Link do zewnętrznego obrazka
Ogłuszający huk, a potem chwilowa ciemność. Chłopak nie był do końca pewien co dokładnie się wydarzyło, wiedział tylko że z trudem oddycha, cóż biorąc pod uwagę siłę z jaką energia jaka pojawiła się podczas wybuchu cisnęła nim o ścianę pobliskiego budynku. Syknął cicho z bólu i podniósł się powoli, po czym rozejrzał dookoła. Momentalnie przeszła mu ochota do narzekań, gdy zobaczył w jakim stanie byli inni. Z niektórych naprawdę niewiele zostało, więc jasnowłosy mógł mówić o tym, że miał naprawdę sporo szczęścia, bo choć poobijany to chociaż był nadal w jednym kawałku.
Przełknął ślinę i ruszył przed siebie chcąc się zorientować ile osób przeżyło to zdarzenie. Niestety im dłużej szedł tym bardziej ocierał do niego fakt, że raczej niewielu pozostało przy życiu. Warknął w myślach przeklinając Claritas, bo w końcu kto inny mógł być temu winien? Raczej nikt inny by ich nie zaatakował. Zaklął siarczyście i ruszył na obrzeża obozu licząc, na to że tam zniszczenia będą mniejsze, jak i na to że tam spotka więcej ocalałych. Niestety gdy dotarł we wcześniej wspomniane miejsce zauważył, że i tutaj zniszczenia są równie imponujące.
Nie kontrolując tego odruchu uderzył z całej siły w złamane na pół drzewo, które było najbliżej niego, chcąc w ten sposób wyładować skumulowaną w nim złość. Niewiele mu to dało. Powoli zaczynał czuć zwykły smutek, może i nie był towarzyski oraz nie spędzał wiele czasu ze swoimi, ale mimo wszystko nie cieszyła go śmierć jego towarzyszy.
Forum - Missfashion.pl, gra o modzie dla dziewczyn!
#26 21-07-2014 o 21h38
#27 25-07-2014 o 20h44
Link do zewnętrznego obrazka
Szła powolny krokiem, szok w którym się znajdowała nie chciał ustąpić. Jako kapłanka była przygotowywana na widok umierających ludzi. Jednak nie na tragedię jaka własnie rozgrywała się na jej oczach. Z oczu płynęły jej łzy których nie potrafiła powstrzymać, tylu ludzi musiało zginąć, bo co ktoś wymyślił sobie że oni nie mają praw i wystarczy im mała ciemna planetka. Planeta którą teraz niszczyli wybuchami, wojnami, a nawozili krwią i ciałami poległych. Rozglądała się, coraz bardziej tracąc nadzieję na znalezienie żywych towarzyszy. Wędrowała tak jeszcze przez chwilę, całkiem tracąc nadzieję gdy dostrzegła stojącego pod drzewem białowłosego mężczyznę. Zamiast podejść do niego wytworzyła barierę chroniącą jej ciało w razie ataku. Skryła dłoń za plecami wytwarzając małą kulę energii by w razie czego odepchnąć przeciwnika i móc uciec. Nie rozumiała tego, przecież pierwszym odruchem kapłana jest ratować nie zabijać. Pomyślała, że to muszą być realia wojny. Heroizm najczęściej odkładany jest na bok, przeważa chęć przeżycia, co przecież kłóciło się z zasadami wpajanymi jej jako kapłance.
~ Kim jesteś? - zapytała mężczyznę nieco podejrzliwie. Może to było głupie pytanie, ale w tej sytuacji Kerra uważała, że najlepiej pozostać nieufnym w stosunku do innych.
#28 26-07-2014 o 17h34
Link do zewnętrznego obrazka
Klnięcie w myślach przerwał mu delikatny kobiecy głos, podniósł więc wzrok, który do tej pory skierowany był na ziemię i spojrzał na dziewczynę wpatrującą się w niego z nieufnością wręcz wypisaną na twarzy. Nie spodziewał się, że nawet będąc rannym może wyglądać na tyle groźnie by wystraszyć kogokolwiek, ale cóż jak widać jednak nadal stwarzał niezłe pozory groźnego wojownika, plus dla niego. Przez chwilę postanowił zignorować jej pytanie i po prostu dokładnie się przyjrzeć owej kobiecie. Strój jaki nosiła, dość jasno wskazywał nie tylko jej przynależność do kraju z jakiego pochodził także i on, lecz na dodatek był cenną informacją na temat jej profesji. Nie kojarzył zbytnio tej dziewczyny, więc pewnie musiała być nowa, w końcu kapłanów i kapłanek nie było w obozie zbyt wielu, z tego też powodu wszyscy byli łatwi do rozpoznania.
-Żołnierzem z Sordes, a biorąc pod uwagę twój strój, także jednym z twoich, jeśli mogę tak to ująć.-odpowiedział nadal uważnie ją obserwując i czekając na jej reakcję.
-Choć nie przypominam sobie bym widywał ciebie w obozie.-dodał po chwili nieufnym tonem. Prawdę mówiąc nie wierzył by mogła być z wrogiej grupy, ale warto było się upewnić. Jednakże gdyby doszło do walki to zapewne mógłby bez trudu ją pokonać, szczerze wątpił by brązowowłosa była w stanie wyrządzić mu jakąkolwiek krzywdę, wydawała się zbyt bezbronna. W sumie była taka drobna, że mógłby ją złamać jedną ręką, no chyba że jej zdolności z zakresu magii były spore, wtedy faktycznie ich starcie mogłoby zostać nazwane walką.
#29 28-07-2014 o 20h27
Link do zewnętrznego obrazka
Link do zewnętrznego obrazka
Na jej odpowiedź nie wiedziałem czy mam płakać czy się śmiać. Przecież jest już jakiś czas na tej planecie a jeszcze nie przyzwyczaiła się do takich sytuacji? Wziąłem głęboki wdech by tylko nie marnować czasu na kłótnie z tą niezdarą i zaraz wypuściłem je. Gdy skończyła obserwację przez łzawe oczy tego wszystkiego oddaliła się. odprowadziłem ją jeszcze wzrokiem myśląc czy czasami gdzieś po drodze nie zemdleje. I zaraz zabrałem się za dalsze oszacowanie strat.
Było mi wiadome, że tak się to skończy. On zapewne nawet nie wiedział co robi a cała ta zgraja kręcąca się wokół niego mu nie pomagała. Przeżyli tylko ci, którzy wypełniali swoje obowiązki chronienia tego starca.
Po wyliczeniu i rozpoznaniu ludzi postanowiłem zabrać się za sprzątanie gdyby teraz to wszystko zobaczyli nasi wrogowie na pewno wykorzystali by to. Pokazując co mają robić reszta żywych zabrałem się za przenoszenie ciał w jedno miejsce by je dobrze schować a gdy przyjdzie ta rudawo włosa z innymi wtedy będziemy mogli skupić się na ich pochówku, choć nie wiem czy to jest teraz takie konieczne. Zamiast mieć lżej mamy jeszcze więcej roboty i po co?
#30 29-07-2014 o 21h17
Link do zewnętrznego obrazka
Another star has fallen without a sound
Another spark has burned out in the cold
Another door to barrens standing open
And who is there to tell not to give and not to go
Link do zewnętrznego obrazka
Link do zewnętrznego obrazka
" Myślisz, że dałabym radę pogodzić tych ludzi?
Ależ oczywiście, że chcę! Mam dość trupów pod nogami "
Link do zewnętrznego obrazka
i m i ę → Erishuka
p r z e z w i s k o → Eri, Rishu
r ó d → Nieznany
p o c h o d z e n i e → Caelum
w . c i e l e s n y → Około 18
w . r z e c z y w i s t y → Przestała liczyć
p ł e ć → Niepodważalnie piękna panienka
r a s a → Claritas rodzaju mag
o r i e n t a c j a → Dość dobra
s . c y w i l n y → Kto to wie?
k . w ł o s ó w → Złoto mieniące się w słońcu
k . o c z u → Jasny błękit nieba
w z r o s t → 163 centymetry
w a g a → Odpowiednia do wzrostu
Link do zewnętrznego obrazka
" Kiedyś trzymałam się nadziei, że po mnie wrócą.
A potem przypominam sobie, że dla nich nie istnieję. "
Link do zewnętrznego obrazka
u s p o s o b i e n i e
A czemu sam się nie przekonasz
Biedy wędrowcze zamknięty w świecie
Który nigdy nie istniał i istnieć nie będzie
h i s t o r i a
Erishuka urodziła się jako dziecko
jednej z gwardzistek z Claritas.
Niestety będąc w trakcie
kolejnej krwawej wojny w Terra,
kobieta postanowiła nie wystawiać
małej córeczki na niebezpieczeństwo,
pozostawiając ją w jednej z jam.
Nigdy jednak po nią nie powróciła,
a mała dziewczynka wychowywała się
w otoczeniu zwierząt oraz czasem wojaków
przebywających na tejże ziemi.
Mag Michael był jej bliskim przyjaciel
i to on nauczył ją najwięcej rzeczy typowo ludzkich.
Pisanie, czytanie, liczenie, mowa.
Link do zewnętrznego obrazka
Kim jest Erishuka? Dla was można powiedzieć, że kimś w rodzaju Mistrza Gry.
To ona pociąga tu za sznurki, jako jedyna potrafi ponownie otworzyć wyjście.
Zasady naszej zabawy są oczywiste - musicie się pogodzić,
bo w innym wypadku Erishuka was nie wypuści.
Zresztą wszystko jeszcze wyjaśni,
kiedy przybędzie w odwiedziny
do waszych obozów.
Ostatnio zmieniony przez Odella (29-07-2014 o 21h28)
#31 30-07-2014 o 13h35
Link do zewnętrznego obrazka
Brązowowłosa czekając na reakcję ze strony chłopaka, zdążyła jeszcze omieść wzrokiem rozmiar tragedii jaki ich spotkał. Wyraźnie ociągał się z odpowiedzią, dziewczyna wykorzystała to by dokładniej przyjrzeć się chłopakowi. Wysoki i silny, cera chłopaka wyraźnie kontrastowała z białymi jak śnieg włosami chłopaka. Gdy usłyszała drugą część jego wypowiedzi uniosła jedna brew. Czyżby chłopak brał ją za szpiega? No pięknie. Wyciągnęła za pleców dłoń na której kumulowała się sporych rozmiarów już kula energii. Patrząc chłopakowi w oczy, nieco ostrzegawczo, zgasiła ją zaciskając dłoń w pięść. Westchnęła spoglądając w brązowe oczy chłopaka.
~ Nie widziałeś bo dziś przybyłam.- rzekła do niego. Nie widziała jakiegoś szczególnego powodu, by tłumaczyć się komuś po co pojawiła się na planetę, którą i tak zaraz miała w planach opuścić. Podeszła do niego bliżej, jej wzrok wyraźnie badał jego ciało. Był to odruch wyuczony, przeżyli silny wybuch, ktoś kto wyszedł by z niego chociaż bez jednego zadrapania miał by niebywałe szczęście.
~ Ranny? - zapytała nieco automatycznie, fachowym tonem. Sama zaczęła szukać w swojej sakwie, przyczepionej do kapłańskiego pasa odpowiednich ziół. Podała mu mały ususzony listek, nadal na niego nie patrząc. Oceniała ile przydatnych rzeczy ma przy sobie.
~ Włóż to pod język, stłumi nieco ból, ostrzegam jednak, że smakuje paskudnie. - z jej tonu zniknęła cała podejrzliwość czy niepewność, teraz była w swoim żywiole.
#32 30-07-2014 o 18h14
D a t e E i n a r S i l v e
Z kroczenia w stronę dotychczasowego celu, który sobie obrał - a był nim źródło wybuchu i tym samym centrum obozowiska, oderwał go kobiecy głos wypowiadający jego imię. Zatrzymał się, starając się namierzyć skąd dopływa... A dobiegał on z szczeliny, która wytworzyła się z powodu trzęsienia ziemi. Podszedł do samej krawędzi i zauważył znaną mu dziewczynę. Morri.
- Moment, zaraz wyciągnę Cię stamtąd.
Przyklęknął na jedno kolano tuż przy świeżo powstałej szczelinie, patrząc na nienaturalnie wykręconą nogę blondwłosej. Cholera - syknął w własnych myślach. Więc podanie jej ręki i wciągnięcia na górę nie wchodziło w grę. Wyprostował się, a robiąc krok w przód zeskoczył w dół. Lądując na kucki zamortyzował upadek, już kilka sekund po tym znajdując się przy dziewczynie. Wzrok ciemnowłosego powędrował na kostkę Morri, kręcąc głową. Oderwał fragment z dolnej części swojego skórzanego kaftanu w formie prowizorycznego bandażu.
- Mogę?
Zapytał wskazując skinieniem głowy na nogę, a nie słysząc sprzeciwu po krótkiej chwili potrzebnej na usztywnienie skręconej kostki, zaczął się rozglądać za ewentualnym wyjściem z szczeliny. Jedyną drogę aktualnie stanowiły korzenie... którymi najprawdopodobniej już wcześniej starała się wydostać dziewczyna. Nie oczekując na okrzyk sprzeciwu, przerzucił jej dłonie przez własne barki tak, aby przyczepiła się do pleców Date'go.
- Trzymaj się mocno.
Ledwo to wypowiedział, a za pomocą silnych barków z obciążeniem w postaci Morri zaczął wspinać się po konarach ku górze. Długo mu to nie zajęło, zanim wydostali się na zewnątrz.
#33 01-08-2014 o 05h27
Dziewczyna nie odpowiedziała.
Młoda czarodziejka postanowiła więc podejść bliżej, cały czas w pogotowiu trzymając moc magiczną. Kobieta przecież mogłaby ją zaatakować w każdej chwili. I co ona robiła tak blisko terytorium obozu Claritas? Nie dość, że wielu ich już nie było przed katastrofą, kiedy to większość po prostu została zabita podczas wielu bitew, albo wróciła do domów, to teraz... teraz praktycznie nikt się nie ostał.
Wielu umarłych i szczęśliwcy, tacy jak ona, którzy jakimś cudem przetrwali najgorsze chwile, związane z latającymi odłamkami, siłą wybuchu... a może nawet jacyś Sordes tutaj byli? Może to wszystko było ich winą?
W końcu nie widziała samego miejsca klęski.
Nie była przy tym obecna.
Szła teraz powoli w stronę zapłakanej kobiety. I dopiero kiedy do niej dotarła, zobaczyła, kim ona jest dokładnie.
Miała na sobie mundur Sordes, co na początku wystraszyło Tanay. Na początku. Już po chwili odetchnęła z większą ulgą. Kobieta pochodząca z Inferno miała na swoim ubraniu ślady krwi. Jej krwi. Zaplątała się w linki, będące niegdyś częścią pułapki dla osób, takich jak ona. Zwiadowca? Zabójca? Posłaniec? Nieważne. Wróg.
Przez jej klatkę piersiową zaś przebity był fragment.. czegoś. A może raczej wbity. W plecy. Dlatego Tanay nie zauważyła tego z początku.
Poczuła jednak pewien szacunek do kobiety. Zmarła, więc nie zrobi jej krzywdy. I na tyle odważna, że chciała się wedrzeć do obozu. Zachodząc całkiem daleko.
Podeszła po kruchych deskach, skrzypiących pod jej ostrożnie stawianymi krokami. Jeśli dobrze kojarzyła teren, poniżej niegdyś znajdowała się studnia. Została zabita, aby nikt przypadkiem do niej nie wpadł. Podłoże teraz było z lekka osmalone i bardziej kruche, zapewne poprzez wybuch.
W momencie, kiedy zaczęła spalać linki wokół kobiety, magia wymknęła się jej spod kontroli. Płomienie objęły całą byłą mieszkankę Sordes, sprawiając, że mechanizm wiążący ją puścił nagle, a denatka zamiar ostrożnie skończyć w ramionach czarodziejki, spadła na deski, które się pod nią zawaliły.
Tanay nie miała nawet jak uciec, czego się złapać.
Lita skała, z której zbudowana była studnia, nie dawała żadnego oparcia dla rąk.
Spadając w dół, zamknęła oczy, czekając na nieuchronne.
Może ktoś inny będzie miał więcej szczęścia.
Link do zewnętrznego obrazka
Ailis przystanęła na chwilę, aby porozmawiać ze znajomym kapłanem, kiedy zatrzęsła się ziemia, a ona sama upadła na glebę.
Wszystko w kilku chwilach odwróciło się do góry nogami. Tego wieczora, miały być huczne zabawy, wiwaty i oklaski. Największe zwycięstwo nad Sordes.
Lecz tego nikt się nie spodziewał.
Huk ogłuszył uzdrowicielkę na chwilę, zaś światło oślepiło. Jedyne co widziała, to przerażającą biel. Do jej nozdrzy uderzył zapach, którego tak nienawidziła. Który kojarzył jej się z wojną, z okrucieństwem. Był tym, z czym ta młoda dziewczyna starała się walczyć. Zbyt dużo krwi zostało przelanej w przeciągu wielu lat wojen.
Metaliczny zapach owej substancji był bardzo silny.
Kiedy tylko Ailis odzyskała zmysły, zobaczyła widok, jaki od zawsze ją niepokoił. Nie. Niepokój to zbyt niewinne, zbyt błahe słowo na to, co działo się teraz.
To było... przerażające.
Dachy zapadły się, namioty, nieliczne budynki... w obrębie jej widoku wszystko płonęło. Ludzie leżeli martwi, lub uciekali przed śmiercią... która mogła dosięgnąć ich teraz ze wszystkich stron.
Jednak ona nie czuła dymu. I szczerze mówiąc, co raz mniej odczuwała zapach krwi. Na początku nie zdała sobie z tego sprawy, pochłonięta widokiem. Kiedy i on zaczął się zamazywać, a głowa robiła cięższa, szybko zbadała swoje ciało.
Nie wiedziała, jakim cudem nie zauważyła ostrych prętów, na które upadła. Zapewne szok zniwelował ból, który teraz przerodził się w tępe uczucie. Strach ścisnął jej gardło. Jeszcze trochę, a straci za dużo krwi.
Obadała się szybko za pomocą magii leczenia, jednak szybko zauważyła, że prawdopodobnie nawet z czyjąś pomocą, nie miałaby szans na przeżycie.
Nigdy nie myślała, że umrze w ten sposób.
Kto tak naprawdę myślał? Z pewnością nie kapłan, strzegący tyłów drużyny lub cały czas przesiadujący w obozie, któremu zależało jedynie na chronieniu innych. Na leczeniu.
Zamknęła zapłakane oczy.
I zasnęła.
S p r a w y o r g a n i z a c y j n e
N o . 1
Dwie użytkowniczki zrezygnowały
z brania udziału w tym opowiadaniu.
Opisane zostało zniknięcie ich postaci z gry,
a wkrótce dołączą dwie nowe.
Z r e z y g n o w a ł y
T a m i s
jako dwudziestoletnia kobieta rasy Claritas,
pochodzenia Caelum.
||Tanay Akumura||
M a n i a a a 8
jako dziewiętnastoletnia kobieta rasy Claritas,
pochodzenia Caelum.
||Ailis Morag||
D o ł ą c z a j ą
O d e l l a
jako (wyglądająca)
na osiemnastoletnią kobietę rasy Claritas,
wychowana na Terre.
||Erishuka||
M i n w e t
~ brak danych ~
Link do zewnętrznego obrazka
Date na szczęście ją zauważył. Mogła spokojnie odetchnąć z ulgą. Widok znajomej twarzy dał jej nadzieję. No wydostanie się z tego dołka.
Chłopak na początku przykląkł w miejscu, w którym zaczynał się spadek. Nim dziewczyna zdołała cokolwiek powiedzieć, zeskoczył na dół, robiąc to w dość widowiskowy sposób. Cóż, Morri musiała się przyznać, że nawet gdyby wyciągnął do niej tylko dłoń, ona nie miałaby jak się podciągnąć.
Ku jej zaskoczeniu, chłopak od razu niemal zwrócił uwagę na jej nogę. Nie spodziewała się takowej reakcji. Znajdując odpowiednie materiały - w postaci fragmentu własnego ubioru oraz odpowiedniego przedmiotu do usztywnienia - zaraz zabrał się za obwiązywanie jej nogi. Nie sprzeciwiła się. Przeciwnie, na jego pytanie kiwnęła lekko głową, chociaż nie była pewna, czy on to dosłyszał.
Zaraz potem chwycił jej dłonie, pomagając jej usadowić się na jego plecach. Chwyciła się mocno, tak jak powiedział. Ruszył tą samą drogą, którą ona sobie wcześniej obrała za wyjście, jednak tym razem wszystko potoczyło się dobrze.
Już chwilę potem znajdowali się na powierzchni.
Morri oderwała się od swojego wybawcy, schodząc ostrożnie na ziemię tak, aby nie stawać na rannej nodze. I co ona teraz zrobi, ledwo mogąc chodzić? Zaraz jednak oderwała swoje myśli od kostki i skierowała się w stronę wojownika, patrząc nań z wdzięcznością w oczach.
- Dziękuję, Date. Sama nie wiem, czy bym sobie poradziła - stwierdziła, lekko zażenowana. Takie rzeczy nie powinny jej się przytrafiać, nie po tylu latach treningów i walki.
A jednak czasem pech musiał wtrącić swoje trzy grosze.
Spojrzała teraz w kierunku obozu i aż wciągnęła powietrze ze zdziwienia, widząc niedaleko... niewiele. A to co było, wydawało się zostać w... rozsypce.
Co z innymi?
- Ch... chodźmy do obozu... - powiedziała cicho, nie ufając głosowi i cały czas wpatrując się w krajobraz przed nią.
A jeśli są jacyś ranni?
I co się właściwie stało?
Zapominając na chwilę o kontuzji, zrobiła szybki krok w przód, po czym niemal zgięła się w pół i syknęła z bólu.
To będzie trudne.
Ostatnio zmieniony przez Madelleinee (01-08-2014 o 05h43)
#34 01-08-2014 o 12h39
Link do zewnętrznego obrazka
Mimowolnie się uśmiechnął widząc lekką irytację dziewczyny, którą wywołała jego sugestia. Jednakże gdy tylko się w tym zorientował natychmiast przybrał swój standardowy, obojętny wyraz twarzy. Gdy brązowowłosa podchodziła bliżej nawet za bardzo nie zareagował, tylko obrócił się tak by teraz stać do niej przodem a nie bokiem. Dopiero w momencie, w którym stanęła naprzeciwko niego zauważył, że w rzeczywistości byłą jeszcze niższa niż myślał, ale w sumie przy nim wiele osób można było nazwać niskimi. W odpowiedzi na jej wytłumaczenie tylko kiwnął głową, ale nie zamierzał drążyć tematu, bo i po co miałby to robić? Gdyby chciała powiedzieć coś więcej to zrobiłaby to sama, choć w duchu był wdzięczny, że nie chciała. W obecnej chwili raczej by go to nie zainteresowało.
-Dzięki.-to było wszystko co odpowiedział na jej słowa, po czym spojrzał na liść. Prawdę mówiąc potrafił znieść ból, ale skoro ktoś mu oferuje pomoc i pozbycie się tego niezbyt przyjemnego odczucia, to nie zamierzał protestować. W końcu tylko głupiec wolałby nadal odczuwać ból.
-Jestem Clair.-dodał jeszcze zanim wykonał polecenie dziewczyny, gdyż uznał że skoro już mu pomagała to wypadałoby chociaż podać jej swoje imię. Po chwili miał ochotę się skrzywić, to zielsko faktycznie nie smakowało najlepiej.
#35 03-08-2014 o 10h48
E R I S H U K A
Jej nagie stopy przesuwały się po bujnej, zielonej trawie tanecznym krokiem, co jakiś czas odrywając się od podłoża jedynie po to, aby podskoczyć lekko ku błękitnemu niebu. Spomiędzy ust barwy różowego wina, których kąciki były subtelnie uniesione w górę, wypływał słodki, dziewczęcy głos nucący starą i zapomnianą już melodię pierwszych ludów, jak zwykł nazywać ją Hiiva. Terra, jak zawsze pełna życia, choć nie ukrywająca zmęczenia, całą sobą śpiewała wraz ze swą wychowanką, swym dzieckiem, jedyną pociechą w cierpieniu zadawanym jej przez dwa narody wojujące od wieków o względy rzekomo niezamieszkanych ziem. Erishuka przemierzała puszczę, która otaczała tą wyniszczoną, wydeptaną część przeznaczoną dla działań wojennych tych krajów tak bardzo znienawidzonych. Jak oni mogli w tak bestialski sposób krzywdzić Terrę, nadużywać gościnności, z jaką ich przyjęła do siebie nie pytając o nic? Czy matki ich niczego nie nauczyły?
Blondwłosa anielica przygryzła lekko wargę, gdy stanęła na krańcu niezbadanej jeszcze dziczy i pochwyciwszy się mocnej, stabilnej gałęzi, wychyliła ostrożnie, aby nieco uważniej przyjrzeć się nowej armii, której przybycie posłyszałaby nawet z najdalszej części lasu. Byli tam, gotowi dalej walczyć z wrogim narodem. Gotowi unicestwić wszystko, co stanie im na drodze. Dlaczego się nie pogodzą? Niespodziewanie poczuła mocny powiew, z czasem nawet mocniejszy. Widziała błysk, a w następnej chwili usłyszała krzyk Terry. Rozpacz, cierpienie.
'UCIEKAJ MOJE DZIECKO. UCIEKAJ!'
Rishu nie była pewna co się zbiża i wiedziała tylko jedno. Musi ochronić swoich braci oraz siostry. Nawet za cenę własnej życia. Dziewczynka zebrała całą energię swego niewielkiego ciała w dłoniach, tworząc przed sobą najmocniejszą barierę, jaką tylko potrafiła.
Usłyszała tylko wybuch, a potem wszystko zmieniło się w czerń.
Kiedy wreszcie otworzyła oczy, zaczęła kaszleć okropnie, dusząc się pyłem, który dostał się do jej płuc. Poczuła ogromną dłoń, ne, nie dłoń. Łapę, poczuła ogromną łapę na swoich plecach, która stuknęła lekko w plecy Erishuki, a gdy ta podniosła spojrzenie, ujrzała swego smoczego przyjaciela, Hiivę. Jego oczy były smutne, łuski nie lśniły tak pięknie jak zwykle... Coś było na rzeczy. Chwileczkę... Dlaczego straciła przytomność? Dlaczego... Błękitne spojrzenie przemieściło się ze stworzenia na obraz przed nią, który przeraził blondynkę całkowicie. Terra zniszczona. Puszcza, która wcześniej był dla niej domem, jedynym, co znała i rozumiała, nie istniała. Pozostał jedynie ten skrawek, który ocaliła własnymi dłońmi, ale to nie potrafiło jej pocieszyć. Ci ludzie...
- Oni zniszczyli... -wyszeptała, czując gorące łzy rzeźbiące w jej alabatsrowych policzkach - MÓJ DOM! - ryknęła, a cała Terra zadrżała wraz z nią, jakby przekazując wściekłość Erishuki wszystkim, którzy jeszcze żyli. Jeśli żyli, bo co do tego nie miała pewności.
Minęło trochę czasu, zanim Hiivie oraz kilku innym zwierzętom, które przybyły zobaczyć się ze swoją 'starszą siostrą' udało się uspokoić wielki gniew dziewczyny oraz doprowadzić ją do stanu, gdzie mogła już logicznie zastanawiać się nad tym, co dalej zrobić. Wreszcie podjęła decyzję o tym, że należy oblecieć Terrę, ocenić straty, co ocalało. W następnej kolejności musiała coś zrobić ze zniszczonymi terenami, ciałami, które leżały w różnych przedziwnych pozach, wzbudzając w niej obrzydzenie, a następnie zobaczyć, czy są jeszcze jacyś żywi i zastanowić się co z nimi począć. Nie mogą już wrócić do domu. Nie, o ile Rishu zadecyduje inaczej.
#36 03-08-2014 o 21h47
Link do zewnętrznego obrazka
Kątem oka zerknęła na chłopaka gdy wziął od niej liść. Nie wyglądał na specjalnie rozmownego, zresztą w tej sytuacji mało kto by taki był. Ona sama jeszcze była w lekkim szoku, choć wiedząc, że nie jest sama poczuła się nieco pewniej. Wyciągnęła z sakiewki kilka innych ziół, sprawdzając ich stan i ilość. Gdy się przedstawił spojrzała na niego.
~ Kerra. - odrzekła i popatrzyła mu w oczy.Zaraz też zaczęła przyglądać się chłopakowi, kącik jej ust uniósł się widząc jak powstrzymuje się by nie skrzywić się po posmakowaniu lekarstwa
.~ Clair, powiedz mi mocno oberwałeś?Masz zawroty głowy, problemy z oddychaniem? - zaczęła się w koło niego krzątać, sprawdzać czy nic sobie nie złamał. Przestała dopiero po chwili i rozejrzała się po okolicy. Pełno ciał, będzie trzeba je jak najszybciej pobłogosławić i stworzyć stos pogrzebowy. Nie miała jakoś specjalnej ochoty patrzeć jak dzikie zwierzęta rozszarpują ciała jej pobratymców. Odwróciła się do białowłosego. Podając mu jakiś woreczek.
~ Masz,cukier w razie gdyby smak zaczął ci dokuczać. Jeśli poczujesz się gorzej natychmiast mnie zawołaj.- sama ruszyła w kierunku ciał,błogosławiąc je i sprawdzając czy wśród nich nie ma kapłanów którzy mieli by przy sobie zioła. Znalazła też bezpański sztylet. Nie miał na sobie żadnych inicjałów, a ona była bez broni. Stwierdziła, że przyda się jej, choćby i do ścinania ziół. Szybko schowała go za pasek i wróciła do do swojego zajęcia.
Ostatnio zmieniony przez Ikuna (03-08-2014 o 22h02)
#37 04-08-2014 o 18h28
Link do zewnętrznego obrazka
Siedzę tu chyba godzinę a tak jak wysłałem tą rudą tak ją nie ma. Zapewne gdzieś po drodze zemdlała. Jeżeli ją spotkam to jej wszystkie flaki na wierzch wyrzucę, żeby tak spartolić zadanie i to takie proste. Jeżeli sam tego nie zrobisz to nikt tego nie zrobi. Kazałem kilku ludziom pilnować tego miejsca a reszcie by zbadali okolice. Sam ruszyłem do obozu.
Widok tego miejsca był przerażający. Michael nie tylko zabił siebie, ale większość tego terenu jak i ludzi. Mam nadzieje, że chociaż tych Sorades wytępił. Droga była masakryczna. Wciąż musiałem przedzierać się przez trupy czy omijać wielkie dziury. Ta planeta była tak wyniszczona, że zastanawiam się czy jest sens wciąż tu pozostać.
Idąc do obozu musiałęm przejść obok portalu. Na początku jak gdyby nic szedłem tą drogą lecz w połowie drogi zatrzymałem się. Stałem tam nie ruchomo przez chwilę z szeroko otwartymi oczami. Ostrożnie odwracając głowę spojrzałem na portal i zamarłem. Był wyniszczony, cały. Nie było powrotu do domu. Nie będziemy mogli wrócić a ni wezwać posiłków. Jesteśmy zdani tylko na siebie.
Wziąłem głęboki wdech i wydech a potem ruszyłem do obozu gdzie tam zastałem tą samą masakrę co na polanie. Nie tylko portal został uszkodzony, ale też nie mamy dowództwa.
#38 07-08-2014 o 20h55
Link do zewnętrznego obrazka
-Nie dolega mi nic, czego nie byłbym w stanie przeżyć. W kilku miejscach mam porozcinaną skórę, to wszystko.-odpowiedział na pytanie dziewczyny licząc na to, że takie wytłumaczenie zadowoli ją na tyle by przestała go oglądać w poszukiwaniu ran śmiertelnych. Jednocześnie zastanawiał się czemu ona nie wyglądała na poobijaną, lecz nie planował dociekać jak to było z tą sprawą naprawdę. W końcu skoro była kapłanką to na pewno sama najlepiej wiedziała, co robi i na bank potrafiła wyleczyć samą siebie z kilku zadrapań. W chwili w której wręczyła mu mały pakunek uniósł brwi w lekkim zdziwieniu, jakby cukier był mu potrzebny. Stłumił prychnięcie a następnie przewrócił oczami i ruszył za dziewczyną by oddać jej woreczek.
-Nie potrzebuję tego.-wyjaśnił zwięźle i rozejrzał się dookoła. Ciał było za dużo by mogli je przetransportować do głównego obozu, więc pogrzeb trzeba będzie wyprawić tutaj. Westchnął cicho z lekko dosłyszalnym smutkiem, w życiu by nie podejrzewał, że przyjdzie mu robić za grabarza. Po chwili jednak jego opanowanie wróciło, a on odwrócił się i spojrzał na las. Na szczęście wybuch zniszczył sporo drzew dzięki czemu przynajmniej nie trzeba będzie martwić się drewnem potrzebnym do wyprawienia pogrzebu.
-Przyniosę drewno na stosy.-rzucił krótkie wyjaśnienie i nie patrząc na dziewczynę ruszył w stronę, w którą skierowany był jego wzrok. Zamierzał powoli wziąć się za przygotowywanie wszystkiego, jakby nie patrzeć im szybciej skończy tym lepiej.
#39 09-08-2014 o 15h01
Link do zewnętrznego obrazka
Nagle usłyszałem coś, przez co gdybym nie teleportował się nieco dalej od źródła wybuchu, mógłbym stracić zapewne nie tylko przytomność na chwilę. Kiedy z powrotem poszedłem w tamtą stronę, zastałem w leśnej głuszy zniszczenia jeszcze większe, niż przynieść może moja umiejętność. No cóż, przynajmniej wiadomo, że to moja wina... Albo przez to wojskowe żarcie zaczynam mutować. Hehe, w sumie, to też nie moja wina!
Aż nagle, zacząłem się zastanawiać, co było gorsze - dźwięk tego wybuchu, czy dźwięk furii kogoś, czy tam czegoś, co nagle zaczęło wrzeszczeć wniebogłosy. Ech... Tak, czy inaczej, wolałem to sprawdzić. Zarówno, gdyby to był nasz, jak i wróg, mógłbym mieć przesrane, gdybym nie sprawdzić, co da wariat się wydziera.
Okazało się, że to...
O nie.
To ten ekoświr od nas, co został na Terrze i teraz bawi się w hipisa. Ech... No pięknie. To teraz się zacznie. Może jednak lepiej nie podchodzić do tej cholery? Nie no, co ja jestem! Się jakiegoś zielonego bachora będę bał.
- No i co się drzesz?! - spytałem, jakbym wcale nie wiedział. No bo jejku, padło tam z kilka drzewek a ta ryczy jakby jej rodzinę powybijali!
#40 10-08-2014 o 20h57
E R I S H U K A
Rishu rozdzielała już zadania pomiędzy swoich leśnych towarzyszy, którzy przetrwali ogromny wybuch. W końcu zniszczył on znaczną większość dzikiej puszczy, pozostawiając po sobie zaledwie kilka pojedynczych drzew no i, oczywiście, tą część osłonioną przez nią samą. Spodziewała się również, że mógł on spowodować spore straty wśród jej mieszkańców. Nie była więc zaskoczona, gdy chaszcze tuż obok niej zaszeleściły niby niepokojąco i tylko zerknęła kątem oka w tamtą stronę, oczekując pojawienia się kolejnych swoich przyjaciół. Nie zmartwiło ją nawet to, że kroki zdawały się cięższe niż powinny brzmieć te należące do eleganckiego zwierzęcia poruszającego się ze swą wrodzoną gracją. No i teraz musiała za to zapłacić. Usłyszała męski głos, krzyczący męski głos, krzyczący męski głos pełen pretensji. Erishuka okręciła się na pięcie gotowa w każdej chwili zaatakować niechcianego gościa i dokładnie to samo pragnęli zrobić jej towarzysze, w szczególności najgroźniejszy z nich, czarny smok. Blondynka zauważyła, jak Hiiva robi krok do przodu, z jego gardła wydobywał się głęboki warkot wyrażający wrogość.
- Stop. Nie krzywdzić. Może i jest grubiański oraz ma krzywą twarz, ale to nie wróg! - oznajmiła dziewczyna, osłaniając postać mężczyzny, którego miała wątpliwą przyjemność spotkać dwa-trzy razy na terenie dżungli. Nie zamienili ni słowa, jednak Eri i bez tego widziała, że człowiek ten jest nieuleczalnym gburem. No, ale cóż. Nadal rodak i nadal jeden z nielicznych, którzy przeżyli ten wybuch - O to samo mogłabym zapytać Ciebie, mądralo. Zresztą, ktoś o tak ograniczonym umyśle nie zrozumiałby jak wielkie zniszczenia spowodowaliście... Chociaż... Pokażę Ci. Może wtedy zrozumiesz. No i przydasz się w poszukiwaniu żywych. Chodź - poleciła, wskazując grzbiet smoka, który nie zdawał się zachwycony pomysłem Erishuki. Nie znała go, a jednak ufała mu na tyle, aby zabrać ze sobą? Nie był co do tego przekonany i widział, że ona sama nie była całkowicie pewna. Mimo wszystko w jej oczach była determinacja. Nie chciała więcej trupów, Terra miała ich już wystarczająco.
#41 10-08-2014 o 21h17
Link do zewnętrznego obrazka
Co za... Co za człowiek, no!
Ja rozumiem, wrzucili ją do dziczy, przez co mogła oczywiście ześwirować (sam dużo czasu spędzałem w lesie podczas szkolenia na tropiciela, coś o tym wiem), ale żeby mi ktoś, kto mówi do zwierzęcia wątpił w mój intelekt? Rly? No przepraszam, że nie cofnąłem się do człowieka pierwotnego, co to nie mieszka w lesie, żywiąc się jedynie oszczanymi przez jelenia jagodami. Bardzo przepraszam!
Aż tu nagle, proponuje mi współpracę. Och, to nagle my, Claritas (do których i ona notabene należy) nie jesteśmy już aż tak źli?! Czy może z, ojej, wielkiej łaski swojej, chce mi się dać zrehabilitować?! Jakby mi to było do życia potrzebne! O tak, będę się kajać przed jakimś dzieckiem z buszu. Jeszcze czego!
Z drugiej strony... Lepsze chyba takie zajęcie niż wydeptywanie ścieżek w króliczym gównie, szukając nieistniejących pułapek na Claritas. Przewróciłem oczami.
- Dobra, i tak nie mam nic lepszego do roboty. Ale nie myśl sobie, że jestem jakąś matką Teresą - niemal warknąłem, ale w sumie to było u mnie normalne. W końcu mówię, ktoś taki nie będzie mi rozkazywał. - I lepiej uspokój swojego przyjaciela. Zarówno ja, jak i wy, nie chcecie źle skończyć. - powiedziałem. W końcu nie będę ryzykował, nawet jeśli w dowolnej chwili mógłbym się od nich teleportować, wolałbym uniknąć takich sytuacji.
#42 10-08-2014 o 21h57
E R I S H U K A
Dziewczyna westchnęła ciężko, układając swoje blade dłonie na biodrach. Widać było, że jeśli w ten sposób będzie to szło, to raczej się z tym panem nie dogada. To prawda, iż nigdy nie była specjalnie dobra w kontaktach z innymi jej pokroju, ponieważ patrząc na nieustającą wojnę dwóch narodów nauczyła się ich nienawidzić, jednak ten element w szczególności zdawał się być nie do przejścia. Pomimo tego Erishuka potrzebowała teraz każdej pomocy przy szukaniu żywych, a dodatkowo liczyła na to, że być może jakoś się dogadają. Po wszystkim na chwilę obecną był jedyną osobą, którą znała. No i chyba mogła na niego liczyć... Chyba. Eri przytaknęła mu subtelnym kiwnięciem głowy słysząc to, co miał na ten temat do powiedzenia.
- Spokojnie, na Matkę Teresę nie wyglądasz, a tym bardziej się nie zachowujesz. Ona w obu kategoriach zajmowała znacznie wyższe miejsca niż ty - odpowiedziała blondynka, uśmiech rozmalowany na jej bladoróżowych usteczkach, a ona sama wyraźnie rozbawiona w pozytywny sposób. Uspokoiwszy instynkt Hiivy, który definitywnie wzbraniał zabierania ze sobą dziwacznego człowieka, Eri wdrapała się na jego grzbiet pokryty pięknymi, czarnymi łuskami, pokazując ręką, aby i on się dołączył. Chociaż nie zdawał się przekonany co do słuszności swoich czynów, mężczyzna na oko niewiele starszy od niej również zajął miejsce na smoczych plecach.
- Trzymaj się mocno, Hiiva lubi czasem potrząsnąć tak, że o mało nie spadasz. Lecimy! - rzuciła jeszcze, zanim wzbili się w przestworza. Pod nimi idealnie było teraz widać powierzchnię Terry, całkowicie zniszczoną, zdemolowaną przez dzisiejsze wydarzenia - Widzisz już, co miałam na myśli? To nie jedno czy dwa drzewa. Cała ta ziemia... Wychowała mnie. Jestem z nią połączona czymś w rodzaju nerwu. Jej ból to mój ból - tłumaczyła Rishu, zaciskając dłonie na łuskach Hiivy, których trzymała się, aby nie spaść - Zresztą ciebie i tak raczej to nie interesuje, nie? Hiiva, zaniż trochę lot. Będziemy poszukiwać ocalałych.
#43 11-08-2014 o 16h30
Link do zewnętrznego obrazka
Ech, ale trzeba przyznać, ma dziewczyna cięty język. Choć przyznać też trzeba, że jest to dość dziwne, przynajmniej jak na kogoś, kto wychowywany był w sumie sam przez siebie, z dala od ludzi... Choć równie dobrze może być to dla takich osób całkiem normalne, nie wiem, znawcą odludków nie jestem, a i jakoś mnie to nigdy specjalnie nie obchodziło.
W każdym razie, aż nie mogłem uwierzyć, że kilka minut później siedziałem już na latającym gadzie kilkadziesiąt metrów nad ziemią. Smoki, paskudne stworzenia. Zgrywa taki pacyfistę, a w rzeczywistości narobiłby więcej zniszczeń niż to całe...
W momencie, gdy wznieśliśmy się w powietrze, a ja byłem pewien, że to łuskowate paskudztwo nie strąci mnie, jeśli się wychylę, zobaczyłem, co tam się stało. Ogromny las, zniszczony z obu stron, a założyć się mógłbym, że z jednej, jak i więc zapewne z drugiej, znajdowały się portale przenoszące Claritas czy Inferno do ich światów. Mniejsza jednak o to, że po ów portalach nie było nawet śladu - to samo można było powiedzieć o przed chwilą jeszcze tętniących życiem połaciach lasu. Co za idiota to zrobił?! Chwilę, portale były zniszczone, a gdy dziś dowództwo mówiło o planach...
- Michael... - syknąłem dość cicho, jednak z taką wściekłością, jaką zapewne teraz odczuwała... No, ta osoba, co ze mną siedziała.
Zrozumienie jednak nie trwało za długo, w sumie to dobrze bo przez nią zacząłem się już czuć co najmniej dziwnie.
- Nie rób ze mnie zaraz socjopaty - prychnąłem, choć w większości przypadków była to faktycznie prawda, nie zapominajmy, że jestem tropicielem, nie?! Z resztą, pf, jak ona mogła o tym nie wiedzieć?! Co, bez powodu się po lesie szwendałem?! Co za ignorancja! No, ale cóż poradzić...
Znaleźliśmy się nieco bliżej ziemii, szukając jakichkolwiek oznak życia w tym miejscu.
- Tam - powiedziałem tylko, wskazując na miejsce, w którym wyraźnie zaznaczone były ślady łap, które jednak wskazywały, że nie do końca wszystko jest w porządku. No, lepiej, żeby gad się pospieszył z lądowaniem, zanim będzie za późno!
#44 11-08-2014 o 17h20
E R I S H U K A
Hiiva nie przestawał powarkiwać co jakiś czas, na co Eri rzucała wrogie spojrzenia jego pyskowi także szepcąc coś pod nosem w języku nieomalże tak starym, jak świat. Widać było, że spierają się ze sobą i oczywistym raczej było, że to sprawa dotycząca ich nowego towarzysza, którego smok nie potrafił zaakceptować nawet po próbach Erishuki, aby przekonać swojego przyjaciela do blondwłosego Claritasa. Hiiva nadal nie chciał zaufać temu człowiekowi wiedząc jak wiele zniszczenia wyrządzili jemu podobni, chociaż wiedział dobrze, że nie może go zrzucić choćby nie wiem jak tego pragnął. Mała Eri nigdy w życiu nie wybaczyłaby mu czegoś takiego, miała zbyt czyste serce łaknące znaleźć kogoś, kto mógłby ją zaakceptować.
Dziewczyna zerknęła kątem oka na mężczyznę siedzącego zaledwie metr od niej, przyglądając się mu kiedy obserwował potężne zniszczenia. Nie wiedziała co takiego kryło się w jego twarzy, ale przez moment miała wrażenie, że zrozumiał. Zrozumiał jej uczucia, bo sam żywił takie same emocje. Wrażenie to pękło jednak niczym bańka mydlana, a ona ponownie zwróciła oczy przed siebie.
- Michael jest za to odpowiedzialny...? Stary głupiec. Mówiłam mu, żeby uważał z tą swoją magią... - odezwała się słysząc jego szept. Czasem dobrze było mieć wyostrzone zmysły, chociaż to imię. Poczuła ból w miejscu, gdzie miała serce na myśl o tym, że temu wszystkiemu winien był Michael. Ale nie. Nie może się dać zwariować. Nie będzie już płakać, nie ma na to czasu ani siły.
- Jak mam zrobić socjopaty z człowieka, który JEST socjopatą? Wierz lub nie, ale obserwacja was nauczyła mnie tego i owego - stwierdziła, szybko jednak zwracając swoją uwagę na ślady, które wskazał blondyn. Wydała odpowiednie polecenie dla Hiivy, który średnio chętnie wylądował zaledwie kilka metrów od tego, co było powodem stopu w tym miejscu. Eri od razu zeskoczyła z grzbietu ulubieńca, lekkimi krokami podchodząc do odcisku łap - To Szablozęby. Najwyraźniej wybuch je spłoszył, bo zwykle nie wychodzą ze swych ukryć w trakcie dnia. I nie byłoby się czym martwić gdyby nie fakt... Że są bardzo niebezpieczne, kiedy się denerwują. Nie będą słuchać niczego i nikogo - wyjaśniła po krótce Erishuka, jej dłonie zaczęły drżeć w obawie - Co dalej? - zapytała zaniepokojona towarzysza licząc na to, że ma jakieś sugestie.
#45 11-08-2014 o 19h39
Link do zewnętrznego obrazka
Naprawdę, dawno się z kimś tak często nie zgadzałem, jak z nią. Kiedy to było, hm? Może, jak jeszcze mój mistrz żył? Tak, zdecydowanie. On też był posranym, leśnym zapaleńcem. Nie oznaczało to jednak, że będę ją traktować tak samo, jak jego, jeszcze czego?!
- Właśnie dlatego nie znoszę większości magów - stwierdziłem, wzdychając ciężko. - Myślą o sobie kij wie co, że ich magia jest niesamowita i niezawodna, ale kiedy przyjdzie co do czego kończy się to zagładą planety i wszyscy inni muszą sprzątać po tej ich "niezawodności" - w ten sposób skończyłem marudzenie na osoby z umiejętnościami (taa, raczej ich brakiem!) magicznymi, głównie dlatego, że mojej nowej znajomej zachciało się kłócić odnośnie jej hipisowskich poglądów.
- Mówisz o wojnie? - stwierdziłem oczywistość. - Bardzo mi przykro, ale nie możesz mnie porównywać do reszty Bellatores. Nie interesuje mnie wojna. Ja jestem tu z przymusu. - nie wiem w sumie, po co jej to powiedziałem, w końcu po cholerę mam się tłumaczyć przed kimś takim?!
Chwilę potem znalazłem się przy niej, po czym zbadałem dokładnie ślady łap. Faktycznie, był to Szablozęb - istna perełka dla kłusowników. Zwłaszcza, że w tym wypadku mieliby ułatwione zadanie - akurat te, a przynajmniej jeden z nich, sądząc po samych śladach, nie był w pełni sprawności fizycznej. Wybuch musiał być naprawdę potężny, by zranić takie bydlę.
- Są dwie opcje - powiedziałem, nim zdążyłem jakkolwiek zakląć, komentując to, co przed chwilą stwierdziłem. - Iść do lasu i szukać przy granicy, bo pewnie sporo z nich uciekło w kierunku przeciwnym do wybuchu. Z drugiej strony mogą tu też być stworzenia, które nie były w stanie przemieścić się o własnych siłach... Twoja decyzja.
#46 11-08-2014 o 21h44
E R I S H U K A
Blondynka raz jeszcze zerknęła na niego przez ramię, gdy napomniał o tym, iż nie jest w żadnym calu podobny do reszty tych napalonych bojowników, którzy nie patrzyli nawet co niszczą w ferworze walki ku chwale swej ojczyzny. Eri zmrużyła lekko oczy, bo nie do końca zrozumiał co miała na myśli. A jednak ów jegomość zdawał się pojmować ją lepiej, niż inni wojacy, z którymi zdarzało jej się zamienić kilka słów gdy chciała nauczyć się czegoś o walczących narodach. To prawda, ów blondyn nie był tak, jak inni. Wyróżniała go nie tylko nadzwyczajna uroda, którą obdarowała go młodość, a on tylko przyćmiewał ją swoją kwaśną miną, ale również to jakże... Unikatowe nastawienie do świata oraz obowiązków. Cóż, każdy jest inny, a więc Eri niewiele miała tu do powiedzenia. Zresztą lepszy taki, aniżeli wrogi, pragnący jej śmierci bojownik, nie?
Erishuka przyglądała się dokładnie towarzyszowi kiedy badał ślady swym okiem specjalisty, najwyraźniej chcąc mieć pewność, że dziewczyna nie pomyliła się w swojej ocenie. Szybko jednak doszedł do tego samego wniosku i swym charakterystycznie znudzonym tonem począł przedstawiać jej możliwości, jakie teraz mieli. Blondynka zaczęła zastanawiać się nad nimi, analizować w jaki sposób powinni zadziałać myśląc nieustannie o tym, że musi uspokoić Szablozęby zanim zrobią komuś albo sobie krzywdę.
Świat zaplanował jednak rozegrać to inaczej. Rishu bez większego problemu wyczuła czyjąś obecność, ale kiedy zrozumiała co się dzieje, było już nieco za późno. Zdążyła jeszcze odepchnąć na bok blondwłoego Claritasa, usuwając go z pola rażenia i tym samym przyjmując na siebie pełnię uderzenia. To jeden z wspomnianych wcześniej tygrysów wyskoczył nagle z pobliskich haszczy, zagubiony do tego punktu, że nawet zaatakował przyjazną Eri. Jeden z jego kłów zatopił się w ramieniu dziewczyny, szczęśliwie nie zbyt głęboko, ale na tyle, ażeby odczuła to w ręce. Przez następne kilka chwil siłowała się ze zwierzęciem, jednak nie chcąc się już patyczkować wykorzystała swoją zdolność tkania ziemi, odrzucając go od siebie i w pobliską kamienną ścianę. Zwierze najwyraźniej zrezygnowało z dalszego pojedynku, ponieważ z podkulonym ogonem pobiegło w przeciwną stronę, jednak ślad po jego ataku pozostał.
- Ngh, musimy jak najszybciej znaleźć resztę... - oznajmiła Erishuka, zaciskając mocno dłoń na krwawiącej ranie. Później się tym zajmie, w końcu to nie pierwsza i nie ostatnia. Jeśli reszta Szablozębów była tak samo nieprzewidywalna jak ten, w dodatku jeszcze młody i stosunkowo mały... Nie była w stanie wyobrazić sobie do czego zdolne będą te starsze, bardziej doświadczone i pewnie zbierające się teraz w grupy.
Ostatnio zmieniony przez Odella (11-08-2014 o 22h06)
#47 11-08-2014 o 22h30
Link do zewnętrznego obrazka
Ja zrozumiem... No, chyba wszystko w sumie. Nie no, może przesadzam, ale też nie jestem jakiś niepojętny przecież. Ale jak można być tak głupim to ja nie wiem.
Jestem dość dobrze uzbrojony, no w końcu nie mogli armii z misją przejęcia planety wysłać z niczym, tymczasem ona nawet ubiorem przypominała, cóż, dziecko lasu, co się go zupełnie nie boi. A zrobiła tak, że kogo ugryzło to, jak już mówiłem, bydlę?! No pewnie, że ją! Ech... A jeszcze większy pokaz głupoty dała, kiedy zbagatelizowała swój stan. Rana może i nie była głęboka, ale w sumie jak na Szablozęba. No, i co tu robić?! Myśl, myśl... Dopiero po chwili przypomniałem sobie o tej małej pierdółce, tak nieprzydatnej, że niemal zawsze o tym zapominałem.
- Puść - powiedziałem, odsuwając jej dłoń od rany, po czym przyłożyłem do niej małą figurkę i zacząłem wypowiadać magiczną formułkę. Ból powinien ustąpić, jednak rana nie zdążyła się całkowicie zasklepić, a amulet stracił swoją moc. - Cholera, małe gówno. Dlatego nie cierpię tych magicznych zabaweczek. - mruknąłem, po czym schowałem ją z powrotem. I taka prawda! Działają one według jakiejś własnej, wziętej z kosmosu zasady, tu starasz się komuś pomóc, a te gdyby umiały mówić powiedziałyby po chwili "Nie, spadaj". Dlatego już dawno powinienem wyrzucić to ustrojstwo, jednak za każdym razem dziwnym trafem ratowało mi tyłek, dlatego wolałem tak jakoś odwlekać tę decyzję.
- Chodź, lepiej naprawdę, znajdźmy resztę zanim się ściemni. - powiedziałem i ruszyłem przed siebie.
#48 11-08-2014 o 23h06
E R I S H U K A
Jeśli kiedykolwiek wcześniej Eri mówiła, że jego spojrzenie jest straszne czy wrogie, odwołuje to. Dopiero w tamtym momencie pojęła co tak naprawdę owa dwa słowa oznaczają w przypadku mężczyzny, który teraz patrzył na nią, jak na prawdziwą wariatkę z krwi i kości. Ona się tu tak poświęcała, proszę państwa, byle ten gość, ten pacan nie został ranny, a on takie miny wyprawia! Ah, może jednak nie było warto - myślała, mocniej uciskając ranę, która umazała jej blade palce czerwoną posoką. Nie czuła zbyt wielkiego bólu, była już przecież przyzwyczajona do tego, że życie w dżungli nie zawsze było kolorowe i kokosowe. Z drugiej strony to przytłaczające spojrzenie blondyna wcale jej nie pomagało i miała wrażenie, że im bardziej się gapi, tym dłużej ta rana będzie się zasklepiać.
Trzeba przyznać, że nie spodziewała się tego, co zrobił dalej. Po pierwsze złapał nadgarstek dłoni, która usilnie zasłaniała ranę przed czynnikami zewnętrznymi i dotyk ten, choć był jedynie przelotny, to Erishuka odczuła go bardzo wyraźnie w postaci dreszczy, które przeszły po jej plecach. Palce tego mężczyzny były zaskakująco ciepłe jak na tak nieprzyjemnego człowieka... Czy wszyscy ludzie byli tacy ciepli? - zastanawiała się, przez moment mając ochotę zgłębić ten temat dokładniej. Dzięki bogu szybko się opanowała i zachodząc pomidorową czerwienią na polikach skupiła swoje spojrzenie na własnych, nagich stopach. Co tu dużo mówić - nie była przyzwyczajona do aż TAK bliskiego kontaktu z innym jego pokroju, więc nie dziwota, że reagowała w ten sposób. Zanim zdążyła się obejrzeć rana była już nieomalże w całości zasklepiona, a bólu już nie odczuwała. Wszystko dzięki jakiejś małej, jakże dziwacznej figurce, którą blondyn wyklinał niczym źródło wszelkiego zła na tym świecie. Wreszcie młody Claritas począł iść przed siebie, zostawiając Eri nieco w tyle. Kiedy jednak ta to zauważyła, od razu podbiegła tak, aby iść te dwa kroki za nim.
- D-Dziękuję... - wyburkała pod nosem jak najciszej, zaraz dodając jeszcze nieco głośniej - T-Ty też mógłbyś mi podziękować, wiesz! Gdyby to ciebie zaatakował, mogłoby być źle. Po wszystkim ty jesteś tu bojownikiem, nie ja... - mówiła, jakby próbując nie dopuścić do tego, aby zapadła niewygodna dla niej cisza - A tak w ogóle... Jestem Erishuka.
#49 12-08-2014 o 02h20
Link do zewnętrznego obrazka
Tak, jak wcześniej uznałem, że moja rozmówczyni jest kretynką, tak i teraz zrozumiałem, że ta jej głupota mnie po prostu niesamowicie i niezmiernie bawi. Dziękować? Niby za co?! Za kompletnie niepotrzebne przypomnienie mi, że posiadam jeszcze coś takiego jak sumienie, kiedy trzeba było jej pomoc po tym, jak lekkomyślnie wręcz rzuciła się wprost do paszczy rozjuszonej bestii?!
Zwolniłem nieco na chwilę, by ta sierota zdołała mnie dogonić. W końcu nie będę rozmawiał ze swoimi plecami.
- Ray - przedstawiłem się chyba tak krótko, jak tylko było to chyba możliwe. No, chyba że miałbym imię składające się z dwóch liter. - I nie rozumiem kompletnie, za co Ci mam niby dziękować. Skoro, jak sama twierdzisz, jestem bojownikiem - ostatnie słowo specjalnie mocno zaakcentowałem, a niech wie jak bardzo się myli. Jednocześnie wciąż usiłowałem skupić się na powierzonym mi przez nią zadaniu, toteż nie przestawałem rozglądać się wokół za jakimikolwiek oznakami życia. - Czy to nie ja powinienem się tym zająć w takim razie? - spytałem. Nie chcąc się już jednak z nią dalej kłócić (a bo ja mało mam i bez tego konfliktów, to sobie jeszcze babsko upierdliwe na łeb dorzucę), postanowiłem powtórzyć już raz przeze mnie wypowiedziane, czego ogromnie nie znoszę, miałem więc cichą nadzieję, że "do trzech razy sztuka" nawet nie dojdzie. - Poza tym, mówiłem Ci już. Nie jestem wojownikiem. Jak myślisz, czemu niby zawsze widujemy się w lesie? Błagam Cię, oni mnie nawet nie traktują jak Bellatores - przyznałem, nie żebym się skarżył, jakoś tak zawsze wolałem jednak siedzieć na leśnym odludziu, nawet wykonując jakąś gównianą robotę, to i tak wiedziałem, że lepsze to, niż stać na polu bitwy i oglądać, jak to jedni idioci naparzają drugich, a może i w geście niespodzianki ktoś mnie trafi, nim zrobi to ten ktoś, którego zwykło się zwać Szlag Jasny.
Popatrzyłem wgłąb lasu, którego ściana tuż przy nas wyraźnie wyznaczyła granicę zasięgu wybuchu. Coś szybko przeminęło przez zarośla, by ukryć się zaraz w całkiem nieźle zamaskowanym otworze w ziemi. Miał szczęście, pomyślałem, w końcu jeszcze tylko kilka metrów i także jego trafiłby wyżej wymieniony niejaki pan Jasny.
Ostatnio zmieniony przez Lynn (12-08-2014 o 12h46)
#50 12-08-2014 o 17h28
E R I S H U K A
Blondynka patrzyła na plecy znacznie wyższego od siebie Claritasa zastanawiając się ki diabeł mógł urodzić kogoś tego pokroju. Jego charakter był rzeczą doprawdy paskudną na tyle, na ile miała przyjemność go doświadczyć więc nie dziwota, że takie właśnie myśli kłębiły się w tej czaszce o włosach niczym słońce. W końcu Ray, bo w ten właśnie sposób kazał się nazywać, nawet nie próbował przedstawić w dobrym świetle i widać było wyraźnie, że ma jej opinię w głębokim poważaniu. A mimo tego Erishuka nadal miała wrażenie, iż jest w nim coś wartego uwagi. Coś, przez co jeszcze go nie zostawiła w środku nicości na pożarcie dla spanikowanych stworzeń, które starają się teraz zrozumieć co miało miejsce. Bo przecież mogła, jak najbardziej mogła. Wróciłaby po niego później i tyle.
Dziewczyna zmarszczyła lekko brwi, wycierając krew z dłoni w i tak brudną już sukienkę, którą dostała kiedyś od jednego z wojskowych jako dar od niego dla niej, księżniczki Terry. Nie była pewna dlaczego ubzdurał sobie coś takiego, jednak ubiór był piękny, więc czemu miałaby go nie akceptować?
- Jesteś nawet głupszy, niż wyglądasz! - oznajmiła, ściskając mocno materiał białej sukni w swoich drżących palcach - Uratowałam cię, idioto. Poświeciłam swoje zdrowie za Twoje, bo jeśli coś ma się stać ważniejszym jest, abyś to Ty był w pełni sprawności, a jedyne co, to patrzysz na mnie jakbym oszalała! - wybuchnęła Eri nie wiedząc nawet dlaczego. po prostu czuła się tak okropnie urażona... Cholera, że też ze wszystkich możliwych ludzi musiała trafić na kogoś takiego i, co nawet gorsze, w pewien dziwaczny sposób przywiązać się do blondyna nawet pomimo tego, że przecież ledwie się znali. Pewnie to kwestia tego, iż nigdy wcześniej nie miała ludzkiego towarzysza i teraz była gotowa zaakceptować nawet kogoś tak nieprzyjemnego, jak Ray. Chociaż nie oznaczało to, że mu odpuści to traktowanie jej w jakże nieodpowiedni sposób.
Ostatnio zmieniony przez Odella (12-08-2014 o 17h32)