Witam!
Po przeczytaniu analiz książek pani Kiery Cass na blogu Maryboo i Beige naszło mnie, żeby stworzyć chociaż jednego bohatera, który odznaczał by się głębszym charakterem niż kałuża. Zaznaczam, że jeśli lubisz serię "Rywalki" zamknij tę kartę czym prędzej.
Skoro nadal tu jesteś przedstawię Cię głównemu bohaterowi i zarazem narratorowi tego sześciorozdziałowego opowiadania.
Link do zewnętrznego obrazka
Oto on! Schody - złośliwy i obiektywny uczestnik wydarzeń w pałacu rodziny Schreave.
Enjoy!
Bardzo lubiłem, gdy w pałacu coś się działo. Niestety najczęściej odwiedzali nas rebelianci, przez co często byłem utytłany farbą, rzadko, ale zdarzyło się, że kogoś zranili i poleciała krew. Akurat to mi się nie podobało.
Zdarzało się, że przyjeżdżali do nas goście z zagranicznych delegacji. Lubiłem słuchać głosów włoskich księżniczek, doprawdy urocze panienki. Od czasu do czasu odwiedzała nas również rodzina naszej drogiej królowej Amberly. Zawsze potem było dużo plotek na temat siostry królowej. Gwardziści to straszne plotkary, ale to dzięki nim dowiedziałem się o zbliżającej się ekscytującej imprezie.
Ponownie, po tylu już latach postanowiono urządzić Eliminacje. Cieszyłem się jak nigdy. Świeże mięsko, ciekawe plotki i może w końcu więcej imprez. Choć niestety zawsze miałem relacje z drugiej ręki jako schody frontowe. Schody wewnątrz pałacu miały o wiele lepiej, bo praktycznie znajdowały się w centrum wydarzeń, ale z drugiej strony tyle brudnych podeszew po nich chodziło, tyle rebelianckiej farby miały na sobie, a czasem nawet krew! Nie zazdrościłem im.
Z ogromną niecierpliwością czekałem na ogłoszenie wyników wyboru kandydatek. Gwardziści byli na tyle mili, że słuchali przez krótkofalówki telewizji i miałem relację na żywo. O wyglądzie kandydatek niefortunnie nie miałem jak się dowiedzieć, ale ci którzy oglądali relację w telewizji ochoczo i całkiem głośno komentowali każdą. Większość ich słów nie nadawała się do powtórzenia z czego wywnioskowałem, że raczej żaden pasztet nie trafi za pałacowe mury. Cóż, królewski ród ma swoje priorytety i nie zawsze są nimi mądrość czy uczciwość.
Poruszenie wewnątrz pałacu wzrosło, znaczyło to, że pierwsze kandydatki już są w drodze. Sam zacząłem się niecierpliwić. Gdy podjechała pierwsza limuzyna nie tylko ja byłem na granicy ekscytacji, ale również kamerzyści co chwila chodzący w tą i z powrotem oraz pokojówki poprawiające swoje fartuchy i uśmiechające się półgębkiem. Każdy z nas czuł, że nadchodzące miesiące będą pełne romantycznych chwil i dramatycznych zwrotów akcji, bez czego oczywiście Eliminacje nie mogłyby się obejść. A ja tylko liczyłem, że gwardziści pozostaną tak samo gadatliwi jak do tej pory.
Pierwsza partia kandydatek dosłownie przeleciała w biegu, nie zdążyłem im się za dobrze przyjrzeć. Miały raczej lekko przerażone miny, jedna wyglądała jakby miała się zaraz rozpłakać. Nie wiadomo czy ze szczęścia, czy ze strachu. Potem przez moment się wszystko uspokoiło, ale widać było, że coś jest nie tak. Pokojówki nerwowo przebierały palcami i co chwila wyglądały na drogę. Ewidentnie lot z Karoliny i okolic się spóźniał. W chwilę potem słyszałem jak gwardzista wymieniał uwagę z jedną z pokojówek. Okazało się, że niejaka America postanowiła skraść serca tłumowi zebranemu na lotnisku i witać się z każdym, kto wyrażał taką chęć. Widać, że nikt jej nie poinstruował, że liczył się czas i wszystko było dokładnie zaplanowane.
Po dziesięciu minutach pełnych podenerwowania wreszcie zajechała limuzyna. Pokojówki praktycznie dopadły drzwi i nerwowymi ruchami, nie dotykając dziewcząt próbowały pogonić je, żeby szybciej szły. Zdążyłem się w biegu przyjrzeć jedynej rudej kandydatce. Nie wyglądała szczególnie urodziwie, jej zdecydowanym atutem były te ogniste włosy. Podobno książę lubuje się w niestandardowym wyglądzie, więc dziewczyna miała nieco większe szanse, chociaż z pewnością o tym nie wiedziała.
Zanim całkowicie zniknęły mi z zasięgu słuchu dowiedziałem się, że to właśnie ta ruda była odpowiedzialna za spóźnienie. Miała szczęście, pierwszego dnia nikt za bardzo nie zwracał uwagi na to, chociaż Sylvia z pewnością zrobiła by jej wykład na boku, gdyby tylko miała chwilę czasu.
Reszta dnia minęła raczej monotonnie. Dopóki kandydatki się zjeżdżały było jeszcze ciekawie, tyle nowych twarzy, charakterów. Później zrobiło się zwyczajnie nudno. Dowódca gwardzistów kilkakrotnie zrobił obchód, więc panowie nie mieli jak oplotkować sytuacji, a pokojówki znikły we wnętrzu zapewne pomóc w przygotowaniach do pierwszej nocy w nowym otoczeniu. Po raz pierwszy od wybudowania aż tak żałowałem, że nie jestem wewnętrznymi schodami. Tyle akcji mnie omijało.
Forum - Missfashion.pl, gra o modzie dla dziewczyn!
Strony : 1
#1 20-09-2015 o 11h18
#2 29-09-2015 o 22h24
Haha gdy przeczytałam, że bohaterem będą schody to bardzo mnie to zainteresowało. Jeszcze z niczym takim się nie spotkałam, ale bardzo mi się podoba. Mam nadzieję, że będziesz kontynuowała, bo bardzo chętnie poczytam o Eliminacjach. Czekam na ciąg dalszy i powodzenia w pisaniu
The sky is the limit - your sky, your limit...
#3 07-10-2015 o 21h35
Na blogu mam już wszystkie rozdziały, więc jak chcesz zajrzyj http://historia-selekcji-oczami-tych-schodow.blogspot.com
A teraz reszta:
Późno w nocy, gdy już niczego się nie spodziewałem nagle zadziało się jakieś poruszenie za drzwiami. Zaciekawiony starałem się usłyszeć cokolwiek lecz niestety nic wyraźnego nie docierało na zewnątrz. Nagle drzwi się otworzyły i ta ruda Piątka... Jak jej tam? A, America... Wybiegła szybko, lekko się zataczając i upadła tuż przy kamiennej ławce. Przyznam się, że zdębiałem kompletnie, tym bardziej, że zaraz za nią ze mnie zszedł książę Maxon. Co on tu robił o tej porze sam Wielki Illéa raczy wiedzieć. Chwilę potem zszokowałem się jeszcze, gdy ta ruda na słowa „moja miła” zareagowała jak rozzłoszczona kocica. Brakowało tylko, żeby mu po twarzy pazurami przejechała. Z minuty na minutę robiło się coraz dziwniej. Ona – skulona na ziemi, w kusej, zielonej koszuli nocnej. On – odziany w garnitur, krążący wokół niej z zamyśloną miną. Byłem podekscytowany, co też mogło się jeszcze stać?
Się stało. Nazwała go płytkim. Jakaś, teraz może mniej anonimowa, Piątka nazwała księcia i jedynego następce tronu płytkim. Straż! Halo! Niestety żaden strażnik się nie pojawił, żeby poddać tę smarkulę chłoście. Nasz księciunio nie ma jaj i jeszcze się tłumaczy. Eh, gdybym nie był schodami nadawałbym się lepiej na przyszłego władcę.
Chwilę pokotłowali się jeszcze razem, aby stanąć na tym, że książę pozwoli Americe bywać w ogrodzie. Cóż, zapowiadało się to szczególnie uroczo, patrząc na ten występ. Chwilę potem dziewczyna została w ogrodzie, a Maxon w dziwnie radosnym humorze wrócił do pałacu.
Czekałem do rana, żeby ponownie coś się wydarzyło. W trakcie śniadania, a znam dokładnie rozkłady posiłków ze względu na ciągle kręcącą się służbę, osiem dziewcząt wyszło spakowane z pałacu. Cztery z nich miały zapuchnięte oczy i nadal nieco łzawiły, zauważyłem, że dwie to były Piątki. Czyli aktualnie została tylko ruda Piątka. Trzy pozostałe wyglądały na całkowicie zszokowane, a tylko jedna jako tako się trzymała. Nie trudno mi było odgadnąć, że książę postanowił zmniejszyć ilość dziewcząt, żeby nie kłopotać się z zapamiętywaniem ich imion. Według mnie było to mocno nie w porządku i szkoda było mi tych biedaczek, które nawet nie zasłużyły na bliższe poznanie, bo jak później się dowiedziałem, książę odprawił je po pięciu minutach rozmowy. Takie zasady gry najwidoczniej ustalił sobie nasz drogi Maxon. Miałem ochotę przy najbliższym spotkaniu podstawić mu stopień.
Dowiedziałem się od moich ulubionych strażników, że książę Maxon założył się z lady Americą o spacer po ogrodzie, że ktoś tam się rozpłacze. Na nieszczęście krótkofalówki strażników trzeszczą niesamowicie w porze śniadaniowej ze względu na brak porządnego zasięgu, więc nie byłem pewny co było prośbą drugiej strony ani kto niby i dlaczego miałby się rozpłakać.
Chwilę później z pałacu wybiegł kurier z wielkim koszykiem przykrytym materiałową płachtą, a za nim drugi z naręczem listów w niecałe półgodziny później. Doprawdy wiele bym dał, żeby dowiedzieć się co się tam do jasnej anielki dzieje.
Strony : 1