Rozejrzała się nerwowo po otoczeniu i z niemałym niepokojem spostrzegła, że jako jedna z nielicznych nie przejęła inicjatywy szukania swojego współlokatora. Stała jak ostatnia sierota, mając najszczerszą nadzieję, że jeszcze minuta, może dwie i diabelny charakter wyłoni się niczym z czeliści piekielnych, oszczędzając tym samym kłopotu zestresowanemu rudzielcowi.
Kolejne, obszerne ruchy gałek ocznych, aby zorientować się, że ludzie dobrali się w grupki. Jeszcze chwila i chyba wybuchnie z kumulujących się wewnątrz emocji. Nieco spłycony oddech i tamtym razem już silne postanowienie odnalezienia pana Thomasa. Wizja stania tam do końca dnia nie uśmiechała się ani jej głowie, ani nogom. Tylko... Od czego zacząć? Oczywiście od kogoś, kto rzuca się w oczy. I wygląda ja kogoś o takim imieniu. Jedyna siedząca osoba pasowała idealnie.
- Err... Thomas, tak? Czeźdź.- Starała się rzucić luźno, jakby była pewna jego tożsamości i wcale nie była przerażona, jakby ktoś właśnie przystawił jej lufę do skroni. Głębszy oddech, po czym otaksowanie wzrokiem nastolatka. Może nie będzie tak źle? Nie zwykła oceniać po wyglądzie, ale na tamten moment był to jedyny punkt odniesienia.
Różne mieli sposoby na odnajdywanie swej pary. Jedni krzyczeli, drudzy pytali każdą napotkaną osobę, kolejni postanowili zgrywać księżniczki oczekujące księcia na białym koniu. Więc- oto była, może nie książę, może nie na koniu. Ale wiewiórka z walizką też powinna wystarczyć? Innego wyjścia nie było.
- Sarah.- Czy pytał, czy też nie, wypadało się przedstawić, choć spodziewała się kompletnego zignorowania tego faktu. I tak każdy- prędzej czy później, uwagę przykuwał nie do informacji widniejących w dowodzie, a do elementów zewnętrznych, dla niej charakterystycznych. Dlaczego miałoby być inaczej i tym razem?
&
Najlepszą frajdą na imprezie jest samemu pozostać trzeźwym i oglądać jak inni ulegają wpływowi alkoholu. Podobnie było na początku całej zabawy w projekcie. Przednią rozrywką było oglądanie poszukiwań, samemu stojąc niewzruszenie. Oczywiście, największą uwagę przykuli ci głośni. Dokładniej jedna, najwyraźniej niecierpliwa i nielubiąca się cackać. Nie trzeba wspominać, że takie zachowanie bardzo się rodzeństwu spodobało.
Jak to niestety zwykle bywa- zabawa nie trwa wiecznie. Z tą różnicą, że po tej czekała ich kolejna. Czy równie udana jak poprzednia?
- Oh, no błagam!- Po krzyku Laury można się domyślić, że przynajmniej dla niej nie. Niewiele wyższy i wyglądający na strachajła. Z jednej strony manipulacja będzie czymś prostszym, z drugiej- liczyła, że będzie musiała się odrobinę wysilić. Przewróciła oczami i podeszła krok bliżej do... Andrewa? Może.
- Też wolałabym nie.- Burknęła widząc tę proszącą o ratunek minę na jego twarzy. Oczywiście, bo kto by chciał być w parze z długowłosą, rozrywkową dziewczyną, która wie co to jest się bawić! Z pewnością nie pan Simmons, którego nawet nazwisko brzmiało jakby należało do kogoś... No przeciętnego no. Może i wyglądającego całkiem całkiem, ale wciąż nieinteresującego dla niej. Rzuciła pożegnalne spojrzenie bratu i pociągnęła za sobą chłopaka.
- Więc... Nie dam się ograniczać, podporządkować. Jesteś na przegranej pozycji i... Miło mi cię poznać!- Ostatnie zdanie rzuciła z przymuszonym uśmiechem, pstrykając nowo poznanego nieszczęśnika w nos. Postanowiła przyjąć taktykę bycia namolną i irytującą, sprawdzając tym samym jego nerwy.
Nie, żeby ignorowanie siostry było rzeczą celową (choć było), jednak chciał zrobić na jasnowłosej jak najlepsze pierwsze wrażenie, skupiając na niej całą swoją uwagę. Może i wyglądała jak dziecko albinosa, ale...
- I znalazłaś, aniele.- Aparycja idealnie pasowała do przydzielonej w projekcie roli. Ujął bladą, kościstą dłoń w swoją. Podczas pocałunku wypadałoby uklęknąć i, nieważne jak bardzo zrobił z siebie pajaca (who cares), tak właśnie postąpił, następnie muskając wargami delikatną skórę. Po wyprostowaniu spojrzał w błękitne oczy kobiety, uśmiechając się przy tym zalotnie.
- Avalon? Nietuzinkowe imię. Tak jak i właścicielka.- Ostatnie słowa szepnął jej konspiracyjnie do ucha. Trafiła mu się dosyć... Wyjątkowa ryba. Przynajmniej z wyglądu, aczkolwiek miał nadzieję, że nie ujął on w żaden sposób charakterowi. Może tylko ze względu na jasne ubarwienie widocznych części ciała została przypisana do tej "lepszej" grupy? Tak czy inaczej- była na pana Jarvisa skazana. A to oznaczało, że mimo pozorów, wcale łatwiej niż pan Andrew nie będzie miała.
Postanowił, że poczeka na jakąś inicjatywę z jej strony. W końcu kobiety mają pierwszeństwo, a ten chciał się przekonać na czym stoi. W międzyczasie postanowił bliżej przyjrzeć się nietypowej urodzie panny Divernt. Zastanowił się na moment, dumając, czy aby czasem nie pochodzi z Norwegii, którego to kraju przedstawicielki najczęściej obdarzone są jasnymi włosami oraz niebieskimi oczami. Interesująca była też nieskazitelnie blada skóra oraz charakterystyczny kształt oczu. Może i nie do końca jego typ, ale z pewnością coś innego.
Bored.
"I cóż nie zostało mi już nic jak tylko życzyć Wam miłego korzystania z forum
"- Piękna ironia.