Witajcie Drodzy Użytkownicy~!
Z wielką przyjemnością ogłaszamy wyniki 11. Oficjalnego Konkursu Miss Fashion pt. "Tajemnicza Historia"~!
I. miejsce: Kharanne - zdobywa 12 000MMHistoria
"Nie wchodź do lasu podczas mgły."
Tak brzmiała mantra mojej babci mieszkającej głęboko w starym lesie, gdzie poranek bez mgły był czymś wyjątkowym. Idealne miejsce na coroczne wakacje dla mnie i mojego brata – tak przynajmniej twierdzili nasi rodzice. Bez internetu, bez telewizji, bez radia i z komórką łapiącą sygnał tylko na szczycie wieży widokowej oddalonej o trzy kilometry od babcinego domu.
Tutejsza mgła zawsze mnie ciekawiła. Kusiła w jakiś niewytłumaczalny dla mnie sposób. Przez to zaintrygowanie kilkukrotnie próbowałam wymknąć się z domu o brzasku. Niestety, szósty zmysł mojej babci za każdym razem mi to udaremniał... aż do tego jednego ranka.
Po raz pierwszy udało mi się wymknąć niepostrzeżenie i zniknąć w gęstej mgle. Nie czułam strachu, znałam przecież ten las jak własną kieszeń. Tak, znałam go tak dobrze, że po jakimś czasie zabłądziłam. Zaczęło padać, zerwał się chłodny wiatr i na domiar złego czułam na sobie czyjś wzrok. Oczywiście było to niemożliwe. Gdyby ktoś był w pobliżu może bym go nie zobaczyła, ale na pewno bym go usłyszała.
W końcu mgła zaczęła się rozrzedzać, a ja znalazłam się na polanie. Jeżeli wierzyć zdjęciom satelitarnym i mojej pamięci, w obrębie kilkudziesięciu kilometrów od domu babci znajdował się tylko jeden niezalesiony teren. To musiało być to.
Dopiero po chwili zauważyłam przed sobą coś dziwnego. Wypalony kawałek trawy, na którym ktoś położył coś na kształt zegarka. To „coś” okazało się być kompasem. Dzięki niemu wiedziałam już na pewno w którą stronę miałam się udać. Nie zwlekałam długo z opuszczeniem polany. Poczucie bycia obserwowaną stawało się coraz silniejsze.
W drodze powrotnej mgła przez chwilę gęstniała, by po chwili znów rzednąć. Nim doszłam do domu całkowicie zniknęła. Na miejscu poczułam się bezpieczniej. W domu czekała jednak na mnie nieprzyjemna wiadomość. Babcia źle się poczuła i rodzice zawieźli ją do szpitala. Popołudnie i noc miałam spędzić tylko z bratem.
Przez całą noc nie zmrużyłam oka. Co chwila spoglądałam w kąt pokoju, bo gdy tylko przymknęłam oczy zaczynałam mieć wrażenie, że coś lub ktoś tam stoi. Dopiero kiedy wstało słońca byłam w stanie chwilę się przespać. Wkrótce jednak musiałam wstać. Przyjechali rodzice by zabrać mnie i mojego brata do szpitala.
Lekarz wytłumaczył nam pokrótce, że babcia była tylko osłabiona. Zlecił jednak kilka dodatkowych badań żeby być pewnym. Gdy skończył poprosił ze sobą moich rodziców w celu załatwienia jakiś formalności. Niedługo później brat wyszedł po coś do jedzenia, a ja zostałam sama z babcią. Sama ze staruszką, która nagle złapała mnie za rękę i spojrzała głęboko w oczy.
„Musisz to odnieść. Musisz wejść w mgłę i to odnieść.”
Nie rozumiałam. Próbowałam się dopytać o co chodzi. W odpowiedzi puściła tylko moją rękę i milcząc patrzyła się w sufit. Do końca wizyty nie odezwała się już ani słowem. W końcu rodzice postanowili odwieźć mnie i mojego brata do domu babci. Sami zaraz po tym wrócili do szpitala.
Babcine słowa dźwięczały mi w głowie. Dopiero przed snem przypomniałam sobie o kompasie. Zastanawiałam się czy to nie jeden z tych chorych snów, które czasem mi się zdarzały. Zaczęłam nawet myśleć, że był to początek paranoi. Potok myśli spowodował, że przez kolejną noc nie zmrużyłam oka.
O brzasku weszłam do lasu. W tamtym momencie nie interesowało mnie czy to paranoja, czy faktycznie było coś w tym wszystkim nie tak. Miałam silne przeczucie, że gdy tylko pozbędę się kompasu odzyskam święty spokój. Zwłaszcza, że czułam czyjś oddech na swojej szyi będąc pewną, że byłam sama.
W końcu znalazłam się na polanie i szybko odłożyłam kompas na środek wypalonej trawy. Nie odwracając się niemal wbiegłam do lasu. Prawie się nie przewróciłam kiedy usłyszałam za sobą głos babci.
„Za późno.”
Szybko się odwróciłam. Mgła zgęstniała i za sobą nie widziałam nic poza skrawkiem polany. Tak, to na pewno była paranoja. Prędko ruszyłam do domu. Im bardziej oddalałam się od kompasu, tym mgła robiła się coraz rzadsza, a dziwne poczucie czyjejś obecności słabło. W końcu dotarłam do domu.
Na miejscu czekali na mnie spakowani rodzice. Wedle ich słów chociaż babci nic nie zagrażało, to wilgoć panująca w domu nie służyła jej zdrowiu. Miała zostać w szpitalu tak długo, aż nie wyzdrowieje. Nie było więc większego sensu byśmy zostawali. Po za tym, takie było życzenie babci.
Po powrocie do domu dni upływały we względnym spokoju. Ciągle jednak dziwnie się czułam. Miałam wrażenie, że przygoda z kompasem to dopiero początek większej historii, a te kilka spokojnych dni to tylko cisza przed burzą.
II. miejsce: kucykowa9 - zdobywa 10 000MMHistoria
Biegłam coraz szybciej i szybciej, choć miałam wrażenie, że serce za chwilę wyskoczy mi z piersi. Powoli zaczynało brakować tchu, a oddychanie sprawiało coraz więcej wysiłku. Mimo to pędziłam dalej, gnana strachem, który powoli zaczynał zamieniać się w panikę.
Nie zdając sobie z tego sprawy, coraz bardziej zwalniałam. Bieg przeszedł w trucht, a niewiele dalej - w ociężały chód. Wycieńczona oparłam się o pień pobliskiego drzewa. Zwiesiłam głowę, która zaczynała mi już ciążyć. Nie miałam siły, ale mimo to wiedziałam, że za chwilę będę musiała pobiec dalej. Dotarłam już tak daleko, nie mogłam się poddać.
Nagle usłyszałam głośne szczekanie psa. Natychmiast czujnie podniosłam głowę. Niczym zimny, górski potok spłynęła na mnie nowa nadzieja, błyskawicznie otrzeźwiając umysł. Szybko poderwałam się z miejsca i popędziłam w stronę ledwie widocznych w panującym mroku topornych dębów.
Stopy pulsowały ostrym bólem. Uda piekły od wysiłku i zaczynały odmawiać posłuszeństwa. Ramiona omdlewały, a plecy w kilku miejscach były rozdrapane przez ostre gałęzie smagające moje ciało. Ale mimo to biegłam dalej. To okropne, co strach może zrobić z człowiekiem, manipulując zmysłami i pozbawiając pozostałych uczuć...
Wtem dotychczasową ciszę przerwał ogłuszający ryk. Przerażona odskoczyłam na bok, przez co prawie wpadłam na rosnące nieopodal drzewo. Lecz pewnie i tak nie poczułabym tego, ponieważ przerażenie sięgnęło zenitu. Nie byłam w stanie zebrać jakichkolwiek myśli. Strach odbierał zdolność logicznego myślenia i przyprawiał o ostry ból głowy. Może to i dobrze - gdybym zastanowiła się choć przez chwilę, pewnie szybko pobiegłabym w przeciwnym kierunku. Tymczasem natychmiast skręciłam ku źródle przerażających odgłosów.
Po wielu minutach szaleńczego pędu dotarłam na niewielką polankę, ze wszystkich stron otoczoną drzewami. Nawet te, które rosły w gęstych skupieniach, wydawały się dziwnie samotne. Nad wysoką trawą unosiła się mgła, skrywająca wszystkie kamienie i mchy przesiewające trawy. Przez parującą rosę ciężko było dostrzec to, co znajdowało się na drugim końcu polany. Mogłam się jedynie domyślać, co skrywa mgła.
Prawdopodobnie krajobraz prezentowałby się fatalnie, wręcz napawał lękiem, gdyby nie jeden, z pozoru mały detal. Oto na całej przestrzeni spacerowały i pasły się śnieżnobiałe jednorożce! Między koronami drzew przelatywały barwne ptaki, wyśpiewując swoje trele. Gdzieniegdzie dało się dostrzec słaby blask, oznaczający obecność wróżki.
Kręciłam głową na wszystkie strony, nie wiedząc, na czym zawiesić wzrok. W jednej chwili zapomniałam o strachu, bólu czy dotkliwym uczuciu porażki. Trafiłam do cudownego miejsca, namiastki raju, która swoim pięknem zapierała dech w piersiach.
Nagle z pomiędzy drzew wytrysnął strumień gorącej pary. Tuż za nim pojawił się cień jaskrawych, złowieszczych oczu. Dziwnemu zjawisku towarzyszył ponury, gardłowy pomruk przyprawiający o dreszcze.
Zadrżałam. Byłam zbyt przerażona, aby się ruszyć. Mogłam jedynie stać i patrzeć.
Z upiornej mgły powoli wyłaniało się coraz więcej kształtów. Pojawił się kontur pomarszczonych nozdrzy, zniekształconego pyska i śmiercionośnych rogów. Demoniczny stwór rozbłysł czerwonawym blaskiem. Jego skóra zaczęła z wolna zmienić kolor na purpurowy. Tylko po to, aby za chwilę znów powrócić do upiornej szarości.
Wszystko, co zdołało mnie zachwycić w ciągu niedawnych kilku sekund, teraz rozpierzchło się w mroku gęstego buszu. Jednorożce zniknęły tak szybko, jak się pojawiły. Białe gołębie i barwne ptaki z ogłuszającym piskiem uleciały między splątane gałęzie drzew. Pozostały jedynie wróżki, które, nie mając gdzie się skryć, latały w panice, co rusz wpadając na napotkane przeszkody.
Gdy potworna bestia powtórnie ryknęła, zauważyłam ogień wydobywający się z jej paszczy. Ten widok otrzeźwił mój umysł. Zaczęłam wrzeszczeć i, chcąc jak najszybciej uciec, ruszyłam do tyłu, równocześnie odwracając się. Pech chciał, że za mną rósł sobie wesoło wieki, gruby dąb, w który serdecznie przywaliłam.
- Cięcie!
Nadal rozmasowując obolałe czoło rozejrzałam się zdezorientowana. Cięcie? Jakie cięcie? Kto normalny o północy w nocy, w gęstym, strasznym lesie krzyczy ,,cięcie"? I po jaką choinkę?
Wtem po mojej prawej stronie kawałek lasu dosłownie przesunął się na bok. Serio, nie ściemniam. A o ile jednak wiem, drzewa nie mogą sobie tak po prostu lewitować. W ich miejscu kolejno pojawiali się ludzi z kamerami, różnymi pudłami i rozmaitymi sprzętami. Trzech z nich przeszło obok mnie, niosąc niedawne drzewa. I wtedy do mnie dotarło. No tak, karton...
Na mojej twarzy pojawił się serdeczny uśmiech. A więc to była tylko atrapa. Spojrzałam na potwora. Kilku mężczyzn stało przy nim i coś regulowało. Jego paszcza była przy tym do połowy odkręcona. Jak mogłam być tak głupia! Żadne smoki, wróżki czy jednorożce (tych akurat szkoda) nie istnieją. Nigdy w przeszłości ani w przyszłości także nie istniały.
Te radosne odkrycia przerwał mi pewien gburowaty pan nadchodzący niczym chmura gradowa. Złość malowała się na jego bladej twarzy, wykrzywiając ją na wszystkie strony. Stanął przede mną i ryknął mi prosto w twarz:
- Jak ci nie wstyd, ty wstrętna, bezmyślna małolato! Zepsułaś mi cały film i jeszcze stoisz na środku planu i się śmiejesz?!
Spojrzałam na niego zdziwiona. Kolejny psychiczny się uczepił. Nie dość, że wrzeszczy co najmniej, jakbym stała na drugim końcu wsi, to jeszcze podszedł tak blisko, że czułam smród jego potu w połączeniu z perfumami z bazarku. Ohydna mieszanka.
Delikatnie dźgnęłam go palcem w klatkę piersiową, żeby się odsunął. Ja sama przezornie cofnęłam się nieco. Trzeba mu przyznać, być tak wstrętnym i odrażającym typem to niezwykle rzadki talent.
- Jest jakiś problem, Paul?
Mój prześladowca odwrócił się szybko. Zdążyłam jednak dostrzec wyraz niepokoju na jego coraz bledszej twarzy.
Zza malowanej tektury wyłonił się mężczyzna w średnim wieku. Jego czarne, kręcone włosy były spięte w długą kitę. Kozia bródka i wąsy szlachcica delikatnie zachodziły na usta w kolorze écru.
- N...nie, panie Pierre. To tylk...
Ale szef już go nie słuchał. Potarł spocone czoło i westchnął ciężko.
- Ech, Paul, co ja z tobą mam...
Uśmiechnęłam się nieśmiało. Sporo nikt nie zwraca na mnie uwagi, to po co mam tu sterczeć? Już chciałam odejść, gdy nagle moją uwagę przykuł sztuczny smok. Robotnicy odeszli po skończonej pracy. Wydawać by się mogło, że dokonali cudu. Potwór wyglądał jak żywy. Jego łuski mieniły się tysiącem barw, a oczy były tak rzeczywiste, wręcz ludzkie...
Nagle jedno z nich poruszyło się. Przez chwilę tęczówka szukała czegoś wśród drzew. Gdy nasze spojrzenia się spotkały, smok mruknął do mnie przyjaźnie.
Stałam przez chwilę oniemiała. Czy to była fatamorgana? Przecież to niemożliwe, żeby plastikowy stwór zamiatał oczami na prawo i lewo, a, co więcej, nie powinien mrugać z własnej woli! Elementy scenografii po prostu tak nie potrafią.
Spojrzałam na smoka jeszcze raz. Chyba, że to nie była tylko ozdoba. Przez chwilę przeglądałam się potworowi. Niestety, już więcej się nie poruszył.
III. miejsce: Iremi - zdobywa 8 000MMHistoria
Pewien młody chłopak, już prawie mężczyzna, bardzo lubił eksplorować pobliskie opuszczone, stare domy. Nie straszne mu były pająki, szczury, czy nietoperze. A już zupełnie nie bał się zjawisk paranormalnych, w które nie wierzył. Rankiem, jak co tydzień, poszedł szukać jakichś ciekawych miejsc do eksploracji. Znalazł niepozorną, opuszczoną, drewnianą chatę, do której postanowił wrócić wieczorem. Jak postanowił, tak zrobił. Był przygotowany na wszystko. Posiadał profesjonalny sprzęt, był wysportowany i miał stalowe nerwy. Myślał, że nic go nie zaskoczy. Mylił się. Chata w środku wyglądała zupełnie normalnie. Trochę się zawiódł, bo w środku nie znalazł nic ciekawego, ale zauważył zejście do piwnicy. Nie zastanawiając się długo, włączył latarkę i zaczął schodzić na dół. Ostrożnie badał każdy stopień, zanim na nim ustał, ponieważ wiedział, jak zdradliwe potrafią być stare schody. Jedno go zdziwiło. Schody były kamienne. Białe, szare i czarne - im niżej schodził, tym wydawały się czystsze i solidniejsze. O dziwo, w pewnym momencie zaczęło robić się jaśniej. Zgasił latarkę i ze strachem spojrzał za siebie. Jeszcze można było zawrócić... Ale nie! Nie może porzucić takiego miejsca! Zebrał się w sobie i zszedł kilka stopni niżej. To, co zobaczył, wstrząsnęło nim do głębi - cały czas schodził w dół, a znalazł się w pomieszczeniu na szczycie jakiegoś budynku! Chciał podejść do okna, ale na drodze spotkał latarnię. Po co latarnia w środku pokoju? Obejrzał się za siebie i zauważył, że schody coraz bardziej zasnuwa mgła. Po chwili już nie był w stanie ich dostrzec, a na twarzy poczuł coś mokrego. Śnieg! Ale skąd śnieg w pokoju?! Spojrzał w górę, ale nie był w stanie dostrzec sufitu, ponieważ przeszkadzała mu mgła. Coś błysnęło obok latarni. Pochylił się i zobaczył stary, srebrny zegarek. Kiedy podniósł głowę obok latarni stał mały stoliczek z jakimiś butelkami i karteczką z napisem WYBIERAJ. Nie wiedział o co chodzi. Podszedł bliżej, a wtedy na stoliczek upadła druga karteczka - WYBIERAJ I PIJ. Bał się. Jak nigdy dotąd. Na tacy leżały malutkie buteleczki i słoiczki, a płynów w nim zawartych wystarczało na zaledwie jeden łyk. Obok stał kielich, do którego zapewne trzeba było wlać to, co się wybrało. Najwięcej płynu było w czterech buteleczkach - dwóch niebieskich i dwóch przezroczystych, z czego w jednej był karmazynowy płyn. Koło jego nogi zadrżał zegarek na którym była kolejna karteczka z napisem CZAS UCIEKA. I faktycznie wskazówki zegarka biegły jak oszalałe.Spadła ostatnia karteczka - POSPIESZ SIĘ, ALBO UMIERAJ. Chłopak, nie zastanawiając się długo, wlał do kielicha trochę karmazynowego płynu. Wypił wszystko...
...i obudził się z krzykiem. Leżał w tej starej, niepozornej chacie. Obrócił się za siebie i z ulgą nie zauważył drzwi do piwnicy. Wstał, rozejrzał się jeszcze po domu i udał się w drogę powrotną do domu.
A w podziemiach chaty mgła zaczęła opadać, ukazując wszystko tak, jak zastał je ten chłopak. Znów była tylko jedna karteczka, a wskazówki zegara przesuwały się w normalnym tempie. Jedyną różnicą był ubytek w buteleczce - karmazynowego płynu było trochę mniej. Po czasie ta buteleczka się napełniła, a w sali rozległ się szept Jemu się udało...
Nagroda Publiczności: Ayako81- zdobywa 4 000MMHistoria
Te wakacje spędzałam razem z moimi przyjaciółmi: Karin, Lizzy, Lu i Sammim. Był to moment, w którym zaczęliśmy interesować się spirytyzmem. Długo nie trzeba było czekać na pomysł, by teorie przekuć w praktykę.
O dwudziestej spotkaliśmy się nieopodal starej szopy w środku lasu. Liz jako najodważniejsza pierwsza weszła do środka. Krzyknęła z piskiem. Wbiegliśmy do środka by sprawdzić co się stało. Okazało się, że nic. Lizzy chciała nas tylko nastraszyć.
Rozejrzeliśmy się wokoło. Szopa była niemal pusta. Gdzieniegdzie leżały jakieś stare graty pokryte kurzem. Lu znalazł jakiś gramofon i niezwłocznie go włączył. Działał. Pomieszczenie wypełniła spokojna muzyka.
Rozpoczęliśmy przygotowywania do rytuału. Samuel rozstawił świeczki na podłodze tak, by tworzyły pięcioramienną gwiazdę. Ja znalazłam jakąś starą księgę, która wydawała mi się idealnym wypełnieniem kręgu. Przeczytałam kilka pierwszych stron i gdyby nie Karin zapewne całkowicie pochłonęłabym się w lekturze.
Położyłam księgę na środku gwiazdy. Ustawiliśmy się wokoło gwiazdy, po osobie na każdą przerwę między „ramionami”. Karin rozpoczęła inwokacje. Miała świetną pamięć do formułek. W pewnym momencie gramofon zaczął wydawać dziwne dźwięki od których włos się jeżył na głowie. Po chwili w pomieszczeniu zaczęła unosić się mgła, która gęstniała z minuty na minutę. Mimo przerażenia nie przerwaliśmy rytuału.
Jakby mgła i dźwięki były niewystarczające – nad księgą znikąd pojawiło się czerwone światło. Wkrótce zaczęły się tworzyć i wirować wokoło niego fioletowe iskrzące drobinki. Chwilę później ze światła wyłonił się dziwny czerwonawy kryształ. Udało się?
Przerażenie mieszało się z euforią. Spojrzeliśmy na siebie i chwilę później kryształ pękł. Niemal w jednej chwili mgła zgęstniała tak bardzo, że nie widzieliśmy nawet siebie. Karin zaczęła krzyczeć. Słyszałam jak reszta rzuciła się do drzwi. Zaczęły do mych uszu dobiegać dźwięki przypominające drapanie i uderzania drewna.
Przykucnęłam i ledwo powstrzymałam się od krzyku. Zauważyłam na podłodze krwawe ślady rąk. Momentalnie wstałam i zaczęłam się cofać. W końcu dotarłam do ściany. Na chwilę się odwróciłam i pierwsze co zobaczyłam to kolejny krwawy znak. Niemal w tym samym momencie poczułam na swojej szyi lodowaty uścisk. Nie widziałam nikogo, nie byłam w stanie nic z tym zrobić. Po chwili nieprzytomna osunęłam się na ziemie.
W końcu się obudziłam. Mgła się nieco rozrzedziła. Moi przyjaciele również leżeli na podłodze i powoli dochodzili do siebie. Szybko jednak przypomnieliśmy sobie co się stało i wybiegliśmy do lasu. Zatrzymaliśmy się dopiero na jego skraju. Złożyliśmy sobie obietnicę: zapomnimy o tym miejscu i zapomnimy o tym co się stało.
Zwycięzcom serdecznie gratulujemy.
Nagrody zostaną wysłane po powrocie Emmy, czyli po 11 sierpnia.
Do następnego konkursu
Forum - Missfashion.pl, gra o modzie dla dziewczyn!
Strony : 1
#1 05-08-2015 o 10h55
Witajcie Drodzy Użytkownicy~!
Z wielką przyjemnością ogłaszamy wyniki 11. Oficjalnego Konkursu Miss Fashion pt. "Tajemnicza Historia"~!
I. miejsce: Kharanne - zdobywa 12 000MMHistoria
II. miejsce: kucykowa9 - zdobywa 10 000MMHistoria
III. miejsce: Iremi - zdobywa 8 000MMHistoria
Nagroda Publiczności: Ayako81- zdobywa 4 000MMHistoria
Zwycięzcom serdecznie gratulujemy.
Nagrody zostaną wysłane po powrocie Emmy, czyli po 11 sierpnia.
Do następnego konkursu
Strony : 1