Strona główna

Forum - Missfashion.pl, gra o modzie dla dziewczyn!

Dyskusja zamknięta

Strony : 1 2

#26 06-07-2014 o 21h57

Miss'całkiem całkiem
MagicznaPanda
lady p.o.p.u.l.a.r
Miejsce: Rezydencja Phantomhive
Wiadomości: 86

Bieglam czym predzej, w dloni mialam telefon i juz mialam zatelefonowac do Slendiego, gdy komorka wypadla mi z reki. No swietnie. poprostu cudnie. Zarzymalam sie, zeby  ja podniesc. Nagle caly swiat ogarnal mrok i gesta mgla, slychac bylo tylko szelest lisci kolyszacych sie na coraz to silniej wiejacym wietrze. Odgarnelam swoje dlugie zaplamione krwia wlosy i podioslamtelefon. Juz chcialam rzucic sie do ucieczki, lecz jakas sila mnie zatrzymala, a nastepnie zaczela wciagac do  portalu.  Probowalam chwycic sie wszystkiego- na prozno. Zdolala wydac z siebie swoj glosy i piskliwy krzyk. I bum, pojawilam sie w swiecie tych nudziarzy. Ale w zupelnie innym miejscu niz powinnam. Portalu ani sladu. Wywalilo mnie zupelnie gdzies indziej! No pieknie, lepiej byc nie moze...
Szybko wybralam z listy kontaktow nr Slendera... Oczywiscie poczta glosowa. Jak zwykle, pewnie znow ten niezdara rozwalil swoj telefon. Postanowilam zadzwonic do kogos innego, ale co? Bateria rozladowana. Super, gorzej byc nie moze. Portal nie chcial sie otworzyc, pewnie przez to, ze byl wciaz otwarty... w innym miejscu. Nie rozumiem, jak to wszystko sie stalo. Nie pozostalo mi nic innego, jak poszukac tego glupiego portalu.


hahayes

Offline

#27 06-07-2014 o 22h19

Miss'Żółtodziób
...
Wiadomości: 0

Link do zewnętrznego obrazka

Na twarz dziewczyny wkradł się psychopatyczny uśmiech, bowiem własnie kończyła morderstwo. Uroczy, niebieskooki chłopiec leżał w łóżku, nie oddychając. Nina popatrzyła się na niego i wyrzuciła swój czerwony od krwi nóż, którym u wcześniej napisała na ścianie 'Go to sleep, my prince~'. Rzuciła ukradkowe spojrzenie na kalendarz. Zauważyła, że dzień jutrzejszy był zakreślony w kółko. Nina niechętnie podeszła do niego i wtedy jeszcze bardziej się uśmiechnęła.
- Biedaczysko, jutro są jego urodziny, a on dzisiaj zginął... Z moich rąk... No, ale cóż był taki słodki~ - dziewczyna zorientowała się, że ktoś zmierza do pokoju chłopca, ponieważ w szparze pod drzwiami ujrzała światło. Złapała na swój nóż, przejechała po nim palcem i otworzyła okno. Wyskoczyła z niego i schowała się koronie najbliższego drzewa. Za niecałą minutę usłyszała kobiecy krzyk. Krzyczała ona imię swego syna. Nina odetchnęła, czując jak wrzaski matki chłopca działają na nią kojąco.
Nie chciało jej się ruszać, ale poczuła, że gdzieś w okolicy otworzył się portal. Zeskoczyła z drzewa i zaczęła biec w stronę, z której czuła moc owego portalu.
Kilka minut później tylko 10 metrów dzieliło ją od domu. I wtedy zerwał się wiatr. Coś ciągnęło Ninę do tego portalu, a z jej ust padło kilka wulgaryzmów skierowanych do obecnej sytuacji.
Nina była już po drugiej stronie portalu, ale to nie był jej dom. Zaczęła się rozglądać.

Offline

#28 06-07-2014 o 23h14

Miss'ok
SouImate
I tą oto świecą... podpalę twoją matkę,zaraz...co?!
Miejsce: Pod łóżkiem.TWOIM łóżkiem.
Wiadomości: 77

Link do zewnętrznego obrazka

Głód.Wielki głód.Nie lubię tego uczucia.Natychmiast muszę to zaspokoić,na szczęście zaraz to zrobię.
Była noc,a ja stałem lekko się pochylając nad łóżkiem śpiącego w tym czasie chłopaka.Właśnie miałem dokonać swojego zamierzonego celu,ale coś lub może raczej ktoś wolał mi w tym przeszkodzić.Dźwięk mojego telefonu rozległ się po całym pomieszczeniu.Zerknąłem-swoimi (nie)oczyma-na wyświetlacz-Jane.Nawet nie wiedziałem,że ma mój numer.Nigdy się z nikim tym nie dzieliłem,a jednak nie zdziwię się jak większość osób ma mnie zapisanych w kontaktach.Ciekawi mnie jedynie to co ją skłoniło do tego aby zadzwonić do mnie akurat w takiej chwili.Chciałem już nawet się tego dowiedzieć,ale zauważyłem,że moja ofiara zaczyna się budzić.Tak też odłożyłem nie dzwoniące już urządzenie.
Masz pecha chłopaczku.Miałem zamiar po prostu wyciąć ci jedną nerkę w czasie snu,a po całym zdarzeniu zostałaby ci jedynie "starannie" zaszyta przeze mnie blizna jak to czasem robię.Oczywiście byłaby możliwość,że wróciłbym i i tak ukróciłbym ci twoje żywocie,ale przynajmniej pożyłbyś trochę dłużej.Jednak w takiej sytuacji gdy nie śpisz i uniemożliwisz mi tę wizję muszę zabić cię o teraz i w miarę szybko.
Ofiara otworzyła oczy,obserwowałem go jeszcze z kilka krótkich sekund,a gdy się poruszył rzuciłem się na niego i szponami rozerwałem mu klatkę piersiową,chciałem dostać się aż do samych płuc.Chłopak walczył tylko przez chwilę.Ostatecznie zabrałem to po co przyszedłem i odszedłem.
Spacerując tak z założonym kapturem i trochę ubrudzoną od krwi maską-zdarza się-dostrzegłem portal.Otwarty?No cóż,czas wracać do domu.

Offline

#29 11-07-2014 o 18h30

Miss'na całego
Madelleinee
Not killing people is hard
Miejsce: Underground
Wiadomości: 458

Link do zewnętrznego obrazka

        Cóż... Ben'a wyjątkowo ciekawiło, czy ktokolwiek uwierzy w jego historię. W sumie wiedzieli, że nie lubił on wody, jednak nie był aż takim pechowcem jak Slender, który co chwila miał ze sobą jakiś problem. Zaś dzisiaj zdołał już zrobić bałagan w gabinecie... i, rzecz jasna, go nie posprzątać, bo jak. Przecież ziemia i fragmenty połamanej roślinki nikomu nie wadzą, nieprawdaż? Udało mu się zostać oślepionym przez światło... nie skończył swojej roboty... jak na tę chwilę nie udało mu się wyrwać żadnej laski, a na dodatek jego telefon już dawno odpłynął w stronę Atlantydy. Czekał tylko, aż zacznie padać, by podkreślić dramaturgię tego dnia.
        Lekko zakłopotany, włożył kciuki za pasek, bujając się na piętach w przód i w tył. Przyjaciółka wyglądała, jakby była przygotowana usłyszeć nawet historię o tym, że nagle na dachu jego mieszkania wylądował statek obcych, których największym pragnieniem było dorwanie jego iPhona. Całkowita bzdura. Przecież każdy wie, że kosmici nie istnieją...
    - No mów, zniosę wszystko!
    - No skoro tak twierdzisz... - powiedział po chwili, przeciągając to zdanie w próbie zirytowanie Jane. Oczywiście, towarzyszył temu szeroki uśmiech, a jakże. Postanowił się trochę pobawić i ubrać wszystko w ciekawą opowieść. - Ale, jeśli panienka pozwoli, chodźmy wpierw w jakieś bardziej ustronne miejsce. Stanie na środku ulicy zdążyło mi się już znudzić na dziś. - stwierdził i rozejrzał się dookoła.
        Już chwilę później zauważył wolną ławkę nieopodal przy fontannie. Ignorując fakt, że spora ilość wody znajdowała się w jego pobliżu, obrał owe miejsce na swój cel.
        I spoglądając przelotnie na Jane, chwycił ją szybko pod ramię, po czym bez słowa zaczął prowadzić w stronę wolnego siedzenia. Była niższa od niego, jednak całkiem wysoka, jak na dziewczynę. Ale cóż, raczej jej drobne ciało nie miało nawet jak stawiać oporu, kiedy ciągnął ją dobrze zbudowany chłopak, któremu można było przypisać około siedemnastu lat.
        I już w czasie drogi zaczął snuć tonem, jakim powinno opowiadać się wszystkie historyjki, jak to było z tym jego telefonem.
    - Wszystko się zaczęło tego pechowego dnia.. zaś był to wtorek... a może i czwartek! Wszystko zależy bowiem od tego, jaka jest nasza dzisiejsza data, droga Jane... Od tego powinniśmy zacząć opowieść. Tak więc, równie dobrze mogła to być sobota lub niedziela. Stało się to, rzecz ująć można, niedawno, zaledwie krótki okres temu. - I rozpoczął swój monolog, zaś pełen zadowolenia uśmiech nie schodził mu z ust. Usiadł na ławce, puszczając ramię przyjaciółki. - Wychodząc niezadowolony z domu mego, gdyż fizyczne ograniczenia sprawiły, iże zaniechałem działań swych, które, prościej rzecz ujmując, znęcaniem się nad ludźmi nazwijmy. Humor zamiar naprawić swój miałem, a jakże, a jakże... Pięknych upiorzyc przecie niemało, czyż nieprawdą są me słowa? Jednak rzecz straszna zdała się mi przytrafić, czego Fortunie, przyjaciółce mej i nemezis, wybaczyć nie mogę. - Ben kontynuował, iście wczuwając się w odgrywaną rolę. Gestykulował i nawet przy ostatnim zdaniu udało mu się sprawiać wrażenie niezmiernie wiarygodnego. No, przynajmniej sam tak uważał. - Przechodząc mostem - jedyną drogą prowadzącą bezpiecznie przez niebezpieczną i niezwykle porywczą rzekę, rzecz jasna, nie barwiąc jej wcale, usłyszałem znany mi dźwięk dzwonka telefonu. Och, droga Jane, nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak wielka była radość ma, kiedy zauważyłem na wyświetlaczu właśnie twój numer. Z zachwytu nieuważnie oparłem się ciałem o zdradliwą barierkę, która zachwiała się przy lekkim dotknięciu. Cóż za niefart! I wtem i ja zakołysałem się niebezpiecznie na krawędzi życia i śmierci. Starając się ocalić siebie, wypuściłem telefon z rąk, który nieopatrznie wpadł wprost w wir wzburzonej, żądnej krwi wody. Ubolewając nad swym losem, podążyłem więc w dalszą drogę, dzięki czemu oto spotkałem Ciebie! Ot cała opowieść, moja przyjaciółko, moja droga Janie...
        Ben, zadowolony z historii i faktu, że udało mu się przemilczeć moment niechlubnego upadku, spojrzał w szare oczy Jane, wyszczerzając się w jej kierunku.

Ostatnio zmieniony przez Madelleinee (11-07-2014 o 18h30)


    •    d e v i a n t a r t    •     y o u t u b e    •    t u m b l r    •   
Link do zewnętrznego obrazka

Offline

#30 11-07-2014 o 20h06

Miss'Żółtodziób
...
Wiadomości: 0


https://fbcdn-sphotos-e-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xfp1/t1.0-9/10386811_310163979144580_5669463609207099392_n.jpg

Po jej plecach przebiegł dziwny dreszcz, porównywalny do przepływania prądu o niewielkim napięciu. Obraz przed jej oczami załamywał się i wirował, dając jej do zastanowienia, czy nie powinna odstawić fajkę z crackiem i zacząć tą noc od nowa. Po chwili jednak wszystko zaczęło się stabilizować, a ona znalazła się w nieznanym jej otoczeniu. Zerkając przez ramię, zdążyła zauważyć jak cień, którym najpewniej był Jeff umykał gdzieś wgłąb osiedla.
- Poczekajże no!
Krzyknęła, ale ten zniknął.
No cóż, mówi się trudno. Wzruszyła ramionami i poczęła się rozglądać, starając zapamiętać swoje otoczenie.
Pierwsze co rzuciło się w jej oczy to inna pora dnia. Tu słońce świeciło, rażąc jej oczy swoimi promieniami. Narzuciła na głowę kaptur, starając się przed nimi osłonić. Kolejnym faktem, który ją zdziwił to to, iż znalazła się na przedmieściach. Przypadkowy przechodzeń mijający ją również powodował lekki szok. Prześwitywał, a pomruki jakie najwyraźniej kierował sam do siebie roznosiły się echem, jakby modyfikowanym przez program komputerowy. Duch?
- Gdzie ja jestem?...
Powoli ruszyła, mocniej zasłaniając swoją twarz kapturem - sama jednak obserwując życie, tętniące w tej mieścinie. Choć, czy można powiedzieć, że "tętniło życiem" zaczęła się poważnie zastanawiać. W szczególności, gdy minął ją na wpół przeżarty zombi z rozkładającym się ciałem. No proszę, jaki przystojniaczek~
Już po zaledwie kilku minutach pogodziła się z wieścią, iż jest w innym świecie. Wymiarze pełnym duchów, upiorów i innych stworzeń znanych ludziom jedynie z opowiadań na dobranoc bądź takich, które miały na celu wywołać ciarki na plecach. Znaczną część stanowiła ta druga grupa.
Zaczęła podgwizdywać pod nosem, zupełnie jakby nie szła osiedlem pełnym istot, będących w stanie wywołać zawał u człowieka. W pewnym momencie się zatrzymała, widząc trzy znane jej z widzenia istoty. Nie no, bez jaj...
Kątem oka po prawej widziała samą Ninę, znaną z pewnej strony Creepypasta. Spotkała się z jej opowieścią, kiedy zabłądziła w internetach. Natomiast daleko po lewej zauważyła samą Jane oraz Bena w własnej osobie - spacerujących sobie i urywających pogawędkę jakby nigdy nic. Jakby wcale nie byli seryjnymi mordercami.
- Czy ja umarłam i jestem w niebie?
Oczy Hanae wręcz błyszczały, a ją samą rozpierała radość. Nie, nie wracam do swojego świata, co to, to nie!

Ostatnio zmieniony przez Ragnarei (11-07-2014 o 20h09)

Offline

#31 11-07-2014 o 21h23

Miss'OK
Ikuna
:>
Miejsce: Nibylandia
Wiadomości: 1 502

Seishisai Ishida

Szedł lasem, był wściekły dziadek znów wymyślił jakieś głupie gierki by jego wnuk stał się bardziej odpowiedzialny. Trzy dni samemu w lesie! Na cholerę mu to?!?!Chyba staruszek stwierdził, że pora pozbyć się swoich wnucząt  Wsadził ręce do kieszeni dżinsów i ruszył przed siebie. Chyba będzie musiał sprawdzić, czy w nie ma w pobliżu jakiegoś hotelu. Udało mu się ukryć przed staruszkiem sporą sumkę pieniędzy, telefon z  łączem i jakieś normalne jedzenie. Dźwigał ciężki plecak, a w dłoniach trzymał telefon szukając zasięgu. Wtedy właśnie poczuł podmuch wiatru i zobaczył... portal jak w grach.
-Co u diabła?...Cholera co to ma być, jeśli to jakiś żart jest mało śmieszny.
Podszedł do portalu, sprawdzając jego prawdziwość. gdy dotknął go palcem natychmiast został do niego wciągnięty. Wylądował w nieznanym przerażającym miasteczku. W pierwszej chwili pomyślał, że to jakaś atrakcja turystyczna, coś w stylu miasteczka duchów. Tej wersji wolał się trzymać, ruszył przed siebie szukając choćby jednej osoby która powie mu gdzie się znalazł.

Offline

#32 11-07-2014 o 23h25

Miss'Żółtodziób
...
Wiadomości: 0

  //photo.missfashion.pl/pl/1/32/moy/24884.jpg

Już wiedziałam co się święci, gdy moim oczom ukazał się widok Bena kiwającego się w przód i w tył, przestępując z pięt na palce i z powrotem.
- Skoro tak twierdzisz...
Przeciągnął samogłoskę w każdym wypowiedzianym słowie. Chyba próbował mnie tym zdenerwować, a ja muszę przyznać, że nieznacznie mu się to udało.
- Ale, jeśli panienka pozwoli, chodźmy wpierw w jakieś bardziej ustronne miejsce. Stanie na środku ulicy zdążyło mi się już znudzić na dziś.
Rozejrzał się dookoła i po chwili zaczął ciągnąć mnie w stronę wolnej ławki, która - ku mojemu zdziwieniu - ulokowana była pod drzewem, tuż obok fontanny. Dopiero wtedy zauważyłam, że chłopak posiada dość umięśnioną sylwetkę, co w parze z jego wzrostem tworzy dość wysportowanego mężczyznę. Chociaż patrząc na jego twarz dałabym mu najwyżej 18 lat. Tak więc posiadaczka tak wątłego ciała jak ja, nawet gdyby bardzo chciała, nie byłaby w stanie stawić oporu. Ben już w trakcie drogi recytował wstępne, aczkolwiek rozbudowane wprowadzenie do swojej ujmującej oraz chwytającej za serce historii, a ja słysząc to tylko przewróciłam oczami, kręcąc głową i uśmiechając się do siebie. Po chwili spoczęliśmy na siedzeniu. Położyłam rękę na oparciu, a przyjaciel kontynuował - długością zapowiadającą się na streszczenie wszystkich serii książek Harry'ego Pottera - opowieść. Wsłuchując się w kolejne zdania nie dało się nie zwrócić uwagi na to, w jaki sposób są one akcentowane oraz podkreślane gestami. Jakby tak się zagłębić można by dojść do wniosku, że Bennie byłby niezłym aktorem, ba, nawet bardzo dobrym! Jaka szkoda, że nie jest człowiekiem, chociaż wtedy nasza przyjaźń nie miała by prawa bytu. Dodatkowo zastanawia mnie, czy któreś z nas by go w takim wypadku nie zabiło. Jeff, Nina, Slender albo nawet ja? Nieeee.... Chyba nie.
- Och, droga Jane, nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak wielka była radość ma, kiedy zauważyłem na wyświetlaczu właśnie twój numer.
Gdy właśnie owa wypowiedź doszła do mych uszu - śmiejąc się w duchu - oparłam głowę o rękę, spojrzałam dla chłopaka głęboko w oczy i zrobiłam minę, jakbym właśnie była na randce w 5 gwiazdkowej restauracji, a mój ukochany dolewał mi wina, opowiadając jak to zakochał się w mych oczach, gdy podjeżdżał swoim Rolls - Roycem Phantom V i widząc mnie w kuszącej czerwonej sukni, nie mógł powstrzymać się od zatrzymania samochodu, by tylko ujrzeć mój uśmiech. No, a potem to już moje sadystyczne fantazje. Uwielbiałam udawać zachwyconą słowami Bena, choć szczerze mówiąc lubiłam te jego historyjki nie ważne czy były one prawdziwe, czy też z $^@& wyjęte. Ostatecznie okazało się, iż miałam rację, a tym razem nieszczęśliwym losem przyjaciela była wersja numer 3. Już nawet nie wiem, czy on robi te rzeczy specjalnie by nieco ubarwić sobie "życie", czy też ma po prostu wielkiego niefarta.
- Oh Bennie. Jakże ciężki przyszedł Ci los, zawżdy żyć z tym nieszczęściem. Twoja powiastka chwyciła mnie za me od lat martwe serce. Powinieneś jednak pamiętać, iż w bólu i niedoli, ja będę przy Tobie, albowiem jestem twą przyjaciółką.
Mówiąc to wzięłam w obie ręce dłoń chłopaka. Próbowałam jak najdłużej wytrzymać ze zmartwionym wyrazem twarzy, jednak nie dałam rady podołać temu jakże trudnemu dla mnie zadaniu i zaraz wybuchnęłam głośnym śmiechem.
- Jesteś po prostu niemożliwy, wiesz?
Westchnęłam, lecz po chwili szeroko uśmiechnęłam się do przyjaciela.
- A właśnie! Co takiego sprawiło, że postanowiłeś wyjść z domu w tak słoneczny dzień?

Ostatnio zmieniony przez Futaba (11-07-2014 o 23h31)

Offline

#33 15-07-2014 o 10h30

Miss'Żółtodziób
...
Wiadomości: 0



https://fbcdn-sphotos-e-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xfp1/t1.0-9/10386811_310163979144580_5669463609207099392_n.jpg

Idąc tak sobie beztrosko ulicą i gwiżdżąc pod nosem zwiedziła chyba z pół miasta, w którym pałętało się więcej upiorów niż w jej zapiździałej mieścinie. Powoli wracała z powrotem do punktu wyjścia, z uśmiechem obserwując znaną morderczynię Jane, która najwyraźniej chciała uwieść nieszczęsnego Bena. No, no, no... Z tej strony to jej nie znała. Ale co o człowieku... wybaczcie, upiorze - może powiedzieć jakieś jedno, nędzne opowiadanie? Niewiele. Znała ją tylko z świata internetu, gdzie jakiś człowiek który przesadził z LSD postanowił dobrać się do klawiatury i o niej napisać.
Wzruszyła ramionami i kopiąc kamienie leżące jej na drodze - ruszyła w drogę powrotną do portalu. Już niedługo potem wypatrzyła, jak przez portal zostaje "wypluta" jakaś sylwetka. Z tego co się orientowała z jej przeciętnym wzrokiem, był to mężczyzna. Ruszyła w jego kierunku, widząc jego zdezorientowanie całą sytuacją.

https://fbcdn-sphotos-d-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xpa1/t1.0-9/10514521_310023249158653_7487134967169289331_n.jpg
https://fbcdn-sphotos-g-a.akamaihd.net/hphotos-ak-xpa1/t1.0-9/10347474_310023862491925_602035172937612598_n.jpg

Po przekroczeniu portalu oraz pozbyciu się efektów podobnych do utraty równowagi podczas bycia pijanym - ruszył w głąb przedmieść w pełni zajętych przez upiory wszelakiego rodzaju. Gwiżdżąc pod nosem - zadowolony z dzisiejszych połowów - powoli ruszył w drogę, która miała go zaprowadzić do domu. Przed tym jednak coś zwróciło jego uwagę. Zatrzymał się na moment, kryjąc się w cieniu. Zawiesił swój wzrok na portalu, z którego moment temu wyszedł. Pomimo dużej odległości zauważył jak z niego wychodzi... człowiek?! Co robi w tym wymiarze człowiek? Mniejsza. Upiory się tą dziewczyną odpowiednio zajmą. Chwytając w dłoń tasak oczyścił go z krwi, pozostałości flaków i innych tkanek chłopca o leżącą pod jego nogami szmatę, odwrócił się ruszając w powrotną drogę. Musiał zrobić małe kółko, gdyż wyczuł w pobliżu Jane. Jakoś ta istotka go irytowała. Ciągle pragnęła go utłuc na kwaśne jabłko, mimo iż wiedziała że jej się to nie uda. Choć w pewnym sensie było zabawnym obserwowanie jej starań. A powiedzenie kto się czubi ten się lubi może miało prawo bytu w tym przypadku. Nie jemu wiedzieć, co siedzi w głowie tej dziewczynie. Zaczął chodzić po mieście i drobnymi psotami trolować połowę społeczności upiorów. Śmiał się słysząc przekleństwa posyłane pod jego adresem. Boże, jak on ich wszystkich kochał~.

Offline

#34 16-07-2014 o 05h08

Miss'na całego
Madelleinee
Not killing people is hard
Miejsce: Underground
Wiadomości: 458

Link do zewnętrznego obrazka

        Wysoki jegomość mógł już jedynie wspominać o krótkim - aczkolwiek przyjemnym - spacerze, jaki przed chwilą odbył. Znajdował się już w znajomym mieście, tętniącym życiem. Ludzie... nie, źle. Upiory, demony i strachy spod łóżek przechadzały się w najlepsze, grzejąc swoje twarze na słońcu.
        Slender nigdy się nie opalał. Przechodziła właśnie obok niego wysoka dość dziewczyna, uwieszona na szyi większego o kilka centymetrów chłopaka. Roześmiani. Młodzi. Opaleni. Żadna z tych rzeczy nigdy nie dotyczyła Sledermana. Jakie to uczucie się śmiać..? Może to boli? Nie, przecież potwory to często robią... To musi być dziwne uczucie. Wiek tej upiornej postaci był bliżej nieokreślony. Sam istniał tak długo, że już dawno przestał liczyć. A jeśli chodzi o skórę...
        Jest biała. - pomyślał, spoglądając na swoje wyciągnięte dłonie. Powiedziałby, gdyby mógł, a nie chciało mu się wyciągać iPhona. Dlaczego nie chce nabrać kolorów?
        I wtedy właśnie rzucił mu się w oczy sklep z przedmiotami użytecznymi na plaży. Może mają samoopalacze..?
        Wolnym krokiem ruszył w kierunku owej placówki.

Link do zewnętrznego obrazka

        Kiedy skończył, dziewczyna złapała go za rękę, ściskając w swoich dłoniach - jego. Odwrócił się, wpatrując się w jej oczy.
    - Oh Bennie. Jakże ciężki przyszedł Ci los, zawżdy żyć z tym nieszczęściem. Twoja powiastka chwyciła mnie za me od lat martwe serce. Powinieneś jednak pamiętać, iż w bólu i niedoli, ja będę przy Tobie, albowiem jestem twą przyjaciółką. - usłyszał słowa Janie.
        Scena łapiąca za serce niemal każdego jej widza, wzruszająca młodzież jak i starsze panie przed ekranami telewizorów. Zapasy chusteczek zawsze mile widziane na stolikach do kawy.
        Kilka chwil udało im się wytrzymać ze niemalże szczerymi uczuciami na twarzach. Cała jednak zasłonka aktorska znikła między jednym, a drugim mrugnięciem oka. Pękła jak bańka mydlana, roztrzaskana na kawałki prawdziwym tym razem śmiechem dwójki upiorów.
    - Jesteś po prostu niemożliwy, wiesz?
        Te słowa sprawiły, że Ben się tylko szerzej uśmiechnął, ukazując sporą część swojego uzębienia.
    - Wiem. Ale chyba nie powie panienka, że się panience nie podobało, co? - zapytał z niemalże szczerym smutkiem w głosie, jednak jego oczy przeczyły temu tonowi. Ściągnął z głowy zieloną czapkę, przyciskając ją do piersi w geście rozpaczy. - Byłbym wielce zasmucony, jeżeli tak się mają sprawy, madame.
        Jane westchnęła, jednak zaraz znów jej oczy się ożywiły.
    - A właśnie! Co takiego sprawiło, że postanowiłeś wyjść z domu w tak słoneczny dzień?
        To pytanie akurat wolałby przemilczeć. To nie tak, że nie przepadał za wychodzeniem z domu. Po prostu bardzo lubił gnębić dzieciaki i zajmowało mu to całe dnie. W dodatku, słońce go trochę... odstraszało. Nie tak jak woda - w żadnym razie. Po prostu jego wzrok za każdym razem przeżywał coś w rodzaju szoku, kiedy wychodził ze swojej ciemnicy.
    - Od dłuższego siedzenia w jednym miejscu strasznie bolą plecy, wiesz? - odparł, wzruszając ramionami i zakładając czapkę na swoje miejsce. - Zresztą, moja pracownia dzisiaj była jakaś przeklęta. Najpierw komputer nie chciał odpalić, potem wylałem trochę soku na klawiaturę... jedna z szuflad się zacięła, przez co przypadkiem wyrzuciłem wszystkie znajdujące się w niej przedmioty... a na koniec rozwaliłem tego durnego kwiatka, który pociągnął za sobą rolety! Ja tam nie wiem... - westchnął, zamykając na chwilę oczy i zakładając ramiona za głową. - A jak tobie mija dzień, Janie? - zapytał, ukazując światu lśniące czerwienią źrenice, które teraz kierowały się w kierunku siedzącej obok upiorzycy.


    •    d e v i a n t a r t    •     y o u t u b e    •    t u m b l r    •   
Link do zewnętrznego obrazka

Offline

#35 03-08-2014 o 23h54

Miss'Żółtodziób
...
Wiadomości: 0

//photo.missfashion.pl/pl/1/33/moy/26142.jpg

Moje pytanie nie było nieuzasadnione. Jakim cudem on zmusił się do wyjścia na dwór w tak jasny i słoneczny dzień? Temperatura sięgała 30 stopni Celsjusza, żar bił zewsząd. Gdy ktoś opuszczał budynek, natychmiast zalewała go fala ciepła (w przypadku Bena, nie dość, że ciepła to jeszcze fala... lub na odwrót).
Tak więc z niecierpliwością czekałam na odpowiedź, która z pewnością zwali mnie z nóg, jak reszta jego porywających historii. I nie, to nie był sarkazm...
- Od dłuższego siedzenia w jednym miejscu strasznie bolą plecy, wiesz?
Chłopak wzruszył ramionami, po czym założył czapkę z powrotem na głowę. Jakoś średnio przekonała mnie jego wypowiedź. Uniosłam do góry jedną brew i czekałam na kolejne argumenty.
- Zresztą, moja pracownia dzisiaj była jakaś przeklęta. Najpierw komputer nie chciał odpalić, potem wylałem trochę soku na klawiaturę... jedna z szuflad się zacięła, przez co przypadkiem wyrzuciłem wszystkie znajdujące się w niej przedmioty... a na koniec rozwaliłem tego durnego kwiatka, który pociągnął za sobą rolety! Ja tam nie wiem...
Gdy dane mi już zostało usłyszeć dalszą część rozprawki na temat "Dlaczego wyszedłem z domu.", westchnęłam razem z nim i usiadłam w pozycji, która pozwalała mi na oparcie pleców o... oparcie ławki. Najwidoczniej Bennie nie należał do osób obdarzonych Boskim fartem. Wręcz przeciwnie. Odniosłam wrażenie, iż ciąży na nim diabelska klątwa.
- A jak tobie mija dzień, Janie?
Zapytał upiór z ramionami założonymi za głowę i skierował swoje lśniące źrenice w moją stronę.
- Właściwie to bywało lepiej. Smażę się w tej pogodzie, a w dodatku już od dawna doskwiera mi głód. Aż sama siebie podziwiam za siłę woli! Chyba przestanę żerować na Jeffa i wybiorę się na spore polowanko wśród ludzi...
Wtedy właśnie w mojej głowie pojawiła się wizja całego dzisiejszego poranka. Dotarło do mnie, że jedyną atrakcją był moment, w którym podeszłam do lustra, by zobaczyć jak kusząco wyglądam tym razem. Szkoda tylko, ze nie rozróżniam kolorów... Na tę myśl, zaczęłam dotkliwiej przyglądać się przyjacielowi. Czemu dopiero teraz stało się to dla mnie ważne?
- Wiesz... nigdy Cię o to nie pytałam, ale nagle odezwała się moja ciekawość. Jak ty wyglądasz? Nie wiem, jaki kolor mają twoje oczy, włosy, ubrania... wszystko...

Ostatnio zmieniony przez Futaba (04-08-2014 o 00h02)

Offline

Dyskusja zamknięta

Strony : 1 2