Link do zewnętrznego obrazka
Byłam naprawdę wściekła. Mamu tu do dyspozycji całkiem sporą gromadkę magów, kapłanów, ale kogoś do walki? Wyszkolonego w działaniu w pierwszej linii ataku? Z naszej czwórki ja i Callan byliśmy na froncie, ale co do pozostałej dwójki... Oren jest tu pierwszy raz, przynajmniej tyle słyszałam od jego ojca. Biedaczek wspominał, jak to zawsze, kiedy wraca do domu, on wygląda inaczej i jest silniejszy. "Dzieci szybko rosną", mówił.
Niebieskowłosa dziewczyna to zagadka - ani nie znam jej imienia, ani wieku, czy nawet profesji. Nie widywałam jej tu też wcześniej.
Jakby wyczuwając moje myśli, przedstawiła się.
- Jinx Death...
Skinęłam głową, nie zastanawiając się nad nią długo, ale nie jestem pewna, czy to dojrzała. Zaczęła przyglądać się się w gruzy portalu. Ja odwróciłam wzrok. Napatrzyłam się wystarczająco.
Teraz zwróciłam uwagę raczej na leżącego na ziemi, w zbierającej się szkarłatnej kałuży człowieka, którego może i dobrze nie znałam, ale którego lubiłam słuchać. Nad nim pochylał się jeszcze chwilę temu jego syn.
Marudził coś o tym, żebyśmy dali się pozabijać złotnisiom. Przelałam w swoim krótkim życiu trochę ich krwi, wcale nie jest jaśniejsza od naszej. Wcale nie są lepsi od nas. Wcale nie musimy umrzeć z ich ręki. Chłopak odezwał się teraz głośniej, tak by wszyscy go usłyszeli.
- Gapienie się w protal nic nam nie pomoże... Ruszmy się bo nie chce mi się tu sterczeć jak kołek cały dzień.
- Ależ oczywiście, że nie pomoże - odezwałam się, zakładając ręce na piersi i patrząc wprost na Orena. - Ale w takim razie czekam na propozycje - powiedziałam, zaraz dodając rzeczowym tonem. - Wątpię, czy jeszcze ktoś z naszych przeżył. Albo zebraliśmy się tutaj, oczekując waszego przyjścia, albo poszliśmy w atak, odwracając uwagę przeciwnika. Idę o zakład, że w Inferno mają już całkiem realistyczne wizje, jak gryziemy piach.
Ostatnio zmieniony przez Madelleinee (09-01-2014 o 23h18)