Strona główna

Forum - Missfashion.pl, gra o modzie dla dziewczyn!

Dyskusja zamknięta

Strony : 1 2

#26 25-01-2014 o 20h29

Miss'całkiem całkiem
Kaede
Królewna z drewna.
Wiadomości: 139

Mam nieoparte wrażenie, że główna postać żeńska to typowa Mary Sue. Piękna, bogata, kulturalna, elokwentna, kto na nią spojrzy lub spędzi z nią chociaż chwilę, od razu się zakochuje. Fiołkowe oczy gratis. Mam nadzieję, że w dalszych częściach popracujesz nieco nad tą postacią /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/wink.png

Poza tym - całkiem ciekawe opowiadanie. Kastiel jako facet lubiący przygody na jedną noc - co prawda w klimat gry się to nie wpasowuje, ale biorąc pod uwagę jego charakter i powodzenie u płci przeciwnej, którym się chwali - fajny pomysł /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/wink.png

Ostatnio zmieniony przez Kaede (26-01-2014 o 15h54)

Offline

#27 26-01-2014 o 10h55

Miss'OK
Shillo
Your eyes are empty like your bed...
Miejsce: Poznań
Wiadomości: 1 419

Nie przeczę, że bohaterka coś z Mary Sue ma. Wynika to pewnie z tego, że nijak nie umiem kreować damskich postaci. No nie i juz -.- To był taki mały eksperyment, pisany i tak z lepszej, męskiej perspektywy, ale jak widać do kobiet w tak prostych i niewymagających opkach powinnam się trzymać z daleka xD
Zmieniłabym coś, ale jak już wspomniałam opowiadanie jest od dawna zakończone, więc to mało wykonalne ;x

Rozdział 10
Lysander


   - No ocknij się - mamrotałem między jednym wdechem a drugim. Pierwszy raz cieszyłem się, że w szkole uczyli nas pierwszej pomocy.
Nagle nieruchomym do tej pory ciałem mojego przyjaciela zaczęły wstrząsać ataki kaszlu. Szybko pomogłem mu się podnieść, a ten wypluł dość spore ilości wody.
   - Wcale nie musiałeś mnie całować. To było ohydne - wysapał. Kamień spadł mi z serca. Z drugiej jednak strony, że nawet cudem uratowany od utonięcia nie tracił swojego ironicznego poczucia humoru. No i nie zyskiwał także ani grama uprzejmości czy zwykłej wdzięczności.
     Jeszcze trochę trwało, zanim udało mu się dojść do siebie, ale powoli oboje się uspokajaliśmy. Oddechy wracały do normalnego rytmu, a serca przestawały walić jak szalone.
   - Jak Ci się udało nas wydostać? - Zapytał mnie w końcu Kastiel. Pokrótce opowiedziałem mu o tym, jak zobaczyłem, że dzieje się z nim coś złego i jak za wszelką cenę próbowałem podciągnąć się na brzeg na jakimś pochylonym krzaku, który chyba cudem udało mi się chwycić, jednocześnie nie puszczając jego ręki.
   - Dziękuję - wymamrotał cicho. Usłyszałem to od niego chyba pierwszy raz w życiu. Jednak się myliłem. Może trochę zimnej, rzecznej wody w płucach potrafiło jak nic innego wywołać u mojego przyjaciela jakieś poczucie wdzięczności, albo choć stworzyć jego wrażenie.
   - Powiedziałbym, że nie ma sprawy i tak dalej. No i również podziękowałbym Ci za ratunek, ale nie czas na to. Wolę to zrobić w trochę bardziej sprzyjających okolicznościach. Teraz musimy jeszcze jakoś wrócić do domu zanim zamarzniemy na tym odludziu.
Kastiel szybko włożył ręce do kieszeni.
   - Karty płatnicze, telefon. Wszystko zalane! - krzyknął wściekły. - Do tego nie wiemy gdzie jesteśmy. I nawet prawie pełna paczka fajek do wyrzucenia - mruczał pod nosem po kolei wyjmując do niczego już nienadające się rzeczy.
   - Uspokój się. Idąc wzdłuż rzeki w tamtą stronę - wskazałem ręką kierunek z którego przypłynęliśmy - jakoś trafimy do domu.
   - Nie mam zamiaru przedzierać się przez jakieś krzaki. Nawet nie wiemy jak daleko jesteśmy!
Chcąc nie chcąc przyznałem mu rację. Taki spacer mógł nam zająć nawet kilkanaście godzin, a przemoknięci, wycieńczeni i zmarznięci nie zaszlibyśmy daleko.
   - Chodź, wygrzebiemy się znad tej rzeki i poszukamy jakiegoś miasta. Mam w kieszeni trochę drobnych, wiec zorientujemy się gdzie jesteśmy i zadzwonimy do Leo, żeby po nas przyjechał. - Kastiel usatysfakcjonowany tą propozycją szybko podniósł się z ziemi i zaczął iść w kierunku, jak obaj mieliśmy nadzieję, miasta.

     Faktycznie, po dość długim marszu ujrzeliśmy dachy domów. Uradowani przyspieszyliśmy kroku i dość szybko znaleźliśmy się między zabudowaniami. Niestety miejsce, w którym się znaleźliśmy w niczym nie przypominało miasta, do którego mieliśmy nadzieję trafić. W koło tylko skromne, małe domki z ogródkami, zagrody przeznaczone do wyprowadzania zwierząt, stodoły i pola.
   - No to pięknie - warknął Kastiel, którego znów opuścił cały zapał i wdzięczność. - Cudownie nas wpakowałeś! Tu w ogóle mają telefony?!
   - Och zamknij się - mruknąłem na krzyczącego chłopaka. - Jeśli ci coś nie pasuje możesz spokojnie sobie iść i działać na własną rękę.
Ostudziło to jego temperament i dość szybko zrozumiał, że lepiej zrobi zachowując swoje myśli dla siebie. Szybko stwierdziliśmy, że w takim miejscu na pewno nie znajdziemy żadnej budki telefonicznej, więc pozostało nam czekać do rana i liczyć na dobre serce któregoś z mieszkańców.

Offline

Dyskusja zamknięta

Strony : 1 2