennym obecnie dla mnie, tkwiącym teraz pod miękkim materiałem poduszki urządzeniu. A co, jeśli Gabriel zaraz po mnie oddzwoni (przecież musi się martwić po tym, jak rozdzielono nas w teatrze, z pewnością), a ja mam niewyciszone dźwięki? Nie... Pamiętam. Jak wychodziliśmy z samochodu, wyciszałam, co by nikt nam dziś nie przeszkadzał. Na moment, dosłownie ułamek sekundy, uspokoiłam się, by przypomniało mi się co innego. Przecież potem z powrotem włączyłam dźwięki, po tym jak zgubiliśmy się a oni nie mieli się jak ze mną skontaktować. I znów do zdenerwowanie.. Błagam, błagam, niech nikt nie dzwoni, przynajmniej na razie... Ja wiem, pewnie, ba, na pewno mnie teraz szukają, w końcu nie mogliby mnie tu żywej pozostawić na pastwę losu. I pastwę Ravena.
- Mam nadzieję, że to ci wystarczy Roux. Następnym razem przyniosę ci lepsze rzeczy. - powiedział ściszonym głosem, jednak tak jakby rozmawiał z co najmniej jakimś swoim Mistrzem, czy kij wie czym jeszcze... Błagam, ale chyba nie ma mnie za jakieś drugie wcielenie kogośtam, prawda?! Cóż, co prawda nie wiem, po co mnie tu zabrał... Dobra, nie, ruksiowy mózgu, przestaniesz ty wreszcie knuć teorie spiskowe? To jest, ja byłam wciąż przekonana święcie, że Gabe dobry, nic nie chciał mi zrobić, tymczasem o całe zło, jakie mnie dzisiaj spotkało oskarżając Ravena, ale jednocześnie też bardzo starałam się nie popaść w obłęd.
Zaraz też przyszła mi do głowy pewna myśl. Żeby naprawdę nie zwariować, potrzebne mi towarzystwo. A że tylko on tu jest, niestety, innego wyboru nie mam - muszę z nim rozmawiać. Ale jednak dzięki temu, może uda mi się wyciągnąć jakąś przydatną informację? Zaufanie też się przyda... Jeśli wystarczająco będzie mi ufał, spokojnie będę mogła zostawać tu sama na długo, a wtedy może zdołam się z kimś, kimkolwiek, skontaktować? Postanowiłam więc w tamtym momencie, że póki mam jeszcze możliwość łączności ze światem zewnętrznym, zmienię taktykę.
Zajrzałam wreszcie do tej torby, którą przyniósł. Pełna była żywności, do jakiej przywykłam już przez ostatnie dni spania w samochodzie i oglądania ruin różnych dziwnych miejsc. Hehe, nigdy bym się nie spodziewała, że będę musiała jeść to dłużej, niż podczas wyjazdu. Choć, jakby nie patrzeć, on dalej trwał... Przynajmniej miał trwać.
- Dziękuję - odpowiedziałam, równie cicho co on, jakby bojąc się, że w obecnym momencie nie powinnam odzywać się głośniej. I postanowiłam jakoś choć zacząć zarzucać sieci. - Nic nie szkodzi. Rozumiem, że inni też muszą coś jeść - powiedziałam, starając się nie przejmować jego wzrokiem, a skupiać się wyłącznie na moich zamiarach. Skoro wspominał wcześniej o medyku, niewykluczone, że i on jest jednym z nich, postaci z domu figur niezbyt woskowych. Chciałam to wiedzieć, postanowiłam więc co do nich zagadnąć, bo skrycie liczyłam, że może któreś z nich będzie w stanie mi pomóc... - W sensie, ktoś tu jest, poza nami, prawda? Widziałam ich... Chyba - stwierdziłam, jednak jakby wahając się. W rzeczywistości chciałam się tylko upewnić, czy aby na pewno nie miałam zwidów. Choć przecież na jedną z atrakcji turystycznych mi to nie wyglądało... Było zbyt realne, za mało przypominało banalne atrapy.



https://data.whicdn.com/images/302401948/original.gif

Offline

#24 23-08-2014 o 02h13

Miss'OK
Ikuna
:>
Miejsce: Nibylandia
Wiadomości: 1 502

Raven

Jej nagła wdzięczność i zainteresowanie wzbudziły w niebijącym już od dawna sercu chłopaka dziwne uczucia. Jedna z jego pokiereszowanych dłoni wylądowała na klatce piersiowej. Był zaskoczony, szczęśliwy i jednocześnie coś mówiło mu, właściwie to był to Syriusz i jego ciągłe marudzenie, że powinien zachować dystans do tej dziewczyny. Tylko czemu? Jej nagła zmiana reakcji mogła być spowodowana stanem w jakim się znajdowała, w końcu ból mógł utrudniać jej wcześniejsze reakcje, szok i inne czynniki. Tak. Raven ciągle chciał tłumaczyć siedzącą przed nim dziewczynę. Jej uroda sprawiała, że miał wrażenie, iż jest najsłodszym, najmilszym i najbardziej uroczym stworkiem na świecie. To też nie mógł tak po prostu oskarżać jej o bycie podstępną. Jednak jakaś cząstka zdrowego rozsądku i może lęku nie pozwoliła mu od razu opowiadać jej jak cudowne jest to miasteczko. Gdy stwierdziła, że inni też muszą jeść popatrzył na nią wystraszony.
~ Za mało? Przepraszam myślałam, że to wystarczy. - jego głos był jak u smutnego szczeniaka i lekko się podłamał.
~Inni, cóż jest nas niewielu, nie każdy przetrwał, ale nie pora na to. Widziałaś małą cząstkę Roux. - Wiedział, że już powiedział zbyt dużo. Musiał jakoś szybko to przerwać, inaczej zacznie zadawać więcej pytań i może histeryzować. Nie chciał narażać jej na żadne negatywne uczucia więc postanowił trzymać język za zębami.
~Wyjaśnię ci wszystko jak tylko twoja noga wyzdrowieje. Dobrze? - chciał powiedzieć, że oprowadzi ją po miasteczku i pokaże wszystko, ale oczami wyobraźni widział już Syriusza syczącego na niego jakim to durniem jest. Raven miał to do siebie, że często działał zbyt szybko, choć wiek powinien już odbić swoje piętno na jego dość wiekowym umyśle, on nadal zachowywał się jak dziewiętnastolatek. Cóż właściwie tym był do czasu, aż wszystko się nie zaczęło. Czerwonowłosy podział teraz siedzącą na łóżku dziewczynę i oświeciło go, że powinien poszukać jakichś odpowiednich dla niej strojów. Nie wypadało by dziewczyna przebywała w tym samym pobrudzonym stroju, po za tym tutejsi mieszkańcy uwielbiali przebieranki, co sprawiało, że ubrań było tu pod dostatkiem. Coś na pewno powinno pasować, myślał zapominając już, że miał pozostać na początku nieco zdystansowanym do dziewczyny.

Offline

#25 28-08-2014 o 11h52

Miss'gadułka
Lynn
Powinni zrobić anime o ojcu Boruto!
Miejsce: Gdzieś między sadyzmem a przerwą obiadową
Wiadomości: 3 258

Roux

O ty mendo jedna... Już ja Ci dam... W co ty pogrywasz? Ja się tu ładnie płaszczę, grzecznie odpowiadam, staram się nie nawijać jak obłąkana, a ty mi tu tak?! Byłam zła, nie wiem, czy bardziej na niego, czy sama na siebie, że wpadłam na tak głupi pomysł jak próba przekonania go do siebie. Choć na dłuższą metę, może by poskutkowało... Nie, dobra, zostajemy przy tym. W końcu, nie przesadzajmy. Ja rozumiem, on nie ma też jeszcze do mnie całkowicie przekonania, przecież kto normalny sobie ot tak komuś zaufa. Do tego potrzeba czasu. Jednak mój czas na ucieczkę odliczany był przez wytrzymałość mojej baterii, a choć starałam się być cierpliwa wiedziałam, że nie pociągnie ona zbyt długo. A mimo to starałam się być miła dla osoby, którą w głębi siebie tak naprawdę szczerze nienawidziłam, za to co zrobił mnie i mojemu bratu.
- Nic takiego nie powiedziałam. Pewnie, że wystarczy - powiedziałam, starając się go pocieszyć, bo najwyraźniej był trochę zawiedziony moją reakcją. A przecież, skoro już obrałam taką taktykę, musiałam to ciągnąć dalej.
Potem zaczął wreszcie mówić o tym, co tak naprawdę mnie obchodziło. Chciałam jednak także wszystkie jego słowa przemyśleć tak dokładnie, by może w nich znaleźć rozwiązanie na moje problemy. Niestety, takie główkowanie za dobrze nigdy mi nie szło.
- Ech... Niech będzie - powiedziałam, głosem nieco zawiedzionym i smutnym, tak też i czując się w rzeczywistości. Ale cóż, przecież nie spodziewałam się chyba, że na jedno moje słowo zacznie mi sypać informacjami jak z rękawa. - Ale po prostu... Źle się z tym czuję, niemalże nic nie wiem o tym miejscu, jest strasznie obce - wymamrotałam, zaciskając słabo dłonie w pięści. Co prawda, najpierw kierowała mną sama chęć zagrania na jego emocjach, ale po chwili jednak, no cóż, zdałam sobie sprawę, że jakby nie patrzeć, czułam się dokładnie tak, jak mu to właśnie przedstawiłam. Wiedziałam, że jestem dalej w tym samym miejscu, co przed wypadkiem. Ale tak naprawdę nic o nim nie wiedziałam. Bez przyjaciół u boku czułam się niezwykle bezsilna... A może to zmyślanie, ten kit, który chciałam wcisnąć Ravenowi, już tak mnie pochłonął? Nie, raczej wątpię. Nigdy takie uczucia nie brały góry nade mną z takiego powodu. Poza tym, na razie, to ja pochłonięta byłam myśleniem o tym, co zdołałam się od niego dowiedzieć.
Wiedziałam tylko, że skoro widziałam ich małą cząstkę, może tu być ich więcej, a więc ktoś tu może się pojawić. Możliwe, że ktoś, kogo pojawienia się tu czerwonowłosy się nie spodziewał, a jednocześnie ktoś, kto z nieistotne, czy wielką czy też nie chęcią pomoże mi się stąd wydostać. Z drugiej strony stwierdzenie, że jest ich niewielu, nie każdy przetrwał... Może chodziło mu o to, że przeżyła tylko ta mała cząstka właśnie? Miałam za wiele niewiadomych na chwilę obecną, poza tym on wiedział o tych ludziach (o ile wciąż byli oni ludźmi...) o wiele więcej ode mnie. Kiedy tylko ta myśl pojawiła się w mojej głowie, ja wiedziałam już, że na ludziach niezbyt będę mogła tu polegać. Więc naprawdę, zostaje mi tylko telefon, i nadzieja, że ktoś się tym zainteresuje...



https://data.whicdn.com/images/302401948/original.gif

Offline

Dyskusja zamknięta

Strony : 1 2