Strona główna

Forum - Missfashion.pl, gra o modzie dla dziewczyn!

Dyskusja zamknięta

Strony : 1

#1 29-06-2015 o 13h45

Moderator
ErinBlack
...
Miejsce: Częstochowa
Wiadomości: 3 992

11. Miss Konkurs - Tajemnicza Historia~!

Drodzy użytkownicy! Mamy zaszczyt ogłosić jedenasty oficjalny konkurs Miss Fashion!
Każdy przynajmniej choć raz marzył o przeżyciu niesamowitej przygody, odkryciu jakiejś tajemnicy, rozwiązaniu zagadki, której nikomu do tej pory nie udało się rozszyfrować... Lato to najlepszy czas na przygody, więc postanowiłyśmy was na taką wysłać!
Nadszedł czas by odwiedzić niesamowite, tajemnicze miejsca!
Zaprojektuj wygląd i stwórz historię pełną sekretów!


Regulamin:
1. Do stworzenia pomieszczenia możecie wykorzystać dowolne przedmioty z gry. Jedynym ograniczeniem jest wasza wyobraźnia.

2. Historie mają być wymyślone przez was, oczywiście nie zabraniamy wam inspirować się znanymi opowieściami, ale prosimy byście pamiętali o nie przekraczaniu cienkiej granicy jaka dzieli inspirację, a plagiat!
W przypadku, gdy czymś się inspirowaliście prosimy o zamieszczenie tytułu i autora (jeśli jest znany) w spoilerze pod pracą.

3. Pracę można edytować w czasie do 30 minut od zgłoszenia jej do konkursu.

4. W przypadku usunięcia i ponownego zamieszczenia zgłoszenia przez gracza praca zostanie zdyskwalifikowana.

5.  Nawiązanie do motywu przewodniego jest jednym z ocenianych kryteriów, oczywiście kreatywność i oryginalność są wysoko cenione, ale odbieganie od tematyki konkursu jest równoznaczne z dyskwalifikacją.

6. Prace można zgłaszać do 27 LIPCA.

7. Każdy gracz może umieścić tylko jedną pracę.

8. Jeszcze raz przypominamy: plagiaty i pogwałcenia prac autorskich będą skutkować dyskwalifikacją oraz karą!


Nagrody:

I miejsce: 12 000MM
II miejsce: 10 000MM
III miejsce: 8 000MM

Nagroda Publiczności: 4 000MM

Głosy na faworytów (max.3) wysyłamy dopiero po zamknięciu wątku konkursowego!

Zamieszczanie prac:

Spoiler (kliknij, aby zobaczyć)



UWAGA!!! W tym wątku zamieszczamy JEDYNIE prace konkursowe. Wszystkie inne posty będą usuwane, a autorzy karani tygodniowym banem!

Wszystkim uczestnikom życzymy powodzenia!  /modules/forum/img/smilies/bimbo/bisous.gif

Ps. Radzimy wam byście podczas wakacji zrobili sporo pięknych zdjęć. Kto wie? Może się wam przydadzą /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/wink.png


"Do not take life too seriously, you will never get out of it alive."

Gdzie możesz mnie znaleźć?
ASK || SF

Offline

#2 29-06-2015 o 21h15

Miss'ok
...
Miejsce: Nibylandia -^,_,^-
Wiadomości: 51

file:///C:/Users/user/Desktop/aga2901.jpg
Tajemniczym miejscem ze zdjęcia jest restauracja prowadzona przez elfy. Spotykają się w niej bajkowe postacie m.in. bałwanek. Dorośli nie mają do niej wstępu, ponieważ  znajduje się ona w dziecięcej wyobraźni. Podobno drogę do niej znają tylko właściciele, dlatego zdążą zaprosić wszystkie dzieci tylko raz w życiu. To wspaniała przygoda i polecam ją każdemu z was /modules/forum/img/smilies/bimbo/clein-d-oeil.gif

Offline

#3 02-07-2015 o 12h24

Miss'całkiem całkiem
Angel12
''Nieszczęsny człowiek, który ufa ludziom, a nie Chrystusowi" - św. Jan Boży
Miejsce: Everywhere with books :-)
Wiadomości: 135

//photo.missfashion.pl/pl/1/57/moy/44942.jpg

Niezwykłe miejsce widoczne na obrazku jest dopiero wstępem do bajecznej krainy. Żaden człowiek tak naprawdę nie zna długiej, pełnej pułapek drogi do świata, w którym zamieszkują postacie znane z bajek. Taki widok ukazuje się zaraz po przejściu przez portal do świata. Na drodze mijamy zarówno zwykłe jak i (teoretycznie) nieistniejące stworzenia strzegące tajemniczego miejsca. Ponoć każdy kto trafi do nieznanego ludziom świata zazna szczęścia jakiego nigdy nikt na Ziemi nie doznał.


https://encrypted-tbn0.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcRjti6f4kTdqNkmY1XevGfHLSzwYaeswyV9s_4p1VWbA1UkjHaK

Offline

#4 03-07-2015 o 17h34

Miss'wow
hmurka444
♡♡♡...
Wiadomości: 731

//photo.missfashion.pl/pl/1/57/moy/45000.jpg 
Pewnego razu Ania błąkając się po ulicach swojej wioski zauważyła wysoki mur. Obeszła go dookoła i zauważyła szparę. była bardzo chuda, więc bez problemu przecisnęła się przez nią. W środku było ślicznie. Pełno kwiatów, roślin i... stara zarośnięta studnia. Ania odwiedzała to miejsce codziennie, do czasu gdy wydarzyło się coś strasznego. Gdy ania nie wróciła do domu jej rodzice rozpoczęli poszukiwania, ale na próżno. Dziewczynka wpadła do studni bez dna.

Offline

#5 04-07-2015 o 19h45

Miss'ujdzie
zabeczka1948
...
Miejsce: L-ny
Wiadomości: 207

//photo.missfashion.pl/pl/1/57/moy/45029.jpg



(...) w wymiarze innym niż wszystkie, zwanym potocznie "chmurzastym", za krętą doliną, na lekkim wzniesieniu, mieszkała Pani Chmura ze swym małym Chmurzątkiem. Pani Chmura, choć ponura, była bardzo szczęśliwa ... otaczał ją zaczarowany gaj, sąsiadami były magiczne zwierzęta i czasem odwiedzała ją Smoczyca - Białonosa. Pani Chmura miała także ogród, w którym bawił się jej syn Chmurzątek. Był on radosnym i szczęśliwym dzieckiem, lubiącym zabawy na świeżym powietrzu i odkrywanie różnych magicznych i ciekawych miejsc. Pewnego dnia, gdy Pani Chmura była zajęta piciem czarnego napoju dla dorosłych i plotkami z Białonosą, Chmurzątek (jako, że bardzo ciekawski miał charakter) postanowił zajrzeć tam, gdzie mu nie wolno. Często słyszał dochodzące z dołu wołanie, zajrzał węc do piwnicy swego domu, było tam wiele wąskich i ciemnych korytarzy, oświetlone jedynie małymi skupiskami ognia. Po długim eksplorowaniu tychże korytarzy dotarł do drzwi, za którymi słyszał głośne chrapanie. Bardzo dobrze znał ten dźwięk lecz nie wiedział skąd. Odsunął zasuwę i zamarł ... "tatoooo" powiedział i łzy napłynęły mu do oczu ...


To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.

Offline

#6 04-07-2015 o 20h56

Miss'Fuzja
Iremi
Pojawiam się i znikam~
Miejsce: #teamFriś
Wiadomości: 6 802

//photo.missfashion.pl/pl/1/57/moy/45031.jpg

Pewien młody chłopak, już prawie mężczyzna, bardzo lubił eksplorować pobliskie opuszczone, stare domy. Nie straszne mu były pająki, szczury, czy nietoperze. A już zupełnie nie bał się zjawisk paranormalnych, w które nie wierzył. Rankiem, jak co tydzień, poszedł szukać jakichś ciekawych miejsc do eksploracji. Znalazł niepozorną, opuszczoną, drewnianą chatę, do której postanowił wrócić wieczorem. Jak postanowił, tak zrobił. Był przygotowany na wszystko. Posiadał profesjonalny sprzęt, był wysportowany i miał stalowe nerwy. Myślał, że nic go nie zaskoczy. Mylił się. Chata w środku wyglądała zupełnie normalnie. Trochę się zawiódł, bo w środku nie znalazł nic ciekawego, ale zauważył zejście do piwnicy. Nie zastanawiając się długo, włączył latarkę i zaczął schodzić na dół. Ostrożnie badał każdy stopień, zanim na nim ustał, ponieważ wiedział, jak zdradliwe potrafią być stare schody. Jedno go zdziwiło. Schody były kamienne. Białe, szare i czarne - im niżej schodził, tym wydawały się czystsze i solidniejsze. O dziwo, w pewnym momencie zaczęło robić się jaśniej. Zgasił latarkę i ze strachem spojrzał za siebie. Jeszcze można było zawrócić... Ale nie! Nie może porzucić takiego miejsca! Zebrał się w sobie i zszedł kilka stopni niżej. To, co zobaczył, wstrząsnęło nim do głębi - cały czas schodził w dół, a znalazł się w pomieszczeniu na szczycie jakiegoś budynku! Chciał podejść do okna, ale na drodze spotkał latarnię. Po co latarnia w środku pokoju? Obejrzał się za siebie i zauważył, że schody coraz bardziej zasnuwa mgła. Po chwili już nie był w stanie ich dostrzec, a na twarzy poczuł coś mokrego. Śnieg! Ale skąd śnieg w pokoju?! Spojrzał w górę, ale nie był w stanie dostrzec sufitu, ponieważ przeszkadzała mu mgła. Coś błysnęło obok latarni. Pochylił się i zobaczył stary, srebrny zegarek. Kiedy podniósł głowę obok latarni stał mały stoliczek z jakimiś butelkami i karteczką z napisem WYBIERAJ. Nie wiedział o co chodzi. Podszedł bliżej, a wtedy na stoliczek upadła druga karteczka - WYBIERAJ I PIJ. Bał się. Jak nigdy dotąd. Na tacy leżały malutkie buteleczki i słoiczki, a płynów w nim zawartych wystarczało na zaledwie jeden łyk. Obok stał kielich, do którego zapewne trzeba było wlać to, co się wybrało. Najwięcej płynu było w czterech buteleczkach - dwóch niebieskich i dwóch przezroczystych, z czego w jednej był karmazynowy płyn. Koło jego nogi zadrżał zegarek na którym była kolejna karteczka z napisem CZAS UCIEKA. I faktycznie wskazówki zegarka biegły jak oszalałe.Spadła ostatnia karteczka - POSPIESZ SIĘ, ALBO UMIERAJ. Chłopak, nie zastanawiając się długo, wlał do kielicha trochę karmazynowego płynu. Wypił wszystko...

...i obudził się z krzykiem. Leżał w tej starej, niepozornej chacie. Obrócił się za siebie i z ulgą nie zauważył drzwi do piwnicy. Wstał, rozejrzał się jeszcze po domu i udał się w drogę powrotną do domu.

A w podziemiach chaty mgła zaczęła opadać, ukazując wszystko tak, jak zastał je ten chłopak. Znów była tylko jedna karteczka, a wskazówki zegara przesuwały się w normalnym tempie. Jedyną różnicą był ubytek w buteleczce -  karmazynowego płynu było trochę mniej. Po czasie ta buteleczka się napełniła, a w sali rozległ się szept Jemu się udało...

Offline

#7 05-07-2015 o 11h40

Miss'Żółtodziób
Madzia87
...
Wiadomości: 12

Miejsce przedstawione na zdjęciu wygląda zupełnie jak piekło, ale czy nim jest? Nie jest to wnętrze znalezionej pewnego ranka przez 14-letnią Magdę jaskini. Mimo, że wygląda ona na dawno opuszczoną, w środku wciąż płoną świecę i pali się ogień. Jak to możliwe? Właśnie takie pytanie zadała sobie Magda i mimo wielkiego strachu postanowiła znaleźć na nie odpowiedź, nikomu jednak o tym nie mówiąc. Zaczęła od oswojenia się z tym miejscem, przychodziła codziennie i zostawała tam coraz dłużej, aż doszło do momentu, w którym mogła swobodnie poruszać się po jaskini, zaczęła więc ją przeszukiwać i natknęła się na napis znajdujący się na ramie okna " 17N, 12E " Długo zastanawiała się co to może oznaczać, aż na lekcji geografii doznała oświecenia, uczyła się bowiem o współrzędnych i doszła do wniosku, że to muszą być współrzędne, N oznacza północ, E wschód,a  liczby to kroki. Od razu po lekcjach poszła do jaskini i poruszała się zgodnie z wskazówką i wtedy zobaczyła, zakurzony, stojący świecznik a w nim 6 świec, zaś na nich litery " I, O, C,K,Ł,O" Nie sprawiło jej wielkich trudności ułożenie słowa z tej rozsypanki liter, był to "Kocioł", którego Magda tak bardzo się bała, jednak zebrała się w sobie i spojrzała w niego, a tam kolejna zagadka "Szukaj, tam gdzie: Każdy go używa, a w nim coś pływa" Magda miała problem, nie wiedziała bowiem co to może oznaczać, aż pijąc rano herbatę domyśliła się, że chodzi o coś do picia i wtedy uświadomiła sobie, że chyba widziała jakiś kielich w jaskini, pobiegła tam szybko przed lekcjami, podniosła kielich do światła, a ten rozsypał się i powstały z niego puzzle, po których ułożeniu, wszystko stało się jasne widniał bo wiem na nich napis "Nie wiedziałem, że kiedyś ktoś tu dotrze, ale cieszę się, że tak się stało, pewnie chcesz wiedzieć, o co tu chodzi. Byłem czarodziejem i umierają nie chciałem by mój dom też się posypał, więc 15 lipca 1854 roku zaczarowałem tę jaskinię tak, by była wieczna" Magda długo nie mogła wyjść z szoku, z jednej strony była szczęśliwa, że rozwiązała zagadkę, a z drugiej była smutna, że to już koniec, bo lubiła emocje z tym związane. Postanowiła jednak zatrzymać te przeżycia dla siebie i często odwiedzała jaskinię, bo lubiła tam przebywać.
//photo.missfashion.pl/pl/1/57/moy/45036.jpg

Ostatnio zmieniony przez Madzia87 (05-07-2015 o 11h43)

Offline

#8 06-07-2015 o 20h13

Miss'ujdzie
DarkWarrior
"Now your hatred has become your strength. At last the dark side is your ally..."
Miejsce: Lidzbark
Wiadomości: 182

//photo.missfashion.pl/pl/1/57/moy/45095.jpg

Nie mogłam się poddać. Nie teraz, gdy wyjście było tak blisko. Wystarczy tylko dobiec do nagrobka i otworzyć przejście. Zbyt wiele przeżyłam w tym świecie, aby teraz stchórzyć i zawrócić.
  Wielcy Wojownicy ostrzegli mnie, że droga do domu będzie długa i trudna, że mogę stracić życie. Jednak poradziłam sobie. Do teraz...
  Zatrzymałam się na skraju polany. Była Noc Krwi, najstraszniejsze kilka godzin w ciągu stulecia w Piątym Wymiarze. W tym czasie wszystkie najgorsze koszmary i lęki ze stu lat stawały się rzeczywistością, a siedzibą tych potworów była właśnie polana, na którą wkroczyłam. Nie wiedziałam, czego się mogę spodziewać. Jako wcześnie osierocone dziecko nie miałam w swoim świecie byt wielu osób, którym mogłam zaufać, a od czasu gdy odkryłam trylogię "Darth Bane", kierowałam się w życiu zasadami z tych właśnie książek. Odetchnęłam głęboko i wkroczyłam w czarną trawę. Sięgała mi do pasa. Nad moją głową latały stworzenia podobne do nietoperzy, jednak żywiły się ludzkim strachem. Ja zaś żywiłam się ludzkim gniewem i nienawiścią.
  Doszłam do nagrobka, ale nie włożyłam klucza w odpowiednie miejsce. Zaczęłam go obracać w dłoniach. Tak naprawdę nie miałam po co wracać; nie miałam przyjaciół ani rodziny, więc dlaczego tak usilnie chciałam wrócić? Spojrzałam na bransoletkę, którą dał mi Dike. Dike był łucznikiem z małej wioski. To on mnie znalazł, wyleczył i oddał życie, abym mogła wrócić do domu.
  "Wiem, kim jesteś, ale to nie znaczy, że musisz być taka jak oni. Możesz być sobą, niezależna i wspaniała. Pamiętaj, że nie to, kim byli twoi przodkowie, ale ty pokazujesz, kim jesteś. Weź to, abyś pamiętała, jak kruche jest życie. I wierzę, że staniesz po naszej stronie, stronie Światła" powiedział, zanim skonał.
- Myliłeś się - stwierdziłam wrogo. Dike myślał, że córka Pana Mroku, bo tu, w Piątym Wymiarze, właśnie znalazłam swojego ojca, może stanąć po stronie Światła. Chciał mnie chronić przed przeznaczeniem, ale tylko opóźnił rozwój wypadków. I za to go pokochałam, ale i nienawidziłam. - Jestem tym, kim jestem. Jestem Mroczną Wojowniczką i zniszczę twój świat. A ty nic nie możesz zrobić!
  Cisnęłam bransoletkę i klucz daleko przed siebie. Spojrzałam w górę i krzyknęłam:
- Ojcze! Jestem gotowa, by ci służyć! Naucz mnie wszystkiego co sam potrafisz, a godnie zajmę twoje miejsce i podbiję cały świat, przywrócę panowanie Ciemności!
  Przez chwilę nic się nie działo, ale potem ziemia zatrzęsła się. Straciłam równowagę. Pode mną rozwarła się olbrzymia szczelina. Wywołałam na ręce ogień, gdyż byłam aż tak potężna, i cisnęłam nim do otchłani. Ze środka zaczęła się wydobywać czerwona mgła. Nagle usłyszałam jakiś szelest. Odwróciłam się. Za mną stał smok Pana Mroku. Uśmiechnęłam się podstępnie.
- A o to mój transport - mruknęłam zadowolona z siebie.
Wskoczyłam na czarnego stwora i ruszyliśmy w dół otchłani ku królestwie mego ojca i przyszłego mistrza. Obiecałam sobie, że pewnego dnia zabiję Pana Mroku i zajmę jego miejsce, ale najpierw muszę poznać wszystkie mroczne tajemnice tego świata, a przede wszystkim sekret przejścia do innego świata. Zniszczę wszystko co stanie mi na drodze, obiecałam sobie...

Ostatnio zmieniony przez DarkWarrior (06-07-2015 o 20h28)


"No one can make it better, take control - there is now or never!" - Skillet "Sick of it"

https://66.media.tumblr.com/b86206d6f1bff4094e7b877011ab93e7/tumblr_nqw9m4wC2Y1qd479ro1_500.gif

Offline

#9 07-07-2015 o 16h29

Miss'nałogowa
Podoina
Umarłam?
Miejsce: Zimowy pałac Doni
Wiadomości: 2 965

//photo.missfashion.pl/pl/1/57/moy/45124.jpg
Przedzierałam się przez las, który powoli się rozrzedzał. Gałęzie smagały mnie po ciele, a owady krążyły wokół głowy. Już nie miałam siły, psychicznej i fizycznej, żeby szukać drogi którą mogłabym się stamtąd wydostać. W końcu jednak ujrzałam przez gałęzie mdły blask latarni, przyspieszyłam kroku.
"Ludzie? Czy to możliwe że tu ktoś będzie, czy tu ktoś mieszka?"- pomyślałam, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Odgięłam kolejne gałęzie i w końcu udało mi się wyjść z tego przeklętego lasu. Niestety mój uśmiech zniknął zaraz po tym jak znalazłam się poza zasięgiem drzew. Rzeczywiście, kilka metrów dalej stała latarnia. Samotnie stojąca latarnia po środku pustki- jeśli nie liczyć samotnego drzewa w odległości kilkunastu metrów. Nie spodobało mi się to zbytnio, przez chwilę nawet chciałam się cofnąć. Mimo wszystko to miejsce wydawało się normalniejsze od lasu z którego przed chwilą wyszłam. Była jednak jedna rzecz która mnie zdziwiła- wszystko było czarno-białe, jakbym przekroczyła jakąś niewidzialną granicę i weszła do jakiegoś starego, czarno-białego filmu. Poza tym po chwili zauważyłam że panowała tam niepokojąca cisza, jedyny dźwięk jaki słyszałam, to dźwięk mojego oddechu. Mimo wszystko uznałam że to i tak lepsze od błądzenia samotnie po lesie i że prawdopodobnie lepiej zorientuję się na wolnej przestrzeni. Niepewnym krokiem podeszłam do latarni i po krótkiej chwili wahania usiadłam opierając się o nią. Kiedy moje plecy zetknęły się z latarnią, przez moje ciało przeszedł dreszcz, a światło zamigotało, jakby miało za chwilę zgasnąć. Nie chciałam żeby tak się stało, więc na wszelki wypadek wstałam i usiadłam na trawie w pewnej odległości, wpatrując się jednocześnie w samotną latarnię. Nie była to jakaś niezwykła latarnia. Elegancka, smukła, wysoka, metalowa z małymi żaróweczkami w środku, nadszarpnięta zębem czasu. Nic specjalnego po prostu latarnia. Inaczej było ze światłem. Zwykle jest żółtawe,ciepłe, a to wydawało się mieć szary, zimny kolor, wzbudzało pewien niepokój. Pomyślałam że miło by było znaleźć się już z dala od tego, jak by się mogło wydawać, idyllicznego miejsca, ale bałam się zbłądzić na pustkowiu- bo to zimne światło nie docierało zbyt daleko.
Postanowiłam przeczekać do rana, a potem ruszyć dalej. Nawet nie próbowałam zasnąć, bałam się za bardzo tego, że jakiś robal wejdzie mi do ust, albo że jakieś dziwne zwierze mnie ugryzie kiedy oddalę się do krainy sennych marzeń, albo że ktoś przyjdzie i mnie zaatakuje, zabije- po prostu, bałam się obcych- więc siedziałam. Nagle usłyszałam stukanie, wydawało się głośnie w tej mrocznej ciszy. Pomyślałam że dobiega gdzieś zza lampy, ale dałam sobie sprawę, że przyczyna "hałasu" jest wewnątrz. Wstałam i znowu podeszłam do tajemniczej, stukającej latarni, żeby obejrzeć ją z bliska. Rzeczywiście, ani trochę nie różniła się niczym od zwykłej latarni...poza tym, że miała na jednym z boków małe drzwiczki. Zaintrygowały mnie, poza tym prawdopodobnie tylko otwierając je mogłam się czegoś dowiedzieć. Zawahałam się przez chwilę, w końcu było to nieznane, nieznane mogło być również niebezpieczne, a niebezpieczeństwa na ten dzień miałam już dość. Mimo to pokusa otworzenia drzwiczek była zbyt duża. Chwyciłam maleńką klamkę i szarpnęłam lekko. Drzwi ustąpiły, a w środku...w środku zobaczyłam pustkowie takie jak to w którym aktualnie się znajdowałam- ta sama lampa, to samo drzewo,po prostu to samo miejsce, oczywiście z jednym wyjątkiem- tam wszystko było kolorowe, pełne życia...i niesamowicie maleńkie. Pomyślałam jak wiele bym dała żeby znaleźć się w jakimkolwiek normalnym miejscu. Wtedy, z wewnątrz lampy, wytrysnęło, piękne, kolorowe światło i utworzyło piękną tęczę, na czarnym niebie. Jednak nie zdążyłam się jej jeszcze dokładnie przyjrzeć, kiedy poczułam że coś szarpie moją rękę. Spojrzałam na nią, ale zaraz zobaczyłam, że jestem wciągana do środka lampy. Na początku próbowałam się temu opierać, ale zdałam sobie sprawę że i tak chciałam jak najszybciej uciec z tego miejsca, więc pozwoliłam lampie mnie wciągnąć do swojego wnętrza, a potem obudziłam się pod latarnią wewnątrz latarni, co może zabrzmieć trochę nienormalnie, wręcz nierealnie. Od razu wstałam i pobiegłam w pierwszym, lepszym kierunku, w niecałe pół godziny dotarłam do miasta. Ludzie pytali, co mi się stało,czemu jestem taka przerażona, czemu moje ubrania są podarte, włosy w nieładzie, a pod moimi oczami są czarne kręgi. Ja w odpowiedzi mówiłam o latarni pośrodku łąki ale nikt nigdy jej nie widział, nikt nigdy nie słyszał, a kiedy miałam już zaprzeczać że oszalałam, ze jestem nienormalna, najzwyczajniej w świecie zemdlałam i odpłynęłam w błogą nicość.


http://i65.tinypic.com/2mqru4x.gif

Offline

#10 12-07-2015 o 04h54

Miss'Fuzja
KimKas
^ Avatar od Namae :-) Kot kochający wolność... i wiecznie zalatana studentka Miejsce? Pewno WNPiD
Wiadomości: 6 225

//photo.missfashion.pl/pl/1/57/gd/45434.jpg
Znowu męczycie starą babkę o historię? No dobrze, jeszcze ten jeden raz ulegnę. Jaka ma być ta historia? Tajemnicza, mówicie? Niech więc pomyślę...

Moskiewskie metro znane jest na całym świecie. Niewiele osób wie jednak, że w czasie gdy powstawało, jego konstruktorzy pracowali nad jeszcze jednym projektem. Miała to być sieć kolei naziemno-podziemnych prowadząca ze stolicy przez wszystkie ziemie Związku Radzieckiego, aż pod granicę Państwa Środka. Wszystko szło dobrze, aż do budowy ostatniej stacji, która miała znajdować się pod ziemią. Jej budowy nigdy nie ukończono, ponieważ zdarzył się tragiczny w skutkach wypadek. Życie stracili w nim niemal wszyscy robotnicy. Po tej sprawie zadecydowano o wyburzeniu pozostałych trakcji i zapomnieniu o tym, że projekt ten kiedykolwiek istniał.

Od tamtej pory minęło 20 lat. Pewnego dnia grupa młodych ludzi z niewielkiego chińskiego miasteczka położonego przy granicy, odkryła na wpół zawalony tunel prowadzący pod ziemię. Odkryli zapomnianą stację metra. W kilku miejscach były kałuże (ściany przy zawalisku były dość nieszczelne), w niemal każdym kącie wisiały pajęczyny, a na podłodze walały się puste butelki po napojach wysokoprocentowych z rosyjskimi etykietami. Młodzież uznała, że to świetne miejsce na ich bazę, w której będą mogli się wspólnie spotykać. Ktoś znalazł działającą lampkę, więc niezwłocznie ją włączono. Ktoś inny powiesił na ścianie plakat. Przywódca bandy uznał, że powinni jakoś oznaczyć "swoją" bazę. A że każdy miał przy sobie kolorowy spray, jednogłośnie postanowiono o namalowaniu kilku znaków na ścianach.
Kiedy robili graffiti, wokół torów zaczęła zbierać się gęsta, biała mgła. Wszyscy odwrócili się, słysząc nagle turkot kół i gwizd lokomotywy. Wśród białych obłoków zaczęły unosić się czarne opary, a po chwili wyłonił się spomiędzy nich smolisty pociąg-widmo. Stali oszołomieni, gdy pojazd wjeżdżał w ścianę, a z korytarza, którym przyszli, wyłonił się czerwonawy duch. Zjawa spojrzała na nich i rozkazała: Nie zakłócajcie więcej spokoju tego przeklętego miejsca. Odejdźcie!
Młodzieży nie trzeba było dwa razy powtarzać. Rzucili się do ucieczki. Po wyjściu nie rozmawiali nigdy o swojej przygodzie, ale każde z nich zachowało w pamięci obraz niesamowitego pociągu.

Pytacie co z opuszczoną stacją metra? A no stoi dalej, jak stała.
Może ktoś kiedyś pozna jej mroczne tajemnice...

Offline

#11 18-07-2015 o 18h55

Miss'ok
Mike565553
"I'm not just a picture, I'm a daughter and a sister..."
Wiadomości: 64

//photo.missfashion.pl/pl/1/58/gd/45804.jpg


Mike obudziła się nagle. Nie wiedziała co się stało. Pamiętała tylko jakiś statek i ogień . Czuła że leży na czymś miękkim i ciepłym. Podniosła się z trudem.  Oślepiło ją mocne słońce. Rozejrzała się wokół siebie. Morze, piasek i coś jeszcze… Naprzeciw niej roztaczała się ciemna dżungla. Pośród drzew  śpiewały ptaki i latały kolorowe motyle. Co było najdziwniejsze pomiędzy drzewa prowadziła kamienista ścieżka nad którą… „Nie to nie możliwe” pomyślała Mike. Przetarła oczy ze zdumienia.  Ale jednak to co zobaczyła było prawdą. Nad ścieżką unosiły się małe kolorowe istotki. Mike nagle usłyszała swoje imię. To te małe istotki wołały ją aby poszła za nimi. Mike nie pozostawało nic innego jak tylko ulec wróżkom i pójść za nimi…

Offline

#12 20-07-2015 o 15h59

Miss'Żółtodziób
...
Wiadomości: 0

Nagle obudziłam się na łóżku w dziwnym miejscu, był to królewski pokój, a co było w nim takiego dziwnego? Może to, że był cały biały? Wszystkie meble, balkon, ściany, podłoga, a nawet jakaś roślina wisząca była cała biała. Nie mogłam uwierzyć w to, co widzę, na samym środku  pokoju była fontanna! Nie miałam pojęcia jak się tu dostałam, też samej utraty przytomności nie byłam w stanie sobie przypomnieć. W pewnym momencie otworzyły się drzwi i stanęła w nich pewna kobieta, której nigdy wcześniej nie widziałam, była bardzo piękna i ubrana po królewsku, oczywiście cała na biało. Powiedziała z uśmiechem: „Witaj kochana, jak się czujesz?” tak jakby mnie znała , ale nic nie odpowiedziałam, byłam zbyt oszołomiona, ale nie mogłam wytrzymać i postanowiłam, że się jej spytam: „Co to za miejsce? Co ja tu robię? Kim jesteś?” ale ona z troską rzekła: „ Oj biedna, nic nie pamiętasz? Znalazłam cię w lesie i przyprowadziłam cię tutaj do mojego pałacu, jestem Białą Królową i chciałabym, abyś ze mną zamieszkała, jestem tu taka samotna…” zdjęła mnie litość „Rozgość się, to twoje nowe mieszkanie” Wtedy wyszła i zamknęła za sobą drzwi. Nagle zachciało mi się pić, podeszłam więc do fontanny i wzięłam trochę wody w ręce, wypiłam i… Przypomniałam sobie! Odzyskałam wszystkie utracone wspomnienia… !
PS:Tym pomieszczeniem jest mój salon, zapraszam na mój profil! /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/smile.png

Offline

#13 20-07-2015 o 20h29

Miss'na całego
Kharanne
Trust in dreams, for in them is hidden the gate to eternity.
Miejsce: Błąkam się po Trójmieście
Wiadomości: 465

Mam nadzieję, że nie będzie za długie.

//photo.missfashion.pl/pl/1/58/gd/45962.jpg

"Nie wchodź do lasu podczas mgły."

    Tak brzmiała mantra mojej babci mieszkającej głęboko w starym lesie, gdzie poranek bez mgły był czymś wyjątkowym. Idealne miejsce na coroczne wakacje dla mnie i mojego brata – tak przynajmniej twierdzili nasi rodzice. Bez internetu, bez telewizji, bez radia i z komórką łapiącą sygnał tylko na szczycie wieży widokowej oddalonej o trzy kilometry od babcinego domu.

    Tutejsza mgła zawsze mnie ciekawiła. Kusiła w jakiś niewytłumaczalny dla mnie sposób. Przez to zaintrygowanie kilkukrotnie próbowałam wymknąć się z domu o brzasku. Niestety, szósty zmysł mojej babci za każdym razem mi to udaremniał... aż do tego jednego ranka.

    Po raz pierwszy udało mi się wymknąć niepostrzeżenie i zniknąć w gęstej mgle. Nie czułam strachu, znałam przecież ten las jak własną kieszeń. Tak, znałam go tak dobrze, że po jakimś czasie zabłądziłam. Zaczęło padać, zerwał się chłodny wiatr i na domiar złego czułam na sobie czyjś wzrok. Oczywiście było to niemożliwe. Gdyby ktoś był w pobliżu może bym go nie zobaczyła, ale na pewno bym go usłyszała.

    W końcu mgła zaczęła się rozrzedzać, a ja znalazłam się na polanie. Jeżeli wierzyć zdjęciom satelitarnym i mojej pamięci, w obrębie kilkudziesięciu kilometrów od domu babci znajdował się tylko jeden niezalesiony teren. To musiało być to.

    Dopiero po chwili zauważyłam przed sobą coś dziwnego. Wypalony kawałek trawy, na którym ktoś położył coś na kształt zegarka. To „coś” okazało się być kompasem. Dzięki niemu wiedziałam już na pewno w którą stronę miałam się udać. Nie zwlekałam długo z opuszczeniem polany. Poczucie bycia obserwowaną stawało się coraz silniejsze.

    W drodze powrotnej mgła przez chwilę gęstniała, by po chwili znów rzednąć. Nim doszłam do domu całkowicie zniknęła. Na miejscu poczułam się bezpieczniej. W domu czekała jednak na mnie nieprzyjemna wiadomość. Babcia źle się poczuła i rodzice zawieźli ją do szpitala. Popołudnie i noc miałam spędzić tylko z bratem.

    Przez całą noc nie zmrużyłam oka. Co chwila spoglądałam w kąt pokoju, bo gdy tylko przymknęłam oczy zaczynałam mieć wrażenie, że coś lub ktoś tam stoi. Dopiero kiedy wstało słońca byłam w stanie chwilę się przespać. Wkrótce jednak musiałam wstać. Przyjechali rodzice by zabrać mnie i mojego brata do szpitala.

    Lekarz wytłumaczył nam pokrótce, że babcia była tylko osłabiona. Zlecił jednak kilka dodatkowych badań żeby być pewnym. Gdy skończył poprosił ze sobą moich rodziców w celu załatwienia jakiś formalności. Niedługo później brat wyszedł po coś do jedzenia, a ja zostałam sama z babcią. Sama ze staruszką, która nagle złapała mnie za rękę i spojrzała głęboko w oczy.

„Musisz to odnieść. Musisz wejść w mgłę i to odnieść.”

    Nie rozumiałam. Próbowałam się dopytać o co chodzi. W odpowiedzi puściła tylko moją rękę i milcząc patrzyła się w sufit. Do końca wizyty nie odezwała się już ani słowem. W końcu rodzice postanowili odwieźć mnie i mojego brata do domu babci. Sami zaraz po tym wrócili do szpitala.

    Babcine słowa dźwięczały mi w głowie. Dopiero przed snem przypomniałam sobie o kompasie. Zastanawiałam się czy to nie jeden z tych chorych snów, które czasem mi się zdarzały. Zaczęłam nawet myśleć, że był to początek paranoi. Potok myśli spowodował, że przez kolejną noc nie zmrużyłam oka.

   O brzasku weszłam do lasu. W tamtym momencie nie interesowało mnie czy to paranoja, czy faktycznie było coś w tym wszystkim nie tak. Miałam silne przeczucie, że gdy tylko pozbędę się kompasu odzyskam święty spokój. Zwłaszcza, że czułam czyjś oddech na swojej szyi będąc pewną, że byłam sama.

    W końcu znalazłam się na polanie i szybko odłożyłam kompas na środek wypalonej trawy. Nie odwracając się niemal wbiegłam do lasu. Prawie się nie przewróciłam kiedy usłyszałam za sobą głos babci.

„Za późno.”

    Szybko się odwróciłam. Mgła zgęstniała i za sobą nie widziałam nic poza skrawkiem polany. Tak, to na pewno była paranoja. Prędko ruszyłam do domu. Im bardziej oddalałam się od kompasu, tym mgła robiła się coraz rzadsza, a dziwne poczucie czyjejś obecności słabło. W końcu dotarłam do domu.

    Na miejscu czekali na mnie spakowani rodzice. Wedle ich słów chociaż babci nic nie zagrażało, to wilgoć panująca w domu nie służyła jej zdrowiu. Miała zostać w szpitalu tak długo, aż nie wyzdrowieje. Nie było więc większego sensu byśmy zostawali. Po za tym, takie było życzenie babci.

    Po powrocie do domu dni upływały we względnym spokoju. Ciągle jednak dziwnie się czułam. Miałam wrażenie, że przygoda z kompasem to dopiero początek większej historii, a te kilka spokojnych dni to tylko cisza przed burzą.

Ostatnio zmieniony przez Kharanne (20-07-2015 o 20h30)


https://photo.missfashion.pl/pl/1/105/gd/83475.jpg

Offline

#14 20-07-2015 o 22h15

Miss'całkiem całkiem
Rosalinna
...
Miejsce: Iłża
Wiadomości: 124

//photo.missfashion.pl/pl/1/58/gd/45978.jpg

Ach, znowu dziś narozrabiałam w szkole... Rzuciłam się na byłego mojej przyjaciółki, nie lubię go. Przez niego Daria jest nerwowa. Po tym wydarzeniu zostałam po lekcjach by pomóc Jackowi, naszemu woźnemu w czyszczeniu naszego oczka wodnego, które się znajduje przed gimnazium. Musieliśmy najpierw wypompować wodę, a następnie wyjąć sztuczną trawę trzcinową, pałki i wyczyścić to zielone coś... Po dokładnym wyczyszczeniu napełniliśmy je świeżą wodą. Zeszło nam z tym długo, zaczęliśmy o piętnastej a skończyliśmy po dwudziestej. Jak skończyliśmy robotę poszliśmy do szkoły na portiernie, pan Jacek zrobił mi herbatę i poczęstował pączkiem z naszego szkolnego sklepiku. Porozmawialiśmy chwilkę i nagle usłyszeliśmy wielkie BUM. Wybiegliśmy na korytarz i zobaczyliśmy mglistą sylwetkę, która wiła się na schodach. Mgła przybrała postać, była to kobieta. Przedstawiła się jako dziecię wody i mgły. Bardzo nam podziękowała za wyczyszczenie tego oczka bo właśnie w nim piętnaście lat temu powstała. Podziękowała raz jeszcze i zniknęła. Rozejrzałam się po korytarzu a Jacek capną mnie za rękę, wyprowadził na zewnątrz, na biega zamkną szkołę i zawiózł mnie do domu.

Ostatnio zmieniony przez Rosalinna (20-07-2015 o 22h17)


https://49.media.tumblr.com/87a3ed5f3b6cd63e0e53a28464847c5e/tumblr_o2eyywnr7x1v5dqido1_500.gif

Offline

#15 22-07-2015 o 16h41

Miss'wow
Ayako81
Czuję się jakbym była szczelnie zamknięta, Przez stulecia samotna w nocy Czekam na kogoś kto...
Wiadomości: 507

//photo.missfashion.pl/pl/1/58/gd/46055.jpg

Te wakacje spędzałam razem z moimi przyjaciółmi: Karin, Lizzy, Lu i Sammim. Był to moment, w którym zaczęliśmy interesować się spirytyzmem. Długo nie trzeba było czekać na pomysł, by teorie przekuć w praktykę.

O dwudziestej spotkaliśmy się nieopodal starej szopy w środku lasu. Liz jako najodważniejsza pierwsza weszła do środka. Krzyknęła z piskiem. Wbiegliśmy do środka by sprawdzić co się stało. Okazało się, że nic. Lizzy chciała nas tylko nastraszyć.

Rozejrzeliśmy się wokoło. Szopa była niemal pusta. Gdzieniegdzie leżały jakieś stare graty pokryte kurzem. Lu znalazł jakiś gramofon i niezwłocznie go włączył. Działał. Pomieszczenie wypełniła spokojna muzyka.

Rozpoczęliśmy przygotowywania do rytuału. Samuel rozstawił świeczki na podłodze tak, by tworzyły pięcioramienną gwiazdę. Ja znalazłam jakąś starą księgę, która wydawała mi się idealnym wypełnieniem kręgu. Przeczytałam kilka pierwszych stron i gdyby nie Karin zapewne całkowicie pochłonęłabym się w lekturze.

Położyłam księgę na środku gwiazdy. Ustawiliśmy się wokoło gwiazdy, po osobie na każdą przerwę między „ramionami”. Karin rozpoczęła inwokacje. Miała świetną pamięć do formułek. W pewnym momencie gramofon zaczął wydawać dziwne dźwięki od których włos się jeżył na głowie. Po chwili w pomieszczeniu zaczęła unosić się mgła, która gęstniała z minuty na minutę. Mimo przerażenia nie przerwaliśmy rytuału.

Jakby mgła i dźwięki były niewystarczające – nad księgą znikąd pojawiło się czerwone światło. Wkrótce zaczęły się tworzyć i wirować wokoło niego fioletowe iskrzące drobinki. Chwilę później ze światła wyłonił się dziwny czerwonawy kryształ. Udało się?

Przerażenie mieszało się z euforią. Spojrzeliśmy na siebie i chwilę później kryształ pękł. Niemal w jednej chwili mgła zgęstniała tak bardzo, że nie widzieliśmy nawet siebie. Karin zaczęła krzyczeć. Słyszałam jak reszta rzuciła się do drzwi. Zaczęły do mych uszu dobiegać dźwięki przypominające drapanie i uderzania drewna.

Przykucnęłam i ledwo powstrzymałam się od krzyku. Zauważyłam na podłodze krwawe ślady rąk. Momentalnie wstałam i zaczęłam się cofać. W końcu dotarłam do ściany. Na chwilę się odwróciłam i pierwsze co zobaczyłam to kolejny krwawy znak. Niemal w tym samym momencie poczułam na swojej szyi lodowaty uścisk. Nie widziałam nikogo, nie byłam w stanie nic z tym zrobić. Po chwili nieprzytomna osunęłam się na ziemie. 

W końcu się obudziłam. Mgła się nieco rozrzedziła. Moi przyjaciele również leżeli na podłodze i powoli dochodzili do siebie. Szybko jednak przypomnieliśmy sobie co się stało i wybiegliśmy do lasu. Zatrzymaliśmy się dopiero na jego skraju. Złożyliśmy sobie obietnicę: zapomnimy o tym miejscu i zapomnimy o tym co się stało.


Ktoś zapytał znowu mnie,czy już odnalazłam czego chce,to przypadek stworzył plan,że odpowiedź znam.
Link do zewnętrznego obrazka

"Quod cibus est aliis, aliis est atrum venenum" 

Offline

#16 27-07-2015 o 21h26

Miss'na całego
kucykowa9
The steamer ship! ... And so you don't know what I mean
Miejsce: In the corner behind the easel
Wiadomości: 489

Przedstawiam Wam moją historię, która ma w sobie więcej prawdy,
niż można się spodziewać. Oto opowieść o tym, jak niesamowity
może okazać się spacer z psem późnym wieczorem. Zapraszam!


//photo.missfashion.pl/pl/1/58/moy/46331.jpg

   Biegłam coraz szybciej i szybciej, choć miałam wrażenie, że serce za chwilę wyskoczy mi z piersi. Powoli zaczynało brakować tchu, a oddychanie sprawiało coraz więcej wysiłku. Mimo to pędziłam dalej, gnana strachem, który powoli zaczynał zamieniać się w panikę.
   Nie zdając sobie z tego sprawy, coraz bardziej zwalniałam. Bieg przeszedł w trucht, a niewiele dalej - w ociężały chód. Wycieńczona oparłam się o pień pobliskiego drzewa. Zwiesiłam głowę, która zaczynała mi już ciążyć. Nie miałam siły, ale mimo to wiedziałam, że za chwilę będę musiała pobiec dalej. Dotarłam już tak daleko, nie mogłam się poddać.
   Nagle usłyszałam głośne szczekanie psa. Natychmiast czujnie podniosłam głowę. Niczym zimny, górski potok spłynęła na mnie nowa nadzieja, błyskawicznie otrzeźwiając umysł. Szybko poderwałam się z miejsca i popędziłam w stronę ledwie widocznych w panującym mroku topornych dębów.
   Stopy pulsowały ostrym bólem. Uda piekły od wysiłku i zaczynały odmawiać posłuszeństwa. Ramiona omdlewały, a plecy w kilku miejscach były rozdrapane przez ostre gałęzie smagające moje ciało. Ale mimo to biegłam dalej. To okropne, co strach może zrobić z człowiekiem, manipulując zmysłami i pozbawiając pozostałych uczuć...
   Wtem dotychczasową ciszę przerwał ogłuszający ryk. Przerażona odskoczyłam na bok,  przez co prawie wpadłam na rosnące nieopodal drzewo. Lecz pewnie i tak nie poczułabym tego, ponieważ przerażenie sięgnęło zenitu. Nie byłam w stanie zebrać jakichkolwiek myśli. Strach odbierał zdolność logicznego myślenia i przyprawiał o ostry ból głowy. Może to i dobrze - gdybym zastanowiła się choć przez chwilę, pewnie szybko pobiegłabym w przeciwnym kierunku. Tymczasem natychmiast skręciłam ku źródle przerażających odgłosów.
   Po wielu minutach szaleńczego pędu dotarłam na niewielką polankę, ze wszystkich stron otoczoną drzewami. Nawet te, które rosły w gęstych skupieniach, wydawały się dziwnie samotne. Nad wysoką trawą unosiła się mgła, skrywająca wszystkie kamienie i mchy przesiewające trawy. Przez parującą rosę ciężko było dostrzec to, co znajdowało się na drugim końcu polany. Mogłam się jedynie domyślać, co skrywa mgła.
Prawdopodobnie krajobraz prezentowałby się fatalnie, wręcz napawał lękiem, gdyby nie jeden, z pozoru mały detal. Oto na całej przestrzeni spacerowały i pasły się śnieżnobiałe jednorożce! Między koronami drzew przelatywały barwne ptaki, wyśpiewując swoje trele. Gdzieniegdzie dało się dostrzec słaby blask, oznaczający obecność wróżki.
Kręciłam głową na wszystkie strony, nie wiedząc, na czym zawiesić wzrok. W jednej chwili zapomniałam o strachu, bólu czy dotkliwym uczuciu porażki. Trafiłam do cudownego miejsca, namiastki raju, która swoim pięknem zapierała dech w piersiach.
   Nagle z pomiędzy drzew wytrysnął strumień gorącej pary. Tuż za nim pojawił się cień jaskrawych, złowieszczych oczu. Dziwnemu zjawisku towarzyszył ponury, gardłowy pomruk przyprawiający o dreszcze.
   Zadrżałam. Byłam zbyt przerażona, aby się ruszyć. Mogłam jedynie stać i patrzeć.
   Z upiornej mgły powoli wyłaniało się coraz więcej kształtów. Pojawił się kontur pomarszczonych nozdrzy, zniekształconego pyska i śmiercionośnych rogów. Demoniczny stwór rozbłysł czerwonawym blaskiem. Jego skóra zaczęła z wolna zmienić kolor na purpurowy. Tylko po to, aby za chwilę znów powrócić do upiornej szarości.
   Wszystko, co zdołało mnie zachwycić w ciągu niedawnych kilku sekund, teraz rozpierzchło się w mroku gęstego buszu. Jednorożce zniknęły tak szybko, jak się pojawiły. Białe gołębie i barwne ptaki z ogłuszającym piskiem uleciały między splątane gałęzie drzew. Pozostały jedynie wróżki, które, nie mając gdzie się skryć, latały w panice, co rusz wpadając na napotkane przeszkody.
   Gdy potworna bestia powtórnie ryknęła, zauważyłam ogień wydobywający się z jej paszczy. Ten widok otrzeźwił mój umysł. Zaczęłam wrzeszczeć i, chcąc jak najszybciej uciec, ruszyłam do tyłu, równocześnie odwracając się. Pech chciał, że za mną rósł sobie wesoło wieki, gruby dąb, w który serdecznie przywaliłam.
   - Cięcie!
   Nadal rozmasowując obolałe czoło rozejrzałam się zdezorientowana. Cięcie? Jakie cięcie? Kto normalny o północy w nocy, w gęstym, strasznym lesie krzyczy ,,cięcie"? I po jaką choinkę?
Wtem po mojej prawej stronie kawałek lasu dosłownie przesunął się na bok. Serio, nie ściemniam. A o ile jednak wiem, drzewa nie mogą sobie tak po prostu lewitować. W ich miejscu kolejno pojawiali się ludzi z kamerami, różnymi pudłami i rozmaitymi sprzętami. Trzech z nich przeszło obok mnie, niosąc niedawne drzewa. I wtedy do mnie dotarło. No tak, karton...
   Na mojej twarzy pojawił się serdeczny uśmiech. A więc to była tylko atrapa. Spojrzałam na potwora. Kilku mężczyzn stało przy nim i coś regulowało. Jego paszcza była przy tym do połowy odkręcona. Jak mogłam być tak głupia! Żadne smoki, wróżki czy jednorożce (tych akurat szkoda) nie istnieją. Nigdy w przeszłości ani w przyszłości także nie istniały.
   Te radosne odkrycia przerwał mi pewien gburowaty pan nadchodzący niczym chmura gradowa. Złość malowała się na jego bladej twarzy, wykrzywiając ją na wszystkie strony. Stanął przede mną i ryknął mi prosto w twarz:
- Jak ci nie wstyd, ty wstrętna, bezmyślna małolato! Zepsułaś mi cały film i jeszcze stoisz na środku planu i się śmiejesz?!
Spojrzałam na niego zdziwiona. Kolejny psychiczny się uczepił. Nie dość, że wrzeszczy co najmniej, jakbym stała na drugim końcu wsi, to jeszcze podszedł tak blisko, że czułam smród jego potu w połączeniu z perfumami z bazarku. Ohydna mieszanka.
   Delikatnie dźgnęłam go palcem w klatkę piersiową, żeby się odsunął. Ja sama przezornie cofnęłam się nieco. Trzeba mu przyznać, być tak wstrętnym i odrażającym typem to niezwykle rzadki talent.
- Jest jakiś problem, Paul?
Mój prześladowca odwrócił się szybko. Zdążyłam jednak dostrzec wyraz niepokoju na jego coraz bledszej twarzy.
   Zza malowanej tektury wyłonił się mężczyzna w średnim wieku. Jego czarne, kręcone włosy były spięte w długą kitę. Kozia bródka i wąsy szlachcica delikatnie zachodziły na usta w kolorze écru.
- N...nie, panie Pierre. To tylk...
Ale szef już go nie słuchał. Potarł spocone czoło i westchnął ciężko.
- Ech, Paul, co ja z tobą mam...
   Uśmiechnęłam się nieśmiało. Sporo nikt nie zwraca na mnie uwagi, to po co mam tu sterczeć? Już chciałam odejść, gdy nagle moją uwagę przykuł sztuczny smok. Robotnicy odeszli po skończonej pracy. Wydawać by się mogło, że dokonali cudu. Potwór wyglądał jak żywy. Jego łuski mieniły się tysiącem barw, a oczy były tak rzeczywiste, wręcz ludzkie...
   Nagle jedno z nich poruszyło się. Przez chwilę tęczówka szukała czegoś wśród drzew. Gdy nasze spojrzenia się spotkały, smok mruknął do mnie przyjaźnie.
   Stałam przez chwilę oniemiała. Czy to była fatamorgana? Przecież to niemożliwe, żeby plastikowy stwór zamiatał oczami na prawo i lewo, a, co więcej, nie powinien mrugać z własnej woli! Elementy scenografii po prostu tak nie potrafią.
Spojrzałam na smoka jeszcze raz. Chyba, że to nie była tylko ozdoba. Przez chwilę przeglądałam się potworowi. Niestety, już więcej się nie poruszył.

Offline

#17 27-07-2015 o 23h53

Miss'Super Miss
chorino
...
Miejsce: Gdynia
Wiadomości: 3 752

//photo.missfashion.pl/pl/1/58/moy/46339.jpg
    Wzrok Adrianny przysłaniała coraz gęstsza mgła, zimna, nieprzenikniona, a jednak pełna spokoju, który wołał ją do siebie. Czuła, jak ciepły płyn spływa po jej rękach, by w postaci kropel po krótkim locie roztrzaskać się o posadzkę. Zamknęła oczy i czekała na następstwa swojego czynu. Ulga, którą tak bardzo pragnęła, nareszcie ją ogarnęła. Osunęła się na ziemię. Ostatnie na czym była wstanie się skupić, była kiełkująca w niej radość. Tylko tego chciała. Tylko to dostała.
    Powiadają, że  jeżeli chcesz rozśmieszyć Boga, to wystarczy opowiedzieć mu o swoich planach na przyszłość. Tym śmiechem dla Adrianny było obudzenie się w lesie. Zdezorientowana, przestraszona, nie wiedziała, co ma teraz zrobić. Zastanawiała się, jak się tam znalazła. Przecież jeszcze chwilę temu była w swoim domu, w środku dużego miasta, gdzie nawet o park było niełatwo. Ciężko oddychając rozglądała się po okolicy. Widziała tylko drzewa i jakieś krzaki, a nieopodal ćwierkał ptak. Bała się, ale nie chciała siedzieć bezczynnie, więc postanowiła wstać i zbadać okolicę. Wciąż niepewnie spoglądając na otoczenie, powoli przemieszczała się między roślinami.
    Mijały sekundy, minuty, nawet godziny, a krajobraz pozostawał taki sam. Przez brak rezultatów dziewczyna zaczęła powątpiewać, czy jej wysiłek ma sens. W końcu przystanęła i ponownie rozejrzała się. Gdy nie zauważyła nic, co byłby choćby promykiem nadziei, cicho westchnęła, a na jej twarzy pojawił się grymas zrezygnowania. Odchylając głowę do tył, zrobiła krok w tył i oparła się plecami o drzewo. Stała tak przez minutę, patrząc w niebo, które wydawało się jej żywsze niż to, które znała. Po ponownym westchnięciu, spojrzała na lewą rękę. Przesuwała wzrok po żyłach w te i z powrotem, aż zatrzymała go na nadgarstku. „Czemu?” - pomyślała.
    - Czemu? - powtórzyła, tym razem na głos, choć chicho i niepewnie.
    Po jej policzku spłynęła łza. Gdy druga kropla chciała zacząć gonić swoją poprzedniczkę, Adrianna usłyszała jakiś szelest. Dziewczyna natychmiast przetarła oczy i poszła w kierunku hałasu. Przeszła paręnaście kroków, lecz nie znalazła tego, co spowodowało te dźwięki. Przez kolejną chwilę stała bez ruchu nasłuchując.
    - Pewnie to był tylko jakiś ptak – stwierdziła z rozczarowaniem.
    Choć las, w którym się znajdowała, wydawał się być oazą spokoju, w której każdy może poczuć się bezpiecznie, to jednak Adrianna nie umiała się zrelaksować. Czuła coś w sercu, coś co mówiło jej, żeby uważała.
    Dziewczyna postanowiła pójść dalej. Tym razem po paru minutach natrafiła na coś – przepaść. Co ważniejsze, nie była to zwykła przepaść. Ta z pewnością była tworem istoty myślącej. Pieczołowicie ułożone jeden na drugim ciosane kamienie tworzyły dwie ściany ciągnące się ponad pięćset metrów w dół. Łączył je malutki drewniany mostek, chyboczący się na wietrze. Konstrukcja nie wyglądała bezpiecznie, ale Adrianna nie miała wiele do stracenia, więc postanowiła zaryzykować i przejść na drugą stronę. Jednak jej organizm nie był przychylny tym planom. Przez instynktowne zdenerwowanie, objawiające się drganiem mięśni, postanowiła pokonać ten kawałek drogi na czworaka. Powoli przesuwając kończynę za kończyną posuwała się do przodu. Niespodziewanie obok niej przycupnęła żaba. Zielone stworzenie popatrzyło na dziewczynę i zarechotało.
    - Nie nabijaj się ze mnie! – krzyknęła Adrianna z wyczuwalną irytacją w głosie. - Jestem większa i dla mnie to trudniejsze – tłumaczyła się płazowi, choć raczej bardziej sobie. - Widzisz? – wskazała na ślimaka za sobą. - Wcale nie jestem taka wolna – powiedziała dumnie, choć była świadoma, że to nie było żadne osiągnięcie, chciała po prostu dodać sobie otuchy.
    Niedługo potem przestraszona ludzka istota dotarła na drugą stronę przepaści. Z ulgą spojrzała na przeciwną stronę mostu, a wtedy ujrzała krwawy ślad ręki, zostawiony na jednym z kamieni. Na ten widok dziewczynę przeszedł zimny dreszcz. Jej niepokój wzmógł się. Bała się, że w każdej chwili może na nią wyskoczyć jakaś przerażająca bestia, by ją rozszarpać. Wahała się, czy iść dalej. Nagle zza krzaków wybiegła jakaś skrzydlata postać, która wpadła wprost na Adriannę. Obydwoje padli na ziemię. Wtedy dziewczyna spojrzała na twarz osobnika, który na niej leżał. Mężczyzna był ubrudzony krwią. Ze strachu odepchnęła go od siebie i czym prędzej starała się podnieść z ziemi, żeby uciec. Gdy zrobiła drugi krok, ktoś złapał ją za rękę.
    - Poczekaj – odezwał się kojący głos. - Nie zrobię ci krzywdy.
    W tym momencie Adrianna odwróciła się. Spojrzała na osobnika, który wciąż powstrzymywał ją od ucieczki. Lśniące blond włosy, delikatne rysy twarzy i łagodność w oczach. Już nie chciała uciekać.
    - Przepraszam, że cię wystraszyłem. Nazywam się Auxilium. - Puścił jej rękę. - Nie jesteś stąd.
    Dziewczyna nie odezwała się, patrzyła tylko na jego lico. W pewnym momencie zaczęła wyciągać rękę w jego stronę, by dotknąć jego ubrudzonego krwią policzka, lecz szybko ją cofnęła.
    - Krwawisz – powiedziała cicho.
    - A to! Wpadłem na drzewo... Bywam niezdarny. - Uśmiechnął się niezgrabnie, delikatnie głaszcząc się po szyi. - Nie przejmuj się tym, nic mi nie jest. Wystarczy, że się umyję.
    Rozmowę przerwał szelest. Mężczyzna gwałtownie odwrócił się w kierunku z, którego dobiegł hałas, by po chwili złapać dziewczynę w ramiona i wzbić się w powietrze.
    “Skrzydła?!” - zdziwiła się Adrianna, która dopiero teraz zauważyła, że jej nowy znajomy je posiada. - “Kim on jest?”. Nie rozumiała, co się dzieje, ale wiedziała, że to nie moment na pytania, dlatego tylko mocniej wtuliła się w objęcia Auxiliuma i czekała, co nastąpi dalej.
    Lecieli długo, może nawet pół dnia, aż zaczęło zmierzchać. Wtedy skrzydlaty postanowił wylądować. Gdy stanął na ziemi, zauważył, że dziewczyna śpi. Uśmiechnął się na ten widok, po czym delikatnie ułożył ją na ziemi, przykrywając ją swoją koszulą. Starając się jak najciszej zachowywać, zebrał chrust i rozpalił ognisko, by jego towarzyszka nie zmarzła i by przy okazji móc na nią patrzeć. Od dawna nie widział ludzkiej istoty, więc chciał nacieszyć się tym widokiem. Po chwili obserwowania jak dziewczyna śpi, postanowił do niej podejść. Kucnął obok niej.
    - Taka krucha – szepnął głaszcząc Adriannę po kasztanowych włosach.
    Mężczyzna siedział tak przez dłuższy czas, obserwując każdy jej wdech i wydech. Mógłby tak spędzić całą noc, ale nie chciał, żeby przypadkiem zbudzona dziewczyna zobaczyła go, będącego tak blisko niej. Mogłaby to źle zinterpretować, a tego nie chciał. Wstał i usiadł po przeciwnej stronie ogniska, pilnując, by nie zgasło. Czekając na poranek Auxilium wyjął z kieszeni niewielką, bladoniebieską kulkę. Obracając ją w dłoni, przyglądał się jej z zatroskaniem. Patrząc tak, zamyślił się i nie zauważył, że ludzkie dziecię obudziło się i podeszło do niego.
    - Co to jest?- zapytała zaciekawiona.
    Mężczyzna przez ułamek sekundy spojrzał jej prosto w oczy, po czym znów kierując wzrok na trzymaną rzecz, odrzekł:
    - Skarb... Cenny skarb, który muszę chronić.
    Skrzydlaty mówił spokojnie, ale w jego głosie było coś, co zaniepokoiło dziewczynę. Zastanawiała się, czy to coś, co kryło się w krzakach, chciało odebrać mu ten przedmiot i czy nadal mają się czego bać. Jednak nic nie powiedziała i tylko usiadła obok niego. Jego bliskość uspokajała ją.
    Gdy nastał poranek, Auxilium postanowił zmienić miejsce pobytu. Tak jak poprzedniego dnia, wziął Adriannę w ramiona, choć tym razem znacznie łagodniej, po czym razem opuścili to miejsce. Znów lecieli długo, znów w ciszy. Adrianna przyglądała się mijanym ziemiom. Niemal same lasy, parę łąk i stepów, a wszystko nieskalane ludzką ręką. Jedno czego dziewczyna była już pewna to to, że to nie jest jej rodzima planeta.
    Po paru godzinach dolecieli do pustyni o nazwie Infinitum, rozległej krainy, gdzie jedynymi oazami są cienie głazów. Miejsce żadko goszczące rozumne istoty, zazwyczaj jedynie jako samotnia. Z dala od wszystkiego, bez czegokolwiek, co mogłoby być rozproszeniem.
    Auxilium wraz z towarzyszką wylądowali obok skał, by odpocząć. Usiedli w miejscu osłoniętym od słońca.
    - Nie przedstawiłaś się jeszcze – powiedział mężczyzna przysuwając się bliżej do rozmówczyni.
    - Ada. Ja chciałam...
    Wypowiedź dziewczyny przerwało nagłe pojawienie się smug czarnego dymu, pośrodku którego znajdowało się stworzenie przypominające człowieka. Jego bordowa skóra i długie do pasa, kruczoczarne włosy przyprawiały Adriannę o nieprzyjemne dreszcze. W towarzyszącej mu aurze wyczuwalne było coś, co jednocześnie przyciągało i odpychało. Jego spojrzenie pełne determinacji i bezwzględności było skierowane w stronę skrzydlatego. Ludzkie dziecię zamarło w bezruchu, sparaliżowane strachem mogło jedynie patrzeć na rozwój sytuacji, natomiast Auxilium bacznie obserwował przybyłego, czekając na jego kolejne posunięcie.
    - Witaj, ostatni ze swoich – powiedział niskim głosem nowo przybyły. - Co prawda zajęło mi to siedem dekad, ale nareszcie jesteś mój. Tym razem nie masz dokąd uciec – stwierdził z lekkim złowieszczym uśmieszkiem.
    W powietrzu wyczuwalna była napięta atmosfera. Świat zdawał się nerwowo odliczać czas do finału ich spotkania. Dwie przeciwne strony patrzyły sobie prosto w oczy. Jak dwaj rewolwerowcy nieruchomo stali i czekali na ruch przeciwnika.
    - To jeszcze nie koniec – wyszeptał skrzydlaty.
    Nagle blondyn zerwał się na równe nogi i zwinnym susem wyminął nieprzyjaciela. Choć był szybki, to jednak niewystarczająco. Jego wróg widząc próbę ucieczki, momentalnie zniknął w czarnej mgle i takim samym obłoku pojawił się tuż przed zbiegiem. Bordowo skóry wyciągnął rękę ku swojemu wrogowi i klepnął go w ramię, zwyczajnie, jak klepie się psa na powitanie.
    - Bellum! - wykrzyknął brunet z nieukrywaną satysfakcją. - Chyba masz coś dla mnie? - powiedział z dość sympatycznym uśmiechem, jednocześnie wyciągając rękę.
    - Ciesz się tymi punktami – mówił poirytowanym głosem Auxilium – i tak mamy ich więcej.
    Skrzydlaty sięgnął za pazuchę i wyciągnął jasnoniebieską kulkę, którą bawił się poprzedniej nocy. Westchnął cicho, po czym podał ją swojemu rozmówcy.
    Sytuację obserwowała zdezorientowana Adrianna. “Co się właśnie wydarzyło?” - pytania krążyło jej po głowie - “Czy to w ogóle miało jakiś sens?”. Jednak nie długo zastanawiała się nad tym zdarzeniem. Poczuła dotkliwy ból głowy, który odwrócił jej uwagę. Przyłożyła ręce w okolicy skroni i pochylając się do przodu, zamknęła oczy. Czuła potworne katusze, które zaczęły się rozchodzić po całym jej ciele. Na jej twarzy pojawił się grymas cierpienia. Spojrzała jeszcze przed siebie, ale obraz był tak rozmyty, że niewiele zobaczyła. Znów biała mgła przysłoniła jej świat. Poczuła jak jej ciało bezwładnie opada, a jej świadomość pogrąża się w pustce.
    Gdy się ocknęła, nie była wstanie otworzyć oczu. Nie mogła określić, gdzie się znajduje. Jedyne, co mogła stwierdzić ze stuprocentową pewnością, było to, że leży i że coś nie pozwala jej się ruszyć. Nagle usłyszała jakieś głosy.
    - Musi być pod całodobowym nadzorem, szczególnie gdy już odzyska przytomność – odezwał się gruby, męski głos należący do osoby w starszym wieku.
    Poznała tego człowieka, który wypowiadał te słowa, jednak to nie przyniosło jej ulgi, wręcz przeciwnie – ogarnął ją smutek. “Znów tu trafiłam” - pomyślała zrezygnowana. Nie miała już ochoty otwierać oczu, ani się ruszać. Mogła już na zawsze pozostać w tej pozycji.


Ciekawostka:
Auxilium to po łacinie pomoc, a bellum to po łacinie wojna.


  //photo.missfashion.pl/pl/1/61/moy/48157.jpg

Offline

#18 28-07-2015 o 00h00

Moderator
ErinBlack
...
Miejsce: Częstochowa
Wiadomości: 3 992

Termin zgłaszania prac konkursowych dobiegł końca, więc zapraszam do głosowania na swoich faworytów (max 3). Można to zrobić wysyłając do mnie (lub innej moderatorki) pw.

Uwaga!
Więcej niż jednego głosu od osób posiadających to samo IP (współlokatorów, członków rodziny) nie zapisujemy.


"Do not take life too seriously, you will never get out of it alive."

Gdzie możesz mnie znaleźć?
ASK || SF

Offline

#19 28-07-2015 o 00h03

Miss'Żółtodziób
...
Wiadomości: 2

Pewnego razu dziewczynka zwąca się Ala w raz ze swoim bratem Michałem poszli się bawić na dworze. Biegali, skakali aż doszli do otwartej zielonej furtki. Otworzyli furtkę powoli i zobaczyli piękny ogród. Znajdowało się w nim każdy rodzaj kwiatów, na boku stała ławka na której usiadli. Potem chętnie przychodzili do ogrodu i sadzili dużo różnych nikomu znanych roślin, ALE przyżekli ,że nie powiedzą nikomu o tym ogrodzie. A Ala jeszcze dodała że ich dzieci i wnuki znajdą to miejsce same. Chyba wiecie czemu dorosłym by o tym nie powiedzieli?
Dla tego bo to co ujżały dzieci mogły TYLKO one same znaleźć.
                           KONIEC /vendor/beemoov/forum/../../../public/forum/smilies/smile.png


Podobało się?

Offline

Dyskusja zamknięta

Strony : 1