To moje pierwsze opowiadanie wiec liczę na szczera krytykę i opinie co do pomysłu
Część mam na imię Kris, mam 16 lat i jestem wampirem ale nie nastawiajcie się. Nie jestem jednym z tych „bogaczy-bohaterów” którzy rzucają się na ratunek swojej ukochanej. Jestem zwykłym chłopcem. Właściwie to jestem dzieciakiem z ulicy. Nie mam pieniędzy a każdy dzień to dla mnie walka o życie. Mieszkam w mrocznej dzielnicy, gdzie panują ścisłe reguły. Krótko mówiąc wóz albo przewóz. Jeśli jesteś silny to jest szansa ze dożyjesz jutra jeśli nie … no cóż… . Ja miałem szczęście, przygarnął mnie jeden z złodziei i wprowadził do ich świata. W zamian miałem załatwiać dla niego sprawy. Zazwyczaj były to drobne kradzieże , ale ostatnio zaczął mi dawać znacznie bardziej wymagające zadania. Byłem właśnie w jednej z dzielnicy slumsów, kiedy podszedł do mnie jeden z ludzi Arakina.
-Masz się natychmiast stawić u szefa, ma dla ciebie kolejne zadanie- powiedział krótko i zwięźle.
-już do niego idę – wstałem z podłogi na której właśnie siedziałem w jednym z zaułków i ruszyłem w stronę wejścia prowadzącego do sieci korytarzy rozciągających się pod całym miastem. Złodzieje nazywali to złodziejską ścieżką. Mało kto miał prawo w niej przebywać a ci głupcy którzy odważyli się do nich wejść bez pozwolenia odpowiedniego złodzieja zazwyczaj kończyli przysypani kamieniami pod zawalającym się tunelem albo natrafiali na innego rodzaju pułapki, jak na przykład igły nasączone trucizną. W korytarzach nie było światła ale to nigdy nie było dla mnie problemem. Zawsze widziałem lepiej od innych. Szedłem jakieś parę minut zanim dotarłem go gniazda ,siedziby złodziei. Bogato ozdobionej kwatery kipiącej przepycham jak wszystko u ludzi którzy maja trochę więcej kasy niż im to jest potrzebne. Otworzyłem duże mocne podwójne drzwi ze złotymi klamkami i grawerami w kształcie lwów. Zalała mnie fala światła z wewnątrz. Przez chwile nic nie widziałem ale już po paru minutach moje oczy się przyzwyczaiły się i mogłem normalnie widzieć. Przeszedłem z dużego pomieszczenia w którym się właśnie znalazłem do mniejszych pokoi bardziej skromnych które poprowadziły mnie aż pod same drzwi szefa. Zapukałem i gdy tylko usłyszałem zgodę, wszedłem do środka.
-Pragnąłeś mnie widzieć -odparłem. Arakin siedział na swoim krześle z nogami wyłożonymi na biurko, był człowiekiem o mocnych rysach i silnym charakterze choć na jego brązowych krótkich włosach zaczęła już pojawiać się siwizna. Siedział jak zwykle pewny siebie i surowy.
-usiądź-rozkazał po czym wskazał na krzesło naprzeciwko niego. Wykonałem polecenie i natychmiast napotkałem jego mocny przeszywający wzrok który nie mógł świadczyć o niczym dobrym.
-mam dla ciebie zadanie. –umilkł i jeszcze raz na mnie spojrzał ,odwzajemniłem jego spojrzenie–będzie ono polegało na niezwykłym sprycie i inteligenci a ponieważ jesteś jednym z moich najlepszych ludzi zlecam je tobie.
-a na czym dokładnie będzie polegało to zadanie?- zapytałam zaciekawiony. Jakież to zadanie może być tak trudne albo tak niezwykle ze tylko jedna osoba tak niezwykła jak ja może je wykonać?
-będziesz dla mnie szpiegował . Potrzebuję zdobyć informacje na temat działalności którą obecnie zajmuje się mój rywal. Nie wiem dokładnie co to jest ale wiem ze to duża sprawa, która może zagrozić nam wszystkim. Chce żebyś się tam dostał ale to nie będzie takie łatwe najpierw musisz im udowodnić ze dla mnie nie pracujesz dlatego moi ludzie przez jakiś czas będą się tobą zajmować – ostatni wyraz ujął w niewypowiedzianym cudzysłowie co mogło znaczyć tylko i wyłącznie, wielkie lanie - A kiedy będziesz miał pewność ze podstęp się udał złóż propozycje Gertowi o przyjęcie do swojego gangu. I jeśli się zgodzi to reszta należy od ciebie.
-Rozumiem. Kiedy mam zacząć?
- Z samego rana – tak dobrze słyszycie z samego rana, słonce mi nie szkodzi, choć jeśli przebywam w nim zbyt długo zaczyna mi być niedobrze i chce mi się spać ale nie spalam się tak jak to piszą w różnym książkach fanatycy „bogaczy bohaterów”
Szef ściągnął buty z biurka, wstał i podszedł do mnie. Ja również wstałem
-Liczę na ciebie Kris. –spojrzał mi prosto w oczy-i wiedz ze gdybym nie musiał nie wysyłałbym cię tam ale nie mam wyboru jesteś jedyna odpowiednią osoba do tej roboty, zwłaszcza ze masz w sobie pół-wampira.-kiedy to mówił mógłbym przysiądź ze przy ostatnim słowie oczy mu błysnęły.
- nie martw się nie zawiodę cię zresztą jak zawsze. Zdobędę te informacje zanim się obejrzysz.
-nie tak prędko mój młody. Gert nie jest taki głupi na jakiego wygląda na pewno będzie cię miał na oku i raczej wątpię aby tak łatwo udało ci się zdobyć te informacje ale wierze ze na pewno coś wymyślisz.-poklepał mnie po ramieniu –no a teraz już musisz iść mam jeszcze sporo rzeczy do zrobienia. Kiwnąłem mu z szacunkiem głową i oddaliłem się w stronę drzwi. Kiedy byłem na korytarzu po drodze spotkałem jeszcze kilku innych złodziei. Był z nimi również mój kumpel Dorrian. Podszedłem do nich
-witaj Kris- za moich pleców dobiegł kobiecy głos ,odwróciłem się od przyjaciół i zobaczyłem ją. Amandę. Jak zwykle miała miniówkę tym razem białą i czarny top odkrywający połowę brzucha. Zrobiło mi się niedobrze na jej widok.
-witaj -odparłem z bardzo mocno ukrywanym niesmakiem i nawet udało mi się uśmiechnąć choć to chyba bardziej wyglądało na grymas niżeli uśmiech. Podeszła do mnie i przejechała mi palcem od pasa w górę.
-słyszałam ze dostałeś mowa misję. Czyżby nasz pupilek dostał nowa fuchę.
-nie jestem niczyim pupilkiem a już zwłaszcza nie twoim –odtrąciłem jej rękę i obróciłem się do przyjaciół. Ale ona nie odpuszczała. Przytuliła się do mnie i zaczęła miźiać ustami moje ucho . No normalnie myślałem ze puszcze pawia. Nie zrozumcie mnie źle. Amanda była ładna nawet bardzo a figury mogłaby jej pozazdrościć nie jedna kobieta ale jak dla mnie była jedynie zwykłą cukierkową dziewczynką co ma fiu-bziu w głowie a nie mózg. Krótko mówiąc plastikowa laleczka do zabawy dla panów. Wyswobodziłem się z jej uścisku i trzymając ją za obie ręce powiedziałem w miarę spokojnie jak to było możliwe choć już i tak wszystko we mnie buzowało.
-Słuchaj nie mam dzisiaj ochoty na takie zabawy .Rozumiesz. Jestem zmęczony a mam jeszcze sporo pracy . Wiec zostaw mnie w spokoju dobra!. –ostatnie zdanie powiedziałem trochę zbyt ostro.
-oj Kris wyluzuj –odezwał się Serafin – kiedy ty ostatnio się bawiłeś?. Ciągle tylko praca i praca. Rozerwij się trochę.
-Sorry chłopaki ale naprawdę nie mogę. Chciałbym ale nie mogę.
- hmmm…. Chciałbym ale nie mogę. Czyżby nasz nieustraszony wampir obawiał się dziewczyny.
-co ty kwasisz Grygonie –warknąłem –obawiać się … dziewczyny … kpisz sobie ze mnie.-podszedłem do niego tak blisko ze musiał się cofnąć .Dzięki Bogu ze miałem ponad metr osiemdziesiąt wzrostu. –odszczekaj to albo falki ci wypruje-chwyciłem go za koszule i uniosłem lekko do góry.
-dobra, dobra odszczekam tylko się nie wkurzaj.
-Kris co dzisiaj w ciebie wstąpiło –odezwał się mój najlepszy i jedyny przyjaciel Dorrian – zachowujesz się jak …
-no dokończ jak co…-przeszyłem go spojrzeniem i mimo ze starał się ukryć strach ,oczy go zdradziły. Ale po chwili zebrał się w sobie i powiedział
-jak jakaś pieprzona bomba która lada moment ma wybuchnąć.
Puściłem chłopaka którego wciąż trzymałem a mój wzrok powędrował ku Amandzie.
-umiesz masować –rzuciłem w jej stronę. Popatrzyła na mnie przerażona potem na chłopaka i lekko skinęła głową.
-to dobrze ,choć ze mną. -I nie mówiąc nic więcej ruszyłem do swojego pokoju który był na końcu korytarza .Kiedy tylko do niego wszedłem otoczył mnie słodki zapach moich ulubionych kwiatów, Lili. I od razu poczułem jak moje ciało się odpręża . Może to dziwne ale zawsze kiedy do mojego nosa docierał ich zapach moje ciało się odprężało. Zawsze tak było. Wszedłem głębiej do czarno czerwonego pokoju i padłem jak długi na duże podwójne łózko. Kiedy tak leżałem słyszałem ciche kroki i odgłos zamykanych drzwi. Otworzyłem oczy i zobaczyłem ze Amanda stoi przy drzwiach
-podejdź – zażądałem. Podniosłem się na łokciach i ściągnąłem czarna bluzkę. Amanda usiadła na skraju łózka.
-kurde dziewczyno przed chwilą się do mnie miziałś a teraz boisz się do mnie podejść . Spokojnie ja nie gryzę, -po chwili milczenia dodałem i uśmiechnąłem się - na razie. - Ona również się uśmiechnęła
-no dobra to gdzie mam cię masować. Obróciłem się na brzuch spojrzałem na nią i rzuciłem.
-wskakuj. -Bez chwili wąchania ściągnęła buty i usiadła okrakiem na moich biodrach. Co z początku mnie trochę oszołomiło i miałem ochotę ja zrzucić i jej to wyperswadować ale kiedy zaczęła masować moje obolałe plecy odpuściłem. Trzeba było przyznać umiała to robić. W końcu nie wytrzymałem i zapytałem:
- Gdzie nauczyłaś się tak masować ?
Z jej miny wynikało ze trochę ja zaskoczyłem tym nagłym pytaniem
-Moja Babcia mnie tego nauczyła. Ona była szamanką umiała uzdrawiać ,chodowa zioła jak i również tworzyła różne wywary ale niestety przypłaciła to życiem.
-przykro mi –wyznałem.
-nic nie szkodzi. Każdy kiedyś musi umrzeć. Taka jest kolej rzeczy. Obróciłem się do niej przodem. Nasz spojrzenia spotkały się na chwilę po czym ona odwróciła wzrok. I zaczęła masować mój tors. Po chwili jej oczy zatrzymały się na moich ustach.
-jak to jest być wampirem –tym razem to ona mnie zaskoczyła.
Podniosłem się do siadu. Ona zaś usiadła obok mnie.
-a co dokładnie chcesz wiedzieć
-wszystko ,kiedy polujecie czy macie jakieś zdolności wszystko.
-cóż wszystkim się wydaje ze wampiry są brutalnymi mordercami ssającymi codziennie krew ludzi. Ale to jest dalekie do prawdy mogę jeść normalne jedzenie mi nie szkodzi ale to tak jakbyś wypiła wodę a miała ochotę na sok. Zawsze jest pewne wrażenie ze nie dokona jesteś pełna mimo iż twój brzuch aż pęka z przesycenia. Ale jeśli chodzi o krew to musze pic raz na tydzień. To mi w zupełności wystarcza. A o słonce , no cóż sama widziałaś już nie raz, nie szkodzi mi choć jeśli przebywam w nim dłużej niż dwie godziny zbiera mnie na wymioty słabnę zapadam w spinaczkę a potem po prostu wysycham i chyba umieram choć tego nie wiem aż tak daleko w testowaniu tego nie odważyłem się posunąć
-a siła .Nadprzyrodzone umiejętności?-zapytała coraz bardziej zaciekawiona.
-cóż to prawda widzie dużo lepiej w nocy zaś jeśli chodzi o siłę to tez jestem silniejszy ale to chyba w większości zasługa moich własnych mięśni a nie nadprzyrodzonych mocy. A jeśli mowa o nietoperzach to absolutnie się w nie zamieniam. Uśmiechnąłem się do niej no co ona odpowiedziała tym samym.
-no to co jeszcze chcesz wiedzieć.
-jak można się w ciebie przemienić?
-Masz na myśli wampira ,czy takiego przystojniaka jak ja –uśmiechnąłem się - cóż nie mam pojęcia. Od kiedy pamiętam już taki jestem. Nie wiem czy nawet z czymś takim się nie rodzi. A może jesteśmy odmienna rasą albo co? Albo prostu jakaś zaraza która przemieszcza się poprzez ugryzienie jak wścieklizna czy coś . Cóż sam chciałbym to wiedzieć.
-a nie chciałbyś kiedyś spotkać innego wampira i go o to zapytać.
Zamilkłem. Jej zielone oczy wpatrywały się we mnie intensywnie czekając na odpowiedz na którą sam do końca byłem pewien jak odpowiedzieć
-szczerze powiedziawszy nigdy się nad tym nie zastanawiałem
-a widziałeś już kiedyś jakiegoś innego wampira?
-nie jeszcze nigdy żadnego nie spotkałem. Albo spotkałem ale nie wiedziałem ze ten ktoś nim jest
-a co jeśli jesteś ostatnim wampirem –to ostatnie pytanie wprawiło mnie w osłupienie
-nie na pewno nie jestem-odparowałem byle tylko cos powiedzieć. Uśmiechnęła się i pocałowała mnie w usta. Czego się w zupełności nie spodziewałem w obecnej chwili. Drgnąłem pod jej dotykiem ale nie wycofałem się. Zamiast tego odwzajemniłem pocałunek mimo iż mój rozsądek mówił zupełnie co innego. Zjechałem po jej policku do szyi. Całowałem ja delikatnie pod drapując wysuwającymi mi się z dziąseł kłami.
Wtedy właśnie do moich nozdrzy doleciał ten słodki kuszący zapach. Odsunąłem się szybko tak ze już w jednej chwili kucałem w drugim końcu pokoju. Amanda spojrzała na mnie z nie lada zdziwieniem które przerodziło się w strach.
To pewnie przez kły muszą być już widoczne.-pomyślałem i odwróciłem twarz do konta pokoju .
-Amando musisz już iść .-usłyszałem jak wstaje i idzie ale nie do drzwi tylko do mnie. –Amando nie chce ci zrobić krzywdy –palnąłem pierwsze co mi od głowy przyszło. Ale ona uklęknęła przy mnie wzięła moją twarz w dłonie i obróciła w swoją stronę.
-Kris spójrz na mnie –ale ja nie odważyłem się podnieść głowy
-Kris do jednej cholery podnoś te głupi łeb –ton jej głosu był tak ostry ze automatycznie na nią spojrzałem. Wciągnęła głęboko powietrze
-Chcesz patrzeć na potwora to proszę bardzo patrz do woli –wtedy wyszczerzyłem swoje już całkowicie wysunięte kły i zasyczałem groźnie. Chwyciłem ją za ramiona i powaliłem na ziemie.
-nie zrobisz mi krzywdy ty nie jesteś taki.-głos jej drżał
- Jaki nie jestem?. Jestem wampirem moja droga i czy chcesz czy nie zbijanie jest w mojej naturze. Pochyliłem się do jej szyi. Słyszałem jak wstrzymuje powietrze. Zbliżyłem swoje usta do tej niewielkiej rany którą sam wyrządziłem i zlizałem słodki nektar. Moim ciałem wstrząsnął spazm, przeszedł przeze mnie niczym piorun przez druciane ogrodzenie. Z trudem powstrzymałem się aby nie wybić w nią kłów zamiast tego odepchnąłem ją z taką siłą ze wylądowała na łóżku. Wstałem, w głowie mi szumiało od ludzkiej krwi. Trzeba to przyznać krew zwierząt ,a prosto żyły niczym nie można do siebie porównać. Chwiejnym krokiem podszedłem do łózka.
-zjeżdżaj stąd, jeśli chcesz jeszcze żyć mała-głos miałem zachrypnięty i niski
Dziewczyna zebrała się ale nie miała zamiaru wyjść. Nie wytrzymałem chwyciłem ją za gardło i wbiłem w nią swoje kły. Krzyczała z bólu ale ja nie potrafiłem się powstrzymać. Piłem z niej niczym wygłodniała bestia. Czułem jak z każdą sekundą robi się coraz słabsza. Jak jej tętno spada. Uklęknąłem wysysając z niej ostatnie krople życia. Kiedy była już pusta ja nie potrafiłem oderwać się od jej gardła. Chciałem więcej i to mnie przerażało. Jedyne co potem pamiętam to ze zemdlałem. I twarz szefa nade mną.
Obudziłem się z potwornym bólem głowy co najmniej jakbym dostał łomem albo czymś naprawdę twardym i do tego ten potworny hałas wokół mnie ledwie otworzyłem oczy a świrnięty Jack wydarł mi się do ucha przynajmniej takie miałem wrażenie
- Siema śpiąca królewno jak się czujemy może chcesz drinka a o nie zapomniałem ty nie pijasz drinków –uśmiechnął się chytrze- no to zdrówko – i sam wypił całą lampkę wina
- świrus, spadaj stąd idź pomęczyć kogoś innego łep mnie boli
- nie dziwota ze cię boli niezłe wczoraj oberwałeś – odezwał się mój szef
- no chłopie ale jazda przyssałeś się do niej jak jakaś pijawka nie mogliśmy cię oderwać dopiero jak ci szef przywalił metalową rurką to żeś się jej puścił.
- to już przynajmniej wiem czemu mnie tak boli głowa ,a co z dziewczyną żyje ?
-nie, chłopki ja wynieśli jak tylko udało nam się ją od ciebie uwolnić.
Ostatnio zmieniony przez Gordena (09-02-2015 o 03h31)