Link do zewnętrznego obrazka
Reszta drogi nie była taka zła, jakby sie wydawało. Może i troche bolały nogi od ciągłego marszu, a szyja sie obtarła od obroży, ale było w miare dobrze. Dopiero gdy dotarliśmy, sie porządnie przestraszyłam. Te ilości wampirów, a na domiar złego wrzucili nas do lochów.
Czuć było stęchlizną i pleśnią, a do tego wszystko było zimne i wilgotne. Bleh, aż moja piwnica wygląda lepiej, a myślałam że to niemożliwe! Przykucnęłam sobie gdzieś przy ścianie, nie chcąc siadać nigdzie by sie nie ubrudzić czy coś. Jednak długo to nie potrwało, przyszło kilka wampirów i brali nas, jak sie dowiedzieliśmy, na przesłuchanie. Nie stresowałam sie, dopóki nie nadeszła moja kolej. W tedy sie troche przestraszyłam ale poszłam z nimi do innej pseudo celi, na owe przesłuchanie. Odpowiadałam na ich pytania, ale jedyne co potrafiłam powiedzieć to to, że ten kto skaleczył mnie w noge, miał złotą bransoletę na nadgarstku, to raczej mało. Mimo wszystko gdy już łaskawie skończyli wróciłam do reszty, żeby poczekać aż skończą z nimi.
Dobrze widziałam przywódce całej tej sfory, gdzieś z boku. Był przystojny, ale w jakimś takim bardziej przerażającym stylu, samiec alfa jak to mawia moja sąsiadka. Przenikliwe oczy, wiedzące wszystko i szlachetne rysy twarzy.
Jedyne co robiłam w owej chwili, to modliłam sie by trafić do białowłosego albo chociaż do kogokolwiek, byle nie do tego wampira. W żadnym razie nie wydawał sie chociaż troche miły, byłam pewna że miał chore pomysły i zachcianki.
Forum - Missfashion.pl, gra o modzie dla dziewczyn!
Strony : 1 2
#26 28-11-2015 o 20h55
#27 30-12-2015 o 20h09
// zracji że Steno odszedła jej postać zginęła w czasie ataku. Więc pozmieniało sie trochę przy przyznawaniu daniny wszystko jest w poście
Link do zewnętrznego obrazka
Przesłuchanie nastolatków nic nie dało. Tylko strzępy informacji. Nie mogłem przeciągać dalej tego przesłuchania zwłaszcza, że została tylko połowa daniny. Musiałem jakoś to opracować komu co dać. Docenić tych wiernych wampirów inny sposób niż żywym człowiekiem. Więc wysłałem awize do przywódcy ludzi. Z rozkazem pobrania krwi od każdego obywatela pół litra. Świerza krew mam nadzieję, że będzie jakąś rekomendacją. A na przyszły rok zrezygnuje ze swojej daniny i dam więcej tym którzy stracili swoich ludzi.
Tak więc kazałem przyprowadzić nastolatków do salonu. Po czym kazałem poinformować mojego syna. Ponieważ wiedziałem, że Kat została z w salonie.
Odczekałem chwilę, gdy wszyscy będą w salonie. Czyli jak słudzy mnie o tym poinformują gdy to nastąpiłem poprawiłem strój po czym udałem się do salonu.
- Nie przedłużając już powiem jak rozdzieliłem daninę. Gdy usłyszycie swoje obecne imiona macie wystąpić o krok - powiedziałem ostatnie zdanie skierowałem do ludzi. Cóż najchętniej bym skazywał ręką. Jednak niech zaznają trochę łaski i ten raz nie potraktuje ich przedmiotowo.
- Katerino tobie zostali przyznani Ailin, Anna i Kim (postać niezależna) - poczekałem aż wymieniony wyjdą po za szereg- Sontat tak jak cię informowałem tobie została przyznana Melanie, natomiast ostatnia osoba czyli Senji trafi do mnie. To na tyle informacji. Możecie zaprowadzić swoich ludzi do nowych domów. Ty chłopcze chodź ze mną.- powiedziałem do chłopaka, który był mi przyznane. Gdy byliśmy na korytarzu.
- Cóż mój nadworny dostawca krwi skarżył się, że potrzebuje pomoc. I ty nią będziesz. Twoim zadaniem będzie odbieranie od niego worków krwi i chowanie jej odpowiednie miejsce oraz nadzorowanie zapasów itp. Wszyscy wtajemniczą cię kucharze i dostawca - ostatnie zdanie powiedziałem otwierając drzwi. Cóż będzie miał pokój,który będzie otwierany z jednej strony i towarzyszyć będzie mu strażnik.
Link do zewnętrznego obrazka
Okej nie spodziewałam się tutaj luksusów. Jednak też nie myślałam, że zamkną nas w lochu i jeszcze będą przesłuchiwania się bawić. Po prostu to było śmieszne. Podobno to oni są wampirami tacy och ach. Powinni zauważyć więcej tymi swoimi super radarami, a nie nas wypytywać. Zwłaszcza... co my mogliśmy zobaczyć. W końcu z wolnych ludzi staliśmy się zabawkami dla tych pijaków. Jasne sama się na to zgodziłam jednak nie to aby siedzieć zimnym śmierdzącym lochu ubrana jak panna lekkich obyczajów. Och jak ja tęsknie za moimi sukienkami... Co bym dała aby móc teraz jedną z nich włożyć za miast tego. Dobrze, że chociaż te przesłuchania dobiegły końca. Gdyż była ostatnia. Nie przywykłam do tego być na końcu., Jednak tutaj nic nie znaczy to iż jestem z rodu Howard. Tutaj znaczę tyle co te szczury w tych lochach.
Jeśli gdzieś nie odpisuje długo proszę o wybaczenie i przypomnienie na PW PS zadaj mi pytanie ASK.fm
Link do zewnętrznego obrazka
#28 26-01-2016 o 23h32
/ Do informacji dla Melanie - trwało to tak... z trzy, może cztery godziny. /
Sonant V. Lilium
Zamiast jego, na zbiórce znajdowała się jedna z służek, którą wcześniej wyznaczył poprzez liścik.
Podeszła do ofiarowanej daniny, aby ją za panicza odebrać. Najpierw jednak potulnie odczekała aż Przywódca opuścił pomieszczenie.
- Choć ze mną. – Poleciła, i upewniając się, że dziewczyna za nią pójdzie, ruszyła do pokoju panicza.
Ach to wyposażenie – trumna, klatka… nie jest źle.
- Rozbierz się. Całkowicie. - Nawet gdyby dziewczyna poprosiła, służka nie zamierzała się od niej odwrócić, cofnąć.
Stała przed nią i z wyciągniętymi dłońmi czekała na jej ubrania, które kolejno wyrzuciła prosto do kosza pod drzwiami. Tyko szpilki oszczędziła i zostawiła pod trumną – reszta znikła… tam gdzie ich miejsce. Potem z miską wody - pachnącej mocno lawendą - i za pomocą gąbki, umyła jej ciało z pyłu po podróży i nieszczęsnych lochach.
Na stoliku, obok łóżka w klatce, stała miska z dziwną cieczą, obok bandaże. Służka namoczyła materiały, wycisnęła aby nie ciekło, i wróciła do dziewczyny.
- Podaj ręce. – I zaczęła je jej bandażować.
Cały ten czas była chłodna. Nie interesowała ją dziewczyna – chciała to szybko zrobić i tyle. Po skończonej pracy stanęła po prostu niedaleko drzwi.
- Możesz usiąść na łóżku i odpocząć. Uważaj żeby bandaże nie ubrudziły pościeli i wstań kiedy panicz przyjdzie. – Powiedziała obojętnie, i dalej już miałą dziewczynę gdzieś.
***
Po niecałej godzinie, do pokoju wreszcie przyszedł Sonant. Stanął naprzeciwko swojej nowej, nadal nagiej niewolnicy, i w milczeniu lustrował ją uważnie wzrokiem. Trwało to chwilę, a potem odwrócił się i ruszył z powrotem do wyjścia, od służki odbierając szpilki dziewczyny.
Kwadrans później przyszły jeszcze trzy inne służące. Jedna niosła wielką, przepiękną suknię princeski. Druga jej pomagała, a trzecia przyniosła brzoskwiniowe, zamszowe szpilki.
Najpierw pomogły ubrać się jej w jedwabną bieliznę – co by nie niszczyła bandaży. Potem posadziły ją przed toaletkę, która również znajdowała się w klatce. Jedna zaczęła robić jej lokowo-falowane, bujne bardzo włosy. Druga zajęła się pielęgnacją jej twarzy, a trzecia zdjęła bandaże z dłoni, które odebrała ich właścicielka, i zajęła się pielęgnacją paznokci u dłoni i u stóp.
Były to przyjaciółki. Często wymieniały między sobą uwagi w obcym języku, rozmawiały i śmiały się nie przerywając najwyraźniej przyjemnej dla nich pracy. Niewolnicę jednak, traktowały jakby jej tam nie było – zwykła lalka którą się po prostu bawiły.
Jak skończyły to pomogły jej założyć tę cudną suknię, włożyć szpileczki i przydziały ją jeszcze w niewielką ilość pięknej, srebrnej biżuterii.
- Dobra, dobra, dość tych plotek. – Rozgoniła je wreszcie służąca, która była z dziewczyną od początku. – A teraz chodź, panicz jest w salonie. – Powiedziała, kiedy trajkotki wreszcie wyszły, i zaprowadziła ją do salonu.
Salon najbogatszy w meble nie był – kwestia sprawy polegała na jakości tych mebli. Składały się na nie kominek, dwie sofy różnej wielkości z fotelem do kompletu, stolik do kawy, gablotka, etażerki, i dużo przestrzeni, powiększanej jeszcze przez duże okna. To był główny salon, jasny. Drugi był przytulniejszy, decydowanie mniejszy, ale też i ciemniejszy…
Na jednej z sof, przed rozpalonym kominkiem, leżał Sonant,i czytał książkę. Do nowo przybyłych był tyłem, więc nie zobaczył ich, ani najwyraźniej nie usłyszał.
- Ja tu Cię zostawiam. – Powiedziała służka do dziewczyny, po czym wyszła z pomieszczenia.
Ostatnio zmieniony przez Minwet (26-01-2016 o 23h33)
#29 15-03-2016 o 00h21
Katherina
Przed szereg wystąpiła jakaś blondynka, brunet i szatynka. Ochłapy? Cóż, nie powinnam raczej w takich okolicznościach narzekać.... Zresztą ludzie to i tak tylko śmieci. Zabawka łatwa do wymiany.
Po wyjściu Przywódcy w salonie nagle zrobiło się głośno, zbyt głośno. Ci durni arystokraci doprowadzali mnie czasem na skraj nerwów.
- Cisza! - Krzyknęłam ponad nich, wychodząc na środek, w miejsce przyjaciela. - Słyszeliście Przywódcę. Dobrze wiecie, że co powiedział to nieodwracalnie. Przypominam też, że znajdujecie się w jego domu i salonie. Uważałabym na język. - Kontynuowałam wyrafinowanym tonem kiedy wszyscy zamilkli.
Tak się depcze robaki.
Otworzyłam - ja! - im drzwi, dając tym samym wyraźny sygnał, że mają spadać.
- Moja danino, idziemy. - Powiedziałam do ludzi, kiedy ta chołota wyszła.
Czekając aż się ruszą przyglądnęłam się ostatnim osobom w tym pomieszczeniu. A dokładniej nie człowiekowi, a starej służce panicza - syna Przywódcy. Ciekawe gdzie w tej chwili wściubia nosa... Znaczy, nie mam nic przeciwko niemu, fajny chłopak, ale... mam czasami wrażenie że gdzieś mnie widział, że coś o mnie wie co staram się ukryć, że w ogóle wszystko wie. Nie życzę mu źle, ale jednak szczęśliwsza i zdrowsza będę, jeśli już nigdy nie przemówi.\
Zamykając za swoją daniną drzwi, popędziłam ich dalej. Teraz jakiś czas pobędę z nią w posiadłości Przywódcy. Czemu miałabym tak szybko opuszczać mojego starego przyjaciela? Poza tym ten napad... Jakoś ciężko mi uwierzyć, że Tomhawk mógł to zaplanować - zbyt... no nie wiem - denne? to było? Chciałabym się przekonać, a tutaj będę miała najświeższe informacje.
- Tutaj. - Zagoniłam ich do jednego z największych pokoi gościnnych z klatką w środku. - Jedna pożywka będzie ciągle ze mną chodzić, podczas gdy resztę zamknę tutaj. Na pierwszy raz, jednak pożywię się z kogoś innego, żebyś~... - Namyślała się rozglądając po ich twarzyczkach. - Ty, kochanienka, miała siłę za mną chodzić. - Wskazała na blondynkę, po czym podeszła do pozostałych dwóch osób. - Na kogo mam ochotę? - Zapytała samą siebie, patrząc jednak jakoś tak bardziej na chłopaka.
/ Do informacji dla Melanie - trwało to tak... z trzy, może cztery godziny. /
Sonant V. Lilium
Zamiast jego, na zbiórce znajdowała się jedna z służek, którą wcześniej wyznaczył poprzez liścik.
Podeszła do ofiarowanej daniny, aby ją za panicza odebrać. Najpierw jednak potulnie odczekała aż Przywódca opuścił pomieszczenie.
- Choć ze mną. – Poleciła, i upewniając się, że dziewczyna za nią pójdzie, ruszyła do pokoju panicza.
Ach to wyposażenie – trumna, klatka… nie jest źle.
- Rozbierz się. Całkowicie. - Nawet gdyby dziewczyna poprosiła, służka nie zamierzała się od niej odwrócić, cofnąć.
Stała przed nią i z wyciągniętymi dłońmi czekała na jej ubrania, które kolejno wyrzuciła prosto do kosza pod drzwiami. Tyko szpilki oszczędziła i zostawiła pod trumną – reszta znikła… tam gdzie ich miejsce. Potem z miską wody - pachnącej mocno lawendą - i za pomocą gąbki, umyła jej ciało z pyłu po podróży i nieszczęsnych lochach.
Na stoliku, obok łóżka w klatce, stała miska z dziwną cieczą, obok bandaże. Służka namoczyła materiały, wycisnęła aby nie ciekło, i wróciła do dziewczyny.
- Podaj ręce. – I zaczęła je jej bandażować.
Cały ten czas była chłodna. Nie interesowała ją dziewczyna – chciała to szybko zrobić i tyle. Po skończonej pracy stanęła po prostu niedaleko drzwi.
- Możesz usiąść na łóżku i odpocząć. Uważaj żeby bandaże nie ubrudziły pościeli i wstań kiedy panicz przyjdzie. – Powiedziała obojętnie, i dalej już miałą dziewczynę gdzieś.
***
Po niecałej godzinie, do pokoju wreszcie przyszedł Sonant. Stanął naprzeciwko swojej nowej, nadal nagiej niewolnicy, i w milczeniu lustrował ją uważnie wzrokiem. Trwało to chwilę, a potem odwrócił się i ruszył z powrotem do wyjścia, od służki odbierając szpilki dziewczyny.
Kwadrans później przyszły jeszcze trzy inne służące. Jedna niosła wielką, przepiękną suknię princeski. Druga jej pomagała, a trzecia przyniosła brzoskwiniowe, zamszowe szpilki.
Najpierw pomogły ubrać się jej w jedwabną bieliznę – co by nie niszczyła bandaży. Potem posadziły ją przed toaletkę, która również znajdowała się w klatce. Jedna zaczęła robić jej lokowo-falowane, bujne bardzo włosy. Druga zajęła się pielęgnacją jej twarzy, a trzecia zdjęła bandaże z dłoni, które odebrała ich właścicielka, i zajęła się pielęgnacją paznokci u dłoni i u stóp.
Były to przyjaciółki. Często wymieniały między sobą uwagi w obcym języku, rozmawiały i śmiały się nie przerywając najwyraźniej przyjemnej dla nich pracy. Niewolnicę jednak, traktowały jakby jej tam nie było – zwykła lalka którą się po prostu bawiły.
Jak skończyły to pomogły jej założyć tę cudną suknię, włożyć szpileczki i przydziały ją jeszcze w niewielką ilość pięknej, srebrnej biżuterii.
- Dobra, dobra, dość tych plotek. – Rozgoniła je wreszcie służąca, która była z dziewczyną od początku. – A teraz chodź, panicz jest w salonie. – Powiedziała, kiedy trajkotki wreszcie wyszły, i zaprowadziła ją do salonu.
Salon najbogatszy w meble nie był – kwestia sprawy polegała na jakości tych mebli. Składały się na nie kominek, dwie sofy różnej wielkości z fotelem do kompletu, stolik do kawy, gablotka, etażerki, i dużo przestrzeni, powiększanej jeszcze przez duże okna. To był główny salon, jasny. Drugi był przytulniejszy, decydowanie mniejszy, ale też i ciemniejszy…
Na jednej z sof, przed rozpalonym kominkiem, leżał Sonant,i czytał książkę. Do nowo przybyłych był tyłem, więc nie zobaczył ich, ani najwyraźniej nie usłyszał.
- Ja tu Cię zostawiam. – Powiedziała służka do dziewczyny, po czym wyszła z pomieszczenia.
Ostatnio zmieniony przez Minwet (15-03-2016 o 00h22)
#30 16-03-2016 o 10h16
Link do zewnętrznego obrazka
Niezbyt mi się to podobało, bo nie do końca rozumiałam co się dzieje. Słuchałam uważnie, robiłam co kazali a i tak się pogubiłam. No iście do salonu i stanie w nim, to coś prostego. Raczej reszty tego "cyrku" nie ogarniałam. Niby okey, polecenia były proste i w ogóle, ale takie jakieś inne. Mimo to, przyglądałam się wampirzycy u której miałam być i stwierdziłam, że z wyglądu nie mam zastrzeżeń. Była piękna. Nie wiem ile jeszcze musieliśmy tam stać, zanim ta hołota się rozeszła i wraz z "panią" poszliśmy do nowego pseudo domu. Bolały mnie stopy, było mi zimno a do tego po tym wszystkim byłam trochę brudna i zmęczona.
Cały spacer pod jej rozkazami był w miare przyjemny, od spacer tyle że czasem nas poganiała, kazała skręcić albo lekko popychała. Komnata też była ładna, trochę inna niż sobie wyobrażałam ale wciąż ładna. Potem było trochę gorzej. Nie spodziewałam się że mnie wybierze jako swój "podnóżek" a właściwie towarzyszący jej pokarm. Musiałam porządnie zacisnąć zęby żeby nie pisnąć z niezadowolenia i lekkiego strachu. Mimo to przytaknęłam.-Zrozumiałam.-mruknęłam tylko. Odetchnęłam głęboko i spojrzałam na nią, tymi swoimi ciemnymi oczami.-Czy mogłabym o coś zapytać?-zagadnęłam do nią i pytająco i prosząco. Nie chciałam chodzić w tej sukience ani tym bardziej chodzić w kurzu z podróży i lochów. To dość nieprzyjemne, ale chcąc nie chcąc na razie tak było. Jeśli się zgodzi to się tego pozbędę, pozostała dwójka też, tylko niech ta przeklęta baba się zgodzi.
Strony : 1 2