Znajdziecie tu opowiadania, wiersze i znając mnie parę dziwnych one-shotów. Zachęcam do przeczytania. Każdy komentarz, nawet negatywny mile widziany. ^^ Na dole pierwszego postu można znaleźć też parę starych wierszy. ^^ Niektóre osoby kojarzą mnie może z ,,Parodi Pisarki". Tutaj także zostaną zamieszczone przygody Carmen, jednak po ponownym napisaniu utworu. Uznałam, że dwa pierwsze rozdziały są zbyt nieogarnięte. xD
,,Żywoty Amorków"
Niniejszym zaznaczam, że opowiadanie może spowodować trwałe szkody w tym: wybuchy histerii, niekontrolowane napady czkawki, ataki stanu co-głupi-autor-miał-na-myśli. Czytać z rozwagą, najlepiej w małych dawkach, posiadając obok (dla bezpieczeństwa) środek uspokajający w postaci herbaty miętowej. Spółka Krytykos-Company nie odpowiada za jakiekolwiek uszczerbki na zdrowiu i psychice czytelnika.
Jest to ff z postaciami znanymi ze Słodkiego Flirtu! ^^
Rozdział pierwszy
Czyli moja męska miłość do homofoba...
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
- Mogłem się domyślić, że bycie martwym cię zanudziło.
- Jak ty dobrze mnie znasz!
- Jesteś głupi, wiesz?
- Wiem, siostrzyczko.
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
- Amber, do jasnej cholery - wal się!
- Kas, ale ja cię kocham!
- Jesteś homo?
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
- Kastiella?! Ty jesteś ruda?
- Pozory mylą, wiesz?
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Mogłabym zacząć zachowywać się jak dziewczyna, ale co dostanę za swój wysiłek? Wiecie, stara nie jestem - fakt. Ale pewnych przyzwyczajeń nie da się oduczyć! W dodatku wszystkie plany psuje on.
Gdybym poinformowała tego - cholernego - pedanta, że nie mam pewnej części ciała pomiędzy nogami, najpewniej zemdlałby. Znając życie później - po mojej łaskawej interwencji, która polegałaby na oblaniu go wodą - poleciałby do dyrektorki. Do tego należy doliczyć odszkodowanie za lekarza i pobyt w szpitalu, gdyż jak się blondasek wydrze, to bębenki nie jednej osobie pękają.
Idiota. Mądry idiota. Ładny, mądry idiota...
Ogarnij się głupi łbie! Pamiętasz zasady? Jeden telefon do starych, a wyląduję na ulicy.
Od kiedy sztywno trzymasz się reguł?
Od groźby, że tym razem nie żartują. Po prostu - cudowni - rodzice oznajmili, iż pozbawią mnie źródła dochodów, jeśli do ich zacnych uszu wpłynie jakakolwiek skarga. Ojciec postawił sprawę jasno:
- Albo kończysz szkołę albo możesz już wieczorami stawać przy latarni, żeby dokształcać się w przyszłym zawodzie.
Z racji, że nadal mogę zostać porwana przez smoka jak w średniowieczu - odniesienie do bajek o dziewiczych królewnach - postanowiłam za wszelką cenę, dalej uparcie bronić swą cnotę. Zrezygnowałam z wielu dóbr, jakie dotychczas preferowałam. W tym oczywiście nieodłączne do niegdyś papierosy, alkohol w postaci promila we krwi i nieobecności. Wyobraźcie sobie mój ból, gdy skomputeryzowano szkołę, wprowadzając dzienniki elektroniczne. Teraz - ,,kochany" - tatulek ma możliwość rzucenia okiem na mierne stopnie jego wyrodnej córki.
Jestem zła, wredna, ironiczna, chamska.
A ja wspaniały, cudowny, słodki, przystojny.
Siedź cicho!
Chciałabyś!
Mówię, bo chciałabym, wiesz?
Wiem!
Dobrze wiedzieć...
~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~
Znudzona położyłam głowę na ławce. Ta lekcja to jakaś masakra, w dodatku z linijką zamiast piły mechanicznej. Jaki mądrala wymyślił matematykę? Zdecydowanie musiał mieć nierówno pod sufitem, ale z drugiej strony... Ukryłam twarz za książką i zaczęłam rozglądać się po klasie. Jest! Siedzenie z tyłu ma swoje plusy.
Nataniel notował coś w zeszycie, prawdziwy wzór pilnego ucznia. Zanim przyszłam do tej szkoły myślałam, że to gatunek wymarły, a tu taka niespodzianka! Osobnik nieskażony złem świata codziennego, perfekcjonistyczny pedant, z pieczątką ,,lizus" na duszy. Pierwsza ławeczka, oczywiście obok biurka nauczyciela. Wszystkie książki podpisane imieniem, nazwiskiem, a także przedmiotem. Jego obecność działała niekorzystnie na poczucie wartości reszty klasy, w tym mnie. To chore! Jakim cudem on może się ciągle uczyć?
Przylizane, jasne włosy, które wyglądają jakby próbowały się uwolnić spod tyranii przewodniczącego. Cera usiana pieprzykami. Oczy niebieskie, takie troszkę kocie. Wiecie, że psiaczki mogą nakłonić do wszystkiego, prawda? Wyobraźcie sobie, że on atakuje z podwójną siłą! Aż dostaję dreszczy, gdy pomyślę, że mógłby spojrzeć na mnie, tym swoim kiciusiowatym wzrokiem! Okropne...
Słonko, dreszcze masz, ale bynajmniej nie z powodu samych oczu i ich okropieństwa.
Idź się pobaw, ma zacna inteligencjo...
Kto śmiał rzucić we mnie papierkiem? Karteczka odbiła się od mojego ramienia i wylądowała na ławce. Ciekawe komu zależy na burzliwej rozmowie ze mną? Zwłaszcza, że z powodu, iż trafił we mnie, będzie to jego ostatnia konwersacja... Już oczyma wyobraźni wiedziałam, co zrobię natrętowi. Najpierw pociacham na kawałeczki, później sklonuje, żeby i klony czuły udrękę, zakopię, odkopię i przypomnę sobie, że winnam wykopać człowiekowi grób, żeby chociaż miał cywilizowany pogrzeb.
Czy o czymś nie zapomniałam? Właśnie!
Kas spodkajmy się za szkołą na długiej przerwie! <3
Rada na przyszłość: Jak piszecie listy miłosne, to, do cholery, sprawdzajcie ortografię! Koniec komunikatu.
Dzwonek zakończył lekcję, wyrywając mnie z morderczego transu. Westchnęłam przeciągle. A już w głowie układałam wizję zabitej dziewczyny, co zniszczyła mój dobry humor. Podniosłam cztery litery i ruszyłam w stronę drzwi, za którymi czekał Lysander.
Białowłosy powitał mnie ciepłym uśmiechem. Stary, dobry, rozentuzjazmowany osobnik o głosie anioła. Pamiętam, że przy pierwszym naszym spotkaniu nazwałam go Mniej-Kolorową-Wersją-Kapitana-Hacka. Powód? Czy wy widzieliście, jak on się ubiera? Nowoczesna przeróbka pirackiego stylu, inaczej nie wyrażę tej wybuchowej mieszanki smaków. Stary płaszcz, jakaś dziwna wstążka przewiązana na szyi i białe włosy. B-I-A-Ł-E! W dodatku naturalne! Szok! No i dochodzą dwukolorowe oczy.
Podeszłam do chłopaka i razem opuściliśmy teren szkoły. Wokalista zaczął nawijać o sprawach codziennych. Znowu zgubił notatnik, znowu zgubił tekst piosenki, znowu zgubił długopis... I to niby ja jestem nieodpowiedzialna? Udaliśmy się na dziedziniec, by jak zwykle ulokować się pod drzewem. To znaczy mieliśmy taki zamiar. A że pewien samobójca nam w tym przeszkodził, może śmiało uważać się za martwego. Zabrać nam nasze miejsce, toż to zbrodnia! Tak przynajmniej myślałam, dopóki nie ujrzałam przestępcy w całej okazałości.
Stanęłam kilka metrów od dębu, oczekując niezwłocznie wyjaśnień.
- Mogłem się domyślić, że bycie martwym cię zanudziło - rzekłam, zirytowana nieodpowiedzialnym zachowaniem chłopaka.
- Jak ty dobrze mnie znasz! - Radosny ton głosu nie pozostawiał po sobie żadnych złudzeń.
- Jesteś głupi, wiesz? - mruknęłam.
- Wiem, siostrzyczko. - Wyszczerzył się zwycięsko, próbując mnie zdominować.
- Lys, to mój starszy brat, Dimitry. - Pośpiesznie palnęłam pierwsze zdanie jakie przyszło mi do głowy, żeby wyjaśnić sprawę.
W sumie nie kłamałam nawet. To był mój brat, nie powiedziałam przecież, że jest. Kogo ja oszukuję, znowu wszystko schrzanię.
Spojrzałam na przyjaciela. Spoglądał na rzezimieszka z respektem. Dopiero po paru sekundach zrozumiałam powód. Ciągnie swój do swego, nie ma co. Ubranie Dimiego prezentowało się o wiele ciekawiej niż najlepsza podróbka Lysandra. Czekoladowy odcień płaszcza współgrał z bielą koszuli i czerwienią oczu. Strój wydawał się mieć z trzysta lat, w istocie chyba tyle miał.
- Kastiella?! Ty jesteś ruda? - warknął nagle zdziwiony.
- Pozory mylą, wiesz? - Nie ma co, nadal szczyci się niezbyt szybkim zapłonem. - Nigdzie się stąd nie ruszaj, za kilka minut będę z powrotem. - Machnęłam ręką na pożegnanie i wolnym krokiem udałam się w kierunku szkoły, a raczej jej tyłów.
Spławiam-Zmywam się-Ogarniam brata i świat znowu będzie piękny. Ale nie żyję w bajce, więc ktoś musiał popsuć mi życie. Jakaś wymalowana blondynka zaczęła do mnie krzyczeć, szkoda, że z małej odległości... Omal uszu mi nie rozwaliła! Przez takie jak ona, kiedyś będę głucha. Przeżyliście kiedyś moment, w którym wszystkie elementy układanki zaczynają do siebie pasować? Do tej pory myślałam, że tylko Natanielek potrafi tak się wydrzeć, kolejna niespodzianka.
Blondynka z toną pudru na twarzy maszerowała ochoczo w moją stroną. Co prawda dosyć chwiejnie, gdyż trudno utrzymać równowagę na ośmiocentymetrowych szpilkach.
- Amber, do jasnej cholery, wal się! - rzekłam zirytowana.
- Kas, ale ja cię kocham! - Dla lepszego efektu zaczęła gestykulować, omal mnie przy tym nie uderzając .
- Jesteś homo? - wypaliłam wściekła.
To już przegięcie! Prawie dostałam w twarz od jakiejś idiotki, pewien osobnik wrócił, by dalej niszczyć mi życie, a zakochałam się w jakimś pedancie!
- To ja powinnam się o to spytać! Nat jest homofobem! - powiedziała, mając zapewne na celu moje opamiętanie się.
Chwila?! Ona zauważyła? Jak wygada, może żegnać się z życiem!
Późny zapłon narządu o nazwie mózg to widocznie cecha rodzinna, gdyż jakaś niewidzialna lampa zapaliła się nad moją głową.
Powtórzę:
To już przegięcie! Prawie dostałam w twarz od jakiejś idiotki, pewien osobnik wrócił, by dalej niszczyć mi życie, a zakochałam się w jakimś homofobie!
W takiej sytuacji wrócisz do bycia dziewczyną?
Chyba śnisz!
,,Znaczenie tęsknoty"
Tęsknię.
Do tych nut,
Które płyną z serca.
Tak dawno nie słyszanych.
Zapomniałam o nich.
Tęsknię.
Do tych gór,
Które tak kochałam.
Tak dawno nie widzianych.
Zapomniałam o nich.
Tęsknię.
Po tęsknić chcę.
Bo do czegoś muszę.
By zrozumieć.
Co oznacza to słowo.
,,Żyję"
Żyję.
I się z tego cieszę.
Jestem pełna.
Radosnego ducha.
Bo kocham to.
To uczucie.
Kiedy po prostu żyję.
I które jest tak piękne...
,,Powinności"
Czuję to czego czuć nie powinnam
Robię to czego robić nie powinnam
Wiem to czego wiedzieć nie powinnam
Rozmawiam ze Śmiercią
Przy herbatce
Omawiamy następne agonie
Decydujemy kto zginie,
Nie dla niej, lecz dla mnie
Owy męczennik istnieć będzie nadal
Poruszać się – żyć – oddychać
Ale w sercu zginie
Nie będzie dla niego miejsca
Rozpłynie się,
Nim zrobi to co powinien
Będę nim ja...
Ostatnio zmieniony przez Kirisa (28-09-2013 o 13h49)
Poszukuję ludzi chętnych do zagrania w grę PBF na forum. ^^ Więcej szczegółów u mnie!
Mój Ask - Od tej pory także i na nim można prosić o porady, czy ocenę wiersza i opowiadanka!