Link do zewnętrznego obrazka
Rudowłosa zaśmiała się cicho, gdy przedostatni gość potknął się i upadł na podłogę. Wyglądało to dla niej dosyć zabawnie, choć poczuła dla niej delikatne współczucie. Nawet chciała pokusić się o pomoc dla niezdarnej dziewczyny, ale oczywiście ktoś ją ubiegł. Wzruszyła delikatnie ramionami - przynajmniej nie musiała się wysilać. Gdy przybył ostatni gość, statek nareszcie wypłynął, a Diana z ulgą zauważyła, że oprócz niej jest na pokładzie są jeszcze trzy kobiety. To niewiele, ale zawsze coś. Ruda przeciągnęła się z zadowoloną miną, aby nieco rozluźnić zesztywniałe po podróży limuzyną mięśnie, po czym udała się na oględziny statku. Miała zamiar bardzo skrupulatnie sprawdzić majętność tajemniczego gospodarza, aby wiedzieć jakiego standardu mniej więcej spodziewać się w posiadłości. Im więcej spacerowała po jachcie, tym była pod większym wrażeniem. Już sam rozmiar statku mógł wiele powiedzieć o bogactwie tego człowieka, a wystrój pomieszczeń świadczył o jego zamiłowaniu do przepychu, jednak bez żadnej tandety. Trzeba przyznać, że kimkolwiek on/ona był/a, miał niezwykle dobre wyczucie gustu. - Z tą myślą dziewczyna wkroczyła do jednego z pomieszczeń przypominający sporych rozmiarów salon. Pierwszym co przykuło jej uwagę, był duży, plazmowy telewizor, na którego ekranie przewijały się obrazy. Diana jednak zignorowała tę rzecz, ponieważ jej uwagę odwrócił niezwykle bogaty wystrój. Dziewczyna z roziskrzonymi oczami zaczęła przypatrywać się pozłacanej wazie z pięknymi, przeplatającymi się wzorami, kiedy kątem oka dostrzegła ruch. Zerknęła w jego kierunku, aby dostrzec dziewczynę, która wzbudziła jej zainteresowanie już na początku. Ruda wcześniej zupełnie nie zauważyła jej obecności. Nagle do pomieszczenia zaczęło napływać coraz więcej ludzi, a wraz z tym, brązowowłosa od razu się ulotniła. Rudej przemknęło przez myśl, że ona również mogłaby się przewietrzyć, więc wyszła za nią. Gdy wyszła na pokład ze zdziwieniem odnotowała, że kobieta zniknęła, zupełni jakby rozpłynęła się w powietrzu. Diana westchnęła z frustracją. Szybka jest - mruknęła do siebie, po czym oparła się o barierkę chroniącą przed wpadnięciem do lodowatej wody i zaczęła się przypatrywać falom. Nie była typem osoby, który lubiłby zachwycać się tego typu widokami, jednak nagle poczuła się na tyle wyczerpana podróżą, że po prostu zaczęła bezmyślnie patrzeć na wodę. Kiedy na horyzoncie dostrzegła kontury, które mogły oznaczać tylko ogromną willę, uśmiechnęła się do siebie kątem ust. Nareszcie, już niedaleko. Nie mogła się doczekać, aż zakosztuje tych wszystkich luksusów, których standard może być nawet większy niż w jej domu.
Forum - Missfashion.pl, gra o modzie dla dziewczyn!
Strony : 1 2
#26 07-11-2015 o 10h27
#27 17-11-2015 o 21h31
Mam nadzieję, że nie zasłużyłam sobie jeszcze na ukamienowanie ;-;
Link do zewnętrznego obrazka
Ciemnowłosy nie doczekał odpowiedzi na zadane przez siebie pytanie, gdyż nie minęła chwila, a cała jego uwaga została zaabsorbowana przez iście bajeczny widok rozciągający się z pokładu jachtu. Ludzie przy czymś takim momentalnie tracili ważność. Rafael nie wydając z siebie ani jednego słowa wyminął towarzystwo i z zafascynowaniem wymalowanym na twarzy niemal podfrunął do barierki. Jego oczy skrzyły w ten magiczny sposób, który mógł albo chwycić za serce, albo zupełnie odstraszyć, pozostawiając w myśli patrzącego pulsujące czerwienią słowo "Dziwak!".
Grzywiaste fale ustępowały przed czołem jachtu, kłaniając się z uniżeniem wzdłuż burt. Śmiały wiatr smagał taflę morza, zniekształcając ją w piękny, abstrakcyjny obraz. Wodne ptactwo korzystało z łaskawości podmuchów i szybowało nad powierzchnią wody, co jakiś czas przeszywając ją silnym skrzydłem. Mimo nieustającego ruchu panował spokój i harmonia. Natura nic sobie nie robiła z obecności luksusowego jachtu.
Rafael wychylił się za barierkę, uchwycając ten niesamowity widok w pamięci. Sycił oczy obrazem odzwierciedlającym potęgę stwórcy, by idealnie oddać go na białych kartkach. Powróciwszy do pozycji względnie normalnej i zapewniającej bezpieczeństwo, otworzył wysłużony szkicownik, a ołówek zawisł nad papierem. Wiatr przez chwilę zastanowienia ciemnowłosego bawił w kartkach, przerzucając nieskończone rysunki.
I wtedy ją zobaczył.
Wyspa odcinała się żywą zielenią od błękitu wody i nieba. Czysta, piaszczysta plaża schodziła białym śladem na spotkanie z oddanym kochankiem morzem. Między bujnymi krzewami i drzewami niczym przyczajony napastnik wyzierał nowoczesny budynek. Oszklona ściana, a w każdym razie oszklona z odległości, w której aktualnie znajdował się statek, odbijała zniekształcony świat zewnętrzny.
Mężczyzna poczuł, jak w głębi jego serca wzbiera chęć jak najszybszego znalezienia się tam i posmakowania wszystkich dogodności, odkrycia niesamowitych sekretów oraz spokojnych miejsc. Beznamiętnie spojrzał w stronę, z której przepłynęli.
Żegnaj byłe życie.
Ostatnio zmieniony przez Misa-chan1906 (18-11-2015 o 17h20)
#28 19-11-2015 o 18h09
Wybaczcie małe wtrącenie, wyraźne polecenie mordercy...
Ale życie byłoby zbyt piękne, gdyby wszyscy dotarli cali i zdrowi na miejsce...
Podróż przebiegała spokojnie. Można by rzec - zbyt spokojnie. Nikt nikomu nie wadził, nikt się z nikim nie kłócił, niewiele rozmawiano. Ale dostępne były przekąski. I napoje. W tym przepyszny poncz, którego parę osób skosztowało... Jedna z nich, niefortunnie poczuła się odrobinkę gorzej niż zwykle i niepostrzeżenie opuściła towarzystwo "za potrzebą". Zamykając się w toalecie, mężczyzna nie przypuszczał, że drzwi na które patrzy, staną się ostatnią rzeczą, jaką zobaczy. Ale nie martwcie się moi drodzy. Pan Whitmore nie zginął w cierpieniu. Po prostu powoli zasnął w głęboki sen, z którego już nigdy nie przyjdzie mu się obudzić...
#29 19-11-2015 o 21h08
Dziewczynka od razu odczuła strach kiedy jeden z mężczyzn zbliżył się do niej, na pytanie, czy nic jej nie jest tylko panicznie pokręciła głową, chciała podążyć za nim. Czemu? Nie była zbyt asertywną osobą, jednak gdzieś w natłoku myśli zgubiła go i została sama pośród ludzi.
~Ludzie. Matko ile tu ludzi, nie, nie. Tylu ojców, tylu przyszłych alkoholików...~
Szybko zakręciła gdzieś w bok i znalazła się w wielkiej, pustej sali. Podłoga wyłożona była parkietem, prawdopodobnie było to coś na kształt sali balowej. Podeszła do wielkiego okna i zobaczyła wodę... dużo wody. Jej myśli znów popłynęły... wyobrażała sobie jak zanurza się w słonej lodowatej wodzie, jak oblewa ona powoli jej nogi, dłonie, brzuch, ramiona, a na końcu jej głowę zalewa zimna ciecz, spowija ją ciemnością, spada coraz niżej, oplatają ją z każdej strony obślizgłe wodorosty, wtula się w nie, gdy nagle spomiędzy ciemności wyłania się blada, trupia ręka i chwyta ją za kostkę. To wyrywa ją z zadumy, po plecach dziewczyny przebiega lodowaty dreszcz.
~Alice uspokój się! Nic Ci tu nie grozi, zupełnie nic...~ odetchnęła sobie lekko i postanowiła udać się na przechadzkę, ciekawa była, czy jest tu gdzieś część, która była pod wodą i przez okna można było patrzeć na to co było pod wodą, także obstawiła sobie za cel znalezienie schodów na dół. Poszukiwania były długie, ale dziewczyna nie poddawała się, znalazła jakiś składzik, drzwi do kuchni, drzwi na zewnątrz, jakieś dziwne pomieszczenie, które prawdopodobnie miało służyć do umilania czasu panom, którzy słono zapłacili za żeńskie towarzystwo, jednak nigdzie nie znalazła tego co szukała. Już się miała poddać, gdy jej uwagę przyciągnęły jeszcze jedne drzwi. Dlaczego właśnie te? To sprawka tej dziwnej intuicji, która Ci mówi, że nie powinnaś otwierać tych drzwi, ale właśnie wtedy Ty najbardziej na świecie chcesz to zrobić. Blondynka ruszyła pewnym krokiem w owym kierunku. Kulturalnie zapukała, ale gdy nikt nie odpowiadał nacisnęła niepewnie klamkę, jednak nie musiała ich ciągnąć do siebie, gdyż coś wypchnęło je z impetem i dziewczyna wylądowała na ziemi. Poczuła ból, uderzyła się w głowę, jednak była przyzwyczajona do tego, że coś ją boli, więc nie przejęła się tym zupełnie, podniosła się do siadu i trzymając za głowę, spojrzała w kierunku miejsca, które właśnie otworzyła. Toaleta? Tak mała pojedyncza toaleta? Chyba na ekstremalne przypadki, jednak dopiero zaraz zauważyła, co lub kto otworzył drzwi i właśnie leżał u jej stóp. Szybko podpełzła do niego, żeby mu pomóc i przeprosić, już rozchyliła wargi by coś powiedzieć, jednak gdy przechyliła jego głowę odsłaniając twarz zauważyła, że mężczyzna jest siny. Na jej twarzy namalowało się przerażenie, wydała z siebie, krótki stłumiony pisk... jak mysz, lub mały chomik, szybko odskoczyła do tyłu zdzierając sobie kolana o dywan, którym wyłożona była podłoga. Jej wielkie oczy rozszerzyły się jeszcze bardziej, a twarz zakryła trzęsącymi się dłońmi. Nie mogła oderwać wzroku od ciała, poczuła jak po policzkach spływają jej pojedyncze łzy.
~Niech ktoś mu pomoże...~ próbowała coś z siebie wydusić, jednak nie dawała rady, z całego serca chciała by to był jedynie kolejny jej chory wymysł.
#30 22-11-2015 o 09h39
Gilbert był znudzony. Wszyscy goście rozpierzchli się po statku. Wydawali się być samotnikami, nikt specjalnie nie nawiązywał z innymi kontaktu, a szkoda. Gil lubił wsłuchiwać się w czyjeś rozmowy, czasami brać w nich udział, chociaż nie powinien się za wiele odzywać. Taka jego natura.
W istocie statek nie robił na nim wielkiego wrażenia. Był przyzwyczajony do bogatego przepychu wystrojów wnętrz. Pomimo tego, widok morza sprawiał, że był w bardzo dobrym nastroju. Z tą aurą zadowolenia przechadzał się po statku, sprawdzając czy przypadkiem ktoś go nie potrzebuje.
Nie, nikt go nie prosił o pomoc, więc w sumie miał wolne. Nie wiedział, co ze sobą począć. Krążąc po jachcie zauważył sir Rafaela i skupił się na tym co robi. Wiadomo, że nie ładnie tak podglądać, ale był zaciekawiony tym, co trzyma w ręce, a jego wyraz twarzy, nie mniej, był intrygujący. Wkrótce po tym Gil zauważył wyspę, do której się powoli zbliżali. Teraz rozumiał. Wydawała się być przepiękna.
Po krótkim przyglądaniu się widokowi, postanowił znowu zejść wgłąb statku i sprawdzić, czy ktoś zechce skorzystać z jego usług przy czym zobaczyć, czy nie dzieje się coś ciekawego. I rzeczywiście stało się. Gil usłyszał płacz małej dziewczynki, więc kierował się w jego stronę.
To zobaczył było bardzo szokujące. Pan Whitmore leżał na ziemi, bez ruchu. Panna Bloom ryczała, wyglądała jakby ogarnęła ją olbrzymia panika. Podszedł do leżącego gościa. Zgodnie z zasadami pierwszej pomocy sprawdził czy jest przytomny, chociaż na pierwszy rzut oka widać już było, że jest martwy.
Potwierdzając jego przypuszczenia nie znalazł ani pulsu, ani nie wyczuł żadnego oddechu. Pan Whitmore opuścił ten świat.
Gilbert nie wiedział za bardzo, co zrobić. Nie był przygotowany na takie wyzwanie w swojej pracy. Mimo wszytko, ciało w takim miejscu, na widoku wszystkich? Postanowił, że przeniesie je do najbliższej kajuty.
Położył więc zwłoki na ogromnym łożu i przykrył je prześcieradłem. Wrócił do panny Bloom i pierwsze o czym pomyślał, by ją uspokoić było przytulenie jej do siebie, pogłaskanie po głowie i proszenie by przestała płakać.
Zaprowadził więc małą pasażerkę do miejsca, gdzie było najwięcej gości. Tam, po prostu obwieścił wszystkim, co się stało. Nie chciał tego faktu ukrywać.
- Wiem, że to bardzo szokujące i przykre, proszę państwa. Nie wiem jak to możliwe, ale obiecuję, że po dopłynięciu na wyspę zawiadomię o tym policję. Muszą się państwo przygotować na to, że każdy z nas będzie przesłuchiwany. Szkoda tylko, że nie ma wśród nas lekarza, który mógłby zająć się panem Whitmore.
We are in noir
#31 09-12-2015 o 20h49
Ostrzegam, że napisałam to na szybko, tylko po to, żeby was nie blokować, więc post jest koszmarny. XD Mam nadzieję, że chociaż wymaganą długość osiągnęłam...
Link do zewnętrznego obrazka
Della wpatrywała się z uśmiechem w zbliżający się ląd, ciesząc się w duchu z tego, że została zaproszona na te wakacje. Wypoczynek to właśnie to, czego potrzebowała. Darmowy wypoczynek na rajskiej wyspie... To jak spełnienie marzeń.
Kobieta odwróciła się od barierki, postanawiając, że pójdzie po swoją walizkę. Chciała być pierwsza na lądzie, aby móc zapoznać się z nowym miejscem jak najszybciej. Rozejrzała się dookoła, nie będąc pewna, skąd przyszła. Pokład był naprawdę ogromny, a Dell miała dość słabą orientację w terenie. Westchnęła cicho i ruszyła w kierunku, który wydawał jej się być najodpowiedniejszy.
Nagle usłyszała przeraźliwy krzyk młodej kobiety. Wzdrygnęła się zaskoczona i gwałtownie rozejrzała dookoła. Ruszyła biegiem w stronę, z której usłyszała wrzask. Ktoś mógł wypaść za burtę - przemknęło jej przez głowę. Buty głucho łomotały o pokład, gdy pokonywała kolejne metry. Gdy była już blisko, usłyszała rozdzierający płacz. Dochodził on z korytarzyka, do którego Della natychmiast zajrzała.
- Czy to...? - głos uwiązł jej w gardle. Mężczyzna, którego widziała wcześniej na pokładzie, leżał na podłodze. Był siny na twarzy i nie oddychał. Lokaj klęczał obok niego, sprawdzając mu puls, a dziewczyna, która prawdopodobnie krzyczała, kuliła się i płakała. Kobieta zamarła w miejscu, nie mogąc się poruszyć. Szeroko otwartymi oczami wpatrywała się w leżącego. Lokaj odsunął się ze zrezygnowaną miną i podniósł ciało, zupełnie nie zwracając uwagi na Dell, która zresztą nie rzucała się w oczy. Odszedł gdzieś, niosąc zmarłego.
Przez głowę kobiety przemknęły wspomnienia. Znów miała przed oczami swojego męża, umierającego przy niej. Mimowolnie cofnęła się o kilka kroków i uderzyła plecami o ścianę.
Ostatnio zmieniony przez Majerankowa (09-12-2015 o 20h49)
#32 18-12-2015 o 19h36
Wybaczcie, wypisuję się. Nie mam czasu zbytnio grać, z resztą bardzo długo trzeba czekać na swoją kolej więc tracę wenę i zapał. Grajcie beze mnie, możecie przyjąć że umarłam albo w ogóle mnie nie było. Jeszcze raz przepraszam.
hahayes
#33 26-12-2015 o 00h24
Wpierw chcę przeprosić wszystkich za tak długie oczekiwanie na mój post ;__; przepraszam
Link do zewnętrznego obrazka
Stał opierając się o barierki. Szczerze mówiąc żadna z przybyłych osób go nie zainteresowała. Nikt go nie zachwycił, zresztą to było do przewidzenia. Zaczął przeczuwać, że to wcale nie będzie ciekawe przeżycie. Gdy ruszyli, postanowił że wraz z resztą uda się do salonu. Pokój ten był przepełniony przepychem, co się Tony'emu nie bardzo podobało. Skrzywił się. Jeśli tam gdzie płyną ma być podobnie to chyba nie da rady, zdecydowanie wolał prostotę. Nie skusił się na żadną z przekąsek, po prostu stanął pod ścianą. Był tutaj chyba najwyższy, więc nie widział siebie wśród innych na kanapie czy przy przekąskach. Zamyślił się obserwując uważnie każdego, jednak z tego zamyślenia wyrwał go krzyk. Wyszedł z pomieszczenia i udał się ku jego źródłu. Zastał tam już część osób, w tym kobietę, która przybyła jako jedna z pierwszych i to dziecko, które w jakiś sposób miało z sobą problem. Dopiero po chwili zauważył o co tak naprawdę chodzi. Mężczyzna, który robił za lokaja wyniósł trupa. Ghan pozostał niewzruszony i wrócił do poprzedniego pomieszczenia. Znów ulokował się pod ścianą i słuchał tego co lokaj ma do powiedzenia. Sam postanowił po raz pierwszy coś powiedzieć, mówił jednak ze spuszczoną głową.
~Jednym słowem morderca jest wśród nas. To mógł być k a ż d y. Wiecie co chcę powiedzieć? Nie uważacie, że to dziwne, że akurat tamta mała będąc SAMA go znalazła? I jakby ktoś nie zauważył to tamta brunetka wyjątkowo szybko ulotniła się stąd jak tylko reszta zaczęła się schodzić. Podejrzane? Nie znamy przyczyny śmierci, to mogło być cokolwiek. Chociaż sam nie chcę wierzyć w zgon z przyczyn naturalnych, przed chwilą widziałem go całego i zdrowego, a teraz leży gdzieś siny.
Jego głos był spokojny i nie wyrażał żadnych emocji, no może poza lekko wyczuwalną pogardą. Parsknął i podniósł głowę. Jego spojrzenie bez wyrazu przeleciało po każdej osobie będącej w sali.
|Ask|Blog|Instagram|
WRÓCIŁAM~~
#34 26-12-2015 o 15h51
Oh, czyżby zapadł w drzemkę? Głupie zmiany stref czasowych, człowiek kompletnie traci przez nie poczucie czasu. Co go właściwie obudziło? Zdawało mu się, że słyszał coś jakby kobiecy krzyk, ale nie był pewien, czy nie był to po prostu jakiś dźwięk z pograniczna jawy i snu. Rozejrzał się po najbliższym otoczeniu. W salonie panowało niejakie poruszenie. Daisuke szybko dostrzegł jego przyczynę - wynoszonego gdzieś przez lokaja trupa. O tak, nic tak nie orzeźwia po krótkiej drzemce, jak widok ludzkich zwłok. Ciekawe, co stało temu biedakowi.
Zanim jednak zdążył kogokolwiek spytać o tego pana, ktoś zaczął snuć teorię spiskową o zabójstwie i wysuwać oskarżenia. Kamiya aż syknął ze złości. Słyszał tego typu zdania zarówno w czasie legalnej jak i nielegalnej praktyki lekarskiej. "Dziadek nam nagle umarł, nie wiemy czemu, przecież nie miał wrogów, to pewnie te wojny gangów". A później okazywało się, że kochana rodzina, aby szybciej dostać spadek codziennie "zapominała" o lekach, a dodatkowo podtruwała staruszka produktami mlecznymi, choć doskonale wiedzieli, że jego organizm nie toleruje laktozy. Matki preparujące śmierć łóżeczkową dziecka, mężowie latami dosypujący żonom trutkę na szczury do porannej kawy... Nie wspominając już o tym, że ludzie nieraz sami potrafili nieźle się załatwić. Na ostrym dyżurze była kiedyś nawet tablica ze zdjęciami rzeczy wyciągniętymi z końcowej części układu pokarmowego pacjentów. Samotność i pragnienie spełnienia to doprawdy straszne połączenie.
Dlatego też, przy całej jego wiedzy tak bardzo zirytowały go insynuacje o morderstwie. Przecież wszyscy tu zgromadzeni dopiero co się poznali, zaś denat mógł umrzeć na wiele różnych dolegliwości. Zawał, silna alergia na jakiś składnik drinka czy chociażby rozlany wyrostek robaczkowy...
A ludzie wydawali się przestraszeni. Jedni bardziej, inni mniej, ale spanikowana grupa ludzi mogła być niebezpieczna. Głównie dla siebie nawzajem. Dlatego nie mógł tak bezczynnie siedzieć.
- A wie pan, drogi panie, że są na świecie miejsca, w którym za tak nierozważne słowa zostałby pan na miejscu zastrzelony? - zapytał z miłym uśmiechem, podnosząc się z walizki. - Czyżby zakładał pan, że ludzie są z natury źli? A może każdą ze zgromadzonych tu osób uważa pan za psychopatę?
Pokręcił głową z niedowierzaniem, jakby zdziwiło go, że ktokolwiek może tak myśleć.
-Drodzy państwo - zwrócił się do zgromadzonych w pokoju. -Zdaję sobie sprawę, że nie macie żadnych powodów, aby ufać mojemu osądowi, ale uważam, że nie ma powodów do paniki. Tak naprawdę nic o sobie nawzajem nie wiemy. Czy ktoś z państwa może z całą pewnością powiedzieć, że zmarły pan Whitmore...
Miał nadzieję, że dobrze pamiętał nazwisko, atmosfera na pewno nie byłaby miła, gdyby teraz kogoś uśmiercił. W tłumie dostrzegł Alice. Dziewczyna cała się trzęsła. Biedactwo, pewnie to ona znalazła ciało tego dżentelmena. Pomyślał, że gdy tylko skończy się ta bezsensowna dyskusja, spróbuje ją jakoś uspokoić. I nie będzie jej już więcej spuszczał z oka.
-... że zmarły pan Whitmore nie chorował na serce, nie miał raka mózgu, bądź też nie zapomniał wziąć leków? Nie wspominając o tysiącu innych przyczyn śmierci, które nie wymagają ingerencji drugiego człowieka? To smutne, że ten młody człowiek nie żyje i zdecydowanie powinniśmy mu na wyspie wyprawić pogrzeb, ale wzajemne oskarżenia i patrzenie na siebie wilkiem nie są nam do niczego potrzebne.
Ostatnio zmieniony przez KimKas (26-12-2015 o 15h52)
#35 28-12-2015 o 12h03
Kolejny papieros zakończył swój żywot. To smutne, jak szybko kończą się rzeczy przyjemne i jak szybko wraca codzienność. Niby fale były wiąż piękne. I widok wyłaniającej się w oddali pięknej wyspy. Ale oczy już do nich przywykły.
Oczy Gravesa nigdy nie potrafiły długo cieszyć się pięknem. Nawet jeśli kiedyś miał w sobie jakieś uczucia, życie sprawiło, że stał się pusty i nieczuły. Potrzebował silnych, krótkich impulsów. Piękno trwało chwilę, a potem ulatywało gdzieś z dymem papierosowym. Nie warte uwagi.
Bo gdy poświęca się pięknu uwagę... zostaje unicestwione.
Odwrócił głowę, gdy zdawało mu się, że słyszał damski krzyk. Krótkowłosa kobieta, która stała razem z nim na pokładzie, nagle gdzieś zniknęła. On sam szybko przebiegł do środka promu, skąd najprawdopodobniej dochodził krzyk. Jak się okazało, zdążyli się tam już zebrać wszyscy pasażerowie.
Lokaj pochylał się właśnie nad niezbyt żywotnie wyglądającym pasażerem.
Graves prychnął głośno, słysząc słowa lekko zgarbionego jegomościa o nieco gburowatym wyglądzie, który wysunął jakieś absurdalne wnioski o morderstwie.
Uśmiechnął się również pod nosem słysząc naiwność doktorka. Swój komentarz zachował jednak dla siebie. Bo co robić sobie kłopot i zwracać na siebie uwagę tych wszystkich mocno zaabsorbowanych morderstwo-zawałem-może rakiem mózgu ludzi?
Koło jego nóg, na kolanach, plątała się ta sierota o wyglądzie dziecka, co się wywaliła wchodząc na pokład... Teraz wyglądała jeszcze bardziej żałośnie. Zapłakana, z szeroko otwartymi oczami... Drżała na całym ciele jakby była na antarktydzie.
Graves ściągnął z siebie marynarkę i okrył ramiona zatrwożonej istoty. Wyciągnął do dziewczyny dłoń, pomógł jej wstać i biorąc pod rękę, wyprowadził ją na zewnątrz. Lepiej, żeby na to nie patrzyła dłużej, bo jeszcze sama zejdzie. Już i tak wyglądała, jakby miała zemdleć - świeże, morskie powietrze powinno jej pomóc.
Nie, żeby jakoś się tym przejął, gdyby umarła. Ciekaw był tylko, czy w takiej sytuacji pan Gburek też uznałby to za morderstwo.
#36 29-12-2015 o 08h39
Link do zewnętrznego obrazka
Jej marzenie na jawie o przyszłych luksusach zostały brutalnie przerwane przez krzyk. Kobieta gwałtownie poderwała głowę z barierki, o którą wcześniej luźno się opierała i podświadomie napięła mięśnie, rozglądając się wokół.
Co to było…? - spytała się w myślach. Bała się ruszyć, ta cała sytuacja nie brzmiała za dobrze. Diana ze stresu mocno przygryzła wargę, aż w poczuła metaliczny posmak w ustach. Przeklęła cicho pod nosem i wyciągnęła chusteczkę przykładając ją do delikatnie piekącego miejsca. Nie było to przyjemne, ale przynajmniej pomogło jej się nieco obudzić. Dziewczyna w końcu ruszyła się z miejsca i wróciła do salonu, akurat aby usłyszeć ogłoszenie lokaja. Rudowłosa zachłysnęła się powietrzem. Sam fakt, że jakiś nic nieznaczący mężczyzna umarł, nie robił na niej najmniejszego wrażenia, jednak świadomość, że na pokładzie mógł się kryć zabójca napawała ją przerażeniem. Wcale jej się nie śpieszyło do grobu, była za młoda i za piękna, aby zostać zamknięta we wstrętnej, drewnianej szkatule i zakopana parę metrów pod ziemią. Jej urodę powinno się pielęgnować i eksponować, a nie skazywać na zgnicie! Ogarnęła ją delikatna panika, nogi zaczęły nieznacznie drżeć, a długie i zadbane paznokcie zostały przygryzione przez jej śnieżnobiałe zęby, jednak miała na tyle samokontroli, aby szybko je oderwać od ust. Nie po to płaciła za nie tyle pieniędzy, aby teraz je zniszczyć przez stres. Dziewczyna opadła na najbliższą sofę i zaczęła obserwować wszystkich zebranych. W tej chwili każdy wydawał jej się nosić ze sobą kosę śmierci. Każdy był dla niej podejrzany, a już szczególnie ten cały emo chłopak, który właśnie wygłaszał swoją bezemocjonalną przemowę o możliwości zabójstwa. Rzuciła mu chłodne spojrzenie, jednak ten nawet tego nie zauważył, kryjąc włosy za swoją czarną grzywką. Nienawidziła mężczyzn, ale tego typu kolesie wkurzali ją znacznie bardziej. Nawet nieźle pasował jej na mordercę, więc tym bardziej nie czuła do niego sympatii.
Ostatecznie udało jej się nieco uspokoić po przemowie doktora. Może i było to naiwne, jednak dziewczyna była w stanie uwierzyć we wszystko, aby tylko zapobiec stresowi - stres w końcu piękności szkodzi. Co prawda, niepokój wciąż tlił się w jej umyśle, jednak robiła wszystko co w jej mocy, aby wmówić sobie, że jest całkowicie bezpieczna i ta śmierć była tylko wynikiem choroby, czy wypadku.
Ostatnio zmieniony przez Kunegunda (29-12-2015 o 08h39)
#37 12-01-2016 o 17h18
Link do zewnętrznego obrazka
Minuty następujące po ujrzeniu wyspy mijały Rafaelowi na zachwycaniu się jej pięknem. Nie był w stanie robić nic innego i nawet stłumiony krzyk wydobywający się spod desek pokładu nie oderwał go od zajęcia. Musiał nasycić oczy naturą, łapczywie spoglądał na bujną zieleń, jakby nigdy w życiu miał już nie zobaczyć świata. Cały oddał się światu, a ten w zamian chronił go przed bólem i atakami smutku, tak powszechnymi dla reszty ludzi. Mógł śmiało powiedzieć, że zawiązał umowę z nadsiłą, czymś, co sprawowało pieczę nad wszystkim i mogło wszystko unicestwić. W rzeczywistości, w której żył, był całkowicie bezpieczny.
Gdy mocniejsza fala obiła się o burtę, a kropelki wody osiadły na twarzy nieobecnego duchem mężczyzny, Rafael zorientował się, że został sam na pokładzie. Oczywiście, nie przeszkadzało mu to. Jednak w tej ciszy było coś niesamowicie zagadkowego, coś co ściągnęło go pod pokład. Wyminął na schodach starszego mężczyznę z dziewczynką, wyglądającą jak jego wnuczka i "spłynął" pod pokład. Zbiorowisko ludzi tylko podsyciło jego zainteresowanie sprawą.
Nieprędko zauważył, że brakuje kogoś z załogi. Tak właściwie gdyby została jedna osoba, a reszta jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności (bądź cudem, zależy od punktu widzenia) wyparowała, nie zarejestrowałby tego. O trupie dowiedział się z atmosfery. Zapach i niemal wyczuwalne aury zebranych ludzi dały mu pogląd sytuacji. Gdyby tylko chwycił powietrze i wycisnął je, uzyskałby śmierć we własnej postaci. Rafael nie żywił zainteresowania mającą miejsce dyskusją. Czy wypowiadanie swojego zdania cokolwiek w tym momencie by zmieniło? Przecież nie było go tu, gdy mężczyzna tracił życie, a trup interesował go tylko pod względem estetycznym. W głębi umysłu już widział tę harmonie. Ludzkie ciało zamknięte w żelaznym uścisku śmierci, obraz idealnie zrównoważony. Statyczność niemożliwa do osiągnięcia w żaden inny sposób. Na myśl o bladej skórze, zsiniałych ustach i oczach wpatrzonych w pustkę, Rafaela przebiegł elektryzujący dreszcz podniecenia. Pytanie, czy mężczyzna może przypadkiem nie krwawił, samo cisnęło mu się na usta.
- Czy denat stracił wiele krwi, gdy uchodziło z niego życie? - spytał po chwili intensywnego namysłu, gdy w pomieszczeniu zapanowała cisza. Oczywiście była to dla niego ważna informacja. Jeśli uzyskałby odpowiedź twierdzącą z całych sił starałby się przekonać lokaja, by ten pozwolił mu choć na chwilę zobaczyć piękno w czystej postaci. Gdyby jednak padło przeczenie, całość straciłaby taką ważność, a Rafael jedynie z lekkim bólem w pochłoniętej pasją tworzenia duszy pożegnałby dzikie myśli o nieskalanej uczuciami twarzy zmarłego, obryzganym krwią ciele i specyficznym odorze.
#38 12-01-2016 o 22h06
Alice była zaszokowana tym co działo się później, dotyk obcego człowieka sprawił, że zaczęła trząść się jeszcze bardziej. Bała się bardziej żywego mężczyzny, niż tego martwego, który przed chwilą runął na nią jak sterta ubrań z otwartej szafy. Potem spojrzenia, dużo słów, zamieszki, to wszystko było dla niej zbyt wiele, pozwoliła sobie na ostatnie łzy płynące jej po policzkach, po czym zamknęła oczy.
Poczuła na twarzy ciepło i na ramionach. Jej oczy otworzyły się, jednak tylko z zewnątrz, ona dalej była w swoim świecie, wkoło zielone drzewa, cień, wielki jeleń kroczący zaraz koło niej, wyglądał tak pięknie ze swoim bujnym porożem, a sierść na brodzie wydawała się tworzyć zarost. Położyła nań dłoń i dała się prowadzić. Z marzeń jednak wyrwał ją nagły podmuch morskiego wiatru, który zaszczypał ją w nieświadomie otwarte oczy. Zamrugała kilkukrotnie i zauważyła przed sobą wodę...
~Co ja tu robię do cholery~obejrzała się w dokoła, aż nie dostrzegła mężczyzny tuż obok. ~O nie! Kolejni ludzie...~ten widok nieco ją podłamał, znów przeszedł jej po plecach dreszcz. Nie wiedziała co powiedzieć, wpatrywała się w niego, oczy jej wyobraźni dorysowały mu piękne poroże jakie niedawno widziała u znajomego jelenia. Nieświadomie wyciągnęła rękę do przodu i położyła na jego piersi. Dlaczego? Tego nie wie zupełnie nikt... nawet ona sama. Chciała coś powiedzieć, ale mocniejszy podmuch wiatru zerwał jej marynarkę z ramion, Al w panice rzuciła się by ją złapać, tracąc równowagę wpadła na... ścianę? Głuchy odgłos uderzenia w metal nie poniósł się zbyt daleko zważając na fakt, że szybko porwał go wiejący wiatr. Dziewczyna odwróciła się z wypiekami na twarzy i skłoniła delikatnie w geście przeprosin.
~Alice Ty głupia dupo...~ warknęła na siebie w myślach i powoli podeszła do barierki. W dłoniach cały czas kurczowo trzymała przed sobą marynarkę. Oparła się delikatnie i przysunęła do mężczyzny. ~Wypadałoby coś powiedzieć... Dawno tego nie robiłam, ale po to tu jestem...~ wzięła głęboki wdech, spojrzała na niego, na jej twarzy było widać walkę i zacięcie, musiała wyglądać naprawdę komicznie.
- Dziękuję. - powiedziała w końcu, po czym szybko odwróciła wzrok. Nie była przyzwyczajona do rozmawiania z ludźmi, bardzo nie lubiła mówić, ale za to kochała słuchać, słuchanie było jednym z jej ulubionych zajęć. Jej myśli znów na chwilę odpłynęły, jednak wyrwało ją delikatne szarpnięcie. Czyżbyśmy byli coraz bliżej wyspy?
- Czy zostałbyś moim Jeleniem? - wypaliła ni stąd ni zowąd i spojrzała oczyma pełnymi nadziei na niego. Jej wielkie niebieskie oczy obserwowały ze skupieniem jego reakcje.
#39 19-01-2016 o 11h08
Lokaj potrząsnął głową. Pan Daisuke mówił całkiem sensownie. W jego branży zastał raz taki przypadek, gdy jeden z gości został znaleziony martwy, ponieważ doszło u niego do udaru mózgu.
Gilbertowi nie chciało się wierzyć w wersję Jony'ego. Czy to centrum Nowego Yorku i sprawa dla CSI? Jak w jakimś durnym serialu kryminalistycznym. Nie było oznak żadnej walki.
Gil zamyślił się chwilę nad sobą. Chęć zabijania w nim dawno minęła. Stał się teraz zbyt emocjonalny, by ludzie w jego otoczeniu wyglądali groźnie. Chyba stał się za bardzo potulny i tracił czujność.
Prawda. Wszyscy goście wyglądali dość osobliwie. Z całą pewnością każdy się różnił od siebie, ale kto chciałby na wakacjach zabijać ludzi? Ktoś musiałby być mocniej szurnięty od Gila, żeby czerpać z morderstwa przyjemność.
Nie czas teraz o tym myśleć. Gilbert pokręcił głową na pytanie Rafaela. No właśnie. Nie było żadnej krwi. Tym samym prawdopodobieństwo, że ktoś zamordował pana Whitmore znacznie zmalało.
Teraz trzeba jednak zrobić coś z ciałem.
- Drodzy państwo, sądzę, że Pan Daisuke ma rację. Nie możemy pozwolić, by ciało pana Whitmore jak i on sam nie znalazł swojego spokoju. Nie będziemy profanować zwłok - oznajmił lokaj. - Proszę wszystkich mężczyzn o przysługę. Już wkrótce dotrzemy do wyspy. Prosiłbym drogie panie o opuszczenie statku i udania się do rezydencji, a zaraz potem ja i pozostali przeniesiemy pana Whitmore w godne dla niego miejsce. Proszę tylko o pomoc przy przeniesieniu ciała. Resztą mogę zająć się sam.
Gilbert spojrzał, bo wszystkich, którzy zostali w pomieszczeniu czekając na wyrażenie ich zgody.
Ostatnio zmieniony przez Mineo (19-01-2016 o 11h08)
We are in noir
#40 06-02-2016 o 22h34
Link do zewnętrznego obrazka
Puzzle. Ludzie są jak puzzle. Tony miał przed sobą bardzo trudną do ułożenia układankę. Każdy był inny, nikt do siebie nie pasował. Same z ł e elementy. Nikt nie pasował. Chociaż. Może wszyscy stwarzają tylko pozory, może tak naprawdę rozwiązanie jest proste. Może jest tak blisko, że zasłania samo siebie.
Na wypowiedź tamtego Japończyka tylko pokręcił głową. Czyżby wierzył w ludzi i uważał je za dobre istoty. Przecież każdy wie, że tak nie jest. Ludzie nie są dobrzy, nie byli i nie będą. Owszem mogą zdarzać się wyjątki, ale wyjątki tylko potwierdzają regułę. Prędzej czy później ktoś tych dobrych ludzi skrzywdzi i sami zapragną zemsty.
Wodził wzrokiem po zebranych. Niepasujące elementy. Zastanawiał się czy uda mu się to wszystko ogarnąć nim będzie za późno. A może już jest?
Zauważywszy naprawdę zabawną scenkę. Jeden z mężczyzn w towarzystwie blondynki-dziecka. Słyszał jej słowa. Jeleń. Doprawdy zabawne. Uśmiechnął się pod nosem i pokręcił głową.
Doprawdy wszyscy oni wydawali się żenujący, ah te niepasujące elementy.
|Ask|Blog|Instagram|
WRÓCIŁAM~~
#41 28-02-2016 o 16h24
Uwaga, po przemyśleniu i patrząc jak to wszystko wygląda, zdejmuję kolejkę - od teraz piszcie dowolnie, tylko proszę, nie zalegajcie zbyt mocno
Strony : 1 2