~ Violette [Sally] Frossard ~
Spanko... Spaneczko... Łóżeczko takie wygodne... Podusia taka mięciutka... Jak przyjemnie, hm... Wdech, wydech... Tak, odpocznij sobie. Leżymy. Choć, przyznam szczerze, już widoczne są jakieś tam śladowe ilości światła, nawet przez zamknięte zdecydowanie szczelnie powieki... Ale spokojnie, nie martw się, to nic. Wyobraź sobie, że wcale tego nie widzisz, tego tam nie ma, że w dalszym ciągu trwa noc. Tak jeszcze z pięć minut chociaż. Odpoczywaj.
A może by tak wysłuchać tego, co siostra powiedziała?
Wypadałoby, bo może jeszcze znów chce sama zrobić śniadanie...
Cholera.
W tym momencie przysięgam, w życiu nie zrywałam się tak szybko z łóżka, i w życiu tak szybko nie przygotowywałam się rano. Serio! Kilkanaście minut i byłam gotowa! Chwilę po tym zorientowałam się, że siostra do mnie napisała. Mamy przechlapane? Co się stało? J-Ja nic nie robiłam! Violette jest dobrą osobą, nie robi nic złego! ... Mimo to postanowiłam, że pójdę sprawdzić, o co chodzi mojej siostrzyczce. W końcu miałyśmy się zaprzyjaźnić, a jeśli tego nie zrobię na pewno mnie nie polubi!
Tak więc chwilę potem byłam już na dole. Razem z nią była i inna osoba, Glo. Zdezorientowana popatrzyłam najpierw na siostrę, potem na nią, aż w końcu zdezorientowany wzrok postanowiłam zawiesić na siostrze. No już, uśmiech, radość, nikt nie lubi ponuraków, nie?
- Czeeeść~! - przywitałam je wesoło. - O co Ci chodziło? - spytałam siostry, wskazując telefon w mojej dłoni.
Forum - Missfashion.pl, gra o modzie dla dziewczyn!
#26 26-07-2014 o 20h49
#27 26-07-2014 o 22h13
Rosalyn Evans
Nie było dla niej super wielkim zaskoczeniem, że obudziła się jeszcze przed świtem, a więc gdy calusieńki hotel spał jeszcze smacznie nie przejmując się niczym poza swymi słodkimi koszmarami. Rosalyn nie był jednak typem, który przez następne wolne godziny przewracałby się leniwie w łóżku udając, że jeszcze dosypia te pięć minut. On miała w zwyczaju zwyczajnie wstać kiedy otworzy oczy i tyle by było po jej cudownym śnie. Korzystając z wczesnej godziny, Ross zajęła sobie łazienkę, gdzie odbyła rutynowy poranny rytuał składający się na prysznic, mycie zębów, ogarnięcie włosów, a następnie ubranie się w ciuchy, które dziś miały być... Czymś naprawdę ciekawym. Mając na sobie biały top okryty czarną bluzą jak na zdjęciu w profilu, do tego element, który prawdopodobnie miał zrobić furorę wśród męskiej społeczności, gdzie przecież była dość znana - różowa spódnica krótkości średniej, ale nadal krótka. Do tego rajstopy w eleganckie, czarno-białe pasy oraz różowe martensy. Jako dodatki, Rosalyn założyła swoje kolczyki, bransoletki, kilka trzy srebrne pierścionki na palce prawej ręki i była już całkowicie gotowa mierzyć się z kolejnym trudnym dniem.
Korzystając z tego, że jej pokój miał niewielki balkonik, dziewczyna wyszła na zewnątrz zakładając na uszy słuchawki, a do ust wpychając sobie przypadkowego papierosa, których całą paczkę kupiła wczoraj w najbliższym kiosku. Odpaliła go zapalniczką wyjętą z bezdennych kieszeni bluzy, przez ten krótki moment ciesząc się chwilą, gdy może po prostu posłuchać dobrej muzyki, wciągając jednocześnie jakże szkodliwy dym w swe nieuzależnione jeszcze płuca.
when you've got nothing left
you've got nothing left to lose
with my last left single breath
I'll still be singing to you
so when you bury me man
you better bury me deep
and sing along to this song
because you're broken like me
Ostatni puf dymu wypłynął spomiędzy jej bladoróżowych ust, gdy zgasiła papierosa na specjalnie przygotowanej popielniczce, a piosenka 'The Diary' zespołu Hollywood Undead zakończyła się, pozostawiając w niej standardowo słodko-kwaśne uczucia, które tak bardzo kochała. Z ciężkim westchnieniem zamknęła za sobą szklane drzwi prowadzące na ów balkonik, następnie przesłaniając go kurtynami. Dobra, pora obudzić jej pięknego księcia, który nadal wtulał się w miękką poduszkę. Jak to się stało, że trafili razem do pokoju, Ross nie miała pojęcia, jednak uznawała to zwyczajnie za szczęśliwy zbieg okoliczności.
- Oya, wstawaj! - oznajmiła głośno, choć wcale nie krzykiem, ściągając z niego kołdrę, pod którą spał całą noc praktycznie bezdźwięcznie. Co prawda wolałaby dłużej przyglądać się tej uroczej twarzy, ale nie. To byłoby trochę... Nie tak, prawda? Jeszcze się na niego napatrzy podczas tej wycieczki.
#28 27-07-2014 o 00h03
~ Belladonna Blakely
Jeśli ktokolwiek chciałby mnie wyciągnąć wcześniej z łóżka - powodzenia bym mu życzyła. Jak tylko sie przebudziłam byłam obowiązana pościelą, tak że sama nie wierzyłam, że cos takiego jest możliwe. Ledwo sama się z tego wypłatałam, co poszło znacznie sprawniej, gdy już ręce zostały uwolnione. Ale nie mogę powiedzieć, że jakoś szczególnie proste to było... Nie mam bladego pojęcia, jak bardzo wiercić się musiałam, by do czegoś takiego dopuścić. To nie było normalne, przynajmniej nie u mnie. Ale w sumie nawet snu nie pamiętałam, po tym wszytkim. Jakoś mi całkiem uciekł.
Wstałam jednak z łóżka, robiąc przy okazji jeszcze większą szope na głowie, gdy wręcz automatycznie przeczesałam włosy. Hę?! Że to niby moje było? Ja nigdy nie miałam aż takiego bałaganu... No, przynajmniej jeśli chodzi o moje włosy, o inne rzeczy zazwyczaj aż tak nie dbam. Oczywiście, że nawet nie spojrzałam na godzine, czy cokolwiek, po prostu chwyciłam za szczotkę. Zreszta, widziałam przez okno, że jeszcze stosunkowo wcześnie jest. Szarpanie się z powstałymi kołtunami znowu chwilę zajęło, taką dłuższą, żeby nie było. Nie należało to do łatwych zajęć, a też zbyt brutalna dla nich nie chcialam być, co nie ułatwiło mi zadania. Choć jak już się udało, to postanowiłam - jakże miło - obudzić Arszenika. Zdecydowanie mało kiedy używałam jego imienia, odkąd go poznałam, ale nie moja wina, że już w pierwszej chwili skojarzyło mi się ono z tą substancją.
Podeszłam do jego łóżka, przez chwilę patrząc, jak słodko śpi. A zaraz potem, jak gdyby nigdy nic, wlazłam na jego posłanie, na którym to miałam ochotę zacząć skakać, jak dziecko, jednak się przed realizacją tego pomysłu powstrzymałam. Zamiast tego wgramolilam sie na Arsene'a, układając jak na bardzo wygodnej poduszce, i wpatruja w jego twarzyczkę.
- Arsene, pora wstawać. - mruknęłam najpierw, bawiąc się jego włosami. A nie będąc pewną, czy to coś mogloby dać, po prostu uniosłam się troszkę, nachylając nad jego twarzą i uśmiechnęłam się, jak zadowolony kotek. - Arszeniku, mój drogi, wstawaj już~. - zaświergotałam mu zadowolona, znów na niego opadając. I nie będąc przy tym ani odrobinę delikatna. Od tak spaść całym ciężarem ciała.
#29 27-07-2014 o 15h24
Link do zewnętrznego obrazka
Na jednym z łóżek w pokoju pochłoniętym w ciemnościach, porównywalnych do egipskich spał spokojnie Alexander. Wtulony w kołdrę, opatulony wręcz nią na kształt czegoś podobnego do kokonu, oddychał miarowo, powoli. Lecz rzecz jasna jak można się spodziewać ktoś musiał wyciągnąć go na siłę z krainy snów wbrew jego woli i chęci. W pokoju rozległ się głośny dzwonek będący początkiem utworu Tears Don't Fall, autorstwa Bullet for My Valentine. Ta, to było wstanie obudzić nawet zmarłego.
Blondyn zerwał się gwałtownie, zapominając że jest w kokonie, więc o mało nie sturlał się z łóżka. Dopiero po chwili, którą spędził na odplątanie się - dłoń instynktownie popełzła na stolik, a on spojrzał na wyświetlacz telefonu przyprawiającego go jak zwykle o zawał. Burcząc pod nosem przeczytał wiadomość od Charlotte, dłonią starając się jakoś ogładzić ten artystyczny nieład żyjący własnym życiem na jego głowie. Jakimś cudem oderwał swoje zacne cztery litery z łóżka, podnosząc rolety - wpuszczając trochę światła do pomieszczenia, w którym było do tej pory ciemniej niż w grobie. Wzrok Alex'a powędrował na drugie łóżko, spod pościeli którego wystawały sterczące cośki zwane potocznie dredami. Podszedł i usiadł obok właściciela wspomnianych powyżej, nachylając się nad jego głową.
- Wstawaj Charliee~
Mruknął mu do ucha, odgarniając niektóre z tych niesforniejszych dredów za ucho chłopaka, lekko całując go na pobudkę w czoło. W międzyczasie sięgnął z powrotem dłonią po swoją koszulkę, zakładając ją na swój nagi tors.
Link do zewnętrznego obrazka
Spomiędzy lekko szorstkich warg Hiroki'ego wydobył się mały kłębek dymu, znikający wkrótce wraz z powiewem wiatru. Zaciągając się po raz kolejny z rzędu, zerknął przez swoje ramię. Z balkonu miał nadal dobry widok na łóżko, w którym wciąż spała smacznie Amelia. Na jego usta mimowolnie wypłynął delikatny uśmiech, patrząc na spokojną twarz jego dziewczyny... Wypuścił z płuc dym i zgasił papierosa, zostawiając go w popielniczce. Wrócił ponownie do pokoju, zamykając za sobą drzwi prowadzące na balkon - pierwsze co robiąc to idąc pod prysznic. Jednakże zanim poszedł to zrobić zatrzymała go pewna rzecz. A mianowicie dźwięk wiadomości, która przyszła na jego telefon. Odblokował komórkę i spoglądając w wyświetlacz przeczytał, któż to do niego pisze o tej porze. Nadawczynią krótkiego sms-a była Charlotte... A z powodu jego treści, Hiroki przysiadł koło Amelii, kładąc na jej ramieniu swoją dłoń.
- Pobudka skarbie. Nie chcesz chyba przespać całego dnia?
Gdy do jego uszu dotarło stłumione burknięcie, uśmiechnął się tylko i złożył całusa na jej policzku. Wstał, kierując się do łazienki - a dokładniej pod prysznic, gdyż wiedział że ta drobna istota nie za bardzo trawiła ... zapach papierosów. Rozebrawszy się, z przyjemnością zamknął oczy, czując jak ciepła woda spływa po całym jego nagim ciele...
Link do zewnętrznego obrazka
Cisza...
Cisza...
Cisza...
I nagle głośny trzask.
Noż do cholery jasnej!
Wstał, opierając się na łokciach - szukając źródła dźwięku, który prawie zabrał jego duszę z tego padołu. Okazało się tym być mały przedmiot zwany potocznie telefonem, a także niebieskowłosa dziewczyna, która spadła z łóżka. Litości... Burknął coś pod nosem, gdy jego blond czupryna nikła z powrotem pod pościel, nie mając najmniejszej ochoty wygramolić się z jego cieplutkiego i zagrzanego azylu. Jednakże na czole Ryan'a wyskoczyła kolejna żyłka, dołączająca do zacnego już grona wielu innych, gdy rozległ się kolejny trzask. Zerwał się, rzucając poduszką w stronę bogu ducha winnych drzwi, za którymi niknęła dziewczyna. Poirytowany zdążył zauważyć, że jakby było mało powodów do wkurvu, to miała na sobie jeszcze jego bluzę. No pinknie. Ruszył swój zad, szukając innej którą mógłby na siebie założyć. Wkrótce też takową znalazł i nałożył na siebie. Jednakże to nie zmieniało faktu, iiiżżż...
Był. Mocno. Poirytowany.
Po pierwsze - mieszka z dziewczyną, która myli swoje ubrania z jego.
Po drugie - wiąże się to z Char, która będąc partnerką tego oto osobnika mogła czuć się zazdrosna.
Po trzecie - Oczywiście Ryan był niesamowicie wściekły z powodu pewnego faktu, iż nie mógł jak pozostałe pary być z swoją ukochaną w pokoju.
Tak, był mocno wkurzony.
Teraz natomiast ruszył swoje cztery litery i spełzł piętro niżej - idąc w stronę źródła rozmów i innych dźwięków. Rozchmurzył się, widząc jego ukochaną Char. Przytulił ją od tyłu, zadowolony że wreszcie ją widzi.
Ostatnio zmieniony przez Ragnarei (27-07-2014 o 16h01)
#30 27-07-2014 o 16h38
Marc Shaw
Chłopak od kilku minut przekręcał się w ciepłej i milutkiej pościeli. Nie miał najmniejszej ochoty wstać, no chyba, że... W jego głowie zrodził się plan, podstępny i zły. Usiadł pół przytomny na łóżku, przeczesał palcami włosy, niechętnie wstał i ruszył do łazienki. Przytulił się do stojącej przed umywalką dziewczyny, dotyk jej skóry sprawił mu dużą przyjemność, do tego jej koszulka przyjemnie muskała jego nagi tors, oplótł jej talię swoimi rękoma. Twarz wtulił w jej rude i miękkie włosy, przez chwilę rozkoszował się ich zapachem. Sam po chwili wziął swoją szczoteczkę i szybko umył zęby, później przeczesał włosy. Tak naprawdę czekał, aż dziewczyna skończy myć zęby. Gdy tylko jej szczoteczka do zębów wylądowała w kubeczku, on bez jakichś zbędnych ceregieli podniósł ją.
~ No to możemy wracać gdzie nasze miejsce. - położył dziewczynę na swoim łóżku, po czym sam ułożył się obok niej, przykrywając ich kołdrą. Szybko przytulił swojego skarba tak, żeby ta nie mogła się podnieść.
~ Jeszcze pięć minut co? Pięć małych minutek. - Choć szczerze w jego przypadku pięć minut oznaczało pół godziny, tuląc do siebie Sarah poczuł, że znów odpływa. Było tak miło, ciepło i do tego jego dziewczyna tak przyjemnie pachniała. Zamruczał cicho, nie chcąc wychodzić z łóżka co najmniej do dziesiątej, choć z Sarą to mógłby przeleżeć tak pół dnia.
~ Serio musimy już wychodzić, jest tak wcześnie? - widząc jednak spojrzenie swojej lisicy podniósł się niechętnie z łóżka. Poczłapał do komody, klnąc pod nosem o spokoju na jaki liczył. Chwycił ubrania i wszedł do łazienki. Wrócił po chwili jedynie w dżinsowych spodniach ( ku uciesze Rudej i Rei), których nogawki niedawno obciął tak by sięgały mu do kolan i zaczął szukać odpowiedniej koszulki, wybrał zwykłą czarną i wciągnął ją na siebie. Gotowy, ale niezbyt szczęśliwy usiadł na łóżku.
~ Ehhh idziemy? - jego ton wyrażał wszystkie nieszczęścia tego świata. Niech no tylko się dowie przez kogo musiał wstać takk wcześnie.
I Arsène Peeeaut I
Spokój i cisza, która została przerwana przez jakieś krzątanie się w pokoju. Nie przeszkadzało mu to, później czuł jakiś ciężar. Przyjemny, jak by ktoś go przytulał, świadomość jednak mówiła mu, że to sen, mimo to jego dłoń postanowiła objąć osobę, która według chłopaka była tylko częścią sennego mirażu. Spał więc dalej do czasu aż coś, albo raczej ktoś nie wylądował na nim całym swoim ciężarem. Ocknął się gwałtownie ze zduszonym okrzykiem bólu i zaskoczenia.
~ Ehhhhhhh? Ałła, co się.... - oparł się na lewym przedramieniu widząc przed sobą wielkie roześmiane piwne oczy. Widząc twarz Belli szybko odwrócił wzrok patrząc na swoją dłoń, spoczywającą spokojnie na biodrze dziewczyny, tygrys ukryty gdzieś w jego sercu radośnie zamruczał. Zagryzł wargę odwracając wzrok na ścianę, z małym ociągnięciem i niechęcią zabrał rękę z biodra dziewczyny. W myślach ciągle kazał sobie zachowaj spokój, nie panikuj i inne komendy mające na celu powstrzymanie go od paniki, albo... Nie. STOP. Tego nie zrobi, chociaż... Przetarł oczy palcami.
~ Bella mogła byś ze mnie zejść? - ZOSTAŃ - krzyczało coś w jego głowie. Sam zaczął podnosić się powoli i w miarę możliwości, uważając by dziewczyna nie spadła.
~ Tak w ogóle to co się stało? - zapytał siadając na łóżku, rozbudzony tak mocno, że kawa tego dnia nie będzie mu potrzebna.Nagle usłyszał brzęk telefonu, chwycił go do ręki i zaczął czytać treść. Gdy skończył podał telefon siedzącej obok Belli.
Ostatnio zmieniony przez Ikuna (27-07-2014 o 16h46)
#31 27-07-2014 o 17h05
Link do zewnętrznego obrazka
Marc wszedł dokładnie moment po tym, jak zakryła swą nagość koszulką a w ruch poszła szczoteczka do zębów. Mruknęła coś niezrozumiale, gdy przytulił się do niej... Jej mina mogłaby być porównana do czegoś takiego --> *q*, z czego ślinka była raczej spływającą pastą do zębów, lecz szybko wypłukała jamę ustną świeżą wodą z kubka. Ledwo odłożyła szczoteczkę, a poczuła jak jej nogi zostają oderwane od ziemi... Była bowiem w ramionach Marc'a, który zaniósł ją do swojego łóżka. Ekhem, skarbie...
Zamruczała mimowolnie, gdy wylądowała na miękkim łóżku i poczuła, jak zostaje przyciągnięta do umięśnionego ciała jej chłopaka. Zablokował ją, odbierając możliwość ruchu... w sumie ku uciesze Sarah, nie miała bowiem najmniejszego zamiaru odrywać się od niego. Ręce rudowłosej podążyły na tors czarnowłosego, a ona sama wtuliła się w niego chłonąc jego zapach oraz ciepło. Lecz wiedziała, że jeśli się rozleniwi i zgodzi na propozycję Marc'a - to z pięciu minut zrobią się dwie godziny. A Char najwyraźniej wezwała ich na dół nie bez przyczyny. Dlatego jedynie posłała mu spojrzenie pod tytułem "Nope", mobilizujące go najwyżej do wstania. Sama wyciągnęła się niczym kot pod pościelą, śledząc go wzrokiem jak wchodził do łazienki - wodząc po jego cudownie wyrzeźbionych plecach. Mhrrr~ Aż ślinka ciekła na ten widok.
Sarah sama siebie również zmusiła wewnętrzną kłótnią do podniesienia zacnego zadka z łóżka chłopaka, ścieląc na nim pościel jak należy. Odwróciła głowę, gdy w pomieszczeniu rozległy się kroki - a ona gdyby nie fakt iż jest z nim w związku od dłuższego czasu, najpewniej dostałaby krwotoku z nosa. Niechętnie bo niechętnie patrzyła jak zakłada koszulkę - tym samym zasłaniając to cudo, teraz pod nią ukryte, siadając na łóżku...
Dopiero co ścieliłam!!
No cóż, nie miała mu tego za złe nazbyt długo. Czemu? Gdyż usiadła na jego nogach i zarzuciwszy mu na szyję dłonie, przytuliła do Marc'a. Jedna z jej rąk zsunęła się, wędrując na stolik obok. Szmaragdowe oczy szybko odnalazły godzinę na wyświetlaczu telefonu. Mieli jeszcze z kwadrans na pojawienie się. Ehh, mogli poleżeć trochę dłużej... Odłożyła komórkę, ponownie wtulając się w tors czarnowłosego.
- Hmm, warto by było...
Nie chciało jej się, ale musiała. Błogie lenistwo zostało pokonane przez wagę wiadomości Charlotte...Toteż wstała i powolnym krokiem ruszyła w stronę drzwi, zerknąwszy przez ramię sprawdzając, czy chłopak również idzie.
Ostatnio zmieniony przez Ragnarei (27-07-2014 o 17h09)
#32 27-07-2014 o 18h46
~ Charles Foley
Niech do piekła idą z tymi wszystkimi dzwonkami... Dlatego mój miał jedynie wibracje włączone, które zresztą rozległy się w niemal tym samym czasie, co dzwonek Alexa. Który nie dawał spać nikomu, co nie zmieniało faktu, że ruszyć mi się nadal nie chciało. Nawet jeśli słyszałem, że mój współlokator zaczął się poruszać, mi nadal się nigdzie nie śpieszyło. Powstrzymałem ciekawość przed sięgnięciem po telefon i dowiedzeniem się, co znów takiego od nas chcieli. Było za wcześnie by gdziekolwiek na razie iść, ludziom nawet się wyspać nie dadzą. Nie ważne, że te sms'y mnie wystarczająco rozbudziły. Nie na tyle, bym się poruszył, ale zawsze, skoro mam jakąś świadomość. W miarę nie śpiącą.
Nie drgnąłem nawet, gdy poczułem, że ktoś siada koło mnie, a zaraz ktoś ruszył moje włosy i ucałował mnie w czoło. Nie zareagowałem, przez moment. Potem przekręciłem się na bok, uchylając lekko powieki i przyglądając się dokładniej poczynaniom Alexa. Hm, nie było za wcześnie by się ubierać? Dobra, przynajmniej mi się z tym nie śpieszyło, tak jak i sms zignorowałem.
- Dałbyś jeszcze pospać, a nie... - mruknąłem niezadowolony, tym bardziej, że w końcu założył tą bluzkę i nie miałem się na co patrzeć. Niechętnie oparłem się na łokciach, zostając już w tej półleżącej pozycji. Przecież nie musieliśmy jeszcze iść... Chyba. A jeśli o tym była ta wiadomość - trudno. Musiałby mnie siłą stąd wyciągnąć. Na razie wygodnie mi było.
~ Belladonna Blakely
Miała ochotę się roześmiać widząc reakcję Arszenika, gdy w końcu się przebudził. I zabrał dłoń z mojej talii, a to akurat już mniej mi się spodobało. Było tak przyjemnie, ale nic nie może widocznie trwać wiecznie. I chyba ciut za bardzo go przygniotłam, jednak jego reakcje naprawdę były zabawne dla mnie. Sam zdawał się nie być wypowiadanych przez siebie słów, a przynajmniej takie właśnie wrażenie odnosiłam słysząc jego głos. Jednak grzecznie zeszłam z niego, gdy zaczął się podnosić, i usiadłam obok, jak gdyby nigdy nic się nie stało. I wcale go nie obudziła w brutalny sposób, po którym to zdawał się być tak słodko zawstydzony. Podobało mi się to i już.
- Chciałam cię tylko obudzić. - odparłam zadowolona z wykonanej pracy, odbierając od niego telefon. Przeczytałam szybko sms'a, po czym wyszła z niego i zaczęłam mu buszować po telefonie. Odruch bezwarunkowy, lubiłam przeglądać co takiego mogę znaleźć u innych. Nie wiedziałam o co chodzi Charlotte, ale miałam jeszcze kilka minut, więc nie musiałam się ogólnie śpieszyć. - Podobała ci się pobudka? - spytałam, ledwo odrywając wzrok od telefonu, po czym razem włączyłam muzyczkę, wszystkie po kolei, z ów cudnego urządzonka i położyłam go z dala od Arszenika, co by mi jej nie wyłączył.
Podeszłam do swoich rzeczy i zaczęłam je przeglądać, w coś w końcu ubrać się wypadało, zamiast paradować tylko w piżamie. Cóż, tak zresztą bym nigdzie nie wyszła, poza pokój. A teraz miałam dylemat... Jaką bluzkę wybrać. O ile normalnie bym się tym zbytnio nie przejęła tak teraz nie umiałam się zdecydować.
- Arsene~! Która lepsza? - zapytałam, pokazując mu moje dwie propozycje. Czarna tunika, zakończona jaśniejszymi falbankami, od góry posiadająca kilka guzików. Trochę jak bluzka ze spódniczką połączona, jeśli wziąć pod uwagę pasek jakiś. A druga, zwykła luźna, czarna bluzka na ramiączka w białe groszki. Obie mi się podobały i tu leżał pies pogrzebany.
#33 27-07-2014 o 19h01
Marc Shaw
O jak miło, jego słodka lisiczka usiadła mu na kolanach, automatycznie objął ją i przysunął do siebie. Delektował się jej delikatnym zapachem, miękkością jej skóry... to takie miłe, jeszcze chwila i....LEŻEĆ! Mały leżeć! Nagle wzięła telefon do ręki, no nie! Odłóż to! Ni i wstała, ku...właściwie zawiedzeniu chłopaka. Popatrzył jak rusza w stronę drzwi, wstał i ruszył za nią. Gdy się odwróciła złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie, docisnął ją do drzwi i nachylił się do niej, jednocześnie wplatając dłoń w jej włosy. Uśmiechnął się do niej nieco tajemniczo i łobuzersko i pocałował ją. Gdy poczuł jej miękkie i delikatne wargi poczuł, że serce przyśpieszyło i zaczęło bić mocniej. Smaku jej ust nie mógł porównać z niczym innym, był po prostu cudowny, więc przez chwilę delektował się nim. Jego donie błądziły po jej tali, nie chciał by ta chwila minęła, ale widocznie musieli się gdzieś stawić. Chłopak miał wrażenie, że tego dnia wszystko się na niego uwzięło. Mimo iż wiedział, że powinni już iść przytulił ja mocniej i pogłębił pocałunek. Delektował się tym doznaniem przez chwilę, po czym na koniec delikatnie przygryzł jej dolną wargę.
~ To gdzie teraz lisiczko?
Patrząc jej w oczy otarł swoją dolną wargę kciukiem i objął ramieniem Sarah, odsuwając ją od drzwi, które właśnie otworzył. W ostatniej chwili zgarnął małą paczuszkę ze stolika obok drzwi i zamknął je teraz, upewniając się dwa razy czy aby na pewno są zamknięte. Objął rudowłosą i zaprowadził ją do windy, szybko znaleźli się na dole w restauracji. Rozejrzał się po sali, ludzie zaczęli się schodzić. Oparł się o ścianę tłumiąc potężne ziewanie.
#34 27-07-2014 o 19h43
Link do zewnętrznego obrazka
Ekhem, ekhem!
Nie miała pojęcia, o czym śnił dzisiejszej nocy Marc, ale chyba przerwała mu ten sen w najmniej nieodpowiednim momencie - stwierdziła, gdy ręce jej chłopaka docisnęły ją do drzwi, błądząc po talii. Patrząc w jego oczy nie dało się nie zauważyć tych łobuzerskich ogników... Coś czuła, że będzie zmuszona coś sobie z nim wyjaśnić wieczorem. W każdym bądź razie myśli czmychnęły gdzieś równie szybko jak się pojawiły, gdy ich usta zetknęły się w namiętnym pocałunku. Jedna z dłoni Sarah powędrowała na kark czarnowłosego, przyciągając go ku sobie - druga zaś wodziła po mięśniach skrytych pod czarną koszulką. Wyraźnie wyczuła wzmożone bicie serca - zresztą nie tylko jego waliło teraz jak oszalałe. Zdawało się dziewczynie, że jej własne zaraz wyrwie się z piersi, gdy zasmakowała w ustach chłopaka tak bardzo, iż miała zamiar dołączyć do zabawy również i język - czując się w pewnym stopniu sprowokowana przez delikatne ugryzienie... Lecz wtedy to oderwał się od niej, a na zarumienionej twarzy rudowłosej wyraźnie malowało się niezadowolenie...
Wiesz co? Tu mnie rozpalasz, a potem nagle przestajesz? Poprzysiągła sobie, iż dziś wieczorem zemści się na czarnowłosym. Nie ważne jak. Dokona zemsty. Westchnęła cicho przechodząc przez drzwi, kierując się w kierunku windy. Przez całą zabójczo długą drogę na dół - trwającą zaledwie kilka sekund - obserwowała swojego chłopaka kątem oka, który obejmował ją swoim ramieniem. Wchodząc do restauracji zauważyła już zbierających się ludzi - w tym i tego "kochanego" Ryan'a, któremu miała ochotę oszczep w poważanie wsadzić, zawieszającego się na szyi osoby, która ich tu wezwała. Przystanęła obok Marc'a, opierając się o ścianę... Śpioch miał najwyraźniej trudności z powstrzymaniem ziewania. Ona sama raczej nie dawała po sobie aż tak poznać, że nie leży jej wstawanie o tej porze. Została nazbyt rozbudzona przez tego pana tuż obok. Zagarnęła parę niesfornych rudych kosmyków za ucho przekłute w kilku miejscach - z piercingiem, przysuwając się do Marc'a.
Ostatnio zmieniony przez Ragnarei (27-07-2014 o 19h44)
#35 27-07-2014 o 20h41
I Charlotte Claire Frossard I
Stała czekając na resztę Gloria, Violetta do której uśmiechnęła się promiennie. No bo w końcu siostra nie...hyhyhy musi ją wyciągnąć na zakupy. Tak zakupy z siostrą to coś o czym marzy.
~ mamy małe problem powiem o co chodzi gdy wszyscy, alboo większość się stawi.
Później pojawiła się Aida...chwila zaraz, czy ona. No to będzie trzeba sobie pogadać z blondynem, chyba będzie musiał ponieść karę, w jej oczach zapanowała złość, zwana przez jej siostrę zielenią wściekłego smoka numer jeden. Jak na zawołanie pojawił się Ryan, który przytulił ją z zaskoczenia. Ona po prostu zaplotła dłonie pod biustem i popatrzyła na Aidę która była w bluzie Ryana.
~ Co to ma być ? - zapytała nieco przyciszonym tonem, patrząc w stronę dziewczyny. Coraz więcej ludzi zbierało się w sali więc nie chciała robić chłopakowi wyrzutów, zamiast tego poprawiła niesforny kosmyk włosów swojej siostrze wkładając go za ucho. Kiedy zebrała się większość Char uwolniła się z ucisku Ryana, niezbyt zadowolona, ale nie będzie przecież przemawiać do reszty wtulona w niego jak jakaś trusia.
~ Słuchajcie mnie ! Ej ludzie! gwar rozmów całkowicie jednak nie ucichł, zapewne ku radości siostry pojawił się wściekły smok numer dwa. Charlotte przywaliła więc zaciśniętą pięścią w stół. Cisza nastąpiła natychmiast. (jestem włodkiem to se mogę trochę fabułę ustawić :3 )
~ Wie ktoś co stało się z naszymi opiekunami - cisza, wymowna cisza, mówiąca jej, że jednak nie wiedzą.~ W takim razie zwiali, wymeldowali się dziś nad ranem, dzwoniłam do nich bez skutku, przewodnik który miał nas oprowadzać po górach twierdzi że odwołano rezerwację. W skrócie, mamy opłacony tylko ten hotel, a reszta forsy i właściciele przepadli. Koniec to było by na tyle.
Wróciła do siostry i chłopaka. Czekając, aż rozpęta się piekło.
#36 27-07-2014 o 21h03
Link do zewnętrznego obrazka
Obejmując od tyłu jego słodko pachnącą Charlotte, zdążył zauważyć niedoszłą złodziejkę jego bluzy. Burknął coś pod nosem, kątem oka obserwując twarzyczkę jego dziewczyny... A sądząc po tym, iż patrzyła dokładnie tam, gdzie on parę sekund wcześniej czuł, że mogło być nie za ciekawie...
- Zabrała mi bluzę... Złodziejka...
Mruknął z wyraźną nutką niezadowolenia w głosie wprost do ucha rudowłosej. Jego dezaprobata powiększyła się jeszcze, gdy ta dziewczyna wymknęła się z silnych ramion Ryan'a... Poirytowany i mocno sfrustrowany usiadł wygodnie na jednej z sof, mierząc piorunującym wzrokiem Aidę...
To jego ulubiona bluza!! Ma mu ją oddać, albo zdemoluje pół tego pie&$#%#ego hotelu!!
Tak, Ryan miał niemałe kłopoty z panowaniem nad swoim temperamentem, co można chociaż było zobaczyć po minie - sugerującej iż blondyn wstał dziś lewą nogą i przez najbliższy kwadrans bez kija czy muffinki nie należy podchodzić. No, do nielicznych wyjątków zaliczyć można by chociaż właśnie Char, która mogła do niego podchodzić przy każdym z humorów chłopaka - chociażby aby zdzielić go dla opamiętania patelnią. Jeszcze trochę, a spod burzy blond włosów wyglądałyby rozjuszone błękitne oczy - lecz wtedy wydarła się jego lisica - o mało nie rozwalając mu bębenków. Widząc płomienie w szmaragdowych oczach dziewczyny, poirytowanej faktem iż ludzie mieli ją w poważaniu, tylko czekał aż uderzy pięścią w stół. Długo też czekać nie musiał. Zapadła głucha cisza, przerwana tylko jej aksamitnym głosem z francuskim akcentem. Mhrr~
Wysłuchał tego, co miała do powiedzenia i... prawie by się wyrwał, zaczynając skakać z radości. Mogą robić co chcą, nie ma opiekunów? No zaje*$ście, jeśli nie jeszcze lepiej! I wtedy to jego płomiennowłose kochanie zakończyło przemowę, wracając do niego oraz Sally. Ciężko mu było ukrywać zadowolenie, czające się gdzieś w głębi bezdennego błękitu jego oczu...
Link do zewnętrznego obrazka
Tak jak myślał. Ten leń nie miał najmniejszego zamiaru wstać w odstępie najbliższych trzydziestu minut. Postanowił więc pomóc współlokatorowi, ściągając z niego kołdrę.
- Nie. Ma. Takiej. Opcji.
Spojrzał z uniesioną brwią na chłopaka, widząc jak jego ciało do tej pory ukryte pod cieplutką pościelą pokrywa się gęsią skórką. Chyba wystarczająca mobilizacja aby wstać? Zaczął w to wątpić, gdyż mu się chyba nie śpieszyło... leżał opierając się na łokciach obserwując go tym swoim niezadowolonym, zaspanym spojrzeniem.
- Wstawaj, zapewne i tak się spóźnimy.
Miał prawo tak myśleć, gdyż wyświetlacz telefonu poinformował blondyna, iż te rzekome pół godziny mijały w zabójczym tempie. A z ruchami jakie miał Charlie wiedział, że na bank nie będą punktualnie. Musnął jego policzek opuszkami palców, składając lekki pocałunek na ustach zniknął w łazience załatwić takie podstawowe rzeczy jak chociażby umycie zębów - co nie zajęło mu zabójczo długo, gdyż wkrótce kucał przy komodzie szukając jakiś czystych jeansów. Bo raczej nie miał ochoty paradować po hotelu w samych bokserkach - nawet jeśli znał wszystkich ludzi. Po uno, nie chciał przyprawić o anemię tych nieszczęsnych dziewcząt, których status społeczny mówił jasno i wyraźnie Singiel... A po dos, zapewne to stworzenie wciąż wylegujące się na łóżko byłoby zazdrosne, a jakże. Te spodnie, które wpadały mu w ręce należały do Charlie'go i sam zaczynał się dziwić, gdzie to poznikała dolna część jego odzienia. W końcu jednak wyciągnął z głębi szuflady jedne z krótszych, sięgające do kolan i począł je zakładać.
Ostatnio zmieniony przez Ragnarei (27-07-2014 o 21h18)
#37 27-07-2014 o 21h19
Link do zewnętrznego obrazka
Tłumy ludzi. Oklaski i gratulacje. Konfetti, kwiaty. A on w końcu poczuł się szczęśliwy i jakby znalazł swoje miejsce. Obok niego stał Will - jego brat. Uśmiechał się z zamkniętymi oczami i ściskał jego dłoń. Podium, na którym stali, było nienaturalnie dużych rozmiarów, a wokół gromadzili się ludzie. Sportowcy tacy jak on, media, obserwatorzy... Wiwatując zwycięzcy mistrzostw.
Był szczęśliwy, jak te kilka razy w przeszłości. To samo uczucie, kiedy razem z bratem udawali się do ich kryjówki w ogrodzie, kiedy snuli plany na przyszłość. Czuł się tak lekko, jak od dawna nie potrafił. Myślał, że przeprowadzka sprawi, że znowu zasmakuje tego uczucia, jednak to dalej się nie spełniało w rzeczywistości. Tylko w tych odległych wspomnieniach i snach.
I wtedy nagle zapanowała cisza. Śmiech znikł tak samo, jak przebita bańka mydlana, puszczana przez naiwne dziecko. Do wielkiej hali, której największa ściana składała się z samych okien, zaczął wkradać się mrok. Okrywał ludzi, plansze, aparaty... powoli sunąc w kierunku szerokiego podium.
Wszystko jakby zastygło. Zwycięzca zawodów poczuł, jak przyjacielska dłoń brata wyślizguje się z jego dłoni. Spojrzał w kierunku Willa, jednak zaraz cofnął się, widząc jego twarz. Poważna, z drwiącym uśmieszkiem i otworzonymi powiekami. Ale to nie były jego oczy.
Błękit nieba przysłonił szkarłat. Czerń zasłoniła biel. Wzrok stał się okrutny, nic nie pozostało z jego życzliwości i wewnętrznego spokoju.
Nagle Will zaczął się rozpadać, jakby był tylko lustrem, które właśnie się zbiło. Na ścianach budynku i ludziach pojawiły się rysy, podłoga zniknęła, a w około spadały kryształki, zawierające obrazy wcześniejszej sceny. Chłopak zaczął rozpaczliwie próbować pochwycić wspomnienia, ostre fragmenty w swoje dłonie, jednak jak tylko je dotknął, zaczynały rozsypywać się w proch i uciekały pomiędzy jego palcami. Biegnąc, łapał co tylko mógł, bezskutecznie.
Cały czas czując na sobie wzrok szkarłatnych oczu.
Daniel obudził się, jedynie oddychając ciężko. Pościel była tylko lekko zmącona, jednak on czuł na sobie zimny pot i przyklejające się do ciała ubranie, kosmyki ciemnych włosów. Palce zaciskały się na nadgarstkach, pozostawiając na nich czerwone ślady po paznokciach.
W pokoju było jeszcze ciemno. Błękitne oczy powoli przyzwyczajały się do ciemności, a oddech uspokajał. To był tylko zły sen. Jak wiele innych. Zwykły koszmar.
Często je miewał, kiedy mu się nie układało, ale zmieniał miejsce zamieszkania, choćby chwilowo. Sypianie w innym miejscu, niż to, jakie uważał za swój dom, szkodziło jego marzeniom nocnym.
Powietrze było chłodne, ale rześkie. Przyjemne. Ciszę nocną przerywał jedyne koncert świerszcza. I dwa oddechy. Wdech, wydech. Spojrzał w kierunku osóbki, leżącej w drugim łóżku, naprzeciw niego.
Dziewczyna spała sobie spokojnie, oddychając miarowo. Księżyc oświetlał jej postać. Długie rzęsy rzucały przyjemny dla oka cień na jej policzki, a włosy ułożyły się łagodnie na poduszce i jej twarzy. Rosalyn Evans. Niech ktoś mu tylko powie, dlaczego wylądował w pokoju z przedstawicielką płci pięknej?
Westchnął cicho i przymknął ponownie powieki. Co go naszło, aby jechać na ten wyjazd? A, tak. Namowy brata. Nigdy więcej na coś takiego nie pójdzie. Za dużo tutaj hałasu.
Spróbował ponownie zasnąć.
Zimno.
Zdecydowanie.
I jeszcze do tego głośno.
Czy ta dziewczyna ma może jakiś guzik, którym mógłby ją wyłączyć?
Dan otworzył powoli oczy i od razu wstał. Nie wyspał się specjalnie i najchętniej poleżałby jeszcze trochę, ale współlokatorka najwyraźniej nie podzielała jego zdania. W dodatku zachowała się tak bestialsko.
Odnotować: okrutna.
Podniósł się do pozycji siedzącej, ściągając nogi z łóżka. Bose stopy dotknęły zimnej podłogi, a długie spodnie zsunęły się do kostek. Poprawił bluzkę, przelotnie spoglądając na stojącą obok niego dziewczynę i wstał.
- Dzięki - mruknął, odbierając od niej pościel i szybko układając swoje posłanie.
Następnie bez słowa wyminął ją i ruszył w kierunku łazienki, z zamiarem umycia się i naprawienia swojego wyglądu. Złapał jeszcze ubranie na zmianę z komody.
- Zajmę łazienkę, jeśli nie masz nic przeciwko - rzucił jeszcze zza pleców i zniknął za drzwiami.
Pięć minut później wyszedł umyty, uczesany i przebrany do pokoju, wycierając mokrą głowę ręcznikiem. Cóż, praktyka ze zgrupowań szermierczych. Odłożył piżamę do szafki i rozejrzał się za telefonem.
Ostatnio zmieniony przez Madelleinee (27-07-2014 o 22h21)
#38 27-07-2014 o 22h18
Rosalyn Evans
Wyraźnie niezadowolenie malowało się na twarzy czarnowłosego pięknisia, kiedy Rosalyn starała się jak najdelikatniej ściągnąć go z łóżka. Pech chciał, iż dopiero teraz zerknęła na komórkę jasnym światełkiem oznajmiającą nową wiadomość SMS. Teraz, oznaczało mniej więcej pięć minut, od kiedy zaczęło się ustalone przez Char, a ostatnim czego chciała było dostać po łbie od dziewczyny tylko przez to, że jej współlokator nie chciał się obudzić. Wreszcie jednak te wspaniałe oczęta niczym bezdenny ocean błękitu, w którym nie było problemem zatonąć, stanęły otworem przed nią oraz światem. Ross nie musiała się specjalnie przyglądać by zauważyć, że Daniel zdecydowanie nie jest szczęśliwy, iż został obudzony, w dodatku przez nią i w ten jakże nieludzki sposób. Cóż, musiał się z tym pogodzić chociaż dzisiaj, kiedy sytuacja zdawała się nader wyjątkowa. W końcu nie co dzień pisała do niej taka osobistość, jak Fossard, z którą przecież zamieniła tylko kilka słów w trakcie całej ich znajomości. No i dodatkowo zdawała się najbardziej.. Logiczną, rozsądną osobą na tym obozie, bez urazy dla całej reszty jej mniej lub bardziej kochanych towarzyszy słodkich, licealnych cierpień.
- Wybacz, rozkaz odgórny - stwierdziła głosem bez cienia emocji, wzruszając przy tym ramionami na potwierdzenie swoich słów. Jej oczy podążyły powoli za chłopakiem ubranym w prostą, aczkolwiek nadal dodającego mu do uroku, piżamę. O bosz. Ledwie co pozbierała się po rozstaniu z Patrickiem, co było niezwykle przykrym doświadczeniem jeszcze sprzed kilku miesięcy. To chyba wtedy zaczęła palić, jak tak teraz o tym pomyślała.
Wzdychając ciężko wepchnęła w usta gumę do żucia przypominając sobie o tym, że nie odprawiła tej części standardowego programu palenia, gdzie zacierała po nim ślady nie chcąc, aby przyciągnęło to czyjąś uwagę. Po kilku chwilach całkiem gotów, Daniel opuścił łazienkę i zaczął szukać swoich rzeczy.
- Chodź bo się spóźnimy! - burknęła poirytowana dziewczyna, łapiąc go w swój żelazny chwyt za nadgarstek i ciągnąc go w stronę sali, gdzie miał się zebrać cały ich szkolny zwierzyniec. Zauważywszy jednak, że nie tylko oni są spóźnieni i do pomieszczenia wpychają się teraz duże ilości naraz piesków. A skoro tak, to czemu by nie spróbować z jakąś rozmową czy coś?
- Ej, znowu miałeś jakieś koszmary? Mam lekki sen i odniosłam wrażenie, że przewracałeś się z boku na bok, czasem oddychając niespokojnie... - burknęła ni stąd ni zowąd, nadal nie wypuszczając jego nadgarstka z silnego uścisku swych bladych palców - Nie przeszkadza mi to, ale tego... No - i tu jej próby padły, gdy okazało się, że nie umiała wysłowić tego, co chodziło po tej głowie o złotej czuprynie. Może chciała powiedzieć, iż się o niego martwi, może po prostu rzuciła pierwszą lepszą rzecz, która weszła jej do głowy. W każdym bądź razie teraz tego pożałowała. Żeby o czymś takim z gościem, który mało kiedy cokolwiek mówi, a przeważnie tylko patrzy na nią, jak na zuo całego tego idiotycznego świata. Zresztą, on na każdego tak, na ile obserwowała go w szkole.
#39 28-07-2014 o 01h21
Link do zewnętrznego obrazka
Amelia została wyrwana ze snu, którego niestety pamiętać nie zapamiętała, kiedy poczuła dłoń na ramieniu i głos chłopaka, który mógłby budzić ją swym głosem cały czas. Mimo tego, że dobrze wiedziała, jaki był silny, uścisk stanowił dla niej przyjemność. Nie otwierając oczu, uśmiech samoistnie pojawił się na jej twarzy,a ona sama tylko bardziej wtuliła się w poduszkę, burcząc pod nosem.
Spokojnie mogłaby przespać cały dzień, ale po co, kiedy mogła żyć w lepszym śnie na jawie?
Czując na sobie usta Hirokiego, mruknęła zadowolona, jednak chłopak szybko zniknął, co wnioskowała po powróceniu materacu do pierwotnego stanu i braku dotyku jego ciała. Po co jej były sny, kiedy mogła mieć przy sobie jego~
Jakby z opóźnieniem dotarł do niej lekki zapach tytoniu. Trudno wyzbyć się przyzwyczajeń, ale wiedziała, że chłopak próbuje. Odruchowo zmarszczyła nos i zatrzepotała kilka rany powiekami, mocniej wtulając się w poduszkę, a jednocześnie podnosząc tylną część swojego ciała ku górze. Pościel zsunęła się z jej ciała, czego niemalże od razu pożałowała.
Jak zimno!
Amelia szybko zerwała się ostatecznie z łóżka, szukając puchatych kapci, które zawsze brała ze sobą. Póki nie miała zamiaru wychodzić na zewnątrz, zbytecznym było zakładanie butów. Szczerze mówiąc, to nawet pełne ubieranie się wydawało się dla niej bezsensowne... Jednak...
Cóż. Ulubioną piżamą Amelii była bielizna i duża męska koszula, sięgająca jej prawie do kolan. Oczywiście, nie należąca do nikogo innego, jak Hirokiego. Kiedyś zdarzyło jej się "ukraść" mu koszulkę, zasypiając z nią. Cóż poradzić, kiedy zapach chłopaka był taki przyjemny...
Tak więc, chcąc nie chcąc, wolała coś na siebie włożyć. Może samemu chłopakowi jej wygląd by nie przeszkadzał, jednak chciałaby nikomu innemu nie pokazywać się w takim stanie. Poprawiła swoje łózko i zaraz potem jeszcze uklepała trochę to należące do czerwonowłosego.
Z łazienki dobiegał ją odgłos prysznica. Starając się nie myśleć o umięśnionym mężczyźnie po drugiej stronie cienkiej ściany, zaczęła przeszukiwać swoje ubrania, które szybko zaraz zmieniła, nim jej partner zdołał uporać się z mydłem i wodnymi wężami. Wciągnęła na siebie turkusowy top na ramiączka i krótką materiałową spódniczkę koloru fioletowego. Zaraz potem nałożyła na to spory czarny sweter, spod którego prześwitywały barwy pierwszej części stroju. Do tego wciągnęła na siebie ciemne rajstopy, ponownie włożyła kapcie i sięgnęła po szczotkę, leżącą na stoliku nocnym, aby rozprostować potargane włosy.
Link do zewnętrznego obrazka
Patrick starał się zignorować brzęczenie telefonu i krótki, jednak doskonale słyszalny dźwięk, jaki wydała komórka. Starał się, jednak był pewny, że jego chęci nic nie wskórają. Nie chciało mu się wstawać, zdecydowanie. A mimo wszystko już został obudzony. Mógłby ponownie się położyć...
Ciekawiło go trochę, kto o tej porze do niego pisze. Może Ross coś chciała. Na tę myśl westchnął, otworzył złote oczy i sięgnął po machnę zła, jak ja teraz widział. Chłopak ten był śpiochem, tak po prostu. Nie lubił wczesnych pobudek i uważał je za dzieło demona.
Nie od Rossie. Od Char. Spojrzał na zegarek. Aouh, już są spóźnieni. To może jednak pójść jeszcze spać... położył głowę na poduszce, zamykając oczy na chwilę, po czym uchylił jedną powiekę, przyglądając się różowowłosemu stworzonku, smacznie śpiącemu naprzeciw niego.
Aileen.
Dziewczyna, która zainteresowała go ostatnim czasem. Do tego stopnia, że postanowił próbować wybłagać u opiekunów przydział z nią do pokoju. No i się udało. Istotka ta wyglądało wyjątkowo uroczo, kiedy spała, co sprawiło nawet, że i drugie oko blond chłopaka stanęło otworem, przyglądając jej się pewną chwilę.
Trzeba będzie dziewczynkę obudzić.
Tylko najpierw postanowił sam siebie szybko ogarnąć, by nie zajmować jej łazienki. Wydając z siebie ciche stęknięcie, wstał, poprawiając piżamę, co by się zbyt nisko nie zsuwała. Stojąc twardo na ziemi, przeciągnął się trochę i chwycił koszulkę i spodnie, uprzednio rzucone na krzesło. Szybkie przebranie się w łazience, umycie zębów i poczesanie włosów. Odświeżenie się i proszę, Patrick był gotów na podbój świata. No, przynajmniej świata jednej osóbki.
Po chwili już odsłaniał zasłony, wpuszczając do pokoju światło poranka. Otworzył jeszcze okno, co by się trochę wywietrzyło. Skierował złote oczy w stronę różanego dziewczęcia. Jak tu mieć serce ją budzić? Podszedł do jej łóżka, kucając obok miejsca, na linii z którym znajdowała się jej twarz. Oddychała spokojnie, zapewne nie zdając sobie nawet sprawy z tego, co ją zaraz czeka.
Palcem wskazującym lekko dotknął jej policzka kilka razy, po czym nachylił się nad jej uchem i szepnął z uśmiechem błąkającym się na ustach:
- Aileen... Pora wstawać, śpioszku.
Ostatnio zmieniony przez Madelleinee (28-07-2014 o 02h12)
#40 28-07-2014 o 18h41
Marc Shaw
Objął swojego rudzielca i z apatyczną miną oglądał całe to zamieszanie. Rozmowy i śmiechy zostały nagle przerwane przez głośne uderzenie Charlotte. Pffffff....amatorka, Sarah potrafiła by walnąć tak w ten stolik, że by się rozleciał. Zaczął słuchać jednak tego co mówi Char. Po każdym jej słowie na jego czole wyskakiwała dodatkowa żyłka. Ścisnął dłoń w pięść i przywalił w ścianę za sobą. W jego oczach zapanował gniew. Jego ciężko zarobiona forsa właśnie jedzie sobie gdzieś w świat, a on nawet nie może połazić sam po górach, albo zrobić czegoś by ją odzyskać. Cóż dobrze, że zawsze ma przy sobie sporo gotówki w razie czego... Spojrzał na swoją rudowłosą dziewczynę i złość natychmiast zginęła z jego oczu zastąpiona nutką czułości, choć jeden plus tego zamieszania. Będzie mógł więcej czasu spędzić z nią. Jednak niesmak pozostał, popatrzył na zebranych czekając na jakąkolwiek reakcję. Niby są plusy tej sytuacji, skoro nie ma opiekunów mogą robić co chcą, w tym momencie jego myśli pognały jak szalone.Uśmiechnął się nieco łobuzerko wyobrażając sobie to i owo. Przerwane przez uczucie wściekłości, cały rok pracy, żeby teraz ktoś mu te forsę ukradł.
~ Co robimy ?- zapytał rudowłosej którą objął mocniej. Informacja którą przekazała im Char rozwścieczyła go na tyle, że chyba zrobi sobie poranny trening, inaczej rozsadzi go od środka. Westchnął ciężko patrząc na swoją dziewczynę. ~ Idziemy stąd?Hotel i tak mamy opłacony.- zapytał wskazując ręką drzwi.
I Arsène Peeeaut I
Podniósł się z łóżka, niechętnie bo niechętnie i wybrał ubrania z szafy. Poczłapał do łazienki gdzie szybko się przebrał, trochę rozczesał włosy i był gotowy. Założył luźną białą koszulkę i sięgające kolan czarne spodenki. Czarne włosy związał w kitkę i wyszedł z łazienki do pokoju gdzie czekała Bella. Uśmiechnął się do niej blado.
~ To co idziemy? - zapytał po czym otworzył drzwi.
Wyszli razem z pokoju i po chwili znaleźli się w restauracji na dole. Weszli akurat gdy Charlotte zaczynała przemawiać. Wysłuchał jej słów, po czym spojrzał na Belle ze stoickim spokojem.
~ Chyba będzie trzeba zawiadomić policję nie?- oparł się o framugę drzwi i patrzył na zamieszanie. Teraz albo zawiadomią policje i koniec wakacji, albo przeboleją stratę i w sumie poszaleją, bez opikunów, nakazów, zakazów. To mogłyby być całkiem przyjemne wakacje. Odpłynął myślami gdzieś daleko.
Ostatnio zmieniony przez Ikuna (28-07-2014 o 19h51)
#41 28-07-2014 o 19h35
~ Aileen Craven
A już było mi tak dobrze, tak przyjemnie się spało. I sen miałam taki milutki, ale nie, bo jakieś bzyczenie go przerwało... Co prawda ono zostało zignorowane i na kolejne minuty pogrążyłam się w krainie marzeń sennych, jednak gdy ktoś zdecydowanie zbyt blisko mnie się znalazł, moja ręka automatycznie się poderwała by odgonić 'muchę'. Jednak zamiast na powietrze zdecydowanie trafiłam na coś twardego, przez co szybko zabrałam obolałą rączkę z powrotem do siebie. Uchyliłam powieki, mając ochotę warczeć na tego dużego robaka, który śmiał zakłócić mój sen. Miał. Się. Do. Mnie. Nie. Zbliżać. A dotykać to już w ogóle mnie nie powinien.
Wydęłam usteczka niezadowolona, naciągając zaraz kołdrę na twarz. Niech mnie więcej budzić ten pajac nie próbuje. I to w dodatku z takim denerwującym uśmiechem i nie ubrany nawet. Ciekawe kiedy naprawdę zacznie łazić nago, bo miałam wrażenie, że on to zdecydowanie czuje się, jak w domu. Poczułam lekkie pieczenie na policzkach, które zdecydowanie mnie rozdrażniło, jednak nie mogłam nie przyznać, że lekko zakłopotała mnie taka sytuacja. Nawet jeśli nie miałam zamiaru mu tego pokazać.
- Zostaw mnie. - burknęłam urażona, wychylając zaledwie oczka spod kołdry i przesuwając ją tak, by jednak włosy nadal pozostały zakryte. Wszystko można jeśli tylko się chce, a ja chciałam pozostać ukryta przed tym wybrykiem natury. Że nie mogli mi dać nikogo innego, myślałam, że z nim nie wytrzymam i chyba naprawdę tak będzie, jeśli znowu spróbuje mnie dotknąć. - I się nie zbliżaj. - dodałam jeszcze, po czym z powrotem zakryłam się całkiem. I oby naprawdę mnie wysłuchał, nie ważne po co mnie budził... Chyba jeszcze nigdzie nie szliśmy, ne?
#42 28-07-2014 o 21h00
Link do zewnętrznego obrazka
Ehhh... Westchnęła cicho, gdy Marc w końcu pojął, że należało ją objąć.
Obserwowała wręcz z stoickim spokojem scenkę, której byli świadkiem - jak Char... wyżywa się na nieszczęsnym stoliku. Miała rozumieć, że dziewczyna miała okres napięcia przedmiesiączkowego? Prawdopodobnie, sądząc po tych wściekłych ognikach w oczach Charlotte - upodobniających ją prędzej do dzikiego zwierza z głębi puszczy niźli nastolatki. Choć w sumie Sarah dobrze wiedziała, że w tej kwestii nie powinna się wypowiadać...
Nagle ni stąd ni z owąd do wrażliwych, poprzekłuwanych w kilku miejscach uszach dobiegł dźwięk podobny do strzykania kośćmi. Wzrok mimowolnie powędrował w górę, na twarz jej chłopaka... Wow. Na czole wyskoczyło z pierdyliard żyłek, nie wiedziała nawet że taka liczba może się na nim pomieścić. Spojrzała na zaciśniętą pięść, która uderzyła w ścianę na tyle mocno iż zleciało z niej trochę tynku wraz z farbą. Czyli malowała ją firma Kogucik ma się rozumieć...
Zaczęła delikatnie gładzić dłoń Marc'a na uspokojenie, patrząc na niego szmaragdowymi oczami. Spokojnie... Jednakże wkrótce dotarł do niej powód irytacji czarnowłosego. Że. Co. Proszę?
... Cisza przed burzą było dobrym określeniem, jeśli ktoś teraz przypatrywał się twarzy Sarah. Pierwszym stopniem irytacji był fakt, iż szczęki Sarah zacisnęły się, przez co słyszalne stało się przesuwanie zębami po zębach. Następnym poziomem było spojrzenie rozjuszonego grzechotnika, gdyż do tej pory w miarę łagodne oczy o barwie świeżej trawy teraz - jeśli by porównywać - przestraszyłoby nawet Jeffa the Killera. Złowieszcze płomyki czające się na ich dnie zwiastowały samo zuo... W szczególności, iż palce rudowłosej zacisnąwszy się zaczęły kolejno trzaskać - tak samo jak i kości w karku.
Że. Co. Proszę?
Z transu rozjuszonej kobry wyrwał ją głos Marc'a, który jakoś nie był uosobieniem radości i szczęścia, proponując wyjście. Skinęła, zagryzając dolną wargę - jak to miała w zwyczaju gdy humor jej nie dopisywał - i idąc przed nim w stronę wyjścia.
Ostatnio zmieniony przez Ragnarei (28-07-2014 o 21h00)
#43 30-07-2014 o 03h07
Link do zewnętrznego obrazka
Ta kobieta potrafiła doprowadzić go do stanu poirytowania w niewiarygodnie szybki sposób. Jakby nie mogła żyć w swoim kącie pokoju, a on w swoim. Nikt nikomu by wtedy nie wadził, wszyscy byliby zadowoleni. Prawda? No, przynajmniej Dan widział to w ten sposób.
Rozglądanie się za telefonem należało już jedynie do przeszłości. Akurat w momencie, kiedy ujrzał go na swojej torbie podróżnej, poczuł, jak mała dłoń zaciska się na jego nadgarstku i ciągnie - z wcale nie mała siłą - w stronę wyjścia. Idąc chwilę zaskoczony tyłem, wyciągnął bezradnie rękę w kierunku telefonu, na darmo. Już zniknęli za drzwiami. Zamrugał zdziwiony kilka razy. Co tak właściwi się przed chwilą stało?
Spojrzał zirytowany na dziewczynę, która chyba nie miała najmniejszego zamiaru go puścić. Diabeł w nią wstąpił? Po raz kolejny przeklinał w myślach swojego brata. Nigdy. Więcej.
Nieznacznie się skrzywił, widząc tłumy ciągnące do miejsca, w które chyba chciała zaprowadzić go dziewczyna. W sumie... to na co oni się spóźnią? Nic nie wiedział. I tylko przez krótką chwilę przyszło mu na myśl, aby zapytać, co się stało. Bardzo krótką chwilę, która zaraz minęła. Cokolwiek by nie było, przecież się o tym dowie później.
I wtedy właśnie jasnowłosa diablica postanowiła się odezwać. Spojrzał na nią, marszcząc lekko brwi. A ta co znowu...
- Nie twoja sprawa - uciął krótko.
A skoro teraz miał już wolne ręce, włożył je do kieszeni bluzy, jaką zdołał jeszcze na siebie wcześniej wciągnąć, po czym powolnym krokiem ruszył w stronę wyjścia z tego budynku.
Tutaj było zdecydowanie zbyt głośno.
Link do zewnętrznego obrazka
Och, jak ten kochany aniołeczek się uroczo złościł. I czyżby.. a owszem! Rumieńce miała jeszcze bardziej słodziutkie. I jak tu oderwać oczy od takiej istotki? No nie dało się, no!
Jej słowa tylko sprawiły, że uśmiech Patricka poszerzył się jeszcze. I nie, wcale na to nie wpłynęło wspomnienie jej delikatnych, malutkich dłoni, zahaczających przypadkowo o jego twarz.
A jaki to stworzonko ma słodziutki głosik!
Cóż. Mógłby się rozczulać nad Aileen całe dnie, ale później będzie na to czas. Teraz musieli zejść na zbiórkę, zarządzoną przez Char. Psuło mu to trochę plany przyglądania się współlokatorce, aleee....
Westchnął, widząc, że nie miała zamiaru ruszać się ze swojego miejsca. Zawinęła się jeszcze bardziej w kołdrę, co - musiał przyznać - było okrutnie urocze. A może tylko on tak myślał? Cóż, nie przejmował się tym w najmniejszym stopniu.
- Okrutna jesteś, leen~ - powiedział śpiewnie. - No trudno... musisz wstać.
I mając w myślach plan działania, kontynuował mówienie, siadając na łóżku dziewczyny.
- Char wzywa wszystkich pośpiesznie na dół. - Jego jedno ramię powędrowało zza plecy dziewczyny, dotykając pościeli w miejscu, gdzie znajdowały się jej kolana. - A my już jesteśmy spóźnieni, bo żadne z nas nie zareagowało na wiadomość od niej we właściwym czasie - Obrócił się bardziej, zmieniając pozycję w taki sposób, że jedna jego noga była na podłodze, a druga na łóżku. Prawa ręka wylądowała w miejscu, gdzie Aileen powinna mieć piersi, wślizgując się pod ciało dziewczyny.
Następnie szybko podniósł to jego kochane stworzonko, wraz z kokonem - wykonanym z pościeli - w jaki się zawinęła. Wstał, trzymając ją w ramionach, z jedną ręką pod kolanami, a drugą pod plecami, oraz głową na wysokości jego własnej. No, może leciutko niżej.
- Skoro tak bardzo chcesz zostać w łóżku, to może zanieść cię tam razem z nim? - zapytał, uśmiechając się do niej szeroko.
#44 30-07-2014 o 10h10
Rosalyn Evans
Daniel bardzo wyraźnie dawał do zrozumienia swojej towarzyszce, że jej obecność jest dla niego niczym więcej, ale irytującą muchą wiecznie bzyczącą mu przy uchu i chociaż w pewien sposób przywykła już do takiego stanu rzeczy, nadal zdarzało się, iż czuła się urażona widząc jego jakże otwartą niechęć. Po wszystkim Rosalyn nie chciała nic złego mu uczynić, a wręcz przeciwnie. Każdy obserwujący ich z boku umiał powiedzieć, że dziewczyna była dla niego zaskakująco miła, a on był głupkiem, skoro nie umiał przyjąć, jak to nazywali, 'zalotów' Evans będącej przecież jedną z lepszych i w dodatku już wolnych partii. Ale skoro tak, to nie mieli w planach mu przeszkadzać. W końcu to dawało szansę dla nich, prawda?
Czarnowłosy spojrzał na dziewczynę spojrzeniem pełnym wrogości, brwi groźnie zmarszczone co było oznaką tego, że zaraz znowu zwyczajnie splunie jej w twarz. No i mniej więcej stało się coś takiego. Odpowiedział sucho, iż to nie sprawa Ross, dając blondynce do zrozumienia, aby się nie interesowała tym, co jej nie dotyczy. Zaraz potem zwyczajnie olał trud z jakim dziewczyna starała się go ściągnąć na jakże ważne spotkanie i omijając szerokim łukiem tłumik zebrany przy drzwiach, po prostu wyszedł z budynku.
- Co za! - fuknęła, krzyżując ręce na klatce piersiowej, dziś akurat nie obwiązanej, bo lenistwo. Podkreśliła więc tym samym biust, który wystawał lekko z o rozmiar za dużej bluzy. Cóż, łaski bez. Już ona wymyśli jak mu umilić pobyt, o tak. Miała nawet pewien dobry pomysł...
Wreszcie i ona poddała się, decydując nie wpychać się w 'korek', ale zaraz miała tego pożałować. Nie wiedzieć czemu nagle została dostrzeżona przez ogół podczas desperackiej próby ucieczki, a głośne gwizdy przecięły gwar rozmów. Faceci nigdy się nie zmienią. Wystarczy, że zobaczą różową spódniczkę odkrywającą dość zgrabne nogi, a już zachowują się w ten sposób... Ale nie, żeby się tego nie spodziewała. Przynajmniej odpowiednią zapłatą za to były opadnięte kopary tych, którzy uważali ją za faceta o bardzo kobiecej urodzie. A niech mają. Niestety na tym się nie skończyło. Przypadkowy gość, którego krzywą twarz chyba widziała gdzieś w szkole wziął ją z zaskoczenia i przyszpilił do ściany.
- Co wy dzisiaj macie!? - warknęła Rosalyn, nie dając chłopakowi za długo nacieszyć się dominacją. Dobrze wymierzony cios stopą tam, gdzie światło nie dochodzi, wystarczył do oswobodzenia i ucieczki. Zostawiając go w tamtym miejscu, dziewczyna ruszyła prawie biegiem w stronę wyjścia na wypadek, gdyby ktoś inny też wpadł na tego typu głupi pomysł. Sięgając już drzwi usłyszała wołający za nią znajomy głos jednej z dziewczyn, która wraz z nią brała udział w ostatnich pływackich zawodach. Ta wyraźnie zmartwiona wyjaśniła Evans co takiego zostało powiedziane na spotkaniu organizacyjnym, zaś zaraz potem rozeszły się w inne strony, zamykając w sobie zmartwienia. Teraz przydałoby się przekazać cudowne wieści Danowi, ale gdzież on się podział?
#45 01-08-2014 o 04h39
Link do zewnętrznego obrazka
Powietrze było rześkie, przyjemne. W końcu dopiero ranek. Wiatr owinął się wokół jego twarzy, mierzwiąc czarne jak heban włosy. Słońce przyjemnie padało na skórę, nie parząc jej. To nie był dotyk gorąca, a raczej przyjemność, ofiarowana człowiekowi przez naturą na dobry początek dnia.
- Dobry początek dnia, co? - powiedział praktycznie niesłyszalnie, ledwo poruszając przy tym ustami.
Nie tak widział dzień idealny. Zdecydowanie ten zaczął się od niego różnić. I to już na długo przed pełnym obudzeniem się.
Nie mając co ze sobą zrobić, skierował swoje kroki na wprost. Przez moment myślał, czy by nie było warto pójść na pływalnię, jednak równało się to powrotem do hotelu, na co ochoty nie miał. Zaraz więc jego plany zostały podeptane... przez niego samego.
A szkoda.
Woda miała na niego zdecydowanie kojący wpływ. Nie tylko przebywanie w niej dawało ulgę mięśniom, ale również zbawczo działało to na jego stan psychiczny. Ogółem wysiłek pomagał mu odzyskać spokój ducha.
Może nigdy nie wyglądał, ale Daniel również ujawniać potrafi swoje emocje. Dało się to w kość meblom... nawet czasem ludziom - przykładowo Wiliamowi - w okresie dojrzewania. Teraz bardziej się uspokajał. Ale również praktycznie przestał się uśmiechać.
Przyjemnością było chodzenie po dworze. Naturalne dźwięki, jak szum drzew, albo ptasi śpiew, były tymi, które naprawdę lubił. Wybrał sobie więc na miejsce swego spoczynku jedną z ławek, stojących w cieniu. A korzystając z niej wygodnie, przymknął oczy, czerpiąc przyjemność z wiatru.
Nic, tylko usiąść pod jakiś drzewem i czytać książkę.
Której przez "brak czasu" nie mógł zabrać z pokoju.
A co tam! Nawet komórki nie miał.
I to wszystko przez jedną, irytującą dziewczynę.
Spojrzał błagalnie w niebo, oglądając przez chwilę powoli sunące chmury. Czym on sobie zawinił?
Ostatnio zmieniony przez Madelleinee (01-08-2014 o 04h39)
#46 01-08-2014 o 14h13
Rosalyn Evans
Wychodząc na dwór została powitane przez przyjemne, poranne powietrze niosące ze sobą woń kwiatów, które hodowane były dookoła tego wspaniałego hotelu. Zapach ów był niesamowicie słodki oraz uzależniający, przez co Rosalyn stanęła na moment w jednym miejscu, wdychając go nozdrzami i napełniając nim swą pierś. Takie chwile lubiła najbardziej spośród wszystkich, otoczona pięknem mniej lub bardziej naturalnej natury w ciszy, którą przedzierały tylko jej subtelne dźwięki. Nawet smak zwycięstwa ponad przeciwnikiem w ukochanej grze nie jest tak cudowny - myślała, delikatny uśmiech rozrysowany na bladoróżowych ustach i radosne iskierki tańcujące na dwukolorowych tęczówkach dziewczyny. Chwileczkę. Po co ona tu przyszła? A, tak. Daniel. Wydawał się być bardzo niezadowolony gdy znikał 'jak najdalej od niej' i Ross miała nieodparte wrażenie, że nadal nie specjalnie chce ją widzieć. Trzeba więc było opracować strategię. Coś, co mogłoby go przekonać do tego, że Evans wcale nie jest zła... Jej oczy poczęły wznosić się w stronę nieba, jednak zatrzymały się po drodze, na czuprynie czarnej niczym krucze skrzydło. No oczywiście, mogła się domyśleć. Ławka w cieniu, oddalona od wzroku przeciętnego ludzia. Jego głowa była lekko odchylona do tyłu zupełnie tak, jakby odpoczywał... Albo patrzył w nieskończoność błękitu ponad nimi, gdzie przecież jeszcze przed chwilą sama chciała zerknąć. A może by tak... Przynieść mu ten telefon i w ogóle? To nie tak, że chciała się wrócić do pokoju tylko dlatego! Pomyślała o tym, żeby ubrać się na sportowo i poćwiczyć trochę, na co nie miała wcześniej czasu, a PRZY OKAZJI dostarczyć Danowi jego zguby.
Uwinęła się w około kwadrans, wracając w spodenkach o niebo wygodniejszych od spódnicy. Czarne sięgające no połowy uda oraz przylegające, czarny top odkrywający nieco jej brzucha. Do tego buty do treningu na hali, również czarne i trochę ponad kostkę. Włosy związała w elegancką kitkę. W dłoni przymała dość obszerną książkę, którą, tak się składało, miała okazję przeczytać jakiś czas temu oraz telefon, oba należące do Martina. Nie mówiąc zupełnie nic podeszła do mężczyzny siedzącego na ławce, kładąc je na kolanach chłopaka.
- Chyba tego zapomniałeś - szepnęła cicho, a następnie nie oczekując na odpowiedź ruszyła truchtem jedną z usypanych, wydeptanych dróżek ciągnących się dookoła budynku. Tutaj mogła sobie trochę pobiegać w przeciwieństwie do tego, co proponowało jej osiedle...
#47 01-08-2014 o 22h29
~ Aileen Craven
Westchnął, a ja w odpowiedzi na to prychnęłam, ale w żaden inny sposób nawet nie dgrnęłam. Jeszcxe by stwierdził, że mam zamiar sie ruszyć i spokoju mi nie dał, czy coś w tym stylu. To była nieobliczalna mucha, która miała trzymać się od mojej osoby z daleka, a tak... Ugh. I jeszcze śmiał skrócić moje imię. Aż się we mnie gotowało, bo nikt tego nie robił. To imię, którego nie obowiązują żadne krótsze jego odpowiedniki. I tak miało zostać, a on je tak zwyczajnie skrócił. Nawet rodzice używali pełnego imienia.
I dlaczego on sądził, że mnie interesuje, co takiego chce nam powiedziec Charlotte? Chciałam zostać w łóżku. Tak trudno było to zrozumieć, czy jak? Widocznie dla niego nie było to tak oczywiste, jak dla mnie. I jeszcze bezczelnie śmiał się do mnie zbliżyć i mnie obmacywać. Nie ważne, że przez ten kokon nic by nie wyczuł. On mnie dotykał! Żadnej kultury, czy poszanowania dla przestrzeni osobistej innych. Niewychowany bachor. Spojrzałam na niego, jak na robaka, którego jednak nie mogę zabić.
- Naprawdę przypominasz muchę. - burknęłam niezadowolona z tego, że zostałam podniesiona przez tego zboka, z którym niestety przyszło mi mieszkać. A jego następne słowa wręcz mnie rozśmieszyły. Ah, mój czarny humor. - Łóżka zapomniałeś. - powiadomiłam go, jakby to było najbardziej oczywista rzecz na świecie.
I w ogóle... Czy on miał zamiar zanieść mnie w takim stanie? Miał choćby resztki rozumu? Naprawdę ta mucha nie miała bladego pojęcia co robi.
- Zostaw mnie, puść. Jestem brzydka, puuuuuść mnie, mucho! Zostaw mnie tu, nie chcę wychodzić! Jestem beznadziejna, że taki pawian mnie podszedł. Odstaw mnie do łóżka! - spanikowałam, zaczynając swoją tyrade, wręcz przerażony, załamanym tonem. Naprawdę się teraz wystraszyłam.
#48 07-08-2014 o 17h15
Link do zewnętrznego obrazka
Koniec tego dobrego. Niechętnie i z ociąganiem się przekręcił kurek, tym samym odcinając dopływ wody do prysznica. Cóż, owszem, Hiroki należał do grona - zapewne licznego - osób które wręcz uwielbiają, gdy mają możliwość ciepłej kąpieli i to jak najdłuższej, lecz na takową teraz nie miał czasu. Pozbywszy się nieprzyjemnej woni z włosów oraz ciała papierosów, który chłopak usilnie chciał rzucić, począł wycierać wodę spływającą po jego skórze strużkami. Niewiele czasu później wyszedł z łazienki jedynie w spodniach, nie trudząc się założeniem na nagi tors koszulki - leżącej elegancko poskładanej w kostkę na krześle.
- Widzę, że już się obudziłaś moja Ty piękności...
Mruknął do ucha Amelii, stanąwszy dokładnie za jej plecami, pokrytymi licznymi bliznami w wyniku walk oraz nie tylko rękoma obejmując ją w pasie i przytulając do siebie. Chłopak, a może już raczej młody mężczyzna, wciągnął głęboko powietrze w płuca - zaciągając się subtelnym zapachem włosów dziewczyny, ustami delikatnie muskając smukłą szyję. Po chwili jakże niechętnie ale jednak oderwał się, czując iż źle wysuszył własną czuprynę a wśród zagłębień między mięśniami ponownie zaczęły spływać strużki wody. Burcząc coś pod nosem chwycił ręcznik przewieszony przez oparcie krzesła, tarmosząc i pocierając energicznie burzę na jego głowie.
Uwagę czerwonowłosego nagle przykuł telefon, sięgając po niego w celu sprawdzeniu godziny. To co ukazało się na wyświetlaczu zmusiło go do przyspieszenia ruchów, w tym i błyskawiczne naciągnięcie na półnagie ciało koszulki.
- Skarbie, jesteś gotowa?
Zapytał odrywając się od telefonu, ponownie kryjąc dziewczynę w swoich niezwykle silnych ramionach, które teraz były szokująco łagodne i delikatne wobec tej istoty. Długie palce Hiroki'ego wsunęły się w włosy Amelii, rozkoszując się ich miękkością oraz barwą będącą swoistą mieszanką odcieni ciemnej czekolady z kasztanami spadającymi późną jesienią z drzew.
#49 08-08-2014 o 13h49
~ Charles Foley
Zabrano mi kołdrę i jeszcze mam być zadowolony, weź mieszkaj w takich warunkach, jak ci nawet się porządnie wyspać nie dadzą. A w tym momencie jeszcze dodatkowo zrobiło mi się chłodnia. Oczywiście, że się nie ruszyłem z łóżka, nawet jeśli ten całus mógłby mnie do tego zmotywować. Mógłby. Jednak tego nie zrobił, z uwagi głównie na to, że lenistwo u mnie przewyższało wszystko. Poza tym spóźniać się było w modzie, o ile się z tym nie przesadziło. Choć im pewnie by przeszkadzało nawet, jakbym spóźnił się sekundę. Jakoś się nie zagłębiałem w te zawiłe znajomości ze wszystkimi, bo i po co... Ne, najważniejsze dobre relacje z Alexem i tyle. A on na mnie narzeka jeszcze. Przekręciłem się, patrząc na niego, jak zaczął szukać spodni. Nie chciało mi się informować blondyna gdzie one tak nagle wsiąkły A miałem z tym tyle wspólnego, co zawsze, gdy coś mi nie pasowało w "porządku" w szafkach... Gdziekolwiek by się nie było.
Wstałem w końcu, chwytając własne odzienie i poszedłem do łazienki. Doprowadzić się do względnego porządku niestety musiałem i zajęło mi to około pięciu minut, co powinno być dużą przesadą. Bo w tym czasie zdążyłem tak naprawdę niewiele, ale no cóż, bywa. Po tym wyszedłem z łazienki ubrany. Chciał bym wstał, więc w sumie to zrobiłem. Nie, to dobrze nie brzmi.Uznajmy więc, że zrobiłem to z mojej dobrej woli, a nie dlatego, żeby mi już nie narzekał. I tak pewnie uzna, że z tym zwlekałem strasznie.
- Gotowy. - mruknąłem niechętnie, po czym dodałem jeszcze: - Ale jeśli to nic ważnego, to wracam do łóżka.
#50 08-08-2014 o 21h37
Wybacz nie stać mnie dziś chyba na nic lepszego
Marc Shaw
Wyszedł jak najszybciej przed budynek. Szybkim krokiem podszedł do wielkiego drzewa i zaczął nawalać w nie pięściami. Po kilku minutach walenia w nie jak w transie zorientował się, że ma zdarty kłykieć. Poczuł pieczenie i zauważył jak z małej ranki zaczyna wypływać ciemno-czerwona ciecz. Zaciskał dłoń i rozluźniał obserwując jak krew spływa na jego nadgarstek. Usiadł pod drzewem i popatrzył na swoją dziewczynę. Uśmiechnął się blado.
~ Chyba będę musiał urządzić sobie mały trening. Świetnie nas załatwili, a chciałem spędzić z tobą fajne wakacje.
Odetchnął jeszcze kilka razy, policzył w myślach do dwudziestu i podniósł się z trawy. Objął rudą Sarah.
~ Mam nadzieje, że nie zepsuje ci to wakacji. Zrobię wszystko żeby to były najlepsze wakacje w twoim życiu. Ale teraz muszę poćwiczyć, no inaczej zwariuję. Może mały sparing? Tylko nie obij mnie jak przy naszym pierwszym spotkaniu co?
Uśmiechnął się, wziął ją za rękę i pociągnął w stronę wyjścia z ośrodka. Niedaleko znajdowała się mała polanka na której od początku wyjazdu rano miał w zwyczaju ćwiczyć. Spojrzał na dziewczynę i uśmiechnął się zadziornie. Odszedł kilka kroków po czym zaczął się rozciągać. Kiedy skończył popatrzył na dziewczynę.
~ To co walczymy?