W 4 klasie kiedy po obiedzie szłam wrzucić resztę zupy (pomidorowej) wpadł na mnie jakiś debil i przez chyba 3godziny hodziłam z wielką plamą na białej bluzce (siara).
siemanko loszki
Strony : 1 2
W 4 klasie kiedy po obiedzie szłam wrzucić resztę zupy (pomidorowej) wpadł na mnie jakiś debil i przez chyba 3godziny hodziłam z wielką plamą na białej bluzce (siara).
Szkoła.. Kiedy to było.. Jednak niefajnie wspominam takie sytuacje kiedy np.. Dostało się okresu w trakcie lekcji, gdy jesteś w jasnych spodniach xD Ani tu wyjć (No gdzieżby w ciągu lekcji? z czerwoną plamą na spodniach >3<) ani tu zostać xD
Dziewczynki moje kochane.. Znacie zapewne taką żenującą sytuację Wiem że to nie jest tak straszne jak gnębienie przez kolegów z klasy (to też przeżyłam..) Ale nie było to tak widoczne jak TO *-*
Widzę temat, to się pochwale x"D
Kiedyś w gimnazjum na wychowaniu fizycznym mieliśmy skoki przez skrzynie. Pierwsze kilka razy całkiem mi wychodziło, ale w pewnym momencie tak jakoś...no.. zapomniało mi się podnieść nogi i rozwaliłam całą skrzynie xDDDDDDD Jedna z nauczycielek aż się popłakała ze śmiechu, dziewczyny też leżały.
Sama się z tego śmiałam, ale zaliczę to do najgorszej sytuacji xD
Czasy szkole zaliczam do najfajniejszych w dzieciństwie. Ale raz, kiedyś zdarzyła mi się taka tam wpadka.
1. Była to 4 klasa.Szłam pod klasę angielskiego z butelką wody w ręku. Nagle jakieś dziecko bawiące się w berka przypadkiem popchnęło mnie i butelka wyleciała mi z ręki. No nic podniosłam ją i wraz z koleżankami usiadłam na ławce pod klasą. Poprosiłam siedzącego obok kolegę by odkręcił mi ją (było to po W-f) I jak ten odkręcił mi ją i po prostu jak z szampana wykipiała. Los chciał, że zmoczyło mnie to tak jakbym się posikała xD Cała klasa zaczęła się śmiać, ale i mi było do śmiechu
Mouseline05 przypomniałaś mi coś.
Przerwa. Idę pod salę do mojego plecaku by się napić. Odkręcam butelkę i słychać BUM! jakby coś wybuchło, a tu tylko mój korek wystrzelił. Z butelki leciała para wodna jak jakiś dym. Na szczęście nauczycielka dyżurująca nie zwrócił na to uwagi
Nie będę gorsza i też się z wami podzielę moją historią. Akcja działa się u mnie w szkole na dniu maturzysty. W ten dzień tradycyjnie wszyscy maturzyści poprzebierani (ja występowałam w roli kota) żebrzący między uczniami. W czasie przerwy jak to w czasie przerwy nasze ofiary powychodziły z klas.
Ja nauczona doświadczeniem postanowiłam mocno przymocować mój ogon, bo zwykle kończyło się to tak, że ktoś łapiąc mnie za ogon zostawał z nim w dłoni a ja bez ogona. Przymocowałam go tak, że se sama zastanawiałam czy będę umiała go odczepić, bo z ogonem przez miasto wracać nie chciałam.
Wracając do przerwy, siedziałam sobie na górze schodów i chciałam zejść niżej pod ścianę żeby nie tamować ruchu (za mną było stoisko z ciastami który moja klasa miała nadzorować) podczas mojego wstawania niefortunnie ktoś przechodzący koło stoiska nadepnął mi na ogon a ja tracąc równowagę sturlałam się między nogami innych na sam dół schodów zatrzymując się dopiero na nogach dyrektora.
Siniaki znikły ale miano kociego pancernika mi zostało do dzisiaj
na studniowce zaszkodzil mi za mocny sok i powiedzialam nauczycielowi ze go kocham
Ja na studniówce piłam mocny soczek z kolegą i on się ululał a do mnie moje ''koleżanki'' (miałam naprawdę głupie krowy w klasie, nie polecam takich nikomu) miały chyba przez tydzień o to pretensje. XD
Każdy dzień w szkole to najgorszy dzień w życiu. Serio kto to wymyślił??? Chyba tylko po to, by nękać uczniów
A ja może pochwale co sie przydarzyło mojej najce (i też jakby trochę mnie). Wiec moja koleżanka podkochiwała się w naszym nauczycielu od anga i pisała o tym ze mną podczas anga i ta kartka dostała się do niego. I potem ona miała poważną rozmowę, że jest za młoda na takie rzeczy. I potem tak dziwnie się na nią patrzył przez cały rok. A ja z nią siedziałam. I na tej kartce napisałam że nasz nauczyciel wcale taki ładny to nie jest. I potem mi sie zdaje że zaczął częsciej mnie pytać. Ale naszczęście w tym roku nasz nie uczy
Moja wychowawczyni ( dinozaur z poprzedniej ery i jeszcze dalej) uczyłą nas matmy ( i chemii). My zawsze mieliśmy z niej bekę bo nigdy nie umiała poprawnie powiedzieć drzwi ( mówiła 'dźwi') Kiedyś powiedziała mojemu koledze że ma wyjść i jej nie przeszkadzać, bo jak tak to "dżwi" są otwarte. A on specjalnie zaczął ją pytać: Co jest otwarte? Odpowiedziała mu a gdy my wszyscy pękaliśmy ze śmiechu to się na niego tak darła
( a i przypomniałam sobie też zamiast Nie rozumiem mówiła "Nie rozumie" też nie ominęło to powodu do śmiechu)
Najgorsza sytuacja? Ouuu.
W szkole byłam gnębiona, wyrzucano mi piórnik za okno (na piętrze, no bo nie obejdzie się bez spóźnienia na lekcje)..Nie będę się tu rozpisywać, ponieważ nie są to miłe wspomnienia..
Poza tym, w gimnazjum się pogodziliśmy..
A teraz najgorsza, a równocześnie śmieszna sytuacja w mojej szkole - przygotowywaliśmy salę na zabawę choinkową i powiesiliśmy światełka choinkowe. Niestety, gdy tylko je włączyliśmy, nie było odwrotu - nie chciały zgasnąć.
Okazało się, że są zepsute. Chłopcy starali się to naprawić, ale wszystko na nic.
W końcu trochę poddenerwowana powiedziałam, że jeżeli się nie zgaszą, to będzie trzeba je zmienić.
Na moje nieszczęście jedna z koleżanek usłyszała 'jak to się nie zgasi, to ja się zgaszę', a następnie powtórzyła to głośno.
Cała klasa wybuchnęła śmiechem.
Mam dwie
1.Dzieje się teraz.Nauczycielka posadziła mnie z takim..można powiedzeć psycholem w ławce...boję się teraz chodzić do szkoły,bo jak ma zły humor to jest nieprzewidywalny..
2.Byłam w pewien sposób dręczona,przez 3 chłopaków,nauczyciele nie reagują,jak jeden w końcu nie zdał to już trochę sobie odpuścili.
Strony : 1 2