Wcale nie szłam za Gezianą! Pfy! Co za imie! W hallu zamku stała jakaś pani profesor, i gadała coś, o ceremoni przydziału bla bla bla. Po chwili weszłam do sali gdzie było mnostwo uczniow. Pani profesor coś tam, powiedziała, abyśmy ustawili sie w rzedzie i czekali, aż wyczytają nasze imie.
- Rosalie Potter! - powiedziano. Poszłam powoli do małego taboretu i na głowe założono mi starą wymechraną tiare. Opadła mi na nos i mrukneła:
- Hmmm.... Trudny wybor. Jesteś mądra, wiec pasujesz do Ravenclawu. Ale jesteś też pracowita wiec może pośle cie do... ale jesteś czystej krwi, wiec pasujesz do Slytherlinu.
- Nie, tylko nie Slytherlin! - wyszeptałam.
- Niee? No dobra. Jesteś odważna, pomocna i tak dalej, wiec Gryffindor! - krzykneła tiara. Ściągnełam ją z głowy, i potruchtałam do stołu Gryfonow.
Kocham psy!
Pokochaj je i ty!