@Pixies, to jest właśnie ta atakująca z zaskoczenia dziecięca dojrzałość Kiedy byłam młodsza, a święta spędzaliśmy z calusieńką, 11-osobową rodziną, w czasie kiedy delektowałam się babcinymi pierogami z kapustą i grzybami (i tak mi zostało po dziś dzień) dorośli, zaraz po wigilijnej kolacji, wysyłali nas-dzieciaki do łazienki by umyć raczki (kotłowanina przy umywalce bezcenna). W czasie naszej nieobecności dziwnym trafem pojawiał się aniołek z prezentami. Przy okazji kolejnej takiej "akcji" kiedy zaczynało w nas narastać podejrzenie co do istnienia skrzydlatej istoty, wujek zawołał całą naszą gromadkę pod okno by pokazać zaoraną framugę okna. Wtedy usłyszeliśmy, że to aniołek w pośpiechu zarył w drewno jednym ze skrzydeł
Ahh, to były czasy, aż się łezka w oku kręci Najbardziej niesamowite w tym wszystkim jest jednak to, że -pomimo upływu lat, ja wciąż gdzieś tam w głębi wierzę jakąś swoją mała cząstką w niewidzialne duchy świąt