Na początek zaznaczę, że nie do końca wiedziałam, gdzie ów twór ma się znaleźć. xD Dlaczego? Na początku było opowiadanie. Potem dorobiłam stylizacje i deco. A nie chciałam, by wszystko było poszatkowane na całe forum xD Potraktujcie je jako ilustracje, OK?
Pisząc to, musiałam się siłą powstrzymywać przed wpisywaniem co druga linijka mojej ukochanej emotki... Doceńcie to, proszę. xD Ostrzegam też, że mam OKROPNY styl pisania, i w ogóle pisać nie umiem. xD Opowiadanko jest dosyć standardowe... Podzielę się z wami na razie początkiem owego tworu - część dalsza się pisze. Powoli, bo powoli. Ale pisze.
Życzę miłego czytania!
Część pierwsza
Dzień był ciepły i parny. Zbierało się na burzę, jednak mało to obchodziło czwórkę dziewczyn jadących samochodem. Wyły do włączonego odtwarzacza tak okropnie, że aż uszy puchły. W sumie nic dziwnego, że nie zauważyły ciemnych chmur powoli zasnuwających niebo - świetnie się bawiły.
- Marta, możesz mi jeszcze raz powiedzieć, gdzie jedziemy? - odezwała się dziewczyna z burzą brązowych loków, przerywając tak zwany śpiew.
- Tjaaa... Gdzieś w Borach Dolnośląskich taka jedna babka wynajmuje domek dla turystów. W pobliżu jest fajne jeziorko. Wynajem chatki na weekend jest bardzo tani, to dlatego go wybrałam. Zresztą - sama się zrzucałaś na to, jak możesz nie pamiętać? - Marta zaśmiała się, wyraźnie rozbawiona.
- O co ty mnie oskarżasz? Chciałam się tylko upewnić! - odparła brązowowłosa ze śmiechem.
- Ha ha, nieważne... Widzisz te drzewa? Chyba już zbliżamy się do naszego lasu! - Po chwili wiśniowy samochód wjechał między pnie na wąską ziemną dróżkę. Dziewczyny dalej próbowały sobie uprzyjemnić przejazd wygłupami ale już jakoś im to nie wychodziło. Nie było tak zabawnie. Śpiew w absolutnej ciszy odbijał się od drzew... Po zaledwie chwili ostatnia z wyjących zamilkła. W takim dziwnym miejscu ich zachowanie wydawało się całkowicie nieodpowiednie, tak jakby las był jakąś mistyczną świątynią. Gdzieś w oddali jakieś zwierzę zwierzę zaryczało. W tym samym momencie pierwsze krople zaczęły spadać z ołowianego nieba ledwo widocznego spomiędzy zielonych liści. Dziewczyny pospiesznie zasunęły szyby w oknach, a w dalszej drodze próbowały opowiadać sobie jakieś dowcipy oraz dziwaczne historie i plotki.
Po około godzinie jazdy Marta zauważyła za szybą, na końcu drogi pewną drewnianą chałupinę.
- Zbierać się, chyba już dojechałyśmy! - powiedziała do swoich przyjaciółek.
- O jeny... ''Piękny drewniany domek w sercu głuszy''... No to się chyba przeliczyłyśmy. Owszem, drewniany. Owszem, w sercu głuszy, ale na pewno nie piękny. No i domkiem bym tego nie nazwała, ale raczej... Ruderą. Wątpię, czy spędzimy tutaj miły weekend. To będzie koszmar, nie odpoczynek! - dziewczyna o czarnych włosach wiecznie ubrana na szaro nigdy nie była zbyt optymistyczna.
- Nie narzekaj, Moni! Bądź pozytywnie nastawiona, a na pewno będzie świetnie! - brązowowłosa uśmiechnęła się. Pozytywnego nastawienia wyraźnie jej nie brakowało. Auto zatrzymało się, a dziewczyny wyszły z pojazdu, chowając się pod jednym, jedynym parasolem, który zabrała Alicja - blondynka z pieprzykiem na policzku. Z bliska dom wyglądał jeszcze gorzej niż z daleka.
- Cóż... Na pewno przeżyjemy tu niezapomniany weekend! - rzekła dziewczyna z kasztanowymi loczkami, ciągnąc do wejścia resztę dziewczyn oraz ogromny bagaż. Wzięła klucz od Marty i otworzyła drzwi.
Wnętrze nie wyglądało zbyt imponująco żeby nie powiedzieć: licho. Paskudna, ciemnozielona tapeta odchodziła od ścian. Zszarzały od brudu sufit podtrzymywały belki z nadgryzionego przez korniki drewna, a drewniana podłoga pomalowana czarną farbą skrzypiała niemiłosiernie. Pod nieco odrapanym oknem z brudną szybą stał stary, rozwalający się fotel na biegunach. Najmniej zniszczoną rzeczą w tym domku były chyba drewniane schody, podstawione do jakiejś dziury w suficie. Zapewne znalazły się tam, gdy poprzednie rozsypały się w drzazgi co najmniej dobre pięć lat temu.
- A nie mówiłam?! Pati, teraz nawet ty nie zaprzeczysz że to rudera, i że to będzie istny KOSZMAR! Przecież tu nawet nie ma prądu! - czarnowłosa nie byłaby sobą, gdyby trochę nie ponarzekała przy każdej możliwej okazji.
- Dobra, dobra... Moni, masz rację - to rudera. Patrycja, ty też masz rację - powinnyśmy się nastawiać pozytywnie! A więc przestańmy zrzędzić, i chodźmy coś zjeść. Przecież podobno tutaj jest salon z kominkiem. Napalimy w nim, ogrzejemy się. Coś zjemy - wzięłyśmy nieco prowiantu, prawda Pati? - powiedziała Marta. - A ty, Ali, nie rób takiej przestraszonej miny. Przecież to zwykła, drewniana chatka, żadne stare, nawiedzone zamczysko! - dodała po chwili ze śmiechem.
- Dziwnie się czuję, zupełnie, jakby ktoś obcy nas obserwował... - odparła blondynka, spoglądając swoimi zielonymi oczyma na przyjaciółkę.
- Och, daj spokój. A tak poza tym: może jednak najpierw trzeba się obeznać z domem? Nigdy w końcu nic nie wiadomo. Może być tu całkiem niezła kuchnia! Ja zostawiam tutaj plecak, i idę pozwiedzać. - Marta uśmiechnęła się, a następnie ruszyła w górę rozklekotanych schodów. Zaraz za sobą usłyszała kroki przyjaciółek. Zaśmiała się pod nosem - nietrudno było je przekonać!
Po oglądnięciu chatki wszystkie dziewczyny zebrały się w salonie. Kuchnia była zbyt zarośnięta kurzem i pleśnią, by można było z niej normalnie korzystać. W czasie, gdy Marta z Moniką rozpalały w kominku, Patrycja wraz z przyjaciółką zajęła się kolacją - zrobiły zwykłe, jednak pyszne kanapki. Gdy ogień płonął już w kominku, przyjaciółki rozsiadły się dookoła niego, jedząc smaczne kanapki oraz grzejąc ręce wyciągnięte w stronę ognia. Było dosyć zimno, a za oknem dalej padał deszcz. Drewno jednak wesoło trzaskało w płomieniach, promieniując przyjemnym ciepełkiem. Dziewczyny jeszcze chwilę pogadały, a następnie postanowiły już pójść spać. Wszystkie za wyjątkiem Alicji zrezygnowały z wieczornego prysznica, albo chociaż mycia - postanowiły że jutro, jeśli będzie ciepło wykąpią się w jeziorku. Kobieta, która wynajęła im ten domek, mówiła, że brzeg jest bardzo łagodny (nawet, że jest tam malutka, naturalna plaża), a woda w zbiorniku wodnym czysta. Blondynka jednak zbyt bardzo nie lubiła mieć brudnej twarzy... Już wielkim poświęceniem była dla niej rezygnacja z prysznica - bądź co bądź tutaj rozwalonego, z rozsypującą się od rdzy słuchawką prysznicową. Podczas, gdy jej przyjaciółki udały się do sypialni na piętrze, w której były aż cztery okropnie skrzypiące łóżka, Alicja skierowała swoje kroki w stronę łazienki. Postawiła na brzegu dosyć brudnej umywalki płyn do mycia twarzy, i spojrzała w zakurzone, pęknięte lustro. Jednak zamiast zielonych oczu spojrzały na nią czerwone. Dziewczyna przetarła powieki. ''Jenyyy... zdecydowanie jestem zbyt przemęczona. Mam nadzieję, że teraz uda mi się wreszcie odpocząć...'' - pomyślała, i znowu spojrzała w lustro. Tym razem jej tęczówki miały już dobry kolor. Odetchnęła z ulgą, i odkręciła stanowczym ruchem kran z wodą. Jednak to nie woda z niego popłynęła...
Ilustracje - miss i deco
Ostatnio zmieniony przez Pineapple (25-05-2015 o 15h05)