Ja czekam na 21 maja z utęsknieniem. Będę już po maturach (ostatni rocznik, który pisze ten "typ") i zaczną się dłuuuugie wakacje <3 No, nie do końca wakacje, bo będę próbowała się załapać do pracy w przedszkolu u znajomej, ale dla mnie opiekowanie się dziećmi to jak wakacje <3
5, 6, 7, 9, 13, 14, 16, 20 maja – daty egzaminów, jest ich jedynie osiem. Uroczo, czyż nie? I prawie nic do matur jeszcze nie robiłam xD No, ale co tu robić? Owszem, powinnam ogarnąć geografię, ale do 14 maja jeszcze tyyyle czasu xD Coś się wymyśli xD
Reszty egzaminów zupełnie się nie boję. Podstawowy polski? Grunt to wstrzelić się w klucz. Podstawowa matma? Nie żartujcie sobie ze mnie, 89% to będzie porażka. Rozszerzona? Z tablicami wzorów to będzie bardzo słabo jak zejdę poniżej 85%. Angielski? Dobre sobie, na próbnych zawsze 95% z rozszerzenia, a na lekcjach poziom CPE. Podstawowy niemiecki? To żart, osoba, która komunikatywnie zna język mogłaby zdobyć łatwo 70%. Ustne egzaminy do niczego się nie liczą, więc byle zdać (a gdy 60% punktów zdobywasz za samo poprawne wysławianie się to czego tu się bać?). Jedynie ta geografia może mi sprawić trudność, ale procenty z angielskiego nabijają punkty, które mogę stracić na geografii, więc po co się stresować? Przed gimnazjalnym się denerwowałam i wyszłam na tym tak, że straciłam 10 punktów na głupotach, które wiedziałam, a pięć za wypracowanie, bo było za długie i za ładne (dokładnie takie było wytłumaczenie od Komisji, gdy moja przyjaciółka, która pisze w identycznym stylu jak ja, poszła się dowiedzieć, za co straciła punkty – je, ten klucz odpowiedzi, który kazał pisać 3 zdania wstępu, 6 rozwinięcia i 3 zakończenia – "uwielbiam" schematy). Do angielskiego w gimnazjum podeszłam na luzie i co? 50/50 punktów. Grunt to nie dać się zeżreć nerwom.
Ostatnio zmieniony przez eufrozyma (22-04-2014 o 15h26)