~ Miriam Euralia Maja Leinster ~
Jak to mówią, trafił swój na swego. Z tego co widać, ani jedno ani drugie nie chciało spuścić z tonu. Cóż, ciekawie się to wszystko zapowiada. Jeżeli on dalej będzie taki uparty, tajemniczy oraz swego rodzaju dziwny, ona nie pozostanie mu dłużna. Mężczyzna jest pewnego rodzaju oliwą do jej ognia. To nie jest bezpieczna mieszanka. I najlepiej będzie jak on ją wypuści, nic się wtedy nikomu nie stanie. Nie będzie wybuchów, krzyków, czy to nie brzmi obiecująco? Gdyby mężczyzna wiedział z jakiego rodzaju kobietą ma do czynienia.
Kiedy Miriam miała odpowiadać, do pokoju weszła dziewczynka. Była bardzo drobna i wyglądała na dosyć przerażoną. I to nie na widok parującej Miriam. Dziwne. Chyba wszyscy w tym miejscu są specyficzni.
Jak się okazało ta dwójka musiała znać się dosyć dobrze. Leinster wnioskowała, że mogło łączyć ich coś więcej po spojrzeniu, jakim kobieta obdarowała młodego porywacza. Coś zdecydowanie było pomiędzy tą dwójką. Jednak nie na tym najbardziej skupiała się Miriam. Analizowała najlepsze drogi ucieczki. No cóż, droga była jedna. I aby nią uciec, siwowłosy musiałby wyjść, na co się nie zapowiada. Bo jedno jest pewne, nie wygrałaby z nim, jeżeli chodziłoby o kwestie fizyczne. Mięśnie rozsadzają jego koszulkę i to nie w dobrym tego słowa znaczeniu.
- Cóż... powiedzmy, że mam coś na czym Gildii bardzo zależy. Nie do końca im się spodobało, że to zyskałam.- powiedziała spokojnie, uważnie przyglądając się mężczyźnie. Kobieta była pewna, że już go gdzieś widziała. Jego twarz, rysy, zdawały jej się dosyć znajome...- Twoja kolej, dlaczego mnie porwałeś? Inni po prostu by mnie ominęli, dlaczego nie zrobiłeś tego samego?
Forum - Missfashion.pl, gra o modzie dla dziewczyn!
Strony : 1 2
#26 25-09-2016 o 01h02
#27 25-09-2016 o 14h02
Link do zewnętrznego obrazka Przewróciła oczami kiedy Letus zgiął się wpół. Miano 'panny' niespecjalnie ją zaskoczyło, ale wciąż wprawiało w to samo uczucie irytacji. Prawdopodobnie doskonale o tym wiedział i czasami była skłonna myśleć, że robi to z wyraźną premedytacją. Była skłonna dygnąć drwiąco, ale powstrzymała się. Nie była osobą złośliwą czy nietolerancyjną - pewne rzeczy po prostu ją denerwowały. A do samego Letusa niczego właściwie nie miała - całkiem miły był z niego człowiek... acz nieco dziwaczny, czego nie dało się mu ująć. Pokręciła głową, wzdychając ciężko i ruszyła w jego stronę. Nie miała zamiaru prosić po raz setny, aby nie zwracał się do niej w ten sposób. Prawdopodobnie przyniosłoby to ten sam skutek co zwykle - to znaczy brak skutku. Taka oficjalna gadka, oficjalnie ją rozstrajała.
- Gdybym nie chciała to bym się nie fatygowała. To nie kwestia musieć czy nie musieć - odparła z uśmiechem, oddając mu papiery i chowając zmarznięte dłonie do kieszeni płaszcza. W tej chwili i tak nie miała nic ambitniejszego do roboty, więc doniesienie mu dokumentów nie stanowiło żadnego problemu. Podążyła za wzrokiem Letusa, zatrzymując się na Kirurze (nie wiem jak to odmienić). Kiwnęła mu na przywitanie głową, wracając spojrzeniem do długowłosego. - Oczywiście. Widujemy się mimochodem - zapewniła, jednocześnie posyłając w stronę Murraya uśmiech.
Podała mu dłoń kiedy podniósł się z ławki.
- Mnie również jest miło -odparła.
Przez chwilę panowała zupełna cisza, a potem rozdzwonił się telefon Letusa. Uniosła brew, patrząc jak odbiera i odchodzi nieco na bok. Nie silił się na cichszy ton. W nocnej martwocie, rozbrzmiewał tylko jego donośny głos. Przyglądała mu się przez dłuższą chwilę, aż nie dotarły do niej słowa Kiruy. Odwróciła się w jego stronę, mimowolnie rzucając pojedyncze spojrzenia Letusowi, który rozmawiał głośno i żywo.
Wzruszyła ramionami.
- Są rzeczy, o których nie powinno mówić się szeptem - mruknęła, marszcząc brwi. Nie podobało jej się to co mówił Letus.
Kiedy rozłączył się i włożył telefon do kieszeni, był zupełnie poważny. Na jego słowa Myra niemalże zachłysnęła się powietrzem. Słowo 'ktoś' przenikało ją doszczętnie. Nie chciała wiedzieć o kim mowa - i nie chciała się domyślać kim była ta osoba. A mimo to podejrzenia w jej głowie ciągle się rozwijały.
Z rozmyślań wyrwał ją głos dobiegający spośród drzew. Znała go - nawet bardzo dobrze.
- Clover? - zmarszczyła nos. - To Ty?
Miała zamiar ruszyć w kierunku zagajnika, ale nim postawiła krok, zza krzewów wyłonił się Rousseau, we własnej osobie. Był cherlawy i niewysoki, ale na jego widok twarz Myry od razu pojaśniała. Chłopak budził w niej poczucie obowiązku i troski wobec siebie. Był nieśmiały i cichy, i właśnie tą swoją wrodzoną delikatnością kupował sobie jej sympatię. Uśmiechnęła się do niego szeroko, kiwając zapraszająco głową.
Rzuciła mu pytające spojrzenie kiedy nagle zaczął się wycofywać.
- Przecież wiesz, że nie przeszkadzasz - pokręciła głową, ale wyglądało na to, że nie zatrzyma go tutaj dłużej.
Chciała odwrócić się i coś powiedzieć, ale zamarła w pół słowa, kiedy dobiegł ją huk dochodzący od strony korytarza. Nie musiała zgadywać - Clover był niezdarny i dość flegmatyczny, często miał dziwnego rodzaju zwiechy, a ona wolała chuchać na zimne - niemalże biegiem ruszyła w kierunku miejsca, w którym zniknął, nie zawracając sobie głowy towarzyszami rozmowy.
Wybiegła na korytarz, naprzeciw schodom, u których stóp leżał skulony chłopak. Wytrącona z równowagi, podbiegła od niego i nachyliła się nad nim. Nachyliła się nad jego twarzą, nadstawiając policzka do ust - poczuła na skórze oddech. To był pierwszy sukces. Miała nadzieję, że za bardzo się nie połamał.
- Clover - powiedziała spokojnie, nie chcąc wpaść w bezowocną panikę. Nie chciała go dotykać, żeby nie zrobić mu krzywdy.
today we are cancelling the apocalypse
Link do zewnętrznego obrazka Link do zewnętrznego obrazka
#28 25-09-2016 o 23h08
Edan Ravelin Colville
Zaczynała go drażnić i to bardzo. Chciał konkretów, nie miał całego dnia na użeranie się z małą dziewczynka, która bawi się w kotka i myszkę. Wypuścił powietrze nosem, coraz bardziej zrezygnowany. Niebieskie oczy uważnie obserwowały dziewczynę, jej próby analizy otoczenia.
~ Konkrety! - warknął przez zęby. Jeśli wykradła informacje których on potrzebuje będzie mógł je wykorzystać jako dowód. Tym pokonał by Gildię. Gdy ona zadała pytanie, nieco się rozluźnił. Oparł łokcie na kolanach, ukrył twarz w dłoniach, po czym spojrzał na dziewczynę opuszczając dłonie.
~ Też mam coś, co mogło by zaszkodzić Gildii. Hmmmm, czyli już nie porywacz a książę na białym koniu ? - uśmiechnął się łobuzersko do dziewczyny. ~ Pomogłem ci, bo tego potrzebowałaś i nie próbuj zaprzeczać. Gildia - ta na powierzchni nie działa tak jak powinna, szkodzi miast służyć. Zabija, zamiast leczyć, zamorduje każdego, kto stanie im na drodze. Sam kiedyś stanąłem im naprzeciw i nie wyszło mi to na dobre. - Wstał z krzesła, podszedł do drzwi pomieszczenia i nim wyszedł spojrzał na dziewczynę. Wyglądała jak by miała gorączkę.
~ Zjedz coś, napij się wody, jeśli będziesz chciała więcej jedzenia, albo picia nie krepuj się wołać strażnika. Wrócę tu i lepiej bym nie słyszał, że próbowałaś uciekać. - Posłał jej groźne spojrzenie i wyszedł. Mijał siatkę korytarzy, drzwi oddzielające go od cel, które w większości były puste. Ciemne korytarze oświetlały kule starego typu, dawały przyjemne księżycowe światło. Wyszedł na ulicę miasta, mniej uczęszczaną i kierował swe stopy w stronę budynku który pełnił funkcję tymczasowego biura dzikich. Dawniej był to najwyższy budynek w mieście, jednak z czasem, gdy zaczęło się ono rozrastać i ludzie z góry szukali tu schronienia trzeba było je rozbudować. Wjechanie windą na sam szczyt trwało trochę czasu, nie ma co się dziwić po windach starego typu magnetycznego. Kiedy wszedł na dach poczuł lekkie uderzenie wiatru, to oznaczało, że wentylacja działała prawidłowo. Nabrał powietrza i poszedł w stronę Arii. Zerknął na miasto, które powoli szykowało się do snu, w wielu oknach świeciły się światła. Jaskinia w której ukryte było miasto była niesłychanie wielka, czasem zdarzało się, że chmury tworzyły się same z siebie. Nie wystarczyło to jednak siwowłosemu, chciał wrócić na powierzchnię, mimo iż mieszkał tu prawie 3 lata nadal nie mógł przywyknąć do myśli, że teraz to miejsce jest jego domem.
Stanął obok Arii, ręce włożył do kieszeni i nie odrywając wzroku od otoczenia zagadał.
~ Więc co tym razem ? - zagadał. Kiedy mówiła o tym czego nie lubi od razu domyślił się, że chodzi o krew. Nikt po za nią i Lou nie znał jego sekretu. Lou dowiedziała się tego pamiętnego dnia, a Aria miała wizję na ten temat i nie było sensu ukrywać tego przed jasnowidzem. Do tej pory jakoś trzymały język za zębami za co był im wdzięczny. Przeniósł spojrzenie na dziewczynę.
~ Co to za wizja?
Letus Xavier Varia
Po skończonej rozmowie z ojcem, nie zdążył jeszcze schować urządzenia do kieszeni telefon zaczął wibrować ponownie, oznaczało to jedno. Ktoś do niego dzwonił, albo napisał wiadomość, albo to i to. Oznaczało to tylko jedną osobę, która chciała się z nim skontaktować. Letus zerknął na wiadomość.
"Jestem głodna. Lodówka pusta. Jak wpadniesz to będzie nawet spoko."
Czasem czuł się jak niania dla pięciolatka, a nie opiekun dorosłej panny.
"Zjemy po zebraniu, za pół godziny w auli zebrań. Przyjdę po ciebie, przyniosę ci też coś do jedzenia. Co byś zjadła? " - odpisał szybko, praktycznie nie patrząc na holograf wyświetlany przez telefon.
Posłał spojrzenie przyjacielowi, westchnął ciężko i schował telefon.
- Mnie również dziwi to, że zwołują wszystkich, a nie tylko inkwizytorów i łowców głów. - mruknął bardziej do siebie niż towarzystwa. Nagle usłyszał jakieś kroki, mimo iż były ciche dało się je usłyszeć w panującej ciszy. Odwrócił wzrok w tamtą stronę, nagle usłyszał też cichy głos, a Myra zawołała jakiegoś chłopaka. Obserwował ją przez chwilę flegmatycznym wzrokiem, ale nagle gdy usłyszał trzask o płytę chodnika jego szare oczy nagle zyskały bystry i dziki błysk. Szybko podszedł do drobnego chłopaka i czerwonowłosej. Nachylił się nad nim , klęknął naprzeciw Myry. Nie widział złej aury otaczającej go, jeśli coś by sobie zrobił taka automatycznie była by widoczna dla młodego nekromanty. Śmierć była śmiesznym zjawiskiem, czuć ją było już od najmniejszego skaleczenia i uszkodzenia, często też dawała się we znaki bez tego. Tak samo jak wtedy kiedy Edan miał wyruszyć na pierwszą misję. Nigdy nikomu nie powiedział i nie powie jak potężną aurę śmierci czuł od przyjaciela, a mimo to nie mógł go powstrzymać. Nagle wyrwał się z zamyślenia, potrząsnął głową i przeczesał niesforną grzywkę palcami. Kilka wyraźnie krótszych pasem uwolniło się z długiej kitki. Niewiele myśląc klepnął chłopaka w policzek próbując go ocucić.
- Nic mu nie będzie - mruknął do towarzyszki. - Nie otacza go nawet cień śmierci. - powiedział jakby szeptem. Następnie wstał i pozwolił Myrze zająć się jej znajomym.
Ostatnio zmieniony przez Ikuna (26-09-2016 o 00h36)
#29 26-09-2016 o 00h45
~ Miriam Euralia Maja Leinster ~
Mężczyzna był bardziej zniecierpliwiony niż mogło by się na początku wydawać. Wiedział też o wiele więcej, niż powinien zwykły mieszkaniec. Kobieta wiedziała, że należał do ruchu oporu, bo cóż, sposób w jaki się wypowiadał o Gildii był jasny. Jednak nie sądziła, że wie aż tyle. Gdyby tak na to spojrzeć to ona wykradła dowody na jego słowa. Na pewno dużo by mu to pomogło, jednak czy powinna mu ufać? Nie wie o nim nic. Jego imię równie dobrze może być zmyślone. Nie można powiedzieć, że był dla niej miły. Plus czym tak naprawdę zajmuje się ruch oporu? Skoro Gildia może okłamywać swoich uczniów oraz mieszkańców, to ta dzika również.
Spokojnie siedziała i przyglądała się mężczyźnie. Nie miała zamiaru nic pić, ani jeść. A woda, pfu, nie miała nawet zamiaru na nią patrzeć. Wolała stąd uciec. I akurat jak dar z jasnego nieba, mężczyzna postanowił wyjść, pewnie rozmówić się z tamtą istotką. Uznała to za doskonały moment do ucieczki.
Kiedy kroki siwowłosego ucichły, kobieta podeszła do drzwi. Niestety tu już bajka się kończyła. Nie było tam żadnych przycisków, wajch, nic co by mogło uchylić stalowe drzwi.
Zdesperowana kobieta rozbiegła się z końca celi i rzuciła na drzwi. Cóż, był to bardzo zły pomysł, a brunetka już mogła wyczuć, że chyba coś sobie złamała. Jej wszelkie próby uchylenia żelaznych olbrzymów kończyły się siarczystym przekleństwem dobiegającym z ust kobiety. Zdenerwowana chodziła po swojej celi, główkując jak się stamtąd wydostać. I jak tak sobie chodziła, tym bardziej robiła się gorąca... W sensie fizycznym. Jej ciało powoli traciło kontur i pokrywało się płomieniami. Zamieniała się w ludzką pochodnię. I pierwszy raz w życiu uznała to za coś dobrego. Podeszła do drzwi najbliżej jak mogła, w celu stopienia bramy, która odgradzała ją od wolności. Jednak jak widać, siła wyższa nie chciała, aby kobieta uciekła. Kilka sekund, po jej całkowitym zapłonie, włączyły się zraszacze. Miriam zaczęła przeklinać i krzyczeć. Nienawidziła wody od zawsze, a teraz, gdy całkowicie płonęła, bolało ją to najbardziej. Ktoś pewnie nazwałby to uczucie jakby palili go żywcem, ale cóż w jej wypadku bardziej topili. Nienawidzi tego mocno, że życzy każdemu zbiornikowi aby uschnął.Woda przestała w końcu lecieć, a młoda kobieta była całkowicie przemoczona oraz zrezygnowana.
Ze łzami w oczach osunęła się na ziemie i zwinęła w kącie. Obejmując się ramionami, przypomniała sobie o dyskach. Dyskach, które miały zakodowane w sobie informacje na temat gildii. Całe szczęście one nie przemokły. Czuła się dumna z posiadania ich mimo iż jeszcze nie wiedziała co z nimi zrobi. Na pewno nie odda ich tak łatwo chłopakowi, z którym miała nie dawno do czynienia.
Ostatnio zmieniony przez majkel325 (26-09-2016 o 00h48)
#30 26-09-2016 o 20h30
Aria Viveka Narnell
Nie mam pojęcia ile siedziałam na tym dachu, starając się nie trzymać oczu zbyt długo zamkniętych. Taka moja fanaberia w tej chwili, polegająca na zapomnieniu tego dziadostwa ... chociaż słabo mi to szło. Raz nawet zwróciłam, marny bo marny, zawartość żołądka.
Kiedy Edan już przyszedł, byłam zmęczona, zziębnięta i głodna jak wilk. Jednak to należy do moich obowiązków, musze spiąć poślady i zrobić co mogę by to odgadnąć ... coś myślę że może być ciupek ciężko.
Nawet nie podniosłam na mężczyznę wzroku, po prostu pustymi oczami wpatrywałam się w miasto.
-To była krew Edan, cała masa krwi. Nie widziałam ludzi, budynków nawet drzew czy zwierząt. To była tylko i wyłącznie ta przeklęta krew jakby....jakby ziemia płakała krwią.Ta wizja miała ponad 15minut, rozumiesz to? A jednak cały czas widziałam tylko jedno.-powiedziałam w miare beznamiętnie, chociaż pod koniec już głos mi sie łamał.-Nie wiem nawet czy to było tu czy na górze, nie wiem kogo mam ostrzec czy w ogole mam to robić. A co jeśli to było ostrzeżenie i pokazywało mi przeszłość? Albo... albo to jakaś epidemia i to była krew zwierząt.-dodałam, już nie próbując nawet udawać, że jestem załamana. Pierwszy raz odkąd te wizje się zaczęły gdy byłam mała, jest to tak niedokładne, tak mało widziałam.
Podniosłam na siwowłosego swoje zielone oczy, niemo prosząc o pomoc z tym, chociaż i bez tego by mi pomógł, jednakże ja zawsze prosiłam. Nie ukrywałam też przed nim, że moje oczy sie załzawiły bo po co? Myślę że po 15minutach patrzenia na takie coś każdy by się chociaż troszkę podłamał.
Ostatnio zmieniony przez Oliwkaa (30-09-2016 o 15h39)
#31 12-10-2016 o 22h03
Zeycan & Sadiye
~~"Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną.''~~
Zeycan zamknął leżącą na stoliku Biblię i odwrócił się w kierunku siostry, która opierała się o ramę okna. Mimo trwania nocy żadne z dwójki nie miało ochoty na sen. Nadal przyzwyczajeni do trybu życia na powierzchni, gdzie pod osłoną nocy dokonywali zbrodni o jakich przeciętni ludzie woleliby nie wiedzieć, nadal mimo upływu czasu aktywniej spędzali noc. Może nie tyle co aktywnie, bo coraz częściej ograniczało to się do domowego zacisza. Zeycan studiował Biblię, a Sadiye siedziała w oknie. Mężczyzna sprzed lat ostatnio coraz częściej pojawiał się przed obliczem tej drugiej mówiąc o czym czego nie rozumiała. Miał pojawić się ktoś kto zawróci oboma Gildiami i to nie dawało Sadiye zasypiać. Nie zwierzyła się z tego bratu, ale ten widział, że z siostrą dzieje się coś dziwnego. Tylko Sadiye mogła zobaczyć i usłyszeć mężczyznę, na początku nawet myślała, że to tylko jej wybujała wyobraźnia i wyrzuty sumienia. Z biegiem czasu zrozumiała, że ta zbrodnia nie została zapieczętowana i dusza mężczyzny pozostała w ich świecie. Nie dało się tego w żaden sposób naprawić i tak oto Sadiye zyskała towarzysza, którego wcześniej próbowała na własną rękę się pozbyć.
~Nie podoba mi się to ani trochę.
Oczywistym było, że mówiła o ciszy oraz o tym, że zamiast szaleć i zakradać się do kolejnej ofiary siedzi w swym białym szlafroku na parapecie. Zeskoczyła z niego i podeszła do szafy. Otworzyła ją i wyciągnęła jedną z sukni, uwielbiała ten stary szyk i gdy tylko mogła ubierała sukienki za kolano, wszystkie w ciemnych kolorach. Ta, którą wybrała sięgała do połowy łydek i miała ciemnokrwisty odcień czerwieni. Zrzuciła z siebie szlafrok, zupełnie nie przejmując się bratem, założyła sukienkę, a jego poprosiła o dopięcie zamka. Na nogi założyła obcasy o podobnym kolorze, a całą swoją stylizację uzupełniła pasującymi rękawiczkami. Usiadła na krześle przed bratem, który sięgnął po grzebyk i wstążkę. Nikt nie czesał lepiej niż Zeycan, a przynajmniej tak było w odczuciu Sadiye. Zaplatał jej włosy w dobierany warkocz, przeplatając je wstążką w kolorze świeżej krwi. Gdy skończył ta narzuciła na siebie czarną pelerynę i była już gotowa do wyjścia. Udała się do niewielkiej kuchni aby nalać sobie kieliszek wina przed wyjściem i poczekać aż jej brat również się ubierze.
~~~
Chłód nocnego powietrza, który dotykał twarzy dziewczyny był czymś niesamowitym w jej odczuciu. Dwójka przemierzała ulice Zapomnianego Miasta z stoickim spokojem przyglądając się otoczeniu. Nocne spacery były dla Zeycana czymś co łączyło go z przeszłością, a jednak czymś co bardzo lubił. Wiedział również, że cieszyły jego siostrę, więc bez słowa zgodził się na dzisiejszy wypad. Martwiło go to jej zamyślenie, w które ostatnio częściej zapadała niż zazwyczaj. Wiedział, że jest to sprawka tego mężczyzny, ale sam nie mógł nic na to poradzić. Gdyby wiedział gdzie wychodziła tamtej nocy nie pozwoliłby jej pójść samej. Nie pamięta z tamtej nocy zbyt wiele, jedynie siostrę, która wróciła z zakrwawionymi rękami i załzawionymi oczami do domu. Nie wiedział kim był tamten mężczyzna, chociaż mógł się domyślać. Wiedział, że zrobił coś jego siostrzyczce i chyba nie chciał wiedzieć co. Sadiye zaś nigdy nie żałowała swojego czynu, należało mu się. A przynajmniej tak było w jej odczuciu.
Wiatr rozwiewał kilka kosmyków dziewczyny, które wydostały się z upięcia. Oboje szli przed siebie ku bliżej nie określonemu celu. Zeycan bardziej liczył na to, że po drodze spotka ich coś co pozwoli myśleć Sadiye o mężczyźnie, a jemu da się chociaż chwilę rozerwać.
Pisane w chorobie, więc wybaczcie jeśli jest słabe.
|Ask|Blog|Instagram|
WRÓCIŁAM~~
#32 31-10-2016 o 19h12
Edan Ravelin Colville
Więc chodziło jej tylko o jedno, jedną wizję podczas której widziała tylko i wyłącznie krew. Mogła nie wyciągać go z przesłuchania, tylko poczekać z tym do później. Dla niego nie było to na tyle pilne i ważne. Myślał, że może coś się stało, albo wyczuła jakieś zagrożenie, ale wizja bez większego sensu bardziej zakłóciła mu teraz przesłuchanie. Westchnął posępnie, nie starał się nawet wyobrażać sobie tego co widziała.
~ W przeszłości nie było takiego rozlewu krwi od...chyba od tej wielkiej wojny nuklearnej która wybuchła koło 2500 roku ery hologramu. Później były lata nicości i nastała era magów. - wytężył myśli i podrapał się po brodzie, odrastający zarost dawał mu się we znaki. Jego wzrok wydawał się nieobecny, zupełnie jak by czytał książę, która jest widoczna tylko dla jego oczu. Jego rodzina przykładała ogromną wagę do jego nauki.
~ Może to był tylko sen? Wiesz czasem mamy takie koszmary które wydają się jawą. Nie byłaś do końca rozbudzona i bum przysnęłaś na 15 minut.
Edan starał się znaleźć logiczne wyjaśnienie, nieco ją pocieszyć. Nie chciał ubliżać Arii, ale nie panowała nad wizjami i czasem nie były one precyzyjne. Często też miał wrażenie, że zamiast zajmować się tym czym powinna tu, wolała rozpatrywać swoje wizje. Do tego czas tej wizji...15 minut, był zdecydowanie zbyt długi.
~ Idź coś zjeść, ogarnij się, odpocznij jeśli potrzebujesz, a jeśli masz siły to chyba masz dziś pracę przy wentylacji, ewentualnie możesz mi pomóc przy obliczaniu ilości prowiantu jaki mamy sprowadzić. Ja muszę skończyć przesłuchanie tej dziewczyny...ona coś wie, szkoda tylko, że nie chce o tym mówić. - ostatnie słowo wypowiedział tak jak by było cierniami w jego ustach, po czym zaczął powoli zbierać się z dachu i myśleć jak może dowiedzieć się co ukrywa owa dziewczyna. Może ona zwiastowała to morze krwi które widziała Aria, nie wiedząc co począć pożegnał się machnięciem ręki i odszedł nieśpieszno kierując się w stronę ich aresztu. Kiedy tam dotarł wszedł do celi zobaczył, że cała zalana jest wodą, a ich "gość" siedzi cały przemoczony w kącie sali .
~ Co u licha? - warknął rozglądając się za źródłem zapłonu.
#33 26-11-2016 o 04h56
~ Miriam Euralia Maja Leinster ~
Po kilku minutach do celi wrócił siwowłosy. Jego reakcja była bezbłędna. Tylko akurat w tym momencie nie było dziewczynie do śmiechu. Chciała jak najszybciej stąd uciec, jednak ten chłopak ciągle coś od niej chciał i nie zapowiadało się na to by miał ją wypuścić wolno. A przecież ona nie jest aż tak głupia, nie poda mu dysków. Za bardzo się natrudziła by je zdobyć i nie odda ich pierwszemu lepszemu głupkowi, który myśli, że ze względu na swoją postawę twardziela, ona zrobi o co prosi.
~ Nie ma co, macie tu zabezpieczenia niczym w gildii.- warknęła i swój wzrok pokierowała na zraszacze, których wcześniej nie zauważyła. W między czasie schowała dyski do kieszeni i ponownie spojrzała na chłopaka. Ciekawe co takiego chciała tamta dziewczyna. Nie wyglądała na najbardziej niebezpieczną kobietę na ziemi albo taką która chociaż trochę wzbudzała by lęk Miriam. Dlatego śmiało może twierdzić, że nie należy, do żadnej ważnej osoby w dzikiej gildii, co tylko zastanawia kobietę co było tak ważne aby przerwać im w przesłuchiwaniu. Nie żeby lubiła te pogawędki z mężczyzną, ale było to raczej komiczne, że przyszła sobie dama i poprosiła go od razu na stronę. Jednak to nie są sprawy Miriam i chyba czas wrócić na ziemie, a nie się w nie zagłębiać.
~ Czego ode mnie chcesz? Porwałeś mnie, trzymasz tu wbrew mojej woli i nie dochodzi do ciebie, że nic ci nie powiem! To dlaczego strażnicy mnie gonili to moja sprawa...
Widzicie godzinę wstawienia, nie wymagajcie od tego posta cudu....
#34 09-12-2016 o 20h24
Edan Ravelin Colville
Prychnął gdy mówiła mu o zabezpieczeniach gildii. Doskonale pamięta na czym polegają owe "zabezpieczenia". Gdy chciał uciec raził go prąd, aż w końcu udało się mu uciec. Gdyby tylko wiedziała, może była by mniej pyskata.
~ Nie porównuj nas do tych szumowin. - oparł się o ścianę, wkurzyła go, myśli, że kim niby ona jest? W dodatku myślała, że nie widział jak chowa coś po kieszeniach.
~ Za to tobie wydaje się, że kim ty &%@_! jesteś? Wilce poważny mag, który dał by sobie sam radę z psami inkwizycji? Śmieszna jesteś, sam omal nie przypłaciłem ucieczki życiem, a byłem jednym z najlepszych magów. Sama nie dałabyś sobie rady, nie rozśmieszaj mnie dziewucho, widać, że ledwo co ukończyłaś akademię o ile ją skończyłaś. - Wyjął różdżkę zza paska i skierował ją w stronę dziewczyny. Podszedł szybko i rzucił zaklęcie obezwładniające. Przeszukał jej kieszenie i znalazł coś ciekawego. Dyski cyfrowe.
~ No no, więc jednak masz coś za uszami. Co to jest? - zapytał cofając się w drugi kąt sali. Nie chciała po dobroci, więc pobawi się z nią trochę ostrzej. Nie będzie mu się dziewucha rządzić.
~ Gadaj bo nie chce mi się spędzać tu całego dnia. Jeśli nam pomożesz zagwarantujemy ci ochronę przed Gildią, tak jak wszystkim tutaj. - rzucił przyglądając się dyskom, ciekawiło go co na nich jest, walnął w drzwi, przyszedł jakiś chłopak i wziął od niego cyfrowe zapiski.
~ Sprawdź mi to. Tylko szybko. - zaraz później drzwi się zamknęły, a on mógł kontynuować przesłuchanie.
~ Więc? Serio dobrze ci radzę współpracuj. Nie zrobimy ci nic gorszego niż zraszacze i to zaklęcie, no chyba, że będziesz chciała kogoś z nas uszkodzić. - nagle drzwi znów otworzyły się i wszedł ten sam chłopak.
~ Na dyskietkach nic nie ma. Kompletnie puste, do tego były zabezpieczone jakimś dziwnym rodzajem magii, staramy się to ustalić, ale podejrzewam, że to coś w rodzaju puszki pandory. Sprowadza choroby na tego kto je otwiera, bez zaklęć ochronnych. - chłopak spojrzał na przesłuchiwaną dziewczynę, jak by doszukiwał się u niej oznak choroby. Następnie wyszedł drapiąc się po głowie.
~ Więc? To twoja sprawka prawda? - zagadną do niej wskazując kciukiem na drzwi.
Ostatnio zmieniony przez Ikuna (09-12-2016 o 20h24)
#35 09-12-2016 o 22h55
~ Miriam Euralia Maja Leinster ~
I znowu się zaczęło. Czy mężczyzna nie może zrozumieć, że kobieta mu tego nie powie i nie wyjaśni? Nie, znaczy nie! Koniec kropka. Zamiast bezsensownie spierać się czy powie czy nie, powinien ją po prostu puścić wolno. Każdy by na tym zyskał. Po pierwsze on będzie miał ją z głowy, a ona sobie spokojnie wróci do swojego życia. No znaczy, postara się zbudować nowe, bo do Gildii nie wróci. Nie ma szans.
Szczerze to dziewczyna go skądś kojarzyła, ale nie wie skąd. Twarz niby znajoma, ale oddalona. Plus chyba wolałaby takiej twarzy nie pamiętać. Chociaż... nie, to nie możliwe. Mając takie wtyki jakie miała ona, pamiętałaby jeżeli ktoś taki jak on byłby opiekunem bądź uczniem, zwłaszcza tak silnym jak on...
I nawet nie zauważyła kiedy mężczyzna wyjął różdżkę i już po chwili nie mogła się ruszyć. Po prostu świetnie. Od razu do niej podszedł w celu zabrania dysków. Kobieta starała się zmusić każdy mięsień do ruchu, jakoś przeciwstawić się zaklęciu, ale na próżno. Mężczyzna był naprawdę utalentowany, co działa na jej niekorzyść. Plan ucieczki coraz bardziej się oddala, a ona niepokoi. Miriam wie, że bez współpracy nic nie wskóra. Jednak równie mocno jak on jest uparty tak i ona. Nie odpuści łatwo.
He he, delikatnie mówiąc dziewczynę zmroziło, gdy siwowłosy oddał dyski do rozszyfrowania. To ona pierwsza miała do nich zajrzeć, nie jacyś jaskiniowcy, których nikt nie chce. Okej, może jest zbyt surowa, ale no ej. Jak coś znajdą to nie ma szans by jej je oddali. Zatrzymają dla siebie i koniec kropka. Nic jej wtedy nie pomoże.
I serio dziewczyna nie umiała ukryć zdziwienia, gdy dowiedziała się, że dyski są puste. Przecież one są ważne, nie mogą być puste. Inaczej nikt by jej nie godził i tak dalej. Otworzyła je, to wie na pewno. Chociaż... przecież... Czy ona ma je w sobie?
~ One nie mogą być puste...- szepnęła pod nosem. I szczerze, nie wiem jakim cudem, ale udało jej się wydostać z zaklęcia. Od razu rzuciła się na chłopaka i przygniotła go do ziemi, sadowiąc się na jego biodrach.~ Pracujesz z nimi, a to wszystko jest tylko po to aby mnie wystraszyć. Te dyski nie mogą być puste. Są na nich zbyt ważne informację!... One nie mogą być puste...- pod koniec już puściła jego nadgarstki i osunęła się na bok. To wszystko było na nic?
Ostatnio zmieniony przez majkel325 (09-12-2016 o 23h21)
#36 09-12-2016 o 23h35
Edan Ravelin Colville
Wyglądała na tak samo zaskoczoną jak on informacją, że dyski są puste, gdy Edan usłyszał o zaklęciu Pandory od razu zorientował się, że nie mogą puścić jej wolno. Spojrzał na nią w tej samej chwili, gdy ta rzuciła się na niego i przygniotła do ziemi.Wykorzystała fakt, że zerwał zaklęcie.Nie żeby miał coś przeciw ładna dziewczyna siedzi na nim okrakiem i trzyma za nadgarstki...no no! Gdyby ta sytuacja wyglądała nieco inaczej, śmiałby twierdzić, że nawet mu się spodobało i rozegrał by to trochę inaczej. Teraz jednak ukrył uśmiech orientując się, że ma różdżkę nadal w dłoni. Spojrzał w jej oczy.
~ Hej, nie jestem taki łatwy, zaproś chociaż na kolację ! - mruknął nie mogąc się powstrzymać. Nie szarpał się, nie widział sensu. W każdej chwili mógłby ją przewrócić i przygnieść, ale i tak była już na skraju. Słuchał uważnie o co pytała, chyba zrozumiał tą pokręconą przemowę. Gdy usiadła obok, energicznie usiadł obok niej.
~ Pracujemy przeciw Gildii, podejrzewam, że te dyski mogły mieć coś wspólnego z tym dlaczego z nimi walczymy. Jeśli Rob miał rację, zaklęcie mogło umieścić wszystkie dane w kimś kto je otwierał. Zrobiłaś to...? W sumie jak się nazywasz? Mniejsza z tym, kimkolwiek jesteś tu nic ci nie grozi. Jeśli potrzeba ci pomocy, zrobimy to, tylko współpracuj. Opowiedz mi jak dostałaś te dyski w swoje ręce. Co powinny zawierać, to dlatego inkwizytorzy cię gonili? - postanowił wykorzystać fakt, że jest w szoku i wydobyć z niej nieco informacji. Jeśli zgodzi się współpracować może nawet uda się załatwić jej jakiś pokój i nadzór. Sam mógłby nawet sprawować go nad nią, gdyż wydaje się, że wie dużo więcej niż powinna. Edan położył jej dłoń na ramieniu i spojrzał w jej oczy.
~ Jesteś tu bezpieczna. Nikt cię nie skrzywdzi. - powtórzył chcąc dodać jej nieco otuchy i sprawić by w końcu zaczęła mówić. Być może tracą właśnie cenne minuty na zdobycie informacji.
Strony : 1 2