Link do zewnętrznego obrazka
Phi, i sobie poszła. Beksa jedna. Że też jeszcze Kaeru za nią polazł, jakby nie wiedział, że w ten sposób ta sierota (pokroju, niestety, mojego brata) nigdy nie nauczy się na to odpowiadać. Cóż... Z tym to akurat miała rację. Nie poradziłaby sobie na powierzchni, taka beksa? No way. Pomijając już jej napady histerii gorsze niż te Boryi. Innymi słowy, była za słaba na wolność. A najgorsze było to, że niektóre pożyteczne przy ucieczce osoby były tego samego zdania, co ona... Ach, rozumiem, sprytna bestia. Nie ma to jak rykiem i histerią obrócić wszystkich przeciw mnie. A ja się jej jeszcze dałam sprowokować... Znienawidziłam ją jeszcze bardziej, ale nie chciałam tego pokazać. Żeby jeszcze wszyscy, którzy się nabierają na te jej gireki, byli przez to na mnie źli, nie dziękuję. Nie chcę żadnych głupich wojen, bo to nic nie daje. Tak samo jak ta kłótnia, w którą dałam się wkręcić tylko dlatego, że chcę dobrze dla nich wszystkich. I bądź tu miła.
- Może i masz rację - powiedziałam do Akiego. - ale sam słyszałeś, co za pierdoły ona wygaduje - powiedziałam. Bo przecież jak mogła sugerować coś takiego? ...Nie tego się uczyłam, będąc małym dzieckiem, by pozwolić się gdzieś zamknąć. Niestety, ale ślepe posłuszeństwo jakiemuś śmiesznemu, staremu systemowi jakoś nie leżało w mojej naturze, tymczasem to małe, ryczące byle co usiłowało tłumaczyć swoje tchórzostwo resztkami jedzenia, którymi z resztą niektórzy z nas już się raczej nie posilą... Mniejsza, teraz inna sprawa.
Otóż to, trochu mnie zdziwiło stwierdzenie Akihito. Jakby czytał mi w myślach... Albo był bardzo uzdolniony, jeśli chodzi o perswazję, bo w każdym razie, Chie zdenerwowała mnie faktycznie do takiego stopnia, że musiałam się z nim zgodzić. Nawet, jeśli to oznaczało już koniec tego spotkania i puszczenie tego wszystkiego przez resztę w niepamięć...
- Hm, masz rację... Ale ja tu w sumie nie każę przecież nikomu siedzieć. Grunt, że większość się pojawiła... - powiedziałam, mimo wiedzy, że i tak większość zapewne nie przyszła tu, pamiętając o spotkaniu. Z resztą, skoro ta Chie sobie poszła, a za nią Kaeru, niewykluczone że teraz i tak zaczną się rozchodzić... Wstałam, przeciągając się, w stronę lodówki, która zapewne i tak już świeciła pustkami, ale nie zaszkodzi sprawdzić.
Ostatnio zmieniony przez Lynn (17-01-2014 o 21h37)